KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
[Ajahn Brahm]: Nie były to odpowiedzi filozoficzne, tylko oparte na doświadczeniu i prawdziwych emocjach. Można było poczuć spokój, zadowolenie, wolność – do tego prowadziły wszystkie te pytania. Im więcej praktykujemy, tym jaśniejsze staje się, że dobra sesja medytacyjna może przynieść odpowiedź na każde pytanie, które przyjdzie nam do głowy. Ale, żeby odpowiedź przyszła, musi pojawić się pytanie. Dlatego my mamy pełną otwartość na Wasze pytania – wiemy, jak są ważne.
Mogę was zapewnić, że każdemu, kto zada pytanie, będę starał się odpowiedzieć najlepiej jak potrafię, bo szanuję odwagę tych, którzy decydują się pytać. Przytoczę powiedzenie, które usłyszałem bardzo dawno temu i które może was ośmielić: „Gdy zadasz głupie pytanie, może przez pięć minut będziesz czuć się jak idiota – ale jeśli go nie zadasz, zostaniesz idiotą do końca życia!”. Zatem warto pytać!
Zachęcamy was do tego!
I ostatnia rzecz dotycząca zadawania pytań… Wiem, że po wysłuchaniu mowy, możecie nie mieć od razu gotowych pytań. Dlatego zawsze opowiadam o tym, jak wiele, wiele… Po co to mówię? To oczywiste, że wiele lat temu… W każdym razie, czytałem opowieść o Buddzie, w której ktoś zwrócił się do niego z pytaniami na temat odrodzenia, reinkarnacji, dociekając, dlaczego niektórzy rodzą się bogaci, a inni bardzo biedni. Co takiego zrobili w poprzednim życiu, że w obecnym są biedni? „Co robić, by w następnym życiu być bogatym?" – zapytał ten człowiek. W odpowiedzi Buddha wyjaśnił mu kammiczne przyczyny bogactwa. Była to tak dobra odpowiedź, że mężczyzna zadał kolejne pytanie: „Co robić, by w następnym życiu być atrakcyjnym?". Bo niektórzy po prostu rodzą się brzydcy… Choćby nie wiem ile wydawali na wizyty w spa i zabiegi na twarz, zawsze pozostaną brzydcy. Co jest przyczyną brzydoty?
Pewnie już słyszeliście tę historię. Kiedyś w Singapurze opowiadałem tę historię i po spotkaniu jedna z uczestniczek przyszła do mnie z pretensjami, bo gdy wymawiałem słowo „brzydcy", mój wzrok przypadkowo padł akurat na nią! Więc przyszła i się żali: „Dlaczego, mówiąc o brzydocie, spojrzałeś właśnie na mnie Ajahnie Brahmie? To nie fair!". Odpowiedziałem jej, że dla mnicha bardziej niebezpiecznie jest patrzenie na kogoś, gdy mówi o pięknie. Ludzie mogą źle rozumieć takie spojrzenie. Dlatego właśnie cieszę się, że opowiadam tę historię przez Zoom. Dzięki temu problem znika, bo patrzę na was wszystkich jednocześnie!
W każdym razie, Buddha dał pytającemu bardzo dobrą odpowiedź. I przyszedł czas na ostatnie pytanie: „Dlaczego jedni są mądrzy a inni głupi?". Bywają dzieci, którym rodzice organizują dodatkowe zajęcia, starają się zachęcać je, by uczyły się do egzaminów, czy to w szkole czy na uczelni, a im nadal po prostu nie wychodzi! Zwyczajnie nie mają wystarczających zdolności intelektualnych. Zauważyłem nawet, że połowa członków Anukampa Bhikkhuni Project i ci, którzy mu kibicują… ma poziom inteligencji poniżej średniej. Nie może być inaczej! Taka jest definicja średniej – połowa musi być poniżej średniej, by druga połowa była powyżej. Nie ma się czego wstydzić! Co robić, by być ponadprzeciętnie inteligentnym? Według odpowiedzi Buddhy, aby być ponadprzeciętnie inteligentnym w następnym życiu, trzeba zadawać pytania w obecnym życiu. I właśnie dziś macie tę szansę! Każdy, kto ma poziom inteligencji poniżej przeciętnej może dziś poprawić swoje perspektywy na kolejne życie.
[Ven. Candā]: W tym życiu nic już im nie pomoże?
[AB] Oczywiście, że pomoże! Choć połowa osób związanych z Anukampa Bhikkhuni Project ma poziom inteligencji poniżej przeciętnej, to oczywiście nie jest to ta połowa, która jest dziś z nami online – te osoby są powyżej średniej. Myślę, że rozumiecie. Zatem jeśli macie pytania, zadawajcie je śmiało, a ja postaram się…
[VC] My!
[AB] A my postaramy się jak najlepiej na nie odpowiedzieć. Jeśli za pierwszym razem nie uda się wam dobrze sformułować pytania, próbujcie drugi raz.
[VC] Damy wam kilka minut na napisanie pytań do Dereka…Dobrze pamiętam? Derek? Derek moderuje chat i będzie przekazywać nam wasze pytania, a ja i Ajahn będziemy odpowiadać. Kolejność przypadkowa. Zaryzykujcie i zobaczymy, czy nasze odpowiedzi okażą się pomocne. Jeśli nie, to drugie z nas może pomóc…
[AB] Trudne pytania będę przekazywać Ayyi Candzie, ja zajmę się łatwymi.
[VC] A kto powiedział, że będziesz miał wybór, Ajahn? Jesteśmy w klasztorze dla mniszek!
[AB] Ale ja jestem od ciebie starszy stażem!
[VC] A ja jestem starsza stażem jako bhikkhuni! No dobrze, zaczynamy. Będę czytać pytania, a Ajahn zdecyduje, czy chce odpowiedzieć.
[AB] Ja odpowiem na pierwsze, a ty na drugie.
[VC] Ok!
[AB] Ok, zaczynamy. Pierwsze pytanie: „Drogi Ajahnie, Droga Czcigodna, mam jakąś blokadę psychiczną dotyczącą tego, jak medytować. Czy moglibyście wyjaśnić podstawy medytacji krok po kroku?”
To zajęłoby nieco za dużo czasu. Podstawy medytacji omówię jutro rano, podczas pierwszej mowy. Ale zasadniczo medytacja polega na wyciszeniu się. Wyciszenie natomiast to rezultat odpuszczenia. Kiedy nic nie robimy, umysł się wycisza. Ale trzeba mieć na uwadze, że gdy zaczynamy, nasze umysły mogą być zmęczone, przez co wydaje nam się, że robimy coś nie tak.
