KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Poniższy tekst to fragment książki Ajahna Chaha o tym samym tytule
NAMO TASSA BHAGAVATO ARAHATO SAMASAMBUDDHASSA
Buddha uczył, żeby widzieć ciało w ciele. Co to znaczy? Wszyscy znamy takie części ciała jak włosy, paznokcie, zęby i skóra. Tak więc jak zobaczyć ciało w ciele? Jeśli rozpoznamy wszystkie te rzeczy jako nietrwałe, niezadowalające i nieposiadające „ja”, to właśnie to nazywać się będzie „zobaczeniem ciała w ciele”. Nie ma potrzeby zagłębiać się w szczegóły i medytować nad odrębnymi częściami. To jak z owocami w koszyku. Kiedy już policzymy owoce, wtedy wiemy, co w nim jest, i gdy będzie taka potrzeba, będziemy mogli wziąć koszyk i zabrać go ze sobą wraz ze wszystkimi owocami. Wiemy, że są w środku, więc nie musimy ich ponownie liczyć.
Po medytacji nad trzydziestoma dwoma częściami ciała i rozpoznaniu ich jako czegoś niestałego, nietrwałego nie musimy się więcej męczyć z wyróżnianiem ich w ten sposób i takim szczegółowym medytowaniem. Tak jak z koszykiem owoców – nie musimy wyrzucać ich wszystkich z koszyka, by liczyć je ciągle od nowa. Ale niesiemy go ze sobą do celu, idziemy uważnie i ostrożnie oraz pilnujemy, żeby się nie potknąć i nie upaść.
Gdy zobaczymy ciało w ciele, co oznacza ujrzenie Dhammy w ciele i zrozumienie, że zarówno nasze ciało, jak i ciała innych są zjawiskami nietrwałymi, wtedy nie będziemy potrzebowali szczegółowych wyjaśnień. Siedząc tu, nieustannie mamy pod kontrolą uważność, rozpoznajemy, że rzeczy są takie, jakimi są – i wtedy medytacja staje się dość prosta. Tak samo jest, gdy medytujemy nad „Buddho”. Jeśli zrozumiemy, co tak naprawdę oznacza to słowo, nie będziemy musieli go powtarzać. To posiadanie pełnej wiedzy i mocnej świadomości. To jest medytacja.
Jednak ogólnie rzecz biorąc, medytacja ciągle nie jest dobrze rozumiana. Praktykujemy w grupie, ale często nie wiemy, o co w tym wszystkim chodzi. Niektórzy myślą, że medytacja jest czymś bardzo trudnym. „Przychodzę do klasztoru, ale nie umiem siedzieć. Nie mam zbyt dużej wytrzymałości. Bolą mnie nogi i plecy. Wszystko mam obolałe”. Tak więc dają sobie spokój i więcej nie przychodzą, myśląc, że nie są w stanie sobie z tym poradzić.
Ale tak naprawdę samādhi to nie siedzenie. Samādhi to nie chodzenie. To nie leżenie ani stanie. Siedzenie, chodzenie, zamykanie i otwieranie oczu to tylko zwykłe czynności. To, że masz zamknięte oczy, wcale nie musi oznaczać, że praktykujesz samādhi. Może to jedynie oznaczać, że jesteś senny i otępiały. Gdy siedzisz z zamkniętymi oczami, ale zasypiasz, twoja głowa kiwa się na wszystkie strony, a twoje usta są otwarte, wtedy nie jest to siedzenie w samādhi. To siedzenie z zamkniętymi oczami. Samādhi i zamknięte oczy to dwie różne rzeczy. Prawdziwe samādhi może być praktykowane zarówno z otwartymi, jak i z zamkniętymi oczami. Możesz siedzieć, chodzić, stać lub leżeć.
Samādhi to silne skupienie umysłu połączone z wszechogarniającą uważnością, powściągliwością i roztropnością. Jesteś wtedy nieustannie świadomy tego, co właściwe i niewłaściwe, ciągle obserwujesz stany pojawiające się w umyśle. Kiedy umysł rozprasza się myśleniem o czymś, jakimś nastrojem, awersją lub pragnieniem, jesteś tego świadomy. Niektórzy ludzie się zniechęcają: „Po prostu nie jestem w stanie tego zrobić. Gdy tylko usiądę, mój umysł zaczyna myśleć o domu. Beznadzieja (pfff)”. Hej! Gdyby coś takiego było beznadzieją, to Buddha nigdy nie zostałby Buddhą. Spędził pięć lat na walce ze swoim umysłem, z myślami o domu i rodzinie. Dopiero po sześciu latach doznał Przebudzenia.
Niektórzy sądzą, że takie nagłe pojawianie się myśli jest niewłaściwe czy złe. Możesz mieć impuls, by kogoś zabić. Ale chwilę później jesteś tego świadomy, zdajesz sobie sprawę, że zabijanie jest złe, więc zatrzymujesz się i powstrzymujesz od tego. Czy jest w tym coś złego? Jak myślisz? Albo gdy myślisz o kradzieży, ale następnie pojawia się silniejsza myśl, że zrobienie tego byłoby złe i dlatego powstrzymujesz się od takiego działania, czy będzie to zła kamma? Nie jest tak, że za każdym razem, gdy masz impuls, gromadzisz złą kammę. Bo inaczej, jak mogłaby istnieć droga do wyzwolenia? Impulsy są po prostu impulsami. Myśli są po prostu myślami. W pierwszej chwili niczego jeszcze nie stworzyłeś. W drugiej chwili, jeśli zaczniesz to wprowadzać w życie ciałem, mową lub umysłem, już coś stworzysz. Niewiedza (avijja) przejmie kontrolę. Jeżeli natomiast pojawia się impuls do kradzieży, ale potem jesteś świadomy siebie i tego, że byłoby to złe, to jest to mądrość, i zamiast niewiedzy pojawia się wiedza (vijja). Impuls mentalny nie zostanie zużytkowany.
