Tytuł: Reinkarnacja: debata

O autorze: Stephen Batchelor

Wersja pdf: pdf2.jpg

view source

print

Wersja epub: epub2.jpg

batchelorthurmandebate_new.jpg

Tricycle1: Zebraliśmy się tutaj, aby odbyć debatę dotyczącą tego, jaką rolę spełnia reinkarnacja w buddyzmie. Zgodnie z tradycją, reinkarnacja jest czymś kluczowym dla buddyjskiej ścieżki. Jednak wśród ludzi na Zachodzie pozostaje kwestią sporną.

Robert Thurman2: Każdy ma prawo być buddystą, bez względu na to, w co wierzy. Osobiście, skłaniałby się ku stanowisku, że jeżeli chcemy dokonać ewolucyjnego postępu, o jakim mówił Budda, musimy stać się odpowiedzialni za sekwencję przeszłych i przyszłych żyć.

Tricycle: Stephen?

Stephen Batchelor3: Myślę, że nie mogę się z tym zgodzić.

Thurman: Co za ulga! Mamy więc teraz o czym porozmawiać! [Śmiech]

Batchelor: Czy ewolucyjny postęp musi opierać się na osobowej ciągłości? Czy nie można pojmować go w kategoriach, powiedzmy, grupowych, kulturowych lub w kategoriach ciągłości społecznej, której jesteśmy częścią, w kontekście buddyjskiej tradycji jaką odziedziczyliśmy po ponad dwóch i pół tysiąca lat? Dlaczego postęp ten ma się ograniczać do wymiaru indywidualnej jednostki?

Thurman: Cóż, wcale tak być nie musi. Jednak odkryciem Buddy było to, że tak właśnie jest. Jeżeli umierasz nie będąc Buddą, i nie masz więcej okazji, aby się nim stać, jak możesz przyczynić się do osiągnięcia stanu Buddy kogoś innego, w jakimś innym czasie?

Batchelor: Czy nie jest tak, że moim wkładem jest to, czego dokonam w tym życiu? Jeżeli tak jest, to spuścizną dla przyszłych żyć jaka po mnie pozostanie, stanie się to, czego zdołałem dokonać teraz, poprzez moją pracę, poprzez efekty jakie mogę teraz wywrzeć na innych ludziach, lub na następnych pokoleniach. Mogą istnieć przeszłe życia, które ze sobą dzielimy – nie mówię, że ich nie ma – ale tak naprawdę, to nie wiem.

Thurman: Stan Buddy definiuje się jako spełnienie tego, co mamy do wypełnienia względem siebie i innych. Jeżeli nasze życia zawężają się do wymiaru bycia zwykłym ciałem i zwykłym umysłem, których przeznaczeniem jest nicość, to co ma nas powstrzymywać przed dokonywaniem negatywnych czynów – mówię tu o problemie dotyczącym etyki w społeczeństwach materialistycznych.

Batchelor: Kiedy odbywałem trening jako mnich w tradycji tybetańskiej, całkiem dosłownie wierzyłem w reinkarnację. Jednocześnie zadawałem siebie pytanie, czy gdyby nie było odradzania, czy wtedy zachowywałby się inaczej? Odpowiedź brzmiała, nie. Faktycznie odradzanie nie było dla mnie siłą motywującą. A dla ciebie?

Thurman: Uhm, zachowywałbym się się inaczej. Myślę, że dużo odpoczywałbym! Z pewnością.

Batchelor: Naprawdę?

Thurman: Będąc niereformowalnym pracoholikiem, straciłbym swój cel. Świadomość, że tam czekałaby nicość – to byłoby czymś na miarę negatywnej nirwany.

Batchelor: Podchodzę do tego w inny sposób. Według mnie, wierzyć, że nie ma niczego po śmierci, jest tym samym, co wierzyć, że coś jest.