Można tu przytoczyć przypowieść – pewnie się powtarzam – przypowieść o ośle i marchewce. Jak zmusić osła, by zaczął iść? Można uderzyć go kijem, ale to nic nie da, bo osioł jest zbyt uparty. Zamiast więc go bić, co jest zwyczajnie złym uczynkiem, można osłu przywiązać do szyi kij, tak, by jeden koniec znajdował się w pewnej odległości przed jego pyskiem. Na końcu kija przywiązuje się sznurek, a do sznurka marchewkę. Osioł widzi marchewkę przed swoim pyskiem i zaczyna iść w jej kierunku. Tak właśnie można zmusić osła, by się ruszył. Są jednak osły buddyjskie, które są ponadprzeciętnie inteligentne. Połowa oślej populacji jest ponadprzeciętnie inteligentna, ale te, które są buddystami, wiedzą, jak zdobyć marchewkę w naprawdę łatwy sposób. Buddyjski osioł najpierw chwilę biegnie za marchewką ile sił w nogach, a potem się zatrzymuje.
Na tym polega cała sztuczka – by się zatrzymać. I dokładnie o to chodzi w medytacji – o zatrzymanie się. Gdy osioł się zatrzyma, marchewka jeszcze przez chwilę leci do przodu siłą rozpędu. Wyobraźmy to sobie – marchewka odlatuje coraz dalej od osła, ale ten wcale się nie przejmuje – stoi i czeka. W końcu marchewka osiąga szczyt łuku, na chwilę się zatrzymuje i zaczyna wracać w kierunku osła! Dociera do swojej wyjściowej pozycji dwie stopy przed pyskiem, mija ją i z maksymalną prędkością leci dalej, prosto do pyska! A gdy marchewka tak pędzi w kierunku oślego pyska, gdy już prawie do niego wpada, osioł przypomina sobie o tym, że trzeba być życzliwym i mówi do marchewki: „Marchewko, drzwi mojego pyska są dla ciebie otwarte – zapraszam!". Właśnie w ten sposób osioł zdobywa marchewkę!
Dokładnie na tym polega medytacja. Podejmujemy praktykę zatrzymywania i pozwalania umysłowi, aby się uspokoił. Wtedy marchewki same zaczynają wpadać nam do ust. Nigdy, przenigdy nie mówcie, że nie umiecie medytować bez dodania słowa „jeszcze”. Jeszcze nie nauczyliście się medytować. Gdy opanujecie tę sztuczkę, wszystko stanie się proste i doświadczycie błogiego spokoju. Marchewki same będą wam wpadać do ust! Wiecie, co było dziś na podwieczorek? Sok marchewkowy… Nawet nie musiałem zdobywać marchewek – ktoś je przyniósł, wrzucił do blendera – czy co to tam było – i pojawił się sok marchewkowy! Tak się łapie marchewki, tak się medytuje.
[VC] Następne pytanie?
[AB] Tak, twoja kolej.
[VC] Następne pytanie brzmi: „Proszę o poradę dotyczącą długoletniego związku, który się zakończył. Po 10 latach wypełnionych szczęściem nagle staliśmy się dla siebie wrogami. Kiedy patrzę wstecz na szczęśliwe czasy, przeżywam fale smutku". Jest tu kilka aspektów. Najpierw chcę powiedzieć, że jeśli w tej chwili odczuwasz smutek, to znaczy, że jest to czas, by się temu smutkowi dobrze przyjrzeć. Nie patrz w przeszłość, na coś, czego już nie czujesz, tylko przyjrzyj się temu, co czujesz teraz i z tym spróbuj się pogodzić. Smutek to naturalna emocja, zwłaszcza gdy w życiu zachodzą zmiany. Szczególnie, gdy zmiany te dotyczą spraw, które są dla nas bardzo cenne i ważne. Nie próbuj więc odsuwać od siebie smutku, ale przede wszystkim sprawdź, czy możesz otworzyć swoje serce na to uczucie.
Po drugie, gdy patrzymy wstecz na relacje, możemy mieć tendencje do ich idealizowania – w rzeczywistości żaden związek nie może być wypełniony szczęściem przez 10 lat non stop. Na pewno były w nim chwile, gdy było trudno, gdy pojawiała się frustracja, irytacja itp., a jednocześnie oczywiście chwile szczęścia. Ale gdy coś się nagle i niespodziewanie kończy, chcemy to idealizować, chcemy myśleć, że zawsze było tylko cudownie, aż tu nagle nastąpił niespodziewany koniec i pojawiła się wrogość.
Tak naprawdę uczucia między wami pewnie nawet teraz są pomieszane i nawet wrogość prędzej czy później zmieni się w coś innego. Związki nie kończą się nagle i bez powodu. Gdy przestajesz widywać się z tą drugą osobą, twoja relacja z tym związkiem i sposób, w jaki go pamiętasz również prędzej czy później się zmieni. Gdy jesteśmy smutni, pragniemy spoglądać w przeszłość z nostalgią – choć czasem możemy też się cieszyć, że coś się skończyło. Natomiast kiedy jesteśmy w stanie metty lub szczęśliwości, nasza relacja ze wspomnieniami i z drugą osobą będzie zupełnie inna. Dlatego tak ważne jest, by nie ufać w pełni swoim wspomnieniom, nie pogrążać się w myśleniu i zauważać, gdy nasze myśli zaczynają snuć bajki o czymś, co prawdopodobnie nie jest do końca prawdą.
Jeśli zaś chodzi o pojawiające się emocje, trzeba sobie z nimi radzić, otwierając na nie swoje serce i pozwalając im być. Z czasem, gdy nadejdzie właściwy moment, twoje odczucia same się zmienią. Tak bym ci odpowiedziała na tę chwilę. Coś jeszcze?
[AB] Nie, nic.
[VC] Mam nadzieję, że to pomoże. Smutek może nas wiele nauczyć.
[AB] Ok, następne pytanie. „Podczas medytacji, gdy znikają przeszkody, pojawia się spokój i dystans, czasem nawet błogość. Ale co jakiś czas, gdy niepokój znika, nagle zapadam w świadome śnienie. Wiem, że śpię i mam świadomość swoich snów. Potem jednak gwałtownie się wybudzam. Nie jest to przyjemne i kompletnie nie mam nad tym kontroli. Jak sobie z tym umiejętnie poradzić?”.
