Tytuł: Mowa o płonięciu

O autorze: Noah Levine

Wersja pdf: pdf2.jpg

zobacz źródło

print

Wersja epub: epub2.jpg

Napisy w pliku .srt można ściągnąć STĄD

Myślałem, by dzisiejszego wieczoru opowiedzieć o moim ulubionym nauczaniu Buddhy. Był to pierwszy raz w życiu Buddhy, kiedy dawał mowę do naprawdę wielkiego audytorium, była to również jedna z pierwszych mów Dhammy jakie dał.

Doszedł do własnego przebudzenia poprzez praktykę medytacyjną. Po przestudiowaniu technik koncentracji nie traktując ich jako ścieżkę [wiodącą do wyzwolenia] by następnie poznać i praktykować ascetyzm, także odrzucając go jako samozaprzeczanie sobie, doszedł do tego co sam nazwał Drogą Środka - wyzwoleniem pod drzewem Bodhi, poprzez uważność i współczucie. Pierwsza mowa jaką wygłosił była skierowana do jego pięciu przyjaciół praktykujących ascetyzm. Były to pierwsze nauki: Cztery Szlachetne Prawdy i Szlachetna Ośmioraka Ścieżka; co nazywamy wprawieniem w ruch Koła Dhammy, koła prawdy.

Wkrótce po tym jak udzielił pierwszej mowy o Czterech Szlachetnych Prawdach i Ośmiorakiej Ścieżce, spotkał kilku innych ludzi i dał im krótkie instrukcję i w zasadzie to co im powiedział, to że wszystko jest nietrwałe, a oni natychmiast osiągnęli oświecenie, w stylu: „Tak! Wszystko jest nietrwałe!”. Całkiem prosty przekaz.

Wszystko więc zaczyna się od jednej oświeconej istoty, jedynie Buddha - on i jego pięciu ziomali – zatem sześć oświeconych istot, potem dwanaście oświeconych istot, zapomniałem dokładnej cyfry… I oni wszyscy są w Varanasi nad Gangesem, i postanowili udać się na przechadzkę, i zastali setki, myślę że pięciuset lub sześciuset czcicieli ognia.

To było wielkie obozowisko, tak jakby natknęli się na BurningMan [“Płonącego Człowieka”- to coroczne wydarzenie na pustyni Black Rock w północnej Nevadzie, wcześniej na plażach San Francisco. Czerpie swoją nazwę od rytualnego podpalania kukły w sobotni wieczór - przyp.tłum.], tych dwunastu oświeconych ludzi, natyka się przypadkiem na BurningMan. BurningMan jak w 89’ na jednej z plaży San Francisco – 600 ludzi. Nie wiem za wiele na ten temat i tradycyjne nauki również niezbyt wiele wyjaśniają… jakie faktycznie były praktyki czcicieli ognia, ale mówiąc o nich – było to zapewne budowanie stosów, coś w rodzaju medytacyjnej i dewocyjnej dyscypliny ku chwale bogów ognia lub też wpatrywaniu się w ogień. Wszyscy mieli zapewne dredloki, byli odziani w ubrania z kory drzewnej. Więc macie już obraz tych szalonych – sadhu – rasta z dredlokami…

Lubię zawsze nadmienić, że w tradycji hinduskiej, tradycyjnej śiwaickiej obrzędowości istnieje zwyczaj palenia haszyszu. Chciałbym byście wyobrazili sobie jak oni napotykają tych jaraczy, sześciuset czcicieli ognia, palących haszysz, mających dredloki, przyodzianych w ubrania z kory… wyobrażacie to sobie?

Mają oni nauczyciela, mają swojego guru czy też mistrza od prowadzenia całej ceremonii, wtedy pojawia się Buddha… Wydaje mi się, że nazywał się Alara Kalama, zresztą był jednym z jego [Buddhy] pierwszych nauczycieli… to oni zapoczątkowali debatę o tym kto ma najlepsze praktyki oraz nauki, kto jest bardziej oświecony i kto ma lepsze zielsko ;) nie wiem…

Sposób w jaki to było napisane pokazuje, że pierwsza grupa czcicieli ognia miała już przekonanie, że… buddyzm, że Cztery Szlachetne Prawdy i Ośmioraka Ścieżka są dobrą rzeczą i że oni idą teraz pod prąd, oraz że jest inna grupa, którą zapewne napotkają. Chciałbym wam przeczytać to tłumaczenie:

Błogosławiony przebywał w Gayāsīsa nieopodal Gayā, wraz z tysiącem mnichów. Błogosławiony zwrócił się do mnichów:

Wszystko, o mnisi, płonie. Czym, o mnisi, wszystko płonie? Oko, mnisi, płonie, materialne formy płoną, świadomość oka płonie, kontakt oka (z materialnymi formami) płonie. Jakiekolwiek doznanie powstałoby z powodu kontaktu oka (z materialnymi formami), czy to przyjemne, czy nieprzyjemne, czy ani-przyjemne-ani-nieprzyjemne, ono także płonie. Czym płonie? Powiadam wam, płonie ogniem pragnienia, ogniem niechęci, ogniem ułudy, ogniem życia, starości, śmierci, żalu, lamentu, krzywdy, smutku i rozpaczy.

