Tekst ze względu na wartość historyczną, bez redakcji i zmian merytorycznych.

przejdź do -> Rozdziału 1
przejdź do -> Rozdziału 2
przejdź do -> Rozdziału 3
przejdź do -> Rozdziału 5

ROZDZIAŁ 4: BUDDHA JAKO NAUCZYCIEL

DROGA DHAMMY

Oto jest Dhammapada — Ścieżka Dhammy — droga religii którą, kroczą Buddhy wyznawcy.

Umysł tworzy charakter istot wszystkich, myśl nimi rządzi, myśl je kształtuje. I myśl, jest źródłem szczęścia albo zepsucia.
Sami czynimy źle; sami sprowadzamy cierpienie; sami możemy unikać zła; i tylko sami możemy się ze złego oczyścić. Czystość i grzech od nas samych zależą, nikt drugiego człowieka nie może oczyścić ani uszlachetnić.

Sami na wysiłek musimy się zdobyć. Tathāgata, ten, i wielu innych, są tylko głosicielami Prawdy. Ludzie myślący, którzy wchodzą na Ścieżkę uwalniają się od Māry.
Kto nie powstaje gdy jest czas na powstanie, kto, choć młody i silny, jest leniwy i bezczynny, słabej woli, wątłych myśli, ten gnuśny człowiek, drogi do Oświecenia nie znajdzie nigdy.

Jeśli człowiek ceni siebie, niechże bacznie siebie obserwuje; Prawda czuwa nad tym, który sam czuwa nad sobą.

Jeśli człowiek kształtuje siebie, wedle nauk jakie daje innym, wówczas, sam opanowany może opanować innych; opanować nasze własne „ja” jest zaiste rzeczą nie łatwą.

Jeśli ktoś zwycięży tysiąc razy, po tysiąc ludzi, a drugi zwycięży siebie, z nich dwóch, ten drugi jest większym zwycięzcą.

Przyzwyczajeniem głupców — czy będą ludźmi świeckimi czy mnichami — jest zawsze myśleć: „ja” to zrobiłem; niech inni mi podlegają; w tej czy innej sprawie „ja” muszę odegrać wielką rolę, itp. Głupcy nie dbają o obowiązek, który jest do spełnienia, ani o cel, który trzeba osiągnąć, myślą tylko o swej własnej osobie; używają każdej rzeczy jako podnóżka dla swej próżności, dbają tylko o swe wywyższenie.

Czyny złe, dla nas samych szkodliwe, popełniać jest łatwo; ale to, co jest dobroczynne, użyteczne, i piękne nie jest wcale do spełniania łatwe.
Jeśli coś jest do zrobienia, niechże to człowiek zrobi, niech się do niego energicznie weźmie.
Niebawem — niestety —to ciało nasze spocznie na ziemi, życia i rozsądku pozbawione jak niepotrzebny pień; jednak myśli nasze będą trwać i powtórzą się znów i zrodzą czyny. Dobre myśli stworzą czyny dobre, a złe myśli sprowadzą czyny złe.
Powaga i gorliwość to droga do nieśmiertelności; bezmyślność to droga w śmierć. Ludzie poważni, żarliwi, nie umierają; ale bezmyślni są już jakoby martwi.
Ludzie, którzy widzą prawdę w nieprawdzie, a nieprawdę w prawdzie, nigdy Prawdy nie dosięgną, bowiem idą za próżnością i żądzą. Lecz ci, którzy poznają prawdę w prawdzie, a nieprawdę w nieprawdzie, zaiste Prawdę osiągną, bo idą za istotnym pragnieniem.
Jak deszcz przenika przez źle pokryty dach, tak namiętność przenika poprzez nierozważny umysł. Jak deszcz nie może się dostać przez dobrze pokryty dach, tak namiętność nie przeniknie w umysł myślącego człowieka.

Ci, co umieją kopać studnie mogą wodę doprowadzić gdzie chcą; łucznik umie wyostrzyć strzałę; stolarz wygiąć kawał drzewa; ludzie rozumni wpływają na swoją naturę, a mędrcy nie poddają się naganom ani pochwałom. Usłyszawszy o Prawdzie i przyjąwszy ją, stają się pogodni i cisi, jak głębokie, spokojne jezioro.
Gdy człowiek mówi lub działa ze złą myślą, cierpienie idzie za nim w ślad, równie niechybnie jak koła za wołem, który ciągnie wóz.
Lepiej zaniechać złego czynu, bowiem będziemy go niebawem żałować; a dobry czyn lepiej jest spełnić, bowiem cieszyć się będziemy po nim na pewno.
Jeśli człowiek popełni grzech, niech go więcej nie czyni, i niech w grzechu nie znajduje upodobania, bowiem tylko cierpienie jest grzechu następstwem. Jeśli człowiek spełni coś dobrego, niechże to znów powtórzy, i niech się nim cieszy; bowiem szczęście jest dobrego czynu nieuniknionym następstwem.
Niech nikt złego nie lekceważy, mówiąc sobie: „Nie zbliży się ono do mnie”. Jak woda, kropla po kropli, spadająca w dzban, w końcu go napełni, tak lekkomyślny człowiek napełnia swą naturę złem, które po trochu niebacznie gromadzi.
Niech nikt zbyt lekko nie myśli o dobrym, mówiąc sobie w duchu: „Ach, ono nie zbliży się do mnie”. Jak woda, kropla po kropli, spadająca w dzban w końcu go napełni, tak człowiek rozumny staje się pełen dobrego, choć może je powoli gromadzić.
Kto żyje tylko dla rozkoszy, a nad zmysłami nie panuje, ani nad łakomstwem, jest leniwy i słaby, tego Māra - kusiciel niechybnie wywróci, jak wicher wątłe wywraca drzewo. Ale ten, kto żyje nie dbając o rozkosze, a zmysłami całkowicie włada, łakomstwem nigdy się nie skala, silny jest, wierny i pracowity, tego Māra na pewno nie wywróci, gdy nawet najsilniejszy wicher, skały lub góry nie może wywrócić.
Człowiek głupi, który wie, że jest głupi, przynajmniej w tym jednym jest rozumny; ale głupiec, który siebie za mędrca uważa, jest zaiste głupi bezgranicznie.
Grzech zdaje się słodki jak miód grzesznemu człowiekowi; uważa go za przyjemny, dopóki nie widzi jego owoców; gdy te dojrzeją, wówczas swój czyn poczyna grzechem nazywać.
Podobnie człowiekowi dobremu dobro Dhammy zdaje się być nieraz ciężarem, dopóki owoc jego nie jest widoczny; dopiero gdy ten dojrzewa, poznaje on prawdziwe dobro i wartość Dhammy.
Człowiek, który nienawidzi, może wiele uczynić złego temu, który jak on nienawidzi, podobnie wróg nieprzyjacielowi; ale fałszywie skierowana myśl uczyni jeszcze więcej złego swemu twórcy. Matka, ojciec lub ktoś z rodziny może nam wiele zrobić dobrego; ale słusznie skierowana myśl, jeszcze więcej dobrego przyniesie swemu twórcy.
Człowiek zły, sprowadza na siebie stan, którego mu najbardziej życzył jego wróg; staje się sam sobie największym nieprzyjacielem. Podobny jest on silnym pnączom, które wysysając soki żywotne drzewa, które je żywi, doszczętnie je niszczą i sobie najbardziej tym szkodzą.
Nie myśl o rzeczach dających rozkosz, abyś nie musiał po tym jak oparzony krzyczeć: „ach, jakże boli”! Człowieka złego palą jak ogień jego własne czyny. Rozkosze rujnują ludzi lekkomyślnych; swą żądzą wyniszczają siebie lepiej niżby uczynił to ich wróg. Chwasty i huragany niszczą pola, a ludzkość wyniszczają dziś żądze, namiętności, nienawiści, pycha i próżność.
Niech ludzie nie rozważają, co jest przyjemne a co przykre. Upodobanie w rozkoszach sprowadza w skutkach cierpienie, a obawa przykrości rodzi lęk; kto się uwolni od zamiłowania do przyjemności i strachu przed cierpieniem, ten nie zazna lęku ani udręki.
Kto oddaje się próżności i pysze, a unika skupienia i medytacji, zapominając o istotnym celu życia, goniąc za rozkoszą, ten będzie wkrótce zazdrościł ludziom, którzy pracowali nad skupieniem i medytacją.
Wady i błędy innych widzimy z łatwością, ale jakże nam trudno ujrzeć swoje własne. Winy bliźniego przetrząsamy jak plewy; ale własne ukrywamy jak oszust, który skrzętnie chowa fałszywą kartę przed swym partnerem w grze.
Jeśli człowiek wszędzie się dopatruje błędów innych ludzi, a sam jest zawsze skłonny do obrazy, własne jego namiętności przez to się wzmogą i daleko mu będzie do unicestwienia swych żądz.
Ale człowiek rozumny nie będzie się zajmował przewinami innych, swą własną będzie się martwił winą, niedbalstwem, uchybieniem.
Ludzie prawd jaśnieją z daleka jak ośnieżony w słońcu szczyt, lecz mali i nędzni są niewidoczni jak strzały wypuszczone nocą.
Jeśli człowiek przyczyniając bólu innym, chce własną rozkosz osiągnąć, tedy wpada w sieć egoizmu i trudno mu będzie wyzbyć się nienawiści.
Niechże człowiek niweczy złość miłością; niech zwycięża złe, dobrym; niech pokonuje chciwych — wielkodusznością, a kłamców — prawdą!
Albowiem, nienawiści nie gasi nigdy nienawiść; nienawiść tylko od miłości zagasa; jest to prawo odwieczne.
Mów zawsze prawdę, nie poddawaj się złości; dawaj ilekroć cię proszą, te trzy cnoty w boskość cię zawiodą.
Niech człowiek rozumny, wydmucha wszystko nieczyste ze swego ,,ja”, jak kowal wydmuchuje domieszki ze srebra, jedna po drugiej, po trochu i nie od razu.
Kieruj ludźmi nie przez gwałtowność, a przez prawo i sprawiedliwość.
Człowieka, który posiada cnotę i rozum, który jest prawy, sprawiedliwy i prawdomówny, a spełnia swoje obowiązki, cały świat poważa.
Jak pszczoła zbiera nektar z kwiatu i odlatuje, nie uszkodziwszy jego płatków ani barwy i woni, tak niech będzie mędrzec wszędzie gdzie się zwróci.
Jeśli wędrowiec nie znajdzie sobie równego lub lepszego towarzysza podróży, niech stanowczo zachowa w niej samotność, bowiem niepożądanymi towarzyszami są głupcy.
Długą zdaje się noc temu, który czuwa, długą do przebycia wydaje się mila temu, kto jest znużony; a życie — człowiekowi, który nie zna prawdziwej religii.
Lepszym jest jeden dzień życia człowieka znającego prawdziwą religię, niż sto lat życia tego, który o niej nic nie wie.
Są ludzie, którzy według własnego widzimisię określają swą Dhammę i ją sztucznie stosują; głoszą wielce złożone teorie i spekulacje, mówią, iż osiągnie się dobro przez samo przyjęcie ich tez; ale Prawda jest jedna, nie istnieje na świecie wiele różnych prawd. Myśmy rozmyślali nad teoriami ludzkimi wiele, a poddaliśmy się jarzmu Prawa, wraz z Tym, który strząsnął z siebie wszelki grzech. Ale czy zdołamy iść dalej razem z Nim?
Najlepszą ze wszystkich dróg jest Ośmioraka Ścieżka. Tylko ona jest drogą właściwą, nie ma innej która by do rozjaśnienia rozumu zawiodła. Idźcież tą drogą! Wszystko inne jest podstępem Māry - kusiciela. Krocząc tą drogą skończycie z cierpieniem; Tathāgata nam rzekł, iż o drodze tej zaczął mówić, gdy zrozumiał jak wyjąć z ciała cierń.
Nie tylko przez śluby i dyscypliny, przez ćwiczenia i wielką uczoność poznaję szczęście wyzwolenia, nikomu z ludzi zwykłych nieznane. O bhikkhu, nie bądź zadufany w sobie, dopóki nie doszedłeś do wypalenia się pragnień. Wygaśnięcie niedobrych pragnień jest samo przez się religią.
Dar religii przewyższa wszystkie dary; słodycz prawdziwej religii, jest ponad wszystkie inne słodycze; zachwyt religią jest od wszystkich zachwytów gorętsza; a gaśnięcie pragnienia życia (taṇhā), niweczy wszelkie cierpienie.
Niewielu jest ludzi, którzy przepływają wielką rzekę i docierają na drugi brzeg — ich cel. Ludzie się wciąż rzucają, to tu, to tam, wzdłuż brzegów, lecz ten kto skończył wędrówkę jest poza cierpieniem.
Jak lilia może rosnąć cicho, woń roztaczając cudowną, tak prawdziwy uczeń Buddhy swoją mądrością jaśnieje wśród tych, którzy są jak śmieć i gruz, wśród ludzi, którzy idą po ciemku. Żyjmy więc radośnie, bez niechęci ku tym, którzy nas nienawidzą! Pośród ludzi nienawidzących, bądźmy od wszelkiej wolni nienawiści.
Żyjmy więc radośnie, wolni od chorób wszelakich i od słabości, wśród tych, których choroba nęka; wśród ludzi chorobom i słabościom podległych, żyjmy od nich wolni.
Żyjmy więc radośnie, wolni od chciwości pośród chciwych! Pomiędzy ludźmi oddanymi chciwości i żądzy żyjmy od wszelkiej żądzy wolni!
Słońce jest we dnie świetliste, a księżyc jasny nocą; bojownik świeci swą zbroja, a mędrzec swą medytacją; lecz od wszystkiego co jest świetliste, światłem wspanialszym jaśnieje dzień i noc Buddha, Oświecony; Święty, Błogosławiony.