Przede wszystkim zastanów się, czy wystarczająco dużo śpisz. Chodzi o normalne spanie w łóżku – czasami ludzie za bardzo forsują organizm i są zmęczeni, więc stają się senni, a ich mózg korzysta z okazji, aby odpocząć, kiedy poczuje rozluźnienie. Piszesz, że osiągasz wyciszenie przez świadome śnienie – ale nie o to chodzi. W stanie świadomego snu przeszkody medytacyjne są nadal aktywne, a ty tylko zakrzywiasz wyśnioną rzeczywistość. Zatem ten stan nie jest zbyt korzystny – zwłaszcza jeśli wybudzenie następuje nagle i jest nieprzyjemne.
Jeśli faktycznie miewasz te świadome sny często lub wchodzisz w dziwne stany, które są spokojne i przyjemne, ale nie wiesz, jak się z nich wydostać, możesz wykorzystać jeden sposób. Gdy masz tę świadomość śnienia, zadaj sobie pytanie… (To podobny stan do tego, gdy ludzie opuszczają własne ciało). Gdy chcesz wrócić, nie rób tego od razu, tylko powiedz sobie: „Wrócę do ciała lub obudzę się, gdy policzę do dziesięciu: dziesięć, dziewięć, osiem siedem…” aż do jednego. Takie instrukcje, podane umysłowi i ciału delikatnie, zapewnią czas na spokojne wyjście z różnych dziwnych stanów. Zamiast gwałtownego wybudzenia, które jest nieprzyjemne, można powrócić [do pełnej świadomości] powoli i stopniowo. W ten sposób hipnotyzerzy wyprowadzają ludzi z hipnozy.
Przede wszystkim powoli, dając umysłowi czas i warunki do wyjścia z transu. To o wiele przyjemniejsza metoda, która ma znacznie mniej nieprzyjemnych konsekwencji. Czyli mamy odpowiedź w dwóch częściach – po pierwsze, zastanów się, czy odpowiednio się wysypiasz. Mówię to, ponieważ ludzie często za dużo pracują i potem są senni. Gdy zaczynają się rozluźniać potrzeba snu naturalnie bierze górę. Zastanów się, czy nie potrzeba ci więcej odpoczynku, czy twoje ciało dobrze się czuje i obserwuj, co się stanie.
[VC] Ok, które by tu teraz? Może wybiorę kammiczne przyczyny bogactwa i piękna. Ktoś pyta: „Jakie są kammiczne przyczyny bogactwa i piękna i vice versa?". Pewnie chodzi o biedę i brzydotę.
[AB] To moja historia!
[VC] Która historia?
[AB] Ta z początku, o zadawaniu pytań.
[VC] A, tak, faktycznie… Jednym z kammicznych czynników odpowiadających za bogactwo jest hojność, a kammicznym warunkiem piękna może być życzliwość, znowu hojność i rozwijanie dobrych cech charakteru. Pewnie sami zauważacie, że są ludzie idealni pod względem wyglądu fizycznego – w zależności od tego, jakimi standardami piękna się kierujemy – ale te same osoby, gdy wpadają w gniew, gdy są rozzłoszczone, złośliwe czy rozdrażnione, stają się brzydkie, ich rysy się zmieniają. Natomiast ktoś, kto ma dobre, czyste serce i postępuje z życzliwością i łagodnością wobec wszystkich istot – promienieje i roztacza wokół siebie rodzaj aury, która jest bardzo przyjemna i atrakcyjna dla innych. To jeden z powodów, dla których nauczyciele, rozwijający w sobie miłującą dobroć, mają przeważnie wielu uczniów. Nie chodzi o to, że są piękni fizycznie. Ich atrakcyjność polega na tym, że chce się z nimi przebywać, być jak najdłużej w ich obecności. Dodatkowo trzeba pamiętać – głównie dlatego chciałam odpowiedzieć na to pytanie – że kammę musimy postrzegać w kategoriach przyczyn i skutków, a nie patrzeć tylko na skutki i na ich podstawie próbować zgadywać przyczyny.
Ktoś, kogo uznajemy za brzydkiego czy ktoś, kto jest biedny niekoniecznie w poprzednim życiu był podły i niekoniecznie był nieżyczliwy – na kammę składa się wiele przyczyn. Jest wiele przyczyn ubóstwa, wiele przyczyn brzydoty lub nieszczęścia, a kamma jest tylko jedną z nich. Do tego dochodzą inne czynniki, jak choroby, wypadki czy… co to jeszcze może być… pogoda. Dlatego bardzo ważne jest, by nie używać kammy jako pretekstu do osądzania innych. Inaczej możemy stać się bezduszni i wyzbyci empatii.
Ktoś, kto na widok drugiego człowieka, doświadczającego trudności w życiu, myśli: „Cóż, ten człowiek chyba ma bardzo złą karmę, zupełnie inną niż ja. Kto ciężko pracuje, dużo zarabia, więc ten człowiek najwyraźniej nie pracuje wystarczająco ciężko. Niech każdy odpowiada za siebie" – to nie jest prawidłowa interpretacja pojęcia kammy. Gdy prawidłowo rozumiemy kammę, staramy się być zawsze świadomi tego, co robimy w danej chwili, zachowując dobre i czyste intencje. A efekty lepiej zostawić naturze, Dhammie, ufając, że nasze dobre intencje zawsze będą popychać nas we właściwym kierunku.
Stąd moim zdaniem najważniejszym aspektem kammy jest obserwowanie własnych intencji. Buddha powiedział, że kamma jest właśnie intencją, że chodzi w niej o to, co robimy tu i teraz z tym, co mamy. Nie starajcie się więc za bardzo stwarzać jakichś określonych uwarunkowań z nadzieją na określone skutki, ale raczej zajrzyjcie w swoje serca i zadajcie sobie pytanie: „Jakie są moje prawdziwe intencje? Czy na pewno są one czyste jak łza? Czy może mam jakiś ukryty motyw?”.
Zwykle tak właśnie jest, więc zastanówmy się, jak możemy nasze motywy oczyścić, by zostawało tylko dobro i łagodność, by nie kierowała nami chęć posiadania czy kontroli. Nie starajmy się być „właścicielami" naszych działań, ale postępujmy z życzliwością, hojnością, z czystym sercem i obserwujmy rezultaty takiej postawy, ufając, że z czasem pojawią się owoce tej praktyki. Mam nadzieję, że to pomocne.
