POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Namo tassa Bhagavato Arahato Sammā-Sambuddhassa
Namo tassa Bhagavato Arahato Sammā-Sambuddhassa
Namo tassa Bhagavato Arahato Sammā-Sambuddhassa Buddhaṃ Dhammaṃ Sanghaṃ namassami

Ze względu na całą tę pracę i wszystkie rzeczy, które muszę robić, teraz zatrzymuję się jedynie na krótki czas. Ten krótki czas to trzy miesiące. Zatrzymuję się tylko po to, by przyjść tutaj i przeprowadzić ceremonię wejścia w porę deszczową [vassa, miesięczne odosobnienie – przyp. tłum.]. Zatrzymuję się tylko po to, by przypomnieć sobie znaczenie i serce tego monastycznego życia. Jest to coś, co daje wielką inspirację, ponieważ echo tego, co robimy tego wieczoru, jest echem, którego źródło znajduje się w czasach Buddhy. To ceremonia, która sięga wstecz aż do życia Buddhy. To wykonywanie poleceń wielkiego nauczyciela. To podążanie Jego śladami. Determinacja, by zaprzestać wędrowania przez następne trzy miesiące.

I to słowo „zaprzestanie” jest słowem, które przynosi wielkie szczęście mojemu umysłowi. Jest to słowo, do którego mój umysł się skłania, ponieważ zaprzestanie tak wielu rzeczy sprzyja radości. Zaprzestanie jest tym, co sprzyja poczuciu wyzwolenia w sercu. Wolności od nadmiaru zajęć, komplikacji i czystego bólu świata.

Kiedy umysł skłania się ku światu i kiedy nie tylko skłania się ku światu, ale jest wręcz ciągnięty ku światu z powodu naszych obowiązków – czy to jako starszego mnicha, czy jako młodszego mnicha, jako mniszki, nowicjusza, anagāriki – kiedy jest ciągnięty ku temu światu, gdzie wszystkie te różnice są rozpoznawane, zawsze pociąga za sobą takie rzeczy, jak światowe dhammy [dhamma w tym kontekście to proces, stan, obiekt – przyp. tłum.], pochwała i potępienie, szczęście i cierpienie, zysk i strata, sława i hańba.

Wszystkie te osiem światowych dhamm egzystuje w tym świecie. W tym świecie nie można uniknąć tych światowych dhamm. W tym świecie zawsze będzie jakieś cierpienie i nigdy nie można znaleźć w nim satysfakcji. To świat, w którym jeśli zabawicie wystarczająco długo i pomyślicie, że to już wszystko, co ma on do zaoferowania, to będziecie sfrustrowani, rozczarowani i przybici.

Czasami ludzie w świecie doświadczają tej frustracji, rozczarowania i depresji i chcą nawet odebrać sobie życie. Życzyć sobie odebrania życia to nie jest właściwy sposób. Zamiast tego zajmijcie się swoimi umysłami. Zajmijcie się splamieniami, aby to je zniszczyć, a nie siłę życiową. To splamienia są przyczyną problemów. Pragnienie rzeczy, które nigdy nie dadzą wam satysfakcji. Gniew, zła wola wobec ludzi, którzy według was weszli wam w drogę. I głęboko zakorzenione złudzenie dotyczące własnego „ja”. Tego „ja”, które wyobraża sobie, że szczęście i satysfakcję można znaleźć na tej jałowej pustyni, którą nazywamy światem.

Jest to jałowa pustynia, ponieważ nie ma w niej życiodajnego szczęścia. Jest pustynią, ponieważ jest pusta, wypalona, pozbawiona wolności. Wypalone są miejsca spoczynku, w których można się położyć, nie będąc drażnionym przez palący żar słońca. Ten świat jest jałowym miejscem i każdy, kto ma jakąkolwiek skłonność ku Dhammie lub wgląd w Dhammę, spojrzy na piękną, niesamowitą Dhammę Buddhy jak na oazę na tej pustyni.

Jest to miejsce, z którego wypychają nas nieprzewidziane okoliczności związane z prowadzeniem klasztoru, posiadaniem ciała, koniecznością chodzenia do lekarzy, dentystów, załatwianiem wiz, koniecznością ochrony Sāsany. Wszystko to wypycha nas z tej pięknej i chłodnej oazy, regenerującej, pysznej Dhammy.

Jest to czas, w którym ponad wszystko mówimy „do widzenia” tej pustyni. W którym nawet ja mogę być nieodpowiedzialny i nie przejmować się nauczaniem świeckich ludzi i obowiązkami w ośrodku miejskim. Mogę nawet odpuścić wiele moich obowiązków wobec innych mnichów i ludzi w tym klasztorze. To czas, kiedy możecie po prostu siedzieć samotnie w swoich chatkach, tak jak ja to robiłem jako młody mnich. Samemu, bez żadnych obowiązków i odpowiedzialności. Samotny i wolny od wszelkich irytacji, złości, pragnień czy zajęć wynikających z trudów życia z innymi mnichami.

