Każdego ranka będziecie przyjmować wskazania. Są one bardzo ważne. Jeśli złamiecie któreś z nich, wpłynie to negatywnie na waszą medytację. Wtedy musicie dać mi znać, że złamaliście któreś ze wskazań. Nie będę was wytykać palcem, ale będziecie musieli ponownie je przyjąć z postanowieniem, że ich nie złamiecie. Oczywiście najłatwiej złamać wskazanie dotyczące mowy. Dlatego chciałbym, żebyście za dużo nie mówili. Możecie porozmawiać ze mną, ale nie rozmawiajcie z ludźmi wokół was. To bardzo pomocne, ponieważ gdy zaczniecie rozmawiać z innymi, to o czym będziecie wtedy myśleć? O tym, co oni powiedzieli, o tym, co wy powiedzieliście, a to staje się przeszkodą. Także proszę, ograniczcie mówienie najbardziej, jak to możliwe.
Wiem, że wielu z was słyszało instrukcje do tej medytacji, ale ponownie je przedstawię. Nie obchodzi mnie, ile razy już to słyszeliście, nie zaszkodzi, jeśli usłyszycie to jeszcze raz. Nie pozwólcie, aby wasz umysł gdzieś błądził i myślał o czymś innym, niż skupianie się na tym, o czym jest mowa. Buddha nauczał, że jedną z rzeczy, która może prowadzić do Przebudzenia, jest uważne słuchanie. Gdy praktykujecie medytację miłującej dobroci, zacznijcie od wysyłania uczucia miłości i dobrych myśli do siebie samych. Przypomnijcie sobie czas, gdy byliście szczęśliwi. Gdy pojawi się to szczęśliwe uczucie, umieśćcie je w centrum klatki piersiowej i otoczcie się nim. Gdy to będziecie robić, umysł może zacząć myśleć o innych rzeczach. Myśli nie są waszym wrogiem. Są tylko myślami. Jest OK, że się pojawiają, ale gdy tylko zauważycie, że umysł jest rozproszony przez jakąś myśl, proszę, puśćcie ją. Można to zrobić dzięki nieutrzymywaniu na niej uwagi. Następnie rozluźnijcie napięcie powstałe w waszych głowach, powstałe przez tę myśl. I gdy tylko rozluźnicie to napięcie, chciałbym, żebyście się wtedy uśmiechnęli i powrócili do wysyłania do siebie miłości i dobrych myśli. Jeśli umysł zacznie wędrować nawet 25 razy podczas sesji i 25 razy to zauważycie, i powrócicie do obiektu medytacji, to jest to dobra medytacja. Zła medytacja jest wtedy, gdy dajemy się złapać myślom, nie skupiamy się na puszczaniu, relaksowaniu i powracaniu do obiektu medytacji.
A więc jest to bardzo ważne, żebyście zrozumieli, czym jest Właściwy Wysiłek. Jest to element Ośmiorakiej Ścieżki. Właściwy wysiłek polega na rozpoznaniu, że umysł się rozproszył i że powstała szkodliwa myśl. Czym jest szkodliwa myśl? Każda myśl, którą bierzecie do siebie: „Jestem tym”. To jest właśnie szkodliwa myśl. Puśćcie tę myśl, dzięki nieskupianiu na niej uwagi i rozluźnianiu. Teraz przywołajcie pozytywny obiekt, czyli uśmiech. I przywróćcie ten uśmiechnięty umysł do obiektu medytacji. Zostańcie z tym tak długo, jak tylko potraficie. To jest właśnie sześć kroków. Będę o tym mówił nie raz, nie dwa.
Proszę nie siedźcie ze skrzyżowanymi nogami. Dlaczego o tym mówię. Jeśli wasze nogi są skrzyżowane, to jest to pozycja obronna, jest to pozycja myśląca. Tak więc, kiedy nie krzyżujecie nóg, nie chronicie się przed niczym, i wasz umysł jest jaśniejszy. To jest ważne. Gdy w tym roku byłem na Sri Lance, każdy Lankijczyk chodził ze skrzyżowanymi ramionami, właśnie tak. A ja w kółko powtarzałem, że wojna się skończyła i że nie trzeba już dłużej ochraniać swojego serca. Mówiłem, żeby to puścili. I nie podobał im się ten pomysł. Niektórzy wstali i opuścili odosobnienie, ponieważ powiedziałem im, że nie mogą tak medytować. Naprawdę.