To jest aktualna świadomość, mądrość, która się pojawia i informuje o doświadczeniu. Jeśli po pojawieniu się w umyśle pierwszego momentu związanego z chęcią kradzieży, wcielimy ją w życie, będzie to dhamma ułudy, a działania ciała, mowy i umysłu, idące za tym impulsem, przyniosą negatywne skutki. Tak to już jest. Ale zwykłe myślenie nie jest negatywną kammą. Gdybyśmy nie mieli żadnych myśli, jak rozwinęłaby się mądrość? Niektórzy ludzie chcieliby po prostu siedzieć z pustym umysłem. To jest niewłaściwe rozumienie.
Mówię o samādhi, któremu towarzyszy mądrość. W rzeczywistości Buddha nie pragnął samādhi w dużych ilościach. Nie chciał jhān i samāpatti. Widział samādhi jako jeden z czynników składających się na Ścieżkę. Sīla, samādhi i paññā są komponentami, składnikami – takimi jak składniki używane w gotowaniu. Przyprawy, których używamy w gotowaniu, są po to, by jedzenie było smaczne. I nie chodzi tu o same przyprawy, ale o całą potrawę. Praktykowanie samādhi wygląda tak samo. Nauczyciele Buddhy, Udaka i Alara, kładli mocny nacisk na praktykowanie jhān, osiąganie różnych rodzajów mocy i jasnowidzenia. Ale jeśli zajdziesz tak daleko, trudno jest to cofnąć. Niektóre ośrodki uczą głębokiego spokoju, błogiego siedzenia z zachwytem i radością. I wtedy medytujący zatruwają się swoim samādhi. Jeśli mają sīla, zatruwają się swoim sīla. Jeśli kroczą ścieżką, zatruwają się ścieżką, są oszołomieni pięknem i cudami, jakich doświadczają, ale nie osiągają przy tym prawdziwego celu.
Buddha powiedział, że to subtelny błąd. Mimo to jest to właściwe dla tych, którzy znajdują się na pospolitym poziomie. W rzeczywistości Buddha chciał, żebyśmy mieli jedynie odpowiednią miarę samādhi, bez utknięcia w jednym miejscu. Po praktyce i rozwoju samādhi powinna rozwinąć się w mądrość.
Samādhi znajdujące się na poziomie samatha, spokoju, jest jak skała przykrywająca trawę. W samādhi, które jest pewne i stabilne, kiedy oczy są otwarte, pojawia się mądrość. Gdy narodzi się mądrość, obejmuje wszystkie rzeczy i zna je („zarządza nimi”). Nauczyciel nie pragnął tych wyrafinowanych poziomów skupienia i porzucenia, ponieważ odwracają one uwagę od ścieżki i zapomina się o niej.
Dlatego ważne jest, by nie przywiązywać się do siedzenia ani żadnej innej pozycji. Samādhi nie mieszka w zamkniętych czy otwartych oczach, w siedzeniu, staniu, chodzeniu czy leżeniu. Samādhi przenika wszystkie pozycje i działania. Ludzie starsi, którzy często nie są w stanie dobrze siedzieć, mogą szczególnie dobrze kontemplować i z łatwością praktykować samādhi oraz rozwinąć dużą mądrość.
W jaki sposób mogą rozwinąć mądrość? Wszystko ich denerwuje. Gdy otwierają oczy, nie widzą rzeczy tak wyraźnie jak kiedyś. Zęby sprawiają im kłopoty i wypadają, przez większość czasu bolą ciała. Już samo to jest przedmiotem do studiowania. Dlatego medytacja jest naprawdę łatwa dla staruszków, a trudna dla młodych. Ich zęby są mocne, tak że mogą cieszyć się jedzeniem. Śpią głęboko. Ich władze umysłowe są nienaruszone, a świat jest dla nich zabawny i ekscytujący, przez co w dużym stopniu ulegają ułudzie. Jeśli chodzi o starszych, gdy przeżuwają coś twardego, szybko zaczyna się ból. Właśnie wtedy przemawiają do nich boscy posłańcy (devadūta); uczą ich każdego dnia. Gdy otwierają oczy, to, co widzą, jest rozmyte. Rano bolą ich plecy, wieczorem nogi. To jest to! To jest naprawdę doskonały przedmiot do studiowania. Niektórzy z was, starsi, powiedzą, że nie mogą medytować. Nad czym chcecie medytować? Od kogo nauczycie się medytacji?
To jest właśnie dostrzeganie ciała w ciele i doznania w doznaniu. Widzicie je czy od nich uciekacie? Mówienie, że nie możecie praktykować, ponieważ jesteście na to za starzy, jest jedynie niewłaściwym rozumieniem. Pytanie brzmi, czy wszystko jest dla was jasne? Osoby starsze mają mnóstwo myśli, doznań, niewygód i bólu. Wszystko to się pojawia! Jeśli medytują, mogą to naprawdę potwierdzić. Dlatego właśnie mówię, że medytacja jest prosta dla staruszków. Oni mogą to robić najlepiej. Wszyscy twierdzą: „Gdy będę stary, pójdę do klasztoru”. Jeżeli to rozumiesz, jest to prawdziwe, to w porządku. Musisz to zobaczyć w sobie. Gdy będziesz siedział, będzie prawdziwe; gdy będziesz stał, będzie prawdziwe; gdy będziesz chodził, będzie prawdziwe. Wszystko jest mordęgą, wszystko stwarza przeszkody – i wszystko cię uczy. Czyż nie tak? Czy możesz teraz z łatwością po prostu wstać i odejść? Gdy wstaniesz, będzie: „Oj!”. A może nie zwróciłeś na to uwagi? I będzie: „Oj”, gdy będziesz chodzić. To cię dopadnie.
