KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Dobrze, myślę, że możemy zaczynać. Dzisiaj będę mówił na ekscytujący temat, jakim jest ułuda. Jesteście podekscytowani? Zaciekawieni? To jedna z fundamentalnych kwestii w naukach buddyjskich. Ułuda oznacza: nie widzieć rzeczy zgodnie z rzeczywistością, być w ciemności, nie wiedzieć, dokąd się idzie, niezdarnie się poruszać, wciąż szukać drogi. To wszystko zjawiska związane z iluzją. Jedną z podstawowych zasad w buddyzmie jest podążanie od stanu, w którym nie widzimy rzeczy w odpowiedni sposób, do Przebudzenia. Przebudzenie to właśnie koncept wyjścia z ułudy albo, mówiąc inaczej, widzenia wszystkiego zgodnie z rzeczywistością. Dlatego to jest naprawdę fundamentalne dla myśli buddyjskiej. Z tego powodu „złudzenie” może nie brzmieć zbyt obiecująco, ale w rzeczywistości to bardzo podstawowa idea, część buddyjskiej ścieżki.
Na przykład ci z was, którzy poznali już trochę nauki buddyjskie, wiedzą o 12 stopniach współzależnego powstawania – paṭiccasamuppāda. Oczywiście zaczyna się to od ułudy – avijjā, tłumaczonej jako niewiedza, ale sądzę, że słowo „ułuda” w tym przypadku może być lepszym określeniem. I po avijjā, po ułudzie, następuje 11 kolejnych ogniw, które kończą się na cierpieniu. Ostatecznie ułuda jest przyczyną cierpienia w naszym życiu. Dlatego dzięki pozbyciu się jej, osiągnięciu Przebudzenia – prawie jak po włączeniu światła i zobaczeniu gdzie się znajdujecie – kładziecie kres cierpieniu i według nauk buddyjskich osiągacie najwyższe szczęście. To bardzo ważne. Kiedy spojrzycie na sposób, w jaki opisana jest medytacja przez Buddhę w suttach, zrozumiecie – to naprawdę ekscytujące – że to, jak Buddha mówi o medytacji, w całości dotyczy szczęścia. Nawet jeśli pomedytujecie tylko odrobinę, tak jak to zrobiliście teraz, i poczujecie się choć trochę bardziej zrelaksowani, to czym jest to odprężenie? To jakiś poziom szczęścia, czyż nie? I nawet ten stopień szczęścia, który osiągacie przez niewielkie zmniejszenie cierpienia, to też jest szczęście. Cała buddyjska ścieżka polega na zwiększaniu szczęścia do momentu, aż umysł jest tak czysty, że można uniknąć ułudy i przeniknąć przez nią, i dzięki temu zobaczyć rzeczy zgodnie z rzeczywistością. To jest ostateczny cel naszej praktyki, a więc bardzo ważny aspekt ścieżki buddyjskiej.
Co to właściwie znaczy? Jak ulegamy ułudzie? Jest wiele różnych sposobów, na jakie moglibyśmy podejść do tego pojęcia. Jedna z ciekawych metod to zrozumienie. Oczywiście przeciwieństwem niewiedzy – avijjā – jest vijjā, czyli wgląd w buddyzmie. Może to nie jest oczywiste, ale w rzeczywistości „vijjā” znaczy wgląd, wiedza. Więc co to takiego ten wgląd? W buddyzmie są trzy rodzaje wglądu, są one bezwzględnie niezbędne dla zrozumienia natury rzeczywistości. Są to: wgląd w przeszłe wcielenia, idea odradzania się, zrozumienie zasady kammy, która jest czymś w rodzaju mechaniki ponownych narodzin, i w końcu, wgląd w samo Przebudzenie. Zatem są to trzy kwestie, które przetłumaczyłbym jako prawdziwy wgląd na ścieżce buddyjskiej. Często, kiedy mówimy o wglądzie, mamy na myśli medytowanie w pozycji siedzącej, osiąganie spokoju, obserwowanie rzeczy, ich pojawianie się i znikanie i temu podobne. To tylko jeden ze sposobów rozumienia wglądu, ale w naukach Buddhy te rzeczy były o wiele bardziej potężne. To podstawowe wglądy w naturę świata, rzeczywistości, zaczynając od ponownych narodzin, przez zrozumienie zasady kammy aż po Przebudzenie. Żeby zrozumieć, jak ważne są te rzeczy, warto przyjrzeć się niektórym porównaniom, których Buddha używa w wyjaśnieniach. To piękne i pełne mocy porównania. Są właściwie wystarczającym powodem, żeby zacząć czytać słowa Buddhy. Są potężne i bardzo bezpośrednie, dlatego często olśniewają: „Ach! Teraz w końcu rozumiem o co chodzi! To naprawdę dało mi do myślenia!”.
W jednym z tych porównań Buddha mówi, że jest to podobne do włączania światła. Przed zyskaniem wglądu jesteś jakby w ciemności. Co się dzieje, kiedy przebywasz w ciemności? Chodzisz dookoła, próbujesz wyczuć, gdzie jest droga przez pokój, las czy gdziekolwiek to jest. Moje ciemności często znajdują się w lesie, bo mieszkałem niedaleko od Serpentine, gdzie panują całkiem przyjemne ciemności. To wystarczająco dobry powód, żeby zostać mnichem lub mniszką, czyż nie? Po prostu siedzieć samotnie w chatce, w ciemności, widzieć gwiazdy w nocy, widzieć jak piękna jest noc. Nie macie pojęcia, co tracicie, mieszkając tutaj w mieście. To jest wystarczająco dobry powód, żeby zostać mnichem lub mniszką. Dlatego po spotkaniu, jeśli to was zainspiruje, czcigodny Suññi pomoże wam ostrzyc włosy. Czcigodny, czy masz przy sobie maszynkę? Świetnie, zajmiemy się tym po spotkaniu. Poważnie, tutaj jest bardzo miło i inspirująco. Problem polega na tym, że jeśli jest zbyt ciemno, jeśli nie ma księżyca ani gwiazd i nic nie widzimy, nawet jeśli bardzo się staramy coś zobaczyć, wyczuć drogę, to czasem uderzamy w coś boleśnie głową, więc dotkliwie cierpimy z powodu tych ciemności. Nie wiesz, jaką drogą idziesz, w jakim kierunku się udać, nie znasz ścieżki, nie wiesz, jak trafić do toalety – to dużo cierpienia. Aż pewnego dnia ktoś włączy światło. Znajdujesz ten pstryczek i teraz już wszystko widzisz. Koniec z cierpieniem, problemami. Doświadczenie Przebudzenia jest właśnie takie. Jest jak włączenie światła. Zaczynasz rozumieć naturę rzeczywistości: „Więc to o to chodzi w procesie odradzania się”. Ono też jest jak włączenie światła: „Wow, to tak to wygląda! Nie miałem pojęcia! Albo może wierzyłem w odradzanie się, miałem pewne przeczucia, ale nie miałem pojęcia, jak to naprawdę jest! Więc to tak! Niesamowite!”.