Tak więc… Fakt, że wasz umysł się rozprasza, nie jest problemem. Wasz umysł z czasem się uspokoi. Sam z siebie. W większości przypadków moim największym problemem z nowymi uczniami, zwłaszcza gdy medytowali pod okiem kogoś innego, jest powstrzymanie ich przed zbyt dużym wysiłkiem. Trzeba się wycofać, a nie wkładać w medytację jeszcze więcej energii. Jeśli wasze myśli błądzą, nie starajcie się zakończyć błądzenia. Wycofajcie się z tych myśli, zrelaksujcie, uśmiechnijcie się i powróćcie do obiektu medytacji. Cokolwiek staracie się robić, jest to wkładanie zbyt dużej energii i za dużego wysiłku, będziecie przez to mieć bóle głowy. Więc tak nie róbcie. OK? Nieważne, ile razy pojawi się myśl. Może to być ta sama myśl bądź inna. Nieważne! Ważne jest, co z nią robicie, gdy się pojawi. Gdy ją zauważycie, puśćcie ją przez nieskupianie na niej uwagi i rozluźnienie. To oznacza, że rozwinęliście czysty umysł. Dlaczego wykształciliście czysty umysł? Ponieważ puściliście pragnienie. Wasz umysł jest wtedy jasny i bystry. Za każdym razem, gdy chcecie zmusić coś, żeby się wydarzyło w taki, a nie inny sposób, to w waszych umysłach powstaje pragnienie. Domyślacie się, kto się wtedy zbyt mocno stara i kto powoduje swoje własne cierpienie? Nie róbcie więc tego. To takie proste. Zawsze się wycofujcie. Jeśli coś się ciągle pojawia, co z tego? Za każdym razem, gdy pozwalacie temu być, rozluźnicie, uśmiechniecie się i powrócicie do obiektu medytacji, to oczyszczacie w ten sposób umysł. I za każdym razem, gdy oczyszczacie umysł, przeszkoda słabnie, aż w końcu zniknie. I wtedy pojawi się cała masa dobrych rzeczy.
Więc po około 10 minutach… Gdy siedzicie w medytacji, siedźcie z w miarę wyprostowanym kręgosłupem, możecie się trochę oprzeć o krzesło, ale nie za bardzo. OK? Po około 10 minutach zacznijcie wysyłać w swoich myślach uczucie miłującej dobroci do swojego duchowego przyjaciela. Duchowy przyjaciel to taka osoba, która jest tej samej płci i która jeszcze żyje. Duchowy przyjaciel to osoba, którą szczerze lubicie, kiedy myślicie o niej i o jej dobrych cechach. I szczerze jej dobrze życzycie. Nie można tego zbagatelizować. Szczerość tego życzenia pomaga robić postępy w medytacji. Więc jeśli naprawdę lubicie tę osobę i naprawdę chcecie, żeby była szczęśliwa, to bardzo wam to pomoże w medytacji. To, co musicie sobie uświadomić to to, że musicie poczuć każde życzenie szczęścia. Czy wiecie, jakie to uczucie być szczęśliwym? Przenieście to uczucie do serca, otoczcie nim swojego przyjaciela i przytulcie go z całego z serca. Nie musicie starać się wysyłać życzenia w ich kierunku. To nie jest istotne. Umieśćcie ich w sercu i otoczcie uczuciem miłującej dobroci, wtedy to samo do nich dotrze. Więc chcę, żeby każdy siedział co najmniej 30 minut, a kiedy medytacja będzie szła wam dobrze, siedźcie dłużej.
