Dzień dobry. Miło was widzieć.

Mamy w tym roku nowego tłumacza. To Krzysztof. Zgadza się? To nasz nowy tłumacz. Witaj, Krzysztof.

Na początku chciałbym podziękować społeczności żydowskiej we Wrocławiu za udostępnienie nam tego pięknego miejsca, w którym możemy się dziś spotkać. Warto jest utrzymywać dobre relacje pomiędzy różnymi religiami. Powinniśmy chyba zacząć ten wieczór od wspólnej medytacji. Co wy na to? Wszyscy chcą medytować? Świetnie. Nie poprowadzę długiej medytacji, bo jest nas tu całkiem sporo. Myślę, że potrwa ona jakieś 15-20 minut.

Kiedy zaczynamy medytację, zawsze warto usiąść wygodnie, wczuć się w swoje ciało, zadbać o to, żeby poczuć się odprężonym i poczuć, że sprawia nam to przyjemność.

Schemat praktykowania medytacji można podzielić na dwie kategorię. Pierwszą z nich jest pojęcie odpuszczenia, a drugą - pojęcie przyjemności. Odpuszczenie następuje poprzez akceptację wszystkiego, co jest i relaksację. To bardzo proste założenie. Oznacza pozwolenie na to, co jest, odprężenie i uspokojenie.

Przyjemność dotyczy wszystkiego, co miłe w teraźniejszości - spokój, cisza, poczucie schronienia przed światem… To przyjemność z medytacji. Jedna z największych pomyłek w medytacji polega na zbyt szybkim zanurzeniu się w obiekcie medytacji. Jeśli medytujesz z oddechem, zaczekaj, pozostań w oczekiwaniu na oddech, odczekaj, aż poczujesz spokój i uważność. Wtedy pozwól, by oddech pojawiał się sam.

Pozwól medytacji rozwijać się samej. Tu nie chodzi o wykonywanie medytacji. Nie ty sprawiasz, że pojawia się spokój. Jesteś tylko pasażerem, który wyruszył w podróż i pozwala, by ten proces sam się zadział. Jeśli mu na to pozwolisz, staje się prosty, piękny, zachwycający. Zauważcie piękno jego prostoty. To jak być pasażerem. Jeśli jesteś pasażerem, w pociągu, za nic nie odpowiadasz. Cokolwiek się dzieje, cokolwiek widzisz przez okno, wydarza się tobie. To co pozostaje tobie to pasywna świadomość. Takie jest odpowiednie podejście do praktyki medytacyjnej. Jeśli możesz, spróbuj się tym cieszyć, tym poczuciem spokoju, nie robienia niczego, braku wszelkich trosk. W tej chwili masz tylko siebie, siedzącego tutaj, w ciszy. Cóż za wspaniałe uczucie…

A kiedy umysł jest gotów, masz wrażenie, że oddech przychodzi do ciebie. Musisz tylko zaczekać na to delikatne, cudowne odczucie oddechu, które przyciąga uwagę bez żadnej siły, żadnego przymusu. Nie zatrzymujesz go. Po prostu pozwalasz, żeby był, trochę jak wiatr wśród drzew, przychodzi i odchodzi, bez żadnej kontroli.

Teraz poświęć kilka chwil, by zrobić przegląd tej sesji medytacyjnej. Jeśli czujesz się bardziej spokojny czy odprężony, zastanów się dlaczego tak jest.

Dobrze, zakończymy teraz medytację. Doskonale, witam wszystkich raz jeszcze. Cieszę się, że tu jesteście. Dziś będzie mowa o szczęściu.

Rozmawiałem z Ajahnem Mudito parę dni temu, że w buddyzmie tak często mówi się o idei cierpienia, a przecież szczęście może być dużo ważniejszym aspektem buddyjskiej ścieżki. Jeśli za dużo mówimy o cierpieniu, ludzie się odwracają, wychodzą, i już nigdy nie wracają. Mam nadzieję, że dzisiaj nikt nie wyjdzie. Taki mamy plan na ten wieczór.

Teraz zobaczymy, co się z nim wydarzy. Pewna bardzo interesująca kwestia dotycząca nauk buddyjskich sprawia, że są one rewolucyjne i tak odmienne od innych nauk na całym świecie. Co to takiego? Na świecie jest tyle nauk duchowych, ale to, co zwraca uwagę i czego trudno się domyślić, słuchając typowej buddyjskiej mowy, i co wyróżnia Dhammę, nauki buddyjskie jest nacisk na kwestię szczęścia. To rewolucyjny wgląd i zrozumienie Buddhy dotyczy tego, czym naprawdę jest szczęście.

W suttach można znaleźć ciekawą historię księcia, który nazywał się Bodhi. A sutta nazywa się Bodhirājakumāra Sutta. Można to przetłumaczyć na polski? Będzie ciężko. To sutta o księciu Bodhim. Majjhima Nikāya 85. Opowiada o spotkaniu Buddhy z księciem o imieniu Bodhi.