To jedno z porównań. Kolejne, które w moim odczuciu jest bardzo mocne i zawsze przykuwało moją uwagę, kiedy czytałem rozmyślania Buddhy, to to o kurczątku w skorupce. Widzisz siebie jako kurczaczka w skorupce jajka – to bardzo mały świat, skorupka jest taka malutka, wszystko, co widzisz, to ściana przed tobą. Od czasu do czasu może przedostanie się tam odrobina światła, czasem może widzisz cień lub zarys czegoś, ale to bardzo mały, ograniczony świat. Buddha mówi, że przed Przebudzeniem, wszyscy jesteśmy jak pisklęta w skorupkach. Wiesz o co chodzi? Właściwie to zupełnie nie masz pojęcia. Aż pewnego dnia mógłbyś użyć swoich długich paznokci tak jak kurczaczek używa małych pazurków, małego dzióbka, on lub ona – oczywiście, jeśli to mała kurka – i w końcu wydostajesz się z tej skorupy i w końcu widzisz: „Wow!”. Wyobraź sobie różnicę między byciem wewnątrz skorupki, a wydostaniem się z niej i zobaczeniem świata. To jest różnica, jak mówi Buddha, między życiem w ułudzie i widzeniem rzeczy w zgodzie z rzeczywistością. Widzisz bezmiar rzeczy, ich rzeczywistość. Zyskujesz zupełnie inny obraz tego, co się dzieje. To są prawdziwe wglądy – po włączeniu światła – takie jak widzenie swoich przeszłych żyć, rozumienie prawa kammy, mechanizmu stojącego za ideą odradzania się, i w końcu samo Przebudzenie. To fundamentalny buddyjski wgląd. To też jeden ze sposobów przyjrzenia się ułudzie lub jej brakowi. Te dwie rzeczy oczywiście łączą się ze sobą – wgląd kontra ułuda.
Istnieje inny sposób, który bardzo często pojawia się w suttach. Przy okazji, „sutta” znaczy słowo Buddhy lub mowy Buddhy. Powinienem być bardzo ostrożny, jestem tak przyzwyczajony do używania pāḷijskiego. Powinienem wytłumaczyć nawet to, że pāḷi jest starożytnym językiem, używanym przez dwa i pół tysiąca lat, bardzo podobnym do języka, którego używał Buddha. Pisma, którymi posługujemy się dzisiaj, są napisane w pāḷijskim. Jako mnisi, w klasztorze, używamy języka pāḷi właściwie cały czas. Więc po chwili reflektuję się – zanim coś powiem, muszę dwa razy pomyśleć. Powinienem być bardzo ostrożny, jeśli o to chodzi.
Cztery Szlachetne Prawdy to kolejny podstawowy sposób myślenia o ułudzie lub jej braku. Jeśli prawdziwie zrozumiesz Cztery Szlachetne Prawdy dzięki wglądowi, to nie żyjesz w ułudzie. „Nie wiem, o co chodzi z tymi Czterema Szlachetnymi Prawdami” – takie stwierdzenie jest jedną z ważniejszych definicji złudzenia w suttach. Cztery Szlachetne Prawdy – mamy Prawdę o Cierpieniu, to dla tych z was, którzy są nowi. Szlachetną Prawdę o Przyczynach Cierpienia – to bardzo ciekawe, prawda? Cierpienie – jeśli naprawdę jesteś w stanie zrozumieć, czego dotyczy cierpienie, to znak, że masz też drogę ucieczki od niego. Jeśli są tutaj ludzie, którzy nie mają żadnych problemów, to ta mowa nie jest dla was. Ale jeśli macie nawet najmniejszy problem, to wiedzcie, że jest droga wyjścia, że cierpienie ma swój koniec. Cierpienie, przyczyny cierpienia, zrozumienie, dlaczego cierpienie w ogóle powstaje. Trzecia Szlachetna Prawda to zakończenie cierpienia – najwyższe szczęście – dlatego przemawia to do nas, ludzi, na bardzo głębokim poziomie. Osiągnięcie stanu zwanego najwyższym szczęściem, w którym wyeliminowane zostało wszelkie cierpienie, jest możliwe. To wydaje się niewiarygodne, ale według nauk buddyjskich jest możliwe. Czwarta Szlachetna Prawda – Ścieżka, która prowadzi do zakończenia cierpienia. W momencie, w którym zrozumiecie, czego tak naprawdę dotyczą Cztery Szlachetne Prawdy, zrozumiecie, jakie to ważne i znaczące i że pokazuje, o co tak naprawdę chodzi w życiu. Ale Pierwsza Szlachetna Prawda to prawda o cierpieniu. Ta pierwsza Prawda może być pojmowana w jeszcze bardziej całościowy sposób, to głębszy sposób zrozumienia.
Kiedy mówimy o cierpieniu, niezadowoleniu lub dukkha – „dukkha” to pāḷijski termin określający te kwestie – przywołujemy również termin „anicca”, który oznacza niestałość lub niemożność polegania na czymś. W tym samym momencie mówimy też o braku istoty. Te rzeczy wiążą się ze sobą. Powodem, dla którego świat jest taki problematyczny, jest jego nietrwałość. Nie możesz przywiązywać się do rzeczy. Rzeczy zawsze się zmieniają, tracisz to, co jest twoje, tracisz niektóre aspekty swojej osobowości. Możliwe, że wpadasz w depresję. „Wcześniej byłem szczęśliwy, a teraz?” Tracisz rzeczy, które uważasz za dogłębnie swoje. Dlatego nietrwałość i zmienność są bardzo blisko związane z cierpieniem. Tak samo jak brak istoty. Koncepcja „ja” mówi, że możemy kontrolować świat. Ale prawda jest taka, że świat jest poza naszą kontrolą. W naszej mocy jest kształtowanie przyszłości w zewnętrznym świecie w bardzo ograniczonym zakresie, ale dobre wieści są takie, że możemy wiele zrobić, by ukształtować nasz wewnętrzny świat, i to właśnie tam, a nie na zewnątrz, odbywa się prawdziwa praca duchowa. W buddyzmie są to trzy cechy istnienia. Rzeczy są nietrwałe, są cierpieniem lub nie dają satysfakcji, nie mają istoty. Te trzy cechy istnienia są fundamentalne dla zrozumienia nauk buddyjskich i dopóki nie zrozumiemy ich właściwie, póki w pełni nie pojmiemy cierpienia, nietrwałości, braku istoty, dopóty będziemy żyli w złudzeniu. To bardzo ważna część idei avijjā – niewiedzy i ułudy. Mówię w szczególności o tych trzech kwestiach, bo będą one podstawą kolejnych rzeczy, o których wspomnę za chwilę.
Tak więc to jest ułuda. Z buddyjskiego punktu widzenia to ciemność w naszym życiu. Co dalej? Jakie są przyczyny ułudy? Jak ona w ogóle powstaje? Kiedy zrozumiesz jej przyczyny, zrozumiesz też jej koniec. Jeśli przyczyny zostaną zlikwidowane, wtedy ułuda też oczywiście się skończy. To bardzo ważna część. Jeśli chcesz zrozumieć, jak przezwyciężyć problem tej ciemności, jeśli jesteś jednym z ludzi, którzy chcą wydostać się ze skorupki – to tego szukasz? Chciałbyś wydostać się ze skorupki? To niesamowite, nagle widzisz cały świat. Wyobraź sobie, że jesteś kurczątkiem i nagle widzisz cały świat i rzeczywistość na zewnątrz. To byłoby coś niesamowitego. Jeśli naprawdę ci na tym zależy, to naprawdę polecam to uczucie. Proszę, niech wam na tym zależy! Jeśli tak, to na pewno odnajdziecie przyczyny ułudy.