[AB] Następne pytanie jest z Argentyny. Niesamowite! „Nie jestem zaawansowana w medytacji…” …*jeszcze. To ja sam dodałem „jesz-cze". „Mam problemy żołądkowe i gdy chcę oddychać brzuchem wyzwala się u mnie wiele emocji i wspomnień. Gdy się w to zagłębię, żołądek się rozluźnia i ból się zmniejsza, ale nie jestem pewna czy to właściwe postępowanie. Proszę o pomoc".
W przypadku fizycznych dolegliwości podczas medytacji trzeba się zastanowić, co może nam przynieść ulgę. Jeśli chodzi o zagłębianie się – nie wiem do końca, co masz na myśli, kiedy używasz tego pojęcia, ale jeśli dzięki temu żołądek się rozluźnia, ból zmniejsza i tak zostaje po medytacji, to świetnie! Kontynuuj w ten sposób i zobacz, co się stanie. Z czasem możesz odejść od skupiania uwagi na żołądku.
Ja bardzo rzadko obserwuję oddech w okolicy brzucha – a już na pewno nie wieczorem, gdy robię się głodny. Jak pewnie pamiętacie, wieczorami już nie jadam i gdy świadomość kieruje się do brzucha, pojawiają się myśli: „Ale bym zjadł coś słodkiego, ale jestem głodny!".
Polecę ci inny rodzaj medytacji, dzięki któremu możesz stać się zaawansowaną praktykującą. Polega on na odnalezieniu serca medytacji poprzez uświadomienie sobie, że masz tylko tę chwilę i że jedynym i najważniejszym przedmiotem medytacji powinno być to, co w tej chwili pojawia się w twoim umyśle. To czego teraz doświadczasz, jest najważniejsze. Co z tym zrobić? Zatroszczyć się. Troska połączona z uwagą. Gdy jesteśmy na coś uważni i troszczymy się o to, stajemy się też łagodni i wyrozumiali. Gdy w ciele pojawią się nieprzyjemne doznania, a my praktykujemy z przekonaniem, że teraz jest najważniejszy czas, to te doznania stają się najważniejsze, odnosimy się do nich z troską. I wtedy bardzo często ból się zmniejsza, zaczyna nam mniej doskwierać, potrafimy rozluźnić bolesne miejsca poprzez troskę. Z własnego doświadczenia wiem, że ból zazwyczaj w końcu znika.
Pamiętaj, że nie musisz przez cały czas obserwować oddechu! Kiedy, podczas medytacji, zamiast zwracać uwagę na to, co się faktycznie dzieje, próbujesz coś osiągnąć – na przykład pozostać z oddechem – wtedy nie możesz być świadoma tego, co się naprawdę dzieje. Zamiast tego fantazjujesz o tym, co byś chciała, żeby się działo – na przykład, żeby podążać za oddechem. A to powoduje stres. Jeśli więc boli cię brzuch, to on powinien stać się głównym obiektem medytacji, to na nim ma skupić się uwaga. W tej chwili pojawia się ból, ale jeśli odniesiesz się do niego z troską, może się okazać, że ból zniknie lub przynajmniej znacząco się zmniejszy.
To serce medytacji. Najważniejszy czas w życiu, jedyny czas – jest teraz, a najważniejszą rzeczą w życiu jest to, co teraz się z tobą dzieje. Jedyne, co możesz z tym zrobić, to zatroszczyć się i problem powinien dość szybko zniknąć. Mam nadzieję, że to pomocne.
[VC] Następne dwa pytania chyba połączę, bo oba dotyczą powracającego problemu myśli. Większość z nas ma problem z myślami. Myślenie jest naturalną skłonnością umysłu, więc jest ważną kwestią do omówienia. „Drogi Ajahnie i Czcigodna Cando! Jak traktować myśli napływające podczas medytacji?".
I drugie pytanie: „Co zrobić, gdy umysł zaczyna błądzić?".
Tak jak powiedział Ajahn, wszystko, co pojawia się w medytacji – niezależnie od tego, czy twoim zdaniem powinno, czy nie powinno się pojawiać – ma swoją przyczynę. Taka jest nasza natura, to naturalne. Naszym zadaniem jest nauczyć się odnosić do tego z mądrością. Najlepiej potraktować myśli tak samo, jak traktujemy wszystko inne, co powstaje w umyśle i każdego, kto pojawia się w naszym życiu – życzliwie, z akceptacją, cierpliwością, bez prób pozbywania się ich czy odpychania.
Trudność pojawia się, gdy traktujemy myśli jako problem i utwierdzamy się w przekonaniu, że: „Nie mogę medytować! Co robić?" Nie chcemy, by myśli się pojawiały, przez co tylko napędzamy proces myślenia. Sama najczęściej staram się najpierw sprawdzić swoje nastawienie do myśli. Gdy nastawię się pozytywnie, z życzliwością i akceptacją, bez irytacji i chęci pozbycia się ich, to pozwalam myślom płynąć, ale bez zwracania na nie szczególnej uwagi. Myśli przychodzą i czasami są bardzo intensywne, ale prędzej czy później w końcu zawsze odchodzą i pojawiają się też chwile ciszy.
Dlatego lubię praktykować to, do czego zachęca Ajahn Brahm, czyli zauważanie przestrzeni pomiędzy myślami i momentów, gdy myślenia nie ma. Bo mamy czasem tendencję do pesymizmu i do skupiania się na tym, co uważamy za problem, na tym, co nim właściwie jest. A zamiast tego można kierować uwagę tam, gdzie myśli nie ma, na luki pomiędzy nimi. Być może wtedy odkryjemy, że w naszym umyśle zaskakująco często panuje cisza.
A nawet jeśli myśli są jednak obecne, z czasem staną się coraz mniejszym problemem. Tak że na razie można im pozwolić tu być. Dziś mamy dopiero pierwszy wieczór odosobnienia. Do tej pory żyliście codziennym życiem, na pewno dużo myśleliście i rozwiązywaliście różne problemy. Może macie stresującą pracę lub byliście z rodzinami, co oznacza, że musieliście dużo planować, rozmyślać. Zupełnie naturalne jest, że echa tego wciąż rozbrzmiewają w waszych głowach. Bądźcie więc cierpliwi, dajcie myślom się uspokoić w ich własnym czasie i na razie się nimi w ogóle nie przejmujcie.
