KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

CZCIGODNA CANDA [dalej: VC – przyp. red.]: Zaczynajmy, by nie tracić czasu. Gorąco witam Ajahna Brahmalego, który, jak widzicie, połączył się z nami z klasztoru Bodhinyana. To, że cię tu mamy, jest dla nas wielkim przywilejem i przyjemnością. Dziś w programie mamy mowę Dhammy. Rozpoczniemy za kilka minut krótką medytacją, a potem przejdziemy do mowy Dhammy zakończonej okazją do zadania pytań.

Prosimy o przesyłanie pytań do Dereka. Przed jego imieniem widać Q & A. Tak więc Q & A Derek. Jest on jednym z naszych współgospodarzy. Jeżeli chcecie przesłać pytania, to tylko do niego. On z kolei przekaże je mnie, a ja w waszym imieniu zadam je Ajahnowi Brahmalemu. To pomoże nam w organizacji, a wy do chwili zadania pytania możecie po prostu siedzieć wygodnie i odpoczywać.

Dla tych wszystkich, którzy nie wiedzą, kim jest Ajahn Brahmali, zrobię małe wprowadzenie. Urodził się w Norwegii, w 1964 roku. Ajahn Brahmali odczuł silne buddyjskie powołanie w wieku dwudziestu paru lat po pobycie w Japonii. Posiadając dyplom studiów magisterskich z inżynierii i finansów, rozpoczął trening jako anagārika w Anglii w buddyjskich klasztorach Amaravati oraz Chithurst. W roku 1994, po tym, jak usłyszał Ajahna Brahma wygłaszającego nauki, przeniósł się do Australii, by praktykować w klasztorze Bodhinyana. Został wyświęcony na bhikkhu w roku 1996, mając Ajahna Brahma jako nauczyciela. Obecnie jest już mnichem 24 lata.

AJAHN BRAHMALI: To streszczenie jest już nieaktualne, Czcigodna. Ale to nie ma znaczenia. Kontynuuj, proszę. Przepraszam.

VC: Okej. Nic się nie stało.

VC: Ajahn Brahmali jest znanym nauczycielem medytacji, który czerpie inspirację głównie z wczesnych tekstów buddyjskich, ale również oczywiście od Ajahna Brahma. Naucza też języka pālijskiego oraz zakonnych reguł praktyki – mnichów w klasztorze Bodhinyana i mniszki w zakonie Dhammasara; oraz w innych miejscach za granicą. Z tego, co wiem, Ajahn, nauczasz też Vinayi niektóre z tajskich bhikkhunī.

Jego zrozumiałe i inspirujące mowy ożywiają nauki Buddhy i są bardzo często odtwarzane na kanale YT BSWA. Ajahn Brahmali odegrał również istotną rolę w pierwszym wyświęceniu bhikkhunī w tradycji theravādy w Perth w 2009 roku. To pierwsze wyświęcenie bhikkhunī w tajskiej leśnej tradycji. Jest on również bardzo cenionym nauczycielem na całym świecie. Dlatego też jesteśmy ci wdzięczni, że jesteś z nami, Ajahn. Możemy oddać ci głos, kiedy tylko będziesz gotowy.

AB: Okej. Dziękuję. Mam tu mały problem techniczny, ale jakoś sobie z nim poradzę. Tak, już załatwione. Dobrze, jeszcze raz dzień dobry wszystkim, miło was wszystkich widzieć. To cudownie, że możemy się spotkać przez internet. Wspaniale. Technologia jest użyteczna. Czasem szkodzi, a czasem naprawdę się przydaje. Ale w tym momencie myślę, że jest cudowna.

Zacznijmy krótką, wspólną medytacją, żeby się troszkę odprężyć i rozbudzić nieco uważność. Po prostu, by się przygotować na resztę… hmm… jaką porę dnia mamy? Dla mnie to wieczór. Dla wielu z was jest południe. Ale jaka by nie była pora, to zaczniemy krótką medytacją.

Usiądźcie wygodnie, odprężcie się, zamknijcie oczy i rozpocznijcie od odczuwania swojego ciała, upewniwszy się, że jesteście spokojni, zrelaksowani, że jest wam wygodnie. Możecie pozwolić umysłowi odpocząć i stopniowo pogrążać się w spokoju.

Zamiast myśleć o sobie jak o medytującym, który medytuje, w ogóle nie myśl w takich kategoriach, bo gdy tylko stworzysz o czymś wyobrażenie, to budujesz też tendencję do robienia zbyt wiele, do „robienia” praktyki medytacyjnej. Zamiast tego po prostu naucz się odprężania i tak naprawdę nie rób nic. Pozwól umysłowi dryfować, pozwól mu na to, czego chce, bo w przeciwnym razie nie będziesz się mógł właściwie odprężyć. Twój umysł nie będzie mógł właściwie odpocząć. Zatem rozsiądź się wygodnie, tak jakbyś zasiadał na wygodnym krześle, nic nie rób, pozwalaj umysłowi samemu się uspokoić.

Kiedy pozwalasz umysłowi odprężyć się, musisz go czasami bardzo delikatnie pchnąć, przypominając sobie, że w medytacji szukasz spokoju. Kiedy będziesz siedzieć, zauważysz, że między myślami czy innymi czynnościami pojawia się spokój. Po prostu skup się na tym spokoju i ciesz się nim. Pozwól mu, by stopniowo wypełnił twój umysł. To dzieje się automatycznie – przez cały czas, gdy cieszysz się tym spokojem, on będzie się samoczynnie rozwijał.

Okej, to koniec medytacji na tę chwilę, więc proszę o wyjście z niej. Myślę, że możemy rozpocząć mowę. Tematem dzisiejszej mowy, zasugerowanym przez Czcigodną Candę, będzie pogląd, który uwalnia. Sądzę, że brzmi on naprawdę dobrze, jak na temat mowy Dhammy. I jest to bardzo interesujący temat, ponieważ sama kwestia uwalniania jest wielostopniowym procesem. To coś, co odbywa się stopniowo. Czasem, myśląc o poglądzie, który uwalnia, możemy myśleć o kwestiach typu: Wejście w Strumień lub Przebudzenie, czy temu podobne, gdy nagle: Bum! – pojawia się bardzo głęboki wgląd w rzeczywistość. I widzisz rzeczy w zupełnie innym świetle. To pogląd, który uwalnia.

Ale prawda o poglądach jest taka, że rozwijają się one stopniowo. Tak, pogląd to coś, co pojawia się stopniowo i jest to jeden z bardzo ważnych aspektów Ścieżki. Należy zrozumieć, jak można, praktykując, stopniowo rozwinąć Właściwy Pogląd. Jeżeli ci się to uda, to będzie to miało wpływ na twoją Ścieżkę od samego początku do jej końca. Tak więc jedną z możliwości postrzegania buddyjskiej Ścieżki jest myślenie o niej jak o rozwoju poglądu, jak o stopniowej zmianie poglądu. Od początku Ścieżki do samego jej końca. To jedno z możliwych podejść do tej kwestii.

By podać przykład siły Właściwego Poglądu, opowiem o czymś, co zdarzyło się podczas odosobnienia w porze deszczowej, które już się zakończyło – co teraz mamy? – trzy miesiące… mniej więcej trzy i pół miesiąca temu. Jednym z pytań, które ludzie często zadają w czasie odosobnień w porze deszczowej, brzmi: Cóż, znasz sposób, w jaki Ajahn Brahm uczy nas praktyki medytacyjnej – Ajahn Bram mówi: „Och, po prostu się odpręż, usiądź wygodnie i nic nie rób, wyluzuj się, a zauważysz, jak po prostu pozwalasz na zaistnienie całemu procesowi”. Tak właśnie mówi Ajahn Brahm.

A ludzi dopada frustracja i przychodzą do mnie. Tak, to niesprawiedliwe. Przychodzą do mnie, a chcą zrozumieć rzeczy, o których mówi Ajahn Brahm. Mówią: Robię dokładnie to, co mówi Ajahn Brahm. Odprężam się i co się dzieje? Zasypiam albo stale o czymś myślę. Mój umysł gmatwa się w sprawach dotyczących przeszłości i przyszłości, w problemach i w pracy, która na mnie czeka, i we wszystkim innym, co pojawia się w międzyczasie: w przyjemnościach, które na mnie czekają, gdy zakończę to przeklęte odosobnienie. Tak, osiem wskazań to zbyt dużo wskazań. Chcę… itd., itd.

Więc proszą mnie o wyjaśnienie, dlaczego nic się nie dzieje, kiedy stosują się do instrukcji, odprężają się i odczuwają przyjemność z przebywania z samymi sobą? Ajahn Brahm mówi, że kiedy tylko rozsiada się i odpręża, to wypełnia go spokój, jego umysł staje się pusty, pojawia się nimitta i już jest na drodze do głębokiej medytacji. Tak to robi Ajahn Brahm. Dlaczego u nich to nie działa? Dlaczego zamiast tego zasypiają? To bardzo interesujące pytania. Niezwykle interesujące jest to, że te same instrukcje u jednych osób działają, a u innych nie. O co tu właściwie chodzi? Jeżeli uda nam się rozwiązać tę zagadkę i zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, to uda nam się złamać swego rodzaju kod udanej buddyjskiej medytacji. Będziemy wiedzieć, czego nam potrzeba, żeby medytacja była udana.

Jak zatem odpowiadam? Mówię, że powodem, dlaczego to działa u Ajahna Brahma, ale nie u ciebie, jest niewłaściwe nastawienie twojego umysłu. To powód, dlaczego instrukcje nie działają. Ale co to znaczy? To znaczy, że jeżeli jesteś odprężony, a twój umysł nie ma właściwego nastawienia, to będzie się on skłaniał ku myślom, ponieważ to one cię interesują. Lub jeżeli jesteś nieco znudzony, to być może umysł będzie się skłaniał ku zmęczeniu i zaśniesz. Umysł skłania się ku temu, czym się interesuje. To tam zawsze zmierza umysł. To odbywa się automatycznie.

Zatem różnicą jest nastawienie umysłu. To dlatego instrukcje działają u jednych osób, a u innych nie. Tak więc, jeżeli jesteś odprężony, nic nie robisz, a twój umysł naturalnie skłania się ku spokojowi, to właśnie tam uda się twój umysł. Jeżeli jednak, odprężając się, skupisz się na czymś, to twój umysł naturalnie podąży w tę stronę: „Och, chciałbym zjeść coś dobrego”czy cokolwiek innego. Umysł uda się właśnie tam. Tak więc preferencje umysłu są krytycznym aspektem.

A co było potem? Udzieliłem tej odpowiedzi, a ludzie na to: „Dobra, dobra. Jasne…”. Wiadomo, ludzie nigdy nie są w 100% zadowoleni z odpowiedzi, co w sumie jest w porządku. Nigdy nie powinieneś być w 100% ukontentowany. Zawsze powinieneś myśleć sam za siebie. Cieszę się, że ludzie tak robią. Tak więc poszli do Ajahna Brahma i powiedzieli: „A Ajahn Brahmali powiedział, że to i tamto – co ty na to?” I Ajahn Brahm odpowiada: „Cóż, w czasie medytacji siadam i kieruję umysł w stronę wyrzeczenia”. Tak powiedział.

