KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Na podstawie mowy wygłoszonej w czerwcu 2002 roku w Klasztorze Bodhinyanarama w Nowej Zelandii.
Nazwij to pięcioma khandhami, procesem psychofizycznym,
doświadczeniem ciała-umysłu lub życiem.
Jeśli się porusza nie chwytaj go.
Uwalniaj i odpowiadaj życiu bardziej z empatią i hojnością
niż z chciwością, lgnięciem i całym, związanym z tym stresem.
Na początek coś przeczytam. Będzie to fragment z książki Kena Wilbera „Niepodzielone” [w tłum. Tomasza Bieronia, 2014, Zysk i S-ka]:
Wędrówka zmierzająca ku odkryciu własnego ja rozpoczyna się z chwilą, gdy poczujesz się świadomie niezadowolony z życia. Wbrew opinii większości fachowców dotkliwe niezadowolenie z życia nie jest oznaką choroby psychicznej, braku przystosowania społecznego czy zaburzeń osobowości. W odczuciu tym kryje się bowiem zawiązek rozumienia, szczególnego rozumienia, które zwykle tkwi głęboko ukryte pod nawarstwieniami społecznych konwenansów. Osoba, która zaczyna odczuwać życie jako cierpienie jednocześnie rozbudza się ku głębszej, prawdziwszej rzeczywistości. Cierpienie rozbija bowiem w drobny mak nasze dogodne fikcje, dotyczące rzeczywistości i zmusza nas, byśmy żyli, byśmy staranniej patrzyli, głębiej odczuwali, poznawali siebie i nasze światy metodami, których wcześniej unikaliśmy. Ktoś powiedział, jak sądzę słusznie, że cierpienie jest największą łaską. W pewnym sensie cierpienie jest właściwie powodem do radości, ponieważ wyznacza początek twórczej wędrówki ku odkryciu swego ja, ale tylko w szczególnym sensie. Niektórzy ludzie przywiązują się do swego cierpienia jak matka do dziecka i noszą je ze sobą jak brzemię, którego nie śmieją się pozbyć. Nie przeciwstawiają cierpieniu świadomości…
Wyszło to oczywiście spod pióra dobrze odżywionego należącego do klasy średniej Amerykanina. Nie miałoby raczej zastosowania w przypadku Palestyńczyka z obozu dla uchodźców w Hebronie. Tak czy inaczej, zrozumiałym jest, że jeśli już zabezpieczone mamy podstawowe warunki egzystencji i żyjemy w społeczeństwie obywatelskim, mamy możliwość kontemplowania Dhammy. W tym przypadku cierpienie, stres i różne formy niezadowolenia mogą być pouczające. I co za tym idzie, mogą być źródłem duchowego postępu i dojrzałości. Nasza cyniczna strona może zażartować: „Jeszcze jedno takie doświadczenie »postępu«, a będzie po mnie”. Natomiast nasza bardziej szczera strona zostanie pobudzona do dążenia w kierunku uwolnienia się od ułudy, tak by przejrzyście dostrzegać, czuć głęboko i kontaktować się z samym sobą i otaczającym światem w sposób, jakiego dotąd unikaliśmy.
Mogą nam się przydarzyć rodzaje lęków, których od niepamiętnych czasów unikaliśmy, ale ostatecznie, z różnych zresztą względów, skłonni jesteśmy je obserwować i zgłębiać w celu zrozumienia. Teraz ma szansę pojawić się wgląd i świadomość głębszych prawd. Te bardziej prawdziwe, bardziej dogłębne rzeczywistości składają się na Właściwy Pogląd (sammā diṭṭhi), pierwszy składnik Ośmiorakiej Ścieżki.
Chciałbym, żebyśmy przyjrzeli się części naszych porannych śpiewów w celu pogłębienia owego Właściwego Poglądu. W szczególności zastanówmy się nad pięcioma khandhami.
Właściwy Pogląd jest w zasadzie wglądem, jakiego potrzebujemy, żeby rozpocząć zadanie buddyjskiego wyzwolenia. Podobnie potrzebujemy nieco rozumienia, gdy zaczynamy jakiekolwiek przedsięwzięcie – tworzenie ogródka czy budowanie nowego domu. Być może nasze rozumienie jest bardzo ogólne na początku, uczymy się w trakcie, ale przynajmniej mamy jakieś wyobrażenie o kształtowaniu naszego życia według nauk Buddhy.
