KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Przywiera do skóry i wnika w ciało, z ciała dostaje się do kości. Jest jak kornik na drzewie – wgryza się w korę i przedostaje do drewna, a potem do rdzenia, aż w końcu drzewo umiera.

Dorastaliśmy w ten sposób. To jest w nas głęboko zakorzenione. Nasi rodzice uczyli nas chwytania i przywiązywania się, nadawania znaczenia rzeczom [materialnym], silnej wiary w to, że istniejemy jako jednostki i że te rzeczy przynależą do nas. Tego się nas uczy od urodzenia. Ciągle to słyszymy, przenika to nasze serca i zostaje w nich jako nałogowe uczucie. Wpaja się nam zbieranie rzeczy, gromadzenie i przywiązywanie się do nich, przekonanie, że są ważne i nasze. Taką wiedzę mają nasi rodzice i przekazują ją nam. Dlatego przenika ona do naszych umysłów i do kości.

Kiedy zaczynamy interesować się medytacją i słuchać nauk przewodnika duchowego, nie jest nam łatwo je zrozumieć. Tak naprawdę nas nie porywają. Uczymy się od nowa po to, by nie widzieć i nie działać według starego schematu. Kiedy słyszymy te nauki, odbieramy je jedynie uszami, nie przenikają do umysłu. Ludzie po prostu nie znają samych siebie. Tak więc siedzimy i słuchamy nauk, ale jest to po prostu dźwięk dostający się do uszu. Nie przenika do środka i nie oddziałuje na nas. To tak, jakbyśmy boksowali, uderzali drugiego boksera, a on nie upadał. Tkwimy w próżności. Mędrcy mówili, że przeniesienie góry z jednego miejsca na drugie jest łatwiejsze, niż usunięcie ludzkiej próżności. Możemy użyć materiałów wybuchowych, by wysadzić górę i przenieść ziemię. Ale mocne chwytanie się próżności? Człowieku! Mędrcy mogą nas uczyć do dnia naszej śmierci, a nie dadzą rady tego wyplenić! Pozostanie silne i niewzruszone. Nasze niewłaściwe poglądy i złe skłonności pozostają mocne i nietknięte, a my nie jesteśmy tego świadomi. Tak więc mędrcy powiedzieli, że usunięcie tej próżności i przemiana niewłaściwego rozumienia we właściwe, to coś najtrudniejszego do zrobienia.

Dla nas, będących istotami ziemskimi (puthujjana), przejście do bycia istotami cnotliwymi (kalyanajana) jest trudne. „Putthujana” oznacza ludzi, którzy są mocno zaćmieni, którzy są ciemni, pogrążeni w mroku, zaćmieniu. „Kalyanajana” to człowiek, który sprawił, że wszystko stało się jaśniejsze. Uczymy ludzi tej przejrzystości, ale oni nie chcą za tym podążać, ponieważ nie rozumieją swojej sytuacji, swego stanu zaćmienia. Tak więc wędrują ciągle w stanie zagubienia.

Jeżeli natkniemy się na odchody bizona, nie pomyślimy, że są nasze i nie będziemy chcieli ich podnieść. Po prostu zostawimy je tam, gdzie leżą, dlatego, że są tym, czym są. To jest właśnie tak. Tak wygląda dobre na drodze nieczystego. To, co jest złe, stanowi pokarm złych ludzi. Jeśli uczysz ich czynienia dobra, nie są zainteresowani. Wolą zostać tacy, jacy są, ponieważ nie widzą w tym żadnej krzywdy. Nie ma mowy o oczyszczeniu bez dostrzeżenia krzywdy. Kiedy ją rozpoznasz, pomyślisz: „Och! To moje gówno nie ma wartości nawet najmniejszego kawałka złota!” – i zaczniesz chcieć złota, już nie będziesz chciał odchodów. Jeżeli tego nie rozpoznasz, pozostaniesz właścicielem odchodów.