Kiedy jesteś młody, możesz po prostu wstać i pójść, gdzie chcesz. Tak naprawdę nic nie wiesz. Kiedy jesteś stary, za każdym razem, gdy wstajesz, jest: „Oj!”. Czy nie to właśnie mówisz? „Oj! Oj!”. Za każdym razem, gdy się poruszasz, uczysz się czegoś nowego. Jak więc możesz mówić, że medytacja jest trudna? Na co innego chcesz patrzeć? To wszystko jest w porządku. Devadūta coś ci mówią. To jasne jak słońce: saṅkhata mówią ci, że nie są stabilne ani trwałe, nie są tobą ani twoje. Mówią ci to w każdej chwili.
Ale my myślimy inaczej. Uważamy, że to nie w porządku. Przyjmujemy zły punkt widzenia, a nasze idee są dalekie od prawdy. A w rzeczywistości starsi ludzie mogą zobaczyć nietrwałość, cierpienie, brak „ja” i rozwinąć beznamiętność oraz brak złudzeń, ponieważ dowód na to jest ciągle tutaj, w nich samych. Myślę, że to dobrze.
Wrażliwość, zawsze świadoma tego, co jest właściwe, a co nie, nazywa się „Buddho”. Niekoniecznie trzeba nieustanie powtarzać „Buddho”. Policzyłeś owoce w swoim koszyku. Gdy siadasz, nie musisz za każdym razem trudzić się wysypywaniem owoców i liczeniem ich na nowo. Możesz je zostawić w koszyku. Ale ktoś błędnie przywiązany ciągle będzie je liczył. Zatrzyma się pod drzewem, wysypie je i policzy, a później włoży z powrotem do koszyka. A potem pójdzie dalej i na następnym postoju zrobi tak ponownie. A liczy przecież te same owoce. To jest waśnie pragnienie. Boi się, że jeśli nie policzy, pojawi się jakaś pomyłka. Boimy się, że jeśli nie będziemy ciągle mówili „Buddho”, to się pomylimy. Co się pomyli? Jedynie osoba, która nie wie, ile jest owoców, musi je liczyć. Kiedy już wiesz, możesz się odprężyć i po prostu zostawić je w koszyku. Gdy siedzisz, po prostu siedzisz. Gdy leżysz, po prostu leżysz, ponieważ wszystkie twoje owoce są przy tobie.
Podczas praktykowania moralności i gromadzenia zasług mówimy: „Nibbāna paccayo hotu” – niech to będzie warunek do urzeczywistnienia Nibbāny. Tworzenie warunków do urzeczywistnienia Nibbāny, składanie ofiar, jest dobre. Przestrzeganie wskazań jest dobre. Praktykowanie medytacji jest dobre. Słuchanie nauk Dhammy jest dobre. Niech to będą warunki do urzeczywistnienia Nibbāny.
Na czym w ogóle polega Nibbāna? Nibbāna to nie chwytanie. Nibbāna to nie nadawanie rzeczom znaczenia. Nibbāna to puszczanie. Składanie ofiar i spełnianie chwalebnych uczynków, przestrzeganie wskazań moralnych, medytacja miłującej dobroci, to wszystko ma na celu pozbycie się skaz i pragnienia oraz opróżnienie umysłu – opróżnienie go z samouwielbienia, z pojęć „ja” i „inni”. Celem jest niepragnienie niczego, niepragnienie bycia lub stawania się czymkolwiek.
„Nibbāna paccayo hotu” – niech to stanie się przyczyną osiągnięcia Nibbāny. Praktykowanie szczodrości to porzucanie, odpuszczanie. Słuchanie nauk ma na celu zdobywanie wiedzy na temat tego, jak porzucać i odpuszczać, jak wykorzenić lgnięcie do tego, co dobre i złe. Na początku medytujemy, by uświadomić sobie, co jest niewłaściwe i złe. Gdy to rozpoznamy, porzucamy i zaczynamy praktykować to, co dobre. Gdy osiągniesz już trochę dobra, nie przywiązuj się do niego. Pozostań w połowie drogi albo ponad dobrem – nie przebywaj poniżej. Jeśli znajdujemy się poniżej dobra, ono nas popycha i stajemy się jego niewolnikami. Zmusi nas do tworzenia wszelkiego rodzaju kammy i przewinień. Może to nas doprowadzić do wszystkiego, a wynikiem będzie taki sam rodzaj nieszczęścia i niefortunnych okoliczności, w jakich znajdowaliśmy się wcześniej.