Kiedy się nad tym zastanowić, to idee nastawiania się na spokój oraz kierowania się ku wyrzeczeniu tak naprawdę są bardzo podobne, ponieważ rzeczy, których się wyrzekasz, są tymi samymi rzeczami, które powstrzymują cię od stania się spokojnym. To bardzo zbliżone idee. Albo jeżeli wiesz, gdzie znaleźć spokój, skłaniasz się ku spokojowi oraz automatycznie wyrzekasz się, bo nie jesteś zainteresowany rzeczami, które nie prowadzą do spokoju. Więc je odpuszczasz. To automatyczny proces. Tak więc te dwa podejścia mają wiele wspólnego – kierowanie się ku spokojowi oraz wyrzeczeniu.

Dlaczego jednak umysły niektórych ludzi mają takie upodobania? Dlaczego umysł Ajahna Brahma skłania się ku wyrzeczeniu poprzez rezygnację? I dlaczego umysły niektórych ludzi nie wykazują tej skłonności? Co za tym wszystkim stoi? Wspólnym wątkiem, który skrywa się za taką sytuacją jest Właściwy Pogląd, lub – jeżeli wolisz – niewłaściwy pogląd. Jeżeli posiadasz Właściwy Pogląd, jeżeli patrzysz na świat we właściwy sposób, jeżeli myślisz o życiu, świecie i wszystkim we właściwy sposób – a jest to rodzaj postrzegania, w jaki Buddha patrzył na rzeczy – to twój umysł będzie automatycznie skłaniał się ku spokojowi i wyrzeczeniu. Ponieważ porzucasz dukkhę, porzucasz cierpienie. Każdy tego chce. To oczywiste. Kto chce zachować cierpienie?

Zatem porzucasz okropne cierpienie i kierujesz się ku szczęściu. Jednak jeżeli posiadasz niewłaściwy pogląd, to uważasz, że rzeczy, które tak naprawdę są cierpieniem, tworzą szczęście. I skłaniasz się ku nim. Ponieważ wszyscy chcą być szczęśliwi, masz skłonności zgodne z twoimi złudzeniami, zgodne z posiadanym niewłaściwym poglądem. Stąd skłaniasz się ku: „Och, zjem smaczną kolację, kiedy skończę ten kurs medytacji” lub „Impreza, która na mnie czeka…”, czy też „Te wszystkie problemy w pracy, które muszę rozwiązać…”. „Tak, teraz mój umysł działa nieco klarowniej – to dobry moment, żeby rozwiązać te problemy”. Nie! To nie jest dobry moment! Kontynuuj odprężanie się, kontynuuj medytowanie. Wróć do tych problemów później.

Wspólnym ogniwem tworzącym problem jest idea Właściwego Poglądu. On determinuje cały proces medytacji. Zadbaj, by był prawidłowy, a twoja medytacja stanie się bardzo efektywna. To fascynujące. Jedna z rzeczy, którą zauważyłem w suttach – jeśli ktoś nie wie, to sutty są słowami Buddhy – odnosi się do praktyki satipaṭṭhāna. Satipaṭṭhāna jest jednym z podstawowych słów, które można usłyszeć w kontekście medytacji. Satipaṭṭhāna oznacza ustanowienie uważności. To wszystko odnosi się do buddyjskiego rodzaju medytacji.

Jedną z rzeczy, którą zauważyłem całkiem wcześnie, jest to, że buddyjska medytacja satipaṭṭhāna bazuje na dwóch kwestiach. Są nimi: cnota – moralność, zatem powinieneś naprawdę prowadzić dobre życie, zanim zaczniesz głębiej praktykować, bo w przeciwnym razie możesz wpaść w tarapaty; a drugą kwestią jest Właściwy Pogląd, ujjuka-diṭṭhi, „wyprostowany” pogląd. Teraz wszystko staje się jasne. Dokładnie dlatego niektórym udaje się medytować, a innym nie. Stąd też pojawia się pytanie: Jak doprowadzić do tego, że nasz pogląd stanie się właściwy, byśmy mogli wzmocnić praktykę medytacyjną? Jeżeli posiadalibyśmy Właściwy Pogląd, to nasza medytacja stałaby się bardziej efektywna. Właśnie tę kwestię chciałbym omówić w ten wieczór… dzień… niezależnie od naszych stref czasowych.

Zacznę, powracając do podstawowej idei Właściwego Poglądu. Chciałbym zacząć od samego początku, a jeżeli znasz trochę sutty – a niektórzy z was znają całkiem dobrze nauki Buddhy – to wiesz, że na Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżce, która jest praktyką prowadzącą do Przebudzenia czy oświecenia, lub stania się Arahantem, czy jakkolwiek byś tego nie nazwał – to na tej ścieżce pierwszym czynnikiem jest Właściwy Pogląd. Od tego się zaczyna.

Co to oznacza? Pojawia się jako pierwszy czynnik, a kolejnymi są: grupa moralności oraz grupa, w której zawiera się Właściwy Wysiłek będący jakby głębszą moralnością, czynniki medytacji (sammā sati, satipaṭṭhāna, prawidłowa medytacja) oraz w końcu czynnik nieporuszenia – głębokiej medytacji. Wszystkie te kwestie stanowią podstawę Właściwego Poglądu. A on jest podstawą wszystkich czynników.

Oznacza to, że nawet twoja moralność, zdolność do praktykowania dobrego moralnie zachowania, w efekcie końcowym zależy od Właściwego Poglądu. Jeżeli zatem chcesz dobrze praktykować moralność, ustanów więcej Właściwego Poglądu. Czyż to nie interesujące? Czasami bardzo się staramy być moralnymi. Naprawdę starasz się, kiedy postanawiasz: „Tak, w nowym roku będę zachowywał się moralnie” czy cokolwiek innego. Jednak tak naprawdę z jakiegoś powodu nie potrafisz się tego trzymać. Nawet jeżeli starasz się i angażujesz siłę woli, to i tak robisz te wszystkie rzeczy, których nie powinieneś. Problem polega na tym, że twój pogląd być może nie jest wystarczająco silny. Niewystarczający stopień Właściwego Poglądu może być w rzeczy samej problemem. Nawet dla moralności.

To tutaj wszystko się zaczyna – zaczyna się od asystowania w moralności. Następnie kieruje się ku sferze mentalnej: Jak radzić sobie z umysłem? A potem ku praktyce medytacji oraz ostatecznie ku idei Czcigodnej Candy, ku poglądowi, który uwalnia – wielki moment uwalniającego poglądu. I to właściwe w tym miejscu na Ścieżce stajesz się Przebudzony. Ale czeka cię jeszcze daleka droga, nim osiągniesz ten punkt. Natomiast Właściwy Pogląd jest bardzo wpływowy i efektywny już na tym etapie.

Czym więc jest Właściwy Pogląd? Być może wiesz, że jest on często definiowany w suttach jako zrozumienie Czterech Szlachetnych Prawd. Są to: Szlachetna Prawda o Cierpieniu, o Przyczynie Cierpienia, o Ustaniu Cierpienia i o Ścieżce Prowadzącej do Ustania Cierpienia. Najważniejsza z nich jest prawdopodobnie pierwsza, tj. Szlachetna Prawda o Cierpieniu, bo daje wskazówki, gdzie w świecie szukać szczęścia i czego unikać, a są to problematyczne zagadnienia.

Jedna z dróg polega na nauczaniu w oparciu o pojęcia kammy i ponownych narodzin: jeżeli gromadzisz złą kammę, to wyniki będą złe – odrodzenie nie będzie szczęśliwe. Natomiast dobra kamma da dobre odrodzenie. Jedną z najprostszych rzeczy, której zawsze nauczam w czasie odosobnień medytacyjnych, jest myślenie o kammie jak o czymś, co zdarza się w obecnym życiu. A to dlatego, że jeżeli myślisz o jakiejś sprawie jak o czymś, co zdarza się w tym życiu, to możesz stwierdzić, czy zbierasz dobrą kammę, czy nie. To nie żadna tajemnicza siła zabiera cię z tego życia do następnego – to coś, co możesz obserwować wewnątrz siebie. To bardzo użyteczne. Jeżeli możesz coś zobaczyć, to skutkuje to dużo większą pewnością i wiarą, że coś w tym jest.

Stąd naprawdę polecam ci, żebyś spojrzał na siebie, kiedy zrobisz coś życzliwego wobec innej osoby. Jestem pewien, że czasami robisz coś po prostu z dobrego serca. Czy to akt szczodrości, czy dawanie czegoś komuś lub kierowanie do kogoś pięknych słów: „Naprawdę cieszę się, że mi towarzyszysz”. Może mówisz do kumpla z pracy: „Cieszę się, że z tobą pracuję” albo coś równie pięknego, co wychodzi prosto z twojego serca i ma ogromną siłę. Wtedy zauważasz wewnątrz siebie uczucie, które rozrasta się wraz z tym aktem życzliwości. To wspaniałe, pełne piękna uczucie i jest ono niesamowicie dobre moralnie. Tak dobrze się je odczuwa. Jest w tym coś bardzo, ale to bardzo szlachetnego. I od razu możesz to rozpoznać w swoim wnętrzu: to szlachetna postawa. Jest ona sposobem, w jaki powinieneś żyć. To duchowe podejście do życia, które daje ci poczucie wartości samego siebie. Czujesz się naprawdę zadowolony z samego siebie i takie sytuacje się zdarzają.

Zatem proszę, zwracaj uwagę na takie zdarzenia, ponieważ jeżeli je dostrzegasz, to są one właśnie tym, co Buddha nazywał diṭṭha-dhamma [vedanīya] kamma – kammą, którą zbierasz w bieżącym życiu. Możesz zobaczyć połączenie pomiędzy dobrą intencją i tym, jak sam postrzegasz siebie. To kamma – połączenie pomiędzy intencją i tym, jak się czujesz. I od razu możesz je dostrzec. To bardzo potężny sposób na zrozumienie idei cierpienia i szczęścia, Pierwszej Szlachetnej Prawdy. W ten sposób możesz rozpoznać efekt twoich czynów.

Ale na tym nie koniec, bo jedną z rzeczy, które również stają się zupełnie oczywiste, kiedy tak postępujesz, jest to, że kiedy raz po raz dokonujesz wielu dobrych czynów, to gromadzisz to dobro, co jest bardzo ważną częścią buddyjskiej Ścieżki. A kiedy gromadzisz dobro, to efektywnie wznosisz twój umysł, albo raczej pozwalasz mu wzrastać. To właśnie się dzieje z umysłem. To tak jak gromadzenie helu w balonie, tak samo umysł wznosi się wraz z dobrem. Tak właśnie jest: czujesz się rozpromieniony, pogodny, jesteś z siebie naprawdę zadowolony. Zdrowego moralnie, płynącego prosto z serca dobra w ogóle nie odczuwasz jako ego. Czujesz je w środku siebie jako coś bardzo zdrowego.

Tak więc gromadzisz te uczynki i tak naprawdę to w tym momencie zaczynasz rozumieć, że to Ścieżka. To nie pojedyncze zdarzenie. To Ścieżka, która wyciągnie cię z błota – wyciągnie cię z bagna pospolitej egzystencji wprost do czegoś większego, piękniejszego i potężniejszego. Brzmi nieźle, prawda?! To jest Właściwy Pogląd. Jako że dostrzegasz to, co się dzieje, czujesz, że to ma miejsce. To jest to – ten pogląd jest prawidłowy. Rozumiesz coś z cierpienia i szczęścia: wiesz, jak wywołać szczęście w swoim życiu i jak uniknąć cierpienia.