Jeśli ktoś zaoferuje ci diament albo rubin, nie będziesz zainteresowany. To jest „dobro” w tym, co nieczyste. Złoto, klejnoty i diamenty są uważane za coś dobrego w królestwie ludzi. Smród i zgnilizna są dobre dla much i innych owadów. Jeżeli to popryskasz perfumami, wszystkie muchy uciekną. To, co człowiek z niewłaściwym poglądem uważa za dobre, jest właśnie takie. To jest „dobre” dla tych, którzy mają niewłaściwy pogląd, dla nieczystych. Nie pachnie dobrze, ale jeżeli powiemy im, że śmierdzi, odpowiedzą, że pachnie. Nie potrafią tak łatwo odwrócić tego poglądu. Dlatego trudno ich uczyć. Jeśli zbierasz świeże kwiaty, muchy nie będą nimi zainteresowane. Nawet jeśli spróbujesz im zapłacić, nie przylecą. Polecą tam, gdzie znajduje się martwe zwierzę albo coś zgniłego. Nie musisz ich zachęcać – po prostu same tam polecą. Niewłaściwy pogląd jest właśnie taki. Zachwyca się tego typu rzeczami. Śmierdzące i zgniłe jest tym, co według niego ładnie pachnie. Grzęźnie i zanurza się w tym. Co pachnie słodko dla pszczoły, nie jest słodkie dla muchy. Mucha nie widzi w tym niczego dobrego ani wartościowego i w żaden sposób tego nie pragnie.

Praktyka to ciężka praca, ale żeby się rozwinąć, musimy przejść przez trudności napotykane we wszystkim, czego się podejmujemy. W praktyce Dhammy zaczynamy od prawdy dotyczącej dukkhi, czyli wszechobecnego niezadowolenia z istnienia. Ale w momencie, gdy zaczynamy to rozumieć, upadamy na duchu. Nie chcemy na to patrzeć. Dukkha jest rzeczywiście prawdą, ale my chcemy ją jakoś obejść. Przypomina to niechęć do patrzenia na starych ludzi – wolimy patrzeć na młodych. Jeżeli nie chcemy widzieć dukkhi, nigdy nic nie zrozumiemy, nieważne, ile wcieleń przeżyjemy. Dukkha jest szlachetną prawdą. Jeśli się z tym zmierzymy, zaczniemy szukać drogi wyjścia. Kiedy chcemy gdzieś dojść, a droga jest zablokowana, zastanawiamy się, jak obejść przeszkodę. Jeżeli będziemy nad tym pracować dzień po dniu, w końcu uda nam się to zrobić. Kiedy napotykamy problemy, rozwijamy mądrość. Bez dostrzegania dukkhi tak naprawdę nie patrzymy w głąb i nie rozwiązujemy naszych problemów – po prostu obojętnie obok nich przechodzimy.

Mój sposób uczenia ludzi wiąże się z pewną dozą cierpienia, ponieważ jest ono częścią składową ścieżki Buddhy wiodącej do Przebudzenia. Buddha chciał, żebyśmy zobaczyli cierpienie, jego początek, koniec i ścieżkę [wiodącą do wyzwolenia]. To jest droga wyjścia dla wszystkich Szlachetnych – Przebudzonych. Jeśli nie pójdziesz tą drogą, nie znajdziesz drogi wyjścia. Jedynym sposobem jest poznanie cierpienia, poznanie przyczyny cierpienia, poznanie przemijania cierpienia i poznanie ścieżki, praktyki, prowadzącej do końca cierpienia. W ten sposób Szlachetni, poczynając od Wchodzącego w Strumień, mogli uciec. Ważne, żeby poznać cierpienie. Jeśli je poznamy, zobaczymy je we wszystkim, czego doświadczamy. Niektórzy ludzie czują, że nie cierpią zbyt mocno. Ale praktyka buddyzmu ma za zadanie uwolnienie nas od cierpienia. Co powinniśmy zrobić, żeby więcej nie cierpieć? Kiedy pojawia się dukkha, powinniśmy ją zbadać, by się dowiedzieć, jaka była jej przyczyna. A kiedy już to wiemy, możemy zająć się praktyką usuwania tych przyczyn. Cierpienie, źródło, kres – żeby zakończyć cierpienie, musimy zrozumieć ścieżkę praktyki. A kiedy już będziemy szli ścieżką urzeczywistnienia, dukkha nie będzie się pojawiać. W buddyzmie to jest droga prowadząca do wyjścia, do uwolnienia od cierpienia.