Thurman: Zgadzam się z tobą. Tylko, czy nie jest to materialistyczne podejście?

batchman5.jpg

Batchelor: Z pewnością nie twierdzę, że po śmierci nie ma nic. Jednak jedyną szczerą odpowiedzią jaką znajduję, jest to, że „właściwie nie wiem”. Być może istnieją inne scenariusze tego, co dzieje się po śmierci, takie, których nasze obecne powiązanie ciało/umysł nie może sobie wyobrazić. Być może jest nawet tak, że teorie o odradzaniu mogą przyczyniać się do zawężenia tajemnicy, i w rezultacie, potencjalnie niezwykłe i niewyobrażalne możliwości dotyczące tego, co dzieje się po śmierci, sprowadzane są do ram logicznych wyobrażeń, które posiada nasz ograniczony ludzki organizm. Dla mnie śmierć nie sprowadza się tylko do pytania o to, czy coś istnieje, czy nie. Z powodu ograniczeń logiki typu albo/albo, ciągłość i nicość, są dwiema opcjami, które ludzki mózg może sobie wyobrazić. Tak więc, jedyną pozycją jaką mogę przyjąć jest „Naprawdę nie wiem”. Nie „nie wiem” w sceptyczny, powierzchowny sposób a la „nie przejmuje się”. W żadnym wypadku. Bardzo chciałbym wierzyć w odradzanie. Tak jak mówisz, oferuje ono bardzo atrakcyjną perspektywę ewolucyjną. Jednak z całą szczerością, nie widzę na to ani logicznych, ani empirycznych dowodów, a poza tym, Budda sugerował, abyśmy sami tę kwestię rozstrzygnęli.

Thurman: Nigdy nie czytałeś relacji, jakie przedstawia profesor Ian Stevenson? [ Children Who Remember Previous Lives Charlottesville. University of Virginia, 1987, zbiór przypadków dzieci, które twierdzą, że pamiętają swoje przeszłe życia]. Najbardziej niezwykła jest ta, o chłopcu z Sri Lanki, który urodził się ze znamieniem na szyi. Jak tylko zaczął mówić, powiedział, że był bratem swojego ojca. Rodzice próbowali go uciszyć; przeprowadzili się nawet do innej wioski, ponieważ jako brat swojego ojca, w poprzednim życiu zamordował swoją narzeczoną i został powieszony. Umarł udręczony, nie mogąc pozbyć się poczucia winy – jednak, kiedy ten chłopiec dorósł, wrócił do swojej rodzinnej wioski i spędził życie w dobrowolnej niewoli u rodziny tej narzeczonej. W tamtej kulturze, nie został zaproszony do talkshow, nie wyciągnął z tego żadnych korzyści, a rodzina miała wszelkie powody do tego, aby pamięć o tym zatuszować. Niemniej jednak pamiętał najdrobniejsze szczegóły. Wszystko to udokumentował Stevenson. Takich historii jest więcej.

Batchelor: Stevenson w ciągu swojego życia prześledził około 1700 przypadków, z których, jak pamiętam, jedynie 47 zaliczył do tych, których nie potrafił wyjaśnić przy pomocy innych sposobów niż tylko te, które zakładają istnienie przeszłych i przyszłych żyć, tak więc zgadzam się z tobą, są dowody.

Thurman: Później, mamy również dowody pochodzące z relacji wielkich postaci buddyjskiej historii, które twierdzą, że w sposób konkretny pamiętały przeszłe życia. Możemy powiedzieć, że wszyscy oni ulegli złudzeniu. Możemy się z tym spierać i próbować to zdyskredytować, ale nie możemy powiedzieć, że brak nam dowodów.

Batchelor: Akceptuję to; Dla mnie jest to przekonujące i właśnie dlatego trzymam się agnostycznego punktu widzenia. Pomimo tego, nie do przyjęcia jest to, aby opierając się na bardzo małej liczbie przypadków twierdzić, że odradzanie jest faktem i przydarzy się wszystkim istotom. Wyciąganie ogólnych wniosków ze specyficznych i odosobnionych przypadków jest przykładem logiki indukcyjnej. Wiemy, że były szkoły w starożytnych Indiach i pewne tybetańskie pisma, które mówiły o dwóch, trzech życiach, a dalej już nic. Można byłoby wykorzystać dowody z dziećmi do tego, by twierdzić, że istnieje możliwość przemieszczania się świadomości z jednego życia do drugiego. Jednak nie można twierdzić na tej podstawie, że jest to proces, który trwa aż do momentu, kiedy staniesz się Buddą. Nie jest to w żadnym sensie dowód na to, że przydarzy się to innym ludziom; lub nawet po raz kolejny tej samej osobie. Wyobraźmy sobie jednak, że rzeczywiście znajdujemy naukowe potwierdzenie reinkarnacji – jednak nadal nie będzie to demonstrowało bardziej zasadniczej kwestii: tej dotyczącej karmicznej ciągłości i konsekwencji wynikających z naszych moralnych czynów. Można byłoby przyjąć hipotezę, że istnieje odradzanie, ale bez jakichkolwiek dalszych dowodów na to, że osoba odradza się zgodnie z tym, czego dokonała w przeszłych życiach. A to jest z pewnością zasadniczy element. Przypadki przedstawione przez Stevensona nie sugerują żadnego tego rodzaju związku.