Buddha zostaje zaproszony do domu księcia. W takich sytuacjach podawano posiłek, a po nim Buddha dyskutował z gospodarzem. Jakbyście się czuli, gdyby odwiedził was Buddha? To byłoby miłe? Przerażające? Nie? Mamy tu odważnego słuchacza. To dziwne. Myślę, że współcześnie mamy błędne pojęcie na temat Buddhy. Zwłaszcza, jeśli jesteś buddystą, przywiązanym do tradycji z buddyjskiego kraju, gdzie ludzie trochę boją się Buddhy. Ale jeśli rozumiesz kim był Przebudzony oczywiście nie będzie powodu do obaw. Buddha jest najbardziej życzliwą, współczującą i wyrozumiałą osobą na całym świecie, czego tu się bać?

Bodhirājakumāra, czyli książę Bodhi, nie boi się Buddhy. Mówi do Błogosławionego zdanie, które wyraża pogląd dość typowy dla różnych religii na świecie. Mówi, że szczęście można osiągnąć poprzez ból. Takie myślenie widać w dawnych wierzeniach Indii, w hinduizmie, bramanizmie, często chodziło o udręczenie ciała, by osiągnąć szczęście. To widać w większości religii, także w chrześcijaństwie, którego głównym symbolem jest Jezus na krzyżu. To symbol cierpienia. Widać to w wielu różnych miejscach. To niemal naturalny wyraz tego, jak funkcjonują ludzie. Myślimy, że do szczęścia potrzebny jest ból. Bez bólu nie ma zysku. To prawda? Macie w polskim takie powiedzenie?

Mam problem z polską wymową. To bardzo trudny język do wymówienia. Umiem powiedzieć: dzień dobry. Wciąż to powtarzam, bo wtedy nie muszę się uczyć niczego innego. Najlepsze słowo. Świetnie się bawię. Ajahn Mudito i ja idziemy ulicą i wszystkim mówimy: dzień dobry. Ludzie patrzą na nas i odpowiadają. Przekonanie, że bez bólu nie ma zysku jest prawie wbudowane w ludzką psychikę. A wtedy Buddha mówi do księcia: ja również tak myślałem zanim osiągnąłem Przebudzenie.

Buddha widzi, że przed Przebudzeniem nie rozumiał właściwej ścieżki, nie znał właściwego postępowania. Ten, który miał stać się Buddhą, miał niewłaściwy pogląd. To niesamowite. Oto on - według mnie - największy duchowy geniusz… I on także, zanim osiągnął swoje głębokie zrozumienie świata, miał zły pogląd na to, jak wygląda ten świat. Dlatego mówi do księcia: przed Przebudzeniem myślałem podobnie. Myliłem się.

Rewolucyjne zrozumienie Dhammy polega na tym, że to poprzez szczęście można osiągnąć szczęście. Czy to nie wspaniałe? Kto by nie chciał słuchać takich nauk? Cudowna sprawa. Zazwyczaj na świecie mówi się, że trzeba ciężko ćwiczyć, studiować, albo się uczyć, biegać i robić coś trudnego. Zawsze jest w tym jakiś ból. Ale Dhamma wszystko wywraca do góry nogami. To przez szczęście osiąga się więcej szczęścia. Trzeba tylko właściwie zdefiniować szczęście. To nie oznacza, że na buddyjskiej ścieżce nie ma trudności. Czasami są. Ale ogólna idea polega na tym, że jeśli osiągasz właściwy rodzaj szczęścia to szczęście produkuje więcej szczęścia.

I to jest bardzo istotne, bo jeśli spojrzycie na to, jak praktykują buddyści, bardzo często nawet oni tego nie rozumieją. Kiedy Buddha zaczął nauczać, wygłosił Dhammacakkappavattana Suttę. To w niej Buddha zaczyna od słów: Uczę drogi środka. Droga środka z jednej strony polega na tym, by nie torturować ciała, a z drugiej, by nie folgować ciału. I co dzieje się potem? Tak wielu buddystów siada do praktyki. I co robią podczas medytacji? Dręczą swoje ciało. To niedobry pomysł. Buddha mówił, żeby tego nie robić. A my właśnie to robimy.

Zabawne. Najbardziej podstawowe kwestie zostają pominięte i nawet tego nie dostrzegamy. Czasami należy wrócić do najbardziej podstawowych nauk Buddhy. Nie dręcz i nie folguj sobie. Jeśli nie robisz tych dwóch rzeczy, ciało traci znaczenie. Jeśli zadręczasz ciało, umysł lgnie ku niemu przez ból. Jeśli mu folgujesz, umysł lgnie ku niemu z powodu przyjemności. Droga środka oznacza, że ciało staje się nieistotne i to tam może zdarzyć się medytacja. Ponieważ medytacja dotyczy umysłu, nie ciała. I chodzi o to, by znaleźć szczęście we właściwy sposób. Chciałbym pomówić przez chwilę o tym, jak wygląda ścieżka szczęścia, jak zacząć od najprostszych rzeczy i skończyć na najwyższym rodzaju szczęścia.