Teraz będą złe wieści: Buddha mówi w suttach, że właściwie to nie ma takiej pierwszej prawdziwej przyczyny ułudy. Jest to samoutrwalająca się siła, która działa nieustannie, wciąż i wciąż. Ciągle podtrzymuje samą siebie. Tak naprawdę to niełatwo się wyrwać z ułudy, bo ona sama się nakręca. Tak jest z przeszłością. Jeśli cofniesz się w przeszłość i powiedzmy, że przypomnisz sobie poprzednie życia, to nie będzie tam punktu początkowego ułudy. Nie ma ostatecznej przyczyny, dla której zaczęła istnieć. I to jest trochę przerażające, prawda? Jeśli zaakceptujesz ten przekaz Buddhy i uznasz, że może mieć rację, to jest to trochę przerażające. Nie ma żadnej pierwszej przyczyny tych rzeczy. Znaczy, że będziesz żył w ułudzie w przyszłości, poza jednym przypadkiem – gdy znajdziesz wyłącznik, coś, co przerwie ten obieg i zaczniesz widzieć w inny sposób. Tym wyłącznikiem jest nauka Buddhy. Dlatego Buddha nazywa siebie okiem świata, tym, który zobaczył pierwszy. To on widzi rzeczy dla reszty świata i może przekazać ten wgląd reszcie ludzkości, pozwolić nam na wyrwanie się z kręgu ułudy. Z tego względu nauki Buddhy są tak ważne. To dlatego w suttach, w mowach Buddhy, jest określenie: parato ghosa – chciałbym użyć kilku terminów pāḷijskich, bo to tak imponująco brzmi. Kiedy mówię: „Parato ghosa”, myślicie: „Wow, co to?”. „Parato ghosa” znaczy głos innego. Ten głos jest niezwykle ważny, bo bez niego jesteśmy uwięzieni w tym samonapędzającym się cyklu. Skoro jedna osoba mogła się z niego wyrwać, to znaczy, że reszta też ma szansę, nadzieję, by się wyrwać. Z tego powodu to tak ważne. Zanim pójdę dalej, chciałbym przypomnieć, że ułuda to ta samonapędzająca się siła. Buddha mówi: „Jeśli cofniesz się do przeszłości, nie odnajdziesz pierwszej przyczyny ułudy”, a to jest bardzo bliskie stwierdzeniu, że nie ma pierwszej przyczyny istnienia, bo istnienie i ułuda muszą zawsze iść w parze. Dopóki jesteś, dopóty będzie niewiedza. Inny sposób na wyrażenie tej myśli, to powiedzenie, że wszechświat istniał zawsze. Nie było pierwszego momentu we wszechświecie. Tego akurat Buddha nie powiedział, ale mówi – gwoli ścisłości – że nie ma pierwszego punktu, który dałoby się odkryć. Co robi dużą różnicę.
Mówię, że nie ma początkowego punktu. Dlaczego to tak interesujące? Dla mnie jest to tak ciekawe, bo wszystkie filozofie, większość religii, idei, nawet nauka, wszystkie one zaczynają od pierwszej przyczyny. Pierwszą przyczyną jest zazwyczaj to, że Bóg stworzył wszechświat, a w nauce jest to Wielki Wybuch. I to bardzo ciekawe. Kiedyś przeczytałem wypowiedź naukowca, który twierdził, że możemy wszystko wytłumaczyć. Skoro mamy Wielki Wybuch, to możemy wszystko wytłumaczyć. Więc wszystko, czego nam trzeba, to jeden cud, a później możemy wszystko zrozumieć. To nie była naukowa wypowiedź, ten naukowiec sprawiał wrażenie, jakby żartował ze swojej nauki. Jest w tym coś prawdziwego. Nie mogą wytłumaczyć początku, aż tu przychodzi Buddha i mówi: „Nie ma początku”. Jeśli cofniesz się w czasie, zawsze znajdziesz przyczynę przed wcześniejszą przyczyną. I z jednej strony wydaje mi się to o wiele bardziej prawdopodobne. To podejście wydaje się o wiele bardziej rozsądnym i racjonalnym sposobem patrzenia na wszechświat. Nie ma początku lub po prostu jest niemożliwy do odkrycia. Zawsze możesz cofnąć się jeszcze jeden krok. Dla mnie to bardzo rozsądne podejście do rzeczywistości, uważam je za o wiele lepsze wyjaśnienie wszechświata, niż jakiekolwiek inne.
OK, to była mała dygresja. Inna rzecz, o której mówi Buddha, też jest bardzo ciekawa. Nie twierdzi, że nie ma czegoś takiego, jak pierwsza przyczyna, mówi, że nie ma możliwej do odkrycia pierwszej przyczyny. To coś innego. A różnica między tymi dwoma spojrzeniami jest taka: jeśli mówisz, że nie ma pierwszej przyczyny (oczywiście to coś, czego nigdy sam nie zobaczysz), to pamiętaj, że nie możesz bez końca cofać się w przeszłość i stwierdzić, że nie ma pierwszej przyczyny. Możesz za to powiedzieć, że cofnąłeś się tak daleko, jak to tylko możliwe, i nie znalazłeś pierwszej przyczyny. Nie ma możliwej do odkrycia pierwszej przyczyny. Nauki buddyjskie są z założenia pragmatyczne. Bazują na tym, co można zaobserwować. Nie opierają się na spekulacjach dotyczących rzeczywistości, i to kolejna rzecz, którą w nich uwielbiam – są bardzo pragmatyczne, bazują raczej na obserwowalnych zasadach niż na domysłach. Powiedziałbym, że tak naprawdę to nie ma jakichś domysłów w najwcześniejszych naukach Buddhy. To kwestia poboczna, tylko, żeby przyjrzeć się, co to właściwie znaczy, że nie ma początku, co jest trochę problematyczne.
Ułuda sama się napędza, co więc możemy zrobić? Buddha mówi, że nawet jeśli nie ma początkowego punktu, pierwszej przyczyny ułudy, wciąż istnieje dla niej pożywka. A pożywienie to coś, czym karmi się coś innego. Jeśli damy roślinie składniki odżywcze, ona rośnie. Istnieje zatem pokarm dla ułudy, a składa się ze zjawisk, które ją wzmacniają. Jeśli przestaniesz dokarmiać ułudę, osłabiasz ją i zmniejszasz. Dlatego możemy ułudę przedstawić jako krzywą, która idzie raz w dół, raz w górę – czasem masz mnóstwo złudzeń, a czasem w ogóle – to się zmienia i zależy od pożywki. Jeśli nie chcesz dłużej żyć w ułudzie, jeśli chcesz ograniczyć iluzję i jej pochodne w codziennym życiu, powinieneś zabrać pożywienie, które dokarmia niezrozumienie świata oraz wzmacnia złudzenia.