Thurman: Co to znaczy „moralnych”? W tym przypadku mężczyzna zamordował kogoś; od urodzenia miał znamię od pętli zaciśniętej na szyi wisielca, i będąc w zupełności zniewolony przez poczucie winy, działał pod jego dyktando.

Batchelor: Ale w takim razie, zgodnie z buddyjską teorią, nie jest prawdopodobne, aby odrodził się jako ludzka istota.

Thurman: Niekoniecznie. W tym przypadku, on w jakiś sposób uwiesił się na swojej dobrej karmie bycia człowiekiem – w buddyzmie wszystko możesz poddać racjonalizacji! Wszystko, co słyszeliśmy o dowodach i nauce, i tak jest zbitką racjonalizacji. Przecież nikt nigdy nie złapał atomu, kwarka, neuronu czy neutronu, albo wielkich słonecznych wybuchów.

Batchelor: No cóż, nie byłbym taki tego pewien, że nauka jest tylko racjonalizacją. Według mnie, jest ona zdolna przedstawić hipotezy, które są możliwe do wielokrotnego przetestowania w jakimkolwiek miejscu na świecie.

Thurman: Stephen, jeżeli wszystko po śmierci jest niewyobrażalne dla naszych ludzkich zmysłów, w takim razie ty przypuszczalnie odrzucasz buddyjską tezę, że Budda posiada zmysły, które są zdolne do tego, aby całkowicie zrozumieć naturę rzeczywistości, zdolność pozostającą poza ludzkim zasięgiem. Podobnie, odrzucasz twierdzenie, że Budda jest wszechwiedzący. Jednak buddyści temu ufają. Uważają , że nauki Buddy dotyczące natury przeszłych i przyszłych żyć są wiarygodne.

Batchelor: Nie odrzucam tych twierdzeń. Ja je kwestionuję.

batchman4.jpg

Thurman: Jak wiesz, jedyną definitywną nauką w kanonie, jest nauczanie Buddy o shunyacie, pustości. Pisma mówią, że Budda jest wiarygodnym świadkiem przeszłych i przyszłych żyć, ponieważ dowiódł istnienie stanu shunyaty, którego możesz faktycznie doświadczyć, i którego można faktycznie dowieść. Ponieważ jedyną rzeczą, która może być rzeczywiście w rygorystyczny sposób dowiedziona, jest pustość, nauka o przeszłych i przyszłych życiach jest otwarta na interpretację. Nie znaczy to jednak, że jest nieprawdziwa, znaczy tylko, że nie jest absolutna w takim stopniu, jak nauka o shunyacie. Czy jesteś więc zawiedziony przez shunyatę? Nie wydaje mi się.

Batchelor: Nie mam z tym żadnego problemu.

Thurman: Ponieważ zostało ci to dowiedzione, i ponieważ Budda jest jedynym w historii, który nauczał o shunyacie, można więc sądzić, że posiada on bardziej wiarygodny dowód na to, że rozumie naturę rzeczywistości dokładniej niż ktokolwiek inny.

Batchelor: Powtórzę raz jeszcze, trudno mi wyciągnąć taki wniosek, tylko dlatego, że osoba jest w stanie zademonstrować jedną rzecz z całkowitą klarownością.

Thurman: Ale jest to fundamentalna rzecz. Naturą rzeczywistości nie jest tylko jedna rzecz, to jest zasadnicza kwestia.

Batchelor: Zgadzam się. I dlatego inne kwestie nie są dla mnie tak ważne.

Thurman: Cóż, to prawda. Nie są. To dlatego, kiedy rozpoczęliśmy tą debatę stwierdziłem, że możesz być buddystą, bez wiary w reinkarnację.