Przeciwstawianie się własnym nawykom rodzi pewną ilość cierpienia. Jednak, ogólnie rzecz biorąc, boimy się cierpienia, więc kiedy coś je w nas wywołuje, chcemy tego unikać. Jesteśmy zainteresowani tym, co wydaje się dobre i piękne, a wszystko, co niesie cierpienie, uznajemy za złe. To nie tak. Cierpienie to saccadhamma, czyli prawda natury. Prowadzi cię do kontemplacji. Nie będziesz dobrze spał, ponieważ będziesz chciał się dowiedzieć, co tak naprawdę się dzieje. Będziesz starał się zobaczyć przyczyny i ich skutki. Dzieje się tak, bo szczęśliwi ludzie nie rozwijają mądrości – oni śpią. To jak z psem, który najada się do syta. Później nie chce nic robić. Może spać cały dzień. Nie będzie szczekał, kiedy przyjdzie włamywacz – jest zbyt pełny, zbyt zmęczony. Ale jeśli dasz mu tylko trochę jedzenia, będzie czujny i obudzony. Jeżeli ktoś będzie chciał się wkraść, wyskoczy i zacznie szczekać. Widziałeś już kiedyś coś takiego?

My, ludzie, jesteśmy usidleni, uwięzieni w tym świecie. Mamy kłopoty z powodu obfitości i zawsze jesteśmy pełni wątpliwości, niepewności i niepokoju. To nie jest gra. To naprawdę coś trudnego i problematycznego. Zawsze jest coś, czego musimy się pozbyć. Zgodnie ze sposobem duchowego doskonalenia powinniśmy porzucić swoje ciała, porzucić siebie. Powinniśmy postanowić, że poświęcimy swoje życie. Możemy naśladować tych wspaniałych, którzy się wyrzekli. Najlepszym przykładem jest Buddha. Był władcą wielkiego rodu z kasty wojowników, ale zdobył się na zostawienie wszystkiego za sobą i nie oglądał się za siebie. Był spadkobiercą bogactw i mocy, ale potrafił się ich wyrzec.

Większość ludzi będzie się obawiać rozmów na temat Dhammy. Nie ośmielą się jej zgłębiać. Nawet kiedy się powie: „Nie czyń zła”, większość ludzi nie będzie w stanie tego przestrzegać. Tak właśnie jest. Dlatego szukałem wszelkich sposobów, by do nich dotrzeć. Często powtarzam, że nieważne, czy się czymś zachwycamy, denerwujemy czy jesteśmy szczęśliwi lub cierpimy, płaczemy albo śpiewamy piosenki – to wszystko jest nieważne, żyjąc bowiem w tym świecie, żyjemy w klatce. Nie wykraczamy poza klatkę. Nawet jeśli jesteś bogaty, żyjesz w klatce. Jeśli jesteś biedny, żyjesz w klatce. Jeśli śpiewasz i tańczysz, to śpiewasz i tańczysz w klatce. Jeśli oglądasz film, oglądasz go w klatce. Czym jest ta klatka? To klatka narodzin, klatka starości, klatka choroby i śmierci. W ten sposób jesteśmy uwięzieni w świecie: „To jest moje”, „To należy do mnie”. Nie wiemy, czym tak naprawdę jesteśmy i nie wiemy, co robimy. W rzeczywistości wszystko, co robimy, jest gromadzeniem własnego cierpienia. Przyczyna naszego cierpienia nie jest odległa, ale nie patrzymy w siebie. Nieistotne, ile mamy szczęścia i jakie mamy wygody – gdy się urodzimy, nie możemy już uniknąć starości, musimy chorować i musimy umrzeć. To samo w sobie jest dukkhą, tu i teraz.