Niektóre z obecnych tu osób są bardziej zaawansowane i będą siedzieć przez długi czas. I to dobrze. Ale jeśli nigdy tego wcześniej nie robiliście, pozwólcie, by przyszło to do was naturalnie samo z siebie. Podczas niektórych sesji poczujecie, że to naprawdę dobra medytacja, będziecie mogli siedzieć nawet godzinę. To dobrze. Gdy następnym razem zaczniecie medytować, prawdopodobnie tym, co się wydarzy, będzie pojawienie się chęci, żeby powtórzyć tamtą godzinną sesję. I włożycie w to zbyt wiele energii i zbyt wiele wysiłku, a umysł stanie się bardziej niespokojny. I potem pomyślicie, że za słabo się staracie, więc zaczynacie wkładać w to jeszcze więcej energii, i wtedy stajecie się jeszcze bardziej niespokojni. I to jest główny problem. Dość często ludzie przychodzą do mnie w drugim czy trzecim dniu odosobnienia i narzekają na to, jak dużo mają w sobie niepokoju. Mówię im wtedy, że nie uśmiechają się wystarczająco często, za mocno się starają i że muszą się wycofać. Pytam, czy chcieli, żeby coś się stało w jakiś konkretny sposób? Więc to, co musicie zrobić, to być cierpliwym, wycofać się i troszeczkę się z siebie pośmiać. Śmiejcie się z tego, że chcieliście, żeby coś było takie, jak tego oczekiwaliście. Gdy to zrobicie, przejdziecie od: „Chcę, żeby coś było właśnie tak, jak sobie życzę i kiedy sobie tego życzę”, do: „To tylko to. To tylko pragnienie, którego nikt nie potrzebuje”. I wasz umysł się uspokoi, znów będziecie w stanie właściwie medytować.
Czasem ludzie dają się złapać w koncepcję puszczania i rozluźniania, puszczania i rozluźniania itd., i nie powracają do obiektu medytacji. W wyniku tego przychodzą do mnie i mówią, że ta medytacja nie działa. Działa! Gdy się ją poprawnie wykonuje. Zawsze trzeba powrócić do obiektu medytacji. Nawet jeśli ten obiekt zalicza się do waszych codziennych czynności. Powróćcie do uśmiechu. Więc siedźcie tak długo, jak jest wam wygodnie. Niektóre sesje będą bardzo proste i bardzo wygodne, będziecie siedzieć przez godzinę czy nawet półtorej godziny, a następna sesja będzie trwała tylko 45 minut. No i co z tego? Tak jest OK. To nie problem. To naturalny proces rozwoju. Nie musicie go ponaglać. Nie możecie sprawić, by zdarzyło się to tak, jak sobie tego zażyczyliście.
Po tym, jak wstaniecie po skończonej medytacji, zróbcie medytację w chodzeniu. To chodzenie w normalnym tempie, w takim, w jakim chodzicie podczas swoich codziennych czynności. Wzrok niech będzie skierowany lekko w dół, tak żeby nie rozglądać się wokół. Wiem, że ładnie tu mamy, ale niech was to w tej chwili nie obchodzi, utrzymujcie wzrok skierowany w dół. Pozostańcie ze swoim duchowym przyjacielem. Promieniujcie tym uczuciem do swojego duchowego przyjaciela. Jeśli wasz umysł się rozproszy, to jest OK. Użyjcie sześciu kroków, zrelaksujcie, uśmiechnijcie się i ponownie wróćcie do obiektu medytacji. Niektórzy ludzie potrafią wejść głębiej w medytację podczas chodzenia niż podczas siedzenia. To jest OK. Nieistotne. Każdy z tych sposobów działa.
Jedną z rzeczy, którą musicie sobie uświadomić, jest fakt, że gdy pojawi się przeszkoda, dzieje się tak z konkretnego powodu. Pojawia się, by pokazać, gdzie znajduje się wasze przywiązanie. Czym jest przywiązanie? „To jestem ja”. Jest to pogląd o osobistej tożsamości. I każda przeszkoda, która się pojawia, zawiera to w sobie. Więc kiedy się pojawi, to po to, żeby was czegoś nauczyć. Jest waszym nauczycielem. Pokazuje, gdzie jest przywiązanie i jak je puścić. Ja nie jestem waszym nauczycielem. Jestem przewodnikiem, to jest coś innego. Pilnuję, żebyście pozostali na ścieżce. To właśnie robię. Ale to wy uczycie siebie samych. To naprawdę ważne, żebyście zrozumieli: to wy jesteście odpowiedzialni za własne cierpienie i możecie też być odpowiedzialni za swoje szczęście. Jeśli pojawi się przeszkoda i naprawdę zawraca wam głowę, i ciągle wraca, to mnie to cieszy. Czyż to nie dziwne? Dlaczego? Bo wiem, że naprawdę pracujecie. A gdy przychodzicie do mnie z tymi wszystkimi myślami, że jakie to miłe, jaki jestem spokojny i szczęśliwy, dla mnie to nic wielkiego. Kontynuuj. Przeszkody są niezbędną częścią praktyki. I bardzo ważne jest, żebyście zrozumieli, że są one efektem przeszłych wydarzeń, które odebraliście osobiście i upchnęliście w sobie. A potem próbowaliście o tym zapomnieć. Ale natura tej medytacji jest taka, że przywołuje takie sprawy, żebyście mogli je puścić i żeby już nie powracały. To jest cały sens medytacji. Jeden z wielu – powinienem powiedzieć.