Porzuć zło i gromadź zasługi – porzuć to, co negatywne i rozwijaj to, co pozytywne. Gromadź zasługi, pozostań ponad nimi. Pozostań ponad zasługami i przewinami, ponad dobrym i złym. Praktykuj nieustannie z umysłem, który porzuca, puszcza i uwalnia się. Niech będzie taki sam bez względu na to, co robisz: jeżeli robisz coś z odpuszczającym umysłem, jest to przyczyna urzeczywistnienia Nibbāny. Wolny od pragnienia, wolny od skaz, wolny od przywiązania, wtedy wszystko stapia się ze ścieżką, czyli szlachetną prawdą – saccadhamma. To Cztery Szlachetne Prawdy, posiadanie mądrości, która rozpoznaje taṇhę, a ta jest źródłem dukkhi. Pragnienie zmysłowe, pragnienie stawania się, pragnienie niebytu (kamataṇhā, bhavataṇhā, vibhavataṇhā): to jest początek, źródło. Jeśli tam zabrniesz, jeśli będziesz pragnąć czegokolwiek lub będziesz chciał stać się czymkolwiek, to będziesz odżywiał dukkhę, stworzysz ją, ponieważ właśnie to ją rodzi. To są przyczyny. Jeżeli stworzymy przyczyny dukkhi, ona się pojawi. Przyczyna, źródło, to taṇhā – nerwowe, niespokojne pragnienie. Z tego powodu człowiek staje się niewolnikiem pragnienia i tworzy wszelkiego rodzaju kammę i złe postępowanie, a w ten sposób rodzi się cierpienie. Po prostu dukkha jest dzieckiem pragnienia. Pragnienie jest rodzicem dukkhi. Gdy pojawią się rodzice, będzie mogła narodzić się dukkha. Gdy nie będzie rodziców, dukkha nie będzie mogła się pojawić – nie będzie żadnego potomstwa.
Na tym powinna się skupiać medytacja. Powinniśmy widzieć wszystkie formy taṇhy powodujące, że mamy pragnienia. Ale mówienie o pragnieniu może być mylące. Niektórzy uważają, że każdy jego rodzaj, jak pragnienie jedzenia i rzeczy niezbędnych do życia, to taṇhā. Jednak takie pragnienie może pojawiać się w zwykły i naturalny sposób. Gdy jesteś głodny i pragniesz jedzenia, możesz zjeść posiłek i rozwiązać problem. To dość normalne. Takie pragnienie ma granice i nie ma szkodliwych skutków. Nie jest oparte na zmysłowości. Gdyby było, stałoby się czymś więcej niż pragnieniem. Pojawiłoby się pożądanie zjedzenia większej liczby rzeczy, poszukiwanie smaków, poszukiwanie zadowolenia będące powodem trudności i problemów, jak w przypadku picia alkoholu.
Kilku turystów opowiedziało mi o miejscu, gdzie ludzie jedzą mózgi małp. Kładą małpę na środku stołu i otwierają jej czaszkę, a następnie wyjadają jej mózg łyżką. To wygląda jak posiłek demonów lub głodnych duchów. To nie jest naturalne i zwyczajne jedzenie. Przez robienie takich rzeczy jedzenie staje się taṇhą. Twierdzą, że krew małp lub słoni sprawi, że będą silni. Dlatego starają się złapać takie zwierzęta, a kiedy je jedzą, piją także alkohol. Nie jest to normalnie jedzenie. To zmysłowość. Czasem robotnicy łapią nowo narodzone zwierzęta za ogon, otwierają usta i połykają je. Mówią, że to daje im energię. To nie jest naturalne jedzenie. Tak jedzą duchy i demony ogarnięte zmysłowym pragnieniem. To jak jedzenie węgla, ognia, wszystkiego i wszędzie. To ten rodzaj pragnienia jest nazywany taṇhą. Nie ma w nim umiarkowania. Mówienie, myślenie, ubieranie się – wszystko, co robią tego typu ludzie, jest przesadzone. Jeżeli jemy, śpimy i wykonujemy inne niezbędne czynności z umiarem, to nie ma w nich nic złego. Dlatego powinniśmy być świadomi, jeśli chodzi o te rzeczy, wtedy nie staną się źródłem cierpienia. Jeśli wiemy, jak być powściągliwi i oszczędni w swoich potrzebach, możemy być spokojni.
Praktykowanie medytacji, wytwarzanie zasług i moralności nie jest tak naprawdę bardzo trudne, pod warunkiem, że dobrze to rozumiemy. Czym jest niewłaściwe postępowanie? Czym jest zasługa? Zasługa jest tym, co dobre i piękne, niekrzywdzeniem siebie i innych myślami, mową i czynami. Wtedy pojawia się szczęście. Nie tworzy się nic negatywnego. Zasługa jest właśnie taka. Umiejętne działanie jest właśnie takie.
Tak samo w przypadku składania ofiar i dawania jałmużny. Kiedy dajemy, to co takiego staramy się rozdać? Dawanie ma na celu zniszczenie samouwielbienia, czyli wiary w „ja” połączonej z samolubstwem. A egoizm jest potężnym, skrajnym cierpieniem. Ludzie samolubni zawsze chcą być lepsi od innych i dostawać więcej niż inni. Prostym przykładem jest choćby to, że po zjedzeniu posiłku nie chcą umyć po sobie naczyń. Zostawiają to komuś innemu. Jeśli jedzą w grupie, zostawiają to grupie. Po zjedzeniu po prostu sobie idą. To jest właśnie samolubstwo, brak odpowiedzialności i obciążanie innych. W rzeczywistości taka osoba nie dba o siebie, nie pomaga sobie i nie kocha siebie. Gdy praktykujemy hojność, staramy się oczyścić serca z takiego podejścia. Nazywa się to tworzeniem zasług przez dawanie, a celem jest rozwijanie umysłu pełnego współczucia i troski wobec wszystkich żyjących istot bez wyjątku.