Wspominałem dziś gościom po posiłku o jednym z najbardziej wyśmienitych odosobnień pory deszczowej, jakie odbyłem w ciągu moich (wtedy) sześciu lat bycia mnichem. Miało ono miejsce w klasztorze na północy Tajlandii, gdzie znajdowała się głęboka jaskinia w dolinie w górach, gdzie tylko raz w tygodniu przez około pięć minut widziałem jakiś samochód, o ile się pofatygowałem, by go dostrzec. Przez resztę dnia i tygodnia nie było widać żadnych pojazdów. Każdego dnia widywałem ludzi jedynie przez około piętnaście minut, kiedy szedłem do wioski po drugiej stronie góry, aby zebrać jałmużnę. Byli to Tajowie z północy. Byli bardzo szczęśliwi, że mogli mnie nakarmić i nie chcieli niczego w zamian.

Przychodzili jedynie w noce Wan Phra [uposatha – przyp. tłum.], w dzień pełni księżyca, i zostawali na noc. Ale poza tym przez większość dni tygodnia, przez całe te trzy miesiące, przez dwadzieścia trzy i pół godziny każdego dnia, byłem w tym dobrze urządzonym klasztorze sam.

Dla mnie ta samotność była błogością. Oznaczała, że nie miałem żadnych obowiązków, nic do powiedzenia innemu człowiekowi. Żadnej sprawy wytworzonej przez bliskość drugiej osoby. To było takie uwalniające. Nawet teraz, gdy wspominam tamte dni, moje myśli od razu wracają do tego poczucia samotności.

W obecnych czasach jestem zapracowanym opatem w dużym klasztorze. Ale wciąż wiem, że ten rodzaj klasztoru, w którym spędziłem moje szóste odosobnienie pory deszczowej, wciąż można znaleźć tutaj, w Bodhinyana. Ta jaskinia, w której spędzałem wiele szczęśliwych godzin, medytując, istnieje w moim umyśle. Jaskinia serca.

Ta jaskinia serca jest metaforą, której użył Buddha. I każdy, kto zna jakikolwiek poziom głębokiej medytacji, może rozpoznać tę metaforę jako piękny opis umysłu, który oddala się od świata poprzez zejście w głąb siebie. To wycofanie się ze świata poprzez zagłębienie się w siebie jest powodem, dla którego mamy odosobnienia pory deszczowej.

Jeżeli chcecie mieć więcej doświadczeń w świecie zewnętrznym, to jesteście w niewłaściwym miejscu. Jeżeli chcecie doświadczać umysłu, to witajcie na tym odosobnieniu. Ponieważ wchodzimy do wnętrza, wchodzimy do tej jaskini, tak jak w wielu jaskiniach zakopane są tam piękne skarby. Umieszczone są tam, ponieważ mogą tam zostać zachowane. Dzięki temu nie są zmarnowane przez istoty ludzkie, które nie zdają sobie sprawy z wartości tych skarbów, przez co mogą je umieścić w niewłaściwym miejscu, wyrzucić czy bezmyślnie roztrwonić.

W tej głębokiej jaskini umysłu Buddha zakopał, a raczej nie zakopał, lecz znalazł, przemożnie istotny skarb, najcenniejszy skarb. Skarb ten nazywany jest wyzwoleniem, wolnością, komfortem, zakończeniem cierpienia.

I właśnie tam można znaleźć ten skarb. Nie na zewnątrz w świecie, ale głęboko we wnętrzu. Dlatego wybudowaliśmy wszystkie te budynki, stworzyliśmy całe to wsparcie, ustanowiliśmy te tradycje.

I proszę, wiedzcie, że cała ta praca, tradycje, nauczanie, wszystko to jest drogowskazem, kieruje ku tej jednej rzeczy, ku Nibbānie, ku końcowi cierpienia, ustaniu tego wszystkiego, prawdziwemu wyzwoleniu ze sfery samsary.

Cały ten klasztor ma tylko ten jeden cel, ten jeden szczyt. Bardzo staram się utrzymać ten klasztor na odpowiedniej ścieżce. To jak bycie kapitanem statku próbującym utrzymać ster przeciw wielu różnym prądom i silnym wiatrom, które zawsze próbują zepchnąć statek-klasztor z kursu. Jest to zmaganie, by utrzymać ten właściwy kierunek. Ale klasztor jest wystarczająco dobrze ukierunkowany i jeśli chcesz w tym pomóc, podążaj w tym samym kierunku.

Zauważyłem przez lata, że kiedy grupa medytujących, bez względu na płeć czy status, porusza się we właściwym kierunku, w tym samym kierunku: wygaszania splamień, zatrzymywania myślącego umysłu, unikania papañca [namnażania], kojenia umysłu, zmierzania do spokojnych stanów umysłu, okazuje się, że kiedy jeden mnich, jeden anagārika, ktokolwiek, wchodzi w bardzo głęboką medytację tej nocy czy tego popołudnia, wtedy wielu innych medytujących w tym miejscu również doświadcza pogłębiania ich samādhi. Doświadczają również poszerzenia wglądu. To tak, jakby istniało jakieś połączenie, jakaś energia, jakiś ruch, który każdy z nas może odebrać.

A jeśli jedna osoba podąża w przeciwnym kierunku, jeśli jedna osoba podąża w kierunku spraw światowych, większego pożądania, większego gniewu, większej irytacji, jeśli ktoś poddaje się swoim rażącym splamieniom – wtedy inni też to odczuwają. To ciągnie w dół i powstrzymuje przed rozwojem cały klasztor, całą społeczność.