BŁOGOSŁAWIENIE SZEŚCIU KIERUNKOM

Gdy Tathāgata przebywał w bambusowym gaju, niedaleko Rājagahy, spotkał raz Sigālę, człowieka rodzinnego, który ze złożonymi we czci dłońmi zwracał się ku czterem stronom świata, a potem ku zenitowi w górę, i nadirowi w dół. A Buddha wiedząc, że ta czynność jest tradycyjnym zwyczajem dla oddalenia złych wpływów, spytał tego człowieka; „Dlaczego odprawiasz ten dziwny rytuał?”.

A Sigāla odpowiedział: „Czyż ci się wydaje dziwnym, że chcę ochronić mój dom przed złym wpływem demonów? Wiem, że zapewne mi powiesz, Gotamo Sakyamuni, którego ludzie nazywają Buddhą, Tathāgatą i Błogosławionym, że wezwania i inkantacje nie mają znaczenia i są pozbawione zbawczej mocy. Ale posłuchaj mnie i dowiedz się, że pełniąc ten rytuał oddaję cześć pamięci mego ojca i idę za jego wolą.”
A Buddha odpowiedział mu: „Dobrze czynisz, Sigālo, czcząc pamięć twego ojca i będąc mu posłusznym; i jest na pewno twoim obowiązkiem, ochraniać twój dom i żonę, dzieci i dzieci twoich dzieci, przed szkodliwym wpływem wszelkich złych mocy. Nie znajduję nic złego w twoim wypełnianiu ojcowskiego rytuału, ale sądzę, że nie rozumiesz całego znaczenia tego obrzędu. Niechże więc Tathāgata, który mówi teraz jako twój duchowy ojciec i ma dla ciebie tyleż uczucia co twoi rodzice, wyjaśni ci znaczenie tych sześciu kierunków.”
„Nie wystarcza ochraniać twój dom i rodzinę, przez tajemnicze rytuały, musisz je ochraniać również przez twe dobre czyny. Zwracaj się do twych rodziców na wschód; do nauczycieli na południe; do żony i dzieci na zachód; do przyjaciół na północ; a harmonizując twe religijne związki, w górę ku zenitowi nad tobą; a ukazując twój stosunek do podwładnych ku nadirowi, w dół.”
„Oto jest religia, jaką twój ojciec chciał abyś rozumiał, a wykonywanie jej powinno ci przypominać o twych obowiązkach.”
Sigāla spojrzał na Błogosławionego z czcią, jak na własnego ojca i rzekł: „Zaprawdę Gotamo tyś jest Buddhą, Błogosławionym i Świętym nauczycielem. Nigdy nie zdawałem sobie sprawy, ze znaczenia tego co spełniam, ale teraz wiem. Odsłoniłeś mi prawdę, która była ukryta, jak czyni ten, który wnosi nagle światło. Chronię się więc w Prawdę, którą głosisz, Ty, Oświecony Nauczycielu, w Prawdę która niesie światłość i w Saṅghę — Braterstwo tych, którzy Prawdę znają”.

