Plik z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako")

Omówię te zagadnienia z większą dokładnością w kolejnych dniach odosobnienia. Ale już wiele lat temu stwierdziłem, że umysł dzieli się na dwie części. Tak nauczał oczywiście Buddha.

Istnieją dwa rodzaje umysłu – pierwszy to viññāna, czyli świadomość, a drugi to saṅkhāra, wytworzenia umysłowe, aktywna część umysłu. Połowa waszego umysłu jest więc bardzo aktywna – planuje, pragnie, wykonuje, myśli, inicjuje wszystkie reakcje – to jest aktywna część umysłu. Zaś druga połowa umysłu jest całkowicie pasywna – po prostu wie. Rejestruje mój głos, obrazy, sygnały płynące z ciała, rejestruje myśli. Jest to część pasywna, która tylko odbiera informacje. Nazywam ją, z braku lepszego określenia, „Wiedzącym”. Z kolei aktywną część umysłu nazywam „Wykonawcą”.

Kiedy już rozpoznacie te dwie części umysłu, zauważycie, że większość mentalnej energii jest zużywana przez Wykonawcę – zawsze aktywny, wciąż myślący o czymś, stale podążający dokądś, zawsze mający coś do zrobienia, wiecznie pochłonięty jakimiś sprawami. W efekcie zostaje bardzo mało energii dla Wiedzącego. Jej większa część jest zużywana przez umysł-Wykonawcę. Do tego stopnia, że umysł-Wiedzący, świadomość lub jeśli wolicie – uważność, otrzymuje tak mało energii, że jest bardzo ospały. Dlatego ludzie często mają wrażenie, że są uważni, a tak na prawdę nie jest – żyją jakby w zawieszeniu, nie mają wystarczająco energii; są jak stare latarki, których używano w Tajlandii wiele lat temu – miały tak słabe baterie, że ledwo świeciły; ale jeśli udało się zdobyć nowe baterie, mogły świecić niewiarygodnie jasno.

Tak samo jest z umysłami większości ludzi. Baterie w waszych umysłach są prawie całkiem zużyte, ponieważ zbyt wiele robicie. Jesteście wyczerpani i wasza uważność jest bardzo słaba. A w trakcie medytacji nie skupiamy się na Wykonawcy – zostawiamy wszystko tak, jak jest. Na nic nie reagujemy, niczego nie chcemy, niczego nie pragniemy. Dzięki temu energia po chwili ponownie zasila uważność.

Pamiętajcie, że energia może popłynąć dwoma kanałami – może zasilić działanie, myślenie, zmagania i dążenia; albo może zasilić uważność, bez wzbudzania reakcji. Po chwili spędzonej na odpuszczaniu, zostawiając wszystko takie, jakie jest, zauważycie, że do waszej uważności zaczyna płynąć więcej energii. Dosłownie budzicie się, stajecie się bardziej świadomi.

Wiecie, co oznacza słowo „Buddha”? To nie znaczy tak naprawdę „Oświecony”. Każdy znający język pāḷijski wie, że „Buddha” znaczy „Przebudzony”. To bardzo piękne słowo. Przebudzony, czyli ten, który się dosłownie obudził. Uważność jest wystarczająco silna, ma wystarczająco dużo energii, aby zyskać głęboki wgląd w naturę rzeczy.

Żeby zobrazować, co mam na myśli, posłużę się kolejnym porównaniem, które często przytaczam na początku odosobnienia. Pozwoli wam to jasno zrozumieć, co mam na myśli, mówiąc o tym, dlaczego tak ważne jest nieporuszenie, aby uzyskać jasny i głęboki wgląd. To jedno z moich dobrze znanych porównań, ponieważ ta sytuacja przydarzyła mi się osobiście, kiedy już tu zamieszkałem. Dla tych z was, którzy nie wiedzą – tu jest nasz ośrodek medytacyjny, a jeśli wyjdziecie na zewnątrz za bramę, zobaczycie, że 500 metrów dalej znajduje się brama naszego klasztoru po drugiej stronie drogi.