W każdej chwili może nas dotknąć ból czy choroba. To tak, jakbyśmy coś ukradli – ktoś może przyjść i aresztować nas w każdym momencie. Taka jest nasza sytuacja – zagrożenie i kłopot. Otaczają nas szkodliwe rzeczy: narodziny, starość i choroby rządzą naszym życiem. Nie możemy gdzieś pójść, żeby przed nimi uciec. Mogą nas dopaść w każdej chwili, zawsze znajdą dobrą okazję. A więc powinniśmy im ulec i zaakceptować stan rzeczy. Musimy przyznać się do winy. Jeżeli to zrobimy, wyrok nie będzie tak wysoki. Jeśli nie, będziemy niesamowicie cierpieli. Gdy przyznamy się do winy, obejdą się z nami delikatnie – nie będziemy uwięzieni zbyt długo.

Kiedy ciało się rodzi, nie należy do nikogo. Jest jak nasza sala medytacyjna. Gdy zostanie wybudowana, zaczną do niej przychodzić pająki. Zaczną do niej przychodzić jaszczurki. Zaczną przychodzić wszelkiego rodzaju owady i pełzające stworzenia. Mogą przyjść węże, by w niej zamieszkać. Może przyjść cokolwiek i w niej zamieszkać. To nie jest tylko nasza sala: to jest sala wszystkiego. Nasze ciała są takiej samej natury. Nie należą do nas. Przychodzimy, żeby w nich pozostawać i polegać na nich. Przychodzi też choroba, ból i starość, a my po prostu mieszkamy z nimi. Kiedy skończy się ból, nadejdzie koniec choroby i ostatecznie ciało podupadnie i umrze, my nie umieramy. Tak więc, nie przywiązuj się do niczego. Zamiast tego, kontempluj te zagadnienia, a twoja łapczywość stopniowo się wyczerpie. Kiedy właściwie na to spojrzysz, niewłaściwe rozumienie się skończy.

To narodziny stworzyły dla nas brzemię. Ale, ogólnie rzecz biorąc, my, ludzie, nie potrafimy tego zaakceptować. Myślimy, że nienarodzenie się byłoby największym złem. Umieranie i brak narodzin są czymś najgorszym ze wszystkiego. Tak właśnie to widzimy. Zazwyczaj myślimy tylko o tym, jak dużo chcemy otrzymać w przyszłości. A potem pragniemy jeszcze więcej: „Obym w następnym życiu odrodził się pośród bogów, obym odrodził się jako człowiek zamożny”. Prosimy się o jeszcze większe brzemię! Ale sądzimy, że to przyniesie nam szczęście. Zatem prawdziwe, całkowite zagłębienie się w Dhammie jest bardzo trudne. Musimy polegać na gruntownym dociekaniu.