PYTANIA GENERAŁA SĪHY

Onego czasu, licznie zebrani, znamienici obywatele księstwa, siedzieli razem w ratuszowej sali i mówili ku czci Buddhy, Dhammy i Saṅghi. A Sīha, wódz naczelny sił zbrojnych księstwa, a uczeń sekty Nigaṇṭha, siedząc wśród nich myślał: „Chyba istotnie ten błogosławiony człowiek jest Buddhą, najświętszym. Muszę go odwiedzić”.
I generał Sīha udał się do miejsca zamieszkania kierownika sekty Nigaṇṭhy — imieniem Nāṭaputta i rzekł mu: „Chciałbym, o Panie, odwiedzić śrāmaṇę Gotamę”.
A Nāṭaputta mu odparł: ,,Po co byś miał ty, Sīho, który wierzysz w skutki czynów, zależnie od ich moralnej wartości, iść do śrāmaṇy Gotamy, który zaprzecza iż takie skutki istnieją? Śrāmaṇa Gotama, o Sīho, w ogóle zaprzecza żeby nasze działania sprowadzały rezultaty, mówi on o bezczynności i w tej nauce wychowuje swych uczniów”.
Po tych słowach pragnienie zobaczenia Błogosławionego, które zrodziło się w sercu Sīhy, zagasło.
Ale słysząc znów piękne zdania o wielkim Nauczycielu i Dhammie, jego Braterstwie mnichów, zapragnął znów go zobaczyć, i raz jeszcze spytał kierownika sekty Nigaṇṭha o pozwolenie, i ten raz jeszcze mu odradził.
Ale gdy po raz trzeci, posłyszał Sīha od ludzi wybitnych i wpływowych zachwyty nad Dhammą, Saṅghą i zdania, że Gotama jest bez wątpienia Buddhą najświętszym, generał pomyślał: „Chyba na pewno śrāmaṇa Gotama jest Buddhą. Cóż mi znaczą słowa Nigaṇṭhów, nie dbam o ich pozwolenie. Nic im nie mówiąc pójdę odwiedzić Buddhę”.
I Sīha, generał, udał się do Buddhy i rzekł: „Powiadano mi, że śrāmaṇa Gotama zaprzecza jakoby czyny nasze wydawały odpowiednie skutki, że uczy bezczynności, mówiąc że żadne działania czujących stworzeń nie sprowadzają nagrody; uczy on unicestwienia i pogardy dla wszystkiego i w tym duchu wychowuje swych uczniów. Czy istotnie uczysz o nie istnieniu duszy i spaleniu się całej istoty ludzkiej? Proszę powiedzcie mi Panie, czy ci którzy to powtarzają mówią prawdę, czy też dają fałszywe świadectwa przeciw Błogosławionemu i przypisują mu głoszenie jakiejś przez nich samych wymyślonej Dhammy?”.
A Błogosławiony rzekł: „Pod pewnym względem, Sīho, ten kto tak mówi o mnie mówi prawdę, ale z drugiej strony ten, co mówi o mnie rzeczy całkowicie inne, odwrotne, mówi również prawdę. Posłuchaj Sīho, a zaraz ci to wyjaśnię.
„Uczę istotnie iż działań niesprawiedliwych, czy to czynem, słowem czy myślą spełnianych, trzeba zaniechać; uczę aby wszystkich stanów wewnętrznych, które nie są
zgodne z dobrem, a są złe — unikać; ale uczę, o Sīho, że pełnić należy takie czyny, które są dobre i sprawiedliwe, czy będą czynem, słowem czy myślą spełniane; mówię o żywieniu takich uczuć serca i takich stanów wewnętrznych, które są dobroczynne i nie szkodliwe.”
„Uczę, o Sīho, że wszelkich stanów serca, które nie są dobre, a raczej złe, i niesprawiedliwych działań, czy to w czynie, czy w słowie, czy w myśli spełnianych, trzeba starannie unikać, spłomienić je, spopielić. A człowiek, który uwolnił się od stanów serca niedobrych, kto je zniszczył — jak niszczy się palmę gdy się ją z korzeniem wyrywa — tak, że nie mogą już nigdy odrosnąć, taki człowiek pozbył się swego ‚Ja’.”
„Głoszę, o Sīho, unicestwienie egoizmu i żądzy, złej woli i ułudy. Ale nie radzę bynajmniej unicestwiać przebaczenia i wyrozumiałości, miłosierdzia, kochania i prawdomówności.”
„Uważam, o Sīho, iż działania pełne nieprawości za godne pogardy, czy będą czynem, słowem czy myślą spełniane; ale prawość i cnotę uważam za chwalebne i godne szacunku.”
A Sīha generał rzecze: „Jeszcze jedna wątpliwość czai się w mym umyśle co do nauki głoszonej przez ciebie, Panie, czy zgodzisz się wyjaśnić mi to, a tym samym rozproszyć we mnie te chmury, abym prawdziwie zrozumiał Dhammę o której mówisz?”.
A gdy Tathāgata się zgodził dać dalsze wyjaśnienia, Sīha rzecze: „Jestem żołnierzem, król wyznaczył mi obowiązek czuwania nad praworządnością kraju, jak i prowadzenia wojny gdy zajdzie tego potrzeba. A czy Tathāgata, który uczy bezgranicznej dobroci i współczucia dla wszelkiego cierpienia, pozwala karać przestępców? I czy Tathāgata mówi, że prowadzić wojnę dla obrony naszych domów, rodzin i własności jest złe? Czy Buddha głosi naukę całkowitego poddania się, tak abym pozwolił złoczyńcy robić co chce, i ustąpić temu kto mi zagraża i zabiera gwałtem to, co jest moje? Czy Tathāgata utrzymuje, że wszelka walka jest zła, nawet wojna za sprawiedliwość i za słuszny sprawę; czy twa nauka jej zabrania?”.
A Buddha mu odrzekł: „Tathāgata mówi: ten, kto zasługuje na karę musi być ukarany, a ten kto zasługuje na nagrodę ma być nagrodzony. Ale jednocześnie uczy, nie czynić szkody ani krzywdy żadnej żywej istocie, i być zawsze pełnym miłości i dobroci. Ale te dwie nauki nie sprzeciwiają się sobie, bynajmniej; bowiem ten, kto zasługuje na karę za popełnione występki, nie cierpi przez nieżyczliwość czy złą wolę sędziego, a jako skutek swego własnego czynu; jego postępowanie ściągnęło nań cierpienie, które wykonawca prawa musi mu zadać. Gdy sędzia wydaje wyrok, niech nie żywi w swym sercu żadnej niechęci dla przestępcy, ale też niech morderca, skazany na śmierć rozumie, iż jest to nieunikniony skutek jego własnego czynu. Z chwilą, gdy zrozumie, że kara, którą ma znieść może oczyścić jego duszę, nie będzie złorzeczył ani ubolewał nad swym losem, a może nawet spotka go radośnie.”
I Błogosławiony mówił dalej: „Tathāgata uczy, że każda wojna w której człowiek zabija swego brata, jest godna ubolewania; ale nie mówi, że ci którzy walczą w słusznej sprawie, po wyczerpaniu wszystkich środków dla
zachowania pokoju, są godni potępienia. Jest to wina tego, kto jest tej wojny właściwą przyczyną.”
„Tathāgata uczy całkowitego oddania naszego ‘ja’, ale wcale nie mówi, że mamy wszystko oddać siłom złym, czy będą to ludzie, bogowie, czy żywioły natury. Walka i zmagania muszą istnieć, bowiem całe życie jest pewnego rodzaju walką. Ale człowiek walczący musi być czujny i baczyć, by nie iść za własną korzyścią, czy wbrew prawdzie i sprawiedliwości.”
„Kto walczy o siebie, dla własnego zysku, chwały czy wielkości, bogactwa czy sławy, nie znajdzie nagrody; ale ten kto się zmaga w obronie prawdy i sprawiedliwości, zasłuży na wielką nagrodę, bowiem nawet jego porażka będzie zwycięstwem.”
„Nasze ‘Ja’ nie jest godnym naczyniem by otrzymać prawdziwą nagrodę; jest małe i kruche, jego zawartość wkrótce się rozpryśnie, dla dobra, a może i przekleństwa innych.”
„Ale prawda jest dość szeroka by przyjąć tęsknoty i dążenia wszystkich jaźni, a gdy one pękają jak bańki mydlane, ich zawartość się zachowuje i trwa; w prawdzie będą żyły wiecznie.”
„Kto idzie w bój, o Sīho, choćby w słusznej sprawie, musi być gotów polec z ręki nieprzyjaciół, gdyż taki jest los wojowników; a gdyby jego był taki, nie będzie się skarżyć.”
„Lecz ten, który zwycięży niech pamięta o niestałości rzeczy ziemskich. Powodzenie jego, choćby było największe, może się zmienić, kołowrót życia może znów się obrócić i cisnąć go w proch.”
„Ale jeśli będzie spokojny i umiarkowany, jeśli zagasi nienawiść w swym sercu i poda rękę i podniesie powalonego przeciwnika, mówiąc: ‘Chodź, zawrzyjmy teraz pokój i bądźmy sobie braćmi’, wówczas odniesie nieprzemijające zwycięstwo, bowiem owoce jego przetrwają na zawsze.”
„Wielkim jest zwyciężający generał, o Sīho, ale ten, który swoje ‘ja’ zwycięży jest większym zwycięzcą.”
„Nauka o pokonaniu swego ‘ja’, o Sīho, nie dąży ku zniweczeniu dusz ludzkich, a ku zachowaniu ich; albowiem ten kto pokona swe ‘ja’ jest bardziej zdolny do prawdziwego życia, do powodzenia i zwycięstwa, aniżeli ten kto jest jego niewolnikiem.”
„Kto się uwolni od ułudy ‘ja’, będzie stał mocno w bitwie życiowej, nie będzie potykać się i padać.”
„Człowiek o czystych intencjach, o sprawiedliwych dążeniach nie poniesie klęski, przedsięwzięcia jego spotka powodzenie i powodzenie to będzie trwałe.”
„Człowiek, który żywi miłość Prawdy w sercu, będzie żyć i nie umrze, albowiem pije z wód nieśmiertelności.”
„Walcz więc dzielnie, generale, i mężnie idź w bój, ale bądź Prawdy żołnierzem, a błogosławieństwo Tathāgaty będzie z tobą”.
Gdy Buddha skończył mówić, Sīha generał rzekł: „O Panie, Panie pełen chwały, objawiłeś mi Prawdę! Zaiste wielką jest twoja nauka, a tyś sam jest Buddhą najświętszym, nauczycielem ludzkości całej. Wskazujesz nam drogę zbawienia, bo to jest wyzwolenie prawdziwe. Kto idzie wedle twej nauki nie ominie światła, co jego drogę oświetli i znajdzie błogosławieństwo i pokój.”

„Więc ku tobie Panie się garnę i wejść pragnę w Dhammę i Saṅghę święty. Niechże mnie Błogosławiony przyjmie od tej chwili, aż me życie nie zgaśnie, za ucznia swego i swojego wyznawcę”.
A Błogosławiony mu rzekł: „Zastanów się wcześniej o Sīho, nad tym, co chcesz zrobić. Ludzie na tak wysokich stanowiskach powinni dobrze ważyć każdy swój krok i nic nie czynić bez głębokiego zastanowienia”.
Pełna zapału wiara Sīhy w Buddhę, po tych słowach jeszcze się wzmogła. Odpowiedział: „Gdyby inni Guru zdołali mnie zaliczyć w poczet swych uczniów, już by ze sztandarami chodzili po mieście Vesāli wołając: ‘Sīha generał został moim uczniem!’ Po raz, drugi mówię, że iść pragnę za twą nauką i wejść w Dhammę i Saṅghę twoją, niechże mnie Błogosławiony przyjmie od tej chwili, aż me życie nie zgaśnie, za ucznia swego i swego wyznawcę”.
A Buddha mu odpowiedział: „Od wielu lat, Sīho, w domu twoim obdarowywano członków sekty Nigaṇṭhów. Toteż powinieneś, na przyszłość uważać za właściwe, żywić ich odpowiednio, gdy przyjdą do ciebie po swej pielgrzymiej prośbie”.
A serce Sīhy rozradowało się do dna, i zawołał: ,,O Panie, mówiono mi, że Ty nikomu innemu nie pozwalasz dawać jałmużny jedynie uczniom Twoim; a oto Ty mnie zachęcasz, abym o Nigaṇṭhach pamiętał i jak zawsze ich obdarzał. Dobrze o Panie, spełnimy co będzie właściwe. Oto po raz trzeci, o Panie, mówię: wejść pragnę w twoją Dhammę i Saṅghę, proszę przyjmij mnie za ucznia Twego, od tej chwili, aż me życie nie zgaśnie”.