Czym zatem jest to pożywienie dla ułudy? Odpowiedź brzmi: to pięć przeszkód. Pewnie już coś o nich słyszeliście, jeśli od jakiegoś czasu interesujecie się buddyzmem. To rzeczy, o których cały czas mówimy przy okazji praktyki medytacyjnej. Pożądanie przyjemności zmysłowych, gniew, odrętwienie i ospałość, niezrównoważenie i zaniepokojenie i w końcu wątpliwości. Te słabości umysłu sprawiają, że ułuda przybiera na sile w naszym życiu. Zatem, skoro jesteś w stanie zmniejszyć te przeszkody – a tak duża część ścieżki poświęcona jest ich ograniczaniu – tak naprawdę możesz poradzić sobie także z ułudą. Dlaczego więc jest tak, że przeszkody karmią ułudę? Jak to w rzeczywistości działa? Można to bardzo łatwo zrozumieć. Kiedy się gniewasz, to, czy tak naprawdę wiesz, co robisz? Pomyśl o momentach, w których jesteś rozgniewany. Gniew to bardzo zniewalająca siła wewnętrzna. Kiedy jesteś zły, czujesz, jakbyś musiał coś zrobić, tak jakbyś musiał koniecznie działać w tej złości. Często po tym, jak zrobisz coś pod wpływem gniewu, czujesz wyrzuty sumienia – „Nie powinienem był tego robić”. Ta nieokiełznana siła zmusza cię do robienia rzeczy, o których dobrze wiesz, że nie powinieneś robić. Dlatego, gdy jesteś pod wpływem złości, ulegasz ułudzie. Kiedy potem myślisz już jasno, wiesz, że źle zrobiłeś. Widzisz od razu, że gniew napędza ułudę. To też złudna siła, która zmusza nas do robienia rzeczy, których nie powinniśmy robić. Z tego wynika, że gniew wzmacnia złudzenia. Kiedy tylko poczujesz, że masz trochę złej woli, trochę negatywnego nastawienia, bądź ostrożny, bo te siły zaczynają na ciebie wpływać i popychają do często bardzo niefortunnych czynów.
Pożądanie przyjemności zmysłowych jest bardzo podobne. Kiedy masz bardzo silne pragnienia, jakkolwiek by się w tobie przejawiały: czy jako pragnienie jedzenia lub coś innego, często bardzo trudno oprzeć się pożądaniu, nawet jeśli wiesz, że nie powinieneś czegoś robić. Robisz to, bo pożądanie jest tą iluzoryczną siłą, która nas napędza, zniekształca rzeczywistość i sprawia, że robisz rzeczy, których później możesz żałować. Kiedy się nad tym zastanowisz, to ma to sens, a racjonalnie rzecz ujmując, jest dość oczywiste. Podobnie to wygląda, kiedy jesteś zdezorientowany, odczuwasz niepokój i masz dużo wątpliwości. Wtedy bardzo trudno zobaczyć rzeczy takimi, jakimi są. Utknąłeś. Wiesz, że do pewnego stopnia żyjesz złudzeniami i są to siły, które jeszcze bardziej podsycają w nas ułudę. Kiedy to pogłębisz, pogorszysz wszystko dookoła.
Jedną z konsekwencji, nauką, jaką dla siebie wyciągam, jest to, że zawsze próbuję przypominać sobie – jeśli mam trochę złej woli lub negatywności wobec kogoś – że: „Teraz jest zły moment, żeby działać. Nie odzywaj się, niczego nie rób, bo cokolwiek wyjdzie teraz z twoich ust, może być niezbyt miłe”. Kiedy to się dzieje, często próbuję albo się wycofać, albo nie odzywać. Dlatego, jeśli kiedykolwiek zobaczycie, że jestem zły, powiedzcie mi: „Ajahn Brahmali, nic teraz nie mów, proszę, bo to nie jest odpowiedni moment”. A ja pomyślę sobie: „OK, może masz rację”, pójdę do swojego pokoju, położę się, odczekam chwilę, napiję się herbaty, wyjdę dopiero, kiedy poczuję się lepiej. To znacznie lepszy sposób na reagowanie. Ilekroć chcesz podjąć jakąś decyzję w życiu, kiedy chcesz decydować o ważnych sprawach, ale też o małych, nigdy nie decyduj, gdy masz niespokojny umysł. Te decyzje nie mają prawa być dobre. Kiedy przebywam w klasztorze i jestem już zniecierpliwiony moimi współtowarzyszami, mnichami – nigdy oczywiście nie jestem poirytowany czcigodnym Suññim, bo on jest takim miłym mnichem – gdy jestem rozdrażniony innymi mnichami w klasztorze, mówię: „Czas się zbierać, mam dosyć tego klasztoru, wyprowadzam się na Marsa. Mars jest znacznie lepszy niż ten przeklęty klasztor”. Cóż, całkiem trudno dostać się na Marsa. Stąd od razu wiesz, że jesteś zły, bo twoje myśli są zupełnie nierealistyczne. I wtedy już wiem, że to nieodpowiedni czas, żeby podejmować decyzję o wylocie na Marsa. Najpierw musisz poczekać, aż dotrą tam statki kosmiczne, zanim będziesz mógł podjąć decyzję o wylocie. Teraz nie jest dobry czas, więc odpręż się, rozluźnij. Kiedy podchodzę do tego bez napięcia, kiedy wracam do swojej chatki, relaksuję umysł, znów zaczynam widzieć wyraźnie i wtedy zadaję sobie pytanie: „Powinienem wyjechać?” – cokolwiek by się działo, odpowiedź zawsze brzmi: „Nie”. Dlaczego nie? Bo kiedy przyjrzę się swojemu życiu w Bodhinyanie, to uzmysławiam sobie, że spędziłem tutaj 24 lata. To bardzo długo, ale kiedy spojrzę na ten czas, to widzę stopniowy ruch w dobrym kierunku. Stopniowe przechodzenie od negatywnych do pozytywnych stanów umysłu. Kiedy to zauważam, myślę, że realizuję właściwy cel życia w klasztorze. Dlaczego miałbym chcieć iść gdziekolwiek indziej?
Kiedy twój umysł jest czysty, kiedy wiesz, co robisz, kiedy usiądziesz i się zrelaksujesz, widzisz, co się dzieje – to właśnie jest dobry moment na podejmowanie decyzji. Ponieważ wtedy wiesz, co robisz. Nie jesteś zwodzony przez skażenia umysłowe. Możesz ufać swojej intuicji. Ludzie często pytają: „Mogę podejmować decyzje, polegając na intuicji czy powinienem kierować się logiką?”. To tak naprawdę nie ma znaczenia. Czysty umysł ma znaczenie. Jeśli twój umysł jest czysty, twoja intuicja będzie dokładnie taka jak logika. Jeśli umysł jest zanieczyszczony, zarówno intuicja, jak i logika ulegną zanieczyszczeniu. Dlatego żadne z nich nie będzie działać poprawnie. To jest bardzo dobra rada dotycząca tego, jak podejmować decyzje w życiu.