Jesteśmy zbudowani z pięciu rzeczy. Proces psychofizyczny składa się z ciała, odczuć… Odczuwanie nie jest emocją. Odczuwanie jest odczuwaniem. Jest albo przyjemne, albo bolesne lub ani przyjemne, ani bolesne. Nie ma to nic wspólnego z emocjami. Jest jeszcze rozpoznawanie. Rozpoznawanie to część umysłu, która nazywa zjawiska. Patrzysz na to i mówisz, że to kubek. Rozpoznawanie to ta część umysłu, która nazywa i pamięta. Macie też myśli i świadomość. Gdy pojawią się bolesne odczucia, pierwszą rzeczą, jaką próbujemy robić, to przegonić je myślami. Ale odczucia są jednym, a myśli czymś innym. Nigdy się nie spotykają. Im bardziej próbujecie przepędzić coś za pomocą myśli, tym bardziej cierpicie. I tym więcej bólu sobie sprawiacie, ponieważ coś wam się nie podoba i chcecie, żeby było inne, niż jest. Pierwszą rzeczą, jaką musicie zrobić, jest puszczenie myśli i rozluźnienie. Powiedzmy, że siedzicie w medytacji przez jakiś czas. Mogą się wtedy pojawić różne bóle w ciele. To jest normalne. I pierwsze, co wasz umysł zaczyna robić, to rozmyślanie nad tym, jak bardzo mu się to nie podoba, jak chciałby, żeby przestało, żeby sobie poszło. Każda myśli dotycząca tego bólu zwiększa go i dodaje mu intensywności. Więc co zrobić? Puścić myśli na ten temat. Rozluźnić to. Umysł niczym pięść zaciska się wokół bólu, tego odczucia w ciele. Ta zaciśnięta pięść jest odzwierciedleniem tego, że czegoś nie lubimy. To pragnienie i lgnięcie. Musicie sobie zdać sprawę, że kiedy pojawia się ból w waszym ciałach, to jest prawdziwy. On tam jest. Kiedy ból tam jest, to znaczy, że jest. I to jest OK. Musicie dać mu przestrzeń, żeby po prostu był, zrelaksujcie się w tym. Nie oznacza to, że od razu minie. Prawdopodobnie nie minie. Ale to jest OK, że ten ból tam jest. Musi być OK, bo taka jest prawda. Za każdym razem, gdy będziecie próbować walczyć z prawdą, gdy będziecie chcieli kontrolować prawdę, gdy zaangażujecie się w zmienianie prawdy, to przyczyniacie się do cierpienia. Więc tak nie róbcie. Często to ode mnie słyszycie, prawda? Nie powodujcie sobie bólu, nie powodujcie sobie nadmiernego cierpienia tylko dlatego, że rzeczywistość jest inna, niż tego chce wasze „ja”. Nie da się walczyć z prawdą. Jedyne, co możecie zrobić, to pozwolić jej być, wycofać się i pozwolić jej być samej sobie. Czasami ból przeminie, czasami nie. To nie jest ważne. Nie skupiajcie uwagi na bólu. Jeśli umieścicie uwagę w środku tego bólu, wiecie, co się stanie? Urośnie i stanie się bardziej intensywny. Nie musicie sobie tego robić. Dajcie przestrzeń bólowi. Rozluźnijcie napięcie powstałe w głowie w wyniku tego doznania. Uśmiechnijcie się. Powróćcie do obiektu medytacji. Prawdopodobnie wasz umysł do tego powróci. Dobrze. Powtórzcie cały cykl. Zrelaksujcie myśli, puśćcie tę umysłową pięść zaciśniętą wokół bólu, rozluźnijcie, uśmiechnijcie się, powróćcie do obiektu medytacji. Za każdym razem, gdy to robicie, poprawia się wasza uważność.