Gdybyśmy potrafili uwolnić się od tej jednej rzeczy – egoizmu – bylibyśmy jak Mistrz Buddha. On nie patrzył tylko na siebie, ale poszukiwał dobra u wszystkich. Jeśli będziemy mieć taką ścieżkę i owoc pojawiający się w naszych sercach, z pewnością będziemy mogli się rozwinąć. Wraz z wolnością od egoizmu szlachetne uczynki, szczodrość, ofiary i medytacja doprowadzą do wyzwolenia. Każdy, kto będzie w ten sposób praktykował, uwolni się i wzniesie ponad – ponad wszystkie konwenanse i pozory.
Podstawowe zasady praktyki nie są poza naszym rozumieniem. Jeżeli przykładowo podczas praktykowania szczodrości brakuje nam mądrości, to nie pojawi się żadna zasługa. Pozbawieni zrozumienia będziemy myśleć, że hojność to po prostu dawanie czegoś. „Gdy mam ochotę dawać, daję. Gdy mam ochotę coś ukraść, kradnę. Jeśli później poczuję potrzebę hojności, to coś dam”. To jak beczka pełna wody. Nabierasz wiadro wody, a potem wlewasz z powrotem. Znowu nabierasz i znowu wlewasz, nabierasz i wlewasz – kiedy w ten sposób opróżnisz beczkę? Czy możesz powiedzieć, kiedy nastąpi koniec tych czynności? Czy uważasz, że taka praktyka może się przyczynić do urzeczywistnienia Nibbāny? Czy beczka zostanie opróżniona? Jedno nabranie, jedno wlanie – czy jesteś w stanie powiedzieć, kiedy to się skończy?
Takie chodzenie w tę i z powrotem to vatta, cykl sam w sobie. Jeżeli mamy do czynienia z prawdziwym odpuszczaniem, porzucaniem zarówno dobrego, jak i złego, to jest tylko nabieranie, nawet gdy będziesz nabierać odrobinę. Nie dokładasz do tego nic więcej i kontynuujesz nabieranie. Nawet jeśli masz do dyspozycji tylko mały czerpak, robisz, co możesz, i w ten sposób nadejdzie czas, kiedy beczka się opróżni. Jeśli nabierasz wiadro wody, a potem wlewasz ją z powrotem, nabierasz i znów wlewasz – cóż, zastanów się nad tym. Kiedy beczka będzie pusta?
Ta Dhamma nie jest czymś odległym. Jest dokładnie tam – w beczce. Możesz to zrobić w domu. Spróbuj. Czy możesz w ten sposób opróżnić beczkę? Rób to przez cały następny dzień i zobacz, co się stanie.
Sabbapāpassa akaraṇaṃ, kusalassa upasampadā, sacittapariyodapanaṃ, etaṃ buddhāna sāsanaṃ. („Porzucanie wszelkiego zła, praktykowanie tego, co dobre, oczyszczanie umysłu – to jest nauczanie Buddhy”). Gdy porzucamy złe uczynki, zaczynamy rozwijać dobre. Co jest dobre i chwalebne? Gdzie to jest? To jak z rybą w wodzie. Jeśli pozbędziemy się całej wody, dostaniemy rybę – to proste. Jeśli będziemy nabierać wodę, a potem wlewać ją z powrotem, ryba pozostanie w beczce. Jeśli nie usuniemy wszelkich form złego postępowania, nie zobaczymy zasług oraz tego, co prawdziwe i właściwe. Chodząc tak w tę i z powrotem, tylko marnujemy czas, a wszystko, co robimy, jest bez znaczenia. Słuchanie nauk jest bez znaczenia. Składanie ofiar jest bez znaczenia. Wszelkie nasze wysiłki skierowane na praktykę są daremne. Nie rozumiemy zasad ścieżki Buddhy, a nasze uczynki nie przynoszą upragnionych owoców.
Gdy Buddha nauczał o praktyce, nie mówił jedynie o czymś dla ludzi wyświęconych. Mówił o praktykowaniu w dobry i właściwy sposób. „Supaṭipanno” oznacza tych, którzy praktykują dobrze. „Ujupaṭipanno” praktykują rzetelnie. „Ñāyapaṭipanno” praktykują, by urzeczywistnić ścieżkę, owoce i Nibbānę. „Sāmīcipaṭipanno” to ci, którzy praktykują poprawnie (w tajskim „chorp jing” – „uznają wartość prawdy”). To może być ktokolwiek. To Saṅgha prawdziwych uczniów (sāvaka) Mistrza Buddhy. Mogą to być kobiety świeckie mieszkające w domu, świeccy mężczyźni. Człowiek staje się sāvaką, gdy wypełni te wartości. Może zostać prawdziwym uczniem Buddhy i urzeczywistnić Przebudzenie.
Większość z nas w środowisku buddyjskim nie ma pełnego zrozumienia. Nasza wiedza nie idzie tak daleko. Wykonujemy różne czynności, myśląc przeważnie, że zgromadzimy w ten sposób trochę zasług. Myślimy, że słuchanie nauk lub składanie ofiar jest chwalebne. Tak się nam mówi. Ale ktoś, kto składa ofiarę, by zdobyć zasługę, gromadzi złą kammę.
Nie do końca możecie to zrozumieć. Ktoś, kto daje, żeby zyskać zasługę, automatycznie gromadzi złą kammę. Jeżeli dajesz, by odpuścić i uwolnić umysł, będziesz miał zasługę. Jeśli zrobisz to, by coś otrzymać, to będzie zła kamma.
