Wersja z lektorem:
Wersja z napisami:
KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Plik z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako")
Dzisiaj chciałbym opowiedzieć o buddyjskim poglądzie dotyczącym uwalniania się od przywiązań, szczególnie od przywiązania do przeszłości. Bo niezależnie od tego, ile rozmawiamy o odpuszczaniu przeszłości, to nadal tkwimy w bolesnych doświadczeniach. Przez ostatni rok dużo mówiłem na temat przyszłości: że kiedy chcesz więcej, nie możesz się cieszyć tym, co już masz. To bardzo głęboka obserwacja. Jeśli chcesz czegoś więcej, to nie możesz docenić tego, co masz, więc odpuść wszystko, co należy do przyszłości, żeby móc cieszyć się chwilą obecną. Teraz jest weekend, więc jeśli nie pracujesz, być może układasz sobie plan na następne dni. W ten sposób nie cieszysz się tym, co jest teraz. I tak samo jest z przeszłością. Jeśli nie możesz dać odejść temu, co się kiedyś stało, nie możesz sobie poradzić z problemami z przeszłości, to nie możesz być wolny w teraźniejszości i cieszyć się życiem. Nie możesz zaznać spokoju, bo wciąż tkwisz w wydarzeniach z przeszłości, a czasem jesteś przez nie wręcz dręczony i prześladowany.
Zatem dziś mam zamiar omówić trochę dogłębniej niektóre ze sposobów na uwolnienie się od przeszłości. W poprzednich mowach opowiadałem różne historyjki ilustrujące, jak można się od niej wyzwolić. Nie mam zamiaru odpuszczać tych historyjek, użyję ich, żeby uzupełnić to, o czym mówię.
Pewnego dnia szedłem z moim mistrzem, Ajahnem Chah, po jałmużnę. W pewnym momencie zatrzymał się, podniósł patyk i zapytał: „Jak myślisz, ile waży ten patyk?”. Zanim odpowiedziałem, wyrzucił go. Chociaż raz coś zrobiłem, zamiast tylko mówić. Powiedział: „Wyrzuciłem go, więc już nic nie waży. Jest ciężki tylko dopóki go trzymasz”. I tak samo wszystkie problemy i cierpienia, których doświadczyłeś w przeszłości: są ciężkie tylko, dopóki je trzymasz. Ale trudno jest pozbywać się różnych rzeczy. Nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni i nie wiemy, jak to się robi. Ajahn Chah mówił dalej, przytaczając opowieść o dwóch hodowcach kurczaków. To znana historia, streszczę ją szybko, bo niektórzy są tu pierwszy raz. Było dwóch hodowców, jeden poszedł rano do kurnika i nazbierał pełen koszyk kurzych odchodów, a jajka zostawił. Zabrał ten koszyk do domu, który cały przeszedł swądem odchodów. To był głupi hodowca. Drugi poszedł do kurnika i nazbierał jajek, a odchody zostawił, żeby zgniły w kurniku i stały się cennym nawozem. Nie zabierał ich do domu. Zabrał jajka i zrobił pyszny omlet dla swojej rodziny, a resztę jajek sprzedał na rynku. To był mądry hodowca. Morałem tej historii, jak mówił często Ajahn Chah, jest to – wiele razy już to cytowałem – że musisz zadać sobie pytanie, co wkładasz do koszyka i zanosisz do domu, gdy zbierasz plon tego, co wydarzyło się w przeszłości. Zbierasz jajka czy odchody? Śmiejecie się, bo wszyscy zbieracie odchody – wy to wiecie i ja to wiem. Wszystkie dobre rzeczy, które nam się przydarzyły w tym tygodniu, zostawiliśmy w przeszłości, żeby zgniły, a ze sobą wzięliśmy to, co poszło źle. To jedna z najważniejszych rzeczy, które musimy wiedzieć: nie powinniśmy pozwolić, żeby ból przeszłości przedostawał się do naszej przyszłości.
Są cztery etapy uwalniania się od przeszłości. Pierwszy to uświadomienie sobie, że należy to zrobić. Ból z przeszłości nie jest czymś, co powinno się podtrzymywać. Drugi to uświadomienie sobie, że można to zrobić. A skoro już wiesz, że można to zrobić, odpraw jakąś symboliczną ceremonię, żeby poczuć, że przeszłość odeszła. Wreszcie trzeci to uświadomienie sobie, jak to jest być wolnym od przeszłości, tak żeby nie musieć przenosić jej do przyszłości.
Pierwszy krok to uświadomienie sobie, że należy uwolnić się od przeszłości. I to jest problem dla wielu ludzi, bo są tacy, którzy nie chcą się uwolnić. Chcą nadal zbierać przeszłe cierpienia. Zetknąłem się z tym, kiedy prowadziłem seminarium na temat żałoby i mówiłem dużo o tym, jak się od niej uwolnić. Opowiedziałem historię śmierci mojego ojca. To też już wiele razy powtarzałem, więc streszczę szybko. Jego życie przypominało mi koncert. Umarł, kiedy miałem szesnaście lat. Tak jak po zakończeniu każdego koncertu – bywałem na nich w Londynie – nawet jeśli wiedziałem, że już nigdy więcej nie usłyszę tej muzyki, nie byłem smutny. Byłem wdzięczny, że mogłem przez szesnaście lat być na pięknym koncercie, jakim było życie mojego ojca. Tę historię zamieściłem w książce „Otwórz drzwi swojego serca”, pomogła wielu osobom pozbyć się żalu po jakiejś stracie.
