KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Szacunek dla skupienia. To interesujące, że spośród czynników Ścieżki – moralności, skupienia, rozeznania – Buddha wyróżnił skupienie, jako rzecz wartą szacunku. W pewnym momencie nazwał je sercem Ścieżki. Powodem dla którego Błogosławiony musi nam przypominać o szanowaniu samādhi, jest to, że zwykle go nie zauważamy, przechodzimy ponad nim. Mamy tendencję do lekceważenia chwil bezruchu w umyśle, nie zwracamy na nie szczególnej uwagi. Jesteśmy o wiele bardziej zainteresowani osiąganiem czegoś, wysilaniem umysłu. Ignorujemy te momenty spokoju, gdy pojawiają się pomiędzy tym, co można nazwać sekwencjami zakłóceń w umyśle.

Postrzegamy zakłócenia jako interesujące, a ciszę jako nudną, więc wciąż biegamy za tym, co się pojawia i wygląda ciekawie. Jednak kiedy się temu przyjrzymy, widzimy, że nie ma tam za wiele. Więc porzucamy to. Umysł uspokaja się na chwilę, a potem przechodzimy do czegoś innego. Momenty bezruchu są zepchnięte tak daleko w tło, że ledwie je dostrzegamy – a jednak Buddha chce, żebyśmy pracowali nad tymi małymi chwilami bezruchu, abyśmy je szanowali.

Bez tych chwil umysł by oszalał, nie miałby wytchnienia. Ponadto, jeśli chcesz rozwinąć silniejsze skupienie, powinieneś zacząć właśnie od łączenia tych momentów spokoju. Oprzyj się pokusie biegania za każdym nowym, krzykliwym rozproszeniem, które pojawia się w umyśle.

Podejmij decyzję, że nie dasz się nabrać na szum informacyjny. Pozostaniesz z oddechem. Oddech nie jest tak jaskrawym obiektem – przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jednak w miarę jego poznawania, okazuje się, że im więcej czasu z nim spędzasz, tym więcej ma do zaoferowania i tym bardziej staje się absorbujący. Ale by osiągnąć ten stan zaangażowania, musisz zacząć od krótkich momentów skupienia, bezruchu, od zwracania na nie uwagi, dbania o nie.

Aby opisać ten proces, Ajahn Fuang często używał tajskiego słowa „prakhawng”, które opisuje to, co byś zrobił, gdybyś stał za dzieckiem, które uczy się chodzić. Chcesz, by nauczyło się chodzić samodzielnie, ale nie chcesz, by się przewróciło. Więc “wisisz” nad nim, asekurujesz je, aby upewnić się, że nie upadnie, jednocześnie nie przeszkadzasz mu w samodzielnym chodzeniu. Taką właśnie postawę powinieneś mieć wobec swojego skupienia.

Na początku wierzysz, że koncentracja będzie czymś dobrym. Fragmenty, które przeczytałeś w tekstach, są po to, aby dać ci inspirację: „poczucie radosnego uniesienia przenikające ciało”. Opisane jest też porównanie do źródła z którego wypływa zimna woda, przenikająca jezioro lub lotosów nasyconych wodą od korzeni po pąki. Brzmi dobrze.

To coś, czego chciałbyś doświadczyć. Te porównania są atrakcyjne nie bez powodu. Po pierwsze: to naprawdę precyzyjne opisy poziomów skupienia. Po drugie: zostały stworzone tak, abyś chciał tam pójść, aby przypomnieć ci, że te krótkotrwałe stany koncentracji, które same w sobie wydają się tak mało obiecujące, po połączeniu rozwiną siłę i głębię, zapewnią poczucie intensywnej satysfakcji, której nie dałyby, gdyby pozostały osobno. Kiedy weźmiesz sobie te lekcje do serca i będziesz je realizować, odkryjesz, że poczucie spokoju, przestrzeni i bezruchu w umyśle staje się coraz bardziej atrakcyjne. Chcesz przenieść się do tego poczucia spokoju na dobre.