Jest również druga strona tego medalu. Kiedy to dostrzegasz, widzisz również efekty twoich złych czynów. Jednak zalecałbym przyglądanie się efektom dobrych czynów, ponieważ to o wiele bardziej zachęca. To dużo bardziej podnosi na duchu w sensie patrzenia na pozytywną stronę rzeczy zamiast na tę negatywną. Jednak przyglądanie się złym czynom i dostrzeganie, jaki mają one wpływ na umysł, również może być pomocne. Nieuniknione będzie przekonanie się, czy jesteś na tyle bystry, by ponownie dostrzec powiązanie, które ciągnie cię w dół. To odwrotny efekt, który pogrąża cię głębiej w bagnie tego świata i pokrywa cię kleistym śluzem, który jeszcze bardziej przytwierdza cię do dna. Wszystkie te zależności możesz dostrzec.

Jest to bardzo prosty sposób myślenia o Właściwym Poglądzie oraz moralności i tym, jak one współdziałają. A ponieważ dochodzi do nagromadzenia, to możesz zrozumieć, dlaczego to musi mieć wpływ na ponowne narodziny. Oczywiste jest, że umierając z promiennym umysłem, taki właśnie umysł zabierzesz w przyszłość. Teraz już widzisz, w jaki sposób ten proces jest kontynuowany.

Jedną z rzeczy, których się uczysz dzięki temu – to również jedna z krótkich, pięknych historii znajdujących się w suttach – uczysz się, że jeżeli chcesz być miły dla siebie, jeżeli chcesz być swoim własnym przyjacielem, to musisz być miły wobec innych. A oto historia jednego z wielkich królów żyjących w czasach Buddhy, historia bardzo znanego króla Pasenadi z Kosali. Każdy, kto przeczytał kilka sutt, natknął się na króla Pasenadi, który często spotykał się z Buddhą, żeby porozmawiać. W Saṃyutta Nikāya, w zbiorze mów połączonych występuje cały rozdział zawierający dyskursy pomiędzy Buddhą i królem Pasenadi.

To przyjemne, krótkie dyskusje. W jednej z nich Buddha udziela królowi wskazówek dotyczących odchudzania. Wiedziałeś, że sutty zawierają tego typu wskazówki? To interesujące, czyż nie? Więc jeżeli chcesz wypróbować wskazówki Buddhy dotyczące odchudzania, to możesz zajrzeć do sutt i zobaczyć, co o tym myślisz. Zauważysz, jak Buddha, przywódca duchowy, zupełnie jak dziś, musiał udzielać odpowiedzi na wszystkie rodzaje pytań. Tak to już po prostu jest, kiedy jest się duchowym przywódcą.

I jestem pewien, że Czcigodna Canda też już się o tym przekonała. Przypuszczam, że wszystko na świecie na wiele sposobów jest połączone z wymiarem duchowym. Można robić rzeczy w dobry albo w zły sposób. Stąd też jest to w pewnym stopniu zrozumiałe. Powracając do tematu, w Kosala Saṃyutta występuje wiele krótkich dyskursów tego typu, lecz pewnego razu król Pasenadi z Kosali poszedł do Buddhy i powiedział: „Ci ludzie, którzy żyjąc, zachowują się moralnie, są swoimi własnymi przyjaciółmi. A ci ludzie, którzy żyjąc, zachowują się niemoralnie, są swoimi własnymi wrogami”. Wtedy Buddha spojrzał na niego i powiedział: „Łał, to świetne stwierdzenie”. Nie powiedział tego dosłownie, jednak taki był sens. No wiecie: „Słuszna uwaga, masz pełną rację w tym, co mówisz. Ci, którzy żyją moralnie, którzy dobrze traktują ludzi, którzy traktują ich z życzliwością, są tymi, którzy w życiu są swoimi własnymi przyjaciółmi”.

Widzisz sam, że to ma sens, bo jak wspomniałem wcześniej, jeżeli jesteś życzliwy, to odczuwasz rezultaty od razu tutaj, w tym życiu. Właściwie to masz lepszą samoocenę. Więc traktujesz siebie, jak swojego przyjaciela, a przyjaciele chcą, by ich przyjaciele byli jeszcze szczęśliwsi. Tak więc traktujesz siebie z przyjaźnią. W ten sam sposób, jeżeli kogoś źle traktujesz, jeżeli nie jesteś wobec kogoś życzliwy, traktujesz siebie samego jak własnego wroga. A ponieważ wrogowie chcą zranić swoich wrogów, to ranisz sam siebie. Kiedy ranisz sam siebie, traktujesz siebie samego jak wroga. Teraz już widzisz, jak to działa. Żyj zatem jak swój własny przyjaciel. I pamiętaj, że drogą do tego jest traktowanie wszystkich na świecie z życzliwością, troską, ze współczuciem i zrozumieniem i wszystkimi tymi pozytywnymi aspektami. A kiedy tak robisz, to jesteś zarówno swoim przyjacielem, jak i przyjacielem tych ludzi. To tak prosty, lecz piękny sposób myślenia o życiu. To zatem jest sposób myślenia, który powoduje powstanie Właściwego Poglądu lub poprawnego myślenia o życiu, jak również zwiększa twoją zdolność do praktykowania Ścieżki.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której sobie przypomniałem, ponieważ wczoraj… a dokładniej to jeszcze jeden dzień wcześniej prowadziłem ceremonię pogrzebową. Naprawdę lubię pogrzeby – może ktoś jeszcze lubi pogrzeby? Ja naprawdę się nimi zachwycam. To naprawdę fajne chwile. Fajne, ponieważ w ceremoniach pogrzebowych jest coś podniosłego. Ludzie zazwyczaj są mniej skłonni do kłótni i bardziej spokojni. Dla większości to poważne wydarzenie, oczywiście z wyjątkiem Ajahna Brahma. On by wam powiedział dowcip na pogrzebie, jednak większość ludzi tego nie robi. To dostojne wydarzenie.

A to oznacza, że ludzie są bardziej otwarci na Dhammę. Możesz mówić o Dhammie w inny sposób, opowiedzieć historie inaczej. Śmierć ma tę właściwość wyciągania rzeczywistości na pierwszy plan i spoglądania na sprawy bardziej przejrzyście. Rzeczywistość jest również aspektem Właściwego Poglądu. Jedną z historii, które zazwyczaj opowiadam na ceremoniach pogrzebowych, jest historia podobno opowiadana wcześniej przez Ajahna Chah. Oczywiście Ajahn Chah u szczytu popularności był nauczycielem przeogromnej grupy ludzi składającej się zarówno z przedstawicieli wytwornej elity Bangkoku, jak i z lokalnych rolników uprawiających ryż. To niesamowite, że wokół Ajahna Chah zebrali się ci wszyscy ludzie należący do zupełnie odmiennych warstw społecznych, bo mówił on do nich na tym samym poziomie. Koniec końców wszyscy jesteśmy istotami ludzkimi – wszyscy mamy te same problemy i kwestie do wyjaśnienia. Naturalnie pojawiało się wielu obcokrajowców, którzy chcieli go odwiedzić, a czasem i profesorowie z uniwersytetów czy podobnego typu ludzie. Wszyscy oni chcieli zrozumieć, o co chodzi w byciu leśnym mnichem. Tak więc niektóre z mów miały międzynarodowy charakter i ciekawą widownię.

Jedna z jego mów, która przynajmniej w moich oczach należy do tych legendarnych, bo Ajahn Brahm ją opowiada, traktuje o tym, jak Ajahn Chah podniósł szklankę, spojrzał na audytorium i zapytał: „Czy widzicie pęknięcie w tej szklance?”. Odpowiedź brzmiała: „Nie, nie widzimy pęknięcia, Luang Pu Chah. Do czego zmierzasz z tym pęknięciem w szklance?”. A on odparł, zadając ponownie pytanie: „Czy widzicie pęknięcie w tej szklance?”. Po chwili audytorium zrozumiało, że on do czegoś zmierza, że za tym kryje się jakiś ukryty przekaz, ale nikt go nie dostrzega. „Okej, powiedz nam, o co w tym chodzi”. Wtedy Ajahn Chah powiedział: „Cóż, to pęknięcie wyraża ideę niestałości. Nietrwałość zawsze tu będzie. W naturze szklanki leży spadnięcie pewnego dnia na ziemię, a może na betonową lub wykafelkowaną podłogę. A kiedy to się stanie, szklanka zmieni się w tysiąc kawałków. Taka jest natura szklanki. Ostatecznie tak kończy większość szklanek”. Tak więc w tej szklance jest pęknięcie w takim sensie, że wiemy, iż jest ona z natury niestała, z natury niepewna. Wiemy, że kiedyś pęknie.

Co to oznacza? Co znaczy, jeśli coś jest z natury niestałe, jeśli coś jest z natury delikatne? Szklanka jest bardzo delikatna. Co to oznacza? To oznacza, że troszczymy się o szklankę: ostrożnie ją odstawiamy na coś miękkiego, a nie twardego. I opiekujemy się nią. Odstawiamy ją do kredensu czy gdzieś, gdzie jest bezpieczna i nie wypadnie. Troszczymy się o nią i opiekujemy się nią, bo wiemy, że jest delikatna. W ten sam sposób delikatne jest ludzie życie. To jedna z tych zdumiewających kwestii, z których zdajesz sobie sprawę, będąc mnichem: to, jak delikatna jest nasza egzystencja. Ludzie czasami umierają, to z lewej, to z prawej, a nawet i pośrodku. Mamy tysiące osób, tu, w Perth, i na całym świecie, i ludzie stale umierają. Umierają niezależnie od wieku, nieraz bez wyraźnego powodu. Życie jest tak delikatne. Ciała są tak skomplikowane – jeden mały element nie działa poprawnie i bum: już po tobie. Życie jest tak niepewne, tak zawodne. Co zatem oznacza to, że ciało jest tak delikatne? Oznacza, że zaczynamy się troszczyć o ludzi wokół nas, ponieważ nie wiemy, ile czasu im jeszcze zostało. Wiemy, że mogą odejść w kolejnej chwili. Może to ostatnia chwila, w której mnie widzicie. To możliwe. Może umrę, jeżeli mam jakiegoś raka czy inne choróbsko. To całkiem możliwe, że coś się tam dzieje.

Zatem co mamy robić? Może, jeżeli przypomnimy sobie o tym, to będziemy się nieco bardziej troszczyć. Będziemy mieli trochę więcej czasu dla siebie nawzajem. Będziemy nieco uważniej słuchać. Nie będziemy tak szybko pędzić przez życie. Jeżeli umrzesz dzisiaj wieczorem, to czy będziesz gnał na następne umówione spotkanie? Raczej nie. Raczej podejdziesz do tego ze spokojem: „Kogo to teraz obchodzi, skoro i tak umrę?”. Cóż, to nieuniknione, że kiedyś umrzemy. Tak naprawdę nigdy nie powinniśmy zbytnio gnać. Takie postrzeganie śmierci ma ogromny wpływ. Gdy pamiętamy o kruchości życia, troszczymy się więcej, stajemy się bardziej moralni i życzliwsi. A to tylko jedna z dróg prowadzących poprzez Właściwy Pogląd na prawidłową Ścieżkę, by we właściwy sposób myśleć o rzeczach, moralnym życiu i dobroci.

Zatem to są dwie drogi umożliwiające poprawę w byciu moralnym. Są one Właściwym Poglądem. Możesz się dziwić, że śmierć jest jego częścią, że ją tu przytaczam, jednak pamiętaj, że kiedy Buddha ogłosił pierwszą Szlachetną Prawdę o Cierpieniu, to jedną z pierwszych rzeczy, którą na jej temat powiedział, było stwierdzenie, że śmierć jest cierpieniem. Narodziny, starość, choroba i śmierć są cierpieniem. Tak więc jest ona zawarta we Właściwym Poglądzie. Mało tego, śmierć jest bardzo ważnym aspektem buddyjskiego poglądu.