To tak, jakby ktoś pływał w wodzie. Tworzy prąd, tworzy przepływ wody, a ci, którzy płyną obok, są przez niego spychani. Na tej samej zasadzie działają ci, którzy naprawdę dobrze medytują w tym klasztorze – dziękuję, że tu jesteście, ponieważ pomagacie wszystkim pogłębić ich medytację. I za każdym razem, kiedy praktyka, którą wykonujecie, jest głęboka, potężna, wzniosła – wiedzcie, że będzie to odczuwalne. Jej energia rozprzestrzeni się poza wasze chatki i może pociągnąć za sobą wszystkich innych.

Jest to moją nadzieją, moją intencją, aby ludzie praktykujący w tym klasztorze podczas odosobnienia pory deszczowej, którzy korzystają z tutejszych budynków i udogodnień, pamiętali, dlaczego zostały one zbudowane. Dlaczego oferowane jest tutaj jedzenie, dlaczego budynki są na miejscu. Są one tutaj tylko z tego jednego powodu: aby pogłębić doświadczenie wolności. A ponieważ możecie pamiętać i przypominać sobie, że to jest nasz główny cel, wszystko powinno być podporządkowane temu jednemu celowi, tej jednej intencji.

Jeżeli chcesz czytać – w porządku – jeśli to pomoże w medytacji.
Jeżeli chcesz się uczyć – w porządku – jeśli to pomoże w medytacji.
Upewnij się jednak, że to medytacja jest twoim głównym celem, twoim głównym kierunkiem.

Wiem, że wielu z was ciężko pracowało, poświęcając wiele swojego czasu, by móc tutaj być i skorzystać z tej okazji. I niestety widziałem na poprzednich odosobnieniach, że ludzie wkładają tę energię, starają się i poświęcają wiele godzin [na praktykę] przez pierwszy tydzień lub dwa, a później się lenią. Nie są w stanie utrzymać tempa. A kiedy nadchodzi koniec odosobnienia pory deszczowej, nie mają się czym szczególnie pochwalić, pomimo tych trzech miesięcy ciszy i samotności. I mówią: „Cóż, może uda się na następnym odosobnieniu pory deszczowej”.

Jestem pewny, że Ajahn Ñāṇa wie, że często się śmieję, gdy przychodzą ludzie i mówią mi, jak wyglądało ich odosobnienie. Mówię teraz o dwutygodniowych odosobnieniach, które tutaj organizujemy. Zdarza się to tak często, że mnie to śmieszy, a trochę też smuci: kiedy po dwóch tygodniach mówią: „Tak, właśnie zaczynałem się wdrażać”.

Wdrażaj się już od pierwszego dnia. Wtedy drugi, trzeci, czwarty, piąty dzień będą piękne. Nie czekaj do końca odosobnienia pory deszczowej, aby rozpocząć. Nie czekaj do następnego odosobnienia pory deszczowej, aby rozpocząć. Teraz jest jedyny czas, jaki macie. Bądźcie gorliwi. I za każdym razem, gdy będziecie doświadczać jakiejkolwiek dozy spokoju w waszej medytacji – poświęćcie czas, aby pobyć w tej ciszy, w tym spokoju, w tym szczęściu, w tej radości.

Nie róbcie jednak tak, że siedzicie, wchodząc głębiej i głębiej, ale gdy tylko minie godzina, pięćdziesiąt minut, dwie godziny czy jakikolwiek czas, wy wstajecie, nie dokonując kontemplacji nad tym, czego doświadczacie.

Gdy mówię, byście kontemplowali to, czego doświadczacie, to chcę, byście się sami wytrenowali, by zauważać, doceniać i skłaniać się ku pięknemu spokojowi, zadowoleniu i wolności samādhi. Sprawdźcie, czy możecie się nauczyć bycia przywiązanym do tego samādhi. Gwarantuję, że o wiele lepiej jest być przywiązanym do błogości samādhi, niż być przywiązanym do waszego myślącego umysłu, do herbaty, kawy, jedzenia, książek czy czegokolwiek innego, na co marnujecie mnóstwo czasu.

Sprawdźcie, czy możecie być przywiązani do ciszy umysłu. Przywiązujecie się do niej poprzez trenowanie waszych umysłów do rozpoznawania tych stanów jako zachwycających i przyjemnych. O wiele lepszych niż cokolwiek, co myśl może wam przedstawić. O wiele przyjemniejszych niż wszystko, co może wam zaoferować świat poprzez doświadczenia zmysłowe.

Samo zasmakowanie tych pięknych stanów wolności umysłu to wszystko, czego tak naprawdę potrzebujecie, ponieważ to wam uświadomi, że istnieje większy spokój, większe szczęście – radość, która przewyższa cały świat zewnętrzny.

Zasadniczo teorie i idee nigdy nie są wystarczająco dobre. Bazując jedynie na teoriach i ideach, ludzie spierają się o to, co Buddha naprawdę miał na myśli. Czym jest, a czym nie jest Vinaya? Co jest Dhammą, a co nią nie jest? Czy jhāna jest konieczna do Wejścia w Strumień, czy też nie? Zasadniczo ja słucham jedynie tych, którzy faktycznie osiągnęli Wejście w Strumień lub osiągnęli jhānę. Być może oni będą wiedzieć. A ich słowa i idee w tej kwestii mają nieco większe znaczenie. Doświadczenie jest znacznie ważniejsze niż myśli i teorie.