Tricycle: Jednak powiedziałeś, że nie można osiągnąć urzeczywistnienia bez wiary w reinkarnację.

Thurman: Tak. W ewolucyjny postęp.

Tricycle: Ale wciąż umiejscawiasz wierzenie w odradzanie się jako centralną doktrynę, na której opiera się buddyjski punkt widzenia.

Thurman: Buddyzm opiera się na wierze w istnienie oświecenia i wierze w przyczynę i skutek karmy.

Batchelor: Ale bez odradzania.

Thurman: Cóż znowu! Odradzania też. To znaczy, że przyczynowość jest logiczna i spójna, i że jesteś od tego całkowicie zależny; nie możesz funkcjonować poza przyczynowością.

Tricycle: Czy to znaczy Bob [Thurman], że nie może być przyczyny, skutku i karmy, bez odradzania?

Thurman: Nie, ponieważ ciebie w tym nie ma.

Tricycle: Stephen, a jakie jest twoje zdanie?

Batchelor: Ja myślę, że może. Dla mnie jednym z najbardziej uderzających ustępów u Shantidevy jest wiersz, w którym Shantideva mówi o tym, że osoba, która umiera i osoba, która się odradza, nie są tą samą osobą. Z tego wynika, że jedynym istotnym motywem, którym można się kierować w działaniu musi być współczucie. Nie ma 'ciebie', który podlega kontynuacji w przyszłych życiach. „Ty” kończysz się wraz ze śmiercią, i coś jeszcze, rodzi się wtedy kolejna istota, podobnie jak matka rodzi dziecko. Proces ewolucyjnej zmiany nie dotyczy mnie, Stephena Batchelora, ale tego, co mogę teraz uczynić, aby poprawić ewolucyjną, duchową korzyść tych, którzy przyjdą po mojej śmierci. Jeżeli w ten sposób podejdziesz do idei inności, nie będziesz potrzebował zakładać istnienia jakieś osobowej świadomości, która przechodzi z jednego życia do drugiego.

Thurman: Powiedz, czy nie traktujesz tego wiersza jako zaprzeczenia idei odradzania?

Batchelor: To nie zaprzeczenie, jednak Shantideva poważnie kwestionuje to, co podlega kontynuacji.

Tricycle: Stephen, jak wytłumaczysz, że tak wielu buddyjskich mistrzów, poczynając od Shakyamuniego, mówiło o swoich przeszłych życiach?

Batchelor: W moim rozumieniu, Budda przyjął kosmologię i cykliczność odradzania się, która funkcjonowała już – przynajmniej jako ogólna zasada – w tamtym okresie w Indiach. To był kulturowy paradygmat, w którym on żył.

Tricycle: Tak więc, zamiast przypisywać mu ponadludzkie zdolności, ty Stephen, przypisujesz Buddzie ograniczone kulturowe kryteria.

Batchelor: Mam trudności z ideą widzenia Buddy jako rodzaj nadczłowieka.

Tricycle: A ty Bob?

batchman3-1.jpg

Thurman: Jestem pewien tego, że Budda był nadczłowiekiem! Więcej niż nadczłowiekiem [Śmiech] Stephen ma rację mówiąc, że Budda zaakceptował swój kulturowy paradygmat. Jednak wiele z przypadków Stevensona pochodzi z odrębnych kultur niż Indie, gdzie nie ma formalnych teorii o odradzaniu się. Ogromna większość ludzi w tym kraju (USA), według statystyk, wierzy w piekło i niebo. To, co mamy w naszej kulturze, to elitarna grupa, która kontroluje opierającą się na materializmie naukę. Poglądy tej grupy uniemożliwiają dokonywanie ludziom postępu, ponieważ materializm wpaja nihilistyczną postawę wobec życia. „Egzystencjalny” jest przyjemniejszym terminem, ale tak naprawdę również jest nihilistyczny. Takie podejście daje ci dziwne poczucie wolności. Jednocześnie powoduje ogromne poczucie bezsilności. Nie istnieje nic, co mógłbyś faktycznie zrobić, ponieważ ten sposób medytowania, ten sposób treningu, ten sposób rozumowania, nie przyczyni się do żadnej transformacji. To wyobrażenie, że staniesz się niczym w momencie śmierci, która nawet teraz nieświadomie sprawia, że czujesz się niczym, jest jedną z większych przeszkód w emocjonalnym życiu ludzi, ich poczucia łączności z naturą, z innymi ludźmi i środowiskiem. To właśnie w tym miejscu, przyczynowo – skutkowe oddziaływanie karmy, przeszłe i przyszłe życia, mogą naciskać na te dobrowolnie przyjęte granice.