Słuchanie nauk, żeby naprawdę zrozumieć ścieżkę Buddhy, jest trudne. Dhamma staje się czymś trudnym do zrozumienia, ponieważ ludzie praktykują, przestrzegają wskazań, siedzą w medytacji i dają tylko po to, by dostać coś w zamian. Chcemy zasług, chcemy czegoś. Skoro można coś dostać, to kto to dostanie? My. Kiedy to się zgubi, czyja rzecz się zgubi? Ktoś, kto czegoś nie ma, nie może tego stracić. A gdy coś zginie, kto będzie z tego powodu cierpiał?
Czy nie uważasz, że spędzanie życia na gromadzeniu, przynosi cierpienie? W przeciwnym razie możesz zwyczajnie żyć tak jak wcześniej, starając się wszystko zdobyć. Jednak gdy opróżniamy umysł, wtedy zyskujemy wszystko. Wyższe królestwa i Nibbānę oraz wszystkie związane z nimi umiejętności – wszystko to zyskujemy. Gdy ofiarowujemy datki, nie jesteśmy przywiązani, nie mamy celu – umysł jest pusty i zrelaksowany. Możemy wszystko puścić i odłożyć na bok. To jak dźwiganie kłody i narzekanie, że jest ciężka. Gdy ktoś ci powie, żebyś ją odłożył, odpowiesz: „Jeśli ją odłożę, nie będę miał nic”. Cóż, teraz coś masz – ciężar. Ale nie masz lekkości. A więc chcesz zyskać lekkość, czy nadal nieść ciężar? Jedna osoba mówi, żeby go odłożyć, inna powie, że się boi, bo wtedy nie będzie niczego miała. Nie słuchają się nawzajem.
Chcemy szczęścia, beztroski, spokoju i zgody. To oznacza, że chcemy lekkości. Niesiemy kłodę, a ktoś, kto nas widzi, mówi, żebyśmy ją zostawili. Odpowiadamy, że nie możemy, ponieważ co by nam wtedy pozostało? A on na to, że jeśli ją zostawimy, zyskamy coś lepszego. Te dwie osoby mają problem z komunikacją.
Jeżeli będziemy składać ofiary i spełniać dobre uczynki tylko po to, by coś zyskać, nie przyniesie to zamierzonych skutków. Jedyne, co możemy dostać, to stawanie się i narodziny. Nie spowoduje to urzeczywistnienia Nibbāny. Nibbāna to porzucanie i puszczanie. Starania, by coś zyskać, trzymać się czegoś, nadawać rzeczom znaczenie, nie pomogą nam w osiągnięciu Nibbāny. Buddha chciał, żebyśmy patrzyli tutaj, na tę pustkę puszczania. To jest zasługa. To jest umiejętność.
Gdy praktykujemy zdobywanie zasług i moralność, to po wykonaniu zadania powinniśmy czuć, że ukończyliśmy naszą część. Nie powinniśmy dalej tego ciągnąć. Robimy to przecież, żeby porzucić skazy i pragnienie, a nie po to, by te skazy, pragnienie i przywiązanie tworzyć. A więc dokąd zmierzamy? Donikąd. Nasza praktyka jest właściwa i prawdziwa.
Większość z nas, buddystów, choć przestrzega form praktyki i uczenia się, ma problem ze zrozumieniem tego rodzaju słów. Dzieje się tak dlatego, że umysł jest otoczony przez Mārę – niewiedzę, pragnienie, chęć zdobywania, posiadania i istnienia. Odnajdujemy jedynie tymczasowe szczęście. Na przykład, gdy jesteśmy przepełnieni nienawiścią do kogoś, przenika ona cały nasz umysł i nie daje spokoju. Cały czas myślimy o tej osobie, zastanawiając się, co możemy zrobić, żeby ją pokonać. Myślenie nigdy się nie zatrzymuje. Być może pewnego dnia będziemy mieli możliwość, by pójść do jego domu, przekląć go i zbesztać. To da nam trochę ulgi, ale czy zatrzyma nasze skazy? Znaleźliśmy sposób na wypuszczenie pary i czujemy się dzięki temu lepiej. Ale nie pozbyliśmy się gniewu, czyż nie? W skazach i pragnieniu jest trochę szczęścia, ale jest ono właśnie takie. Ciągle gromadzimy skazy i w sprzyjających warunkach znów się rozpalają, jeszcze mocniej niż wcześniej. Wtedy ponownie będziemy chcieli tymczasowej ulgi. Ale czy w ten sposób one kiedykolwiek znikną?
Podobnie jest, gdy umiera współmałżonek lub dziecko albo gdy ludzie cierpią z powodu wielkiej straty finansowej – piją, idą obejrzeć film, by ulżyć sobie w smutku. Ale czy to naprawdę przyniesie ulgę? Smutek tak naprawdę będzie rósł, tyle tylko, że w danej chwili będą mogli zapomnieć o tym, co się stało, dlatego nazwą to sposobem na poradzenie sobie z niedolą. To tak, jakbyś miał skaleczoną podeszwę stopy, przez co chodzenie stałoby się bolesne. Wszystko, co dotknie tego miejsca, spowoduje ból, a ty będziesz utykać, narzekając na dyskomfort. Gdy jednak zobaczysz zbliżającego się tygrysa, skoczysz i zaczniesz biec, nawet przez moment nie pomyślisz o zranieniu. Strach przed tygrysem będzie o wiele silniejszy niż ból stopy, więc będzie tak, jakby ból odszedł. Strach sprawi, że stanie się on czymś nieistotnym.