Ale najpierw chciałbym w skrócie opowiedzieć o tym, jak jest to związane ze współczesnym światem, który wydaje się być bardzo udręczony. Słyszymy o ludziach z atakami paniki, lęku, o ludziach z problemami, depresją i smutkiem. Jednym z powodów może być nadużywanie smartfonów. Czy tylko ja mam wrażenie, że nam szkodzą? Chodzi o to ciągłe połączenie z internetem, mediami społecznościowymi. To coś dobrego? Nie sądzę. Myślę, że wywołuje wiele niepokoju obecnego na świecie.

Ponieważ dużo podróżuję po świecie, nie tylko do Wrocławia, zazwyczaj mówię ludziom: idź do najbliższej rzeki. We Wrocławiu macie piękną rzekę. Pięć pięknych rzek, zwłaszcza Odrę. Jest szeroka, ma wiele dopływów i piękne wyspy… Zazwyczaj mówię ludziom, żeby pojechali nad rzekę niech to będzie Odra. Jedź nad rzekę, wysiądź z samochodu… To może być niebezpieczne. Powiedzmy, że jesteś pasażerem. Wysiądź z samochodu, popatrz na rzekę wybierz miejsce, gdzie jest naprawdę głęboka i wyrzuć telefon.

Sam zdecyduj. Ale wciąż widzę mnóstwo niepokoju, ludzie są udręczeni przez współczesny świat. I nie chodzi tylko o telefony, wokół jest pełno wojen. Za waszą granicą toczy się straszna wojna, na świecie mamy problem uchodźców, problemy klimatyczne, zanieczyszczenie środowiska i tyle innych spraw, które dzieją się źle. To wystarczy, żeby czuć niepokój? Jak myślicie?

Nie, to nie jest wystarczający powód, żeby czuć niepokój. I powiem wam, dlaczego myślę, że we współczesnym świecie potrzebujemy czegoś do budowania naszej odporności, żeby radzić sobie z tymi problemami. I to się łączy z dzisiejszym tematem szczęścia.

Czujemy niepokój, ponieważ myślimy, że nasza przyszłość jest związana z tym, co się dzieje na świecie. Ostatnio jechaliśmy samochodem i nasz kierowca - nie wiem, czy mogę wspomnieć jego imię, ale to był bardzo miły kierowca. Zaczęliśmy rozmawiać o wojnach na świecie. I wtedy on powiedział, że według jego źródła, a to podobno bardzo solidne źródło, trzecia wojna światowa jest tuż-tuż. Pomyślałem: może tak, a może nie… Być może naprawdę wojna jest tuż-tuż. Nie mam pojęcia.

To dość zła wiadomość. I właśnie tutaj buddyjska idea przyszłości pojawia się bardzo wyraźnie. Ponieważ nasza przyszłość nie zależy od tego, co się dzieje na świecie. Twoją przyszłość tworzy to, jak żyjesz. Jeśli żyjesz dobrze, będziesz miał dobrą przyszłość. Jeśli żyjesz dobrze, będziesz odporny. Jeśli żyjesz dobrze, znajdziesz szczęście w najbardziej niesprzyjających okolicznościach. Jeśli żyjesz dobrze, nawet w czasie wojny uda ci się odnaleźć znaczenie, cel i szczęście. Poruszyła mnie historia, którą czytałem dawno temu. Często o niej mówię w trudnych czasach. To historia człowieka, który przeżył II Wojnę Światową i nazwał to paradoksem szczęścia.

Historia działa się w Norwegii, bo stamtąd pochodzę, nie wiem, czy Piotr wam o tym wspomniał. W Norwegii nie było wtedy tak źle. W Polsce było naprawdę tragicznie w czasie wojny. W Norwegii było dosyć źle. Byli Norwegowie wysyłani do Auschwitz. To jest w Polsce, prawda? Właśnie tam ich wysyłano. Mieliśmy bombardowania. Wielu ludzi trafiło do obozów. Nie miliony, ale tysiące, wiele tysięcy ludzi zginęło. Trudno było zdobyć żywność i ubrania. Takie rzeczy były racjonowane. I ten człowiek powiedział, że choć życie wtedy było bardzo trudne, wielu ludzi czuło w czasie wojny więcej szczęścia niż przed nią. Powód był taki, że w obliczu wielkiego trudu i zagrożenia ludzie się jednoczyli. Mieli więcej współczucia, więcej zrozumienia. Troszczyli się o siebie nawzajem, współpracowali ze sobą.

W zwykłym życiu często się kłócimy. Rywalizujemy ze sobą. W rodzinach nie dogadujemy się z rodzicami, partnerami, czy dziećmi. Bywa bardzo źle. I nagle jakiś zewnętrzny wróg sprawia, że jesteśmy razem, wspieramy się i współpracujemy. To spowodowało, że ludzie poczuli szczęście, którego nie mieli przed wojną. Z powodu bardzo trudnych warunków duchowe jakości zaczynały się wysuwać na pierwszy plan. To pokazuje, że w rzeczywistości to nie świat zewnętrzny tworzy nasze życie, bez względu na to, czy warunki są dobre, czy złe. Wasze życie tworzą wasze wewnętrzne jakości. Jeśli żyjecie dobrze, zawsze będziecie mieć dobrą przyszłość.