Mieszkam w tym klasztorze już 28 lat. 28 lat? Tak, myślę, że mniej więcej tyle. Otworzyliśmy ten klasztor 28 lat temu. I przez pierwsze 7-8 lat, gdy przemierzałem drogę przez wzgórze, w górę zbocza lub w dół do głównej drogi znajdującej się u stóp wzgórza, za kazdym razem znajdowałem się w jakimś pojeździe. Ale pewnego dnia, a był to piękny wiosenny poranek; akurat tego dnia było bardzo słonecznie, a że miałem mnóstwo czasu, postanowiłem wysiąść z auta i wejść na wzgórze pieszo. Zdarzyło się to po raz pierwszy odkąd zamieszkałem tam 7 lat wcześniej. Wszedłem piechotą zamiast pozwolić się zawieźć samochodem. Kiedy tak szedłem, doznałem bardzo dziwnego uczucia – nie mogłem w ogóle rozpoznać okolicy. Czułem się zupełnie tak, jakbym wchodził na to wzgórze po raz pierwszy w życiu.

Byłem zaskoczony, ponieważ mieszkałem tam już od 7 lat. Zacząłem dostrzegać rzeczy, których nigdy wcześniej nie zauważałem – skały i drzewa, małą rzeczkę w dolinie; nie rozumiałem, dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej. Nie zwróciłem na to uwagi przez siedem lat. I wtedy stanąłem. Zatrzymałem się, zastygłem w bezruchu i tylko patrzyłem. Kiedy tak obserwowałem, otoczenie ponownie się zmieniło. Mogłem zobaczyć o wiele więcej niż kiedykolwiek spodziewałem się ujrzeć – porosty na skałach, malutkie kwiaty wystające spośród traw; drobne szczegóły, które wcześniej mi umknęły.

Co było jednak najbardziej zaskakujące w tym doświadczeniu: to, co widziałem, stało się piękniejsze niż kiedykolwiek. Ten widok był zachwycający, nawet kolory, choćby zwykła trawa – jej soczysta zieleń mieniła się różnymi odcieniami zieleni; niektóre wręcz aż lśniły. Cały ten widok był wprost urzekający. Stałem i patrzyłem tak może przez cztery-pięć minut, ciesząc oczy tym widokiem. Wtedy uderzyła mnie myśl – dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej? Dlaczego dostrzeżenie piękna tego miejsca zajęło mi aż 7 lat?

Jedną z korzyści bycia mnichem jest to, że można poświęcić czas na rozmyślanie nad takimi kwestiami, żeby móc je właściwie zinterpretować; mnisi nie są tak zajęci. Szedłem więc w górę zbocza, rozmyślając nad tym, co się wydarzyło. Wyjaśnienie jest bardzo proste i stanowi wspaniałe porównanie obrazujące, na czym tak naprawdę polega medytacja.

Chodzi o podstawy biologii. Kiedy patrzysz na dany obiekt, światło pada na tylną ścianę twojego oka, na siatkówkę, i zachodzi reakcja chemiczna. Rzecz w tym, że jeśli patrzysz przez okno pędzącego samochodu, jeden obraz powstaje w twoim oku, ale nie zdąża w pełni się ukształtować, ponieważ za chwilę wypiera go następny obraz, a zaraz kolejny – trzeci obraz, czwarty obraz, piąty obraz. Obrazy pojawiają się tak szybko, że żaden w pełni się nie kształtuje i wszystkie szczegóły są rozmyte.

Dokładnie tak jak wtedy, kiedy byłem w szkole i wywoływaliśmy zdjęcia na lekcjach z nauk przyrodniczych. Jeśli wywoływaliście kiedyś zdjęcia, widzieliście, jak na papierze fotograficznym zachodzi reakcja chemiczna, w wyniku której pojawia się obraz. Zajmuje to trochę czasu. Najpierw pojawiają się kontury, potem można rozpoznać kształty, kolory stają się coraz bogatsze w miarę postępu procesu chemicznego. Trzeba poczekać może kilka minut, czasem trzy do czterech, aż cały proces dobiegnie końca, żeby kolory się nasyciły.