Macie więc teraz tę okazję i szansę podczas tego odosobnienia pory deszczowej, by wcielać w życie praktykę Dhammy, o której przeczytaliście w książkach, i doświadczać tych stanów bezpośrednio. Poznacie je nie tylko poprzez swoją analityczną wiedzę i znajomość pāḷijskiego, sutt i Vinayi czy tego, co mówi ten mnich i co mówi tamten nauczyciel, ale też poprzez swoje bezpośrednie doświadczenie. Poprzez jedyne kryterium, które naprawdę ma znaczenie. Poprzez doświadczenie, które jest interpretowane w ramach nauk Buddhy.

Kiedy doświadczacie tych stanów, to jest tak, jakby nauki zawarte w suttach i Vinayi stawały się rozżarzone. Nie powiedziałbym, że zaczynają świecić. Stają się olśniewające. Stają się niesamowicie jasne. Jedynie wtedy możecie naprawdę zrozumieć te nauki. Naprawdę docenić ich głębię, ich przemożność, ich dokładność, ich prawdę. Ale nie wcześniej.

Powszechnie uważa się, że aby zostać Wchodzącym w Strumień, jedynie co musisz zrobić, to zrozumieć Cztery Szlachetne Prawdy, Właściwy Pogląd. Ale jak wielu ludzi zna te Cztery Szlachetne Prawdy, potrafi je wyrecytować i rozumie je, ale nie jest Wchodzącymi w Strumień? Ilu jest takich, którzy nie mogą powiedzieć innemu mnichowi, że są Sotāpanną?

Ponieważ jeżeli mnich tak powie, a nie jest tego absolutnie pewien, wywoła w sobie tyle wątpliwości, że będzie bliski pārājika – wykroczeniu, które powoduje zrzucenie szat. Więc nikt nie mówi tego, dopóki nie ma absolutnej pewności. Przynajmniej mnisi nie mówią takich rzeczy lekkomyślnie.

Zapewne w świecie każdy może mówić takie rzeczy, ponieważ nie pociąga to za sobą konsekwencji. Ludzie mogą wypowiadać te słowa lekko, bez konieczności upewniania się, że to, co mówią, jest właściwe i zgodne z prawdą. Ale chodzi mi o to, że ważne jest doświadczenie tej Dhammy. Doświadczenie, które jest opisane przez Buddhę, jest tym, co jest istotne.

Porównanie, o którym wspomniałem wcześniej, że jest to jak przewodnik po Paryżu. Podoba mi się to porównanie, ponieważ nigdy nie byłem w Paryżu. Ale wiem, że jest tam coś, co nazywają Łukiem Triumfalnym, Notre Dame i Wieżą Eiffla. Ale to wszystko, co wiem – teoria. Nie wiem zbyt wiele o Paryżu. Nikt nie wie tak dużo o Paryżu jak ktoś, kto tam był, kto spędził tam wiele miesięcy. Kto wędrował po tym miejscu i faktycznie czuł i obwąchał to miasto.

W ten sam sposób nie można poznać tych głębokich stanów medytacyjnych, tych potężnych wglądów jedynie z podręczników. Potrzebujecie tego doświadczenia. Potrzebujecie poczuć woń, posmakować i odczuć jhāny. To jedynie metafora, bo jak wspomniałem, w tym stanie pięć zmysłów całkowicie zanika. Musisz zrozumieć te Magga-phala [stany Przebudzenia – przyp. tłum.] poprzez doświadczenie.

A więc macie te wszystkie ramy pojęciowe. Nie myślcie jednak, że możecie dojść dalej na swojej ścieżce, jedynie analizując te ramy. Nabierzcie jakiegoś doświadczenia, by potrafić w tej chwili odpuścić splamienia, odpuścić pięć przeszkód. W tej chwili sprawcie, by umysł był spokojny, czysty, wyciszony, i zobaczcie, jak to jest. Zobaczcie, czy możecie dotrzeć do tej Dhammy, która jest poza myślami, poza słowami, poza ideami. Dotrzyjcie do tego miejsca, do którego te słowa starają się was pokierować. To właśnie tam powinniście zmierzać. Taki jest cel słów. Nie chodzi tylko o poprawienie pisowni, ale o to, by zobaczyć to, do czego one kierują.

Te słowa Buddhy kierują do bardzo pięknego miejsca. Wspominam, że jest to piękne miejsce, ponieważ, gdyby Nibbāna nie była ostatecznym szczęściem, wtedy nikt nie byłby w stanie do niej dotrzeć. Jednak ponieważ Nibbāna jest ostatecznym szczęściem, ponieważ wglądy, które was wyzwalają, uwalniają was od cierpienia, ponieważ jhāny są ekstazami – z powodu tych rzeczy stają się one możliwe do osiągnięcia dla ludzkiego umysłu.