Nawet, jeśli wybuchnie III Wojna Światowa, nadal będziecie mieć dobrą przyszłość. Jeśli nadleci asteroida i roztrzaska się o ziemię, niszcząc wszystko, co żyje, nadal będziecie mieć dobrą przyszłość. Czy to nie ciekawe? To oczywiście wiąże się z koncepcją kolejnych wcieleń i tym dokąd podążamy. Wasza przyszłość w tym życiu jest dobra, a może być jeszcze lepsza po śmierci. Po ponownych narodzinach.

Zapamiętajcie to wy, nie świat zewnętrzny tworzycie dobrą przyszłość. Jeśli to zrozumiecie, nigdy nie poddacie się rozpaczy, smutkowi, złości na świat bo będziecie wiedzieć, że sami tworzycie przyszłość. To interesujące, ludzie na całym świecie rozpaczają, i nikt nie widzi rozwiązania. Ale buddyzm zna odpowiedź. Dlaczego nikt nas nie spyta? Powinni przyjść do nas.

Niektórzy idą w złe miejsca. Wtedy dostają złe odpowiedzi. Jeśli pójdziesz w dobre miejsce, usłyszysz dobrą odpowiedź. Tak wygląda idea tworzenia szczęścia. Ale chciałbym zacząć od podstaw, bo jak już powiedziałem: szczęście rodzi więcej szczęścia.

A jest tyle podstawowych form szczęścia na ścieżce duchowej. Jeden z najważniejszych rodzajów szczęścia, które wszyscy powinniśmy rozwijać jest szczęście poprzez życzliwość. Jeśli jesteś życzliwy dla świata, będziesz się czuł dobrze ze sobą. Nie będziesz miał wielkiego ego, ale będziesz mieć wielkie serce. I kiedy zamkniesz oczy, i spróbujesz medytować, poczujesz w sobie dobro. A jeśli będziesz utrzymywać wysoki poziom moralności i przestrzegać Pięciu Wskazań… Jak to się mówi po polsku?

Polski jest bardzo trudny. Nie musicie podnosić rąk. Ile osób tutaj przestrzega Pięciu Wskazań? Całkiem sporo. Moja sugestia dla wszystkich: przestrzegajcie Pięciu Wskazań. To bardzo interesujące. Czytaliśmy o tym na odosobnieniu w Oddechowie. Czytałem wtedy ciekawą sutttę, która mówi o potędze życzliwości. Jest to Mowa o strumieniach, a Buddha mówi w niej, jeśli jesteś życzliwy, nie zabijasz żywych istot, nie kradniesz, powstrzymujesz się od niewłaściwego zachowania seksualnego, nie kłamiesz i nie stosujesz używek, jeśli przestrzegasz pięciu wskazań to obejmiesz niezliczoną ilość istot wolnością od strachu, niepokoju, poczuciem bezpieczeństwa.

To dość ciekawe, skąd ta niezliczona ilość istot? Brzmi jak lekka przesada, prawda? To pokazuje, że siła naszych czynów, siła naszej postawy moralnej, życzliwości wychodzi ponad to, co jest w zasięgu naszego życia tu i teraz. To tak jakby cały świat doświadczał tej życzliwości, która przekracza zakres naszego ciała i świadomości. Kiedy praktykujecie mettę, Brahmavihāry, miłującą dobroć, życzenie dobra, praktykujecie dawanie ich całemu światu To tak jakby wasza życzliwość łączyła was ze światem i przenosiła dalej, ponad świat, który jest wokół.

A więc utrzymując Pięć Wskazań docierasz do niezliczonej ilości istot, mówi Buddha, dając im wolność od bólu, strachu i poczucie bezpieczeństwa. Cóż za potężna idea! Wyobraź sobie, że przestrzegając Pięciu Wskazań dajesz prezent całemu światu wokół ciebie. Czy to nie jest coś wielkiego?

Mówimy o materialnych prezentach. Otrzymałem wiele podarunków. Na dole dostałem smaczną kawę, czekoladę. Dlatego teraz mam tyle energii. To było wspaniałe. To takie miłe, kiedy ktoś jest życzliwy i chce cię wspierać. Zabierają cię do miłego pokoju, gdzie możesz odpocząć z kawą. To fantastyczne. Możesz znaleźć poczucie szczęścia w małych aktach życzliwości, ale robisz znacznie więcej, jeśli przestrzegasz Pięciu Wskazań. Pamiętajcie o tym, bo to daje radość tu i teraz.

Czy to naprawdę dzięki temu, daję niezliczonym istotom wolność od niepokoju? Zaczynacie inspirować samych siebie małymi gestami życzliwości dla świata. I to jest ten rodzaj szczęścia, podstawa szczęścia na buddyjskiej ścieżce. Jeśli zdobędziesz szczęście z życzliwości i wzniesiesz życzliwość na najwyższy poziom stworzysz fundament pod całą buddyjską ścieżkę, która będzie przed tobą. Zacznij od tego, rozwijaj mettę, miłującą dobroć, współczucie, wszystkie te jakości, coraz wyżej i wyżej, aż przyjdzie taki moment, że nie będzie w was złej woli, gniewu, ani żalu do nikogo. Obiecajcie, że nie będziecie mieć w życiu żadnych wrogów.