To bardzo przypomina proces, który zachodzi wewnątrz twojego oka. Co zatem działo się, kiedy patrzyłem przez okno samochodu? Nawet kolory nie zdążyły w pełni się nasycić, były rozmyte, pastelowe. Ale kiedy wysiadłem z samochodu i poszedłem pieszo, moje oczy zyskały więcej czasu na patrzenie. Dzięki temu dostrzegłem nie tylko więcej detali, ale i kolory stały się bogatsze. Ale kiedy zatrzymałem się i zastygłem w bezruchu, dopiero wtedy obrazy nabrały pełnych kształtów i mogłem zobaczyć, jak naprawdę wygląda okolica. Nie tylko kształty, także kolory zdążyły wystarczająco się nasycić. Stojąc nieruchomo, mogłem dostrzec o wiele więcej piękna na tym wzgórzu. Kolory były naprawdę intensywne i nasycone, obrazy miały teksturę, widziałem ich szczegóły, to było urzekające.

Uświadomiłem sobie, że to porównanie dobrze obrazuje sposób, w jaki żyjemy. Większość z was przeżywa swoje życie, patrząc przez okno pędzącego samochodu. Żyjemy w tak dużym pośpiechu. Wydaje nam się, że dobrze widzimy, co znajduje się za oknem – ludzi, z którymi żyjemy, ich własne życie, nawet ulicę, na której mieszkamy.

Jeśli jeszcze tego nie robiliście, rzucam wam wyzwanie – kiedy wrócicie do domu, udajcie się na sam koniec waszej ulicy. Może robiliście tak jak ja i przez wiele lat przemierzaliście tę ulicę wyłącznie samochodem. Tym razem przejdźcie się wzdłuż waszej ulicy piechotą – zauważycie rzeczy, których nigdy wcześniej nie dostrzegaliście. Będziecie w szoku, widząc, ile przegapiliście, nawet patrząc na waszą ulicę. A wyobraźcie sobie, jak wielu rzeczy nie dostrzegacie w waszych własnych ciałach i umysłach, ponieważ tak szybko pędzicie. Dlatego tutaj zwalniamy, możemy nawet osiągnąć doskonałe nieporuszenie – dopiero wtedy umysł, wszystkie zmysły, mają szansę w pełni doświadczyć rzeczywistości. Wtedy nie tylko postrzeganie staje się głębsze i wrażenia zmysłowe – silniejsze, lecz także wszystko nabiera piękna.

To według mnie jedna z niespodziewanych korzyści płynących z medytacji – to nie tylko rozmyślania i doświadczanie wspaniałych wglądów, lecz także czysta radość i szczęście. Życie staje się piękniejsze, kiedy zwalniasz. Doświadczasz wtedy więcej szczęścia. Z początku nie uświadamiałem sobie, o co tak naprawdę chodzi,dopóki nie przypomniałem sobie o „Wykonawcy” i „Wiedzącym”. Tak wiele robisz, tak szybko pędzisz, tak dużo myślisz, że twój biedny spracowany umysł jest zmęczony, przez co uważność jest bardzo słaba. Ale jeśli zatrzymasz się, zwolnisz, twoja uważność zyska na sile; obudzisz się, a mentalna energia, którą poczujesz, będzie szczęściem. To jest właśnie to.

Wielu ludzi tego doświadczyło – wstajecie rano i do niczego się nie nadajecie, dopóki nie wypijecie pierwszej kawy. Niektórzy ludzie tacy są, zrzędliwi i źli – daj im filiżankę kawy, a będą szczęśliwi. Dlaczego tak jest? Dlatego, że filiżanka kawy lub herbaty daje wam zastrzyk energii – a kiedy człowiek ma więcej energii, czuje się szczęśliwszy. Tak działa mózg.

Jednym z powodów, dla których ludzie są przygnębieni i źli, jest przepracowanie i przemęczenie. Ludzie są sfrustrowani i zmagają się z ciężkimi problemami, mają ciągły deficyt energii. To jeden z powodów, dla których ludzie nie są szczęśliwi, a stają się zrzędliwi, źli i przygnębieni. Naucz się, jak zwolnić tempo i się zatrzymać. Twoja uważność będzie wtedy mocniejsza, a ty będziesz radośniejszy.

To dla mnie bardzo ważne…

O autorze

brahm.jpg

Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: http://www.bswa.org

Tłumaczenie: Karma Pema

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/