W pracy lub w domu możesz doświadczyć problemów, które będą się wydawać olbrzymie. Wtedy zaczniesz się upijać i w tym stanie silniejszej ułudy kłopoty nie będą cię już tak bardzo dręczyć. Pomyślisz, że to je rozwiązało i uwolniło cię od cierpienia, ale gdy wytrzeźwiejesz, stare trudności wrócą. A więc co z twoim rozwiązaniem? Nieustannie tłumisz problemy za pomocą picia, a one ciągle wracają. Możesz skończyć z marskością wątroby, ale nie pozbędziesz się zgryzot, a pewnego dnia zwyczajnie umrzesz.
Jest w tym rodzaj pocieszenia i szczęście, ale jest to szczęście głupców. W taki sposób zatrzymują cierpienie. Nie ma w tym żadnej mądrości. Te różne uwarunkowania mieszają się w sercu, które ma poczucie dobrobytu. Jeśli pozwoli się umysłowi na podążanie za nastrojami i skłonnościami, da to pewnego rodzaju szczęście. Jednak zawsze zawiera ono jakieś nieszczęście. I za każdym razem, kiedy wybuchnie, cierpienie i rozpacz będą coraz większe. To jak mieć ranę. Jeśli zajmiemy się nią powierzchownie, ale wewnątrz ciągle będzie zainfekowana, nie zostanie wyleczona. Przez chwilę będzie wyglądać dobrze, ale gdy infekcja się rozprzestrzeni, będziemy musieli ją rozciąć. Jeżeli wewnętrzna infekcja nigdy nie zostanie wyleczona, będziemy ciągle działać na powierzchni, a końca nie będzie widać. To, co widać na zewnątrz, może przez jakiś czas wyglądać dobrze, ale w środku jest ciągle takie samo.
Świat jest właśnie taki. Ludzie nigdy nie kończą i nie rozwiązują swoich ziemskich spraw. Dlatego prawa światowe w różnych społecznościach nieustannie muszą się dostosowywać do różnych okoliczności. Aby poradzić sobie z różnymi sytuacjami i problemami, zawsze tworzy się nowe przepisy. W ten sposób przez chwilę sobie z czymś radzimy, ale potem zawsze potrzebne są kolejne prawa i rozwiązania. Nigdy nie ma wewnętrznego rozstrzygnięcia, zawsze tylko powierzchowne udoskonalenia. Infekcja wciąż istnieje wewnątrz, więc zawsze trzeba ciąć dalej. Ludzie są dobrzy jedynie powierzchownie, w słowach i wyglądzie. Ich słowa są uprzejme, a twarze wyglądają życzliwie, ale umysły nie są już takie dobre.
Gdy wsiadamy do pociągu i widzimy tam kogoś znajomego, mówimy: „Jak dobrze cię widzieć! Dużo o tobie ostatnio myślałem! Miałem zamiar cię odwiedzić!”. Ale to tylko gadanie. Naprawdę wcale tak nie myślimy. Jesteśmy uprzejmi powierzchownie, ale wewnątrz nie jesteśmy już tacy dobrzy. Wypowiadamy te słowa, ale gdy tylko zapalimy papierosa i wypijemy filiżankę kawy z tą osobą, rozdzielamy się. A kiedy w przyszłości ponownie na nią wpadniemy, znów powiemy to samo: „Hej, jak dobrze cię widzieć! Jak się miewasz? Miałem zamiar cię odwiedzić, ale zwyczajnie nie miałem czasu”. Tak to już jest. Powierzchownie ludzie są uprzejmi, ale wewnątrz zazwyczaj nie są już tacy dobrzy.
Wielki Nauczyciel uczył Dhammy i Vinayi. One są pełne i wszechstronne. Nic ich nie przewyższa i nic, co zawierają, nie wymaga zmiany lub dostosowania, ponieważ są ostateczne. Są kompletne, więc tu możemy się zatrzymać. Nie ma w nich nic do dodania lub ujęcia, ponieważ ich natura nie może być powiększona lub pomniejszona. Są po prostu właściwe. Prawdziwe.
Tak więc my, buddyści, przychodzimy słuchać nauk Dhammy i studiujemy ją, żeby nauczyć się tych prawd. Jeśli je poznamy, nasze umysły przenikną Dhammę, a Dhamma przeniknie do naszych umysłów, co sprawi, że będą spokojne. Umysł ma swój sposób na rozwiązywanie problemów, ale nie może się zdegenerować. Gdy ból i choroba dotkną ciało, umysł znajdzie wiele metod na zaradzenie cierpieniu. Może to robić w sposób naturalny, rozumiejąc, że to zwyczajna kolej rzeczy i wówczas nie popada w depresję lub strach z tym związany. Gdy coś zyskamy, nie zgubimy się w zachwycie. Tracąc coś, nie zdenerwujemy się nadmiernie, lecz raczej zrozumiemy, że naturą wszystkich rzeczy jest to, że po pojawieniu się, ulegają stopniowemu zniszczeniu i zanikaniu. Z takim podejściem możemy przygotować sobie drogę przez świat. Będziemy lokavidū, dobrze znającymi świat. Wtedy nie utworzy się samudaya, przyczyna cierpienia, i nie narodzi się taṇhā. Będzie natomiast vijja, poznanie rzeczy takich, jakimi są, to oświetli świat. Rozjaśni pochwałę i winę. Zysk (i stratę). Pozycję społeczną (i złą reputację). Wyraźnie oświetla narodziny, starzenie się, chorobę i śmierć w umyśle praktykującego.
