KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Praktykujemy Dhammę, by zbudować schronienie. Przede wszystkim jest to schronienie dla nas samych, ale obejmuje ono również innych. Przed czym się musimy schronić? Przede wszystkim przed własną głupotą. Przed lekkomyślnością, brakiem umiejętności. Chcemy szczęścia − wszystko, co robimy, opiera się na tym pragnieniu, a jednak wciąż i wciąż przysparzamy cierpienia. To jest właśnie niebezpieczeństwo. I oczywiście nie tylko dla nas, ale także dla ludzi wokół. Musimy więc nauczyć się patrzeć do wewnątrz, żeby dostrzec, dlaczego nie postępujemy umiejętnie, gdzie dokładnie znajdują się przyczyny naszego cierpienia i co możemy z tym zrobić.
To trudne dla wielu z nas. Nie lubimy widzieć własnych niedociągnięć. We współczesnym systemie edukacji osobliwe jest to, że bardzo rzadko jesteśmy uczeni, jak rozwijać umiejętności w dziedzinach, w których nie jesteśmy utalentowani. Zazwyczaj w bardzo wczesnym wieku jesteśmy kierowani przez nauczycieli w stronę dyscyplin, do których mamy talent, predyspozycje, i uczymy się w nich specjalizować. Jeśli chodzi o dziedziny, w których nie jesteśmy zbyt dobrzy, cóż, niech ktoś inny się nimi zajmie - takie mamy nastawienie. Ale przez to nigdy tak naprawdę nie rozwijamy podstawowej zasady uczenia się, czyli tego, jak rozwijać zdolności w dziedzinie, w której nie dzieje się to automatycznie, nie przychodzi łatwo.
To jedna z pierwszych kwestii, jakie napotykamy w medytacji. Jak powiedział kiedyś Ajaan Lee: „Kiedy praktykujesz, pierwsze, co zaczynasz widzieć, to własne splamienia” − chciwość, gniew, ułuda, wszystkie nieumiejętne cechy w umyśle, których nie chcesz dostrzegać. Musisz więc się nauczyć, jak im się nie dać zniechęcić. Pamiętaj, że każdy ma do czynienia z tymi zjawiskami w swojej medytacji. I nie jest to coś, co należy usunąć z drogi, by móc naprawdę medytować. Właśnie usuwanie ich z drogi, praca nad nimi, to istotny element medytacji.
Inną ważną częścią praktyki jest nauczenie się jasnego określania celu. Jesteśmy tu dla szczęścia. Zauważ: Buddha nie mówi, że poszukiwanie szczęścia jest czymś samolubnym. Nie jesteśmy tu po to, by wzbraniać sobie czegoś dla dobra innych, lecz po to, by poważnie traktować własne szczęście. Kiedy to zrobimy, inni również na tym skorzystają. Buddha odkrył ścieżkę wykorzystania pragnienia szczęścia i przekształcenia go w coś umiejętnego, coś szlachetnego. To jest Szlachetna Ścieżka, którą podążamy.
Gdy uczymy się rozwijać równowagę we własnym życiu, pomagamy również innym utrzymywać balans. W tekstach zobrazowane jest to za pomocą opowiastki o dwóch akrobatach: jeden z nich stoi na końcu bambusowej tyczki, a drugi stoi na ramionach pierwszego. W historii opowiedzianej przez Buddhę, akrobata stojący na dole mówi do tego na górze: „Dobra, ty uważaj na mnie, a ja będę uważał na ciebie, i w ten sposób uda nam się zrobić sztuczki, zejść bezpiecznie i zdobyć nagrodę”. A pomocnik stojący na ramionach pierwszego akrobaty odpowiada: „Nie, to się nie uda. Ja zajmę się sobą, a ty sobą, i w ten sposób będziemy mogli bezpiecznie zejść na dół”. Innymi słowy, jeśli nauczysz się utrzymywać własną równowagę, ułatwi to utrzymanie równowagi drugiej osobie. Im mniej przysporzysz sobie cierpienia, tym mniejszym ciężarem będziesz dla innych.