Musimy zrozumieć logikę owego postępu. Nie polega to jedynie na gromadzeniu wiedzy czy przyswajaniu informacji. Ta wiedza musi wniknąć głęboko w nasze serce, żebyśmy mogli osiągnąć właściwą wiarę, właściwe przekonania i właściwą inteligencję, i mogli rozwijać życie w skuteczny i prowadzący do wyzwolenia sposób. Żeby to pojąć, należy zrozumieć naukę o pięciu khandhach.
Gdy zajrzymy do naszego śpiewnika znajdziemy tę naukę wyłożoną w szczegółowy sposób:
(…) narodziny są cierpieniem (dukkha), starzenie się jest cierpieniem, śmierć jest cierpieniem, smutek, lament, ból, żal i rozpacz są cierpieniem, przebywanie z kimś nielubianym jest cierpieniem, oddzielenie od kogoś lubianego jest cierpieniem, nieotrzymanie upragnionego jest cierpieniem. Krótko mówiąc pięć składowych przywiązania jest cierpieniem.
Dukkha tłumaczy się jako stres, cierpienie, ból, nieszczęście, niezadowolenie. Pięć składowych przywiązania to pięć khandh. Khandhy natomiast to fizyczne i psychiczne składowe osobowości i doświadczenia zmysłowego w ogóle. Według buddyzmu więc problem ludzkiego cierpienia bierze się z przywiązania do pięciu khandh.
Khandhy to kategorie psychofizycznego doświadczania ujęte w pięć grup:
1. Rūpa – ciało, zjawisko fizyczne.
2. Vedanā – doznanie, czucie: przyjemności (wygody), bólu (stresu), ani przyjemności, ani bólu.
3. Saññā – percepcja, rozpoznanie bazujące na pamięci. Na przykład, jeśli mówię o Ajahnie Chahu, większość z was wie prawdopodobnie kim był, niektórzy nie wiedzą. Jeśli poznaliście go, posiadacie pewne szczególne wyobrażenie o nim, ale jest ono inne od mojego, ponieważ nasze doświadczenia z Ajahnem są różne. Nasze wspomnienia są różne i dlatego nasze postrzeganie jest inne.
4. Saṅkhāra – ma bardzo szerokie znaczenie: formacje, złożoności, projekcje, wytwory. W kontekście pięciu khandh definiowane jest to jako mentalne wytwarzanie, całość psychicznych konstrukcji składających się na procesy myślenia i zastanawiania się, planowania, martwienia się i tak dalej.
5. Viññāṇa – świadomość, odbieranie, akt zauważania danych zmysłowych oraz idei pojawiających się w naszym umyśle. Mamy więc świadomość oka, świadomość nosa, ucha, języka, ciała i umysłu.
Gdy po raz pierwszy spotykamy się z tymi definicjami być może będą one nieco zniechęcające i zagmatwane, ale musimy zacząć od Właściwego Poglądu, żeby perspektywa z jakiej przyglądać się będziemy świadomości była zgodna z Nauką (Dhammą).
Problemem jest przywiązanie do pięciu khandh. Przywiązujemy się do doświadczenia zmysłowego. Przywiązujemy się do ciała. Przywiązujemy się do doznań. Przywiązujemy się do rozpoznania. Przywiązujemy się do koncepcji i idei. Przywiązujemy się do świadomości. Odwrotność tego, nieprzywiązanie, jest jedynym sposobem, w jaki przedstawić można wyzwolenie, wolność od cierpienia.
Kontynuując śpiewy, mamy dalej:
• rūpupādānakkhandha (przywiązanie do form)
• vedanupādānakkhandha (przywiązanie do doznań)
• saññupādānakkhandha (przywiązanie do rozpoznania)
• saṅkhārupādānakkhandha (przywiązanie do wytworów umysłowych)
• viññāṇupādānakkhandha (przywiązanie do świadomości).
Upādāna tłumaczy się jako przywiązanie, więc otrzymujemy: rūpa + upādāna + khandha = rūpupādānakkhandha, jest to przywiązanie do składowej cielesności, do formy. Podobnie z pozostałymi czterema składowymi. Zatem pięć tych składowych: rūpa (forma), vedanā (doznania), saññā (rozpoznanie), saṅkhāra (wytwory umysłowe) i viññāṇa (świadomość) tworzy obiekty przywiązania.
