Plik .srt z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako")

Dobry wieczór, witam wszystkich. Dzisiaj jest trzynasty lipca, zły dzień. Tzn. dla Chińczyków trzynasty to naprawdę dobry dzień. Dla ludzi z Zachodu trzynastka oznacza pecha, lecz dla Chińczyków oznacza to szczęście. Tak więc dzisiejszego wieczoru rozpocznę od nauki jakiej Buddha udzielił Ānandzie.

Ānanda, który był asystentem Buddhy, pewnego ranka udał się po jałmużnę. W trakcie zbierania jałmużny pewna kobieta podeszła do czcigodnego Ānandy i opowiedziała mu o swoim ojcu: „Mój ojciec właśnie niedawno zmarł". Kiedy zmarł jej ojciec, zapytała Buddhę, gdzie się teraz odrodzi, dokąd się udał? Buddha odpowiedział, że jej ojciec odrodził się w niebie Tusita, w jednym z niebiańskich światów. Kobieta powiedziała również, że jej ojciec, w późniejszym etapie swojego życia, prowadził życie w celibacie przestrzegając ośmiu wskazań, oraz praktykował bardzo pilnie. Wtedy też pojawiła się kolejna kobieta z tej wioski i opowiedziała o innej zmarłej osobie, która prowadziła zwyczajne, zadowalające życie domowe przestrzegając ośmiu wskazań, lecz nie prowadząc życia w celibacie. Kiedy ta osoba zmarła zapytano Buddhę o to samo, gdzie się ona odrodzi? Dokąd się udała? Buddha wyjaśnił, że ta osoba również odrodziła się w niebie Tusita. Wtedy ta pierwsza kobieta zapytała: „Jak to możliwe? Wygląda na to, że jedna z tych osób ma lepsze cechy niż ta druga, więc jak to się dzieje, że obie osoby odradzają się w tym samym niebiańskim świecie?".

Właściwie to temat niebiańskich światów przypomina mi pewien dowcip o człowieku, który właśnie zmarł. Wtedy też udał się na sąd ostateczny, gdzie czekał na niego św. Piotr z pytaniem: „Musimy pogadać zanim udasz się z wizytą do Boga, ponieważ przejrzałem twoje życie i muszę być z tobą naprawdę szczery, gdyż przez całe swoje życie nie zrobiłeś niczego, co byłoby szczególnie dobre lub złe. Trudno jest więc podjąć decyzję w takim przypadku, czy możesz mi pomóc? Gdybyś mógł przypomnieć sobie jakieś szczególnie dobre zdarzenie z twojego życia, to by mogło mi pomóc. No wiesz, ciężko jest coś wywnioskować z twojego życia". Wtedy ta nowo przybyła dusza pomyślała przez moment: „Ach tak, coś pamiętam. Kiedy prowadziłem auto i zobaczyłem grupkę złodziei dręczących niewinnego gościa, zatrzymałem auto, zaparkowałem je, chwyciłem za baseballa i podszedłem do lidera tej bandy". Podszedł do niego i wykrzyknął: „Zostaw niewinnego w spokoju! Jeżeli nie dasz mu spokoju, będziesz mieć do czynienia ze mną!". Wtedy odezwał się św. Piotr: „Wow! To było niesamowite! Kiedy to się stało?". Człowiek na to: „Jakieś trzy minuty temu”.

Więc kiedy ta kobieta spytała Ānandę: „Jak to się dzieje? Wydaje się, że ktoś ma lepsze cechy od innych, a odradza się w tym samym miejscu. Jak to działa?". Prawdę mówiąc Ānanda nie znał odpowiedzi na to pytanie. Poszedł więc do Buddhy i zapytał go jak to jest. Opowiedział mu, co się stało i wtedy Buddha pouczył Ānandę: „Nigdy nie osądzaj innych. Tylko Buddha jest w stanie to zrobić, tylko on wie, jak oceniać”. Następnie Buddha udzielił dalszych nauk Ānandzie, wyjaśniając że: „Istnieje sześć typów ludzi". Do pierwszego typu należą osoby, które są uprzejme i łagodne. Inni towarzyszą takiej osobie przez całe jej życie, wszyscy mnisi [i nie tylko] kochają ją i uwielbiają z nią przebywać. Ponieważ jest to niebywale miła osoba, bardzo delikatna i uprzejma, wszyscy uwielbiają pośród niej przebywać. Aczkolwiek osoba ta nie słyszała nauk, ani też nie ma znaczącej wiedzy i głębokiego zrozumienia, nie osiągnęła chwilowego wyzwolenia umysłu, co oznacza głębokie medytacyjne wchłonięcie (jhāna). Oznacza to, że osoba ta nie słyszała nauk Buddhy, nigdy nie praktykowała medytacji i nie osiągnęła wchłonięcia, więc kiedy umrze zacznie podupadać. Nie wzniesie się do góry, a więc nie odrodzi się w korzystnym miejscu. Odrodzi się w niższym świecie. Ānanda zdziwiony zapytał: „Dlaczego? Przecież osoba ta wydaje się być tak miłym i uprzejmym człowiekiem". Buddha kontynuował objaśnianie: „Istnieje drugi typ osoby".