Wracając do tych pięciu przeszkód, jeśli są tak ważne, że zwiększają ułudę w umyśle, to co możemy zrobić, żeby się ich pozbyć? Tego dotyczy cała buddyjska ścieżka. Dotyczy tego, jak możemy pozbyć się pięciu przeszkód. Po pierwsze, pozbywasz się ich dzięki życzliwości. Przychodzicie tutaj do Stowarzyszenia Buddyjskiego i mam nadzieję, że już samo to sprawia, że jesteście bardziej życzliwi, że nie stajecie się od tego rozzłoszczeni i gorsi. Zawsze czuję się bardzo szczęśliwy, kiedy tutaj przychodzę. Czuję się tak, bo wiem, że ludzie, którzy mnie otaczają, są dobrzy. Czuję się uprzywilejowany, mogąc być częścią klasztoru i społeczności, w której ogólnie ludzie są bardzo dobrzy i zdrowi. Cudownie być tego częścią. Proszę, mam nadzieję, że czujecie podobnie. Postępując w ten sposób, myśląc tak, będąc życzliwym dla otaczającego świata, działając w dobry sposób, unikając złych metod, po prostu dzięki szlachetności, moralności, życzliwości, już redukujecie zanieczyszczenia umysłu. Pięć przeszkód od razu się zmniejsza. To wszystko, co musimy zrobić. Przychodzicie tutaj, trochę medytujecie, żeby się uspokoić. Może pewnego dnia przyjdziecie do naszego cudownego Centrum Medytacji Jhana Grove. Uważam, że to jeden z lepszych ośrodków na świecie. Akurat tak się składa, że jest właśnie tutaj, w Perth. Jeśli tam nie chodzicie, tracicie szansę na odwiedzenie jednego z najlepszych ośrodków medytacyjnych na świecie. Dlatego, proszę, spróbujcie któregoś dnia i dołączcie do weekendowego lub 9-dniowego odosobnienia lub jakiegokolwiek.
Stosujecie te nauki w taki sposób, że zmniejszacie te cechy, które nazywamy pięcioma przeszkodami. Wokół tego koncentrują się nauki Buddhy. Kiedy to robicie, zaczyna pojawiać się jasność, ułuda powoli odpuszcza, jej miejsce zajmuje jasność. Można odczuć to w życiu. To niezwykłe uczucie, gdy tak się dzieje. Dzień po dniu, rok po roku jasność wzrasta. To moje doświadczenie i mogę zapewnić, że jeśli dobrze praktykujecie, to też tego doświadczycie. Wtedy ułuda się zmniejsza. Pewnego dnia, kiedy osiągnięcie poziom głębokiej medytacji, skażenia umysłu zupełnie znikną. Nigdy więcej pięciu przeszkód – w tym momencie złudzenia nie mają już więcej pożywki. Kiedy ułuda nie ma pożywienia, staje się bardzo słaba. Z tego względu może zostać porzucona i możliwy staje się prawdziwy wgląd. Ułuda nie ma już żadnej podpory, a wtedy to, czego będzie ci potrzeba, to jedynie mała iskierka – parato ghosa, głos innego, tym jest słowo Buddhy. Ta mała iskierka jest w stanie skierować twój umysł w odpowiednią stronę, a ułuda może zniknąć raz na zawsze. W ten właśnie sposób funkcjonują i oddziałują na siebie przyczyny ułudy.
Jest jeszcze inny aspekt, o którym chciałbym powiedzieć: jak złudzenia działają w naszym życiu. Dlaczego to jest problem, dlaczego prowadzi do cierpienia, jak faktycznie działa. Wspominałem już, że ułuda stoi u podstaw współzależnego powstawania. Avijjā – niewiedza – to pierwszy czynnik współzależnego powstawania. Chciałbym chwilkę pomówić o współzależnym powstawaniu. Mam nadzieję, że jesteście na to gotowi. Jeśli nie zrozumiecie tego, o czym mówię… Myślę, że zrozumiecie. OK, nie będę zaczynać w ten sposób, bo to trochę negatywne podejście.
Współzależne powstawanie to bardzo interesująca nauka Buddhy, bardzo głęboka, i bardzo ciekawie będzie pochylić się nad tym, co znaczy. Zaczyna się od avijjā – niewiedzy, innymi słowy ułudy. Drugi czynnik w pāḷi jest nazywany „saṅkharą” i oznacza działania. To rzeczy, które robimy w życiu, a konkretnie celowe działania: to, co robimy, jak żyjemy, wszystko, co robimy w życiu codziennym. Według współzależnego powstawania działania pochodzą z ułudy. Może nie być zbyt oczywiste, dlaczego to problem. Możesz wzruszyć ramionami i powiedzieć, że jeśli Buddha tak mówi, to: „Może tak jest, nie wiem”. Więc o co tu chodzi? Jak jest połączona ułuda z działaniami, a w szczególności tymi celowymi działaniami? Uważam, że to fascynujące. Te drobne technikalia i kwestie takie jak współzależne powstawanie są bardzo praktyczne, użyteczne i niezwykle interesujące, bo to rdzeń buddyjskiego sposobu rozumienia świata. To połączenie tutaj jest takie: pamiętacie termin avijjā, czyli niewiedza, ułuda? Wracamy do podstawowych rzeczy – trzy cechy istnienia? Jedna z nich to cierpienie. Problem z ułudą polega na tym, że jej nie rozumiemy, dlatego myślimy, że zjawiska, które są cierpieniem w świecie, w rzeczywistości są szczęściem i na odwrót, o zjawiskach, które są szczęściem, myślimy, że są cierpieniem. Nie wiemy, gdzie znaleźć prawdziwe szczęście. Nie rozumiemy zjawisk, które są naprawdę problematyczne, a dlatego, że ich nie rozumiemy, podążamy za nimi, a nie za czymś, co jest prawdziwym szczęściem. Nie rozumiemy prawdziwego szczęścia. I jestem pewien, że co nieco już o tym wiecie. Czasem podążacie za zjawiskami, które nie sprawiają, ze czujecie się tak naprawdę szczęśliwi. Z tego względu przychodzimy tutaj, do Stowarzyszenia Buddyjskiego, z nadzieją, że znajdziemy coś bardziej znaczącego w życiu. Sam tutaj jestem z tego powodu i mam nadzieję, że wy też. To coś, co mnie napędza, nadaje mojemu życiu sens – fakt, że jestem mnichem buddyjskim.
Mamy tu do czynienia z tym, że myślicie, że wiecie, czym jest szczęście, a ponieważ tak myślcie, nawet jeśli tak nie jest, to wychodzicie i zaczynacie działać, by to szczęście stworzyć. I to są celowe działania. Gdzie według ludzi znajduje się szczęście? Ludzie myślą, że znajdą je w dobrach, które posiadają. Musisz mieć pewną liczbę rzeczy, to prawda oczywiście, ale ludzie myślą, że im więcej będą mieli, tym będą szczęśliwsi. Myślą, że szczęście leży w związkach, w statusie, w statusie społecznym. Myślą, że szczęście to awans zawodowy lub jakikolwiek. To inny rodzaj statusu tak naprawdę. Więc wszyscy sądzimy, że szczęście leży w tych doczesnych dobrach dookoła nas i w nich go szukamy. Dlatego idziemy do różnych miejsc i próbujemy tych rzeczy. Pracujemy naprawdę ciężko, poszukujemy odpowiednich partnerów życiowych – albo dziewczyny albo chłopaka, mężczyzny czy kobiety – którzy będą do nas pasować. Szukamy tych rzeczy, o których myślimy, że dadzą nam szczęście i z tym związana jest saṅkhara – zamierzone działania.