ROZMOWA Z BRAMINEM

Kūṭadanta, przywódca braminów w wiosce Khāṇumata, zbliżył się ze czcią do Błogosławionego pozdrowił go i rzekł: „Mówią ludzie, o śrāmaṇo, że ty jesteś Buddhą, najświętszym, wszechwiedzącym i panem całego świata, ale gdybyś był Buddhą czyżbyś nie przyszedł jako król, w całej potędze i chwale.
A Buddha odpowiedział: „Oczy twe są niewidzące. Gdyby wzrok twego ducha nie był przyćmiony ujrzałbyś chwałę i potęgę Prawdy".
A Kūṭadanta rzekł: „Pokaż mi Prawdę a ujrzę ją. Ale nauka twa pozbawiona jest logiki i konsekwencji. Gdyby była konsekwentna mogłaby trwać, ale że jej nie ma, więc musi przeminąć”.
A Błogosławiony mu odpowie: „Prawda nie przeminie nigdy”.
Kūṭadanta znów rzecze: „Mówią, iż nauczasz o prawie, ale wszak obalasz religię. Twoi uczniowie gardzą rytuałem i krwawymi ofiarami, a przecież cześć bogów tylko ofiary mogą zadowolić. Obrzędy i ofiary są treścią religii”.
Buddhą odpowiedział: „Większą aniżeli zabijanie wołów jest ofiara swego ‘ja’. Kto ofiaruje bogom swe grzeszne pożądania, przekona się jak bezużyteczne jest zabijanie zwierząt u stóp ołtarzy. Krew niczego nie oczyszcza; ale wyzbycie się żądzy, czyni serce czystym. Lepszym od oddawania czci bogom przez ofiary, jest posłuszeństwo prawom sprawiedliwości”.
Kūṭadanta będąc bardzo religijnym, dbając o przyszłość swej duszy, składał w swym życiu niezliczone ze zwierząt ofiary. A teraz ujrzał, iż liczyć na zadośćuczynienie przez krew jest głupstwem. Ale nie był jeszcze bynajmniej zaspokojony nauką Buddhy więc pytał dalej: „Wierzysz o Mistrzu, że wszystkie istoty rodzą się od nowa, że przechodzą z jednego ciała w drugie, na drodze ewolucji i że, podlegając prawu kammy zbierać musimy to, cośmy sami posiali. A jednocześnie mówisz, że dusza nie istnieje. Twoi uczniowie wychwalają całkowite zniweczenie siebie, uważają że zniknięcie ‘ja’ to najwyższe szczęście Nibbāny. Jeśli jestem tylko połączeniem różnych saṅkhār, istnienie moje przerwie się gdy umrę. Jeśli jestem tylko związkiem wrażeń, pojęć i pragnień, wtedy gdzież się mogę znaleźć po rozpadnięciu się mego ciała?”.
A Buddha odpowiedział: „O braminie, jesteś poważnie myślący i religijny, szczerze się troszczysz o swoją duszę. A jednak cała twa praca jest daremna, bo brak ci jednej a najpotrzebniejszej rzeczy.”
„Istnieje odrodzenie się jako charakter, ale nie jako przechodzenie naszego ‘ja’ w inne ciało. Kształt naszej myśli pojawia się znów, ale osobowe ‘ja’ nie jest przerzucane w inną istotę. Wiersz wypowiedziany przez nauczyciela rodzi się ponownie w tym, który go powtarza.”
„Tylko niewiedza i ułuda ludzka bawi się myślą, że dusze to oddzielne i niezależne/samodzielne istoty.”
„Twe serce, o braminie, wciąż jeszcze trzyma się uparcie swego ‘ja’, myślisz o niebie, ale wyobrażasz sobie rozkosze niebiańskie przeżywane przez twe ‘ja’, dlatego nie możesz ujrzeć szczęścia Prawdy i Prawdy nieśmiertelności.”

„Powiadam ci, Błogosławiony nie przyszedł aby mówić o śmierci, ale by nauczać o życiu; a ty nie odróżniasz tego co jest życiem, od tego co jest śmiercią.”
„To ciało się rozpadnie i żadna ilość ofiar nie może go od tego uchronić. Więc szukaj życia, które się skupia w myśli i jest życiem wewnętrznym. Tam gdzie jest ‘ja’, tam Prawda nie może istnieć; a gdy się Prawda objawia, — ‘ja’ znika. Niechże więc twa myśl pogrąży się w Prawdę; zechciej ją głosić, szerzyć, włóż w to całą twą wolę, niech się Prawda rozprzestrzenia i roznosi szeroko. W Prawdzie będziesz żył wiecznie.”
„’Ja’ jest śmiercią; Prawda jest życiem. Trzymanie się ‘jaźni’ jest ciągłym umieraniem, natomiast życie i poruszanie się w Prawdzie jest uczestnictwem w Nibbānie, która jest żywotem wieczystem”.
Kūṭadanta rzecze: „A gdzie, o czcigodny Mistrzu, znajduje się Nibbāna?”
„Nibbāna jest tam, gdzie wypełnia się Dhamma” — odrzekł mu Błogosławiony”.
„Czy dobrze rozumiem”, mówi Kutadatna, „że Nibbāna nie jest miejscem, a jeśli nie jest nigdzie, chyba nie posiada rzeczywistego bytu?”
Buddha rzecze: „Nie rozumiesz mnie wcale; posłuchaj i odpowiedz na moje pytania: Gdzie przebywa wiatr?”.
„Nigdzie” mówi Kūṭadanta.
„W takim razie wedle twego własnego rozumowania wiatr nie ma istnienia”.
Kūṭadanta tym razem nic nie odpowiedział, a Błogosławiony znów spytał : „A powiedz mi, braminie, gdzie mądrość przebywa? Czy mądrość to jakieś miejsce?”.
„Mądrość nie ma żadnego wyznaczonego miejsca odparł bramin”.
A Buddha znów mówi: „Czy chcesz powiedzieć, że nie istnieje mądrość, oświecenie, sprawiedliwość i zbawienie, bo Nibbāna nie jest nigdzie umiejscowiona? Jak potężny wicher przelatujący nad ziemią w upalny dzień, tak Tathāgata przychodzi, by przewiać przez serca ludzkie mocą swej miłości, tak świeżej, tak słodkiej, tak cichej i łagodnej; a ludzie umęczeni gorączką żądz czują ukojenie i witają z radością ten odświeżający wicher”.
Kūṭadanta znów mówi: „Czuje, o Panie, iż głosisz wielka naukę, ale nie jestem jeszcze w stanie jej uchwycić. Wybacz jeśli znów ciebie spytam. Powiedz, mi Panie, jak może istnieć nieśmiertelność jeśli nie ma duszy? Procesy myślowe ustają, myśli uchodzą i znikają gdy przestajemy myśleć”.
Buddha odpowiedział: „Przestajemy myśleć, ale uprzednie myśli trwają. Rozumowanie znika, lecz wiedza z niego wynikła pozostaje”.
A Kūṭadanta na to „Jakże to może być? Czyż rozumowanie nie jest tym samym co wiedza?”.
A Buddha tłumaczy tę różnicę na przykładzie: „Gdy człowiek w nocy przypomina sobie, że ma napisać list, woła swego pisarza, zapala lampę i dyktuje list, po czym lampę gasi i układa się do snu. Choć lampa została zgaszona, list napisany pozostaje, jest faktem. Podobnie rozumowanie może ustać, ale wiedza pozostaje, tak samo procesy myślowe znikają, ale doświadczenie, mądrość
wszystkie naszych czynów skutki trwają dalej”.
Kūṭadanta pyta: „Powiedz mi, powiedz, o Panie, jeśli saṅkhāry rozchodzą się i znikają, gdzież jest tożsamość mej istoty? Jeśli myśli moje wędrują, a dusza moja odchodzi, wtedy myśli te przestają być moimi i dusza przestaje być moją. Daj mi, o Błogosławiony, jakieś porównanie, proszę cię i powiedz gdzie jest tożsamość mego ‘ja’?”.
Buddha mówi: „Przypuśćmy, że człowiek zapala olejną lampę, czy będzie ona palić się całą noc?”.
„Może się palić, ale może i zgasnąć”.
„A jeśli zgaśnie i drugi raz się ją zapali, czy będzie to ten sam płomień, który się palił przez pierwszą część nocy?”.
Kūṭadanta waha się. Myśli : „No tak, chyba to jest ten sam”, ale obawiając się komplikacji jakiegoś ukrytego znaczenia, mówi: „Nie, nie będzie to ten sam płomień”.
„W takim razie będą dwa płomienie, jeden w pierwszej, a następny w drugiej części nocy” zauważa Buddha.
„Jednak nie, o Panie, w jednym znaczeniu nie będzie to ten sam płomień ale, w innym znaczeniu będzie ten sam. Pali się ta sama substancja, wydaje to samo światło i służy temu samemu celowi”.
„Dobrze”, rzecze Buddha, „Czy nazwiesz tymi samymi płomyki, z których jeden palił się wczoraj a drugi pali się dziś, w tej samej lampie, napełnionej tym samym olejem, oświetlającej tę samą izbę, czy powiesz, że są one te same?”.
„Ale mogły być zgaszone przez cały dzień” zauważa Kūṭadanta.
Błogosławiony mówi: „Przypuśćmy, że płomyk palący się podczas pierwszej części nocy, zgasł podczas drugiej; czy powiesz że jest to ten sam, jeśli będzie na nowo zapalony w trzeciej części nocy?”.
Kūṭadanta odpowiedział: „W pewnym znaczeniu są różne, a w innym różne nie są”.
A Tathāgata znów spytał: „Czy czas, który upłynął od zgaśnięcia jednego płomyka do zapalenia się drugiego ma jakikolwiek wpływ na tożsamość lub nie-tożsamość płomyków?”.
Kūṭadanta: „Nie Panie, nie ma żadnego wpływu. Istnieje i różność i tożsamość zarazem, i niema w tym żadnej różnicy czy całe lata upłyną, czy tylko sekunda pomiędzy zgaśnięciem jednego a zapaleniem się drugiego płomyka”.
Buddha mówi: „Więc zgadzamy się, że płomyk który się pali dziś, jest w pewnym znaczeniu tym samym, który palił się wczoraj; a w innym znaczeniu, jest w każdej chwili innym. Prócz tego, że płomyki tego samego rodzaju, oświetlające równie jasno te same izby, są pod pewnym względem te same”.
„Tak jest, Panie” mówi Kūṭadanta.
Błogosławiony mówi dalej: „Przypuśćmy, że istnieje człowiek, który tak samo czuje, tak samo myśli, tak samo działa jak ty, czy nie jest on tym samym co ty człowiekiem, czyli tobą?”.
„O nie! Panie” przerywa Kūṭadanta.
Buddha mówi: „Czy zaprzeczasz temu, że ta sama logika stosuje się do ciebie co i do Wszelkich rzeczy poza tobą?”.
Kūṭadanta zamyślił się; wreszcie odpowiedział powoli: „Nie, nie zaprzeczam, ta sama logika musi stosować się do wszystkiego; ale istnieje pewna osobliwość gdy chodzi o mnie, która czyni mnie czymś zgoła innym od wszystkich rzeczy i ludzi. Może istnieć inny człowiek, który czuje zupełnie tak samo jak ja, myśli jak ja i działa jak ja; przypuśćmy nawet, że nosi takie samo imię i jest właścicielem takich samych dóbr co ja, a przecie nie będzie mną”.
„Prawdę rzekłeś, nie będzie tobą” odpowie Buddha. „A teraz odpowiedz mi, czy człowiek który chodzi jako dziecko do szkoły jest tą samą osobą gdy ją kończy? I czy ten kto popełnia zbrodnię i ten, kto jest za nią ukarany, to ten sam człowiek?”
„Oczywiście, że to ten sam”.
„Więc o tożsamości decyduje tylko ciągłość ?” pyta Buddha.
„Nie tylko ciągłość” mówi Kūṭadanta, „ale także, przede wszystkim tożsamość charakteru”.
„Dobrze” rzecze Buddha, „Więc zgadzasz się, że osoby mogą być te same, w podobny sposób jak dwa płomyki tego samego rodzaju, nazywać się tymi samymi, więc musisz przyznać, że w tym sensie inny człowiek tego samego charakteru, wytwór tej samej kammy, jest tym samym co ty, czyli tożsamym z tobą”.
„Przyznaję” odpowiada bramin.
Buddha mówi: „I tylko w tym znaczeniu, jesteś tym samym dziś co wczoraj. Natura twa nie składa się z materii, z której twe ciało jest złożone, ale z kształtu tego ciała, z wrażeń, uczuć i myśli. Czyli twa osoba jest
zespołem saṅkhār. Gdzie one są, tam jesteś ty. Dokądkolwiek się udają ty będziesz tam. Czyli należy przyznać, iż w pewnym sensie jest tu tożsamość, a w innym jej nie ma. Ale kto nie uznaje tej tożsamości powinien zaprzeczyć wszelkiej tożsamości, i powiedzieć, że ten kto pytanie zadaje nie jest tym samym, który za chwilę otrzymuje odpowiedź. Zastanów się też nad ciągłością twej osobowości, którą zachowuje twa kamma. Czy nazwiesz ją śmiercią i unicestwieniem, czy życiem i ciągłością życia?”.
Kūṭadanta odrzekł: „Nazywam to życiem, oraz życia ciągłością, gdyż jest to dalszy ciąg mojego istnienia, ale mi o tego rodzaju ciągłość nie chodzi. Chodzi mi o ciągłość jaźni w tym drugim znaczeniu, czyli o to, by każdy człowiek, czy jest taki sam jak ja, czy nie, stanowił zupełnie odrębną osobę”.
„No dobrze”, rzecze Buddha, „to jest twoim pragnieniem, czyli trzymaniem się upartym swego ‘ja’. Na tym właśnie polega błąd. Wszystko co się składa z rożnych elementów jest przemijające; rośnie, więdnie i upada. Wszystko co jest złożone, podlega cierpieniu, może być oddzielone od tego co kocha, a połączone z tym czego nie cierpi. I to co nie jest jednolite, a z różnych składa się części, nie ma prawdziwej jaźni, ani duszy”.
„Jakże to może być?” pyta Kūṭadanta.
„Gdzież jest twoje ‘ja’?” pyta Buddha, a gdy Kūṭadanta milczy, ciągnie dalej. „Twoje ‘ja’, którego tak uparcie się trzymasz, ciągle się zmienia. Wiele lat temu byłeś niemowlęciem, potem dzieckiem, chłopakiem, młodzieńcem, a teraz jesteś dojrzałym mężczyzną. Czyż istnieje tożsamość pomiędzy dzieckiem a tym mężczyzną? Istnieje, ale tylko w pewnym znaczeniu. Właściwie jest więcej tożsamości pomiędzy płomykami pierwszej i trzeciej części nocy, pomimo iż lampa mogła być zgaszona w przeciągu drugiej jej części. Któreż twoje ‘ja’ jest prawdziwe, to dzisiejsze czy to wczorajsze czy jutrzejsze, o którego zachowanie chciałbyś walczyć?”.
Kūṭadanta oszołomiony: „O Panie świata całego, widzę iż błądziłem, ale jeszcze nic nie rozumiem i jestem stracony”.
Tathāgata mówi: „Przez proces ewolucji powstają saṅkhāry. Nie istnieje saṅkhāra, która by powstała inaczej jak przez powolne stawanie się. Twe obecne saṅkhāry są skutkiem twych czynów w poprzednich istnieniach. A połączenia ich stanowią twe ‘ja’. Gdziekolwiek one się mogą wyrazić, tam twe ‘ja’ się kieruje. W tychże saṅkhārach będziesz nadal żył i w przyszłych żywotach i będziesz zbierał plon tego, co dziś i w przeszłości posiałeś”.
„Ależ o Panie, to wcale nie jest słuszne stosowanie skutków, nie mogę się zgodzić na taką sprawiedliwość aby inni zbierali to, co ja teraz sieję”.
Buddha czeka chwilę i znów odpowiada: „Czyżby cała moja nauka była daremna? Czyż nie rozumiesz, że ci inni, to właśnie ty sam? Ty sam będziesz zbierał to, co posiałeś, a nikt inny za ciebie?”.
„Pomyśl o człowieku bez wykształcenia, który jest w niedostatku i cierpi teraz z powodu swej nędzy. Jako chłopiec był gnuśny i leniwy, a gdy dorastał nie nauczył się żadnego fachu który by mu zapewnił byt. Czy powie
działbyś, że jego nędza nie jest skutkiem jego własnych czynów, gdyż jako człowiek dorosły nie jest tym samym, który był chłopcem? Zaprawdę powtarzam ci: ani w niebie, ani wśród mórz, ani w wąwozach górskich w których chciałbyś się skryć, nie znajdziesz miejsca, gdzie byś mógł ujść od skutków twych nieprawości.”
„Ale jednocześnie możesz być pewien, że nie może cię ominąć nagroda za twe dobre czyny.”
„Kto długo podróżował i w dobrym zdrowiu powraca do domu, spotyka serdeczne powitania rodziny, krewnych i przyjaciół. Podobnie owoce jego dobrych czynów, witają człowieka, który kroczył drogą prawości, gdy przechodzi przez próg śmierci w następne istnienie”.
Kūṭadanta mówi: „Wierzę w doskonałość twych nauk, ale wzrok mój nie może jeszcze znieść tej światłości; jednak zaczynam rozumieć że ‘ja’ jest złudą, i prawda świta przede mną powoli. Widzę, iż ofiary nie mogą nas zbawić, a inwokacje są daremne. Ale jak mam znaleźć drogę do wieczystego żywota? Znam całe Wedy na pamięć, a nie znalazłem Prawdy”.
Buddha odpowiada: „Uczoność jest rzeczą dobrą, ale niewiele może nam w tym pomóc. Prawdziwą mądrość zdobywa się tylko doświadczeniem. Żyj wedle prawdy, że brat twój jest tym samym co ty. Wejdź na Ścieżkę sprawiedliwości, a zrozumiesz, że nasze ‘ja’ się rozproszy, ale Prawda jest nieśmiertelna”.
Kūṭadanta rzecze: „Niechże więc wejdę na Ścieżkę którą Błogosławiony wskazuje i w Dhammę i w jego Saṅghę. Przyjmij mnie na ucznia, o Panie, niech wezmę udział w szczęściu nieśmiertelności”.