Drugi typ osoby to osoba posiadająca te same cechy: uprzejmość, łagodność, dokładnie te same cechy, lecz słyszała ona nauki Buddhy. Posiada sporą wiedzę i głębokie zrozumienie nauk, a także osiągnęła wchłonięcie. Ponieważ osoba ta medytowała, posiada głęboki wgląd i stosuje nauki w praktyce, więc kiedy umrze, odrodzi się w wyższym świecie. Wzniesie się wyżej. Wtedy Buddha zapytał: „Dlaczego? Ponieważ jest ona w posiadaniu Dhammy, Dhamma doprowadzi tę osobę do lepszych narodzin". Wydaje się, że to te same cechy, lecz najważniejszą rzeczą nie są przymioty, które posiadasz. Najważniejsze jest to, co jest tu i teraz. W tym przypadku osoba praktykowała medytację. Buddha kontynuował dalsze objaśnianie: „Istnieje trzeci typ osoby".

Trzeci typ osoby jest skłonny do gniewu i dumy i od czasu do czasu w jej umyśle narasta chciwość. Osoba ta nie słyszała o naukach Buddhy, nie ma znaczącej wiedzy i głębokiego zrozumienia Dhammy. Nie posiada głębokiego wglądu i nie doświadczyła wchłonięcia, i kiedy umrze zacznie podupadać, odradzając się w niższym świecie. To jest trzeci typ osoby.

Czwarty typ osoby ma te same cechy: skłonność do gniewu itd., lecz słyszała ona nauki Buddhy i stosuje je w praktyce. Dobrze rozumie Dhammę, praktykowała medytację i osiągnęła wchłonięcie, kiedy więc osoba ta umrze odrodzi się w lepszym miejscu, w wyższym świecie. Buddha objaśniał dalej: „Dlaczego? Ponieważ czwarta osoba praktykowała, co oznacza że Dhamma wprowadzi tę osobę w nowe, lepsze życie". Dlatego też nie powinniśmy wydawać osądów. Możesz pomyśleć: „Och, to dopiero gniewus, okropny z niego(niej) człek". Wydajemy jedynie opinie, lecz nigdy tak naprawdę do końca nie wiesz. Nie możemy tak po prostu kogoś osądzać. Buddha powiedział: „Tylko ja mogę [właściwie] ocenić innych". Buddha kontynuował więc dalsze objaśnianie: „Istnieje piąty i szósty typ osoby".

Jeżeli chodzi o piątą osobę to ona także ma skłonności do gniewu i dumy. Od czasu do czasu w jej umyśle narasta gadatliwość, co oznacza że jest roztrajkotanym typem osoby. Nie słyszała ona nauk Buddhy, nie ma znaczącej wiedzy i głębokiego zrozumienia Dhammy. Nie osiągnęła chwilowego wyzwolenia umysłu, czyli medytacyjnego wchłonięcia, i kiedy umrze, odrodzi się w niższym świecie, który nie jest korzystnym miejscem, więc zacznie podupadać. Szósta osoba ma te same cechy, lecz słyszała ona nauki Buddhy i zdobyła sporo wiedzy dzięki tym naukom, rozumie je na głębokim poziomie i rozwinęła praktykę medytacji, a także osiągnęła wchłonięcie. Dlatego ta osoba odrodzi się w lepszym miejscu.