Nasze myślenie to kompletnie inna droga niż ta, której nauczał Buddha. Jego droga jest trudna. Powiedział, by odpuścić i odrzucić. Ale my myślimy: „Nie mogę puścić”, dlatego wciąż dźwigamy, a ciężar staje się coraz większy. To narodziny tworzą przyczynę ciężaru. Idąc trochę dalej: zastanawiałeś się nad tym, czy pragnienie ma jakieś granice? W którym momencie będzie zaspokojone? Czy możliwe jest coś takiego? Jeśli to rozważysz, zobaczysz, że taṇhā – ślepe pragnienie – nie może być zaspokojone. Pragnie coraz więcej i więcej – nawet jeżeli przynosi cierpienie, przez które prawie umieramy, taṇhā będzie dalej pragnąć, ponieważ niemożliwe jest jej zaspokojenie. To bardzo istotne. Gdybyśmy my, ludzie, mogli myśleć w zrównoważony i umiarkowany sposób… Cóż, porozmawiajmy o ubraniach: ile kompletów potrzebujemy? A jedzenie – jak dużo jemy? Podczas jednego posiłku możemy zjeść najwyżej dwa talerze czegoś, i to nam wystarczy. Jeśli znamy umiar, będziemy szczęśliwi, będzie nam dobrze, ale to nie jest zbyt częste zjawisko. Buddha nauczał za pomocą wskazówek dla bogatych. Prawdziwe bogactwo to zadowolenie z tego, co się ma. To jest właśnie bogaty człowiek. To jest wskazówka dla bogatych.

Myślę, że tego typu wiedza jest warta studiowania. Wiedza przekazywana przez Buddhę jest czymś wartym poznania, refleksji. Po pierwsze, uczy On etycznego sposobu życia. Jeśli mamy wystarczająco dużo pożywienia, by utrzymać się przy życiu, to możemy wykorzystać tę szansę, żeby zablokować drogę do niższych poziomów egzystencji. Wtedy prawdziwa praktyka Dhammy jest ponad wszystkim. Jest o wiele głębsza. Niektórzy z was mogą tego nie zrozumieć. Po prostu przyjmij słowa Buddhy, według których nie ma dla niego już więcej narodzin, narodziny i stawanie się zostały zakończone. Słuchanie tego sprawia, że czujesz się nieswojo. Mówiąc wprost, Buddha powiedział, że nie powinniśmy się rodzić, ponieważ to jest cierpienie. Tylko na tej jednej rzeczy – narodzinach – skupił się Buddha, kontemplował je i zdał sobie sprawę z ich ciężaru. Kiedy się rodzimy, przychodzi cała dukkha. Rozpoczyna się to jednocześnie z narodzinami. Kiedy przychodzimy na ten świat, dostajemy oczy, usta, nos – to wszystko pojawia się tylko z powodu narodzin. Ale kiedy słyszymy o umieraniu i braku ponownych narodzin, czujemy, że to byłaby kompletna klęska. Nie chcemy w to wchodzić. Jednak najgłębsze nauki Buddhy mówią właśnie o tym.

Dlaczego cierpimy? Ponieważ się urodziliśmy. Tak więc jesteśmy uczeni, żeby położyć kres narodzinom. Nie mówimy tu tylko o ciele rodzącym się i ciele umierającym. Łatwo jest to zobaczyć – nawet dziecko to rozumie. Oddech się zatrzymuje, ciało umiera i wtedy po prostu leży. Zazwyczaj to mamy na myśli, kiedy mówimy o śmierci. Ale oddychająca martwa osoba – to jest coś, czego nie znamy. Martwa osoba, która może chodzić, rozmawiać i śmiać się, jest czymś, o czym nie mieliśmy pojęcia… Znamy tylko takie zwłoki, które już nie oddychają. Tak rozumiemy śmierć. To samo jest z narodzinami. Kiedy mówimy, że ktoś się urodził, mamy na myśli, że kobieta poszła do szpitala i urodziła. Ale jest też chwila, w której rodzi się umysł. Czy zauważyłeś taki moment? Przykładowo, gdy zaczynasz się denerwować na coś w domu? Czasem rodzi się miłość. Czasem rodzi się niechęć. Bycie zadowolonym, bycie niezadowolonym – wszelkiego rodzaju stany. One wszystkie są narodzinami.