Inni ludzie mogą być waszymi wrogami, ale wy nie miejcie wrogów. Jeśli w waszym życiu są trudni ludzie, czy jest ktoś, kto nigdy nie spotkał w życiu nikogo trudnego? Wszyscy poznali! Każdy z nas zna ludzi, którzy bywają trudni. Jeśli ktoś jest wobec was trudny, pamiętajcie o współczuciu. To ich problem, nie wasz. Z takim podejściem nigdy nie będziecie mieć wrogów. Oni mogą być wobec was wrodzy, ale wy nie będziecie ich wrogami To piękny sposób na życie. Wtedy oczyszczacie swoją postawę moralną, sīla, do najwyższego poziomu. A wtedy wasza cnota, sīla, moralność, są tak oczyszczone, że kiedy przychodzicie do miejsca takiego jak to, albo jedziecie na odosobnienie medytacyjne i zaczynacie obserwować oddech, wszystko zaczyna działać.

Jedna z moich ulubionych sutt… Właściwie każda jest moją ulubioną. Ale ta konkretna pokazuje, jak medytacja rodzi się z sīla, czyli moralności. W tej sutcie jest mowa o tym, że kiedy oczyścisz moralność i cnotę, nie ma już w tobie żalu. Cnota jest dobra? Bez żalu. Moralność jest dobra? Życzliwość jest potężna? Bez żalu. Bez żalu. To coś więcej niż brak żalu, bo jeśli naprawdę jesteś życzliwy, czujesz się dobrze. Więc brak żalu to mało powiedziane…

Ta sutta jest chyba napisana przez Brytyjczyków. Często bywam na Sri Lance i oni robią w ten sposób… Czy ktoś z was był na Sri Lance? I też tak robili? Nie mówią "nie", ani "tak" tylko "może". To bardzo delikatne. Zwykłe "tak" czy "nie" jest twarde. A tutaj nie do końca wiadomo. Wystarczająco dobre. Więc jeśli postępujesz moralnie, nie tylko nie masz wyrzutów sumienia, ale też dobrze się czujesz ze sobą. A kiedy nie masz wyrzutów, i dobrze się czujesz, ogarnia cię radość. A radość niesie zachwyt i jeszcze więcej radości. Z tego zachwytu wypływa spokój, ze spokoju - błogość, błogość wiedzie do samādhi, skupienia. A jeśli uda wam się dotrzeć do samādhi, tego potężnego, spokojnego, głębokiego stanu umysłu, zaczynasz dotykać samego sensu istnienia jako takiego.

Posłuchajcie tej listy, bo jest niesamowita i pokazuje, czym naprawdę jest medytacja. Brak żalu, radość, zachwyt, spokój, błogość, nieporuszenie - tym powinna być dla was medytacja. Słyszeliście coś o bólu? O cierpieniu, problemach czy trudnościach?

Kiedy medytacja działa właściwie, jest tylko szczęście. Przez cały czas. Takie jest przesłanie Buddhy. To wspaniałe. Kiedy je czytam, zastanawiam się, dlaczego nie wszyscy są buddystami? Dlaczego nie wszyscy nimi są? To jest tak potężny przekaz, który mówi, że z błogości powstaje jeszcze więcej błogości, więcej i więcej. Błogość ponad błogością, która ostatecznie prowadzi do…

Jaki jest ostateczny rezultat? Buddha mówi, że ostatecznym rezultatem tej błogości jest wgląd, zrozumienie natury rzeczywistości, natury człowieka. Zrozumienie wypływa z błogości.

To miałem na myśli zaczynając tę mowę słowami: ze szczęścia rodzi się więcej szczęścia. Stopień po stopniu, zaczynając od podstaw, od szczęścia i moralności poprzez proces medytacji, która prowadzi nas drogą do nieporuszenia, do samādhi. A to prowadzi do wglądu na ścieżce. To właśnie was czeka. Jeśli jeszcze tam nie dotarliście, dlaczego nie spróbować? Czeka, aż po nie sięgniecie. Musicie tylko systematycznie nad sobą pracować z zaangażowaniem i wytrwałością, a wtedy i wy będziecie mogli tam dotrzeć. Ale musicie przestrzegać Pięciu Wskazań. Potem poproszę kogoś o kartkę i poproszę, żebyście na piśmie złożyli deklarację, że będziecie trzymać Pięć Wskazań, zanim stąd wyjdziecie. Czy to dobry pomysł? Może nie. Nie mam pewności. Nie wiem. Po prostu róbcie to, co powinniście.

Ale ja będę podkreślał, jak ważne jest życie z życzliwością. To naprawdę ważne. Każdy mały czyn ma znaczenie i kiedy budujesz to w sobie, wtedy to staje się możliwe. Dlaczego ktoś może nie chcieć tego doświadczać? Zawsze źle określamy miejsce, gdzie można znaleźć szczęście. Gdybyście naprawdę zrozumieli, jak wysoka jest stawka, i co można przez to osiągnąć nie zmarnowalibyście sekundy na nieprzestrzeganie wskazań. Problem polega na tym, że nie widzimy, jak pilne to jest.