Podążajcie ścieżką rosnącego szczęścia. Nie można siłą woli doprowadzić się do tych stanów. Wola jest funkcją ego, iluzją jaźni. Ta wola, która pochodzi z tej iluzji, nigdy nie będzie w stanie doprowadzić was do tego celu. Zamiast tego wykorzystajcie skłonność umysłu do poszukiwania wolności, zadowolenia i szczęścia. Sprawdzajcie w waszej medytacji, w waszych życiach jako zakonnicy, sprawdzajcie, kiedy czuliście największy komfort, wolność, zadowolenie, przemożną głębię, błogość, i udawajcie się tam ponownie. A następnym razem wchodźcie tam jeszcze głębiej. Kiedy wchodzicie głębiej, odczuwajcie, jaki jest ten stan. Sprawdzajcie jego przemożność, jego głębię, jego miarę błogości i zapytajcie dlaczego. Dlaczego te medytacje są tak zachwycające? Wykorzystajcie wgląd w ścieżkę szczęścia i spokoju – ponieważ na bardzo głębokim poziomie to warunkuje wasze umysły, by znów tam zmierzały. Gdziekolwiek znajdziecie szczęście, umysł znów będzie dążył do tego miejsca.

Zastępujecie wolę. Decyzje oparte na myślach i fantazjach, pomysłach i pomnażaniu – ponieważ to zwykle kontroluje wasze umysły. To właśnie sprawia, że robicie te rzeczy, że podążacie za tymi torami myśli, że piszecie te listy. Zamiast tego używać, zobaczcie, czy możecie stać się zmotywowani.

Umysł może być kierowany i prowadzony przez skłonność do wyzwolonych stanów umysłu. Każdy z was tu obecnych medytował wystarczająco dużo, by w jakimkolwiek stopniu posmakować wyzwolenia. Nawet jeżeli jest to tylko niewielkie wyzwolenie od splamień – nawet ono zawsze ma tę piękną wolność jako swoją esencję, jako swój smak. Nawet jeśli ta piękna woń jest tylko w bardzo, bardzo małej ilości, to i tak wystarcza, by dotrzeć bardzo, bardzo daleko. Wystarczy nikły zapach kwiatów. Podobno wystarczy zaledwie kilka molekuł – feromonów czy czegoś takiego – aby nos był w stanie wyczuć zapach kwiatu z dużej odległości. W ten sposób pszczoły mogą wyczuwać kwiaty z daleka.

Na tej samej zasadzie nie potrzebujecie wielu cząsteczek wolności, aby być w stanie wyczuć, że gdzieś tam jest piękny kwiat. Woń, którą zaczynacie czuć podczas medytacji, pochodzi z kwiatu Nibbāny. Zapach ten jest wciąż bardzo słaby, ponieważ zakrywa go smród splamień, fetor pożądania. Ale wciąż pod tym smrodem, cierpieniem życia, trudnościami, wzburzeniem, irytacją wskutek istnienia, myślenia, bycia – pod tym wszystkim lub w tym, gdzieś w pobliżu, zawsze czuję, że jest coś, co jest wyrafinowane, co jest piękne, co jest atrakcyjne, co jest czyste.

Jest to zapach Nibbāny.

Podążajcie za swoim nosem w tej metaforze. Podążajcie za tą wonią i zobaczcie, czy odpuszczając świat, spędzając czas samemu, kultywując jaskinię wewnątrz umysłu, kultywując samotność, kultywując spokój, kultywując zatrzymanie, niepomnażanie, zobaczcie, czy moc tej woni się zwiększa.

Niezależnie od tego, gdzie ten zapach się pogłębia, po prostu za nim podążajcie. Nastawcie umysły na woń uwolnienia. I to poprowadzi was o wiele pewniej niż wasze pomysły i wasze wole. To doprowadzi was do wyzwolenia. Poprowadzi was przez jhāny. Poprowadzi was przez Magga-phale. Doprowadzi was to do Nibbāny.

Nibbānaṃ paramaṃ sukhaṃ [Nibbāna jest najwyższym szczęściem – przyp. tłum.]. Nibbāna jest źródłem tej woni. I to właśnie tutaj, w tym klasztorze, możecie za nią podążać.

Tak więc gdy siedzicie, gdy chodzicie, gdy strzeżecie umysłu przed nadmiernym myśleniem, przed namnażaniem, gdy strzeżecie umysłu przed wędrowaniem w przeszłość i przyszłość i utrzymujecie go w skupieniu na chwili obecnej, możecie posmakować, poczuć tę woń. I wiecie, kiedy ta woń tu jest i kiedy zniknęła.

Kiedy jesteście źli, rozdrażnieni, zdenerwowani na kogoś lub coś, zmęczeni, leniwi, kiedy macie bardzo silne pragnienie, aby zrobić coś innego, pójść gdzieś indziej, być kimś czy czymś innym, kiedy to pragnienie odciąga was od waszego centrum, to wiecie, że ta woń jest nieobecna. Nie ma jej tam. Nie ma nic inspirującego, rozgrzewającego umysł. Nie ma nic, co koi serce. Czujecie się zagubieni, głodni. Nic tam nie ma.

Dzieje się tak ponieważ splamienia zaprowadziły was w przeciwnym kierunku, z dala od woni Nibbāny. Za każdym razem, gdy siądziecie na poduszce i zamkniecie oczy, poczujcie tę woń i idźcie w jej kierunku. Pozwólcie umysłowi podążać za nią. Za wonią Nibbāny, wonią wyrzeczenia, wonią odpuszczenia, wonią niepodążania za jaźnią, dostrzeżenia, że to tylko ułuda kryjąca coś o wiele piękniejszego. Podążajcie za tym, co piękniejsze, za źródłem tej woni. A to zawsze doprowadzi was do jeszcze silniejszej woni, do wzrastającego szczęścia, do wzrastającej pīti-sukha [rozkoszy i błogości – przyp. tłum.], wzrastającego zrównoważenia, wzrastającego wyzwolenia i wolności. A to jest naszym celem.