BUDDHA — JEST PRAWDĄ

Błogosławiony rzekł: „Tylko ci, którzy nie wierzą, nazywają mnie Gotamą, lecz ty mnie nazywasz Buddhą, Błogosławionym i Nauczycielem. I to jest słuszne, albowiem jeszcze w tym życiu osiągnąłem Nibbānę, zaś życie Gotamy zagasło.”
„Jaźń znikła a Prawda we mnie zamieszkała. Ciało moje jest ciałem Gotamy, rozpadnie się w swoim czasie, a po tym rozproszeniu się nikt, ani Bóg ani człowiek, nie ujrzy więcej Gotamy. Ale prawda pozostanie i będzie trwać. Buddha nie umrze nigdy, będzie nadal żył, obleczony w błogosławione ciało Dhammy.”
,,A Buddhy odejście, będzie takie, w którym nie pozostaje nic, co by mogło stworzyć nową jaźń. Nie da się też określić, że Buddha jest w tym, czy tamtym miejscu; ale będzie on jako płomień w olbrzymim, rozżarzonym ognisku. Sam płomień zniknął w ognisku i nie można powiedzieć, że jest tu, czy tam. Ale w kształcie Dhammy można go znaleźć, albowiem o Dhammie mówił w swej nauce.”
„Jesteście moimi dziećmi, a jam wasz ojciec, przeze mnie zostaliście oswobodzeni od cierpienia.”
„Sam dotarłem do drugiego brzegu, więc pomagam innym przepłynąć wielki Potok; sam zdobyłem zbawienie, więc mogę zbawiać innych; sam osiągnąłem najwyższe pocieszenie, więc pocieszam innych i wiodę ich w pewne schronienie”.
„Radością napełnię istotę wszelką, której członki zdają się słabnąć i omdlewać.”
„Narodziłem się na tym świecie jako Wyraziciel Prawdy dla zbawienia świata.”
„To o czym nieustannie rozmyślam jest Prawda. Czynem, któremu się poświęcam jest Prawda. Przedmiotem, o którym wciąż mówię jest Prawda. Myśli me wszystkie są w Prawdzie. Albowiem istota moja stała się Prawdą. Sam jestem dziś Prawdą.”
„Kto Prawdę zrozumie, ten ujrzy Błogosławionego, albowiem on Prawdę głosił”.