To tylko parę pomysłów na to, jak można rozważać Właściwy Pogląd w bardzo podstawowy sposób. Dla mnie taki rodzaj poglądu jest prawdopodobnie najważniejszy, ponieważ ma praktyczne zastosowanie. Odnosi się on do nas wszystkich. Nie ma zbyt wielu ludzi, którzy kończą jako Wchodzący w Strumień czy Arahanci. Miło o nich słyszeć, bo widzimy dzięki nim kierunek, w którym zmierzamy, jednak nie jest to tak praktyczne jak te proste koncepty Właściwego Poglądu, które są tak bardzo praktyczne, ponieważ są czymś, co wszyscy możemy zastosować tu i teraz.

Może wydać się dziwna pewnego rodzaju dychotomia w kontakcie z niektórymi osobami. Są ludzie, którzy są dla nas najważniejsi, ale równocześnie są oni tymi, którzy sprawiają nam najwięcej cierpienia. Nasze relacje z ludźmi w tym świecie są skomplikowane. Jak zatem postępować z osobami, z którymi trudno się żyje?

Jednym z bardzo ważnych aspektów niewłaściwego poglądu – och, przepraszam, Właściwego Poglądu, niewłaściwy zostawmy, zmierzajmy ku prawidłowemu – jego bardzo ważnym aspektem jest idea naszego całkowitego uwarunkowania jako istot ludzkich. Czym jesteśmy? Czym jest nasza osobowość? Jak zostaliśmy ukształtowani? Osoba, którą jesteś teraz, jest sumą wszystkich okoliczności, które oddziaływały na ciebie zarówno w tym życiu, jak i w przeszłych życiach. Kiedy to zrozumiesz – a jest to bardzo prosta idea – to, gdy ktoś cię źle potraktuje, wyrządzi ci krzywdę, to pamiętaj, że jest on tak uwarunkowany, bo stawał się taki przez bardzo długi czas. I tak naprawdę nie ma specjalnego wyboru. Po prostu miałeś pecha, że znalazłeś się w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie. To w ogóle nie ma z tobą nic wspólnego. To, że istnieją trudne istoty, jest powiązane już tylko z nimi. To nic osobistego. Chodzi tu o inną osobę i jej uwarunkowanie. Prawdopodobnie takie osoby chcą być życzliwe. Wszyscy chcemy być życzliwi w taki czy inny sposób, bo wiemy, że życzliwość działa, jest dobra i fajnie nam z nią. Jednak oni nie potrafią być życzliwi.

Pomyśl o sobie: Czy zawsze jesteś w stanie być miłym? Czy zawsze jesteś w stanie właściwie myśleć? Odpowiedź brzmi: nie. A powodem tego jest fakt, że nie zarządzasz samym sobą. Jedynym sposobem na bycie zawsze życzliwym jest 100-procentowe zarządzanie samym sobą, co oczywiście nie ma miejsca. To pokazuje ci, jak każdy z nas jest uwarunkowany. Pamiętaj o tym. To tak prosta prawda: Wszyscy jesteśmy uwarunkowani, by być takimi, jacy jesteśmy. Jeżeli o tym pamiętasz, a finalnie kontynuujesz kształtowanie Właściwego Poglądu, nadchodzi moment, w którym bardzo rzadko denerwujesz się na kogoś, bo zdajesz sobie sprawę z tego, że to bezużyteczne. Zamiast tego trudni ludzie zasługują na współczucie, ponieważ są uwarunkowani do czynienia rzeczy, które szkodzą ich własnemu dobrobytowi i ich szczęściu w przyszłości. Patrząc w ten sposób, znajdziesz się na właściwej Ścieżce.

Lecz przejdźmy do kolejnego etapu Ścieżki, w którym występuje idea praktyki medytacji. To o tym mówiłem na samym początku, gdy wspominałem o Ajahnie Brahmie, który medytując, osiąga inne wyniki niż inni medytujący. Ajahn Brahm mówi, że po prostu wyrzeka się. Po prostu odpuszcza rzeczy – nekkhamma – porzuca wszystko. Inni ludzie próbują, ale im nie wychodzi. Jak to się dzieje? W jaki sposób działa idea wyrzekania się? Jak my możemy osiągnąć podobny wynik, co Ajahn Brahm? Jednym z najważniejszych sposobów jest zrozumienie ograniczeń otaczającego nas świata, świata zmysłów, to znaczy rozumienie ograniczeń wszystkiego, co nieustannie napływa do nas poprzez zmysły. Im większe posiadamy zrozumienie ograniczeń świata zmysłów, tym wyższą zdolność wykazujemy do odpuszczania tego świata, bo wiemy, że koniec końców on również jest cierpieniem.

Jeżeli spojrzymy na to, co powiedziałem wcześniej, a mianowicie na to, że patrzymy na Cztery Szlachetne Prawdy jak na podstawową ideę zrozumienia rzeczywistości – to jest definicja Właściwego Poglądu. Pierwszą ze Szlachetnych Prawd jest pojęcie cierpienia. Jeżeli spojrzysz na tę definicję cierpienia, to jedną z rzeczy, którą ona głosi, jest stwierdzenie, że cierpieniem jest nieotrzymanie tego, czego się chce lub otrzymanie tego, czego się nie chce. I tak też wygląda świat zmysłów. Bardzo często odnosi się on do rzeczy, których nie otrzymujemy, a które chcemy. Taka jest jego natura, niesatysfakcjonująca. A chwila obecna jest bardzo dobra, by się nad tym zastanowić. Nie wiem jak wy, ale ja, kiedy patrzę na świat, myślę: „Och, ależ ten świat jest dziwny”. Mamy covid, który traumatyzuje wielu ludzi. A w klasztorze jesteśmy szczęśliwi z covidem, bo sprawy toczą się spokojniej i ciszej, nie ma aż tylu ludzi wokół. Troszkę jakby kibicujemy covidowi, ale musimy to robić po cichu, bo ludzie pomyślą, że jesteśmy świrami. Ale prowadząc życie klasztorne, czasami patrzysz na sprawy zupełnie inaczej, bo twoje życie jest inne.

Ludzie jednak przeżywają traumę, ponieważ covid poważnie wpływa na ich życie. Może to dotyczy również niektórych z was. Oczywiście współczuję wam, bo rozumiem, że to traumatyzujące, kiedy wasze życie wywrócone zostaje do góry nogami. Mamy zatem covid i mamy zmianę klimatu. Obecnie lista problemów rośnie i wygląda na to, że stale przybywają coraz to gorsze problemy. Zastanawiacie się, dokąd zmierza świat z tymi wszystkimi dolegliwościami? Co się stanie? Co będzie z kolejną generacją? Cóż, może mnie nic nie grozi, bo już się starzeję… zresztą dla mnie to już bez większego znaczenia. Prawdopodobnie będę się miał dobrze, ale co z następną generacją? Co z następną generacją buddystów czy też innych ludzi? Dokąd to wszystko zmierza? Nie wygląda to zbyt dobrze. Do tego dochodzi sytuacja polityczna na świecie, która wydaje się niestabilna i niepewna. Mamy wszelkiego rodzaju dziwnych przywódców i tego typu sytuacje. Nie muszę wymieniać nazwisk. Jestem pewien, że sami macie swoich faworytów lub właściwie antyfaworytów, jacy by oni nie byli. To wszystko wydaje się jednak bardzo, ale to bardzo niestabilne. Kiedy taka sytuacja ma miejsce w otaczającym nas świecie i dotyka ciebie, to jest ona okazją do spojrzenia wewnątrz siebie. To kwestia sposobu wykorzystania tej sytuacji jest dużo ważniejsza niż rzeczywisty stan zastanej sytuacji.

Jak zatem wykorzystać tę sytuację? Zaczynamy rozumieć, że taka jest natura zewnętrznego świata. On zawsze będzie nam sprawiał tego typu kiepskie niespodzianki. Tak działa świat. I taki będzie. Poszedłem dzisiaj do jednego z domów po dānę na lunch. Zazwyczaj, kiedy tam idę, rozprawiam przy tej okazji nieco o Dhammie. Jedna z przebywających tam młodych dziewczyn – ma dopiero 18 lat – zapytała mnie: „Jak sobie radzić z rozczarowaniem?”. To dobre pytanie, bo odnosi się do każdego z nas. Odpowiedziałem jej: „Przyzwyczajasz się do niego, bo zdarza się co rusz”. A kiedy przyzwyczajasz się do rozczarowania, świat zaczyna wyglądać mniej interesująco. A kiedy świat będzie mniej interesujący – bo będziesz wiedział, że zawsze cię rozczaruje, zawsze będzie kolejny covid, kolejny przywódca polityczny i tym podobne problemy, które będą ciągnąć się w nieskończoność w przyszłości – staniesz się mniej zainteresowany tym światem. A brak zainteresowania tym światem oznacza Właściwy Pogląd. Oznacza on, że potrafisz odpuścić ten świat, bo kiedy rozumiesz, że ten świat nie jest interesujący, to wycofujesz się do wewnątrz siebie. I to tam zaczynasz odnajdywać swoje szczęście i swoją siłę: w życiu duchowym, w medytacji, w umyśle, w życiu w ten sposób.

Rozczarowanie staje się błogosławieństwem w przebraniu, a życie ma wiele takich błogosławieństw. To jak w historii Ajahna Brahma: „Dobrze? Źle? Któż to wie?”. Co tak naprawdę jest złe w dłuższej perspektywie? Cóż, to już zależy od danej osoby. Czy covid jest zły? Cóż, nie jest ani zły, ani dobry – to, jaki jest, zależy od twojej reakcji. Czy zmiana klimatu jest zła, czy dobra? To również zależy od twojej reakcji. Dla wielu ludzi jest zła, bo zareagowali w sposób niesprzyjający czemukolwiek pozytywnemu. Ale dla tych z nas, którzy dobrze wykorzystają taki obrót sprawy, w dłuższej perspektywie będzie ona miała dobry wpływ. „Dobrze? Źle? Któż to wie?” To naprawdę zależy od podejścia do danej sprawy.

Tak brzmi przesłanie, taką naukę powinniśmy wyciągnąć: naukę o niepewności świata zewnętrznego, naukę o ograniczeniach zmysłowej egzystencji oraz zmysłowych doświadczeń. Kiedy to zrobimy, zwrócimy się ku duchowości, a medytacja zacznie działać. Siadasz, nic nie robisz, a twój umysł automatycznie skłania się ku spokojowi, poprzez odpuszczanie, poprzez oddech. I właśnie z tego czerpiesz radość. Wtedy też zaczynasz rozumieć, o czym mówił Ajahn Brahm. Zwyczajnie odpręż się. „Teraz rozumiem, co oznacza odprężenie się”. Oznacza ono relaks, wraz z którym umysł podąża we właściwe miejsce – to właśnie znaczy.