Buddha powiedział, że jest to stopniowa ścieżka, tak jak morze. Stopniowo się pogłębia. Woń staje się coraz głębsza, przemożna i bardziej wszechogarniająca, im dalej docierasz. Zachodzisz tak daleko, a ta woń staje się na tyle silna, że przyciąga cię do Nibbāny. Wciąga cię nieodparcie w siebie, w zaprzestanie, w wyzwolenie. To po prostu przejście tych pierwszych kilku mil wzdłuż ścieżki, tego pierwszego krótkiego dystansu, aż nos naprawdę poczuje, że jest tam coś pięknego, coś wspaniałego, coś, czego szukaliście. Sens życia, wyzwolenie serca, jakkolwiek chcecie to nazwać. To coś jest rozpoznawane przez jakiś zmysł.

I to jest to, za czym trzeba podążać. To jest to, w czym należy sobie folgować. To jest to, co da wam szczęście w trakcie tego odosobnienia. I jeśli za tym podążycie, zauważycie to, rozpoznacie to, pójdziecie za tym, gwarantuję, że będzie rosło i rosło. Ponieważ taka jest natura rzeczy. Nie ma to nic wspólnego z wami, ze mną czy z kimkolwiek innym. Taka jest natura umysłu poszukującego swojego własnego wyzwolenia, szukającego swojej wolności.

Całym sensem umysłu, całym powodem i funkcją jego istnienia jest poszukiwanie wolności, komfortu, odpoczynku, nieporuszenia, zatrzymania. Czy nie jest to powodem, dla którego pragniemy różnych rzeczy? Pragniemy rzeczy, by przestać pragnąć. Chcemy pozbyć się jednych rzeczy i zyskać inne, aby po dotarciu do celu móc naprawdę odpocząć.

Całym celem pragnienia jest wyeliminowanie pragnienia. Myślimy: „Kiedy już to dostanę, nie będę już niczego więcej potrzebować”. Pragnienie oparte na świecie zmysłowym jest niepewne, pozbawione istoty, nietrwałe, podlegające zmianom, zawodne. Dlatego w tym świecie nie ma odpoczynku.

Wiecie, byłem kiedyś głupim mnichem. Jako młody mnich myślałem, że można zbudować taki klasztor w pięć lat, postawić go, żeby funkcjonował, i że będzie już dobrze, a potem będę mógł odpocząć. I myślałem, jako ten głupi mnich, którym wtedy byłem, że po prostu wszystko tutaj ustawię i nie będę musiał już nic robić, i wtedy będę mógł odpocząć.

Ale nie ma odpoczynku w świecie. Nawet jeśli mielibyście miliard dolarów i najlepszy klasztor, gdzie zamiast anagārików byliby lokaje. Lokaj dla każdego mnicha, lokaj nawet dla nowicjusza, dla mniszki, dla anagārików, nawet dla ludzi, którzy dopiero tu przybywają na trzy miesiące, nawet na miesiąc. Macie lokaja opłaconego przez Buddyjskie Towarzystwo Zachodniej Australii, aby przynosił jedzenie, które lubicie. Macie przycisk wzywający obsługę w waszych kuṭī, w waszym pokoju, wystarczy nacisnąć guzik, by wezwać lokaja. A on przyjdzie i poda wam wszystko, czego sobie zażyczycie, a nawet wykona wam masaż stóp trzy razy dziennie. I da wam gazetę po medytacji.

Cokolwiek to jest, bez względu na to, jak wiele robisz, aby ten klasztor był wygodny – toaleta w każdej chatce, jacuzzi z tyłu, elektryczność, bieżąca ciepła i zimna woda – to nigdy nie zostanie ukończone. Zawsze będzie coś więcej, coś innego. W tym świecie nie ma odpoczynku.

Widzicie, niektóre klasztory ładują mnóstwo pieniędzy, by mogły być wręcz idealne. Lecz to nigdy nie jest wystarczająco dobre. Nigdy nie może być wystarczająco dobre. Świat jest z natury niesatysfakcjonujący, irytujący, zawsze dający więcej zajęć, a nie mniej. W tym klasztorze nigdy nie da się załatwić spraw do końca. Po prostu wykonujecie więcej pracy. W umyśle można wszystko załatwić. Można wykonywać mniej pracy wewnątrz, a nie na zewnątrz.

Ten klasztor zawsze będzie niekompletny. Na moim biurku i biurkach innych osób zawsze będzie praca. Moje biurko nigdy nie będzie puste. Biurko w zewnętrznym świecie. Lecz biurko wewnątrz jest bardzo łatwe do opróżnienia. Opróżniam się ze wszystkiego, co się wydarzyło. Począwszy od tego, co stało się tuż przed chwilą, aż do momentu moich narodzin, a nawet do poprzednich wcieleń, wielu z nich – opróżniam się. Opróżniam się ze wszystkich pomysłów, namnażania, oczekiwań, wyczekiwań, wszystkich fantazji na temat przyszłości. Ponieważ wszystkie przyszłe rzeczy są tylko fantazjami i niczym innym. Nie mam pojęcia, co wydarzy się jutro. Nie mam pojęcia, co powiem w następnej chwili tej mowy. To po prostu wychodzi samo z siebie.