Uważność to pamiętanie o obserwowaniu jak uwaga umysłu przenosi się z jednej rzeczy na inną. To ważne. Jest pewnie ponad 50 definicji uważności. Ale z definicji, z którymi się spotkałem, ta jest najbliższa temu, czym ona naprawdę jest. A jeśli znajdziecie lepszą definicję, proszę, dajcie mi znać. Więc… Dawanie przestrzeni i obserwowanie bez angażowania się w coś, bez próby kontrolowania tego, bez próby przerabiania tego na coś, czym to nie jest. Tego uczy was medytacja. I gdy będziecie wchodzić głębiej w medytację, zaczniecie czerpać drobne korzyści z jej praktykowania. Radość, szczęście itp. Uczę rodzaju medytacji, która nazywa się medytacją jhān. Ale to nie tylko jhāny. To jhāna i wgląd – Vipassana. Te dwa rodzaje są ze sobą scalone. Nie można mieć jednego bez drugiego. Ten pogląd może różnić się od tego, czego uczy wielu innych nauczycieli. Jest to więc unikalna medytacja, ponieważ dodaje się tu krok rozluźniania umysłu po każdym rozproszeniu uwagi. Jeśli go nie zrelaksujecie, ciągle będą was nawiedzać myśli, problemy i przeszkody, co spowoduje, że nie będziecie czegoś lubić lub chcieć, żeby minęło, i będziecie na siłę próbowali to przegonić. A potem mówicie: „To nie działa, wracam do domu”. To działa. Gdy robicie to poprawnie. Wielu ludzi odniosło mnóstwo korzyści z praktykowania tej medytacji i nie jest to coś, co się robi tylko podczas odosobnienia. To jest coś, co możecie cały czas mieć przy sobie.
Jest jedna rzecz, na którą będę nalegał. To, żeby wszyscy się uśmiechali. Nie mało, lecz dużo. Dlaczego musicie się uśmiechać? Jak czuje się wasz umysł, gdy się uśmiechacie? Lekko, jasno. To jest umysł medytujący. Gdy próbujecie zbyt mocno… Stajecie się zbyt poważni… I to też staje się z waszym umysłem. Musicie utrzymać lekki umysł. Właśnie skończyłem uczyć pewnych ludzi w Ekwadorze, praktykowali według Goenki ponad 20 lat i byli nauczycielami. Ich umysły były takie ciężkie. Ponieważ powiedziano im, że trzeba wkładać w to wiele wysiłku i energii. I sprawienie, żeby ich umysły stały się lżejsze, zajęło mi prawie dwa tygodnie. Lekki umysł to czujny umysł. Więc im więcej będziecie się uśmiechać, tym lepsza stanie się wasza uważność. Obiecuję. Mówiłem o medytacji podczas chodzenia. Dobrze wybrać miejsce, gdzie nie będziecie chodzić w słońcu. Możecie chodzić około 10-15 metrów w tę i z powrotem. Nie chodźcie po to, żeby podziwiać rzeczy wokół, bo to będzie stało na drodze waszej praktyce. Pozostańcie ze swoim duchowym przyjacielem. Gdy wasz umysł się rozproszy, użyjcie sześciu kroków, powróćcie do duchowego przyjaciela. Początkowo chodzenie może być trudne, ale nadejdzie taki czas, kiedy stanie się o wiele łatwiejsze. Dlaczego jest to trudne? Bo jesteście przyzwyczajeni do pozwalania umysłowi podczas chodzenia na robienie tego, co mu się podoba. Myślicie o różnych rzeczach i nie zwracacie uwagi, co robi umysł. Teraz uczycie się, jak go zdyscyplinować, a jemu nie podoba się ten pomysł i będzie wam rzucać kłody pod nogi. Będzie mówić: „To jest ważne. Muszę o tym pomyśleć. Teraz!”. Nic nie jest tak ważne. Tak więc zawsze powracajcie do obiektu medytacji z uśmiechem i lekkim umysłem. Jeśli będziecie tak robić, obiecuję wam, że bardzo szybko zrobicie postępy. OK. Czy o czymś zapomniałem?