Tak więc, jak widzicie, nie jest ważne to, co odziedziczyliśmy. Lecz dla wielu ludzi staje się to szansą do wzmacniania poczucia własnej wartości: „Mogę rozwijać swoją kammę ot tak”. To, co zrobiliśmy w przeszłości przeminęło, to już przeszłość, nic nie możemy z tym zrobić. Najważniejsze jest to, co jest teraz. To jak Aṅgulimāla, który był mordercą i myślę, że nikt z was nie poszedł w jego ślady. A jednak osiągnął oświecenie, ponieważ najważniejsze to pozostać tu i teraz, i on w ten sposób praktykował. Cokolwiek by się nie stało, nie możemy tak po prostu tego osądzać. Oceniamy innych, dlatego że wydajemy osąd o sobie samych. Ta ocena pochodzi od nas i to my sprawiamy, że staje się ona naszym odbiciem. Osądzamy siebie, kiedy jesteśmy wobec siebie nieufni myśląc, że praktyka należy się jedynie tym nadzwyczajnym i specjalnym istotom: „Nie, nie zrobię tego. Nie, nie ja. Nie jestem zbyt dobry(a), nie nadaję się". W ten sposób osądzamy samych siebie. Wyłania się to z ego, poczucia „ja" i tego, za co się uważamy. Buddha powiedział: „Tworzymy «ja» i «moje» i wykazujemy tendencję do tworzenia trzech form zarozumiałości (māna)". Więc jak tworzymy owe „ja"? Weźmy dla przykładu ciało, a więc bierzemy je za „ja" i „moje" – moje ciało – i tak stwarzamy poczucie własnego „ja". Przywiązujemy się do ciała, a ono się starzeje. To jest normalne, lecz nie akceptujemy, że tak się dzieje.

Pewna kobieta, odwiedzająca nasz klasztor, mająca już ponad osiemdziesiąt lat, powiedziała mi, że nie akceptuje faktu starzenia się. Postarzała się, co znaczy, że nie jest już tak silna jak kiedyś. Powiedziała: „Nienawidzę, kiedy moje dzieci lub wnuki próbują trzymać mnie za rękę, jak jakąś kaleką osobę «[daj spokój] nic mi nie jest, jest okey»". Nie akceptowała tego, chociaż to naturalne. Posiadamy ciało i podlegamy chorobie, starości i śmierci. Ciało zaczyna się starzeć, a kiedy się starzeje bierzemy je za „moje", ponieważ [przywiązaliśmy się] do owego „ja" i „moje". Dlatego Buddha uczył, aby rozwijać percepcję braku trwałego „ja", możemy zobaczyć [i urzeczywistnić prawdę o] braku „ja”. „Jeżeli ciało to «ja»" – powiedział Buddha – „to możemy je poprosić, aby się nie starzało". Czy się nam to podoba, czy nie, lecz kiedy się starzejemy nie jesteśmy już w stanie zrobić wielu rzeczy, nawet jeśli kochamy coś robić to i tak nie będziemy mogli. Starzejące się ciało to wypadanie włosów i zębów. To jest naturalne.

Przypomina mi to kolejny dowcip o starszych parach. Był sobie młody człowiek, który przyszedł do McDonalda zjeść obiad. Zauważył tam parę staruszków, którzy zamówili jeden posiłek i dostali dodatkowe szklanki. Wtedy też zobaczył jak mąż zaczyna kroić hamburgera na pół, bardzo starannie, uważnie, dokładnie na pół. Następnie podzielił napój na pół i zaczął liczyć frytki, więc: „Jedna dla ciebie i jedna dla mnie, jedna dla ciebie i jedna dla mnie" i tak aż do ostatniej. Więc tak sobie liczył, a kiedy skończył wziął się za jedzenie, lecz żona tylko siedziała i patrzyła się trzymając ręce na kolanach. Wtedy owy młodzieniec nie mógł się dłużej opanować, podszedł i zapytał: „Przepraszam, czy mogę zaproponować państwu kolejny posiłek, gdyż nie chcę abyście jedli w ten sposób". Mąż zareagował: „Nie, nie, nie, jesteśmy małżeństwem od ponad 50 lat i zawsze jesteśmy fifty-fifty, pół na pół. Robimy tak przez te wszystkie lata, a więc nie dziękuję". Następnie spojrzał na kobietę, która nie jadła i zapytał: „Dlaczego pani nie je? Kiedy zacznie pani jeść, gdyż pani mąż zaczął już jeść, a pani? Kiedy pani zacznie?". Kobieta więc wyjaśniła: „Nie jem, ponieważ nie nadeszła moja kolej na zęby". To naprawdę zły dowcip, co nie? To właśnie jest brak „ja", a ja zostałam uwarunkowana, ponieważ mój nauczyciel, Ajahn Brahm, opowiada okropne dowcipy, a więc to nie moja wina. Zostałam uwarunkowana przez niego.