To jeden z powodów, dla których to nie działa. Jak można to uczynić silniejszym? Podam wam porównanie, które pokaże jak można sprawić, żeby stało się to silniejsze i wzbudzić świadomość, że to pilne. Jedna z dziwnych rzeczy na ścieżce buddyjskiej polega na tym, że musisz być moralnym i pełnym cnoty, aby osiągnąć uważność. Cnota jest podstawą uważności. Ale musisz też mieć uważność, aby móc być cnotliwym. Musisz być życzliwy, by być uważnym. I musisz być uważnym, by być życzliwym. I co teraz? Czy to w ogóle możliwe? Co to oznacza? To trochę jak paragraf 22, albo pytanie, co było pierwsze: jajko czy kura. Macie w Polsce takie powiedzenie? To uniwersalne wyrażenie. Jajko czy kura. Już nie spytam, jak to brzmi po polsku. I tak tego nie wypowiem. Jak brzmi odpowiedź? Zaraz wam powiem. Odpowiedź brzmi: zrozumienie, że to pilne.

Odpowiedzią jest Właściwy Pogląd. Kiedy masz Właściwy Pogląd i rozumiesz naturę rzeczy, wtedy to zaczyna w tobie mocno działać. Posłużę się przykładem przechodzenia przez ulicę. We Wrocławiu macie szerokie aleje dwu i trzypasmowe drogi, mnóstwo samochodów. Powiedzmy, że dochodzisz do takiej drogi. Nie ma żadnego przejścia dla pieszych ani świateł. Musisz przekroczyć drogę w miejscu, gdzie nic ci nie pomaga. Co wtedy robisz? Masz dwa wyjścia. Pierwsze: po prostu wychodzisz na drogę. Drugie: rozglądasz się na lewo i prawo i wtedy wychodzisz. Którą opcję wybieracie? Drugą.

Jesteście tacy mądrzy, jestem pod wrażeniem. Wszyscy wybrali opcję drugą? Jeśli tego nie zrobiliście, jesteście szaleni. To szaleństwo, bo samochody są groźne dla ludzi. Zderzenie z samochodem oznacza koniec. A więc rozglądasz się. Ale co ciekawe, nawet, jeśli trafisz na bardzo ruchliwą arterię którą gna wiele samochodów, i nie masz ani trochę uważności, nawet jeśli idziesz z nosem w telefonie - to dlatego mówię, że należy jak najprędzej wyrzucić go do Odry. Ale nawet jeśli robisz coś w telefonie - nie wiem, co to może być, oglądasz film na TikToku, nagrywasz siebie wysyłasz wiadomości do ludzi, cokolwiek robisz na swoim telefonie i masz prawie zero uważności, kiedy dochodzisz do drogi, rozglądasz się na boki. To pokazuje, że uważność nie jest wcale najważniejsza. Jeśli spytacie ludzi, czego potrzeba żeby mieć właściwą postawę moralną często powiedzą, że musisz mieć uważność. Ale nie możesz. Tracisz swoją uważność w zwykłym życiu. Zbyt wiele się dzieje. Robisz coś, zanim zauważysz, że to robisz. A czasami masz uważność, ale nawet wtedy popełniasz błędne decyzje. Z uważnością wybierasz głupotę. Wiecie, jak to jest. Nawet jeśli jesteś uważny możesz dokonywać złych wyborów. Zatem uważność nie zawsze działa.

Potrzebujemy czegoś innego. A to porównanie do przejścia przez ulicę pokazuje nam, co to jest. Kiedy dochodzisz do drogi, nawet jeśli brak ci uważności, zawsze się rozglądasz. Dlaczego? Bo masz Właściwy Pogląd. I wiesz, że przechodzenie przez ulicę jest niebezpieczne. I ten pogląd jest tak silny, że nawet przy zerowej uważności ten pogląd każe twojemu umysłowi spojrzeć w prawo i w lewo. To jest siła Właściwego Poglądu. Jeśli chcesz, aby twoja cnota, życzliwość i moralność na ścieżce były naprawdę potężne, to Właściwy Pogląd, a nie uważność, sprawi, że tak się stanie. Bo to Właściwy Pogląd przypomina, co jest niebezpieczne.

Jeśli przejdę przez ulicę nie rozejrzawszy się wcześniej, jeśli będę działał bez przemyślenia, postąpię niewłaściwie i to skończy się dla mnie bardzo źle. Wiele osób myśli, że popełnienie błędu nie jest wielkim zagrożeniem. Jeśli zabiję komara, jeśli skłamię albo zrobię coś złego, to nie jest aż tak niebezpieczne; że dużo groźniejsze jest uderzenie przez samochód. Ale nie o to tu chodzi. Nie w tym rzecz, bo jeśli zginiesz na ulicy, a przecież i tak kiedyś umrzesz, co za różnica, czy umrzesz teraz, czy za parę lat? Wiecie, co mam na myśli. Możesz umrzeć teraz, za dziesięć lat albo dwadzieścia - to bez różnicy - i tak umrzesz. Śmierć nie jest problemem, bo śmierć jest nam dana, wszyscy umrzemy. Ale jeśli postąpisz źle, to wpłynie na twoją przyszłość i na to, czy będziesz czuł szczęście, czy cierpienie.