Najważniejsze jest nastawienie do tego, co pojawia się w danej chwili. Możemy o tym porozmawiać w dalszej części odosobnienia, temat na pewno się znów pojawi. Buddha uczył różnych metod. Najbardziej pomocna na dziś będzie moim zdaniem metoda niezwracania zbyt wielkiej uwagi na myśli i spokojnego przyjmowania wszystkiego, co się pojawia. Czy Ajahn chce coś dodać?
[AB] Nie.
[VC] Kolejne pytanie dla Ajahna:
[AB] „W jakich sytuacjach możemy akceptować złość?"
Złość można akceptować jedynie w momencie, gdy się wydarza – tu i teraz, w tej chwili. Jeśli obecnie doświadczasz złości, nie umniejszaj jej i nie myśl, że nie powinno jej być – bo ona jest. Trzeba spróbować ją zrozumieć. Ale zasadniczo złość oczywiście nigdy nie jest dobra i nigdy nie jest miłą reakcją. Często…
„A złość jako reakcja na obrażanie?"
Jeśli reagujesz złością, gdy ktoś cię obraża, tylko prowokujesz do dalszego obrażania. Wiele razy jako mnich – zwłaszcza gdy wychodziłem w swoich szatach na ulicę, czy to tutaj w Australii czy… Zaraz, teraz nie jestem „tutaj”, tylko w Londynie…Zdarzało mi się być obrażanym przez ludzi, którzy nie wiedzieli, kim jestem i dlaczego mam na sobie coś, co wygląda na długą sukienkę. Raz w Perth, dawno temu, pomagałem ładować kombi materiałami budowlanymi i innymi rzeczami, które miały pojechać do klasztoru. Podeszła do mnie młoda, może 12-13-letnia dziewczyna, oparła ręce na biodrach i…. (nie widzicie tego, ale chwyciła się pod boki) i z wielką pogardą zmierzyła mnie od stóp do głów, mówiąc: „Obrzydliwe, chore! Jesteś ubrany jak dziewczyna!".
Z całych sił starała się mnie obrazić, ale przecież nie mogłem się na nią zezłościć! Tak mnie rozbawiła, że prawie pękłem ze śmiechu! Kiedy ktoś cię obraża, a ty się z tego śmiejesz, z ofiary stajesz się zwycięzcą. Ludzie często chcą cię sprowokować do złości. Ja odmawiam. Zamiast się złościć…
Kiedyś, gdy wpadałem w złość, zauważyłem, że złość potrafi zniekształcić postrzeganie sytuacji. Gdy zamiast się złościć podchodzisz do sytuacji z życzliwością i humorem, oszczędzisz sobie bólu, jaki potrafi sprawić złość. Gdy nauczam, czasem wychodzi mi to dobrze, czasem źle i bywa, że zastanawiam się, czy może nie powiedziałem czegoś, co mogło rozzłościć słuchaczy. To właśnie między innymi dlatego – może o tym nie wiedzieliście – gdy wejdziecie do tradycyjnej buddyjskiej świątyni, musicie zdejmować buty, żebyście nie mogli rzucić nimi w nauczyciela, gdy powie coś, co wam się nie spodoba. To tylko żarcik. Kilkoro z was się uśmiecha, dzięki wam za to.
Złość nie będzie skuteczna nawet wobec ludzi, którzy nas dręczą i prześladują, bo ten, kto się znęca, jest przeważnie od nas większy i silniejszy. Zamiast wpadać w złość… Gdy powiemy coś w złości, ludzie raczej nie usłyszą tego, co mówimy, zarejestrują tylko samą emocję. Więc gdy ktoś się nad nami znęca – szczególnie jeśli jest to miejsce, z którego nie możemy uciec, na przykład praca – zamiast agresji, lepiej to komuś zgłosić, zebrawszy wcześniej dobre dowody. Tak często doradzam ludziom – jeśli w pracy ktoś się nad tobą znęca, powiedz o tym szefowi, zgłoś to do kadr czy gdzie indziej możesz – zrób to nie tylko dla siebie, ale także by powstrzymać tę osobę przed podobnym traktowaniem innych.
Poza tym ludzie, którzy znęcają się nad innymi, często nie zdają sobie sprawy z tego, co robią i nie są świadomi tego, ile zła i krzywdy wyrządzają. Reagując na nich złością, niewiele zdziałamy – raczej możemy ich tylko sprowokować do jeszcze gorszego zachowania. Są różne sposoby radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Złość do nich nie należy.
[VC] Choć oczywiście nie powinniśmy siebie potępiać za to, że czujemy złość, to moim zdaniem mitem jest myślenie o złości jako o przydatnej emocji, która motywuje nas do działania. Istnieją lepsze, piękniejsze motywujące emocje. Dobrze móc przeżyć złość, poczuć, zrozumieć, i pozwolić jej być, ale w medytacji chodzi o to, by to, co obserwujemy, prędzej czy później odpuścić i pozwolić temu odejść. Moim zdaniem współczucie, głęboka troska i życzliwość to o wiele skuteczniejsze sposoby na przezwyciężanie różnych rodzajów złości. Buddha nauczał, że złość można pokonać wyłącznie miłością – nigdy nienawiścią.
Kolejne pytanie będzie takie: „Dlaczego wśród ośmiu wskazań jest niejedzenie po południu?".
Źródło tego wskazania znajdziemy w Vinayi – jeśli dobrze pamiętam. Wzięło się stąd, że mnisi – być może mniszki również, choć my raczej jesteśmy bardziej powściągliwe – zaczęli chodzić do świeckich po jedzenie również wieczorami. Przechodzili przez wioski ze swoimi żebraczymi miskami, ubrani w dziwne szaty, z łysymi głowami i ludzie się ich bali, wpadali w przerażenie, myśląc, że to duchy. Wtedy Buddha zalecił mnichom, by przestali się naprzykrzać i straszyć okolicznych mieszkańców.
Dodatkowo ktoś, kto dużo medytuje, nie potrzebuje wieczorem jeść dużych posiłków. Chodzi tu więc o prostotę, troskę i dbałość o świeckich, którzy nas karmią. Dodatkowo dobrze jest zjeść główny posiłek dnia do południa, bo wtedy najlepiej trawimy – a potem przez resztę dnia możemy medytować. To zdrowy styl życia, gdy rano możemy zjeść śniadanie i… Nie wiem, czy w Indiach nadal jedzą dwa posiłki, śniadanie i lunch? W Tajlandii w niektórych klasztorach do dziś jada się jeden posiłek dziennie, około ósmej rano, ale na Zachodzie obecnie zwykle jemy śniadanie i obiad. A gdy już zjemy, cudownie jest wrócić do lasu czy do naszej kuti i dalej medytować – tak, jak to zapisane w buddyjskich tekstach. Iść medytować pod drzewem lub w pustym pomieszczeniu.
