KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Niech twoje ciało przyjmie pozycję. Usiądź prosto, z dłońmi na podołku. Zamknij oczy. Niech twój umysł przyjmie pozycję. Myśl o oddechu i bądź świadom odczuć związanych z oddychaniem. Widzisz? To nie jest takie trudne. Samo działanie nie jest trudnym elementem. Problematyczne jest utrzymywanie tego stanu. To dlatego, że umysł nie jest przyzwyczajony do pozostawania w jednej pozycji, tak samo ciało. Ale umysł ma tendencję do znacznie szybszego poruszania się niż ciało i jest o wiele bardziej zmienny. Dlatego musimy dodatkowo i ciężko pracować nad tym bardzo trudnym aspektem treningu: utrzymywaniem umysłu w jednym miejscu, utrzymywaniem go w skupieniu.

Ajaan Lee powiedział kiedyś, że są trzy kroki w praktyce skupienia: wypracowanie, utrzymywanie, a potem używanie koncentracji. Używanie jej to dobra zabawa. Kiedy umysł już się uspokoił, możesz używać go jako podstawy do rozumienia różnych rzeczy. Nagle widzisz ruchy umysłu, to, jak tworzy myśli, a obserwowanie i rozbieranie na części tego procesu jest fascynujące.

Utrzymywanie nie jest jednak takie zajmujące, ale dzięki niemu uczysz się sporo o umyśle, a bez tych dobrych lekcji nie dałbyś rady wykonać bardziej wyrafinowanej pracy osiągnięcia wglądu. Wciąż jednak jest to najtrudniejsza część praktyki. Ajaan Lee porównał to do przerzucenia mostu nad rzeką. Filary na tym i na tamtym brzegu nietrudno postawić, ale filary w środku sprawiają wiele trudności. Trzeba stawić opór prądowi rzeki. Kopie się w głębi koryta i umieszcza tam kamienie, potem przynosi się następny ładunek kamieni, ale okazuje się, że poprzedni zabrała woda. Potrzebne są odpowiednie techniki, żeby umieścić środkowe filary tak, by pozostały na miejscu – inaczej most nigdy nie połączy dwóch brzegów rzeki.

Nad tym zatem pracujemy. Na początku praca polega po prostu na zauważaniu, kiedy umysł się wymyka, i przywracaniu go. Gdy znów się wymknie, ponownie go przywracasz. I znowu. I znowu. Ale jeśli jesteś czujny, stajesz się wrażliwy na oznaki tego, że umysł za chwilę się wymknie. Jeszcze nie uciekł, ale już się przygotowuje. Jest spięty i gotowy do skoku. Kiedy wyczujesz to napięcie, po prostu je rozluźnij. Bardzo skrupulatnie. W ten właśnie sposób możesz stale utrzymywać umysł z oddechem, coraz bardziej konsekwentnie.

Szczególnie uważaj na to, by nie dociekać, dokąd miał zamiar skoczyć. Nie ulegaj tej pokusie. Czasami gotów jest gdzieś skoczyć, a ty zastanawiasz się: „Dokąd się wybiera? Może w jakieś interesujące miejsce?”. Albo gdy zaczyna tworzyć się myśl, istnieje tylko niewyraźne, kiełkujące przeczucie myśli, a umysł umieszcza na nim etykietkę. Wtedy chcesz zobaczyć: „Czy ta etykietka naprawdę pasuje?”. A to znaczy, że jesteś już całkiem uwikłany. Kiedy patrzysz uważniej na ten właśnie odbywający się proces, zaczynasz zauważać, że bez względu na to, czy etykieta pasuje czy nie, umysł ma tendencję do dopasowywania jej. Pytanie nie brzmi więc, czy jest to prawdziwa etykieta, ale czy zamierzasz przejść przez proces dopasowywania jej. A nie musisz. Zauważasz małe zawirowanie w umyśle i nie musisz go etykietować. Albo, jeśli już przypiąłeś temu etykietę, nie musisz pytać, czy jest prawdziwa czy nie. Po prostu puść to. W ten sposób zawirowanie może się rozpuścić.