Buddha nazywa to przyjmowaniem pustki za swoją siedzibę. Zamiast skupiać się na postaciach pierwszoplanowych, skupiamy się na nieruchomej przestrzeni wokół nich. Zdajesz sobie sprawę, że ta przestrzeń jest atrakcyjna. Jest cicha, niezakłócona.

Jest tylko „wewnętrzne wyciszenie i ujednolicenie umysłu” skupione na oddechu lub jakimkolwiek innym obiekcie medytacji. Odpuszczasz pozostałe zmartwienia. Kiedy to robisz, zdajesz sobie sprawę, jak wiele ciężaru dźwigałeś, jak wiele niepotrzebnych obciążeń sobie tworzyłeś. Zaczynasz doceniać, jak dobrze jest mieć tę nieruchomą przestrzeń w umyśle otaczającą wszystko inne. Chcesz, by stawała się ona coraz bardziej wszechobecna. Jednak tak łatwo ją utracić, ponieważ wciąż masz nawyk biegania za rzeczami, które uważasz za ważne lub interesujące, które według ciebie mają dużą wartość, którymi musisz się zajmować, o które musisz ciągle dbać.

Tak więc Buddha daje ci narzędzia – trzy cechy [anicca, nietrwałość, anatta, brak istoty, dukkha cierpienie, stres – przyp. red.] – aby oduczyć się tych nawyków, by pomóc ci zrozumieć, że nic nie jest warte tego całego zamartwiania się, aż tak wielkiej troski. Nie warto obciążać sobie tym umysłu.

Ważne jest jednak, aby zauważyć, że Błogosławiony nie każe ci bezwzględnie kontemplować wszystkiego w kategoriach trzech cech, dopóki nie osiągniesz stanu skupienia i nie docenisz go. Czasami proponuje ci używać tych trzech cech w mniej radykalny sposób, aby pomóc ci wejść w stan koncentracji i pomóc usunąć uwikłania, które powstrzymują umysł przed uspokojeniem się. Ale z naprawdę radykalną analizą każe nam poczekać, aż skupienie będzie solidne.

Niektórzy zaczynają wszystko analizować w kategoriach trzech cech, zanim osiągną wystarczającą umiejętność koncentracji, a to może być dość przygnębiające i dezorientujące. Może to spowolnić praktykę. Udaje ci się osiągnąć odrobinę skupienia, a potem je tracisz, więc pocieszasz się, mówiąc, że uzyskałeś cały wgląd, jakiego potrzebujesz dzięki samādhi. Zobaczyłeś, że to nietrwałe, więc nie musisz już tego robić. Powoduje to zakłócenia na Ścieżce.

Ale jeśli kontemplujesz te trzy cechy w kontekście dobrze opanowanego skupienia, to faktycznie coś osiągasz. Staje się to wyzwalające. Zaczynasz zdawać sobie sprawę, że zakłócenia umysłu, które unicestwiają pustkę, niszczą ją, rozcinają na kawałki, wcale nie są warte takiej uwagi. Nie są warte zamartwiania się czy troski. Nie musisz za nimi płynąć. To jest punkt praktyki, w którym Buddha chce, byś myślał o trzech cechach w radykalny sposób, abyś zobaczył, że rzeczy, którymi się tak bardzo martwiłeś, których się tak mocno trzymałeś, są w zasadzie puste. To tutaj ich pustka staje się czymś pozytywnym zamiast być czymś, co prowadzi do depresji czy nihilizmu. Oznacza to, że nie musisz się nimi kłopotać. Możesz z nimi żyć w taki sposób, że nie będą obciążać umysłu.

Gdy w kanonie palijskim Buddha mówi o pustce, robi to w dwóch kontekstach. Jednym z nich jest poczucie przebywania w pustce, gdy umysł staje się nieporuszony, a pustka zaczyna go otaczać. To jest strona pustki, która jest pozytywna. Są inne fragmenty, gdzie mówi o pustce w takim sensie, że rzeczy są pozbawione własnej istoty albo czegokolwiek, co odnosi się do istoty. Innymi słowy, nie są tobą, nie są twoje. Nie należą do ciebie. Wyrwane z kontekstu brzmi to negatywnie. Wszystko, z czym wiązałeś swoje nadzieje, nie jest tak naprawdę tobą, nie jest twoje i nie jest pod twoją kontrolą. Bez odpowiedniego kontekstu, brzmi to tak, jakbyś pozbawiał się czegoś albo jakby wszystko to było złe z natury.