Wszystko to odpuszczacie. Kiedy wyzwolicie siebie i tę chwilę, poczujecie tę woń Nibbāny. Dlatego chwila obecna was wzywa, prowadzi do wewnątrz. Ehipassiko – „przyjdź i sprawdź” – powiedziała chwila obecna. Jest ona bardzo zachęcająca i jest w niej bardzo pięknie. „Przyjdź”, powiedziała cisza. Ehipassiko, Ehi bhikkhu, Ehi sāmaṇera , Ehi sīladharā , Ehi anagārikā. „Przyjdź” – krzyczy cisza. „Przyjdź” – krzyczą jhāny. „Przyjdź” – krzyczy Magga-Phala.

Jeśli podążycie za tą wonią, zaprowadzi was ona do wewnątrz. Poprowadzi was do wewnątrz, do pustki umysłu. Do oazy na pustyni, do kwiatu Nibbāny. Ostatecznego szczęścia. Po prostu do pięknego potrójnego klejnotu Buddhy. Ten klejnot, ten cenny kamień szlachetny, jest jedyną rzeczą w tym świecie o prawdziwej wartości.

Co jeszcze jest wartościowe na tym świecie? Co jeszcze może dać wam szczęście, spokój, wolność i wyzwolenie? Czyż nie jest to obietnica ziemskiego bogactwa? Obietnica głosi, że gdy zdobędziecie bogactwo doczesne, będziecie szczęśliwi, wolni i będziecie mogli robić, co tylko zechcecie. Nie będziecie ograniczeni. Ale doczesne bogactwo jedynie was ogranicza. Jest to obciążenie. Jest jak wiele łańcuchów, które musicie przy sobie nosić. Z doczesnym bogactwem wiąże się wiele obowiązków i odpowiedzialności. Wraz z duchowym bogactwem przychodzi wolność. Wewnętrzna przestrzeń, wewnętrzne terytorium, gdzie nie ma żadnych granic.

Dlatego też cztery Brahma-vihāry nazywane są bezgranicznymi wyzwoleniami umysłu. Dlatego zacząłem nazywać tak arūpa-jhāny: nie tylko nieskończoną przestrzenią, ale bezgraniczną przestrzenią, nie nieskończoną świadomością, ale bezgraniczną świadomością. Wolę ten przekład, ponieważ jest on znacznie bliższy prawdzie. Świadomość bez granic, bez opisów, które ją więżą, ograniczają. [przerwa w nagraniu] Po prostu świadomość całkowicie niezwiązana, bezgraniczna świadomość.

Wychodzimy poza granice, odwiązujemy, rozwiązujemy umysł. To jest jak wewnętrzna wolność, gdzie nie ma murów, ogrodzeń i bramek do przejścia. To całkowita pustka, wyzwolenie, wolność od irytacji i bycia uciskanym przez myśli. Tym właśnie są myśli i idee. Uciskają cię. Zawsze niosą ze sobą kolejną rzecz, którą musisz przemyśleć. Niosą ze sobą obowiązki i odpowiedzialność – to jak jeden z tych raportów po spotkaniu, które się teraz wypełnia. Po otrzymaniu raportu należy wykonać zadania. Ajahn Brahm musi zrobić to, Czcigodny Sujato musi zrobić tamto. Ktoś inny musi zrobić coś innego. Wszystkie myśli pełnią tę samą rolę: wskazują na działania, które musicie wykonać.

„On się myli” – ta myśl prowadzi do działania: „Muszę mu o tym powiedzieć”. „To nie jest wystarczająco dobre” – prowadzi do działania: „Muszę się tym zająć”. „To interesująca myśl” – chce działania „Muszę to zapisać”. Wszystkie te myśli zawierają w sobie działania. To tworzy więcej pracy, więcej zajęć, mniej wolności. Jesteśmy pod tyranią działania, tyranią zajęć. Nie ma większego dręczyciela niż myślenie.

Nie wiem, jak wasze myślenie – ale moje wiele razy wpędziło mnie w duże kłopoty. Myślałem, że dobrze sobie radzę. Myślałem, że to jest mądre, interesujące, niesamowite. To tylko wpędzało mnie w kłopoty. A gdy nie myślę, jestem w ciszy, nie ma żadnych problemów. Nigdy nie mówię niczego niestosownego, nikt mnie nie krytykuje, nikt mnie nie chwali. Pochwały są jeszcze gorszym kłopotem niż krytyka, uwierzcie mi. Krytyka jest znacznie bezpieczniejsza. Kiedy ludzie zaczynają cię chwalić, naprawdę musisz zacząć się martwić.

Cisza wewnątrz umysłu jest znacznie lepsza. Cisza wolności od pochwał i krytyki. Cisza wolności od tych wszystkich ziemskich rzeczy. I w tej wolności jest ta piękna woń, smak wyzwolenia. Jest tam dla was podczas tego trzymiesięcznego odosobnienia pory deszczowej. Jest to bardzo łatwe do zrobienia, łatwe do zdobycia, łatwe do osiągnięcia. Miejcie wiarę, że możecie to zrobić. Wiele razy byliście blisko. Tym razem to będzie to. Po prostu się zatrzymajcie.