Poprzez złe czyny zawodzisz siebie samego w bardzo istotny sposób. Ale poprzez śmierć nic się nie dzieje, po prostu przechodzisz na drugą stronę. Powinniście dużo bardziej obawiać się własnych złych czynów, niż wychodzenia na ulicę pod jadący samochód. Ale my żyjemy obawiając się bardziej zderzenia z samochodem, niż konsekwencji złych działań. Zatem praktykujcie Właściwy Pogląd. Zrozumcie konieczność postępowania w sposób właściwy.

Zrozumcie, że to właśnie teraz jest ta okazja. Kto wie, co będzie jutro? Dlatego to takie pilne, bo Właściwy Pogląd pozwala wam zawsze postępować właściwie. W suttach można znaleźć piękne porównanie, dotyczące tego, jak żyje człowiek, który prawie osiągnął Przebudzenie, Wszedł w Strumień. Buddha mówi, że Wchodzący w Strumień jest jak krowa. To trochę dziwne… Ale tak właśnie jest to przedstawione w tym porównaniu. Nie wiem, czy ktokolwiek tutaj ma krowę, ale jeśli jesteś krową, masz też cielę. To trochę jak matka i dziecko. A zatem krowa, która ma cielę, zawsze ma je na oku. Ponieważ jest dla niej bardzo ważne. I kiedy krowa pasie się na łące, albo przechodzi z pola na pole, pije wodę, czy robi cokolwiek innego, cały czas ma swoje cielę na oku.

W ten sam sposób człowiek, który jest Wchodzącym w Strumień, ma umysł zawsze skupiony na Dhammie, na moralności, samādhi, mądrości. Znacie określenie samādhi? Kilka osób… Samādhi oznacza głęboką medytację. Jedno oko zawsze na tych rzeczach. Ponieważ dla takiego człowieka tym właśnie jest życie. Cała reszta jest drugoplanowa. Więc spróbuj być Wchodzącym w Strumień. Jedno oko zawsze na miłującej dobroci. I jeśli możesz żyć w ten sposób, dokonasz niewiarygodnych postępów. Usiądziesz i przejdziesz przez cały ten proces, o którym przed chwilą mówiłem. Nie robisz niczego. Jesteś pasażerem w pociągu. Medytacja przytrafia się tobie. Ty nie robisz medytacji.

To właśnie tak Buddha opisuje to w suttach. Mówi: na cetanāya karaṇīyaṁ. To oznacza niedziałanie poprzez akt woli. To zdarza się w zgodzie z naturą. Nie można zmusić natury do działania. Musisz pozwolić jej, by się działa zgodnie z zasadą przyczyny i skutku. Usiądź i medytuj jak mój nauczyciel Ajahn Brahm. Czy jest tu ktoś, kto nie słyszał o Ajahnie Brahmie? Wszyscy słyszeli. Tak się zazwyczaj dzieje podczas podobnych spotkań. Wszyscy znają Ajahna Brahma. A jak medytuje Ajahn Brahm? To tajemnica, prawda? Nie może się wydostać za drzwi tej sali. To wiedza tylko dla was. To przepiękny sposób medytacji. I od razu muszę was ostrzec.

Zapewne nie wykonacie jej dokładnie tak jak Ajahn Brahm, ale powinno to dać wam obraz tego, jak medytować. Miałeś długi dzień? Idź do synagogi, do pokoju, gdziekolwiek chcesz medytować. Usiądź na krześle, na podłodze, na łóżku. Możesz się położyć. Oprzyj się, czekaj. A kiedy czekasz, wszystko się uspokaja. Musisz wiedzieć, jak czekać. Ludzie tego nie wiedzą. Czekaj cierpliwie, pozwalaj rzeczom być, nie rób nic. Będziesz stawał się coraz spokojniejszy.

Twoje myślenie będzie blakło. Energia powróci. A ty nie rób nic. Nie robisz zupełnie nic, a po chwili twoja energia powraca. Ciało samo się prostuje. Jest historia o mnichu imieniem Bhaddiya, który był pełen spokoju. A kiedy zjawia się spokój i błogość, uderza cię silne światło. Wchodzisz w samādhi. A być może przeszedłeś na drugi brzeg, może też już jesteś Przebudzony. Wróćmy do tamtej historii z sutt.

To będzie ostatnia, zanim skończę tę mowę. Słyszeliście o Bhaddiyi? Jedna osoba? Zazwyczaj tę historię znają ludzie, którzy słuchali moich wcześniejszych mów. Nie powinniśmy wrzucać mów Dhammy do internetu. Przez to nie można was niczym zaskoczyć. Tak naprawdę myślę, że jedną ze wspaniałych zalet internetu jest to, że za jego pośrednictwem możemy dzielić się Dhammą ze światem.