Gdy umysł w końcu się uspokaja, początkowo może pojawić się uczucie zachwytu, poczucie spełnienia z powodu tego, że wreszcie udało ci się nakłonić go do pozostawania z oddechem przez długi czas, coraz dłużej i dłużej. To bardzo odświeżające. Możesz zrobić z tego grę: sprawdzać, jak szybko i jak często jesteś w stanie to osiągać i jakie inne aktywności możesz podejmować w tym samym czasie. Niemniej jednak – i wcale nie chcę ci tego popsuć – nadchodzi chwila, kiedy i to staje się nudne.

Jednakże jest tak tylko dlatego, że tracisz perspektywę. Wszystko wydaje się takie spokojne, takie ułożone, a istnieje część umysłu, którą to nudzi. Często jest to pierwsza lekcja z przedmiotu „wgląd”: przyjrzyj się nudzie. Dlaczego umysł nudzi się stanem spokoju i relaksu? Przecież jest w najbezpieczniejszym, najwygodniejszym dla siebie miejscu. Dlaczego część ciebie wciąż chce szukać kłopotów i mieszać? Przyjrzyj się temu. Właśnie tam jest szansa na wgląd.

Może też się zdarzyć tak, że zaczniesz sobie mówić: „To bardzo głupie tylko tak siedzieć wciąż bez ruchu, wciąż spokojnie. Nie ma w tym nic inteligentnego”. Wtedy musisz sobie przypomnieć, że pracujesz nad fundamentami. Im mocniejsze fundamenty, tym wyższy i bardziej stabilny budynek można na nich postawić, gdy nadejdzie czas budowy. Kiedy nadchodzą wglądy, chcesz, żeby były solidne. Nie chcesz, żeby cię powykrzywiały. Jak wglądy mogą cię wykrzywić? Może się to wydarzyć, gdy masz jakiś wgląd i tak się tym ekscytujesz, że tracisz perspektywę i zapominasz obejrzeć go z drugiej strony. Ajaan Lee zawsze radził wywrócić go na drugą stronę, gdy się pojawi. Wgląd mówi: „To musi być tak”. Cóż, spróbuj pomyśleć, co by było, gdyby to jednak nie było tak – zachęcał Ajaan Lee. Co, jeśli jest odwrotnie? Czy to wciąż byłaby jakaś lekcja? Innymi słowy, tak samo jak nie powinieneś zakochiwać się w zawartości swoich myśli, nie powinieneś zakochiwać się w zawartości swoich wglądów.

To wymaga bardzo stabilnego skupienia, bo często, gdy pojawiają się wglądy, są naprawdę uderzające, bardzo interesujące. I towarzyszy im silne poczucie spełnienia. Aby nie dać się ponieść temu poczuciu, twoje skupienie musi być bardzo solidne, dzięki czemu nie zrobi to na tobie wrażenia. Nie wprawi cię w osłupienie. Wtedy będziesz gotowy obejrzeć wgląd z drugiej strony. To jeden z powodów, dla których potrzebujemy solidnego skupienia – aby stale pracować nad powracaniem, zostawaniem i utrzymywaniem bezruchu.

Wtedy znów się pojawia stara kwestia postrzegania. Zaczyna być podawane w wątpliwość całe postrzeganie stanu umysłu. Odłóż to na później. Jak powiedział Buddha, wszystkie stany koncentracji, wszystkie jhāny, aż do wymiaru nicości, należą do osiągnięć postrzegania. Właśnie ono je podtrzymuje. A kiedy pozostajesz na określonym poziomie, w końcu pojawia się delikatne poczucie, że przynależące do niego postrzeganie jest sztuczne. Ale poczekaj, aż skupienie będzie naprawdę solidne, zanim zaczniesz je kwestionować, bo stan koncentracji jest podtrzymywany właśnie przez postrzeganie i też jest sztuczny, ponieważ stwarzasz go w umyśle. Gdy przyjdzie czas na wgląd, jednym z tematów, na których powinieneś się skupić, jest sztuczność tej koncepcji, sztuczność postrzegania stwarzającego stan koncentracji, którego używałeś. Jednak zostaw to na później. Jeżeli zaczniesz kwestionować niektóre rzeczy zbyt wcześnie, zrobi się krótkie spięcie i cofniesz się do miejsca, w którym zaczynałeś.

Więc nawet jeśli praca podtrzymywania skupienia wydaje się katorgą – tylko powracanie i powracanie – wszystko zależy od czynnika konsekwencji i podtrzymywania. Stań się w tym bardzo dobry, naprawdę dobrze to poznaj. Im lepiej to sobie przyswoisz, tym łatwiej będziesz mógł użyć jako podstawy wglądu, gdy nadejdzie czas.