JEDNA TREŚĆ, JEDNO PRAWO, JEDEN CEL

Tathāgata zwrócił się do czcigodnego Kassapy aby rozwiać jego wątpliwości i niepewność jego myśli, mówiąc:
„Wszech twory z jednej są stworzone substancji, jednak różnią się od siebie zależnie od kształtów jakie przybierają pod wpływem rozmaitych ciśnień. Jak się kształtują tak działają, jak działają takimi są.”
„To tak Kassapo, jakby garncarz z tej samej gliny lepił rożne naczynia. Jedne z nich mają zawierać cukier, inne ryż, jeszcze inne mleko, słodkie czy zsiadłe, a niektóre wypełnią się nieczystością. Nie ma różnic w glinie, garncarz wszędzie tej samej używa; różnorodność naczyń zależy tylko od użytku jakiemu służą.”
„Jak z tej samej są urobione substancji, tak rozwijają się według jednego prawa i dążą ku jednemu przeznaczeniu, którym jest Nibbāna.”
„A Nibbāna przychodzi, o Kassapo, gdy zrozumiemy w pełni — i wedle tego rozumienia żyjemy, — że wszystko
z tej samej pochodzi substancji i jest jednym prawem rządzone. Więc jedna tylko istnieje Nibbāna, jak jedna Prawda, a nie masz ich dwóch lub trzech.”
„I Tathāgata jest taki sam dla wszystkich istot, różniąc się w swym stosunku tylko o tyle, o ile one same są różne.”
„Tathāgata przetwarza cały świat; jak chmura, która darzy deszczem wszystko bez różnic żadnych. Ma to samo uczucie dla wysokich i niskich, dla rozumnych i ciemnych, dla szlachetnych jak i niecnotliwych.”
„Wielka chmura deszczowa podnosi się nad tym ogromnym światem co kraje, i oceany rozliczne zawiera, by wszystko darzyć deszczem: trawy i zioła, krzaki i drzewa i wszelkie gatunki roślin rosnących na ziemi, na górach i wzgórzach, na polach i na równinach.”
„A wówczas, o Kassapo, trawy i zioła, krzewy i drzewa wchłaniają wodę, którą je chmura obdarza; wodę co jednej jest treści i jest zsyłana zawsze. I wszystkie one rozwijać i rozrastać się będą wedle swej natury, wypuszczając nowe gałązki, wydając kwiat i owoc, gdy pora ku temu nadejdzie.”
„Wszystkie te nasion i roślin gatunki korzeniem w tą samą wrośnięte są glebę, a orzeźwienie z tej samej czerpią wody.”
„Tathāgata, o Kassapo, zna prawo, którego treścią jest zbawienie, a wypełnieniem Nibbāna. Taki sam jest dla wszystkich; jednak znając potrzeby każdej istoty, nie objawia siebie wszystkim jednako; nie przekazuje im od razu pełni wszechwiedzy, a zważa na stan i naturę każdej”.

NAUKA DANA RĀHULI

Zanim Rāhula, syn Gotamy Siddhatthy i Yasodhary, osiągnął oświecenie i poznał prawdziwą mądrość, postępowanie jego nie odznaczało się zamiłowaniem do prawdomówności. Błogosławiony posłał go do oddalonej vihāry, aby nauczył się rządzić myślą i panować nad swym językiem.
Po pewnym czasie Tathāgata odwiedził tę vihārę, ku wielkiej Rāhuli radości.
Błogosławiony rozkazał Rāhuli przynieść misę z wodą i obmyć mu nogi, co chłopiec z radością uczynił.
A gdy już umył nogi Buddhy, ten spytał chłopca: „Czy można teraz tą wodę wypić?”.
„O nie, Panie, wszak ta woda jest brudna”.
A Błogosławiony rzekł: „Spójrz teraz na siebie. Choć jesteś mym synem, a wnukiem króla, choć jesteś teraz śrāmaṇą, który dobrowolnie wyrzekł się wszystkiego, nie potrafisz ustrzec swego języka od nieprawdy i kalasz tym swą myśl”.
A gdy chłopiec wylał wodę z misy, Buddha znów go spytał: „Czy można teraz wlać do tego naczynia wodę do picia?”.
A Rāhula odpowiedział: „Nie, Panie, to naczynie jest także brudne”.
A Buddha mu rzecze: „Spójrz więc na siebie Rāhulo. Choć nosisz żółtą szatę mnicha, czy jesteś godzien wielkiego celu, gdy jak to naczynie, stałeś się brudny?”.
Po czym Błogosławiony podnosząc pustą misę i kręcąc
nią szybko w powietrzu spytał: „Czy nie obawiasz się że upadnie i stłucze się?”.
A Rāhula odpowiedział: „Nie; Panie, naczynie to jest tanie, rozbicie się jego nie stanowiłoby wielkiej szkody”.
A Buddha rzekł: „Spójrz teraz na siebie; jesteś rzucony w wir niezliczonych istnień; a, że ciało twe składa się z tej samej substancji co inne przedmioty, które w proch się rozsypią, nie będzie więc żadnej szkody jeśli się jak one rozbije. Ale ten, kto w swej mowie rozmija się z prawdą, jest dla ludzi rozumnych przedmiotem pogardy”.
Rāhula spłonął wstydem, a Błogosławiony mówił don dalej: „Posłuchaj a opowiem ci przypowieść:
„Był niegdyś król, który posiadał niezwykłej siły słonia, mógł on dać rady pięciuset słoniom zwykłym. Gdy miał iść do bitwy nakładano ostre miecze na jego kły, kosy na ramiona, dzidy umocowywano do nóg, a żelazną kulę do ogona. Zarządca stajni słoni, cieszył się widząc szlachetne zwierzę tak uzbrojone; a wiedząc, że najlżejsza rana zadana strzałą w trąbę może być fatalna, nauczył słonia trzymać podczas walki trąbę zwiniętą. Ale raz słoń wysunął swą trąbę w czasie bitwy, chcąc schwytać rzuconą lancę. Pan jego przestraszył się i doniósł o tym królowi, obaj po naradzie orzekli, że odtąd słoń nie może być używany do bitwy.”
„O Rāhulo! Gdyby ludzie umieli strzec swych języków wszystko byłoby dobrze na świecie. Bądź jako słoń walczący, który strzeże swej trąby przed strzałą wroga.”
„Przez ukochanie prawdy ludzie rzetelni unikają wszelkiego zła. Jak słoń opanowany i spokojny, pozwalający królowi usiąść na swym grzbiecie, tak człowiek prawy wytrwa wiernie przy prawdzie przez całe swe życie”.
Rāhula przejął się i zasmucił głęboko, i już nigdy więcej nie dał przyczyny do niczyich skarg, a życie swe uświęcał odtąd żarliwą pracą.

O ZNIEWAGACH

Błogosławiony śledził bacznie zwyczaje społeczeństwa i widział ile udręki rodzi złośliwe, lekkomyślne obrażanie innych, tylko dla zadowolenia swej próżności i pychy.
I rzekł raz: „Jeśli mi ktoś zechce uczynić coś złego, bez najmniejszego żalu odpowiem mu czystą, ochraniającą miłością; im więcej przyjdzie od niego złości, tym więcej dobrego popłynie ode mnie; i przyjdzie do mnie zawsze miły zapach dobroci, a szkodliwa woń złego, ku niemu powróci”.
I znalazł się głupiec, który dowiedziawszy się iż Buddha zachowuje przykazanie miłości, które każe oddawać dobrym za złe, udał się do niego i ciskał bez końca obelgi. A Buddha milczał, litując się nad jego szaleństwem.
Gdy ów człowiek miał dość miotania zniewag, Buddha go spytał: „Synu, jeśli ktoś nie przyjmuje daru, który mu dają, co się z nim staje, do kogo będzie należał?” A on odpowiedział: „Będzie chyba należał do tego, który go dał”.
„Synu”, rzecze Buddha, „Dawałeś mi obelgi, ale uchylam się od ich przyjęcia, i proszę weź je sobie z powrotem. Jak sądzisz, czy nie będą dla ciebie przyczyną cierpienia? Albowiem jak echo należy do dźwięku, a cień do przedmiotu, tak cierpienie spotyka niechybnie każdego kto źle czyni”.
A człowiek ów nie odpowiedział i Buddha ciągnął dalej:
„Kto w złości lży czystego, cnotliwego człowieka, jest podobny temu, który patrząc w górę pluł by w niebo; oczywiście nie dotknęłoby to nieba, a powróciło ku niemu i jego skalało.”
„Oszczerca jest podobny do człowieka, który rzuca na drugiego piaskiem, ale pod wiatr, więc piach ku niemu samemu powraca. Człowieka prawego to nie może skrzywdzić, a cierpienie, które tamten chciał mu zadać, ku niemu samemu się zwraca.”
Ow człowiek skory do zniewag odszedł ze wstydem. Ale po pewnym czasie powrócił znów, i prosił o przyjęcie do Saṅghi i uznał Buddhę i Dhammę”.

BUDDHA ODPOWIADA DEVIE

Pewnego dnia, gdy Błogosławiony przebywał w Jetavanie, ogrodzie Anāthapiṇḍiki, przyszedł doń deva pod postacią bramina o jaśniejącym obliczu, i białej jak śnieg szacie. Deva zadawał Błogosławionemu pytania, a on odpowiadał:
Deva rzekł: ,,Co jest najostrzejszą bronią? Co najmocniejszą trucizną? Co jest najciemniejszą nocą, a co najbardziej palącym ogniem?”.
A Błogosławiony odpowiedział: „Słowo wściekłego z gniewu jest bronią ze wszystkich najostrzejszą; chciwość jest najmocniejszą z trucizn; lubieżna żądza jest najdzikszym ogniem; a ciemnota najmroczniejszą nocą”.
Deva znów pyta: „Kto zyskuje największy dar? A kto najwięcej traci? Jaka zbroja jest nieprzenikniona? Co jest najlepszą ochroną?”.
Błogosławiony odpowie: „Ten zyskuje najwięcej kto innych obdarza; a ten najwięcej traci kto od innych przyjmuje, nic nie dając im w zamian. Cierpliwość jest najlepszą zbroją, a mądrość najbardziej skuteczną ochroną”.
Deva pyta dalej: „Kto jest najniebezpieczniejszym złodziejem? Co jest najcenniejszym skarbem? Komu udaje się najlepiej zdobywać gwałtem, nie tylko na ziemi ale i w niebie? Jaki znaleziony skarb jest najpewniejszy?”.
A Błogosławiony odpowiada : „Zła myśl jest najniebezpieczniejszym złodziejem; cnota jest skarbem najcenniejszym. Dusza może zdobywać gwałtem, nie tylko na ziemi ale i w niebie; a nieśmiertelność jest z jej znalezionych skarbów najpewniejszym”.
Deva : „Co jest pociągające i miłe? Co wstrętne i odpychające? Co jest najstraszliwszym cierpieniem? A co szczęściem największym?”.
Buddha odpowiada: „Dobro pociąga, a zło jest wstrętne i odpychające. Nieczyste sumienie jest najsroższym udręczeniem, a Nibbāna szczytem szczęścia najwyższym”.
Deva: „Co największe spustoszenia szerzy na świecie? Co rozbija przyjaźnie? Co jest najgorszą gorączką? A kto najlepszym lekarzem?”.
Buddha odpowiada: „Ciemnota najbardziej pustoszy świat. Zazdrość i egoizm niszczą każdą przyjaźń. Nienawiść jest najgorszą gorączką, a Buddha najlepszym lekarzem”.
Deva odezwał się raz jeszcze: „Jedno mi już tylko zostało pytanie, proszę odpowiedzcie Najświętszy, by rozwiać resztę mych niepewności: Czego ogień nie może spalić, a woda zwilżyć, ani wicher obalić, a co jest w stanie świat cały przemienić?”.
A Buddha odrzekł: „Błogosławieństwo! Ani ogień, ani wilgoć, ani wicher najsilniejszy, nie mogą zniszczyć błogosławieństwa czynu dobrego; on to właśnie jest w stanie przemienić świat”.
Deva po wysłuchaniu wszystkich odpowiedzi Błogosławionego rozradował się radością wielką. Złożywszy ręce we czci, skłonił się zbożnie i zniknął nagle z przed oczu Buddhy.