Starzejemy się, a następnie z tym walczymy, nie akceptujemy tego, więc nie możemy doczekać się starości pełnej wdzięku. Ktoś powiedział mi: „Moja córka próbowała mi coś kupić, więc powiedziałam jej: »Oddam ci pieniądze, wszystko jest OK, sama mogę zarobić na utrzymanie«” i bla bla bla, odpowiedziałam jej: „Dlaczego nie pozwalasz swojej córce, aby ci coś dała, aby miała szansę na rozwinięcie życzliwości i współczucia?". Dzieje się tak, ponieważ nie możemy zaakceptować faktu starzenia się i bierzemy to ciało za „ja" i „moje". Dlatego dobrze, jeśli możemy [powiedzieć] „starość to nic strasznego", rozwinąć niczym nie zabarwioną percepcję [starości]. Wtedy starzejemy się z wdziękiem. [Starość] staje się częścią naszego życia. To pozwala nam na korzystanie z całego pakietu bez chwytów marketingowych. Wszystko co masz to pełny pakiet. Tak więc mamy to ciało, z którym się rodzimy. Później bierzemy je za „ja" i „moje", i przywiązujemy się do niego. Wtedy ciało i umysł tworzą pięć składowych (khandha) – ciało i cztery części umysłu – m.in. uczucia (vedanā). Bierzemy uczucia jako „ja" i „moje" i identyfikujemy je ze sobą. Identyfikujemy się z uczuciami myśląc, że to my jesteśmy tą gniewną i okropną osobą.

Ktoś słusznie powiedział do mnie: „Jestem gniewną osobą i każdego ranka bardzo się staram być dla siebie przyjaciółką, pozostawać w spokoju, lecz nadal jestem wzburzona i pełna złości". Odpowiedziałam jej że: „Jest tak ponieważ myślisz, że gniew jest twój i starasz się go posiąść, lecz nie należy on do ciebie, więc tworzysz go dla siebie «to mój gniew, ja jestem gniewna»". Po czym dodałam: „Stwarzasz w ten sposób kolejne poczucie swojego «ja». Ta stworzona osobowość gniewnej osoby nie brzmi za dobrze, więc próbujesz sobie z nią poradzić i w ten sposób stwarzasz kolejne «ja», które jest życzliwe, przyjazne i spokojne". Następnie powiedziałam: „Im bardziej się starasz tym gorzej" i dodałam jeszcze: „nie akceptujesz siebie, więc stawiasz ku sobie osąd. Nie akceptujesz tego kim jesteś". Musimy rozpocząć tam, gdzie zaczyna się działanie. Oznacza to akceptację naszych mentalnych splamień. Urodziliśmy się z tym ciałem i utknęliśmy w saṃsārze wraz ze splamieniami, z chciwością, nienawiścią i ułudą. Lecz nie ma w tym niczego złego, to jest część pakietu, to tylko część. Ponieważ nie akceptujesz tego kim jesteś zaczynasz walczyć z tym „nie lubię tej jaźni, ta jaźń jest nie dobra, jest zła" i starasz się stworzyć kolejny obraz, który jest dla ciebie dobry. Przypominam więc, że im bardziej się starasz tym gorzej, czyż nie tak? Czasami starasz się nie popełniać błędów i wtedy robisz ich jeszcze więcej. Tak to prawda. Powiedziałam też: „Nie jesteś zrelaksowana, stajesz się napięta, pełna lęku".

Była przerażona tym, że popada w wzburzenie i gniew, powiedziała mi: „Wiesz, nie chcę być gniewusem, dlatego że przeczytałam w książce, że gniewne osoby idą do piekła". Odpowiedziałam więc: "Nie, nie, nie, nie pójdziesz do piekła. Buddha powiedział, że piekło jest dla tych z ciężką kammą, którzy zabili rodziców lub oświeconą osobę. Poczytaj o bhikkhunī (Therīgāthā), a dowiesz się, że daleko ci do przewinień popełnionych przez niektóre mniszki. Nawet Aṅgulimāla stał się oświecony. Staraj się więc nie osądzać siebie, ponieważ kiedy zaczynasz myśleć o sobie [w ten sposób], wtedy następuje proces stawania się. Myślisz, że jesteś gniewną osobą, ponieważ starasz się panować nad gniewem, lecz gniew przychodzi i odchodzi, i nie zostanie tu na zawsze, lecz myślisz, że tak właśnie jest". Na koniec dodałam: „Zupełnie jak w znanym powiedzeniu Ajahna Brahma »Nie ma przestępcy, jest tylko osoba, która popełniła przestępstwo«. Jesteś jedynie osobą, która w tym momencie doświadcza wzburzenia. W tym momencie czujesz gniew i starasz się go [zatrzymać], przyjąć na własność. Etykietujesz nim siebie".