Potem wymienia wszystkie drzwi zmysłowe:

Ucho płonie, dźwięki płoną… nos płonie, zapachy płoną… język płonie, smaki płoną… ciało płonie, obiekty namacalne płoną… umysł płonie, zjawiska umysłowe płoną, płoną ogniem pragnienia, niechęci i ułudy.

Pouczony człowiek, o mnisi, uczeń Szlachetnych, nie przywiązuje się do oka, nie przywiązuje się do materialnych form, nie przywiązuje się do świadomości oka, nie przywiązuje się do kontaktu oka (z materialnymi formami). Jakiekolwiek doznanie powstałoby z powodu kontaktu oka (z materialnymi formami), czy to przyjemne, czy nieprzyjemne, czy ani-przyjemne-ani-nieprzyjemne, nie przywiązuje się do niego.

Āditta Sutta (SN.35.028 - Mowa o płonięciu)

On lub ona nie przywiązuje się do ucha I tak dalej… aż do zjawisk umysłowych, nie przywiązując się nie ma pożądania (odnośnie obiektów do których do których się przywiązujemy), bez pożądania wyzwala się. Dzięki nieprzywiązywaniu się staje się wyzwolony. Wyzwolony, posiada wiedzę o swoim wyzwoleniu, zdaje sobie sprawę, że odrodzenie lub rodzaj powtórnego płonącego cierpienia zostało zakończone I nie ma dalszego powrotu do doświadczenia płonięcia czy cierpienia. Gdy to było powiedziane, umysły tysiąca mnichów zostały wyzwolone z przywiązania do świata, stali się wolni od wszelkich skaz, wszelkich przyczyn cierpienia.

Byłoby fajnie jeśli moglibyście otrzymać naprawdę dobrą mowę Dhammy i wasz umysł zostałby uwolniony ze skaz.

Część z tego co Buddha sobie uświadomił oraz część z jego najważniejszych nauk było podstawowym zrozumieniem tego, jak jesteśmy sprzężeni, jak nasze ciało jest sprzężone z instynktem przetrwania; tak wiele z tego co doświadczają nasze oczy, nasze uszy, nosy, ciało i umysł jest doświadczaniem pragnienia, ciągłego pragnienia – nazwał to, i tak powiedział do czcicieli ognia – jako płonięcie, płonięcie z pragnienia.

I tak oko samo w sobie - to co lubię [w tym nauczaniu] to pokazanie jak bezosobowe jest pragnienie. Jak bezosobowa jest niechęć. To właściwie nie twoja wina, że pragniesz, i że domagasz się, i że się przywiązujesz, i że wikłasz się w poszukiwaniu przyjemności jako stałego źródła twego szczęścia. To płonięcie pragnienia jest jakby wbudowane w nas. Słyszeliście w jaki sposób Buddha o tym mówi? To jest w oku, to jest w obiektach wzrokowych. To jest sposób w jaki to funkcjonuje. Instynkt przetrwania istoty ludzkiej jest taki, że pragnie przyjemności aby przetrwać. Ty powinieneś pragnąć przyjemności aby przetrwać.

Prawdopodobnie zauważyliście, że naturalnie ciągnie was do przyjemnych widoków, zapachów, smaków i doznań… Oczywiście jest to trudna sprawa, ponieważ to, co przyjemne i to, co nieprzyjemne zależy od punktu widzenia, od preferencji; możliwe, że gdyby ktoś dziś wieczorem powiedział wam jaki jest jej/jego ulubiony zespół, wy byście odrzekli: „boże, nie znoszę tego”. Wasza percepcja i percepcja innych, to co daje radość słuchania jednemu, dla innego może być jak skrobanie paznokciami po tablicy, ale to twoja percepcja, twoje pragnienie, twoja awersja.

Pokazuje to jak identyfikujemy się z naszymi własnymi preferencjami, jak jesteśmy uzależnieni od pragnienia, od usatysfakcjonowania tego pragnienia, odkładamy nasze szczęście i dobrobyt, aż nie dostaniemy tego czego chcemy. Umysł mówi: „Nie mogę być szczęśliwy dopóki… dopóki nie zaznam jakiegoś przyjemnego doświadczenia. Nie mogę być szczęśliwy dopóki bolesne odczucia nie odejdą. Nie mogę odpuścić…”

Jeśli ktoś by to usłyszał, zapewne by pomyślał, że to jakaś skrajność – wszystko płonie, wszystko w ogniu… Myślę, że to co zostało powiedziane, to że jak długo się identyfikujecie z tym, jak długo w to wierzycie, tak długo to jest waszą drogą - musi być przyjemnie, a ból ma odejść – będziecie cierpieć, będziecie płonąć.