W pogoni za doczesnymi sprawami czasem postępujemy dobrze, a czasem źle. Jeśli naprawdę myślimy, że szczęście zależy od tego, czy nasz partner jest odpowiednią osobą, może będziemy robić coś, żeby usunąć z drogi rywali. To mogą być złe czyny. Przecież w tym jest ukryte szczęście. W takim razie robienie złych rzeczy jest w porządku, bo wszyscy chcemy przybliżyć się do szczęścia. I w taki sposób kończymy, goniąc za doczesnymi sprawami. Robimy albo dobre, albo złe rzeczy. Tak się dzieje, bo nasz cel znajduje się w złym miejscu, naszym celem jest zabezpieczanie doczesnego szczęścia. Dlatego wasze samopoczucie będzie uzależnione od tego, ile dobrych i ile złych rzeczy zrobiliście. Jeśli zrobicie dużo złego, bo nie macie życia duchowego, bo nie rozumiecie, jak ważna jest moralność, będziecie się źle ze sobą czuli. A ponieważ będziecie się źle czuli, wasza świadomość, umysły, wasze uczucia będą ściągnięte w dół. Będziecie ponurzy, negatywni i bez wewnętrznej nadziei. Pomyślcie o momencie, w którym zrobiliście komuś coś złego, jestem pewny, że nikt tutaj nie jest ponad to, jeśli tak, to podejdźcie potem, chciałbym was poznać. Tacy ludzie to rzadkość. Byłoby niesamowicie poznać kogoś, kto nie zrobił niczego złego w swoim życiu. Pomyślcie o tym. Nie wiem, może zrobiliście kiedyś coś, co nie było całkiem w porządku, jak się z tym czujecie? Odpowiedź jest bardzo oczywista, przynajmniej dla mnie. Czuję się trochę nadpsuty w środku. Nie powinienem był tego robić, to było złe. Obecnie nie robię, aż tylu złych rzeczy, przynajmniej mam nadzieję, że tak jest. Zazwyczaj nie mam zbyt wiele wyrzutów sumienia. Okazjonalnie przydarza mi się zrobić coś złego, bo uwarunkowania są tak silne. Im więcej złych rzeczy robisz, tym bardziej ściągasz siebie w dół, ściągasz w dół swój umysł, świadomość i czujesz się ze sobą źle.
Z drugiej strony, kiedy robisz dobre rzeczy, bardzo mało złych, i jesteś zasadniczo życzliwą, hojną i troskliwą osobą, to jak się ze sobą czujesz? Gdy na przykład jesteś życzliwy wobec innych? Dla mnie to bardzo oczywiste, kiedy jestem życzliwy, czuję się ze sobą dobrze. Czuję, że zrobiłem coś dobrego, wiecie, nie chodzi o ego, chodzi o zauważenie, że żyję dobrze. Wydaje mi się niemożliwe, żeby nie czuć się stosunkowo dobrze. Według Buddhy to możliwe, żeby czuć się dobrze, kiedy żyjesz dobrze. Tak, im więcej dobrych rzeczy robisz, tym lepiej żyjesz, im bardziej troskliwą, życzliwą i współczującą osobą jesteś i im mniej złego robisz, tym bardziej rozświetlasz swój umysł. Sprawiasz, że staje się radosny, jasny i tworzysz dla siebie szczęście. Podnosisz swoją świadomość. Jeśli robisz więcej złych rzeczy, ściągasz świadomość w dół. Jeśli postępujesz raz tak, raz tak, pozostajesz mniej więcej na równi. To trzecie ogniwo współzależnego powstawania – z intencjonalnych działań pochodzi świadomość. Na nasz umysł, na naszą świadomość (viññāṇa) wpływa to, jak działamy i jak żyjemy.
To bardzo ciekawe i radziłbym wam nie podchodzić do tego na zasadach wiary – bo Buddha tak powiedział, bo ja tak powiedziałem i tak dalej. Poczujcie to we własnym życiu, należy tego po prostu doświadczyć, odkryć dla siebie – połączenie między twoimi celowymi działaniami, a tym, jak się czujesz ze sobą, ze swoją świadomością, ze swoim umysłem. Zaczynasz wtedy dostrzegać coś przepełnionego mocą. Więc co się dzieje, kiedy zaczynamy mieć inny pogląd na życie? Wtedy dostrzeżemy, że te zmysłowe przyjemności, do pewnego stopnia wprawdzie dają szczęście, ale w rzeczywistości, bycie życzliwym, bycie współczującym jest szczęściem o wiele większym. Bo to prawdziwe, wewnętrzne szczęście. Wszystkie inne rzeczy są zewnętrzne, przychodzą i odchodzą. Tak naprawę nie możesz na nich do końca polegać, a wewnętrzne szczęście to coś, na czym polegać możesz. W rezultacie ułuda się zmniejsza i zaczynasz widzieć zgodnie z rzeczywistością. Nie gonisz już tak bardzo za tymi wszystkimi ziemskimi celami. Zaczynasz zdawać sobie sprawę, że to, w jaki sposób żyjesz, jest o wiele ważniejsze, niż to, co masz lub jaki sukces osiągniesz. Z tego względu zmienia się równowaga między dobrymi i złymi czynami. Zaczynasz robić więcej dobrych rzeczy, a mniej tych złych, w rezultacie rozświetlasz swój umysł i czynisz życie bardziej znaczącym i wartościowym. Właściwie to polepszasz nie tylko swoje życie, ale i życie ludzi, którzy cię otaczają. Ułuda maleje, szczęście się zwiększa, a ty możesz obserwować ten mechanizm.
Jedną z bardziej interesujących rzeczy, które zaczniesz sobie uświadamiać, kiedy przyjdziesz do ośrodka Dhammaloka i pomedytujesz trochę w piątek wieczorem lub w sobotę, jest to, że zaczynasz czuć spokój. Jakie to uczucie, kiedy w twoim umyśle jest mniej aktywności? Jakie to uczucie być bardziej spokojnym? W moim odczuciu jest bardzo dobre. Chciałem użyć innego słowa, ale po prostu jest właśnie tak – bardzo dobre. To jest takie miłe, gdy umysł zaczyna się uspokajać. Czujesz się tak dobrze, kiedy aktywność się zmniejsza. Co nam to mówi? Że drugi czynnik współzależnego powstawania, którym są działania intencjonalne, jest tak naprawdę cierpieniem. Im mniej aktywności, kiedy usiądziesz, zamkniesz oczy i obserwujesz oddech, i czujesz: „Tak dobrze siedzieć tutaj i po prostu się zrelaksować w ten piątkowy wieczór”, im więcej tego widzisz, tym jaśniejsze się staje, że drugi czynnik współzależnego powstawania, te wszystkie zamierzone działania są problemem. Kiedy to zobaczysz, uświadamiasz sobie, że jeśli w medytacji pozwolisz zniknąć tym działaniom, to staje się ona głębsza, a im mniej działań, tym szczęśliwszy jesteś. Teraz możesz zacząć dostrzegać inny element współzależnego powstawania – gdy pozwalasz stopniowo wygasać drugiemu czynnikowi. Im bardziej on zanika, tym mniej przejawia się cały cykl współzależnego powstawania, który po tym następuje. W rezultacie całość zaczyna zanikać, aż do momentu, w którym przestaniesz podejmować jakiekolwiek działania. Poprzez wgląd, poprzez medytację dochodzisz do momentu, który nazywa się… OK, jesteście na to gotowi? Nazywa się sabbe saṅkhārā samatha. Nie musicie zapamiętywać. Tak jest w porządku. To coś znaczy wyciszanie wszystkich aktywności intencjonalnych, co jest celem buddyjskiej ścieżki. To jest Nibbāna, to Przebudzenie. Rozumiesz, gdzie możesz znaleźć prawdziwe szczęście, podążasz za nim, nie goniąc go jednocześnie, ale pozwalając wszystkiemu wygasać, aż w końcu znajdujesz to głębsze poczucie szczęścia dzięki medytacji. Tak się właśnie dzieje przez nierozumienie, gdzie szukać szczęścia. Podążamy za niewartymi tego rzeczami, a nie za tymi wartościowymi.