Podczas medytacji organizm się wycisza, oddech staje się głębszy i subtelniejszy i człowiek nie spala już tak wielu kalorii – co być może widać po nas obojgu. Dlatego wieczorem nie trzeba już jeść. Buddha mówił swoim mnichom, żeby poprzestawali na jednym posiłku dziennie, bo to dobre dla zdrowia. To kolejny ważny powód – jedzenie raz dziennie może być dobre dla zdrowia, gdy nasz styl życia zapewnia odpowiedni bilans energetyczny, a także gdy dużo medytujemy. Ograniczenie posiłków zachęca do prostoty i zniechęca do wykonywania popołudniami jakichś ciężkich prac.
Ale jeśli ktoś ma problemy zdrowotne, jak wspominałam wcześniej, lub gdy ma do wykonania jakąś ciężką pracę, Buddha dopuścił posilanie się także po południu. Zwolnione z ograniczeń żywieniowych są także osoby chore. W wielu krajach buddyjskich istnieje tradycja przyjmowania ośmiu wskazań także przez osoby świeckie – odbywa się to w określone dni miesiąca, w dni Uposatha lub nawet raz w tygodniu. Może stać się to regularną praktyką, pomagającą uprościć życie i systematycznie przeznaczać czas na kierowanie uwagi do wnętrza. Bo jedzenie jednak potrafi mocno pobudzać nasze zmysły! Samo przygotowanie posiłku zajmuje dużo czasu! Czasami gotujesz przez godzinę, a potem zjadasz wszystko w 10 minut!
Szóste wskazanie naprawdę upraszcza życie i tę zasadę prostoty Buddha często podkreśla w swoich naukach – żyj prosto i miej empatię wobec siebie i innych – a jako mnich czy mniszka zwłaszcza wobec tych, którzy nas tak szczodrze wspierają. I to właśnie stąd wzięło się to konkretne wskazanie – przynajmniej tak to rozumiem.
[AB] „Podczas dzisiejszej medytacji mój umysł wypełniły chaotyczne myśli więc zapytałem go: Umyśle, czego chcesz? A on odpowiedział, że mam poprosić o wybaczenie. Nie rozumiem – często mówi się, że trzeba wybaczać innym lub sobie, ale prosić o wybaczenie? W czym to pomaga?".
[VC] Przebaczanie i proszenie o wybaczenie – jaka jest różnica?
[AB] Wybaczenie to jedyna opcja. Ale musisz poczekać aż… „Spytałem umysł, czego chce, a on na to, że mam prosić o wybaczenie".
To faktycznie dziwne… Co przez to rozumiesz? To twój język i to twój umysł o coś zapytał. Najprawdopodobniej chodziło mu o to, byś to jego poprosił o wybaczenie. Może go forsowałeś, może nie byłeś dla niego życzliwy i dlatego umysł nie chciał się uspokoić. Poeksperymentuj, spróbuj skierować do umysłu słowa: „Umyśle, choćbyś nie wiem co robił, drzwi mojego serca są zawsze dla ciebie otwarte" – to wspaniały sposób na uzyskanie przebaczenia i przyjmowanie umysłu takim, jaki jest.
Na tym polega sedno przebaczania: „Przepraszam, że próbowałem cię kontrolować i zmusić do robienia czegoś według własnego widzimisię. Od tej pory będę cię przyjmować takim, jakim jesteś". Taka metoda może pomóc poprawić podejście do umysłu i go zaakceptować – zamiast narzucać swoje wyobrażenia o tym, gdzie powinieneś być, jaki chcesz być i jaki powinien być twój umysł. Nie sądzę, by chodziło o jakąś drugą osobę… Chociaż może właśnie chodzi o drugiego człowieka, o kogoś, kogo kiedyś znałeś i komu zrobiłeś coś nieprzyjemnego. Może ta osoba uważa, że zrobiłeś jej coś złego.
Niezależnie od sytuacji, zawsze możesz prosić o przebaczenie wszystkie znane ci czujące istoty. „Do wszystkich istot, wobec których niewłaściwie się zachowałem – jeśli was skrzywdziłem, szczerze proszę o wybaczenie".
Możesz to zrobić z zamkniętymi oczami i z maksymalną szczerością. Kto wie, może to zadziała i sprawi, że odpuścisz myślenie o tym, co zrobiłeś w przeszłości – wyrzuty sumienia z powodu przeszłych czynów. Niepokój w połączeniu z wyrzutami sumienia stanowi jedną z przeszkód w medytacji. To poczucie, że coś, co zrobiliśmy w przeszłości, było niewłaściwe. Może to być jakaś krzywda wyrządzona matce, ojcu, dziecku czy partnerom, z którym byliśmy w związku. Kiedy poprosimy o wybaczenie, pomaga nam to wyzbyć się przekonania, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy i że musimy coś zrobić, by zakwalifikować się do uzyskania spokojnej medytacji. Każdy może uzyskać głęboką medytację, wszyscy się kwalifikują! Zatem właściwie nie trzeba nikogo prosić o przebaczenie – ale jeśli tak powiedział twój umysł, uzyskaj je od niego. Jeśli nie wiesz, kogo to ma dotyczyć, proś o wybaczenie wszystkie czujące istoty, wszystkich. Przebacz również sobie. Spokój płynący z poczucia, że nam przebaczono, jest bardzo inspirujący. Spróbuj i sprawdź, czy to zadziała.
[VC] Doskonale! Literki są tak małe, że muszę mocno mrużyć oczy, by je przeczytać. Następne pytanie: „Odkryłam tybetańską praktykę dawania i brania jako pomoc w pokonywaniu medytacyjnych przeszkód – gdy utknę lub poddam się silnej przeszkodzie, tylko to pomaga. Czy mogę korzystać z tej praktyki, czy raczej powinnam poświęcić się praktyce metty?"
Nie wiem za bardzo, co masz na myśli, mówiąc o praktyce dawania i brania w tradycji tybetańskiej. Słyszałam o medytacji tonglen, gdzie wdycha się czyjeś cierpienie, a wydycha miłość – być może o to chodzi. Ale piszesz, że to ci bardzo pomaga pokonać medytacyjne przeszkody, przez które nie możesz iść dalej i na które nic innego nie pomaga. Jeśli tak jest – to wspaniale, myślę, że można temu zaufać.