Głos z widowni 1: Duchowy przyjaciel nie może być członkiem rodziny.
BV: Ach tak. Niech waszym duchowym przyjacielem nie będzie członek rodziny.
Głos z widowni 1: Dlaczego?
BV: Członkowie rodziny mają tendencje do robienia rzeczy, które czasem was unieszczęśliwiają. I wtedy zaczynacie o tym myśleć i wysyłacie miłującą nienawiść, zamiast miłującej dobroci. Więc wybierzcie kogoś innego, kogo bardzo szanujecie i szczerze mu życzycie szczęścia. Może to być mnich, którego znacie, przyjaciel. To nieważne. Ale to musi być szczere. I musicie czuć to życzenie. Czasem, jeśli umysł jest mało aktywny, możecie zmienić je na życzenie spokoju. I promieniujcie tym do swojego duchowego przyjaciela. Czasem będzie to radość. Wy wybieracie, co chcecie poczuć i co chcecie wysyłać. Tylko niech to będzie pozytywne. OK? Czy ktoś ma jakieś pytania?
Głos z widowni 2: Gdy mam wysyłać uczucie szczęścia do siebie, to jak dokładnie to robić, wysyłać je do siebie, do całego ciała?
BV: Umieść siebie w sercu. Promieniuj tym uczuciem do siebie.
Głos z widowni 2: W fizycznym sercu?
BV: Tak.
Głos z widowni 2: A co z duchowym przyjacielem?
BV: Umieść go w swoim sercu i wypromieniuj do niego miłującą dobroć.
Głos z widowni 2: W obu przypadkach?
BV: Tak, w obu.
Głos z widowni 2: Nie całe ciało?
BV: To będzie całe twoje ciało. Wyobraź sobie, że jesteś tutaj, i to będzie całe twoje ciało.
Głos z widowni 2: Więc muszę umieszczać tam swój wizerunek?
BV: Tak. Zgadza się. I twojego duchowego przyjaciela. Myślisz, że twój duchowy przyjaciel zmieści się w twoim sercu? Nie. To jest wizerunek twojego przyjaciela. To jest myśl o nim, umieszczasz go w sercu i wysyłasz miłującą dobroć. OK?
Głos z widowni 2: Masz na myśli, że wysyłam uczucie szczęścia do serca i potem nim emanuję z serca. W którym kierunku?
BV: Po prostu pozwalaj, aby samo promieniowało. Nie musisz tego ukierunkować. Tylko promieniuj miłującą dobrocią, a ona popłynie tam, gdzie ma być.
Głos z widowni 2: Czyli nie muszę powodować, żeby to uczucie emanowało?
Głos z widowni 1: OK. Udawaj, że jesteś świecą. Zacznij czuć miłującą dobroć i bądź jak świeca. Promieniowanie nie oznacza, że świeca wypycha swoje ciepło do pomieszczenia, w którym jest, prawda? Jeśli umieścimy świecę w ciemności, to światło po prostu ją rozjaśnia. Ty stajesz się miłującą dobrocią, ty stajesz się jak świeca. A potem to uczucie wychodzi z ciebie. Najpierw płynie w tobie, uśmiechasz się przez jakieś 10 minut, to uczucie jest bardzo ciepłe. A potem bierzesz przyjaciela, umieszczasz go tam i wyobrażasz sobie, że (miłująca dobroć) promieniuje w jego kierunku. Widzisz oczami umysłu, jak wędruje do twojego przyjaciela. I dzieje się to tak samo, jak w przypadku światła emanującego ze świecy. Nic nie robisz. Nic nie wysyłasz. Nie popychasz, nie stwarzasz tego. Po prostu jesteś tym światłem.
Głos z widowni 2: Najpierw wysyłam szczęście do siebie stąd.
Głos z widowni 1: Masz to poczucie w sercu i niech przepływa przez ciebie.
Głos z widowni 2: Przepraszam jestem nowa i chcę zrozumieć ten proces. Czyli najpierw wysyłam uczucie szczęścia do swojego wizerunku w sercu. Potem moje serce jest niczym świeca, która wypromieniowuje światło, z mojego serca i ciała, i po około 10 minutach, kontynuuję i zmieniam…
Głos z widowni 1: Życzysz teraz: „Ty bądź szczęśliwy i spokojny”.