Cierpimy tylko z tego powodu. Kiedy oczy widzą coś nieprzyjemnego, rodzi się dukkha. Gdy uszy słyszą coś, co naprawdę ci się podoba, również rodzi się dukkha. Istnieje tylko cierpienie. Buddha to podsumował, mówiąc, że istnieje tylko mnóstwo cierpienia. Cierpienie się rodzi i cierpienie się kończy. To wszystko, co istnieje. Rzucamy się na nie i ciągle je chwytamy, rzucamy się na powstawanie, rzucamy się na kres, nigdy tak naprawdę tego nie rozumiejąc.

Pojawienie się dukkhi nazywamy cierpieniem. Jej koniec nazywamy szczęściem. To wszystko to stare „śmieci”: powstanie i koniec. Uczymy się, żeby obserwować powstawanie oraz kres ciała i umysłu. Poza tym nie ma nic. Podsumowując, nie ma żadnego szczęścia – jest tylko dukkha. Rozpoznajemy cierpienie jako cierpienie, kiedy się pojawia. A potem, kiedy się kończy, uważamy, że nadeszło szczęście. Widzimy to i uznajemy za szczęście, ale nim nie jest. To jest kończąca się dukkha, która pojawia się i znika, pojawia się i znika, a my rzucamy się na to i kurczowo trzymamy. Pojawia się szczęście, a my jesteśmy zadowoleni. Pojawia się nieszczęście, a my jesteśmy strapieni. Tak naprawdę to wszystko jest tym samym: zwykłe powstawanie i kres powstawania. Kiedy coś powstanie, wtedy jest, a kiedy nadchodzi kres, wtedy tego czegoś nie ma. Tak jest, kiedy wątpimy. Zatem uczymy się, że dukkha pojawia się i znika, a poza tym nie ma nic. Kiedy się temu przyjrzysz, jest tylko cierpienie. Ale my nie widzimy tego wyraźnie. Nie widzimy jasno, że jest tylko cierpienie, ponieważ kiedy się kończy, widzimy szczęście. Uczepiamy się go i tak tkwimy. W rzeczywistości nie wiemy, co się dzieje, a jest tylko powstawanie i kres.

Buddha podsumował to wszystko, mówiąc, że jest tylko powstawanie i umieranie i nie ma nic poza tym. Trudno tego słuchać. Ale ktoś, kto naprawdę czuje więź z Dhammą, nie musi się niczego chwytać i żyje w dostatku. To prawda. Prawdą jest, że w naszym świecie nie ma nic, co robiłoby cokolwiek komukolwiek. Nie ma nic, czym można by się przejmować. Nie ma nic wartego ani łez, ani śmiechu. Nie ma nic wyłącznie tragicznego albo zachwycającego. Ale dla ludzi to coś zwykłego. Nasza mowa może być zwyczajna, odnosząca się do innych zgodnie ze zwyczajnym sposobem postrzegania spraw. To jest OK. Ale jeżeli myślimy w zwyczajny sposób, prowadzi nas to do łez. W rzeczywistości, jeśli naprawdę znamy Dhammę i ciągle ją widzimy, w ogóle nic nie jest czymkolwiek: jest tylko powstawanie i umieranie. Nie ma prawdziwego szczęścia albo cierpienia. Kiedy nie ma szczęścia albo cierpienia, serce jest spokojne. Kiedy jest szczęście i cierpienie, wtedy jest powstawanie i narodziny.