SŁOWA NAUKI

Tak mi powiadano lub Tak usłyszałem. Mnisi przyszli raz do Buddhy, pozdrowili go, ze czcią składając dłonie, i rzekli:
„O Mistrzu, tyś jest wszechwidzący, a my pragniemy się uczyć, uszy nasze sposobią się ku słuchaniu. Tyś jest niezrównanym nauczycielem, przetnij więc nasze wątpliwości, powiedz nam o błogosławionej Dhammie; o Ty, co tak wielkie posiadasz rozumienie. Mów do nas, ucz nas, o Ty, któryś jest wszechwidzący jak tysiąco-oki bogów Pan.
„Będziemy pytać wszech mądrego Muni, który przebył wielki Potok i drugiego dosięgnął brzegu i jest błogosławiony i o stałej myśli; spytamy go: Jak ma bhikkhu w prawości wędrować wśród świata, po odejściu z domu i oddaleniu od siebie wszelkich pragnień?”.
A Buddha rzekł:
„Niech bhikkhu pokona pragnienie ziemskich, jak i niebiańskich rozkoszy, wówczas stanie się panem istnienia i opanuje Dhammę. Taki bhikkhu będzie w prawości wędrował po świecie.”
„Kto wszelkie lubieżne zniweczył żądze, kto od pychy i dumy jest wolny, kto się wyzbył wszystkich odcieni namiętności, jest szczęśliwy i w pełnej równowadze, i o stałej myśli, ten będzie w prawości wędrował po świecie.”
„Wiernym bhikkhu jest ten, który posiadł wiedzę i jasno widzi drogę ku Nibbānie; który odrzucił zasłaniające wzrok mgły i nigdy nie jest stronny, a zawsze zwycięski i czysty. Taki bhikkhu będzie w prawości wędrował po świecie”.
A mnisi wszyscy odpowiedzieli: „Zaprawdę tak jest jakoś rzekł, o Błogosławiony; każdy bhikkhu, który tak żyje, opanowany i od wszelkich więzów wolny, będzie w prawości wędrował po świecie”.
Buddha mówi znów: „Cokolwiek by miał do spełnienia niech ten, który pragnie osiągnąć pokój Nibbāny, pełni to sprawnie, rzetelnie, sumiennie; niech będzie zawsze łagodny a nigdy pyszny.”
„Niechaj jeden drugiego nigdy nie oszuka i nie lekceważy, niech żaden w złości czy oburzeniu nie życzy źle drugiemu.”
„Radosną jest samotność tych, którzy trwają w równowadze spokoju i widzą Prawdę. Szczęśliwy jest ten, kto stoi niezłomny, zawsze nad sobą panując. Szczęśliwy ten, którego wszystkie smutki i wszystkie pragnienia wypaliły się do cna. Zwycięstwo nad upartą pychą i próżnością swego ‘ja’ jest zaprawdę szczęściem najwyższym.”
„Niechże człowiek swe szczęście w Dhammie znajduje, niech przy niej stoi niezłomnie, niech Dhammę umie zgłębiać; niech nigdy nie wszczyna dysputy, która Dhammę jego mogła by skalać; a czas swój niech poświęca rozmyślaniom nad jasno wyłożoną prawdą Dhammy.”
„Skarb złożony w głębokiej, jamie, nikomu nie przynosi korzyści i łatwo może zginąć. Skarb prawdziwy, uskładany przez miłosierdzie, wstrzemięźliwość, samoopanowanie, miłość żarliwą, lub czyny pełne zasługi, jest dobrze ukryty i nie może zniknąć ani przeminąć. Nie zdobywa się go krzywdząc innych, czy im cokolwiek odbierając, ale też żaden złodziej go nie uniesie. Gdy człowiek umiera, pozostawia zmienne tego świata bogactwa; ale ów skarb zacnych czynów bierze ze sobą. Niechże więc ludzie rozumni pełnią dobre czyny, to skarb, którego nie utracą nigdy”.
A mnisi sławili mądrość Tathāgaty mówiąc:
„Tyś się wzniósł ponad wszelki ból i dawno zniweczył pragnienia i namiętności wszystkie, o ty najświętszy
oświecony Panie! Tyś jest pełen chwały, rozumu i nieskończonej mądrości”. „Kres położyłeś cierpieniu i przez wszystkie przeprowadziłeś nas wątpliwości.”
„Dostrzegłeś naszą tęsknotę i przeciąłeś niepewności więzy, przeto chwała ci i uwielbienie, o Muni, coś szczyt osiągnął mądrości.”
„O Panie, doskonałego władco oświecenia, nie znasz dziś przeszkód i trudności nijakich, wszystkie rozproszyły się na twej drodze i znikły; kroczysz oto w majestacie spokoju, stałości i Prawdy.”
„Cześć tobie i uwielbienie, o Wzniosły; cześć istocie najwyższej, najlepszej spośród tworów ziemi; w świecie ludzi i bogów nie ma tobie równego.”
„Tyś jest Buddhą, Mistrzem, Māry zwycięzcą; przeciąłeś więzy pragnień, przepłynąłeś wielki potok saṃsāry i na drugi brzeg nasze pokolenie prowadzisz”.