Taki ktoś osiągnął Dhammę. Tacy ludzie nie szamoczą się już z życiem i nie poszukują nieustannie rozwiązań. Decydują, co może być rozwiązane, działają tak, jak należy. Tego właśnie nauczał Buddha: uczył tych, którzy mogli się nauczyć. Tych, którzy tego nie potrafili, zostawiał lub pozwalał im odejść. Nawet jeśli ich nie odrzucał, oni sami wciąż się odrzucali – wtedy ich zostawiał. Możesz wyciągnąć z tego wniosek, że Buddzie musiało brakować metty, skoro tak porzucał ludzi. Hej! Jeśli wyrzucasz zgniłe mango, to znaczy, że brakuje ci metty? Po prostu nie możesz zrobić z niego żadnego użytku, to wszystko. Nie było możliwości dotarcia do takich ludzi. Buddha jest chwalony jako człowiek o najwyższej mądrości. Nie gromadził wszystkich i wszystkiego w pogmatwanym bałaganie. Miał boskie oko i potrafił jasno zobaczyć wszystko takim, jakim było. Był tym, który znał świat.
A jako ten, który znał świat, widział zagrożenie w kole saṃsāry. Dla nas, jego naśladowców, jest tak samo. Jeśli poznamy wszystko takim, jakim jest, przyniesie nam to dobre samopoczucie. Gdzie znajdują się te rzeczy, które powodują, że czujemy szczęście lub cierpienie? Przemyśl to dobrze. To są jedynie rzeczy, które sami tworzymy. Gdy tworzymy ideę, że coś jest nami lub nasze, wtedy cierpimy. Rzeczy mogą nam przynieść szkodę lub korzyść, w zależności od naszego zrozumienia. Dlatego Buddha nauczał, by przywiązywać wagę do siebie, do własnych działań, do wytworzeń umysłu. Gdy poczujemy skrajną miłość lub niechęć do kogoś lub czegoś, gdy będziemy szczególnie zaniepokojeni, zaprowadzi nas to do wielkiego cierpienia. To ważne, więc dobrze się temu przyjrzyj. Zbadaj te uczucia silnej miłości lub awersji i zrób krok do tyłu. Jeśli za bardzo się do nich zbliżysz, ugryzą. Słyszysz to? Jeśli chwycisz je i zaczniesz głaskać, ugryzą cię i zaczną kopać. Gdy karmisz trawą swoje bawoły, musisz być ostrożny. Gdy taki będziesz, to kiedy kopną, nie kopną ciebie. Kiedy będą chciały ugryźć [ugryzą swój sznur]. Musisz je karmić i opiekować się nimi, ale musisz też być wystarczająco bystry, żeby nie dać się ugryźć. Miłość do dzieci, krewnych, bogactwa i dóbr ugryzie. Rozumiesz to? Gdy je karmisz, nie podchodź za blisko. Gdy podajesz im wodę, nie podchodź za blisko. Pociągnij linę, gdy będziesz musiał. Taka jest ścieżka Dhammy – rozpoznawanie nietrwałości, niedostateczności oraz braku „ja”, rozpoznawanie niebezpieczeństwa i uważne stosowanie ostrożności i powściągliwości.
Ajahn Tongrat nie uczył zbyt dużo, zawsze nam powtarzał: „Bądźcie uważni! Bądźcie naprawdę uważni!”. Tak właśnie uczył. „Bądźcie naprawdę uważni! W przeciwnym razie będziecie musieli nadstawić policzek!”. I naprawdę tak jest. Nawet jeśli tego nie powiedział, to tak właśnie jest. Jeżeli nie będziesz ostrożny, będziesz musiał nadstawić policzek. Zrozum to, proszę. To nie jest problem kogoś innego. Problemem nie są ludzie, którzy nas kochają lub nienawidzą. Inni, gdzieś daleko stąd, nie zmuszają nas do tworzenia kammy i cierpienia. Musimy skupić uwagę na naszym dobytku, domu, rodzinie. A jak ty myślisz? Jak w tych czasach doświadczasz cierpienia? Gdzie angażujesz się w miłość, nienawiść i strach? Kontroluj siebie, opiekuj się sobą. Nie daj się ugryźć. Jeśli coś nie gryzie, to może kopać. Nie zakładaj, że tego nie zrobi. I jeżeli jednak cię ugryzie, upewnij się, że jest to tylko lekkie draśnięcie. Nie daj się całkowicie skopać i pożreć. Nie próbuj sobie wmawiać, że nie ma żadnego zagrożenia. Dobytek, bogactwo, sława, ukochani ludzie, to wszystko może kopać i gryźć, gdy nie jesteś uważny. Jeśli będziesz uważny, wszystko będzie w porządku. Bądź roztropny i powściągliwy. Gdy umysł zacznie się czegoś chwytać i coś wyolbrzymiać, musisz to przerwać. Będzie się z tobą kłócić, ale musisz być stanowczy. Zostań pośrodku, gdy umysł będzie przychodził i odchodził. Z jednej strony odłóż zmysłowe folgowanie sobie, a z drugiej samoudręczenie. Miłość, szczęście – na jedną stronę, nienawiść, cierpienie – na drugą. Zostań pośrodku, bez puszczania umysłu w żadną stronę.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Sayadaw U Jotika Śnieg w środku lata
- Shravasti Dhammika Dobre pytanie, dobra odpowiedź
- Thanissaro Bhikkhu Czasownikowa forma Nibbāny
- Ajahn Sumedho Cztery Szlachetne Prawdy
- Ajahn Brahmavamso Jhāny
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Tłumaczenie: Magdalena Kamińska (Maudgalyayana)
Redakcja: Alicja Brylińska, Agnieszka Sawicka
Czyta: Sylwia Nowiczewska
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/