Zazwyczaj tworzymy jeden rodzaj kammy, który polega na próbie zakończenia cierpienia po to, by pojawiło się szczęście. To wszystko, czego chcemy. Ale to, czego chcemy, nie jest prawdziwym spokojem: jest szczęściem i cierpieniem. Celem nauk Buddhy jest praktyka tworzenia takiego rodzaju kammy, która jest poza szczęściem oraz cierpieniem i która przyniesie spokój. Ale my nie jesteśmy w stanie myśleć w ten sposób. Potrafimy jedynie myśleć, że szczęście da nam spokój. Myślimy, że jeśli mamy szczęście, to jest to wystarczająco dobre. Zatem my, ludzie, chcemy obfitości wszystkiego. Jeżeli dużo dostajemy, jest dobrze. Ogólnie rzecz biorąc, tak myślimy. Czynienie dobra ma w założeniu przynieść dobre rezultaty i jeśli je otrzymamy, jesteśmy szczęśliwi. Myślimy, że to wszystko, co musimy zrobić, i na tym kończymy. Ale gdzie kończy się dobro? Ono nie pozostaje. Wciąż ruszamy do przodu i cofamy się, doświadczając dobra i zła, próbując w dzień i w nocy uczepić się tego, co uważamy za dobre. Nauki Buddhy mówią, że najpierw musimy porzucić zło, a wtedy będziemy praktykować to, co jest dobre.

Po drugie, Buddha powiedział, że powinniśmy porzucić zło, ale także dobro, nie przywiązywać się do niego, ponieważ to także jest rodzaj paliwa. Kiedy coś jest paliwem, ostatecznie stanie w płomieniach. Dobro jest paliwem i zło jest paliwem. Mówienie z tego poziomu zabija ludzi. Ludzie nie są w stanie tego zrozumieć. Dlatego musimy wrócić do początku i uczyć moralności. Nie krzywdźcie się nawzajem. Bądźcie odpowiedzialni w swojej pracy i nie krzywdźcie ani nie wykorzystujcie innych. Buddha tego uczył, ale to i tylko to nie wystarczy, żeby się zatrzymać.

Dlaczego znajdujemy się tutaj, w tym stanie? Z powodu narodzin. Jak powiedział Buddha w swojej pierwszej nauce, Rozprawie na temat obracania kołem Dhammy: „(…) Narodziny się skończyły. To jest moje ostatnie istnienie. Nie ma kolejnego narodzenia dla Tathagaty”. A więc, co tak naprawdę oznacza „praktykować Dhammę”? Powinniśmy praktykować właściwie. Jest wiele rodzajów medytacji do praktykowania, ale chodzi o to, że powinny one prowadzić do odpuszczania, do kresu, do zakończenia chwytającego przywiązania. To podobne do różnych sposobów zarabiana na życie. Są farmerzy, biznesmeni, urzędnicy, inżynierowie, pracownicy fabryki produkujący wszelkiego rodzaju dobra – wszystko jest zarabianiem na życie. Tak samo jest z nami: nazywamy to praktykowaniem Dhammy.

A więc gdzie jest Dhamma? Cała Dhamma siedzi tu z nami. Kiedy się zestarzejesz, nie myśl, że coś jest nie tak. Kiedy swędzą cię plecy, nie myśl, że to jakaś pomyłka. Kiedy boli cię brzuch, nie myśl, że coś jest nie tak. Kiedy cierpisz, nie myśl, że to jest niewłaściwe. Kiedy jesteś szczęśliwy, nie myśl, że to jest nie w porządku. To wszystko jest Dhammą. Cierpienie jest tylko cierpieniem. Szczęście jest tylko szczęściem. Gorące jest tylko gorące. Zimne jest tylko zimne. To nie tak, że: „Jestem szczęśliwy, cierpię, wszystko jest w porządku, jest mi źle, zdobyłem coś, straciłem coś”. Co takiego może stracić człowiek? Nie ma nic takiego. Zdobywanie czegoś jest Dhammą. Utrata tego jest Dhammą. Bycie szczęśliwym i zadowolonym jest Dhammą. Czucie się nieswojo jest Dhammą. Chodzi o niechwytanie się tych wszystkich stanów i rozpoznawanie, czym są. Jeżeli masz szczęście, zdaj sobie sprawę: „Och! Szczęście jest nietrwałe”. Jeśli cierpisz, zdaj sobie sprawę: „Och! Cierpienie jest nietrwałe!”. „Och! Jest naprawdę dobrze!” – to nie jest trwałe. „Jest źle, naprawdę źle!” – nietrwałe. Są tylko tym. Dlatego nie trzymaj się ich tak kurczowo.