Zatem uczenie się, jak trenować umysł, i traktowanie własnego szczęścia poważnie to nie przejawy egoizmu. Rozwijanie schronienia wewnątrz nazywamy przyjęciem schronienia w Buddzie, Dhammie i Saṅdze, ale w rzeczywistości prawdziwym schronieniem jest budowanie odpowiednich cech we własnym sercu.
A jakie to cechy? Są trzy podstawowe cechy Buddhy: mądrość, czystość i współczucie. Zgodnie z Jego wyjaśnieniami podstawą każdej z tych trzech właściwości jest pragnienie szczęścia. Można je rozwinąć, gdy się owo pragnienie szczęścia poważne potraktuje.
Mądrość, jak mówi Buddha, zaczyna się od pytania: „Jakie czyny doprowadzą mnie do długotrwałego dobrostanu i szczęścia?”. Co mądrego jest w tym pytaniu? Cóż, po pierwsze, uświadamia ci ono, że twoje działania będą miały znaczenie. Po drugie, że istnieje długotrwałe szczęście. I po trzecie, że chcesz szczęścia długotrwałego, a nie krótkotrwałego.
Wszystko w życiu wymaga wysiłku. Chcesz zatem znaleźć taki rodzaj wysiłku, takie pragnienie, takie dążenie, które naprawdę da ci długoterminowe korzyści. Jest wers w Dhammapadzie: „Gdy dostrzegasz, że większe szczęście pochodzi z porzucenia mniejszego szczęścia, bądź gotów porzucić mniejsze dla większego”. To jest tak oczywiste i zdroworozsądkowe, że jeden z tłumaczy języka pāḷijskiego stwierdził, że to nie może znaczyć właśnie tego, musi tu być jakieś inne znaczenie, przecież to tak powszechne − każdy już to wie. Nikomu nie trzeba tego wyjaśniać. Ale jeśli spojrzysz na sposób, w jaki ludzie wiodą swe życie, okaże się, że każdemu trzeba to powtarzać wielokrotnie.
Mam przyjaciółkę, która jest powieściopisarką. Za każdym razem po wydaniu książki musi odwiedzać kluby absolwentów uniwersytetu, na którym wykłada, i odczytywać jej fragmenty. W ostatniej powieści krótka scena, jaką wybrała, stanowiła na tyle samodzielną część, że można ją było zrozumieć dopiero po dziesięcio- lub piętnastominutowym odczycie. Przedstawiała kobietę i jej pasierbicę grające w szachy. Podczas gry macocha mówi do pasierbicy: „Jeśli chcesz być w życiu szczęśliwa, musisz wybrać jedną rzecz, której pragniesz bardziej niż czegokolwiek innego, i być gotowa poświęcić wszystko inne dla tej jednej rzeczy”. Dziewczyna na wpół słucha, na wpół nie słucha, ale zauważa, że jej macocha jest bardzo niedbałą szachistką. Traci figury na całej szachownicy. Pasierbica staje się więc bardziej agresywna, a w rezultacie nieostrożna. I – jak się można spodziewać – dostaje mata. Oczywiście chodzi o to, że macocha ilustruje swój przekaz grą w szachy. Jest gotowa poświęcić niektóre figury, by wygrać.
Moja przyjaciółka powiedziała, że po przeczytaniu tego fragmentu w dwóch lub trzech klubach absolwentów musiała z niego zrezygnować i wybrać inny, ponieważ nikt nie chciał słyszeć tego przesłania. Każdy chce wygrać w szachy i zachować wszystkie figury. Ale to jest podstawowa zasada leżąca, zdaniem Buddhy, u podstaw mądrości: widzieć, że szczęście, dla którego warto pracować, powinno być długoterminowe i że trzeba być gotowym poświęcić dla niego inne rzeczy.