To właściwy sposób postrzegania tej kwestii. W buddyjskich suttach znajduje się wiele o tym, jak radzić sobie z otaczającym nas światem zmysłów, jak go postrzegać w prawidłowy sposób. Przytoczę wam krótką suttę należącą do moich ulubionych. Wciąż powtarzam niektóre sutty, bo tak bardzo je lubię. Ta sutta traktuje o mnichu Samiddhi. Mnich Samiddhi kąpał się gdzieś w słynnych ciepłych źródłach w pobliżu Rājagaha. Jeżeli pojedziecie dzisiaj do Indii i udacie się do Rājagaha, to zobaczycie, że te ciepła źródła nadal tam są, a miejscowa ludność nadal się w nich kąpie. Dwa i pół tysiąca lat później. To niesamowite, nieprawdaż? Jedziesz do Indii, czytasz w suttach o kąpieli w ciepłych źródłach, potem udajesz się w to miejsce i jest tam dokładnie tak, jak to było w tych suttach. To naprawdę zdumiewające. Trochę się tam zmieniło, bo mają teraz kafelki i tego typu wyposażenie. Naturalnie w czasach Buddhy tego nie było, jednak to nadal to samo, po dwu i pół tysiąca lat. Uważam to za supersprawę. I wiele rzeczy w Indiach tak właśnie wygląda – w Indiach można mieć poczucie wieczności; nic się tam nie zmieniło przez dwa i pół tysiąca lat. Kiedy patrzysz na niektóre z rozpadających się budynków, to wyglądają, jakby miały te dwa i pół tysiąca lat. Nie do końca tak jest, ale wiecie, o co mi chodzi. Wszystko wygląda tam, jakby było starożytne.

Samiddhi kąpał się w ciepłych źródłach. Po tym, jak z nich wyszedł, osuszał się i stał ubrany w jedną szatę. Wtedy zeszła do niego devatā – nie jest podane, czy to była męska, czy żeńska deva, jednak historia staje się bardziej interesująca, jeżeli przyjmie się, że to była żeńska deva, ponieważ to kreuje napięcie. W buddyzmie dużo mówi się o pokusie, ponieważ, jak wiecie, jednym z problemów jest zawsze swoiste przezwyciężenie świata zmysłów i nakierowanie się ku doświadczeniom umysłowym. To jedna z oczywistych trudności. Zatem kuszenie młodego mnicha z oczywistych względów jest ważną sprawą. Jeżeli przyjąć, że deva była młodą kobietą, to sytuacja staje się jeszcze bardziej dosadna lub, jeżeli wolisz, silniej oddziałuje.

Tak więc deva przybyła, spojrzała na Samiddhiego i powiedziała: „Łał, jesteś młody! To twoje najlepsze lata, naprawdę dobrze wyglądasz, więc dlaczego tracisz czas na życie duchowe? Życie duchowe pochłania tyle czasu, nim – troszkę tu parafrazuję – nim widoczne są jego rezultaty! Stale medytujesz, a kiedy przyjdą rezultaty? Nie masz pojęcia, kiedy nadejdą Nibbāna czy jhāny. To wszystko są sprawy przyszłości, ale przyjemności zmysłowe są na wyciągnięcie ręki już teraz! Zrzuć tę szatę! Zapomnij o tym głupkowatym idealistycznym życiu duchowym. Zamiast tego zamieszkaj w domu, ciesz się zmysłowymi przyjemnościami, znajdź sobie żonę i ciesz się sobą”.

To niezwykle fascynujące. Zasadniczo deva mówi: „No cóż, przyjemności zmysłowe są tu i teraz. Musisz tylko wyjść, sięgnąć po jedzenie, żonę i rozrywki i bum: wszystko będzie należało do ciebie. Natomiast kto wie, kiedy pojawią się rezultaty życia duchowego?”. Zatem jak uważasz? Czy ma rację? To fascynujące, bo kiedy się nad tym zastanawiasz, to myślisz: „No tak, może ta deva ma rację. Właściwie to dobry pomysł. Przyjemności zmysłowe już tu czekają. Wystarczy pójść do lodówki czy do komputera, znaleźć dowolną rozrywkę i gotowe. A życie duchowe… ona wie, co mówi. Medytuję i jedynie zasypiam. Tak, może powinienem porzucić tę szatę. Może tracę czas”. To fascynujące, bo patrząc na sprawy z zewnątrz, to wydaje się prawdą. Taka jest natura rzeczy. Ale oczywiście tak nie jest. A powód, dla którego tak nie jest, jest bardzo głębokim i bardzo interesującym faktem. Mówi on nam wiele o zmysłowym świecie. Nie jest tak, jak mówi deva, ponieważ świat zmysłów zawsze odnosi się do przyszłości, do pragnienia, zawsze chodzi o dążenie do czegoś jeszcze. Zauważyłeś to? W twojej zmysłowej egzystencji zawsze chodzi o zmierzanie w inne miejsce, ku nowej rozrywce, ku czemuś nowemu, ku rozmaitym przyjemnościom, takim jak nowy dom, nowe auto, nowy związek, nowa religia. Właściwie to nowa religia tu nie pasuje. Ale wszystkie te rzeczy dotyczą przyszłości. Pragnienie zawsze dotyczy przyszłości, a kiedy prowadzisz zmysłową egzystencję, to pragnienie jest zawsze obecne jako jej część i tak właściwie to nigdy nie znajdujesz się w chwili obecnej.

Tak więc devatā myliła się. Przyjemności zmysłowe nie są dostępne dokładnie tu i teraz. Nigdy tak nie jest. One zawsze osadzone są w przyszłości. Natomiast w życiu duchowym, o ile właściwie je prowadzisz, jeżeli udaje ci się być życzliwym, hojnym i udaje ci się znaleźć nieco spokoju w praktyce medytacji, to od razu cieszysz się tym doświadczeniem, tu i teraz. Od razu czujesz: „Łał, to takie przyjemne”. To tylko kwestia znalezienia odpowiedniego klucza, zrozumienia go we właściwy sposób, a wtedy szczęście przychodzi jako konsekwencja. Taka jest różnica. To jest Właściwy Pogląd. Tak więc zamiast stale szukać w przyszłości, stale dążyć ku czemuś innemu – jest to kolejny aspekt Właściwego Poglądu – udaj się do jedynego miejsca, w którym możesz znaleźć szczęście w chwili obecnej. By ostatecznie wzmacniać je, wzmacniać i raz jeszcze wzmacniać.

No i oczywiście to w medytacji możesz znaleźć najwyższy rodzaj szczęścia doświadczanego w chwili obecnej, gdzie nie ma przyszłości lub przeszłości, które zupełnie odchodzą. A całym doświadczeniem jest czyste szczęście. To właśnie w tym miejscu znajdziesz znaczenie życia, bo jeżeli doświadczasz czystego szczęścia w chwili obecnej, to jest to przynajmniej tymczasowy synonim znalezienia sensu istnienia. Ponieważ wtedy nie ma pragnienia, pożądania, donikąd nie zmierzasz. To definicja znalezienia znaczenia życia.

To jak krótka interesująca opowieść, bo brzmi jak mały paradoks. To prawie jak koan [japońska zagadka buddyjska – przyp. red.]. Nie ma takich paradoksów w buddyzmie theravāda. Lepiej będę uważał, co mówię, bo może komuś się nie spodoba idea koanów theravādyjskich, ale to świetny koncept – tak więc to prawie jak theravādyjski koan.

W ten sposób stopniowo, stopniowo uczysz się odpuszczania świata zewnętrznego. Rozumiesz jego ograniczenia. Rozumiesz, że zawsze cię rozczaruje – nigdy nie da ci tego, czego chcesz. Zawsze coś ci obieca, ale te obietnice zawsze są puste. Właściwie to nigdy nic od niego nie otrzymasz. I to dlatego jesteś smutny, patrząc na wiadomości. Dlatego jesteś smutny z powodu zmiany klimatu. To dlatego związki kończą się zawsze w taki czy inny sposób, ale jednak problematyczny: albo z powodu śmierci, albo są zrywane, albo z innego powodu. Taka jest natura świata. Zatem kierujesz się do wewnątrz. Odpuszczasz świat i stopniowo kształtujesz wewnątrz Właściwy Pogląd. To bardzo wpływowe i głębokie procesy. Nie jestem pewien, czy jesteście w stanie zrozumieć i zobaczyć te kwestie w prawidłowy sposób, ale jestem pewien, że większość z was, albo i wszyscy, chociaż częściowo to dostrzegają. Musi być nieco prawdy w tym, co mówię, bo wydaje się to wprost oczywiste. Budujesz Właściwy Pogląd, pozwalasz mu przyjść z czasem – nic z tych rzeczy nie staje się od razu. Istnieją zapatrywania, które rozbudowujesz w umyśle. Stopniowo, wraz z upływem czasu, zmieniasz pogląd i myśląc w ten sposób, stopniowo, pomału pogłębiasz medytację. Tak więc kiedykolwiek masz problem w życiu, pomyśl o nim jako o okazji, a wtedy będziesz myślał w prawidłowy sposób.

Wykonując to wszystko, być może dojdziemy do momentu, w którym nasza medytacja będzie przebiegała naprawdę dobrze i wszystko zacznie współgrać. Wtedy nadejdzie chwila, w której prawdziwy, uwalniający, czyli Właściwy Pogląd stanie w centrum uwagi. Stanie się osiągalny. Pozwólcie mi teraz bardzo skrótowo opowiedzieć o ostatecznym Właściwym Poglądzie, który uzyskujemy, stając się Wchodzącymi w Strumień, gdy dostrzegamy Dhammę.

Jedną ze skomplikowanych kwestii w naukach buddyjskich jest to, że może się wydawać, iż jesteśmy uwięzieni w saṃsārycznej egzystencji. To wspomniana już wcześniej przez Czcigodną Candę bardzo piękna nauka, w której pojawia się problem sposobu, w jaki myślimy o świecie, sposobu, w jaki pracują nasze umysły – właściwie to jesteśmy uwięzieni w pewnej perspektywie. Tą perspektywą jest koncepcja własnego „ja”. Sutty to wyjaśniają, mówiąc, że jeżeli w określony sposób postrzegasz świat, to postrzeganie steruje twoim procesem myślowym. Z kolei ten proces myślowy, gdy się konsoliduje i osiąga pewien kierunek, steruje naszymi poglądami: tym, jak myślimy o świecie. Te poglądy zaś determinują nasze postrzeganie, które determinuje nasze myślenie, które determinuje nasze poglądy, które determinuje nasze postrzeganie – myślenie – poglądy – postrzeganie – myślenie – poglądy – i tak w koło. I wygląda na to, że z tej sytuacji nie ma ucieczki, bo wszystkie czynniki wzajemnie się warunkują.

Gdzie zatem tkwi problem? Dlaczego jest tak, że te czynniki warunkują się jeden za drugim, tworząc pułapkę błędnego koła niewłaściwego poglądu sterującego naszym „ja”? Za tym wszystkim stoi poczucie „ja”. To, że istnieję, że jestem kimś. To problem stojący za tym wszystkim. To on napędza nieustannie cały ten proces.

Zatem, wracając do naprawdę głębokiego wglądu, który ostatecznie cię uwolni: kiedy już wykorzystałeś pogląd do stania się lepszą osobą, następnie do znalezienia dogłębnie satysfakcjonującej, pełnej szczęścia medytacji, to być może dojdziesz do etapu, w którym będziesz gotowy na głęboki wgląd. Głęboki wgląd, który wtedy uzyskujesz, następuje, gdy dostrzegasz, że te wszystkie rzeczy są problematyczne i sprawiają cierpienie. Nie tylko świat zewnętrzny jest problematyczny i sprawia cierpienie, ale taka jest również prawda o świecie wewnętrznym. Kiedy to dostrzegasz, jesteś w stanie odpuścić iluzję „ja”, bo iluzja „ja” potrzebuje miejsca wewnątrz, w którym znajdzie szczęście, i przywiera do niego, chcąc stałości szczęścia. Jeżeli dostrzegasz, że „ja” praktycznie nie istnieje, nie ma takiej rzeczy wewnątrz, wszystko jest niestałe i zmienne, to bum: ten pogląd na „ja” zostaje porzucony w środku. Kiedy to następuje, cykl zostaje przerwany. Nagle zdobywasz ten głęboki wgląd w rzeczywistość. To jak rewolucja w świadomości, gdy nagle widzisz świat w zupełnie innym świetle, a wszystko staje do góry nogami.