Głos z widowni 2: Sobie?
Głos z widowni 1: Najpierw sobie, potem drugiej osobie.
Głos z widowni 1: Możesz wysyłać do swojego przyjaciela w Chinach.
BV: Utrzymuj ich w swoim sercu i promieniuj do nich miłującą dobroć. Promieniuj to uczucie szczęścia i czuj je. I wystarczy.
Głos z widowni 2: Czyli najpierw wysyłam uczucie szczęścia do wizerunku w moim sercu. Potem moje serce staje się jak świeca i wysyła szczęście do całego mojego ciała.
Głos z widowni 1: Zbytnio to utrudniasz. Posłuchaj jeszcze raz. Przywołaj szczęśliwe uczucie, wspominając szczęśliwy moment w twoim życiu. Umieść je w sercu. OK? Teraz bierzesz to życzenie szczęścia: „Niech będę szczęśliwa. Niech będę spokojna. Niech mój umysł będzie spokojny”. Poczuj to życzenie, jakiekolwiek ono będzie.
Głos z widowni 1: Uczucie szczęścia musisz przywołać ze wspomnienia szczęśliwej chwili. I niech przez ciebie płynie.
BV: I potem zrób to samo ze swoim duchowym przyjacielem. Wystarczy.
Głos z widowni 1: I potem bierzesz przyjaciela…
BV: Już wystarczy. Zrób to dziś wieczorem. Pogadamy jutro. OK?
Głos z widowni 3: Czy cały czas mam mieć to samo życzenie?
BV: Możesz zmieniać życzenie pod warunkiem, że zmienisz wraz z nim uczucie. OK? Jakiekolwiek wybierzesz życzenie, musisz je poczuć. Czasem ludzie proszą mnie o wysłanie miłującej dobroci do kogoś, kto jest bardzo zagubiony lub ma wiele problemów. Więc zaczynam wysyłać uczucie czystego, opanowanego umysłu. I czuję to, i promieniuję tym uczuciem z mojego serca do tej osoby. To im naprawdę pomaga. Więc zależy od ciebie, jakie to będzie życzenie. Pod warunkiem, że jest pozytywne i że je czujesz. Nie powtarzaj cały czas tego życzenia. Bo wtedy zamieni się w mantrę i będziesz tylko powtarzać te słowa w umyśle, i zaczniesz myśleć o innych rzeczach. To tak nie działa, bo nie czujesz tego życzenia. Więc to bardzo ważne, żebyś poczuł to uczucie. I niech ono trwa.
Głos z widowni 4: Bhante, czy to ważne, żeby zawsze mieć takiego samego duchowego przyjaciela?
BV: Tak. Dopóki wam nie powiem, że możecie to zmienić. A to się w końcu wydarzy. Trzeba tylko dotrzeć do pewnego miejsce w medytacji. Ktoś jeszcze? Czas na recytację o dzieleniu się zasługami.
„Niech ci, co cierpią, będą wolni od cierpienia,
A ogarnięci strachem nieustraszeni,
Pogrążeni w żalu niech porzucą zmartwienia,
Niech wszystkie istoty znajdą ukojenie,
Niech podzielą zasługę, którą zyskaliśmy,
Dla osiągnięcia wszelkiego rodzaju szczęścia,
Istoty nieba i ziemi,
Potężne devy i nagowie,
Niech dzielą naszą zasługę,
I długi czas ochraniają Naukę Przebudzonego”.
Sadhu, sadhu, sadhu!
O autorze
Vimalaramsi Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora
Bhante Vimalaramsi od ponad 40 lat praktykuje i naucza medytacji. Przedstawia medytację w kontekście najwcześniejszych tekstów buddyjskich, by zgłębić prawdziwe nauki Buddhy.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Brahmavamso Ajahn Jak radzić sobie z chronicznym bólem
- Brahmavamso Ajahn Depresja
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: https://www.youtube.com/channel/UClyJoOstQCuCdIyQU080g2w
Tłumaczenie: Joanna Krakowska
Redakcja: Alicja Brylińska
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/