Buddha nauczał o nietrwałości. Co jest trwałe? To tylko sposób, w jaki przejawiają się rzeczy: nie spełniają niczyich pragnień. To jest szlachetna prawda. Światem rządzi nietrwałość i to jest coś trwałego. To jest punkt, w którym dajemy się zwieść, dlatego temu powinieneś się przyjrzeć. Cokolwiek się pojawi, rozpoznaj to jako właściwe. Wszystko jest właściwe w swojej własnej naturze, którą jest niekończący się ruch i zmiana. Na tej zasadzie istnieją nasze ciała. Na tej zasadzie istnieją wszystkie saṅkhāry – uwarunkowane zjawiska. Jeśli nie będziemy się szamotać z tą rzeczywistością, to gdziekolwiek będziemy, będziemy szczęśliwi. Gdziekolwiek usiądziemy, będziemy szczęśliwi. Gdziekolwiek pójdziemy spać, będziemy szczęśliwi. Nawet jeśli się zestarzejemy, nie będziemy z tego robić wielkiej sprawy. Wstajesz, bolą cię plecy i myślisz: „Tak, to jest właściwe”. To jest właściwe, więc nie walcz z tym. Kiedy przestanie boleć, możesz pomyśleć: „Ach, tak lepiej”. Ale nie jest lepiej. Jeszcze nie umarłeś, więc będzie znowu bolało. Tak właśnie jest, dlatego ciągle musisz przywracać umysł do tej kontemplacji i nie pozwolić mu się oddalić od praktyki. Trzymaj się tego mocno i nie ufaj za bardzo rzeczom, zamiast tego ufaj Dhammie, że życie jest właśnie takie. Nie wierz w szczęście, nie wierz w cierpienie. Nie tkwij w podążaniu za czymkolwiek.

Gdy masz taką podstawę, cokolwiek się pojawi, jest nieważne – to nie jest coś trwałego, to nie jest coś pewnego. Świat właśnie taki jest. Wtedy pojawia się dla nas ścieżka, ścieżka kierowania własnym życiem i chronienia siebie samych z uważnością i jasnym pojmowaniem, z wszechogarniającą mądrością, jest to ścieżka harmonii. Nikt nie może nas oszukać, ponieważ weszliśmy na ścieżkę. Patrząc nieustannie w ten sposób, spotykamy Dhammę przez cały czas. Serce tej drogi Buddhy uczy nas nie czynić zła, czynić umysł zdrowym i sprawnym oraz rozwijać mądrość. W naszych czasach wszyscy szukamy zasług, ale niewielu z nas myśli ze zrozumieniem o porzuceniu zła. Na właściwej ścieżce człowiek powinien najpierw porzucić zło, a potem rozwijać zasługi. Jeśli nie porzucimy zła, jakiego rodzaju umysłu będziemy używać do zdobywania zasług? Zasługi nie będą mogły zostać, nie będzie dla nich miejsca. Najpierw powinniśmy wymieść brud. Wtedy możemy położyć tam coś czystego.

Jeśli nie zrozumiemy tego w jasny sposób, nie będziemy mogli rozwiązać problemów. Ale niewielu tak naprawdę wraca do tego punktu i kontempluje, żeby zrozumieć to zgodnie z zasadami buddyjskiej drogi. Lecz jeśli wierzymy w tę drogę, opłaci nam się to. Gdy ludzie prawdziwie polegają na Trzech Klejnotach, praktyka jest dla nich łatwa.


Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: http://www.budsas.org/ & Forest Sangha, U.K., http://www.forestsangha.org

Tłumaczenie: Magdalena Kamińska (Maudgalyayana)
Redakcja: Alicja Brylińska, Moi
Czyta: Sylwia Nowiczewska

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/