Uważność, medytacja, wyrzeczenie się, zmieniają nasze relacje z pragnieniowym umysłem, oczami, językiem, ciałem. Zmieniają się tendencje wszystkich zmysłów do przywiązywania się i awersji. Takim sposobem uzyskujemy trochę wolności wokół siebie. Podoba mi się to ostatnie określenie, kiedy Buddha mówi: „wolni od skaz”, jest to wyzwalające dla naszych relacji między okiem, a obiektem który widzimy, dla naszego ciała, dla wszystkich odczuć cielesnych, dla umysłu i jego pragnieniowości, jego awersji, osądzania i strachu, których umysł doświadcza. To jednocześnie rozwiązuje stare nawyki i zapoczątkowuje świeże spojrzenie na bezosobowość tych zjawisk…

Jednym z kluczowych wglądów, wyzwalających wglądów buddyzmu jest postrzeganie anatty- braku istoty. Jedną z dróg by mówić o braku istoty jest zrozumienie ze chodzi tam o uniwersalny typ bezosobowego ludzkiego doświadczenia. Wszystko płonie, narodziłeś się w ciele. Mam małe dziecko, wielu z Was jest rodzicami, część z Was była dziećmi w pewnym momencie… Patrząc na ten instynkt przeżycia, to pragnienie, to palenie o którym mówi Buddha, ono nie jest wyuczone, nie jest pielęgnowane, nie podlega szkoleniu. To jest biologia, z tym się urodziliśmy jako ewoluujący ludzki gatunek, zwierzęco; instynktownie – Chcę przyjemności, nie chcę bólu.

Część z nas doświadczyła wystarczająco bólu w życiu od osób, które powinny być źródłem miłości, przez co czasami możemy nadawać na innych falach. I prawdę mówiąc wpadamy w pewien nawykowy wzór poszukiwania miłości, ale w sytuacjach stwarzających ból. Czasem wygląda to tak jakby ludzie lubili cierpienie. Zapewne znacie takie osoby, możliwe że wy też czasem tacy jesteście, coś w stylu: „Co? Czy to że co chwilę tkwię w bolesnych sytuacjach, to znaczy że lubię ból?” Buddha mówi, że my tylko pragniemy przyjemności, ale to my sami umieszczamy się w tych stwarzających ból sytuacjach. Ale czasami nie, to jest bardziej pop-psychologia niż Dhamma, ale jest odczucie jakby się nadawało na innych falach. To co myślimy o źródle szczęścia dla nas samych jest powtarzaniem stwarzających cierpienie schematów.

Uwielbiam to, że Buddha mówił do ludzi, których spotykał ich językiem. To byli czciciele ognia, dlatego też używał on wielu porównań do ognia. Jeśli spotkałby surfer’ów, zapewne dałby diametralnie inną mowę np. o ujeżdżaniu fali kammy, o tym by nie cierpieć gdy nie ma fali, by nie mieć pragnienia odnośnie fal…Chodzi tak naprawdę o słuchających, nie było żadnych zestawów mów. Tak jak w tym przypadku – sporo wiecie o płonięciu, o ogniu – więc pogadajmy o Dhammie w takim kontekście.

Często używał porównań do ognia. Nawet wyzwolenie, które znamy jako Nirvana, Trzecia Szlachetna Prawda, że Nirvana, albo w palijskim Nibbana jest osiągalna przez wszystkie istoty – oraz, że ma wiele wspólnego z ogniem. Wielu mówi, że Nibbana to jak wygaszenie płomieni. Wygaszenie płomieni chciwości, niechęci i ułudy, właściwie główny cel praktykujących Dhammę to ugasić niechęć, chciwość i ułudę.

Lubię to interpretować, zamiast gaszenia, jako zmianę naszego postrzegania. Uważam, że jako posiadacze ludzkich ciał, cały czas będziemy mieć instynkt przeżycia, który manifestuje się pragnieniem, chciwością i pożądaniem. Tak długo jak pozostajemy w tej fizycznej formie, tak długo musimy sobie z nią dawać radę. Ona nienawidzi bólu, kocha przyjemność.

Nibbana – jak się dowiedziałem i bardziej lubię to kucharskie określenie, znaczące – zdejmować naczynie z ognia. Nie ugaszenie płomieni, ale zdjęcie naczynia z płomieni. Jest sposób, by nasze przebudzanie się, nasza świadomość, nasza praktyka przeniosła się do miejsca, gdzie już nigdy więcej nie będzie płonęła pragnieniem. Nigdy więcej nie będziemy płonęli awersją.