Tricycle: Tak więc, „historia” o odradzaniu może być pozytywnie motywującą siłą.

Thurman: Zgadza się. Aby odzyskać poczucie ponownej łączności z życiem i planetą, kluczową barierą, jaką musimy pokonać jest biała, protestancka mentalność. Ale nie zrozum mnie źle. Nie twierdzę, że Budda opowiadał tylko wymyślone historie. Oczywiście, z radykalnego buddyjskiego naukowego punktu widzenia, historia o nas, siedzących w tym pokoju na osiemnastym piętrze w Nowym Jorku jest opowieścią.

Batchelor: Zdajesz się utrzymywać pogląd, że jeżeli ktoś nie wierzy, że jest coś po śmierci, to tym samym, ten ktoś nie wierzy w przyczynowe, moralne czy transformacyjne procesy.

Thurman: Nie, ja tego nie powiedziałem.

Batchelor: Dałeś to do zrozumienia, czyż nie?

Thurman: To byłby skrajny przypadek. Jak Raskolnikow, absolutny nihilista.

Batchelor: Albo Jean Paul Sartre. Ale wiele z tego, o czym mówiłeś bazuje na połączeniu pomiędzy materialistycznym/nihilistycznym punktem widzenia, który ma podkopać u ludzi poczucie, że mogą czegokolwiek dokonać. Nie sądzę, że można wyciągnąć z tego taki wniosek.

Thurman: Nie miałem na myśli, że do takich wniosków dochodzi się na poziomie świadomym. To co dostrzegłem, to fakt, że ziarno, mały obraz przedstawiający śmierć jako Boom! Skończone! zasadzony przez materialistyczną edukację, utrzymywany podświadomie w umyśle, niepostrzeżenie eroduje poczucie łączności. Mam na myśli zakorzenione poczucie braku łączności i atomistyczny indywidualizm, który wyrósł na zachodnim gruncie przez ostatnie trzy stulecia. Nie znaczy to, że ludzie nie mogą jednocześnie wyznawać teorii przyczynowości. Doszedłem do wniosku, że ziarno to jest blisko związane z tym, prawie psychotycznym wymiarem zachodniej osobowości.

Batchelor: Z pewnością zgadzam się z tobą, że dla ludzi ważne jest aby posiadać światopogląd, który tworzy w nich głębsze poczucie łączności ze środowiskiem, ze światem, z innymi ludźmi i społeczeństwem. Zgadzam się także, że wiele z katastrof, doświadczanych obecnie przez świat jest wynikiem tej nihilistycznej lub absolutystycznej postawy. Zgadzam się również, że dla wielu ludzi posiadanie poglądu o indywidualnej ciągłości, bez popadania w absolutystyczne, czy nihilistyczne skrajności, może być bardzo wyzwalające. Nie wydaje mi się to jednak koniecznie prawdą. Myślę, że można dość adekwatnie wytłumaczyć transformację, odpowiedzialność i przyczynowość, bez posługiwania się metafizyką osobowej ciągłości.

Thurman: Pozwól, że zadam ci pytanie: nie możemy dostrzec lub wyobrazić sobie niczego, co nie posiada ciągłości w przyrodzie. Dlaczego więc powinniśmy wziąć najbardziej subtelny poziom świadomości i powiedzieć, że ona w szczególności nie posiada ciągłości?

Batchelor: Ja wcale nie kwestionuję ciągłości. Oczywiście, że istnieje ciągłość. Pytaniem jest to, w jaki sposób ciągłość jest ciągła. Drzewo posiada ciągłość, lecz drzewo w Central Parku zniknie, i jakieś ziarno, żołądź, będzie przenosił informację genetyczną.

Thurman: Więc zgadzasz się z ciągłością świadomości. Utrzymujesz tylko, że nie jest ona dostrzegalna dla nikogo na subiektywnym poziomie.