Zauważ, że mądrość nie oznacza ignorowania własnych potrzeb czy szczęścia dla dobra innych. Zaczyna się od bardzo poważnego traktowania swojego szczęścia i uświadomienia sobie, że to własne wysiłki są czynnikiem przynoszącym to szczęście.
Druga cecha, współczucie, pochodzi z poważnego traktowania swojego pragnienia szczęścia. Jest taka historia w kanonie. Król Pasenadi jest w sypialni z królową Malliką i czule zwraca się do niej, mówiąc: „Czy jest ktoś, kogo kochasz bardziej niż siebie?”. Oczywiście spodziewa się, że ona odpowie: „Tak, wasza wysokość, to ty”. I gdyby to był hollywoodzki film, wiecie jak potoczyłaby się dalej historia. Ale to jest kanon pāḷijski, a królowa Mallikā nie jest głupia. Mówi: „Nie ma”. Potem odwzajemnia pytanie: „A ty? Czy jest ktoś, kogo kochasz bardziej niż siebie?”. I król musi przyznać, że nie, nie ma nikogo, kogo kochałby bardziej niż siebie samego.
Więc opuszcza pałac, idzie do Buddhy i relacjonuje mu tę rozmowę. Odpowiedź Buddhy jest interesująca. Mówi On: „Tak, ona ma rację. Możesz przeszukać cały świat i nigdy nie znajdziesz nikogo, kogo kochałbyś bardziej niż siebie. I tak samo jest ze wszystkimi. Nie kochają nikogo bardziej niż siebie”. Potem pojawia się interesująca konkluzja. Buddha mówi, że jeśli się nad tym zastanowisz, nigdy nie będziesz chciał nikogo skrzywdzić.
Można to odczytać na dwa sposoby. Po pierwsze, chodzi o współczucie dla innych, którzy są przecież w takiej sytuacji jak my: łączy nas wszystkich miłość do własnego szczęścia, pragnienie tego szczęścia.. A drugie, bardziej pragmatyczne rozumienie jest takie − gdy się nad tym zastanowić − że jeśli twoje szczęście zależy od czyjegoś cierpienia, to nie będzie ono długotrwałe. Ta osoba zrobi wszystko, co w jej mocy, by położyć kres temu szczęściu. Więc kiedy poważnie zastanawiasz się nad szczęściem, musisz wziąć pod uwagę również szczęście innych. To jest podstawa współczucia.
Opiera się ono na zasadzie bardzo poważnego traktowania własnego szczęścia. A to prowadzi do szlachetnej właściwości umysłu: współczucia.
Jeśli chodzi o czystość, Buddha mówi, że zaczyna się ona od bardzo uważnego przyglądania się działaniom: czy naprawdę przynoszą one korzyść tobie i innym ludziom? Innymi słowy, jest to zderzenie z rzeczywistością. Mówisz, że chcesz być mądry, mówisz, że chcesz być współczujący, cóż, spójrz na swoje rzeczywiste działania. Kiedy planujesz coś zrobić, jakich rezultatów się spodziewasz? Czy naprawdę będą wynikać z mądrości i współczucia? Czy będą szkodliwe dla ciebie albo dla innych? Jeśli tak, nie rób tego. Jeżeli nie przewidujesz żadnych szkód, działaj. Może to dotyczyć zarówno działań umysłowych, jak i fizycznych czy werbalnych.
Jeżeli w trakcie działania zobaczysz krzywdę, zatrzymaj się. Jako że zgodnie z zasadą przyczynowości sformułowaną przez Buddhę, niektóre przyczyny wywołują natychmiastowe rezultaty. Nie musisz na nie czekać przez trzy życia. Kiedy plujesz pod wiatr, nie miną trzy życia, zanim to do ciebie wróci.