Zmieniamy stosunek do własnego umysłu, nie ignorując go, nie doskonaląc umysłu, ale zmienianie, doskonalenie naszych relacji z umysłem, z instynktem przeżycia – macie ten instynkt – sprawia wam wiele kłopotów, prawdopodobnie zauważyliście to. Sprawia, że relacje z tym nietrwałym światem są naprawdę trudne, ponieważ częścią ich jest pragnienie trwałości, pragnienie bezpieczeństwa, pragnienie stabilności. Jesteśmy związani z chęcią stabilności, ale właściwie żyjemy w świecie gdzie nie ma stabilności. Nie ma trwałości, nie ma bezpieczeństwa – to wszystko jest złudzeniem.

Kiedy mamy poczucie bezpieczeństwa – to jest urojenie… Jest chwilowe. I jeśli nie będziemy żyć, rozumiejąc to, że bezpieczeństwo jest chwilowe, że jest wątłe.

Podejrzewam, że część z Was w tym pomieszczeniu myśli sobie: “a co z radością – czy to też cierpienie, czy to też płonięcie?” Moje własne odczucia związane ze słuchaniem tych nauk, z odnoszeniem się do nich, jest takie, że im większy mam związek z pragnieniem, z palącym przywiązaniem do wszystkiego, tym więcej doświadczam cierpienia. Ludzie są sami sobie przyczyną stwarzania cierpienia; i zmieniając moje podejście do tego, to zmiana moich relacji do chciwości, niechęci i ułudy, stwarza to o wiele więcej przestrzeni dla radości, więcej przestrzeni do traktowania bólu ze współczuciem. Dzięki temu nie ma cierpienia związanego z bólem. Pojawiają się przyjemne doświadczenia, jest tak wiele przyjemnych doznań osiągalnych dla nas. Zamiast brać je jako zakładników i niszczyć je, zamiast uważać, że nasi przyjaciele i związki z nimi są zakładnikami – w stosunku do których stwarzamy przywiązanie, kontrolujemy, lgniemy i rozpierdalamy to. Uczucie nie przywiązywania, bycia połączonym z każdym, bez lgnięcia do każdego, jest całkiem okej, właściwie to powoduje, że życie jest prostsze. Chciałbym powiedzieć bardziej przyjemne – życie jest bardziej przyjemne.

Buddha świetnie na to wszystko zwraca uwagę. Są to kolejne nauki gdzie wskazuje nam, co dzieje się na naszej drodze do szczęścia. Jeśli wierzycie w pragnienia oczu, uszu, języka, umysłu, ciała, jeśli wierzycie, że potrzebujecie przyjemnych zapachów, przyjemnych widoków, przyjemnych doznań aby być spełnionym, spierdolicie sobie połowę życia, bo nie będzie to satysfakcjonujące. Może nawet więcej niż połowę życia. Ale jeśli przełamiecie te wierzenia, wówczas już nie musicie cierpieć w związku z faktem, że … większość czasu nie brzmiało to dobrze. Jeśli te samochody przestałyby hałasować, byłbym wówczas oazą spokoju. W większości przypadków nie pachnie to zbyt dobrze, nie ma dobrego smaku i nie czujemy się z tym dobrze.

Jeśli przełamiemy nasze przywiązanie do bycia zadowolonym i nauczymy się tolerować nieprzyjemności, doświadczać nieprzyjemności ze współczuciem – ponieważ koniec końców zmierzamy w kierunku współczucia, nie tylko tolerancji, opiekowania się, odpowiadania z miłosierdziem, z odpuszczaniem, wówczas nikt nie zrujnuje wam już nigdy więcej żadnego dnia. Wszystko stanie się okazją do praktyki: „och moje życie jest zapadaniem w sen… interesujące…”.

Dzielimy się tymi zasługami, we wszystkich kierunkach, dzieląc się, pozwólcie by wasze poświęcenie by się przebudzić, poświęcenie by stworzyć pozytywne zmiany na świecie, były zaangażowaniem we współczujące działania, aby stać się częścią rozwiązania.


Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: BlinkListblogmarksdel.icio.usdiggFarkfeedmelinksFurlLinkaGoGoNewsVineNetvouzRedditYahooMyWebFacebook

gnu.svg.png

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL:

Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.3 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.


cc.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons:
Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0


sasana_banerros.jpg

POMÓŻ FUNDACJI "THERAVADA"
(KRS: 0000464215, NIP: 5223006901, Regon: 146715622)

KONTO BANKOWE: 89 2030 0045 1110 0000 0270 1020


Oryginał można znaleźć na tej stronie: http://www.youtube.com/watch?v=eI1ic1kQAVY

Źródło: Against the Stream Buddhist Meditation Society in Santa Monica, CA, December 2012

Tłumaczenie: Michał Adam Widera