Waszym największym problemem jest myślenie. Dlatego właśnie, widząc to u tak wielu medytujących na przestrzeni lat, opracowałem te podstawowe kroki w medytacji. Przede wszystkim świadomość chwili obecnej, cisza. To są dwie potężne i głębokie metody medytacji. Nie ignorujcie ich i nie myślcie, że jesteście ponad nimi, że po prostu przejdziecie od razu do oddechu. Nie ignorujcie tych kwestii.

Dlaczego wasza medytacja nie jest tak głęboka, jak mogłaby być, jak powinna być, czy jak już była wcześniej? Brak ciszy i błądzenie w przeszłości i przyszłości lub w świecie fantazji. Właśnie dlatego.

Wspomniałem wcześniej, że niektórzy ludzie na odosobnieniach, które prowadziłem, spędzili tak wiele czasu na podstawach medytacji, na świadomości chwili obecnej i ciszy, zanim nawet zaczęli obserwować oddech, że kiedy zaczynali obserwować oddech, bardzo szybko dochodzili do bardzo głębokiej medytacji. Wkrótce wyprzedzili oni tych medytujących, którzy po prostu pośpieszyli przez ćwiczenia wstępne i od razu przeszli do oddechu.

Jeśli medytujecie nad oddechem i nie możecie utrzymać tej medytacji; jeśli jest ona niewygodna, jeśli nie prowadzi do błogości, do przyjemnego oddechu, to dlatego, że nie wykonaliście fundamentalnej pracy. Wróćcie do świadomości chwili obecnej, pozostańcie tu i teraz. Cisza – zatrzymajcie ten myślący umysł. Pozostańcie skupieni na cichej świadomości chwili obecnej. Dopiero wtedy przywołajcie oddech. Następnie, gdy przywołujecie oddech w ciszy, skupcie się na teraźniejszości. Oddech wtedy jest najbardziej zachwycającą rzeczą. To znak, że macie ciszę. To znak, że macie świadomość chwili obecnej. Oddech wydaje się spokojny, radosny. Jest wtedy tak łatwo za nim podążać. Wdech, wydech. Jesteście szczęśliwi jak skowronki, po prostu obserwując oddech. Wtedy umysł sam z siebie wejdzie do wnętrza oddechu. Odejdzie w błogostan. Odejdzie do nimitt. Odejdzie do jhān. Odejdzie w Nibbānę. Ustanie.

To jest to, co będziemy robić. Po prostu podążajcie za tą wonią. Nie podejmujcie myślenia: „Pójdę za wonią”. Po prostu pozwólcie umysłowi ją rozpoznać, a umysł sam to zrobi. Tak dużą częścią problemów z medytacją jest to, że ludzie ją wykonują, zamiast pozwolić jej się wydarzyć. Kontrolujecie, zamiast pozwolić procesowi toczyć się własnym torem.

Pamiętajcie, że anattā oznacza brak istoty. Problem iluzji jaźni jest przyczyną wszelkiego pragnienia, niechęci – lub inaczej – upādāna. Iluzja „ja” jest problemem. Jak iluzja własnego „ja” manifestująca się jako wasze ego, które kieruje tym wszystkim, mówiąc: „To jest to, co powinienem robić”, „To jest to, czego nie powinienem robić”, zmuszając umysł, prowadząc go i kierując nim – jak to może doprowadzić do Nibbāny? Musicie wyjść poza waszą iluzję, wasze wyobrażenie o was. A przy tym poza działanie, które pochodzi z tej iluzji. Zatrzymajcie się. Ustańcie. I po prostu pozwólcie umysłowi podążać za wonią. Kiedy odpuścicie i zejdziecie z drogi, poczujecie, że to niesamowite. To wspaniałe. To takie proste. To takie oczywiste.

Umysł po prostu podąża za własną błogością. Wtedy te stany jhān, o których tyle słyszeliście i czytaliście, tam będą. Wejście w Strumień, Razpowracanie, Niepowracanie, bycie Godnym (Arahantem) po prostu tam są. Podążanie śladami Buddhy. Odpuszczanie.

To była krótka mowa na początek tego odosobnienia pory deszczowej. Wejdźcie w to. Pozwólcie temu się wydarzyć. Ale proszę, nie róbcie tego.

OK, jeżeli nie macie nic przeciwko, ten jeden raz nie będę prosił o pytania po tej mowie. Po prostu zakończę.

Sādhu, sādhu, sādhu, anumodāmi.
Arahaṁ Sammā-sambuddho Bhagavā, Buddhaṁ Bhagavantaṁ abhivādemi.
Svākkhāto Bhagavatā Dhammo, Dhammaṁ namassāmi.
Supaṭipanno Bhagavato Sāvakasaṅgho, Sanghaṁ namāmi.

O autorze

brahm.jpg

Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: http://www.bswa.org

Transkrypcja: Łukasz Rożnawski
Tłumaczenie: Piotr Płaneta
Redakcja polska: Katarzyna Chmielecka
Czyta: Aleksander Bromberek (http://lektor-online.pl/)

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/