Żałoba to patrzenie w przeszłość, na to, co straciliśmy. Rozwiązaniem jest patrzenie nie na to, co straciliśmy, ale na to, co mieliśmy. Zbieranie jajek, a nie odchodów. Przeżyłeś coś wspaniałego – myśl o tym. Nie tylko o śmierci, nie tylko o tym, że kogoś już nie ma. Nie płakałem, gdy umarł mój ojciec.
Niedawno w Malezji odprawiałem pewną ceremonię dla rodziców. Na zakończenie podeszła do mnie bardzo zdenerwowana kobieta i strasznie mnie zganiła. Powiedziała: „Proszę tego więcej nie robić. Proszę nigdy więcej nie mówić mi, że mam pozbyć się żałoby. Proszę nigdy więcej nie próbować odbierać mi cierpienia” – naprawdę tak mówiła. Była tak bardzo przywiązana do tego cierpienia, że korzystała z niego, żeby poczuć się lepiej. Brała udział w różnych konferencjach i ludzie użalali się nad nią i nad tragedią, którą przeżyła. Jej córka chyba była jedną z ofiar serii morderstw w Claremont. Nie wiadomo, kto to zrobił. W Claremont parę lat temu, doszło do serii porwań i zabójstw młodych kobiet. A ta kobieta była matką jednej z nich. W końcu „cierpiąca matka” stała się elementem jej tożsamości, dzięki któremu ludzie jej współczuli. A ja powiedziałem: „Odpuść to sobie”.
To tak, jakbyś siedział w więzieniu przez kilkadziesiąt lat i ktoś nagle powiedział: możesz wyjść, jesteś wolny. Ale ty się boisz wyjść, bo już się przyzwyczaiłeś do tego więzienia. A kiedy się do czegoś przyzwyczajamy, to również przywiązujemy, i boimy się to zostawić. To jest właśnie problem. Przede wszystkim musimy zdać sobie sprawę, że powinniśmy wyjść z więzienia przeszłości. Zasługujemy na to, żeby wyjść. Czasem to przeraża. Tamta kobieta wcale nie chciała wychodzić. Otworzyłem drzwi jej celi i próbowałem ją wypuścić, a ona miała mi to za złe.
Dlaczego ludziom jest tak ciężko przyznać, że powinni uwolnić się od przeszłości? To jest jeden z powodów, dla których segregujemy przeszłość. Nie powinno się podtrzymywać tego segregowania. Niestety, w naszej kulturze przyjęło się, że z przeszłości można się uczyć, a ludzie, którzy nie znają historii, powtarzają ją. Ja uważam, że z psychologicznego, socjologicznego i filozoficznego punktu widzenia to bzdura. Powtarzamy historię, gdy ją pamiętamy. Dzieje się tak dlatego, że pamiętamy z historii złe rzeczy. Zbieramy brud i myślimy o nim, przetrawiamy go, i dlatego te rzeczy ciągle się powtarzają.
Znowu odwołam się do więzień: zawsze, gdy więźniowie, których spotykam, myślą o popełnionych przez siebie zbrodniach, o tym, że są mordercami, że są przestępcami, to kiedy wychodzą na wolność, robią to samo. A gdy mówię im: „Jesteś człowiekiem, nie jesteś mordercą ani przestępcą. Popełniłeś błąd, ale nie jesteś tym błędem – jesteś człowiekiem. Nie jesteś zabójcą, nie jesteś gwałcicielem, jesteś człowiekiem i ja będę bronił twojego człowieczeństwa, i będę cię szanował jako człowieka” – wtedy oni odzyskują szacunek do siebie i przypominają sobie o innych aspektach swojej osobowości. Nie roztrząsają swoich zbrodni i dzięki temu po wyjściu z więzienia nie popełniają ich po raz kolejny. To jest prosty efekt psychologiczny. Przeszłość powinna odejść.