Wszystko, co pomaga pokonać przeszkody i prowadzi do korzystnych stanów umysłu, można zwykle uznać za zręczną metodę. Ale gdy już długo medytujemy, czasem może nam się zdawać, że znaleźliśmy sposób na jakąś przeszkodę i myślimy: „To jest to! Mam to! Teraz będę mogła zawsze pozbyć się danej przeszkody" i – oczywiście – gdy przeszkoda się znów pojawi, okazuje się, że nasz sposób nie działa. Może tak być dlatego, że nie jest to dokładnie ten sam stan umysłu, albo że bardzo chcemy coś uzyskać. Gdy robimy coś pierwszy raz, często nam to wychodzi po prostu dlatego, że robimy to ze szczerą intencją, nie wiedząc, co się wydarzy. Jesteśmy skupieni na danej chwili i z otwartością nasłuchujemy – metaforycznie rzecz biorąc nasłuchujemy – jakie efekty to przynosi.
Jeśli jednak robimy coś z zamiarem spacyfikowania jakiejś przeszkody lub z chęcią pozbycia się jej, może być w to wmieszana niechęć. Dlatego musimy być ostrożni i mieć duży zestaw różnych narzędzi. Ja lubię mieć szeroki wybór różnych narzędzi i korzystać z nich w miarę potrzeb, wypróbowywać to, co podpowiada mi umysł. Tu pomocna może okazać się metoda pytania umysłu: „Umyśle, czego chcesz w tej chwili spróbować?" i kierowanie się intuicją oraz eksperymentowanie. Jeśli chodzi o praktykę metty, uważam, że to bardzo cenna i ważna część każdej praktyki.
Nie mogłabym nie polecać praktykowania więcej miłującej dobroci – moim zdaniem metty nigdy za wiele! Większość z nas ma za mało miłującej dobroci, szczególnie wobec siebie, a już na pewno wobec naszych biednych, starych umysłów. Dotyczy to nade wszystko przeszkód, które postrzegamy jako wrogów. A cały sens metty polega na tym, że staramy się zaprzyjaźnić ze wszystkim co pojawia się w umyśle – z tym, co lubimy i tym, czego nie lubimy, z odczuciami, które być może w sobie potępiamy, jak złość, wstyd, lęk – emocjami, których nie chcemy czuć. Ale to wszystko są tylko zjawiska, naturalne zjawiska, które mają swoje przyczyny i z którymi można się pogodzić i postarać się je zrozumieć. Dopóki nie wejdziemy w kontakt z odczuciami, stanami, emocjami, trudnymi sytuacjami lub ludźmi, nie mamy szansy by lepiej zrozumieć je i siebie samych.
Dlatego wszystko, co pomaga nam być obecnymi w teraźniejszości i utrzymać tę obecność z otwartością, zaciekawieniem, akceptacją i zaangażowaniem, może nam pomagać. Przeszkodę należy dobrze zrozumieć zanim można zacząć ją odpuszczać – dlatego spróbuj też metty, bo ona spełnia także funkcję ochronną. Z umysłem wypełnionym miłującą dobrocią stajemy się bardziej odporni na wszystko, co pojawia się w umyśle. A z czasem, nawet gdy przeszkoda się znów pojawi, będzie znacznie słabsza.
Kusi mnie, by wspomnieć metaforę z bryłką soli – nie mamy już dużo czasu, ale to mocna metafora. Buddha mówi… chyba można to znaleźć w Anguttarach… wydaje mi się, że potrójnych… W każdym razie gdzieś w Anguttara Nikāyi znajdziemy porównanie do bryłki soli. Buddha mówi tam, że jeśli wrzucić sporą bryłkę soli… Mamy tutaj lampy solne, pokażę wam – piękne, duże bryłki soli.
Jeśli coś takiego – czy raczej trochę mniejszego – wrzucimy do szklanki z wodą, woda stanie się bardzo słona i niemożliwa do wypicia. Ale jeśli taką lub nawet większą bryłkę wrzucić do dużego jeziora, woda z tego jeziora nadal będzie się nadawać do picia, a soli nawet nie będzie czuć. Na tym moim zdaniem polega rozwijanie umysłu wypełnionego mettą, rozwijanie umysłu, który jest pojemny, bezkresny, spokojny i chłodny, jak wielkie jezioro. Jeśli nawet w takim umyśle przetrwa jakaś przeszkoda, jej oddziaływanie będzie o wiele mniejsze. Przeszkoda taka może się pojawić i w jednej chwili zniknąć, bo nie ma się czym karmić. Jeśli jednak pomyślimy, że jej nie chcemy, damy jej pożywkę ze złości i frustracji, która będzie ją podsycać. Zdecydowanie zalecałabym jak najczęstsze praktykowanie metty – nie tylko wtedy, gdy pojawiają się przeszkody, ale również wcześniej. Może okazać się, że w umyśle pełnym miłości pojawia się mniej przeciwności.
[AB] „Czasami trudno mi wyciszyć umysł. Gdy ten wyczuwa, że przyszedł czas na pustkę i ciszę, zaczyna planować przyszłość, pracę itp. Co robić?".
Spokój staje się dla nas priorytetem, gdy faktycznie go cenimy. Jest on o wiele przyjemniejszy niż planowanie przyszłości i myślenie. Po pewnym czasie można się przekonać, że w ciszy rodzi się mądrość. Zatem planujesz przyszłość – ale czy planujesz ją mądrze? W ciszy uzyskujemy znacznie lepszy wgląd.
Jeśli jednak chodzi o pracę itp., pamiętajmy, że gdy bierzemy udział w odosobnieniu medytacyjnym – nie jest to czas na planowanie pracy! Pamiętam pewną kobietę z Perth w Zachodniej Australii, która miała bardzo trudną pracę – była pracownicą socjalną, miała w sobie dużo życzliwości i empatii. Jej praca polegała na podejmowaniu decyzji, czy w sytuacji zagrożenia zostawiać dzieci z matkami, czy je odbierać dla ich własnego dobra. Bardzo traumatyczna i trudna praca.
Pamiętam, że na odosobnienie przyszła bardzo późno, bo musiała podomykać sprawy. Ale dobrze szło jej medytowanie i starała się nie myśleć o decyzjach, które miała do podjęcia po odosobnieniu. Wyciszenie było dla niej ważniejsze. Po trzech lub czterech dniach medytacji, gdy mocno się wyciszyła, odkryła, że choć o nich nie myślała, rozwiązania trudnych spraw same do niej przyszły. To były bardzo intuicyjne i oryginalne rozwiązania spraw, którymi zajmowała się w pracy. Jak mi powiedziała, pomysłów podczas medytacji pojawiło się wiele, zapisała je sobie i postanowiła, że nie będzie o nich myśleć do końca odosobnienia. Jej pomysły były naprawdę genialne.