Bhaddiya należał do rodu Sakjów. Był członkiem rodziny Buddhy. Pochodził z najwyższej rodziny klanu Sākiyów. Kimś w rodzaju księcia. Wkrótce miał zostać królem. Człowiek bardzo zamożny i bardzo wpływowy. Ma wszystkie przyjemności, o których można zamarzyć. I postanawia zostać mnichem. Zostaje nim, a w tym samym czasie mnichami zostaje wielu innych mężczyzn. Wielu ludzi z ich klanu zostało mnichami, idąc w ślady Buddhy, kogoś z ich klanu, członka ich rodu, który osiągnął coś niezwykłego. Bhaddiya także zostaje mnichem. Jakiś czas później siedzi samotnie w lesie. Siedzi u stóp drzewa, jednego z tych ogromnych indyjskich drzew, z plątaniną grubych korzeni na dole. Siedzi i mówi: ahosukhaṃ Co za szczęście! Co za szczęście! I wciąż to powtarza, a w tym samym czasie inni mnisi przechodzą obok i widzą Bhaddiyę pod drzewem, powtarzającego: ahosukhaṃ. Patrzą na niego. Powinien teraz powiedzieć ahosukhaṃ dla lepszego efektu. Co za szczęście! Dziękuję, Ajahnie Mudito, za wsparcie. To bardzo miłe. Ale mnisi są zafrapowani widokiem kogoś, kto siedzi w lesie i mówi sam do siebie.

Zastanawiają się, o co chodzi. Idą więc do Buddhy i mówią, że Bhaddiya siedzi w lesie i powtarza w kółko: ahosukhaṃ Pewnie myśli o pałacowym szczęściu, o wszystkich przyjemnościach, jakie tam są i o całej tej wielkiej radości. A teraz siedzi pod drzewem i wspomina tamte przyjemności. Brzmi logicznie, prawda? W porównaniu z tym życie mnicha to koszmar. Czy ktoś tu chce zostać mnichem? Lub mniszką? Wyobraźcie sobie, że jesteście mnichem lub mniszką i siedzicie samotnie w lesie, to jasne, że będziecie rozmyślać o życiowych przyjemnościach, prawda? To nie byłoby wyjątkowo dziwne, zwłaszcza, jeśli medytacja jest wyjątkowo słaba.

Oczywiście Buddha wie, co się dzieje. I mówi do ludzi: idźcie do Bhaddiyi i powiedzcie mu, że Buddha chce go widzieć. Bhaddiya przychodzi do Buddhy, a On pyta, czy to prawda, że siedzi u stóp drzewa i wciąż powtarza ahosukhaṃ, ahosukhaṃ. Bhaddiya przytakuje. Dlaczego to robisz?, pyta Buddha. Robię to, ponieważ kiedy byłem księciem w pałacu miałem tam tyle obowiązków, i tak wielka odpowiedzialność spoczywała na moich barkach. Teraz siedzę sobie samotnie, nie mam żadnych obowiązków, żadnych zadań, mogę cieszyć się błogością medytacji i największym szczęściem na świecie. Ahosukhaṃ, ahosukhaṃ

I o tym właśnie jest cała Dhamma. W Dhammapadzie jest piękny wers, który mówi: Nibbānaṁ paramaṁ sukhaṁ. Nie musicie tego znać, to w języku palijskim. I znaczy: Nibbāna jest największym szczęściem. Celem buddyjskiej ścieżki jest osiągnięcie szczęścia, poprzez sekwencję, o której tu mówiłem. I tak potężne w tym szczęściu jest to, że niesie ono ze sobą tak wiele innych, bardzo istotnych rzeczy.

Najwyższe szczęście oznacza też najwyższy spokój, najwyższe współczucie, najwyższą wolność, najwyższe bezpieczeństwo, najwyższy wgląd. Wszystko co dobre, do czego aspirujemy jako ludzie jest osiągalne poprzez tę ścieżkę i zawiera się w najwyższym szczęściu. A co najważniejsze, prowadzi do prawdziwego sensu życia samego w sobie. Kiedy siadasz pod drzewem i medytujesz, i jesteś Przebudzoną istotą, nie chcesz już robić niczego innego. Tylko siedzisz, bo nic więcej nie da się zrobić. Odnalazłeś najważniejszy sens w życiu. Poszukiwania skończone. Biegałeś w kółko, goniłeś za czymś, próbowałeś znaleźć znaczenie, podążałeś za pragnieniami, wciąż i od nowa, nigdy nie znajdując satysfakcji. Życie po życiu biegałeś w kółko, gnałeś przed siebie bez celu. I w końcu to zatrzymałeś. W końcu znalazłeś prawdziwy sens. A skoro już go znalazłeś, nie ma miejsca na pragnienia, bo nic więcej nie da się zrobić. I to jest najwyższe szczęście na buddyjskiej ścieżce. To była moja mowa na dzisiaj.

O autorze

ajahn_brahmali.png

Brahmali Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Ajahn Brahmali urodził się w Norwegii w 1964 roku. Po raz pierwszy zainteresował się buddyzmem i medytacją po wizycie w Japonii, gdy miał dwadzieścia kilka lat. Po uzyskaniu dyplomów w dziedzinie inżynierii, a także finansów, rozpoczął mnisi trening jako anagārika (przestrzeganie ośmiu wskazań) w klasztorach buddyjskich Amaravati i Chithurst w Anglii.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Źródło: Fundacja "Theravada"

Tłumaczenie: Anna Mizrahi

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/