To jak obrót o 180 stopni w poglądzie. Na tym polega Wejście w Strumień. To swoiste przesunięcie w rzeczywistości i zaprzestanie poczucia „ja”. Ten pogląd tworzący „ja” odchodzi, ponieważ nie dążysz już do szczęścia w niewłaściwym miejscu. W tym momencie uwewnętrzniłeś Szlachetną Ośmioraką Ścieżkę, uwewnętrzniłeś Właściwy Pogląd. To on całkowicie cię uwalnia. Na skutek tego uwewnętrznienia nie jesteś zdolny do myślenia o świecie w niewłaściwy sposób. Od tej chwili stopniowo wszystko postępuje samoczynnie, dopóki ostatecznie nie osiągniesz pełnego Przebudzenia.

To skrótowy przegląd bardziej zaawansowanych ujęć Właściwego Poglądu. Osobiście uważam, że te prostsze ujęcia są ciekawsze, bo są bardziej praktyczne – są kwestiami, które możemy od razu zastosować. Często, nauczając w buddyzmie o Właściwym Poglądzie, mówimy: Właściwy Pogląd to ponowne narodziny i kamma. I oczywiście one go tworzą, ale jest on dużo bardziej subtelny niż tylko to. Co mamy na myśli, mówiąc o ponownych narodzinach i kammie? Z tego, co dzisiaj mówiłem, można wyłuskać naprawdę istotne informacje, które sprawiają, że te pojęcia są bardziej zrozumiałe. Możesz je wykorzystać w życiu, by je ulepszyć, wzmacniając życzliwość, moralność, wsparcie, którego udzielasz, oraz współczucie. Wtedy Ścieżka naprawdę stanie się twoim udziałem, bo są to fundamenty duchowej ścieżki. Zyskaj Właściwy Pogląd, a wszystko inne nadejdzie jako konsekwencja.

AB: Okej, to była krótka mowa Dhammy przygotowana dla was. Mam nadzieję, że jesteście z niej zadowoleni. A jeżeli nie, to… Nie wiem, co powiedzieć, jeżeli nie. Zatem, Czcigodna Cando i Dereku, kontynuujcie zgodnie z waszym planem.

VC: Okej. Sādhu, sādhu, sādhu. Czas na pytania i odpowiedzi. Mamy całkiem sporo pytań. Cieszysz się, że możesz na nie odpowiedzieć, Ajahn? Mogę je odczytać.

AB: Oczywiście, pytaj śmiało, jak to mówią.

VC: W porządku. James ma obawy: „Im bardziej zwracam umysł ku praktyce duchowej, tym bardziej jestem odizolowany od zwyczajnego życia. W przeszłości miałem już z tego powodu problemy. Regularnie medytowałem, jednak kiedy nie udało mi się zmienić mojego życia na lepsze, popadłem w apatię. Prowadzę świeckie życie i zajmuję się rzeczami, które muszę i chcę robić. Jak uniknąć apatii w życiu świeckim, poświęcając więcej czasu życiu duchowemu?”.

AB: Okej. Powinieneś zintegrować życie świeckie ze ścieżką duchową. Pamiętajmy, że życie świeckie jest właściwie możliwością wzrostu duchowego, jeżeli prowadzisz je we właściwy sposób. Czasami ludzie myślą, że chcieliby się pozbyć życia świeckiego: pracy, rodziny, tych wszystkich rzeczy, aby móc się w 100% skoncentrować na życiu duchowym. Ale nie uważam, że to najlepszy sposób postępowania, ponieważ mamy nasze zobowiązania i sam wspomniałeś, że są rzeczy, które chcesz robić w świeckim życiu. To okazja do praktyki duchowej, przynajmniej do pewnego stopnia, dopóki się nie przesadza z tymi rzeczami. Dzieje się tak, ponieważ w tym czasie pojawiają się życzliwość, troska o ludzi, z którymi żyjemy, i współczucie, zależnie od tego, jak ich traktujemy i z nimi postępujemy. Zatem niezależnie od tego, co robisz w życiu świeckim, dostrzegaj możliwość duchowego wzrostu. Dostrzegaj w nim możliwość bycia szczodrym. Tak często nawzajem się nie doceniamy. Widzę to również w życiu zakonnym. Nie doceniam współtowarzyszących mi mnichów, nie doceniam Czcigodnej Candy: „No nie, znowu jakiś mail od Czcigodnej Candy…”. Nie dostaję wiele maili od Czcigodnej Candy, wygłupiam się tylko, podając taki przykład. Ale wiecie, jak to jest. Właściwie to wręcz przeciwnie, bo chcę napisać mail do Czcigodnej Candy. Jak mogę ułożyć coś, co będzie przyjacielskie i miłe zamiast zwykłego: „A tak, tak. Będę tam. Na razie”, albo zamiast czegoś powierzchownego, co nie będzie pochodzić prosto z serca czy czegoś w tym stylu. Staram się jak mogę. Czasami się zapomnę, wszyscy się zapominamy. Ale staram się. Kiedy coś piszę, kiedy coś mówię, to staram się coś do tego dodać. Staram się dodać życzliwość. To może być wyzwaniem nawet w życiu klasztornym. Oczywiście wiem, że to może być wyzwaniem w życiu świeckim, ale to wyzwanie, które musisz podjąć. Nadaj mu duchowy wymiar, zintegruj go ze swoją ścieżką. Nie rozdzielaj tych aspektów, a znajdziesz się na właściwej drodze i równocześnie wzmocnisz swoją duchową praktykę, medytację i całą resztę.

VC: Świetnie. Muszę dodać, Ajahnie Brahmali, że twoje maile zawsze podnoszą na duchu.

AB: Okej, to dobrze.

VC: Integracja działa.

VC: Okej. Kolejne jest od Samanthy. Pyta: „Jeżeli kamma warunkuje ponowne narodziny, to jaką rolę odgrywa nasza ostatnia myśl podczas umierania? Czy to prawda, że jeżeli nasza ostatnia myśl podczas śmierci nie będzie dobra, to nawet zgromadziwszy w życiu wiele dobrej kammy, odrodzimy się stosownie do tej myśli, a nie do kammy?”.

AB: Tak, to jedno z klasycznych theravādyjskich pytań i wywodzi się ono z tego, co nazywam Abhidhammą. Abhidhamma theravādy głosi, że gdy umierasz – a moment śmierci nazywamy cuti-citta (cuti to rodzaj odchodzenia, citta oznacza umysł; zatem to odchodzenie umysłu) – to doświadczasz patisandhi-viññāṇa, która jest świadomością łączącą, następującą bez żadnej przerwy. Prosto z jednego życia trafiasz do drugiego. Myślę, że to właśnie stąd pochodzi podkreślenie znaczenia momentu śmierci, ponieważ jeżeli twój ostatni moment jest zły, a potem natychmiast następują ponowne narodziny, to najwyraźniej może to mieć wpływ. Nie uważam jednak, że takie podejście do śmierci i życia jest zgodne z rzeczywistością. Nie uważam nawet, że jest ono zgodne z suttami. To nieporozumienie. Istnieje coś takiego jak pośrednie „bytowanie” – antarābhava. To czas pomiędzy twoją śmiercią a ponownymi narodzinami. Wiele ze znanych doświadczeń z pogranicza śmierci zdaje się to potwierdzać. Udajesz się do jakiegoś „wymiaru”, a potem nie możesz przekroczyć pewnej granicy. Jeżeli już ją przekroczysz, to nie możesz powrócić. Wydaje się jednak, że w międzyczasie możesz zawrócić. Tak więc istnieje coś, co jest pomiędzy życiem i śmiercią.

A kiedy już wiesz o istnieniu czegoś pomiędzy, to moment śmierci przestaje być tak ważny, czyż nie? Jako że coś tam jest, to chwilę trwa, zanim twoja kamma dojrzeje. To właśnie następuje w czasie pośrednim – antarābhava polega na tym, że masz trochę czasu na refleksję, by pomyśleć o twoim minionym życiu, przyjrzeć mu się. Pewnie wiecie, że dość często ludzie doświadczający pogranicza śmierci dokonują przeglądu życia. Wtedy możesz podsumować swoje życie i ocenić sama siebie. Jeżeli żyłaś dobrze, jak mówisz, zbierając wiele dobrej kammy, to ocenisz się dobrze, a ten zły moment, który miałaś w chwili śmierci, przeminie. Już go nie będzie. Myślę, że to naprawdę niemądre. Myślę, że umierając, możemy popełnić błąd, być może zbyt mocno starając się zachować prawidłowy stan umysłu. Jeżeli naprawdę mocno się starasz, to masz skłonności do zawalenia sprawy: „Och nie, nie mogę być zła, niech ta myśl odejdzie! Och nie, nie myśl tak! Co?! Nie! Nie teraz!”. I umierasz. I wtedy sprawa jest zawalona. Zbyt bardzo się starałaś, by zrobić coś, co tak naprawdę nie mogło zostać zrobione. Nie możesz kontrolować umysłu w ten sposób.

Dużo lepiej jest odprężyć się w obliczu doświadczenia śmierci i cieszyć się podróżą. Wtedy nawet jeżeli na samym końcu pojawi się niezdrowa myśl, to nie będzie ona aż takim problemem, o ile zebrałaś dużo dobrej kammy, dobrze żyłaś. To właśnie zdecyduje o tym, dokąd udasz się dalej. Okej.

VC: Dziękuję, Ajahn. Spójrzmy dalej. Mamy wiele pytań. Staram się przyjrzeć tym pierwszym. Okej. „Czy spotkanie z trudną osobą oznacza jakiś kammiczny rodzaj połączenia? Czy to połączenie zostanie rozwiązane, jeżeli spojrzę na trudną osobę poprzez Właściwy Pogląd?”

AB: Czy to oznacza kammiczne połączenie? W suttach nie ma zbyt wiele informacji o kammicznych połączeniach. Zazwyczaj to nie działa w ten sposób, bo jest to raczej związane z nawykiem. W przeszłości spotkaliśmy pewnego człowieka, z którym spędzaliśmy czas i cieszyliśmy się jego towarzystwem. Często, spotykając go ponownie w obecnym życiu, mamy wrażenie dzielenia wspólnej przeszłości i ponownie kończymy z nim w komitywie. Czasem dzieliliśmy przeszłe życia z trudnymi osobami. To dziwne, jak nieraz ludzie są przyciągani do trudnych osób. Słyszeliście pewnie o ludziach zawierających małżeństwo, zadających się z naprawdę trudnymi ludźmi czy żyjących w związkach z nimi. Nieraz wręcz ze stręczycielami i temu podobnymi. A oni jakoś nie potrafią się od nich oderwać. Tak jakby istniało między nimi silne połączenie. To połączenie to często połączenie… Nie powiedziałbym, że kammiczne. Powiedziałbym, że to po prostu nawyk, ponieważ kamma jest tylko związkiem pomiędzy intencją i tym, jak sam się oceniasz. Nie odnosi się ona do szerszych kwestii typu spędzanie czasu z konkretnymi ludźmi. Kamma jest innym sposobem wykonywania czynności. Jednak niezależnie od tego, czy to jest kamma, czy nie, wydaje mi się, że lepiej myśleć, że to nie kamma. To pomoże i sprawi, że cała sytuacja jest mniej deterministyczna. Możesz z tym coś zrobić. Bo gdyby to była kamma, to może byś nie mógł. Ale możesz. Pierwszą możliwością, którą dają ci trudni ludzie, jest nauczenie się, jak sobie z nimi radzić we właściwy sposób. Należy zrozumieć, że powodem, dla którego są tacy trudni, jest to, że nie potrafią być inni. Tak zostali uwarunkowani. A prawdopodobnie oni w ogóle nie chcą być trudni. Chcą być życzliwi, chcą robić dobre rzeczy, jednak nie potrafią się powstrzymać od bycia trudnymi. A kiedy już zrozumiesz, że to nie ma nic wspólnego z tobą, możesz zacząć im współczuć. Oni tkwią w pułapce swoich umysłów, będąc takimi, jacy są. W ten sposób możesz im współczuć.