Ale niektóre skutki nie pojawiają się od razu. Dlatego po zakończeniu działania, przyjrzyj się wynikom długoterminowym. Jeżeli widzisz, że z czasem to działanie wyrządziło szkodę, to postanawiasz nigdy go nie powtarzać. Jeśli nie wyrządziło, możesz czerpać radość z tego, że jesteś na ścieżce i dalej praktykujesz w ten sposób. Buddha kończy, mówiąc, że wszyscy, którzy oczyścili myśli, słowa i czyny, zrobili to właśnie w ten sposób.
Tak więc mamy tu trzy bardzo szlachetne cechy: mądrość, współczucie i czystość. A wszystkie one biorą się z bardzo poważnego traktowania pragnienia szczęścia i uświadomienia sobie, że nie jest ono czymś, co po prostu popłynie w twoją stronę. Pochodzi z twoich działań, więc musisz je traktować poważnie. Bądź ostrożny i staranny, gdy coś robisz.
To dlatego spędzamy tak wiele czasu na próbach rozwinięcia uważności, czujności i wnikliwości, stosując je do naszych działań, ze świadomością, że owe działania są decydującym czynnikiem. To od nich zależy, czy będziemy szczęśliwi, czy będziemy cierpieć, czy będziemy sprawiać szczęście sobie i innym, czy też cierpienie.
Jak mówi Buddha, jego nauczanie jest kammą, która prowadzi do końca kammy. To bardzo szczególny jej rodzaj. Wymaga zaangażowania całej twojej spostrzegawczości i pomysłowości, by ostatecznie doprowadzić cię do punktu, w którym nie musisz już nic więcej robić dla szczęścia.
Rozmawialiśmy dzisiaj o poczuciu „ja”, które rozwija się w miarę praktykowania. W pierwotnym założeniu ma być podcinane w trakcie praktyki, ale Buddha nie prosi cię, żebyś od razu całkowicie je porzucił. Uczysz się, jak rozwinąć bardziej umiejętne „ja”, pracując nad swoją praktyką. To poczucie „ja” również jest rodzajem kammy. Jest czymś, co tworzysz. Kiedy masz świadomość swoich talentów, zdolności i rozwijasz je, nieuniknione jest rozwinięcie się poczucia „ja” wokół tego. To całkowicie w porządku, ponieważ to część kammy, która prowadzi do końca kammy. Rozwijasz poczucie siebie, zdrowe, odpowiedzialne i sprawnie działające poczucie „ja”, ponieważ to część twojej strategii prowadzącej do szczęścia.
Ale kiedy osiągniesz ostateczne szczęście, już nie będziesz potrzebować „ja”. Nie musisz już go tworzyć. Możesz je porzucić. Jak powiedział kiedyś Ajaan Suwat: „Kiedy zasmakujesz ostatecznego szczęścia, nie obchodzi cię, czy doświadczające go ‘ja’ istnieje czy też nie. To już nie jest problem, ponieważ szczęście po prostu jest i nie potrzebuje niczego innego”. I jest ono zupełnie nieszkodliwe. Nie odbiera niczego innym, bo jest całkowicie nieuwarunkowane.
Więc jest to Szlachetna Ścieżka i prowadzi do szlachetnego celu. Wtedy właśnie cechy Buddhy, Dhammy i Saṅghi ukazują się jako prawdziwe schronienia. Usuwają zagrożenia z umysłu i zapewniają mu prawdziwe bezpieczeństwo, prawdziwą pewność. Nie ma na świecie nic, co mogłoby się z tym równać.
O autorze
Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora
Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Jedno narzędzie spośród wielu
- Ajahn Viradhammo Życie z uczuciem
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Źródło: rozdział książki "Gather ’Round the Breath"
Copyright © dhammatalks.org
Tłumaczenie: Piotr Iwanicki
Redakcja polska: Alicja Brylińska, Bartosz Klimas
Czyta: Aleksander Bromberek
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/