Tak więc, żeby osiągnąć Właściwy Pogląd, musimy zrozumieć ten kluczowy element buddyjskiego podejścia. Szukanie najgłębszego duchowego spełnienia w khandhach czy doświadczeniu zmysłowym jest nieporozumieniem. Jest to jak szukanie gorącego posiłku w lodówce. Jeśli się tego naprawdę nie zrozumie, nie uchwyci tego intelektualnie, można zmarnować cały swój czas, szukając w niewłaściwym miejscu. Tak jak w tej zabawnej anegdocie o mistyku sufim Nasrudinie:
Nasrudin siedział przed arabskim sklepem z przyprawami. Przed nim stał wielki kosz z „dynamitowymi” papryczkami chili. Oczy Nasrudina łzawiły, gdy rozgryzał papryczki, jedną po drugiej. Gdy tak płakał i pocił się, podszedł do niego jeden z przyjaciół.
– Nasrudin, co ty robisz?! Dlaczego tak się pocisz i płaczesz? Po co żujesz te papryczki?
– Próbuję znaleźć tę słodką – odparł Nasrudin.
Zajrzyjmy jeszcze raz do śpiewnika i zastanówmy się nad aspektem nauk dotyczących nieprzywiązania do khandh, jak to ujmuje tradycja pāḷijska:
• rūpaṃ aniccaṃ (forma jest niestała)
• vedanā anicca (doznania są niestałe)
• saññā anicca (rozpoznanie jest niestałe)
• saṅkhāra anicca (wytwory umysłowe są niestałe)
• viññāṇaṃ aniccaṃ (świadomość jest niestała).
Następnie:
• rūpaṃ anattā (forma nie jest „ja”)
• vedanā anattā (doznania nie są „ja”)
• saññā anattā (rozpoznanie nie jest „ja”)
• saṅkhāra anattā (wytwory umysłowe nie są „ja”)
• viññāṇaṃ anattā (świadomość nie jest „ja”).
Nauczanie o niestałości i braku istoty jest bez wątpienia podstawowe dla zrozumienia Dhammy. Anicca (niestałość i niepewność) wydaje się czymś oczywistym. Wszyscy widzimy ciągłą zmianę, nieprawdaż? Przynajmniej wydaje się nam, że rozumiemy, co Buddha miał na myśli. Może nie uchwyciliśmy tego dogłębnie, ale przynajmniej mamy o tym jakieś wyobrażenie. Z pewnością widzimy mnóstwo stresu i cierpienia, więc dukkha też jest czymś oczywistym. Tu podobnie, może nasze zrozumienie nie jest tak głębokie jak zrozumienie Buddhy, ale możemy w jakiś sposób odnieść się do tego aspektu nauk. Z anattą jest już trudniej. Jednym z najczęstszych nieporozumień, co do anatty jest myślenie, że nie ma „ja”, a zatem nie ma nic. Oczywiście, to ja jednak jestem świadomy. Jeśli kopniesz mnie w nogę, to ja poczuję ból, a nie ty. Jest historyjka o mnichu, który mówi nauczycielowi, że jeśli nie ma „ja” to nic się nie liczy. Nauczyciel przyłożył mu wtedy po głowie, a ten krzyknął z bólu: „ Hej, to boli!”. Nauczyciel na to: „Mówiłeś, że nic się nie liczy! O co ci chodzi?”.
Nauki o anatcie nie głoszą, że nic nie ma. Nie chodzi o nic, ale o brak istoty. Forma nie jest istotą, doznania nie są istotą, rozpoznanie nie jest istotą, wytwory umysłowe nie są istotą, świadomość nie jest istotą. Nie ma żadnej trwałej substancji czy osoby w tym wszystkim. W khandhach nie ma „ja”. Pytamy siebie: „Kto w takim razie czuje ból? Jeśli złamię nogę, jest to mój ból, a nie twój. Nic z tego nie rozumiem”. Otóż to. Nie rozumiemy. Gdyby to było łatwe do zrozumienia, nie potrzebowalibyśmy pomocy Buddhy i jego wglądu. Urzeczywistnienie Buddhy było prawdziwe i dogłębne, więc nic dziwnego, że gdy spotykamy niektóre z nauk mówimy „Nie rozumiem!”. W tym właśnie momencie powinniśmy badać, kontemplować nauki, studiować teksty oraz nasz własny umysł i ciało, aż w końcu będziemy widzieć zgodnie z tym, co zobaczył Buddha. Zrozumienie anatty. to zrozumienie przywiązania i nieprzywiązania. Jest to sam rdzeń drzewa bodhi.