Takie podejście ma znacznie większą moc. Jednak równocześnie musisz znać swoje własne ograniczenia. To bardzo istotne. Nieustanne próby bycia współczującym i pozwalanie sobie samemu na cierpienie w takim związku nie są dobre. Musisz troszczyć się również o siebie. Dlatego równocześnie musisz stosować obie strategie: uważania na siebie samego oraz zmieniania swojego nastawienia i próbowania zrozumienia innej osoby z zachowaniem wobec niej współczucia. Kiedy zachowasz właściwy balans, to będzie to bardzo dogłębny proces i stanie się znaczącym przyczynkiem do postępu na twojej ścieżce.

VC: Super… Przepraszam… Ajahnie Brahmali, mamy kolejne klasyczne buddyjskie pytanie: „Co jest przyczyną ponownych narodzin i kammy przenoszonej z jednego życia do drugiego? Jak to jest, że »ja« nie istnieje, a jednak kamma jest przenoszona z życia na życie?”.

AB: Tak, to bardzo typowe pytanie, które często można usłyszeć. Pewnie chodzi o kwestię tego, że jeżeli istnieje ponowne narodzenie, to musi też być „ja”, które zabierze cię z jednego życia do drugiego. Pewnie o to chodzi. To niemożliwe, żeby istniała jakaś alternatywa. Jednak właściwie jest alternatywa wobec tego poglądu i to właśnie ona jest tu tak interesująca. Dokładnie to sprawia, że przesłanie współzależnego powstawania jest tak głębokie. Jeżeli istniałoby „ja” gnające z jednego życia do drugiego, to współzależne powstawanie nie byłoby tak tajemnicze. Byłoby zrozumiałe dla większości ludzi. Właściwie to nic nie przechodzi dalej, ale ten proces stale trwa. Powodem, dla którego on stale trwa, jest pragnienie. Pragnienie napędza ten proces. Jednak wróćmy do obecnego życia i przyjrzyjmy mu się. Jeżeli spojrzysz na siebie samego w tym życiu, w swoje wnętrze, na to, kim jesteś, to nie zobaczysz tam nikogo, kto byłby prawdziwym tobą w tym życiu. Kiedy spojrzysz 10 lub 20 lat wstecz, pomyślisz: „Widzę kilka aspektów, które stale trwają – jest pewien stopień kontynuacji”. Ale jeśli spojrzysz bardzo głęboko, to nie znajdziesz żadnej zasadniczej esencji na dnie tej kontynuacji. To prawda widoczna już w tym życiu. Tak, teraz. A ponieważ to prawda w tym życiu, to tak samo będzie przy przechodzeniu z tego życia do kolejnego. Jedyną rzeczą, która różni to życie od kolejnego, jest zanik percepcji ciała. Ciało w pewnym stopniu znika, jednak twój umysł nadal trwa. Umysł posiada nadal ten sam rodzaj pędu: te same sprawy, które napędzają go w tym życiu, będą go kierowały ku przyszłej egzystencji. Tak naprawdę nic się nie zmienia, tak długo, jak umysł wykazuje zaangażowanie. On ku niej zmierza. A pragnienie pcha cię ku przyszłości. Pragnienie jest tym elementem, który ma zdolność kierowania i to ono niesie cię ku przyszłości.

Jest wiele opowieści, które to wyjaśniają. Czasem te opowieści nie są zupełnie satysfakcjonujące, bo nie wyjaśniają wszystkich szczegółów tego, jak to działa. Jedna z opowieści, którą się tutaj wykorzystuje, jest opowieścią o świecy. Masz zatem palącą się świecę, od której zapalasz inną świecę i zadajesz sobie pytanie: Co zostało przekazane? Czy coś w ogóle zostało przekazane? Cóż, niezupełnie, bo po postu odpaliłeś świecę od świecy i płomień nagle zaczął istnieć na dwu świecach, ale właściwie to nic nie zostało przekazane. To jeden ze sposobów myślenia o tej kwestii. To inny sposób myślenia o życiu, czy to w tym życiu, czy na przestrzeni wielu żyć. To jak z rzeką, w której stale zmieniają się molekuły, jednak jej kształt zmienia się jedynie stopniowo. Kształt rzeki jest jak osoba. A zmiany w tym życiu, zmiany przechodzące z jednego życia do kolejnego są przechodzącym strumieniem świadomości. Każda chwila w tej rzece jest inna, bo w każdej chwili znajdują się w niej inne molekuły, przy czym w kształcie ogólnym koryta rzeki zachodzą jedynie powolne zmiany. To tylko twoja osobowość zmienia się tak wolno. Możecie zaobserwować, że często ludzie w trakcie jednego życia tkwią przy tej samej osobowości, zmieniając się być może jedynie odrobinę, jednak większa część ich charakteru pozostaje niezmienna na przestrzeni czasu. Jednocześnie indywidualne momenty umysłu są stale różne. Stąd też porównanie do rzeki jest całkiem dobrym przykładem. Koniec końców, tak jak teraz niczego nie ma, to znaczy nie ma esencji w tym życiu, tak samo nie istnieje esencja, która przechodziłaby z jednego życia do kolejnego.

VC: Dobrze. Ajahnie Brahmali, mamy jeszcze całkiem sporo pytań. Chciałbyś jeszcze przez chwilę kontynuować?

AB: Tak, absolutnie. Już się za nie biorę.

VC: Cudnie, dziękuję. Postaram się coś znaleźć… O, te. Od Michaela: „Odnosząc się do Ajahna Brahma i jhān, wydaje się, że pāramī rozwijane w poprzednich życiach nie są brane pod uwagę. A są ważnym aspektem mającym wpływ na praktykę. Nie powinno się odczuwać zniechęcenia, ale mieć na uwadze, że jaki by nie był postęp w praktyce w tym życiu, to zostanie on zabrany do następnego”. Myślę, że Michael prosi o twój komentarz.

AB: Tak, absolutnie. To bardzo słuszna uwaga. Rozpoczęliśmy to życie z różnymi nawykami i w różnym stopniu rozwoju przejętym z poprzedniego życia. Osobiście nie lubię słowa pāramī, bo pāramī pochodzi od koncepcji bodhisatty, a ta koncepcja jest tak powszechnie używana w buddyzmie, czy to w theravādzie, czy mahāyānie, że stale się mówi o pāramī. Właściwie to słowo występuje we wczesnych suttach, ale używane jest w zupełnie innym kontekście. Stąd osobiście niespecjalnie przepadam za tym słowem.

Jeżeli jednak chodzi o zasadę, o której mówisz, to zgadzam się z tym, że rozwinęliśmy się w poprzednich życiach i przenieśliśmy te cechy do obecnego życia i wszyscy bardzo się różnimy. Niektórzy od razu doskonale medytują, właściwie niektórzy to przesada, niewielka mniejszość od razu doskonale medytuje, większość jest gdzieś pomiędzy i są też tacy, którzy wręcz zmagają się z medytacją. I tak jak mówisz, umysł jest tym, co zabieramy z minionego życia do nowego. Zatem jeśli rozwiniesz dobrze umysł w tym życiu, to będziesz miał dobry zaczątek w nowym życiu i można wierzyć, że będziesz kontynuował taki rozwój, o ile nie zrezygnujesz z buddyzmu w nowym życiu. Tak więc nic nigdy nie ginie. Czasem ludzie myślą, że rodząc się ponownie, wszystko stracą i nie ma niczego, co można zabrać ze sobą. To by było bardzo rozczarowujące, ale to tak nie działa. Całkiem możliwe, że wszystkie mentalne właściwości zabierzesz ze sobą w przyszłe życie.

VC: Świetnie, okej. Naomi pyta: „Jeżeli zaakceptuję to, że »świat zawsze będzie nas rozczarowywał« i tym samym skupię się na świecie duchowym, to jak mam odnieść się do niesprawiedliwości tego świata, by uczynić go lepszym: chodzi o cierpienie z powodu rozczarowania np. covidem, złą polityką itd.”.

AB: Nadal odnosisz się do cierpień tego świata, ale robisz to w nieco inny sposób. Nie masz już złudzenia, że możesz naprawić wszystkie problemy tego świata. Wiesz, że nieważne, czego byś nie robiła, to zawsze będą nowe problemy. Jedną z trudnych spraw związanych z aktywistami jest to, że oni chcą naprawić świat. Chcą go zmienić, a jeżeli im się to nie udaje, to zaczyna przepełniać ich rozczarowanie. I czują się z tym okropnie. A wtedy stają się źli. I sięgają po broń, i pałają chęcią siania zniszczenia. To właśnie częsty rezultat rozczarowania, kiedy spoglądamy na świat w niewłaściwy sposób. Oczywiście świat można zmienić do pewnego stopnia. On jakby oscyluje. Czasami jest nieco lepszy, czasami nieco gorszy, jednak nasza możliwość zmiany świata jest bardzo, ale to bardzo niepewna. W dłuższej perspektywie, w naprawdę długiej, świat raz po raz przechodzi przez cykle. Nie ma zatem rozwiązania w tym wymiarze. I właśnie ten fakt jest tak pełny rozpaczy.

Jedną z cech ludzkiego sposobu myślenia jest fakt, że zawsze staramy się znaleźć utopię. Marksizm to rodzaj utopii. Przypuszczam, że kapitalizm to też rodzaj utopii. Kochamy utopijne idee, ponieważ utopia jest jak ostateczne rozwiązanie problemów wewnętrznej socjalnej niestabilności i problemu niesprawiedliwości. Jeżeli powstałoby utopijne społeczeństwo, to rozwiązano by wszystkie podstawowe problemy. To rodzaj idei. Ale świat tak nie działa. A powodem tego są ludzkie splamienia. Zawsze podważamy nasze własne społeczne struktury poprzez chciwość, gniew, złudzenie. To po prostu trwa w kółko. Wciąż pojawiają się te same problemy. A kiedy to dostrzegasz, stajesz się tym nieco znudzony. Masz już po części dosyć tego świata. Wiesz, że toczy się on w koło, wokół tych samych spraw. I już nie chcesz mieć z nimi niczego wspólnego. Zatem zamiast myśleć, że możesz zmienić świat, bądź miła dla ludzi, pomagaj im ze współczucia, bo zdajesz sobie sprawę z tego, że możesz do nich dotrzeć. Możesz zmienić czyjeś życie na lepsze i robisz to jako część swojej duchowej praktyki, a nie z powodu jakiejś pompatycznej idei: złudzenia, że zmienisz świat. Wtedy jesteś na właściwej drodze. Tak więc Właściwy Pogląd pomaga ci dwojako: po pierwsze duchowo, po drugie pomaga ci mieć bardziej realistyczne przekonanie o tym, co możesz zrobić w tym świecie.