Batchelor: Niekoniecznie zgadzam się z ciągłością świadomości. Wierzę w ciągłość czynów.

Thurman: W konsekwencję czynów; dostrzegalnych dla tych, których one dotykają, nie dla tych, którzy je czynią.

Batchelor: Nie, nie koniecznie dla tych, którzy je czynią.

Thurman: W taki sposób coś ulega wykluczeniu. To dlatego zadaję pytanie: dlaczego wykluczać jedna rzecz z tego niezmierzonego oceanu ciągłości?

Batchelor: Ponieważ świadomość jest czymś przygodnym dla fizycznego organizmu. To, o czym mówimy, kiedy twierdzimy, że nie ma przyszłego życia dla jednostki, to fakt, że ta konkretna część procesu mojej ciągłości pamiętająca mnie, w trakcie upływającego życia – łącznie z lukami, które są wynikiem snu, stanów medytacyjnych, chwilowych amnezji i innych doświadczeń – ta konkretna ciągłość jest tą, która ustaje.

Thurman: W klasycznej Mahayanie i Tantrze wyjaśnia się, że jeżeli ktoś osiąga stan Buddy, przechodzi on przez rodzaj mega-śmierci, której rezultatem jest mega-życie, w którym ten ktoś, może żyć w pięćdziesięciu lub milionie różnych istot. To bardzo odmienne od sytuacji osoby, która, jako ulegająca kompulsji, egocentryczna i zamknięta w sobie jednostka chwyta się egzystencji, innej zamkniętej w sobie jednostki, w jakiejkolwiek formie ucieleśnienia – jest to sposób w jaki przedstawia się mimowolne odradzanie nieoświeconej osoby kierowanej przez żądze, nienawiść, itd. Istnieją więc w tym ujęciu, różne sposoby odradzania. Nikt nie może udowodnić odradzania się; tak twierdzą nawet buddyści; tylko umysł Buddy może być tego pewien. Zaakceptowanie tego faktu ma doniosłe i ważne konsekwencje.

Tricycle: Z pragmatycznego punktu widzenia?

Thurman: Buddyzm jest w zupełności pragmatyczny.

Tricycle: Czy sprzyja niesieniu ludziom pomocy ?

Thurman: To wynika z tradycji.

Tricycle: Mit stworzenia w chrześcijaństwie jest także bardzo pragmatyczny.

Thurman: Tak. Jednak twierdzenia poza mitem nie są dla mnie przekonywujące, ponieważ Bóg nie nauczał o pustości, a jeżeli nie nauczał o pustości, tym samym nie może dowieść dla mnie swojej wersji rzeczywistości. Budda nauczał o pustości, i dla mnie, jest to samo przez się dowodem.

Tricycle: Bob, z twojego punktu widzenia historia dotycząca odradzania jest bardzo użyteczna i pragmatyczna. Jednak, opowiadasz o tym w sposób, który podważa możliwość jej „realności”.

Thurman: W pewnym sensie jedyną absolutną rzeczywistością jest pustość. Buddyzm jest bardziej naukowy, w podobny sposób, jak rozumie siebie empiryczna nauka. Sposoby opisywania zawsze są otwarte na rewizję, ponieważ pustość jest samo dekonstruującym się opisem. Nie istnieje żadna absolutna prawda, poza tym, że nie istnieje żadna absolutna prawda. W pewien sposób, to właśnie oznacza pustość. Tak więc, ulega to relatywizacji.

Tricycle: Jeżeli akceptujesz, że buddyzm zajmuje się cierpieniem, i jak to cierpienie zakończyć, mam w związku z tym pytanie do ciebie Bob: czy, bez odradzania, zmieniłbyś jakąś część swojego życia? A pytanie do Stephena: czy ślubowanie wyzwolenia wszystkich istot od cierpienia staje się bardziej czy mniej skuteczne, kiedy uzależnione jest od idei odradzania się. Czy istnieje możliwość, że zależność ta może faktycznie temu ślubowaniu nie sprzyjać, lub je podważać?

batchman.jpg

Batchelor: To może działać w obydwie strony. Myślę, że ludzie zainspirowani wyobrażeniem następujących po sobie żyć, mogą dzięki temu wzmacniać swoje ślubowanie wyzwolenia wszystkich istot. Ale mogą być również ci, którzy powiedzą „No cóż, wiesz, w tym życiu jestem trochę zajęty. Może w którymś z następnych zbiorę w sobie siły”. Nie uważam, aby wierzenie, lub nie wierzenie miało jakiekolwiek wewnętrzne etyczne implikacje.