To jeden ze sposobów, w jaki można na to spojrzeć. Jest jeszcze wiele innych. Kolejny dobry sposób spojrzenia na to… Przepraszam, jeśli zaczyna się to robić troszkę za ciężkie, ale czasem tak o tym mówię. Naprawdę przepraszam. Pamiętacie, kiedy wspominałem o trzech cechach? Jedną z nich jest brak istoty, ale w rzeczywistości oczywiście mamy jej poczucie. Więc tak naprawdę, to nie ma czegoś takiego jak „ja”, a my mamy tylko poczucie istnienia „ja”. Znów występuje konflikt między rzeczywistością i tym, jak na nią patrzymy. Co to znaczy? Ponieważ mamy poczucie „ja”, znaczy to, że mamy też poczucie sprawczości, mamy wrażenie, że możemy wpływać na to, co się dzieje w świecie, że nie tylko możemy wpływać na świat, ale też identyfikujemy się ze sprawcą. Kiedy wychodzicie do świata, działacie. Dzięki temu czujecie, że żyjecie. Jesteście sprawcami w świecie, i to jest wasze poczucie tożsamości. Jestem pewien, że każdy z nas choć odrobinę tak czuje. Jestem pewien, że wiecie, o czym mówię. Bycie sprawcą, załatwianie spraw – wtedy czujecie, że żyjecie. Być znaczy robić, a robić znaczy być. Kiedy działacie, znaczy, że istniejecie. W rezultacie swoich działań, czujecie, że żyjecie. Tak więc dlatego, że mamy możliwości i siłę sprawczą w świecie, próbujemy na zewnątrz tworzyć swoje szczęście. Ale w rzeczywistości świat daje się kontrolować w znacznie mniejszym stopniu, niż nam się zdaje. Świat nie poddaje się naszym życzeniom. Dlatego związki się rozpadają, wybuchają te okropne pożary w Australii Zachodniej i niszczą całe wioski, śmierć przychodzi, kiedy najmniej się jej spodziewamy. Dlatego wszystkie te problemy na świecie cały czas się pojawiają, bo zwyczajnie są poza naszą kontrolą.
Tak więc, jeszcze raz, widać tu dwie różne rzeczy. Zaczynasz gonić za sprawami, bo dają ci poczucie sprawczości, kiedy w rzeczywistości to w bardzo dużej części złudzenie. Gdy rozumiesz, czym jest brak istoty, kiedy obalasz złudzenie i podstawę współzależnego powstawania, wiele z tego znika, już się nie utożsamiasz z wykonawcą. Skoro już tego nie robisz, samo działanie nie sprawia ci takiej przyjemności. Wiesz już, że w ten sposób nie możesz stworzyć szczęścia. Zaprzestajesz celowych działań. Intencjonalne działania wygasają i w związku z tym cała sekwencja współzależnego powstawania, prowadząca do cierpienia, też się zatrzymuje. W rezultacie doświadczasz coraz więcej szczęścia. Taki jest tego efekt.
Moim celem było zwrócić uwagę na to, że tak długo, jak złudzenie jest obecne w naszym życiu, tak długo, jak szukamy szczęścia w złym miejscu, tak długo, jak myślimy o sobie, że jesteśmy sprawcami, którzy mają moc zmieniania świata i utożsamiamy się z tą sprawczością, tak długo będziemy skazani na popełnianie błędów. Jesteśmy w tym momencie, w tym miejscu i podtrzymujemy cierpienie we własnym życiu, a także jednocześnie w przyszłych życiach. To bardzo krótki opis współzależnego powstawania, bardzo skrótowo wyjaśnione jego pierwsze trzy czynniki. Uważam, że to fascynujące. Lubię wprowadzać nieco głębsze aspekty buddyzmu, nawet podczas tych spotkań w piątkowe wieczory. Myślę, że zrozumienie niektórych z nich jest bardzo potrzebne, bo kiedy je rozumiecie, jesteście bardziej pewni tych potężnych nauk Buddhy.
To króciutko, podsumowując, o czym był ten wykład: był o ułudzie, która jest największym problemem w naszym życiu. To właśnie staramy się pokonać. Jeśli chcesz przezwyciężyć ułudę, to sposobem na to jest buddyjska praktyka Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki. Czym jest ta buddyjska praktyka? Można ją streścić za pomocą jednego słowa – to życzliwość. Bądź życzliwy, żyj dobrze, a gdy tak robisz, ułuda się zmniejsza, aż pewnego dnia przebijasz ją swoimi małymi pazurkami, swoim dzióbkiem. To jest rodzaj metafory oznaczającej brak przeszkód. To dziwna przenośnia, ale co tam. To tylko porównanie mówiące, że wy, swoimi małymi pazurkami robicie dziurkę w skorupce jajka, rozdzieracie ją… i wreszcie! Teraz widzicie świat, jakim jest. Po raz pierwszy. I to wszystko właśnie na was czeka, jeśli utrzymacie praktykowanie na tej ścieżce. OK, to wszystko na dziś.
Sādhu, sādhu, sādhu!
Teraz macie szansę zadać pytania. Jeśli jesteście zdezorientowani, to w porządku, to jest normalne. Jeżeli nie, to też jest dobrze. Jeżeli macie jakieś pytania lub komentarze, teraz jest na nie czas. Bardzo dziękuję. Nie ma pytań? No dobrze… O, tutaj.
Pytanie: Kiedy powiedziałeś o działaniach, o ograniczeniu działań, czy chodzi o to, że będziemy mniej cierpieć, gdy będziemy spokojni lub zaprzestaniemy podążania za różnymi rzeczami? Jestem trochę zagubiony, jeśli chodzi o te działania. Czy to znaczy, że powinniśmy spróbować być mniej aktywni, nie robić tak dużo, po prostu żyć prościej?
AB: Tak, to jeden ze sposobów podejścia do tego zagadnienia, ale odnosiłem się bardziej do samej medytacji. Kiedy wchodzisz w stany głębokiej medytacji, umysł całkowicie się scala. Nie ma już poruszeń. Nie ma działań. I po raz pierwszy w życiu uświadamiasz sobie, jakie to niezwykłe uczucie. To chyba największa błogość, jaką można w życiu osiągnąć. Miałem na myśli spokój umysłu. Ale masz rację, możemy przenieść to też do codzienności. Jednym ze sposobów jest próba płynięcia z życiem, zamiast reagowania na zdarzenia cały czas. Próba płynięcia z nurtem. Ciągle coś kontrolujemy i próbujemy tworzyć. A im bardziej próbujesz kontrolować, tym więcej będziesz mieć problemów. Im częściej płyniesz z nurtem, tym bardziej uzmysławiasz sobie, jaki jest świat. A im bardziej jesteś w stanie podążać za zmiennością świata, tym mniej w tobie oporu, tym łatwiejszy czas będziesz miał. Zatem też masz rację.