Tak właściwie, te rzeczy same w sobie nie są problemem. Problemem jest nasze przywiązanie do nich – przywiązanie, które ciągle niszczy nasze skupienie i stabilność umysłu. Kiedy widzisz wszystko jako niestałe, stresujące i puste “ja” lub puste istoty, patrząc z perspektywy próby utrzymania tego przebywania w pustce, wtedy kontemplacja ich pustki służy pozytywnym celom. Ułatwia bycie niezakłóconym przez nie.

Te dwa różne rodzaje pustki zaczynają się łączyć. Możesz utrzymywać to przestronne poczucie przebywania w pustce, a jednocześnie wszystko to, co kiedyś ci przeszkadzało, co cię obciążało, również staje się puste: puste od istoty. Ponieważ jest puste, nie zakłóca pustki twojej świadomości. Możecie żyć razem. Możesz funkcjonować z tym wszystkim, ale nie być przez to przytłoczonym.

Pustka twojej siedziby umysłowej nie jest zakłócana przez pustkę rzeczy, które zwykły ją zakłócać. Kiedy nie jest zakłócana, możesz przyjrzeć się jej uważniej, aż do punktu, w którym zobaczysz, że nawet pustka skupienia jest wytworzona. Ona również jest pozbawiona czegokolwiek, co warto byłoby uznać za twoje prawdziwe “ja” lub twoją istotę. Kiedy to widzisz, tracisz pragnienie, które utrzymuje cię w wytwarzaniu tego i w ten sposób umysł zostaje uwolniony. Wtedy te dwa różne znaczenia lub dwa różne konteksty pustki łączą się w sposób, który tworzy wolność dla umysłu.

Ta pozytywna intencja odnosi się do wszystkich fragmentów, w których Buddha zwraca uwagę na negatywne strony rzeczywistości. Jest fragment w Suttanipācie, gdzie opisywał jak, będąc młodym mężczyzną, patrzył na świat z przerażeniem. Cała ludzkość wydawała się jak ryby walczące w wysychającej kałuży. Nie ma wystarczająco dużo wody dla wszystkich, więc ryby rywalizują ze sobą. Tak właśnie wyglądał dla niego świat. Ludzie nieustannie walczą, jakby nie było na świecie wystarczającej ilości zasobów, aby wszystkich wyżywić, ubrać i dać schronienie. To ciągła rywalizacja, a gdziekolwiek nie spojrzał, każda istota rościła do czegoś pretensje.

Nie było miejsca na świecie, gdzie można być po prostu wolnym. Nie było miejsca, gdzie nie czułbyś się ściśnięty przez kogoś innego. To dało mu silne poczucie samvegi, poczucie konsternacji. Ale wtedy zdał sobie sprawę, że problem nie leży w świecie. Znajdował się on w sercu. To tam tkwiła "strzała", jak to nazwał. Gdyby udało się ją wyciągnąć, nie byłoby już problemu.

Jego opis świata może brzmieć pesymistycznie, ale ma pozytywny cel. Wygląda na to, że postrzeganie świata jako ograniczającego, oznaczałoby, że nasze serca są małe. Ale nasze serca są wielkie. Naszym problemem jest to, że próbujemy używać świata, aby wypełnić serce, a to jest niemożliwe. Świat nie jest wystarczająco duży dla serca. Jedyne co jest w stanie wypełnić serce to poczucie pustki – spokój, brak zakłóceń – a to przychodzi z koncentracji, ze skupienia umysłu na konkretnym obiekcie, a jeszcze bardziej z odpuszczenia przywiązań.

Nasz problem polega na tym, że próbujemy wypełnić nasze życie niewłaściwymi rzeczami. Próbujemy wypełnić je czymś, zamiast wypełniać je przestrzenią i spokojem, które nadchodzą w miarę pracy nad skupieniem, gdy rozwijamy rozeznanie.