AMITĀBHA

Przyszedł raz do Błogosławionego jeden z uczniów z drżącym sercem a myślą pełną wątpień i pytał: „O Błogosławiony, Panie i Mistrzu nasz, powiedz po co wyrzekamy się rozkoszy tego świata, jeśli zabraniasz nam czynić cuda i zdobywać władze niezwykłe? Czyż nie jest amitābha nieskończoną światłością objawienia, źródłem niezliczonych cudów?”.
A Błogosławiony widząc niepokój szczerze szukającego Prawdy ucznia, rzeki: „O sāvako, jesteś nowicjuszem wśród nowicjuszów, pływasz po powierzchni wód saṃsāry. Ile czasu ci zajmie wniknięcie w prawdę? Nie zrozumiałeś jeszcze słów Tathāgaty. Prawo kammy jest niezmienne i nienaruszalne; słowa zaklęć i inwokacji są puste i nie sprowadzają cudownych wyników”.
Uczeń znów pyta: „Więc mówicie Panie, że nie istnieją cuda, ani żadne niezwykłe zjawiska?”.
Buddha mówi:
„Czyż nie jest rzeczą godną największego podziwu, rzeczą tajemniczą i cudu pełną, a dla człowieka tego świata niepojętą, że grzesznik staje się świętym; że ten, który zdobywa prawdziwe oświecenie znajdując drogę Prawdy, a odrzuca na zawsze egoizm i złość?”
„Bhikkhu, który się wyrzeka znikomych tego świata rozkoszy dla wieczystego szczęścia świętości, czyni jedyny cud godny tego imienia.”
„Człowiek święty, klątwy kammy w błogosławieństwa przetwarza. Ale pragnienie czynienia cudów z chciwości albo z pychy wypływa.”
„Człowiek żyjący o żebraczym chlebie będzie postępował sprawiedliwie, nie wtedy gdy pomyśli: ‘Ludzie powinni mnie pozdrawiać’; a wówczas gdy nawet lekceważenie świata, będzie przyjmował spokojnie, bez oburzenia ni złości.”
„Ten bhikkhu postępuje słusznie, który do wróżb, przepowiedni, snów, meteorów i wszelkich dziwnych znaków, żadnego nie przywiązuje znaczenia i od wszystkich przesądów jest wolny.”
„Amitābha, bezgraniczna światłość, jest źródłem mądrości, cnoty i ducha Buddhów; a czyny wróżbitów czarnoksiężników i domniemanych cudotwórców to jedynie naciąganie i oszustwo; ale cóż jest wspanialsze, bardziej tajemnicze i cudu prawdziwego pełne jak amitābha?”
„Ale Mistrzu’' odzywa się sāvaka „czyż obietnica dziedziny pełnej szczęścia jest pustym słowem i mitem?”.
„Jakaż to obietnica?” pyta Buddha; a uczeń mówi: „Istnieje gdzieś na zachodzie niebiańska kraina zwana ‘Krajem Czystości’. Złoto ją zdobi, srebro i drogocenne kamienie; przejrzyste wody tam płyną, o lotosach wspaniałych, codziennie potopy kwiatów spadają z przestworów, a muzyka radosna ciągle rozbrzmiewa. Żyją tam ptaki przedziwne, których śpiew, pełen słodyczy i harmonii wielbi prawdziwą religię i budzi w duszach pamięć Buddhy, Dhammy i Saṅghi. Nic złego nie istnieje w tym kraju, nawet samo imię piekła jest tam nieznane; kto żarliwie i z czystym sercem powtarza słowa: „Amitābha Buddha” może być uniesiony w ową szczęśliwą krainę; a gdy śmierć się doń zbliży, spotka go Buddha ze swymi świętymi uczniami i doskonałym obdarzy go spokojem”.
Buddha mu odpowie: „Istotnie taki raj pełen szczęśliwości istnieje. Ale jest to kraina duchowa, dostępna tylko ludziom prawdziwie uduchowionym. Mówisz, iż leży ona na zachodzie, oznacza to iż mamy szukać jej tam, gdzie przebywa światłość świata; gdy słońce zapada pozostawia nas w zupełnej ciemności, cienie nocy nas ogarniają, a Māra — Zły — spycha nas w grób. Ale zachód słońca nie równa się jego zagaśnięciu, bo tam, gdzie się nam wydaje zagasać, rozpłomienia się bezgranicznym światłem i życiem nieskończonym”.
„Twój opis sāvako, jest ładny, ale całkiem niewystarczający i nie oddaje wspaniałej chwały tej przeczystej krainy”. Ludzie zewnętrzni tylko zwykłych mogą używać słów i przeciętnych, światowych porównań; a ów przeczysty kraj, gdzie wzniosłe przebywają duchy, jest pełen stokroć większego piękna aniżeli możesz wyobrazić lub słowem oddać.
„Poza tym powtarzanie imienia Amitābha Buddha sprowadza niezwykłe skutki tylko wówczas, jeśli je powtarzamy z tak gorącą żarliwością iż oczyszcza to serce, a wolę naszą harmonizuje z Dhammą i skłania ją do czynów sprawiedliwych. Tylko ten może dosięgnąć tej radosnej krainy kto serce wypełnił nieskończoną światłością Prawdy. Tylko ten zdoła żyć i oddychać duchowym powietrzem tego wspaniałego raju kto osiągnął Oświecenie.”
„Zaprawdę powiadam ci, iż Tathāgata przebywa w tym przeczystym świecie wieczystej radości nawet teraz, gdy jeszcze posiada to cielesne narzędzie; a głosi Prawo Dhammy dla was i dla całego świata, abyście wy i wszyscy wasi bracia, mogli osiągnąć ten sam pokój, to samo szczęście”.
Sāvaka mówi: „Naucz mnie więc Panie takich medytacji, które wiernie praktykując będę mógł wejść w ten przeczysty rajski kraj”.
Buddha odpowiada: „Istnieje pięć medytacji:
„Pierwsza to medytacja miłości, w której serce tak się rozszerza, iż pragnie dobra i szczęścia wszystkich istot i ludzi wszystkich, nie wyłączając wrogów, którym serdecznie życzy pomyślności.”
„Druga to medytacja współczucia, w której myślimy o wszystkich w nieszczęściu, tak żywo wyobrażając ich udręki, niepokoje i troski aby z serca popłynęła ku nim litość najgłębsza.”
„Trzecia to medytacja radości, w której myślimy o szczęściu i pomyślności innych i radujemy się ich weselem.”
„Czwarta jest rozmyślaniem nad tym co jest złe i nieczyste, nad smutnymi skutkami zepsucia, grzechu, złości; nad tym jak nieraz rozkosz chwilowa fatalne sprowadza skutki.”
„Piąta jest medytacją nad spokojem i najwyższą pogodą, gdy wznosimy się ponad wszystkie dwójnie, jak: kochanie i nienawiść, tyrania i niewolniczość, przepych i nędza, i spoglądamy na własny los bezstronnie, spokojnie i w doskonałej równowadze pogody.”
„Prawdziwy wyznawca Tathāgaty nie ufa skuteczności umartwień i rytuałów; lecz odrzucając samo pojęcie ‘ja’, skupia całą ufność serca w bezgranicznej światłości Prawdy, którą jest amitābha”.
Błogosławiony wyjaśnił tymi słowy, iż amitābha jest niepojętą światłością; tego, kto jest w stanie ją przyjąć czyni Buddhą. Po czym spojrzał w serce ucznia i dostrzegł w nim jeszcze niepokój i wątpliwości, więc rzekł: „Pytaj mnie synu, o wszystko co ci leży na sercu”.
A uczeń powiada: „Powiedz mi, Panie, czy skromny mnich może zdobyć — przez uświęcenie swego życia — talenty i nadludzką mądrość zwaną „abhiññā”, oraz niezwykłe, ponadnormalne władze, które zowią: „iddhi”? Czy możesz mi wskazać drogę do zdobycia tych „iddhi”, oraz najwyższej mądrości? Otwórz, Panie, przede mną tajemnice Dhammy, które prowadzą do osiągnięcia samādhi, owego zawieszenia i absolutnego zestrzelenia w jeden punkt myśli, co daje nam zachwyt najwyższy?
A Błogosławiony spytał: „Jakież to są te abhiññe?”.
Uczeń mówi: ,,Jest ich sześć: duchowy wzrok; duchowy słuch; posłuszeństwo ciała woli człowieka, czyli umiejętność przemieniania się; wiedza o przeznaczeniu, czyli znajomość przeszłych naszych mieszkań, tzn. uprzednich żywotów; zdolność czytania myśli; i wreszcie rozumienie ostatecznego celu, do którego wielki Potok życia zdąża”.
Błogosławiony odpowiada: ,,Są to istotnie wspaniałe władze, ale zaprawdę, każdy człowiek jest w stanie je zdobyć. Zastanów się jakie właściwości już dziś umysł twój posiada. Pomyśl: urodziłeś się o setki mil stąd, a czyż nie potrafisz w jednej chwili znaleźć się w myśli w rodzinnej miejscowości, w ojcowskim domu? Czy nie umiesz sięgnąć wewnętrznym wzrokiem do korzeni drzewa wstrząsanego wichrem, lecz nie dającego się wywrócić? A czy zbieracz roślin, nie może w jednej chwili gdy tego zechce, zobaczyć w wyobraźni każdą roślinę w jej całokształcie, od korzenia i łodygi po kwiat i owoc, a nawet ujrzeć ich użytek? A człowiek znający języki czy nie potrafi od razu przywołać w pamięci każde słowo z jego znaczeniem? O ileż więcej z treści każdej rzeczy i z jej ukrytej natury rozumie Tathāgata! Patrzy on w serca ludzi i czyta ich myśli. Zna życie i ewolucję istot wszystkich i widzi ich końcowe przeznaczenie”.
A uczeń znów pyta: „Więc Tathāgata twierdzi, że człowiek może przez jhāny osiągnąć szczęście „abhiññi?”.
A Błogosławiony zamiast odpowiedzi pyta: „A jakie to są jhāny, przez które człowiek może osiągnąć abhiññę?”.
Uczeń mówi: „Cztery istnieją jhāny: pierwsza to odosobnienie i samotność, w której mamy uwolnić się od zmysłowości; druga to stan wewnętrzny pełen spokoju, radości, wesela; trzecia to znajdywanie rozkoszy tylko w rzeczach duchowych; a czwarta to stan doskonałej czystości, równowagi i spokoju ponad radością i bólem”.
A Buddha odpowie: „Dobrze, synu, bądź trzeźwy i porzuć wszystkie praktyki, one tylko stępiają wrażliwość i zacieśniają umysł”.
Uczeń znów mówi: „Wybacz mi Panie, bowiem mam wiarę, lecz nie posiadam jeszcze rozumienia; ale szczerze szukam Prawdy. O Tathāgato, Buddho błogosławiony, Panie mój i Mistrzu, naucz mnie drogi do iddhi ”.
Błogosławiony rzecze: cztery są sposoby zdobycia iddhi: nie dopuszczać do rozwijania się złych skłonności; odrzucać, te które już powstały; budzić dobre jeszcze nie istniejące; dążyć do celu z całym oddaniem i wytrwałością.
W końcu Prawdę odkryjesz”.

NAUCZYCIEL

Błogosławiony rzekł do Ānandy: „Wiele istnieje różnych zgromadzeń, o Ānando; zgromadzenie braminów i mnichów, szlachetnie urodzonych, oraz wiele innych. Ale ilekroć mi się zdarzało wejść do jakiegoś zgromadzenia, jeszcze zanim usiadłem, stawałem się w barwie podobny zgromadzonym i w głosie pokrewny ich głosowi. Potem dopiero, przez przemówienie religijne, przekazywałem im naukę, orzeźwienie, radość i energię.”
,,Nauka moja jest jako ocean, bo tych samych osiem cudownych posiada cech. Zarówno ocean jak nauka o Dhammie, im dalej tym stają się głębsze; zachowują swą tożsamość pod każdym ciśnieniem; oboje wyrzucają martwe ciała na brzeg; jak rzeki gdy wpadają w morze tracą swe imiona i są odtąd znane jako wody oceanu, podobnie wszelkie klasy, stany, kasty gdy ‘wpadną’ w Dhammę, wyrzekają się swych różnic, przodków i tytułów; a raz wejdą do Saṅghi stają się braćmi, synami Buddhy. Ocean jest celem wszystkich rzek i strumieni i deszczów zsyłanych z chmur, jednak nigdy nie wylewa i nigdy nie wysycha; podobnie Dhamma, przyjmowana przez miliony, nigdy nie urasta ani się pomniejsza.”
„Jak wielkiego oceanu wody mają zawsze ten sam, słony smak, tak nauka o Dhammie ma zawsze jeden smak jak i zapach—Prawdy, Nibbāny, Wyzwolenia.”
„Ocean jak i nauka o Dhammie, są oboje pełni pereł, klejnotów i najcenniejszych kamieni, i stanowią potężnych istot mieszkanie.”
„Oto osiem przedziwnych właściwości, którymi moja nauka o Dhammie jest oceanowi podobna.”
„Nauka ta jest czysta, żadnej nie czyni różnicy pomiędzy szlachetnie a nędznie urodzonym, bogatym a biednym.”
„Jest jak woda, oczyszcza wszystko czego dotknie, bez różnic nijakich”.
„I jest jako płomień, który pochłania tak wielkie jak małe, między niebem a ziemią, wszędzie.”
„Nauka moja jest szeroka jak niebiosa, wszystkich ogarnia, wszystkich przyjmuje: mężczyźni i niewiasty, dziewczęta i młodzieńcy, wielcy i maluczcy, wszyscy w niej mają miejsce.”
„Ale gdym do nich przemawiał nie poznali mnie, i mówili: „Któż to może być, kto tak do nas mówi, człowiek to tylko, czy też bóg?” A przekazawszy im wiedzę, orzeźwienie, wesele, tym religijnym słowem, znikałem sprzed ich oczu. A oni nie poznali mnie nawet gdym zniknął”.

O autorze

thumbnail.jpg

Paul Carus
zobacz inne publikacje autora

Paul Carus (18 lipca 1852 – 11 lutego 1919) urodzony w Niemczech autor książek, redaktor wielu czasopism amerykańskich.


Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Źródło: dostarczone przez Milenę

Archiwiści społeczni: Adam P., Justyna Chruściel, Krzysiek, Anna Błaszkiewicz,

Tłumaczenie: Wanda Dynowska

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/