QA DEREK: Czcigodna, słyszysz nas? Chyba Czcigodną rozłączyło z konferencji. Zatem zadam kolejne pytanie: „W obecnym czasie covidu wielu ludzi na skutek ograniczeń w podróżowaniu przebywa nie tam, gdzie by chciało. Pojawia się pragnienie, by powrócić do strefy komfortu, w której sprawy znowu toczą się normalnym tokiem. Czy to pragnienie? Pragnienie, by powrócić do normalności? Możesz skomentować?”.

AB: Tego rodzaju pragnienie jest bardzo naturalne. Byłoby szaleństwem osądzanie ludzi za tego typu pragnienia. Nie można tego robić, bo to bardzo naturalne, ale pamiętaj: ścieżka duchowa jest stopniową ścieżką. Uczysz się różnych rzeczy, poznajesz naturę świata i dostrzegasz, że twoje pragnienie jest takie samo jak wcześniej. Uczysz się dalej i stopniowo dostrzegasz, że twoje pragnienie słabnie. Widzisz, że twoje przywiązanie do tego świata słabnie, bo po jakimś czasie zdajesz sobie sprawę z tego, że to pragnienie, to przywiązanie nie ma sensu. Ale nie dziw się, że pragniesz normalności. To naturalne, bo tak wiele naszego życia przeżywane jest w tym świecie. Prawie wszystko, co robimy, przeżywamy w świecie zmysłów. Oczywiście przywiązujemy się do tego świata. Musiałbyś być niemal Buddhą, żeby nie przywiązywać się do świata. A jeżeli nie jesteś Buddhą, to nie musisz czuć się źle z powodu przywiązania.

Mimo to stopniowo napominaj siebie, odnosząc się do tego świata i tego, jaki on jest niestabilny oraz tego, że sprawy w pewnym sensie zawsze idą źle. Napominaj się delikatnie i staraj się nie robić tego zbyt szybko, bo sprawisz sobie cierpienie. Zawsze bądź życzliwy wobec siebie i okazuj sobie współczucie. Okazywanie go sobie jest bardzo ważne w tym świecie. Czasami jesteś zbyt surowy wobec siebie, a bycie surowym wobec siebie nie jest dobre. Bądź delikatny. Jest to kwestia, którą miałem omówić wcześniej, ale jakoś mi umknęła. Mówiłem o tym, żeby nie czuć gniewu wobec innych. A nie powinniśmy go odczuwać również wobec siebie. Musimy odczuwać współczucie wobec siebie samych. Musimy rozumieć nasze własne ograniczenia. Musimy rozumieć, że jeżeli się potkniemy, popełnimy błąd, to jest to w porządku. Wszyscy popełniamy błędy. To nic wielkiego. Nie bądź wobec siebie surowy. Jeżeli jesteś surowy wobec siebie, to szanse, że nauczysz się czegoś na tym błędzie są mniejsze. Ludzie są dumni z tego, że są surowi wobec siebie, bo myślą, że mogą się tak czegoś nauczyć. Ale to działa odwrotnie. Uczysz się na błędzie, kiedy sobie współczujesz. Dlaczego? Bo twój umysł jest bardziej zrównoważony. Kiedy jesteś surowy wobec siebie, odczuwasz nieco złości i smutku, które powstrzymują cię od dostrzeżenia jasno tego, co się tak naprawdę dzieje. Jeżeli chcesz widzieć rzeczy jasno, miej współczucie wobec siebie samego. Podobnie jest ze światem i pragnieniem. Niektóre pragnienia są naturalne. Pozwól na nie. Podchodź do nich powoli, zrozum ograniczenia tego, co możesz zrobić tu i teraz, i pozwól zmianie nadejść z czasem. Nie martw się tym zbytnio. Po prostu staraj się stopniowo dostrzegać rzeczy we właściwy sposób.

AB: Okej, Derek, chcesz zadać kolejne pytanie?

QAD: Tak, sprawdzę tylko, czy Czcigodna jest już z nami.

AB: Czcigodna Cando, jesteś tam?

VC: Nie jestem pewna, czy mnie słychać.

AB: Ja cię słyszę.

VC: Och, okej. Używam tabletu, ale nie widzę obrazu z kamer. Myślę, że Derek mógłby zadać pytanie zamiast mnie.

QAD: Okej, następnym pytaniem będzie to: „Jak mogę rozpoznać moje ograniczenia, tak by nie praktykować zbyt restrykcyjnie ani zbyt luźno, ale pozostać na mojej własnej środkowej ścieżce?”.

AB: Okej, po prostu obserwuj swoje reakcje. Znasz swoje reakcje i wiesz, że czasem, kiedy podczas medytacji za bardzo się zmuszasz, czy też zbytnio zmuszasz swój umysł do czegokolwiek, to następuje negatywna reakcja, a to cię jakby pogrąża. Spróbuj więc znaleźć równowagę w życiu codziennym.

Jedną z najważniejszych rzeczy jest spróbowanie użycia mądrości zamiast siły woli. Mamy skłonność do wykorzystywania zbyt wielkiej siły woli w życiu duchowym. Zamiast niej postaraj się użyć mądrości. Spróbuj myśleć o rzeczach w taki sposób, by problemy odeszły poprzez myślenie o rzeczach we właściwy sposób. Na przykład kiedy znajdujesz się w trudnej sytuacji i odczuwasz wobec kogoś gniew, to nie uciskaj gniewu, tylko spróbuj zrozumieć, co się dzieje. Kiedy zrozumiesz, co się dzieje, kiedy zobaczysz jasno tę sytuację, zmienisz perspektywę wobec tej osoby, a ta zmiana perspektywy właściwie przezwycięży gniew. Będzie to patrzenie przez pryzmat współczucia i zrozumienia drugiej osoby.

Jednym z podstawowych sposobów poznania, czy zmierzasz w dobrą stronę, zwłaszcza w dłuższej perspektywie, jest spojrzenie na swoje cechy. Czy twoje dobre cechy wzrastają? Stałeś się bardziej delikatny? Czy stałeś się bardziej życzliwy? Czy twoje złe cechy – niechęć i negatywne nastawienie – osłabły? Czy wykształciła się u ciebie uważność? Czy kiedy udajesz się na odosobnienie, to zauważasz, że spędzasz więcej czasu z oddechem? Że wszystkie te rzeczy się wykształciły? A jeżeli widzisz, że coś takiego ma miejsce w dłuższej perspektywie, powiedzmy na przestrzeni 6 miesięcy lub roku, to wiesz, że jesteś na dobrej drodze. Tak wygląda ta sprawa w dłuższej perspektywie. Przyjmij ją zatem, bo osąd z tygodnia na tydzień, to sam wiesz, że może być kwestią nastroju i nie można na takiej mierze polegać. Ale patrząc w dłuższej perspektywie, uzyskujesz zdolność do oceny tego, czy zmierzasz we właściwym kierunku, czy nie.

AB: Okej?

QAD: Okej. Jest jeszcze kilka pytań, jednak już przekroczyliśmy czas dzisiejszego spotkania. Dlatego dziękuję, Ajahnie Brahmali, i chciałbym teraz poprosić Mel, żeby zechciała powiedzieć kilka słów o dānie.

Mel: Dziękuję, Derek. Ajahnie Brahmali, bardzo dziękuję za tak hojne obdarowanie nas swoim czasem i tą piękną mową Dhammy oraz odpowiedziami na wszystkie pytania. Dziękuję również Czcigodnej Candzie, która zorganizowała tę sesję i która niestrudzenie pracuje, by utworzyć pierwszy klasztor w Anglii, w którym kobiety będą mogły praktykować, aż do wyświęcenia na bhikkhunī. Dzisiejsza sesja powstała dzięki darowiznom w duchu szczodrości. Będziemy bardzo wdzięczni za każdy datek, jaki możecie złożyć. Wesprze on fizyczne potrzeby Czcigodnej Candy i codzienne funkcjonowanie jej obecnego lokum w Oxfordzie w UK, jak również Anukampa Bhikkhuni Project w szerszej perspektywie. Nasz sukces w pełni zależy od szczodrości ludzi, którzy doceniają dzielenie się bezcenną Dhammą. Dziękuję za otrzymywane wsparcie i szczodrość. Więcej szczegółów dotyczących projektu i składania datków możecie znaleźć na stronie Anukampa. Jeden z naszych współgospodarzy będzie tak miły i wrzuci link do strony w oknie czatu. Podsumowując – bardzo, bardzo dziękuję wam wszystkim, a w szczególności tobie, Czcigodna.

VC: Bardzo dziękuję, Mel. I dziękuję teamowi za kontynuację w czasie mojej nieobecności. Wasze zakończenie z pewnością było dużo płynniejsze niż moje. Cudownie. Oczywiście dziękuję z całego serca Ajahnowi Brahmalemu za bycie jednym z naszych fantastycznych nauczycieli. Doceniamy fakt, że cię tu mamy i że dzielisz się z nami swoją wiedzą oraz Dhammą w tak praktyczny sposób. Bardzo dziękuję, Ajahnie Brahmali, za bycie dzisiaj z nami. Chciałabym również nadmienić, że ustaliliśmy 8-dniowe odosobnienie z Ajahnem Brahmalim, przy którym będę asystować, wygłaszając wieczorne mowy Dhammy oraz moderując sesje pytań i odpowiedzi. Odbędzie się ono od 16 do 23 maja. Oczywiście z powodu covidu, który mocno uderzył w Anglię i większość Europy, Ajahn Brahmali nie dotrze do nas, ale życzliwe zaproponował nam prowadzenie odosobniania przez Zoom. Więcej na ten temat możecie znaleźć na naszej stronie, klikając tam w stosowny link. Czekamy, aż tam zajrzycie. Nadal mamy wiele wolnych miejsc, więc mam nadzieję, że niektórzy z was dołączą. Oddaję teraz głos Ajahnowi Brahmalemu, jeżeli chciałby przekazać nam kilka ostatnich słów, zanim się pożegnamy.

AB: Okej, no cóż, bardzo miło było was spotkać i zobaczyć. Cudownie jest mieć w Anglii kogoś takiego jak Czcigodna Canda, która próbuje założyć klasztor dla mniszek. To cudowna sprawa, ale niełatwa do zrealizowania. Dlatego przyłączam się do prośby o wspieranie jej, bo to coś o wielkiej wartości dla buddyzmu. A jeżeli to wielka wartość dla buddyzmu, to będzie ona również wielką wartością dla ludzi z Anglii, Europy i całego świata. Ma miejsce cudowna rzecz i życzę ci powodzenia w realizacji tego projektu, Czcigodna Cando.
VC: Dziękuję.

AB: Bardzo dziękuję wszystkim obecnym.

VC: Dziękuję i tobie.

AB: Pa, pa.

O autorze

ajahn_brahmali.png

Brahmali Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Ajahn Brahmali urodził się w Norwegii w 1964 roku. Po raz pierwszy zainteresował się buddyzmem i medytacją po wizycie w Japonii, gdy miał dwadzieścia kilka lat. Po uzyskaniu dyplomów w dziedzinie inżynierii, a także finansów, rozpoczął mnisi trening jako anagārika (przestrzeganie ośmiu wskazań) w klasztorach buddyjskich Amaravati i Chithurst w Anglii.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: Anukampa Bhikkhuni Project

Tłumaczenie: Przemysław Majewski
Redakcja: Aneta Miklas
Czyta: Mieszko Mączyński

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/