Tak właśnie dzięki wyciszeniu umysłu można uzyskać o wiele lepszy wgląd i o wiele lepsze pomysły, które inaczej nie przyszłyby nam do głowy. Dlatego zawsze mówię, że wyciszenie jest źródłem mądrości. Jak powiedział Buddha, wyciszenie, samādhi to przyczynek do dostrzeżenia prawdziwej natury rzeczy. Myślenie zawsze zniekształca prawdę. Nie zapominajmy więc, że wyciszenie umysłu to piękna sprawa i że generuje ono więcej mądrości niż myślenie.
Okay. Mamy jeszcze jedno podobne pytanie: „Czy przez wyciszenie należy rozumieć brak myślenia?".
Tak. Myśli… Przerwy między myślami. To jak oglądanie wiadomości w telewizji z wyłączonym dźwiękiem. Sprawdźcie, jak to jest.
[VC] A to dopiero pierwszy stopień wyciszenia. Czy chcesz jeszcze coś dodać? Bo mamy już tylko pięć minut…
[AB] Nie, przejdźmy do kolejnego pytania. Jeśli zacznę mówić o nieporuszeniu, nie skończymy tej mowy.
[VC] Zatem ostatnie pytanie na dziś: „Z tego, co rozumiem, na początku medytacji uspokajamy i rozluźniamy ciało poprzez kierowanie uwagi na różne jego partie, obserwowanie tam odczuć i rozluźnianie ich. Jestem w stanie to zrobić, bo ciało jest czymś namacalnym – jednak gdy już się rozluźnię, osiągnięcie tego samego w umyśle – to jest obserwowanie odczuć i rozluźnianie – jest o wiele trudniejsze, bo myśli są bardziej nieuchwytne i gdy tylko skierować na nie uwagę, zaczynają szaleć".
To bardzo ciekawe, ale też chyba zupełnie naturalne. Dziś jest dopiero pierwszy dzień odosobnienia i nic dziwnego, że po długim czasie przebywania w chaosie życia myśli są rozbiegane, nieuchwytne, bardzo szybko napływają i się zmieniają. Dlatego na początku ciało pełni rolę przystani, gdzie może zakotwiczyć uważność. Sama spędziłam pierwsze… co najmniej 14 lat praktyki, skupiając się na rozwijaniu świadomości ciała. Bardzo pomogło mi to wyostrzyć uważność. I to właśnie wchodząc w stan rozluźnienia i uspokojenia organizmu, zaczęłam doświadczać także świadomości umysłu. Bo gdy ciało jest całkiem zrelaksowane, zrelaksowany staje się także umysł.
Ciało i umysł współpracują ze sobą, a w medytacji ważne jest, by podążać za własną intuicją. To, czego będziemy was tutaj uczyć, to tylko jedna z wielu metod i traktujcie to jako propozycję, sugestię. Jeśli więc zauważasz, że kierowanie uwagi na różne partie ciała i rozluźnianie ich ci pomaga, moim zdaniem możesz robić to dalej. Po pewnym czasie umysł poczuje się gotowy, by się zatrzymać i nie będzie już chciał przez cały czas wędrować po ciele. Zacznie się wyciszać i delektować własnym spokojem. Wtedy – jeśli chcesz – możesz zacząć kierować świadomość na ten spokój.
Tak naprawdę te procesy dzieją się naturalnie, płynnie i spontanicznie. My tu z naszej strony oferujemy tylko sugestie i wskazówki, a one być może zadziałają u ciebie, a może u kogoś innego, a może zadziałają u ciebie, ale w innym czasie, nie dzisiaj. Tak że moim zdaniem możesz nadal robić to, co u ciebie dobrze działa, bez zbytniego zastanawiania się. Jeśli czujesz, że podążasz w kierunku większego spokoju i zrelaksowania, to bardzo dobrze. Dobrze jest poświęcić trochę uwagi ciału, bo przez większość czasu żyjemy w swoich głowach, a nasze umysły to miejsce rozszalałych fantazji i konfabulacji. Ciało i doznania w nim można przynajmniej obserwować na bieżąco, trudno jest im zaprzeczyć. Nie da się za bardzo fantazjować czy mieć nieprawdziwych wyobrażeń na temat tego, co się w danej chwili wydarza w ciele. Fizyczne doznania są czymś realnym. Czyli praktykuj dalej tak, jak uważasz, że jest dobrze, a z czasem zauważysz, że medytacja zaczyna ewoluować na swój własny, unikalny sposób. U każdego odbywa się to inaczej, więc nie ma tu złych czy dobrych metod. Tak że nie myśl o tym za dużo. Coś jeszcze?
[AB] Nie, nic do dodania.
[VC] Doskonale! Dotarliśmy do końca naszego pierwszego wspólnego wieczoru. Nie wiem jak wy, ale my jesteśmy zmęczeni i gotowi, by pójść spać. Wam też polecam, żebyście poszli trochę wcześniej spać i zobaczymy się rano.
[AB] Tak, dobranoc wszystkim!
[VC] Dobranoc, śpijcie dobrze, a przed zaśnięciem wyślijcie mettę – to najlepszy czas na to. Nie ma już nic do zrobienia, więc leżąc w łóżku, można wysłać dobre życzenia sobie i wszystkim istotom. Dzięki temu być może będziecie lepiej i spokojniej spać. A jutro rano pośpijcie chwilę dłużej – rzucam wam takie wyzwanie. W planie odosobnienia mamy rano czas na osobistą praktykę offline, ale spróbujcie zamiast tego jak najdłużej pospać. Inaczej możecie się znudzić albo zachce wam się jeść, a tak – gdy włączycie się na mowę, będziecie wyspani i wypoczęci. Dobranoc zatem. Ja również postaram się dobrze wyspać. Do zobaczenia jutro. Dziękujemy współgospodarzom!
O autorze

Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora
Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Sumedho Ajahn Czym jest medytacja?
- Bhikkhu Sujato Medytacja bez przeszkód
- Ajahn Brahm Medytacja prowadzona
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Źródło:
Tłumaczenie: Katarzyna Kubiak
Redakcja polska: Izabela Mieszała
Czyta: Agata i Kamień stulecia

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/