Żeby osiągnąć głębsze rozumienie anatty, upraszczamy naszą perspektywę, z jakiej patrzymy na wydarzenia w życiu, do obserwowania naszych doświadczeń jako wrażeń cielesnych, uczuć, rozpoznań, konstrukcji mentalnych, zjawisk zmysłowych. Innymi słowy obserwujemy zmienną naturę khandh. Jeśli brakuje tej perspektywy, łatwo wikłamy się w wewnętrzną narrację, czy fabułę tworzoną przez życiowe sytuacje. Na przykład nie istnieje jedynie uczucie irytacji z powodu jakichś przeciwieństw w życiu, lecz także cała masa myśli, historii, usprawiedliwień, przechowywanych zawiści i przypływów poczucia winy powstających z tej samej energii dyskomfortu. Wszystko to skażone jest silnym „ja” i „inni”. Jest to przywiązanie w całej okazałości.
Jeśli ćwiczymy nieprzywiązywanie się, obserwujemy fizyczne zjawiska powstające na skutek zdenerwowania. Przyglądamy się też myślom powstającym z powodu zdenerwowania, a co najważniejsze, obserwujemy pragnienie powstające na jego skutek. Może to być na przykład pragnienie manifestujące się jako chęć, żeby komuś dokuczyć, zwracając się do niego w szorstki sposób albo poczucie winy i surowa samoocena.
Popadanie w takie schematy sprawia, że to zdenerwowanie staje się naszym osobistym problemem. Kiedy jednak emocje, takie jak zdenerwowanie, zaczyna się obserwować jako zjawiska w umyśle, a nie jak bezwzględnie prawdziwą rzeczywistość, to zaczynamy kierować się ku właściwemu zrozumieniu i nieprzywiązaniu.
Khandhy są zmiennymi uwarunkowaniami, które przychodzą i odchodzą, rodzą się i umierają. To nie jest jednak cały obraz: jest też niewytworzone, nieuwarunkowane, nieuformowane, Nibbāna – wolność od śmierci. Urzeczywistnienie wolności od śmierci czy Nibbāny jest celem buddyzmu. Drogą do tego wiodącą jest nieprzywiązywanie się do pięciu khandh. Nieprzywiązywanie się ma coraz głębsze poziomy, które odsłaniają się, gdy czynimy postępy na ścieżce. Zrozumienie nowicjusza staje się bardziej subtelne i dokładne w miarę upływu lat.
Dlaczego tak się wikłamy w pięć khandh, w nasze myśli, emocje, pasje, związki, cielesność i całą resztę? Kiedy staramy się zmaksymalizować przyjemne doświadczenia i zminimalizować nieprzyjemne, pochłaniają nas nasze własne pragnienia. Pragnienia natomiast skupiają się na khandhach. Jest to magnetyczne przyciąganie powodujące przywiązanie. Jeśli odnieść się do Czterech Szlachetnych Prawd, druga z nich stwierdza, że przyczyna cierpienia to przywiązanie do pragnienia. Pragnienie związane jest z ciągłym staraniem się, żeby khandhy były szczęśliwe, zadowolone, żeby im było miło, wygodnie, dobrze. Pragnienie to energia, która zawsze wychodzi na zewnątrz od serca, od umysłu, próbuje przeorganizować coś, pozbyć się czegoś, coś wywnioskować lub posiąść.
Pragnienie może być zorientowane na przyszłość, gdy próbujesz odnieść sukces, mieć władzę, być szczupłym i pięknym, gdy śnisz o perfekcyjnym partnerze życiowym, martwisz się o pracę i tak dalej. Może być również zakorzenione w przeszłości, gdy odtwarzasz w kółko jakiś bolesny incydent, rozpamiętujesz ciągle od nowa dawne urazy wzbudzające żal i chęć zemsty albo też trzymasz się nostalgicznych wspomnień o starych dobrych czasach. Pragnienie może być gwałtowne lub łagodne. Przybiera wiele form i kształtów, ale jego główną cechą jest brak spokoju. Jeśli nasza uwaga zaprzątnięta jest tą energią niezadowolenia, nie jesteśmy gotowi do duchowych poszukiwań. Jest to zmaganie się z pragnieniem skupionym na khandhach, bycie pochłoniętym przez khandhy.