Thurman: Stephen, ale jak możesz ślubować wyzwolenie wszystkich istot, jeżeli masz tylko kolejne piętnaście lat lub jedenaście minut? Jakie znaczenie ma ślubowanie w takim przypadku?

Batchelor: Jakie w ogóle znaczenie ma ślubowanie?

Thurman: W przypadku jeżeli masz nieskończoną ilość czasu, znaczy to, że pomaganie innym istotom będzie twoim celem przez nieskończoną ilość czasu.

Batchelor: Bob, ale dlaczego miałbyś zwolnić właśnie teraz? Masz mnóstwo pracy, aby ocalić wszystkie odczuwające istoty. Z tego, co mówisz, wniosek płynie taki, że jeżeli nie wierzysz w przyszłe życia…

Thurman: W porządku. Ślubowanie staje się nierealistyczne, całkowicie nierealistyczne i nic z niego nie wynika.

Tricycle: Czy jest ono bardziej „realistyczne”, kiedy masz przed sobą dziesięć żyć?

Thurman: Absolutnie. Nie dziesięć. Nieskończoną ilość, ponieważ wszystkie istoty są nieskończone. W twoich ośrodkach zen mówi się „Istoty są niezliczone. Ślubujemy je wszystkie wyzwolić”. Wypowiadasz to przez cały czas, i jakie to ma znaczenie, czy żyjesz w jednym momencie, a w drugim jesteś już martwy i pochowany w New Jersey?

Batchelor: To jest bardzo dosłowna interpretacja tego ślubowania. Owszem, to ślubowanie mnie inspiruje, ale nie z powodu wyciągania z niego dosłownych wniosków.

Thurman: W takim razie nie składasz tego ślubowania w sposób dosłowny. Musisz wyzwolić wszystkie istoty! Musisz zbawić mnie! Lepiej, żeby tak się stało! Nie możesz porzucić nawet mnie. Jeżeli nie przyjmujesz tego do wiadomości, w takim razie, nie składasz ślubowania.

Batchelor: To z pewnością jest jeden ze sposobów, przy pomocy których można je interpretować, jednak ja postrzegam to ślubowanie jako wyraz całkowitego poświęcenia. W języku tamtych czasów, jest to najbardziej wylewna forma ekspresji, lub najbardziej obrazowa metafora jaką można było się posłużyć, aby wyrazić to pragnienie.

Thurman: Jednak, jeżeli czynisz to wraz z przekonaniem, że to niemożliwe i nie do wykonania, to czy możesz je szczerze wyartykułować? Jeżeli nie zakładasz, że posiadasz nieskończony czas, aby tego dokonać – lub przynajmniej dość długi czas, to nie składasz ślubowania.

Batchelor: Bardzo trudno jest przyjąć to w dosłowny sposób, ponieważ, jeżeli istoty są niezliczone, to zakrawa to na projekt, w który będziesz zaangażowany bez przerwy.

Thurman: Czy jest coś, co bierzesz w sposób dosłowny?

Batchelor: W sposób dosłowny przyjmuję naukę o shunyacie.

Thurman: Nowy Jork też bierzesz dosłownie, i ulicę prowadzącą w tam i z powrotem, życie i śmierć. Przyjmujesz pewne rzeczy dosłownie, chociaż wiesz, że one także są tylko względnymi, a nie absolutnymi rzeczywistościami.

Batchelor: Tak, oczywiście.

Thurman: Tak więc, dlaczego wykluczyłbyś te wyobrażone możliwości?

Batchelor: Po pierwsze, to jest poza zasięgiem mojego własnego doświadczenia, tak więc muszę powiedzieć, że nie mogę potwierdzić ani odrzucić tych opisów.

Thurman: W porządku, zgoda.

Batchelor: Myślę, że w dzisiejszych czasach wielkim wyzwaniem jest dla nas wyjść z czymś, co będzie porównywalnie wielkie w sile wyobraźni, ale jednocześnie nie będzie wymagało od nas prostego powielania unikalnych sposobów wyrazu z przeszłości.