Umieszczamy siebie w [konceptualnym] więzieniu, w którym sami decydujemy się żyć. Kiedykolwiek myślisz „jestem gniewną osobą" stajesz się tą osobą w momencie, w którym pojawiło się wzburzenie. Myślisz tak, więc dochodzi do stawania się gniewnym(ą) i doświadczasz gniewu, ponieważ tworzysz swoją jaźń, tworzysz taki obraz. Następnie żyjesz zgodnie z oczekiwaniem, aby być tą gniewną osobą. Później próbujesz zaradzić utożsamianiu się z byciem gniewnym(ą). Stwarzasz więc kolejną osobowość, która jest życzliwa, i wtedy nie akceptujesz siebie, chcesz się czegoś pozbyć. Tak powstaje pragnienie stawania się. Przyczyną cierpienia jest poczucie „ja", powstaje pragnienie stawania się (bhava-taṇhā) i pragnienie nieistnienia (vibhava-taṇhā). Pragnienie bycia dobrą, życzliwą i spokojną osobą oraz pragnienie pozbycia się osoby gniewnej jest nadal pragnieniem. To jest przyczyna cierpienia, którą nieustannie powiększamy. Właściwie to czego doświadczamy jest bez znaczenia – czy doświadczamy chciwości, czy gniewu – zjawiska te przychodzą i odchodzą. To jest jedynie odczucie, jest przyjemne albo nieprzyjemne, pojawia się i zanika. Nie pozostaje na zawsze.

Czasami, na przykład kiedy pojawiają się nieprzyjemne odczucia, chcemy aby odeszły, lecz im bardziej tego chcemy, tym dłużej one pozostają. Tak samo staramy się zatrzymać przyjemne odczucia, lecz to nie jest możliwe, gdyż odczucia przychodzą i odchodzą. Czy jest ktoś tutaj kto przez cały czas jest szczęśliwy? Nie ma, prawda? Czasem czujesz się szczęśliwy(a), a czasem odczuwasz szczęście i cierpienie. Cierpimy kiedy szczęście zanika, a kiedy znika cierpienie jesteśmy szczęśliwi. Więc żyjemy pomiędzy szczęściem i cierpieniem. Przez to też jesteśmy wpychani [w niestabilność], w której krążymy dookoła. Nie panujemy nad [nietrwałością] szczęścia, więc stajemy się wzburzeni i nieszczęśliwi. W ten sposób dajemy się złapać [w koło narodzin i śmierci]. To jest cierpienie, które sami sobie stwarzamy.

Najbardziej nieprzyjemne uczucia przychodzą i odchodzą, lecz my jakby staramy się posiąść je na własność, dlatego Buddha nauczał o „nie-ja". Oznacza to, że nie ma niczego, cokolwiek byśmy uznali za „nasze” czy to ciało, odczucia, doświadczenia – które są teraz obecne – [wszystkie one tylko] przychodzą i odchodzą. Problem pojawia się, kiedy zaczynamy się ich chwytać, kiedy tworzymy własne „ja". W ten sposób [poprzez pragnienie stawania się] budujemy nowy dom. To jest cierpienie i wprawdzie nie ma znaczenia to w jaki sposób go doświadczamy. Także posiadanie splamień mentalnych nie jest problemem, lecz to jak się do nich odnosimy. To może być problem. Czy odnosimy się do nich życzliwie i ze współczuciem? Czy akceptujemy to kim jesteśmy? Ponieważ [nasze problemy] wyłanią się z poczucia własnego „ja", dlatego też nie akceptujemy samych siebie. Myślimy, że jesteśmy w stanie sobie z nimi poradzić czy też pokonać nasz gniew. W taki sposób identyfikujemy się z „ja”, przyczepiamy etykietę. Wtedy musimy żyć w zgodzie z tą tożsamością, z [tym stworzonym] obrazem. [Zbyt często] tworzymy cierpienie zamiast zaakceptować to kim jesteśmy. Nie zaprzeczamy, a jedynie akceptujemy. Wszelkie błędy wybaczamy i puszczamy. Nieustannie tworzymy [złudne] poczucie „ja" biorąc ciało za „moje" łącznie z odczuciami. Bierzemy je za „ja" i „moje" i w ten sposób stwarzamy sobie sporo cierpienia.