Gdy nasza uwaga zaprzątnięta jest sprawami ciała, uczuciami, postrzeganiem, tworami natury psychicznej czy świadomością zmysłów, to właśnie jest to symptom przywiązania. Jeśli jesteśmy w to uwikłani rozpraszają nas ciągle i pochłaniają przychodzące i odchodzące, ciągle zmieniające się doświadczenia, rodzenie się i umieranie. Wyklucza to jakąkolwiek możliwość dostrzeżenia głębszych prawd.
Żeby zrozumieć założenia buddyzmu, trzeba najpierw pojąć, co oznacza nieprzywiązywanie się. Buddyści często twierdzą, że nie powinni się przywiązywać, ale nie mają zupełnej jasności, czego to dotyczy. Z powodu niewłaściwego rozumienia mają poczucie winy związane z negatywnymi emocjami, zamiast po prostu obserwować rzeczy negatywne, gdy przychodzą i odchodzą, jako naturalną część uwarunkowanego umysłu. Praktyki medytacyjne, które doskonalimy, pomagają nam w tym zwyczajnym byciu świadkiem spraw, które powstają i odchodzą. Na przykład obserwowanie oddechu może być ćwiczeniem w cierpliwym obserwowaniu zmian i odkrywaniu nieruchomego centrum bycia świadkiem, czy też pamiętaniu o nim. W tej praktyce przytomność (bycie świadkiem czy obserwowanie) jest ważniejsze niż przedmiot obserwacji. Uważność ma większą wagę niż przedmiot tejże uważności, który jest jednym z aspektów khandh. Kładziemy nacisk raczej na samo poznanie niż na jego przedmiot.
Porównajmy to z doczesnymi wysiłkami podejmowanymi pod wpływem oczarowania i uzależnienia od jakości doświadczenia. Przedmiot zainteresowania staje się najważniejszy, a kieruje tym pragnienie. Ktoś zwyczajny stara się gromadzić przyjemne doświadczenia, pozbyć się niektórych aspektów doświadczenia, ma obsesję na punkcie jakiejś idei i gubi się w snach o tym czy o tamtym.
Pragnienie zawsze przyciąga nas ku obiektom, bez względu na to, czy są to obiekty mentalnej, emocjonalnej czy materialnej natury. Uwarunkowane pamięcią o minionych bólach i przyjemnościach przyciągają naszą uwagę to tu, to tam energią lęku i pożądania. To powoduje napięcie w umyśle: przyciąganie i odrazę, lubienie i nielubienie. W treningu uważności i przejrzystego pojmowania, staramy się obserwować to przyciąganie i odpychanie świata, i nie dawać się temu wciągnąć.
Weźmy konkretny przykład. Powiedziano mi, że moja firma redukuje etaty o dziesięć procent i mogę stracić pracę. Naturalnie uruchamia to mój niepokój. Czuję to zarówno fizycznie, jak i mentalnie, moje myśli uwarunkowane są przez ten niepokój. „Jak zapłacę czynsz? Może powinienem brać nadgodziny?”. I tak dalej. W wymiarze społecznym muszę stworzyć plan awaryjny i przemyśleć problem. Zrobiwszy to, nadal jednak czuję trwogę.
Jeśli potrafię jednak obserwować tę emocję jako khandhę, cielesne napięcia, które poruszają się i zmieniają w świadomości, jeśli mogę być raczej świadkiem tego niepokoju, niż być zawładniętym przez obsesję bojaźliwego myślenia, to mam już nieco przestrzeni i wolności. Jest to pierwszy stopień nieprzywiązania. Raczej zauważam niepokój jako obiekt, niż staję się obiektem tego niepokoju. Jest różnica między byciem bojaźliwym człowiekiem, a postrzeganiem bojaźliwości jako obiektu umysłu.
Niepokój się pojawia, a wraz z nim pragnienie, żeby nie czuć tego niepokoju. Jest to całkiem naturalne. W naszej praktyce nieprzywiązywania się, obserwujemy również to pragnienie jako jeszcze jedną manifestację khandh. Jesteśmy świadkiem pragnienia bezpieczeństwa i szczęśliwej przyszłości. Jeśli zwracamy na nie uwagę, zamiast szukać rozrywki czy kompensacji, żeby zastąpić czymś ten niepokój, to praktykujemy nieprzywiązywanie się. Postrzeganie niepokoju jako saṅkhāry, postrzeganie go jako aniccy, dukkhi, anatty, jako uwarunkowania, które pojawiło się, trwa przez chwilę, nie jest żadnym osobistym problemem i niewarte jest chwytania – to sztuka „odpuszczania sobie”.