Tricycle: Czy to poszukiwanie innej użytecznej historii nie jest po to, abyśmy poczuli się trochę lepiej?

Batchelor: Coś w tym jest. Myślę, że wiele z tych nauk, wyrosło prawdopodobnie na bazie historii mających przynosić pocieszenie. Istnieje jednak różnica pomiędzy historiami niosącymi pocieszenie, które zakładają coś wyimaginowanego – jak w przypadku grup New Age, które wierzą w statek kosmiczny, który ma zabrać wszystkich wyznawców do nieba – i tymi teoriami pocieszenia, które są pierwszym krokiem ku prawdziwej praktyce mającej zapoczątkować zmianę, nie tylko twoich wyobrażeń, lub przekonań, ale faktycznie zacząć zmieniać całe poczucie tego kim jesteś w tym świecie. Buddyzm z pewnością troszczy się o to, aby pokazać ścieżkę, sposób bycia, który w sposób dosłowny zmienia twoje obsesje na punkcie izolacji i prowadzi cię ku zrozumieniu tego, że twoja wyjątkowość nie jest czymś zbudowanym na metafizycznych fundamentach stworzonych z jakieś materii, która jest czymś innym niż ty, ale wynika z niepowtarzalnej matrycy okoliczności i warunków, które stworzyły twoją istotę.

Dla mnie jednym z największych odkryć filozofów Madhyamaki jest to, że indywidualność osoby nie zaprzecza pustce każdej z oddzielnych cząstek, które definiują tą osobę; indywidualność jest konsekwencją relacji, tego, co ty i twoi rodzice dokonaliście, że w tej konkretnej chwili jesteś ukonstytuowany w ten, a nie inny sposób. Teraz, czasami bierzemy tą indywidualność i widzimy ją jako tło, którym posługujemy się chcąc potwierdzić jakiegoś rodzaju wyizolowane ja. To jest właśnie złudzenie, które buddyjskie nauczanie stara się podważyć. To z kolei prowadzi do możliwości transformacji, tak na poziomie indywidualnym, jak i społecznym, i mam nadzieję, posługując się sformułowaniem Boba, prowadzi również do stworzenia nowych perspektyw dla ewolucyjnego potencjału rodzaju ludzkiego.

Thurman: Tak może się z pewnością stać.

Tricycle: Ale czy można tego dokonać bez brania odpowiedzialności za przeszłe i przyszłe życia?

Batchelor: Myślę, że można.

Thurman: Ale przyznałeś, że musisz przyjąć jakiegoś rodzaju pozorny plan biorący pod uwagę przeszłość i przyszłość. Tak więc, chociaż w sposób dosłowny nie uznajesz przeszłego i przyszłego życia, to i tak w pewnym sensie zakładasz pozorną kontynuację i łączność.

Batchelor: Myślę, że „pozorny” jest faktycznie dość dobrym słowem.

Tricycle: Nie zgadzacie się w kwestii, co ulega kontynuacji, jednak nie ma pomiędzy wami różnicy, jeżeli chodzi o fakt ciągłości. Mam rację?

Batchelor: Ująłbym to w ten sposób: Próbowałbym się zachowywać tak, jak gdyby istniała nieskończona ilość żyć, w trakcie których poświęcałbym się wyzwalaniu istot.

Thurman: W takim razie, jeżeli okazałoby się, że będziesz musiał spędzić tutaj niezliczoną ilość żyć, będziesz na to przygotowany!


Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: BlinkListblogmarksdel.icio.usdiggFarkfeedmelinksFurlLinkaGoGoNewsVineNetvouzRedditYahooMyWebFacebook

gnu.svg.png

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL:

Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.3 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.


cc.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons:
Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0


sasana_banerros.jpg

POMÓŻ FUNDACJI "THERAVADA"
(KRS: 0000464215, NIP: 5223006901, Regon: 146715622)

KONTO BANKOWE: 89 2030 0045 1110 0000 0270 1020


Oryginał można znaleźć na tej stronie: http://www.tricycle.com/feature/3857-1.html?page=0,0

Źródło: © www.tricycle.com

Tłumaczenie: Dharma i okolice