Rozwijamy oceniającą percepcję rzeczy poprzez odczucia [w ciele], ponieważ ta percepcja jest napędzana przez ocenę tego, co lubiane i nielubiane. Nie potrafimy czysto postrzegać zjawisk – są one zabarwione, znieksztacone – tak tworzy się pogląd na temat tego jak widzimy rzeczy. Dzięki oceniającej percepcji rozwijamy zdanie na temat rzeczy i tego jak widzimy siebie trzymając się naszych poglądów i opinii. Rozwijamy ją w momencie, kiedy coś lubimy [lub nie lubimy]. Na przykład niektórzy ludzie mieli złe doświadczenia z psami. Kiedy ci ludzie widzą psy ich ocena będzie przerażająca, lecz gdy ktoś miał dobre doświadczenia, wtedy patrząc na psy pomyśli: „Wow, jakie śliczne". Jest tak, ponieważ percepcja oceniająca jest uwarunkowana przeszłym doświadczeniem. Nie mamy oparcia w czystym postrzeganiu rzeczy, a więc są one zniekształcone, dlatego rozwijamy uwarunkowany sposób patrzenia na rzeczy i zjawiska. Często nie wiemy, co skąd pochodzi, skąd pochodzi [obecne doświadczenie]. Dla przykładu, wszyscy postrzegamy rzeczy inaczej nawet jeśli patrzymy na to samo. Coś, co dla ciebie jest wspaniałe, dla innej osoby będzie okropne. Na przykład dla Chińczyków trzynastka to szczęśliwy numer, a percepcja u ludzi Zachodu oceni ją jako pechową.

Tak zaczyna powstawać w nas dany pogląd, po czym zaczynamy myśleć zgodnie z nim. Myśląc zgodnie z naszym poglądem, zaczynamy go wspierać i przenosimy go na nasze działania umacniając go tym samym. Na przykład Chińczycy wierzą, że trzynastka przynosi szczęście. W Malezji ludzie nawet przepłacają za ten numer, gdyż jest to szczęśliwy numer. Jeżeli zdarzy się, że wygrają loterię (lotto) uwierzą, że ten numer przynosi szczęście. Ponownie umocnią się w przekonaniu: „O tak!, to z powodu numeru". Prawdę mówiąc nie ma to nic wspólnego z numerem. Jest tak, ponieważ w przeszłym życiu ludzie ci zrobili coś dobrego i teraz otrzymali kammiczną zapłatę, dlatego wygrali loterię. Nie ma to nic wspólnego z numerem. Inni ludzie wierzą, że trzynaście to pechowa liczba. Jeżeli ktoś w rodzinie umrze, myślą że stało się to przez pechowy numer, więc oznaczałoby to, że umrzemy gdy tylko natrafimy na trzynastkę. Nie ma to żadnego związku z numerem. To nie jest tak, że gdy go dostaniemy to umrzemy.

Poprzez percepcję oceniającą i odczucie rozwijamy dany pogląd i chwytamy się go. To dość subtelne zjawisko. Z tego powodu mamy konflikty i wojny, ponieważ ludzie kłócą się i walczą przez cały czas. Ponieważ to „ja" mierzy w jakim stopniu ten pogląd jest „mój" i należy do „mnie" – moje zdanie, mam rację. Więc mówimy innym, że są w błędzie, ponieważ „ja mam rację, to moje zdanie". Pochodzi to z poczucia „ja", od ego i tworzy masę cierpienia, kłótni oraz wiele konfliktów. Czasem nawet, co jest dosyć zabawne, niektórzy mężowie wraz z żonami, którzy są w związku przez 20-30 lat, kłócą się przez cały czas i walczą przez cały czas, i wciąż są ze sobą związani. Pamiętam jak Ajahn Brahm powiedział, że małżeństwo posiada trzy pierścienie: pierścionek zaręczynowy, obrączkę ślubną i pierścień cierpienia. Dodałam od siebie: „Nadal brakuje jednego… jest to pierścień kłótni!". Tak więc kłócicie się i kłócicie. W ten sposób ludzie czasami oczekują, że gdy zawsze będą postępować tak samo to rezultat będzie inny… nie!, musisz zmienić swój pogląd na to w jaki sposób coś nawiązuje do czegoś innego. A więc w ten sposób dochodzi do kłótni i walk.

Przypomina mi to kolejny dowcip o kłótni męża i żony. Tych dwoje, mąż i żona, byli parą przez wiele lat, przez ponad 20 lat. A więc zaczynając od samego początku, kiedy się tylko pobrali, kłócili się przez cały czas wzajemnie się przeklinając. Mąż był jednym z tych, którzy znali czarną magię. Zazwyczaj, kiedy zaginął jakiś pies, mieszkańcy wioski przychodzili do niego i był on w stanie znaleźć tego psa lub coś innego, co zaginęło, ponieważ znał czarną magię. Miał on również w zwyczaju przeklinać swoją żonę: „Jeżeli umrę to powrócę, podniosę się do góry, a potem cię nawiedzę i już nigdy nie opuszczę". Po jakimś czasie, mąż doznał nagłej śmierci i odszedł. Po śmierci małżonka, żona zorganizowała pogrzeb i pochowała go. Zaraz po jego pogrzebie zaczęła imprezować, tak jakby nie było jutra. Po tym wszystkim sąsiedzi zaczęli czuć się dziwnie i zapytali ją: „No wiesz, nie jesteś przerażona, nie boisz się? Twój mąż powiedział, że powróci, podniesie się do góry i będzie cię nawiedzał, nie boisz się tego?”. Żona na to: „Kogo to obchodzi. Nie obawiam się tego durnego, starego skretynialca. Niech sobie powraca i stara się podnosić do góry, to bez znaczenia, bo pochowałam go do góry nogami".