Nie jest to coś, w co musisz wierzyć, jest to coś, co musisz zrozumieć i wcielić w swoje codzienne życie. Nie jest to żaden system wierzeń. Ta praktyka ma swój cel zwany wyzwoleniem od khandh. To przedsięwzięcie, wspaniałe hobby. Jeśli poświęcisz temu hobby nieco czasu, możesz osiągnąć wyzwolenie. Jest pewna praca, którą trzeba wykonać i ma to sens.
Pragnienie jest magnesem przyciągającym nas w stronę khandh. Świadomość, że można ograniczać khandhy, a co za tym idzie, ograniczać pragnienia, ustawia życie we właściwej perspektywie, zgodnej z Właściwym Poglądem. Pragnienie jest w porządku. Nie jest ani dobre, ani złe, ale świadomość jego ograniczeń uchroni nas przed jego złudnym magnetycznym przyciąganiem. Możemy, dajmy na to, pić nasz sok owocowy, cieszyć się ciepłem i światłem słonecznego dnia, ale uświadamiamy sobie, że wyzwolenie nie leży w doświadczeniu jako takim, nie leży w khandhach. Nieuleganie dyktaturze pragnień jest prawdziwym wyrzeczeniem. Polega na porzuceniu przekonania, że spełnienie można znaleźć w obiektywnym doświadczeniu. Gdy wyrzekniemy się tego ruchu ku khandhom, co nam zostanie? Jeśli nie podążamy za doświadczeniami cielesnymi, uczuciami przyjemności, bólu i obojętności: żadnych postrzeżeń, myśli, idei, emocji, widoków, dźwięków, zapachów, smaków, wrażeń cielesnych czy zjawisk mentalnych, co nam pozostanie? Czy jesteśmy wtedy bankrutami? Czy coś w ogóle zostaje? Czy to po prostu nicość? Jeśli podążamy wciąż za własnymi żądzami, starając się ciągle zmaksymalizować przyjemność i zminimalizować ból, nasza uwaga skupiona jest na khandhach. Uwaga jest zawsze poza tym stałym centrum poznania. Jeśli jednak kroczymy ścieżką uważności, to jesteśmy otwarci zamiast kontrolujący, dominujący czy manipulujący. Buddyjskie podejście polega raczej na zaczekaniu i odpuszczeniu sobie niż na stawaniu się, zdobywaniu czy pozbywaniu się. Wyrzeczenie zasadza się na tym rodzaju rozumienia. Wymaga to cierpliwości, odwagi i woli, żeby życie samo odsłoniło swe tajemnice. To z kolei wymaga miłości i szacunku do życia we wszelkich jego manifestacjach.
Właściwe Poglądy kierują naszymi wysiłkami na Ścieżce i utrzymują nasz umysł w harmonii z Dhammą. Gdy zrozumiemy to podejście, to znaczy dotyczące puszczania khandh, będzie jeszcze wiele do zrobienia, ale przynajmniej zdobędziemy nieco jasności, co do tego, jak i co należy zrobić. Skupianie się na khandhach, jako sposób uwolnienia się od cierpienia, skazane jest na porażkę. Uwolnienie się od stresu nie może być osiągnięte poprzez uleganie pragnieniom.