Istnieje ustęp kanonu, w którym Buddha mówi o medytującym, którego umysł osiągnął etap naprawdę solidnego zrównoważenia. Kiedy jesteś mocno osadzony w równowadze, zdajesz sobie sprawę, że możesz zastosować ją do wielu rzeczy. Może być częścią poczucia nieskończonej przestrzeni albo nieskończonej świadomości lub nicości. Gdy już precyzyjnie rozpoznasz, gdzie są te postrzegania, jak skupić się dokładnie na nich i zostać z nimi przez długi, długi czas, nagle osiągniesz wgląd w to, jak są zbudowane.

Na początku jest bardzo oczywiste, jak są skonstruowane, ponieważ bardzo ciężko pracujesz, by je złożyć w całość. Ale gdy coraz bardziej je poznajesz, pojawia się silne poczucie, że tylko dostrajasz się do czegoś, co już tam jest. Ten stan, który „już-tam-jest”, robi wielkie wrażenie. Zaczynasz pomijać akt dostrajania się, ponieważ to coraz łatwiejsze i coraz bardziej naturalne, ale ten element konstruowania wciąż tam jest, element wytwarzania, który cię tam utrzymuje. Kiedy skupienie jest bardzo solidne, tak że możesz wejrzeć nawet w jego najbardziej wyrafinowany stan, wtedy wgląd naprawdę cię uderza: jak to jest zbudowane i jak sztuczne – ten stan, od którego nauczyłeś się zależeć. Tylko wtedy wgląd ma znaczenie.

Jeśli zaczniesz analizować stany koncentracji w kategoriach trzech charakterystyk, bez uprzedniego polegania na nich, bez prawdziwego ich poznania, cały proces zawiedzie: „Och tak, skupienie jest niestabilne”. Cóż, każdy może usiąść do medytacji na dwie minuty, nauczyć się tego, ale to za mało. Jednak gdy rozwiniesz umiejętność solidnego pozostawania tam, przetestujesz zasadę nietrwałości. Jak stałym możesz uczynić ten stan umysłu? Ostatecznie nastąpi moment, w którym zdasz sobie sprawę, że uczyniłeś go tak stałym, jak tylko można, tak wytrzymałym, jak tylko można, a on wciąż jest poddany trzem charakterystykom. Wciąż jest wynikiem budowania.

Dopiero wtedy umysł zaczyna skłaniać się ku niewybudowanemu, niewytworzonemu. Jeśli doprowadziłeś go do odpowiednio stałej równowagi, możesz przestać wytwarzać, coś się otworzy. To nie tylko kwestia powiedzenia: „Zatrzymam to”. Chodzi o odkrycie, jak możliwe jest istnienie równowagi, pomimo tego, że żadna nowa intencja nie zajmuje jej miejsca. To na tym polega prawdziwa umiejętność. To dlatego spędzamy tyle czasu, wprawiając umysł w stan zrównoważenia, ponieważ tylko dzięki prawdziwej równowadze można całkowicie odpuścić.

Niektórzy uważają, że medytacja polega na wprowadzaniu umysłu w naprawdę skrajny stan, w którym można coś „przełamać”. „Doprowadź go do całkowitej niestabilności, a nagle przebijesz się do czegoś głębszego”. Tak mówią. Ale jeszcze nie natrafiłem na takie nauczanie Buddhy. Dla niego jest to kwestia doprowadzenia umysłu do stanu równowagi, tak że gdy nadejdzie koniec wytwarzania, umysł nie przechyli się w żadnym kierunku. Zostanie właśnie tam.

Dlatego te czynniki, czyli konsekwencja, sumienność, trzymanie-się-tego, trenują umysł tak, żeby mógł zaufać samemu sobie, żeby mógł znaleźć w sobie oparcie, polegać na sobie w środku tej całej niestałości na świecie. W procesie medytacji tego rodzaju jakości są najwyższej wagi.

O autorze

Thanissaro06.jpg

Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: rozdział książki "Meditations 1: Dhamma Talks"
Copyright © dhammatalks.org (revised Dec. 15, 2018)

Tłumaczenie: Piotr Iwanicki
Redakcja: Alicja Brylińska
Czyta: Aleksander Bromberek

Image0001%20%281%29.png


Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/