Ktoś jeszcze? Wszyscy zadowoleni? Świetnie. OK, ostatnia szansa. Dobrze, kilka pytań z zagranicy. Pierwsze od Wolfganga, z Niemiec: Czy można powiedzieć, że ułuda to wszystko, co niszczy spokój? Skąd mogę mieć pewność, że mój wgląd też nie jest złudzeniem? Czy poczuję różnicę między ułudą i wglądem?
OK, bardzo dobre pytanie. Czy ułuda niszczy spokój? Tak, niszczy, bo ułuda to pożądanie przyjemności zmysłowych. To gniew. A pragnienie i gniew z założenia rujnują spokój. Pożądanie oznacza w praktyce niezadowolenie w danym momencie, skupienie na przyszłości. Gniew oznacza rozmyślanie o rzeczach, które wydarzyły się w przeszłości, co rzeczywiście niszczy poczucie spokoju. Ale nawet jeśli stajesz się bardzo spokojny, nawet jeśli wejdziesz w stan samādhi, pełnej medytacji, ułuda wciąż się utrzymuje na niższym poziomie, ułuda, którą możesz zniwelować dzięki wglądowi. Wprowadzasz umysł w stan spokoju, najgłębiej jak się da. Na tym poziomie wgląd staje się możliwy, a ułuda całkowicie znika. To dlatego, kiedy doznajesz całkowitego Przebudzenia, masz bardzo wysoki poziom spokoju.
Skąd możesz mieć pewność, że twój wgląd nie jest iluzją? Ułuda przejawia się na wiele sposobów. Możesz doświadczać jej jako bardzo dużą złość, złą wolę lub zupełną dezorientację, przebywanie w ciemności i inne. Ale później zyskujesz trochę wglądu. „Czy ta złość jest OK? Ta złość nie jest dobra. Spróbuję się trochę mniej złościć”. Albo masz mały wgląd w swoją codzienność, w to, gdzie szukasz szczęścia. Ta ułuda jest mniejsza niż poprzednia. Nie znaczy to, że zupełnie się jej pozbyłeś, ale że doświadczasz jej w mniejszym stopniu. W ten sposób stopniowo zmniejszasz ułudę, aż pewnego dnia zupełnie się jej pozbędziesz. To trudne zadanie – dowiedzieć się, czy zupełnie sobie z nią poradziłeś – i wielu ludzi przecenia siebie w tej kwestii. Mówią: „O tak, jestem oświecony, jestem Arahantem”. W Internecie możecie znaleźć wiele osób, które twierdzą, że są oświecone. „Mam na imię John i jestem Arahantem” – od razu myślisz sobie: „Hm, chyba nie. Brzmi podejrzanie”. Czasem ludzie po prostu siebie przeceniają. Trudność polega na tym, żeby zauważyć, w którym momencie jesteśmy pozbawieni złudzeń. Jeden ze sposobów wiąże się z wiedzą na temat ponownych narodzin. To stan, kiedy wiesz, że zakończyłeś ten proces. Możesz się zastanawiać, jak to możliwe? Ale to właśnie jeden z efektów bycia w pełni Przebudzonym.
I „czy poczuję różnicę między ułudą a wglądem?” – tak, poczujesz. Bardzo łatwo ją poczuć. Jeśli masz prawdziwy wgląd, to prowadzi on do pewnych konsekwencji. Jedną z nich jest uczucie spokoju. Dlaczego? Bo wgląd oznacza znajomość trzech cech cierpienia. Jeśli masz wgląd w cierpienie, znaczy, że je odpuszczasz. Jeżeli coś odpuszczasz, w rezultacie czujesz się bardziej spokojny. Jeśli masz wgląd, to znasz to konkretne pragnienie, powiedzmy próbę pięcia się po korporacyjnej drabinie czy cokolwiek, i nagle pewnego dnia, mówisz sobie: „To jest chore, po co ja to wszystko robię?”. Nagle poczujesz się dużo spokojniejszy, bo część tego pragnienia, tego przywiązania, wygaśnie. W taki sposób rozpoznajesz wgląd – zawsze przychodzi z poczuciem spokoju i wyciszenia. Ułuda nie zawsze jest niepokojem, ale jest w niej chociaż trochę pomieszania, inaczej mówiąc zawsze jest problematyczna.
To od Angie, z Indii. Cześć, Angie! Pytanie: Co doradziłbyś komuś, kto w teorii rozumie ułudę, ale cały czas jest uzależniony od przyjemności zmysłowych?
Teoria to dobry początek. Ciesz się, że zrozumiałaś teorię i powinnaś z zadowoleniem poklepać się po ramieniu i docenić: „Tak, zrozumiałam teorię”. Kontynuuj czytanie sutt Buddhy, a jeśli będziesz tak robić, to uzależnienie… Każdy w jakimś stopniu jest uzależniony od zmysłowych przyjemności, poza tymi, którzy przeszli naprawdę długą drogę na buddyjskiej ścieżce. Po pierwsze, nie martw się tym za bardzo. Pamiętaj, że im więcej czytasz sutt Buddhy, tym bardziej rozumiesz, o czym mówi. Będzie coraz jaśniejsze, dlaczego to takie trudne kwestie. Stopniowo, w miarę jak praktykujesz na buddyjskiej ścieżce, praktykujesz życzliwość, zrozumiesz, że można cieszyć się zmysłowymi przyjemnościami i być życzliwą. Gdy praktykujesz życzliwość, z czasem twoje szczęście zacznie mieć inne źródło. Znajdziesz je w wewnętrznym zadowoleniu, wewnętrznej radości. Jeżeli źródło szczęścia znajdzie się gdzie indziej, twoje uzależnienie od zmysłowych przyjemności się zmniejszy, bo będziesz czerpać zadowolenie z innego miejsca. Ale tymczasem czytaj mowy Buddhy, spróbuj zrozumieć zagrożenia związane ze zmysłowymi przyjemnościami, o których mówił.
Myślę, że wspominałem już wcześniej o zagrożeniach związanych ze zmysłowymi przyjemnościami, teraz już nie pamiętam, o czym dokładnie, ale wydaje mi się, że tak. Może wkrótce wygłoszę kolejną mowę na ten temat. To bardzo ciekawe, co Buddha mówi o tych kwestiach, więc może pomówimy o tym w czerwcu, więc pozostańcie z nami i przyłączcie się do kolejnej mowy o zmysłowych przyjemnościach. Tymczasem powodzenia i pamiętajcie, żeby wracać do słów Buddhy, bo dzięki temu wasza ułuda stopniowo się rozmywa i – jak to się mówi – wracacie do gry. Dobrze, pokłońmy się Buddzie, Dhammie i Saṅdze.
O autorze
Brahmali Ajahn
zobacz inne publikacje autora
Ajahn Brahmali urodził się w Norwegii w 1964 roku. Po raz pierwszy zainteresował się buddyzmem i medytacją po wizycie w Japonii, gdy miał dwadzieścia kilka lat. Po uzyskaniu dyplomów w dziedzinie inżynierii, a także finansów, rozpoczął mnisi trening jako anagārika (przestrzeganie ośmiu wskazań) w klasztorach buddyjskich Amaravati i Chithurst w Anglii.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Jedno narzędzie spośród wielu
- Ajahn Viradhammo Życie z uczuciem
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Źródło: BSWA
Tłumaczenie: Barbara Kotlarek
Redakcja: Alicja Brylińska
Czyta: Mieszko Mączyński
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/