A zatem jest tak, że nie dostrzegamy zjawisk takimi jakimi one naprawdę są i stwarzamy poczucie „ja". Dlatego też stale siebie osądzamy i osądzamy również innych. Uważamy że nie możemy czegoś zrobić, że to niemożliwe, więc myślimy: „Mam zbyt wiele splamień, więc nie mogę tego zrobić, to nie jest możliwe". Nie, nie przyjmuj splamień na własność. Więc kiedy wypływają na powierzchnię, wtedy „nie-ja" to nie należy do mnie, to nie jest „ja" ani „moje". Próbujemy zapanować nad splamieniami, których nie możemy się natychmiast pozbyć, a ponieważ jest to stopniowy trening, tak też dzięki naszej nieustającej praktyce stanie się to możliwe. Stale siebie osądzamy, a więc tracimy wiarę we własne możliwości myśląc, że to nie możliwe, lecz to możliwe. Każdy z nas posiada ten potencjał, nawet ktoś kto jest mordercą może osiągnąć oświecenie. Wiele ludzi uważa, że nasza teraźniejsza kamma, to czego doświadczamy obecnie, spowodowana jest przeszłymi działaniami, lecz najważniejsze jest to, co zamierzamy zrobić w tym momencie. Ważne jest jak przeżywamy nasze życie, jak odnosimy się do obecnego momentu. Jeśli odnosimy się do tego momentu z troską, ze współczuciem, akceptacją i przebaczeniem, wtedy tworzymy następny moment, tworzymy przyszłość, która [przyniesie nam korzyści]. To tak jak powiedział Buddha o kammie, którą stworzyliśmy, i która jest niczym odziedziczenie kawałka ziemi.

Na przykład ktoś, kto ma bardzo dobrą sytuację w tym życiu, może posiadać dobre cechy, które będą niczym kammiczne dziedzictwo. To tak jak byśmy odziedziczyli kawałek dobrej ziemi, żyznej ziemi. Lecz jeśli nie posadzisz w niej dobrego nasiona i nie będziesz go naturalnie nawozić, ani dostarczać wody to ono nie urośnie. Z kolei jeśli ziemia, którą odziedziczyliśmy nie jest żyzną ziemią, to jeżeli będziemy stosować nawóz i posadzimy dobre ziarno, będziemy go podlewać i dbać o nie, wtedy ono urośnie. Jeśli posadzimy słodkie mango ono urośnie i stanie się dużym, pięknym drzewem ze słodkimi owocami mango. Pozwalamy aby ono wyrosło, dlatego tak ważna jest chwila obecna. Nie traćmy czasu na ciągłe poczucie winy z jakiegoś zdarzenia z przeszłości. Wszyscy popełniliśmy niesłychanie wiele uczynków w przeszłości, lecz to już przeminęło. Ten obecny moment jest najważniejszy.

Stale osądzamy samych siebie, a więc jeżeli myślisz, że nie możesz czegoś zrobić, to nawet nie spróbujesz, czyż nie jest tak? Nie włożysz żadnego wysiłku, aby zastosować [daną naukę] w praktyce. Nie zrobisz tego. Myślisz, że to nie możliwe, to nie dla ciebie, to tylko dla tych nadzwyczajnych istot. Ważne jest, aby skłaniać się do refleksji nad nauką Buddhy o braku „ja" i rozwijać rozpoznanie „nie-ja". Kiedy dostrzegasz brak „ja", widzisz że jest ono nietrwałe. Rzeczy pojawiają się i znikają czy tego chcesz, czy nie. Więc kiedy widzimy nietrwałość, zaczynamy bardziej doceniać obecną chwilę i także to czym obecnie dysponujemy, inaczej zawsze bierzemy to za coś oczywistego. Na przykład myśląc o czymś zawsze wynajdujemy w tym [tę samą] wadę: „Nie jest wystarczająco dobrze”. A więc, gdy widzimy nietrwałość, wiemy że to co jest, nie będzie trwać w nieskończoność i stajemy się wdzięczni, gdy korzystamy z tego co mamy. Kiedy pojawia się przyjemne odczucie, cieszymy się wraz z nim i nie staramy się ingerować, nie chcemy go zatrzymać i sprawić, aby zostało dłużej. Wszyscy mamy także nieprzyjemne odczucia, lecz to w porządku, gdyż wszystkie one przeminą. Kiedy widzimy nietrwałość, widzimy że to cierpienie. Wtedy rozumiemy cierpienie i wiemy, że jest ono częścią naszego życia. Cokolwiek byśmy nie zrobili i tak nie będzie to perfekcyjne, a więc jest to częścią życia.