Co jednak z moim pragnieniem uwolnienia się od stresu? Czy to nie pragnienie? Powiedzmy więc, że jest mądra wola i głupie pragnienie. Mądre chęci dotyczą aspirowania do wolności naszej własnej i innych. Chcemy żyć w społeczeństwie, które jest uczciwe i sprawiedliwe. Mądre intencje kierują się ku różnym zagadnieniom tego świata: naszego życia społecznego, związków, obowiązków, ekspresywnej strony życia, naszych kulturalnych przyjemności i zainteresowań. Chcemy, żeby środowisko było chronione, aby można było pić czystą wodę i oddychać czystym powietrzem. Są to naturalne i pożądane pragnienia. Właściwe prowadzenie się, piękno w sensie artystycznym, powszechna opieka zdrowotna, moralna i duchowa edukacja, i wszystko inne, co może nam przyjść do głowy. Te rodzaje życzeń i aspiracji dla nas samych, naszych rodzin i społeczeństw są wskazane i w zgodzie ze społecznymi naukami Buddhy. W ich skład wchodzi etyka, altruizm, wskazania dotyczące właściwych związków, komunikowania się i zbiór wskazówek pomagających nam dokonywać wyborów do samego kresu naszych dni. Pragniemy być wolni od cierpienia i tego samego życzymy innym. Te sugestie zawarte w Naukach pomagają nam mądrze pragnąć. Wraz z naukami społecznymi mamy też nauki wewnętrzne, w których zrozumienie przywiązania i uwalniania khandh jest nadzwyczaj ważne. Mamy refleksję nad kontemplacyjnymi naukami o świecie wewnętrznym i działaniu świadomości. Częścią tego jest obserwowanie strumienia zjawisk w świadomości albo, jak byśmy to nazwali, strumienia zjawisk khandh. Zadanie polega na byciu świadkiem strumienia świadomości z mądrością nieprzywiązywania.
Dwa aspekty słów Buddhy, społeczny i wewnętrzny, określają buddyjską ścieżkę. W sensie społecznym musimy się starać, żeby wszystko było właściwe. Jeśli brak jest moralności, musimy się do tego odnieść. Jeśli jest głód, też musimy się z tym zmierzyć. Staramy się być altruistyczni i pomagać światu najlepiej jak potrafimy, odpowiednio do naszych zdolności i zasobów. Otrzymujemy zachętę i pomoc od naszych duchowych przyjaciół i towarzyszy, rozwijając postawy i umiejętności, które mogą być wyrazem radości życia. Na najgłębszym jednak poziomie urzeczywistnienia wiemy, że żadne zewnętrzne uwarunkowania, czy związki nie są ostatecznie stałe czy niezawodne. Są one wszystkie ruchem khandh i nie ma pośród nich jakiejkolwiek utopijnej doskonałości. Właściwe Poglądy dotyczą więc rozumienia, jak rozsądnie żyć, a także mądrości uwalniania. Nie chodzi o uwalnianie w sensie potępiania, represji czy alienacji, ale o uwalnianie pełne empatii, choć niezwodzone przez przywiązywanie się do zmian w życiu.
To wszystko na temat przywiązania do pięciu khandh. Nazwij to pięcioma khandhami, procesem psychofizycznym, doświadczeniem ciała-umysłu lub życiem.
Jeśli się porusza nie chwytaj go. Uwalniaj i odpowiadaj życiu bardziej z empatią i hojnością niż z chciwością, lgnięciem i całym, związanym z tym stresem. Ścieżka uwalniania khandh staje się wtedy formą sztuki – zręcznej sztuki życia.
O autorze
Viradhammo Ajahn
zobacz inne publikacje autora
Czcigodny Ajahn Viradhammo urodził się w Esslingen, w Niemczech w 1947 roku, w rodzinie łotewskich emigrantów. Wyjechał z rodzicami do Kanady, gdy miał pięć lat. Studiował inżynierię na Uniwersytecie Toronto, jednak życie akademickie go rozczarowało, więc w 1969 roku przerwał studia i wyjechał do pracy w Niemczech, by następnie rozpocząć podróżowanie, żeby poznać świat i doświadczyć innych kultur. W późniejszym czasie, kiedy mieszkał w Indiach, zetknął się z buddyzmem, dzięki temu, że spotkał sāmaṇerę Bodhesako, który zapoznał go z pismami czcigodnego Ñāṇavīry. Dotarł w końcu do Tajlandii, gdzie w 1973 roku został nowicjuszem w Wat Mahathat, a w roku następnym przyjął pełne święcenia w Wat Pah Pong od Ajahna Chaha. Był jednym z pierwszych mieszkańców w innym klasztorze – Wat Pah Nanachat.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Jedno narzędzie spośród wielu
- Sayagyi U Ba Khin Podstawy Dhammy Buddy w praktyce medytacyjnej.
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: http://www.buddhamind.info/stillness/
Źródło: Viradhammo Bhikkhu 2005
Tłumaczenie: Zbigniew Molski
Współpraca: Maciej Królikowski
Redakcja: Alicja Brylińska
Czyta: Mieszko Mączyński
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/