Kolejnym fragmentem, który wydaje się negatywny jest ten, w którym Buddha mówi o ciele w kategoriach jego trzydziestu dwóch części. Rozkładasz ciało na części, przyglądasz się każdej z nich i zdajesz sobie sprawę, że nie ma nic, do czego chciałbyś się przywiązać. Masz płuca, masz wątrobę, masz jelita i masz zawartość swoich jelit - aż do końca listy.

Wiele osób kwestionuje tę kontemplację, mówiąc, że jest to negatywny sposób patrzenia na ciało, jednak jej celem jest uwolnienie umysłu. Prowadzi do poczucia lekkości; pomaga uświadomić sobie, że nie trzeba tak obsesyjnie dbać o ciało. Nie musisz być do niego tak przywiązany; nie musisz traktować go jako celu samego w sobie. Jest to przydatne narzędzie i potrzebujemy go w praktyce, ale kiedy czynimy z niego cel sam w sobie, obciążamy umysł. Celem tej analizy jest uwolnienie umysłu, nadanie mu poczucia lekkości, wypełnienie umysłu przestrzenią skupienia.

Te sposoby patrzenia na świat, które wydają się tak negatywne, w rzeczywistości służą bardzo pozytywnemu celowi: przypomnieniu nam o szczęściu, które przychodzi, gdy nie ograniczamy się do wąskich pragnień i obsesji; gdy możemy uwolnić umysł z kaftanów bezpieczeństwa, które sam sobie nałożył; kiedy możemy wyciągnąć tę strzałę pragnienia opartego na niewiedzy, że jakoś uzyskamy satysfakcję z ciała, satysfakcję z dobytku, relacji, ze zbudowania estetycznej, spójnej filozofii czy wreszcie, satysfakcję ze świata. Chcemy spojrzeć na to wszystko w ten sposób, aby to przejrzeć, aby zdać sobie sprawę, że nasze przywiązania, nasze lgnięcia, są niczym innym jak tylko formą zniewolenia umysłu.

Gdy posiadamy skupienie jako przeciwwagę, łatwo jest przeprowadzić tego rodzaju analizę i nie popaść w depresję, ponieważ otwiera ona umysł na silniejsze, trwalsze, solidniejsze, bardziej przestronne stany spokoju. Tak więc, na jakimkolwiek etapie praktyki jesteś, pamiętaj, że szacunek dla koncentracji stanowi podstawę dla całej reszty: docenienie spokoju w umyśle, tych małych przestrzeni, które na początku mogą nie wydawać się imponujące, ale mogą prowadzić do prawdziwego szczęścia, jeśli potraktujesz je poważnie, z szacunkiem.

To kolejny wspólny temat przewijający się w naukach Buddhy: że małe zjawiska w umyśle, jeśli poświęcisz im uwagę, jeśli się nimi zaopiekujesz - jeśli, mówiąc słowami Ajahna Fuanga, “prakhawngujesz” je - mogą z nawiązką spłacić wysiłek potrzebny do ich rozwinięcia. Potencjał szczęścia tkwi w małych, nieoczekiwanych rzeczach, które mogą wydawać się niepozorne, ale naprawdę pokazują swoje prawdziwe oblicze, gdy okazujesz im szacunek. Jak w tych bajkach, w których jest mały brzydki gnom, którym wszyscy gardzą. Kiedy małe dziecko poświęca trochę czasu na okazanie mu szacunku, gnom ujawnia swój złoty skarb i daje go dziecku. Tak samo jest z cechami umysłu. Kiedy okażesz im szacunek, dadzą ci swoje złoto.

O autorze

Thanissaro06.jpg

Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: rozdział książki "Meditations 2: Dhamma Talks"
Copyright © 2006 Thanissaro Bhikkhu.
Access to Insight edition © 2013

Tłumaczenie: Anita Olszyna
Redakcja polska: Bartosz Klimas, Har-Dao
Czyta: Aleksander Bromberek

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/