Im lepiej rozumiemy cierpienie, tym łatwiej jest nam dostrzec skąd ono pochodzi. Problemem nie jest samo doświadczenie, lecz najważniejsze jest to jak się do niego odnosimy. Jedną z dróg rozwinięcia zrozumienia jest refleksja [nad anattā], która pomoże nam rozwinąć rozpoznanie braku „ja". Kiedy więc widzimy brak „ja" nie staramy się posiąść tego [wglądu na własność], ponieważ im większe staje się ego, tym łatwiej ulegamy krzywdzie i łatwo wpadamy w wzburzenie. Mając miłującą dobroć łatwo akceptujemy to kim jesteśmy.

Aby móc odczuwać spokój w stosunku do tego kim jesteśmy musimy zacząć od miejsca, w którym się obecnie znajdujemy. Tak więc miłująca dobroć wobec naszych splamień jest akceptacją nas samych. Czasami nie potrafimy czegoś zaakceptować, więc walczymy, nieustannie walczymy powodując tym wiele cierpienia samym sobie. To stopniowy trening i wszystko, co musimy robić to praktykować i praktykować i powoli dotrzemy do wyjścia, uzyskamy energię. Przykładowo kiedy doświadczymy gniewu nie będziemy mogli pozbyć się go natychmiast, lecz jeżeli nie będziemy reagować, napędzać go, lub próbować zepchnąć, stłumić, on przeminie. I gdy następnym razem w podobnej sytuacji pojawi się gniew, będzie on mniej intensywny. To [mentalne] zanieczyszczenie nadal będzie się pojawiać, lecz będzie mniej intensywne. Jeżeli będziemy utrzymywać swoją praktykę, wtedy zanieczyszczenia będą słabnąć i słabnąć aż ostatecznie zanikną, i cierpienie ustąpi. Jest to stopniowy trening.

Dlatego ważne jest abyśmy nie stawiali sobie osądów. Jeżeli nie osądzamy siebie, mamy więcej zaufania i pewności siebie. Nie jest to przeznaczone tylko dla tych niezwykłych istot, nie tylko mnisi i mniszki mogą tak praktykować. Możesz to spostrzec na przykładzie Buddhów. U niektórych ludzi splamienia wydają się naprawdę wielkie, lecz doświadczają oni oświecenia. Więc nigdy nie osądzaj siebie, gdyż nigdy do końca nie wiesz. Jest to bardzo ważne, gdyż nie osądzając siebie, nie osądzasz innych, i gdy przestajesz sądzić twoja wiara [automatycznie] wzrasta. To wszystko jest możliwe.
Tak więc ofiarowuję wam tę mowę Dhammy zachęcając do refleksji i oby te nauki przyniosły wam wszystkim wiele korzyści. Dziękuję za wysłuchanie.

O autorze

Ayya%20Hassapanna.jpg

Hāsapañña Bhikkhuni
zobacz inne publikacje autora

Ayya (Czcigodna) Hāsapañña urodziła się w roku 1960 w Ipoh, w Malezji. Podejmowała trening jako anāgārikā przez dwa lata, a następnie przez cztery lata żyła jako mniszka-nowicjuszka przestrzegając dziesięciu wskazań. W roku 2009 została w pełni wyświęcona na mniszkę przez Ayya Tathaalokę i od trzech lat przebywa w żeńskim klasztorze Dhammasara, w zachodniej Australii. Ayya Hāsapañña, razem z Ayya Nirodha, pełnią funkcję współ-opatek w żeńskim klasztorze Dhammasara i jest również asystentką duchowego kierownika Buddysjkiej Społeczności Zachodniej Australii (BSWA), którym jest Ajahn Brahm.


Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: http://www.youtube.com/watch?v=O2YirCvqMOE

Źródło: http://www.bswa.org

Transkrypcja i tłumaczenie: Marcin Zakrzewski

Image0001%20%281%29.png


Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/