Inny przykład, wielu z was doświadczyło nieudanych związków, jeśli będziecie ciągle o tym rozmyślać, to następny związek też będzie nieudany. Oblałeś egzamin? Możesz oblać też następny. To częściowo z powodu braku pewności siebie. W buddyzmie wiemy, że jest w tym jednak coś głębszego: utożsamianie się z tym, co stało się w przeszłości. „Oto, co myślę o sobie: jestem zgwałconą dziewczyną”. Rozmawiałem jakiś czas temu z dziewczyną, która została kiedyś zgwałcona. Piękna, młoda dziewczyna z Malezji, która była przekonana, że nigdy nikomu się nie spodoba. Było oczywiste, że nie lubiła siebie przez to, co się stało. Bardzo trudno było ją przekonać, że ma prawo pozwolić temu odejść i iść dalej. Uwolnić się od obsesji na tym punkcie. Gwałt jest oczywiście czymś strasznym, nie próbuję umniejszać okrucieństwa i bólu, jakie towarzyszą takiemu doświadczeniu, ale jeśli ciągle się na tym skupiasz, to odmawiasz sobie prawa do spokojnego, udanego, szczęśliwego życia. Nie musisz tego robić. Powiedziałem jej: „Nie ty to zrobiłaś, ktoś inny zrobił to tobie. Nie wytworzyłaś złej kammy, to nie twoja wina. Ty nic złego nie zrobiłaś, więc dlaczego karzesz siebie przez uwięzienie w przeszłości? Ten loch jest otwarty, możesz z niego wyjść”. Utrzymywanie łączności z przeszłością niszczy nasze życie i odbiera nam szczęście. Proszę, nie celebrujcie cierpienia z przeszłości i nie definiujcie na jego podstawie samych siebie: „Jestem zgwałconą kobietą. Jestem nieudana. Jestem uszkodzona”.
Kilka dni temu próbowałem nauczyć ludzi, jak porzucić takie myślenie, ilustrując to pewną opowiastką. Mam zwyczaj powtarzać tę samą historię przez kilka tygodni, aż nie znajdę jakiejś lepszej. To była przypowiastka o drzewach w lesie. W lesie wszystkie drzewa są pokrzywione, mają pobrużdżoną korę i nierówno rosnące gałęzie. W lesie wszystkie drzewa są uszkodzone. Jeśli chcecie, to przyjdźcie do świątyni i zobaczcie. Spróbujcie gdziekolwiek znaleźć doskonałe drzewo albo krzak. Nie ma czegoś takiego. Każde drzewo jest uszkodzone. Dlatego właśnie są piękne. Byłem ostatnio przez dwanaście dni w Malezji, mają tam plantacje olejowców i kauczukowców. Wszystkie drzewa rosną pod linijkę, są zadbane, nie są pokaleczone (poza kauczukowcami oczywiście). Są brzydkie. Nikt nie chciałby iść na spacer na plantację kauczukowców albo olejowców ani zorganizować tam pikniku. To nie jest naturalne. Wchodzisz do naturalnego lasu albo do dżungli, i to wygląda pięknie: pnącza, splecione pnie drzew, pochylone drzewa, niektóre leżą na ziemi – to jest naturalny, piękny las.
Powiedziałem tej kobiecie, i wam też mówię, że wszyscy jesteśmy uszkodzeni. Ja też. I to czyni nas pięknymi. Im bardziej jesteś niedoskonały, tym jesteś piękniejszym drzewem w lesie. Idź i zobacz, jak wyglądają drzewa.
Przede wszystkim nie myśl, że skoro przydarzyło ci się coś strasznego, to powód, żeby przestać lubić siebie. Jeśli roztrząsamy przykre wspomnienia, to zwiększamy ich negatywność. I przez to mamy problem z tym, żeby się ich pozbyć i je odpuścić. Może więc zacznijmy czerpać z przeszłości pozytywne rzeczy? Oblałeś egzaminy, nie przyjęli cię na uniwersytet, rozwiodłeś się, straciłeś pracę. Straciłeś nogę, bo miałeś raka. Te wszystkie rzeczy nam się przytrafiają, a my zwiększamy jeszcze ich negatywność, bo nie możemy przebaczyć, uwolnić się i iść dalej. Dlaczego nie odszukać w tych zdarzeniach czegoś pozytywnego?
Mówiłem już kiedyś o tym, żeby obniżyć oczekiwania. To zasada siedemdziesięciu procent. Gdy kiedyś jako nauczyciel przygotowywałem egzamin, usłyszałem od kogoś: „Nigdy nie oczekuj stu procent poprawnych odpowiedzi”. Egzamin nie powinien być zbyt łatwy, bo wtedy uczniowie niczego się nie nauczą, ani zbyt trudny, bo się zniechęcą. Ale jeśli zdajesz egzamin na siedemdziesiąt procent, to zaczynasz myśleć, że coś ci się udało, a uczysz się z tych trzydziestu, które zrobiłeś źle. Dzięki temu możesz się rozwinąć i stać pięknym. Bo w życiu nic nie jest stuprocentowe. I dlatego siedemdziesiąt procent to najlepszy wynik. Popatrz na swoją przeszłość: czy możesz ją ocenić na siedemdziesiąt procent? Świetnie, masz wspaniałą przeszłość. Dlaczego nie zamienić odchodów na jajka? Innymi słowy, na wszystko, co przytrafiło ci się w przeszłości, możesz spojrzeć pozytywnie i zmienić to w coś dobrego i pięknego.
Powiedzmy, że policja złapała cię dziś na przekraczaniu dozwolonej prędkości. Wspaniale! Powinieneś świętować! Po pierwsze, zwiększyłeś ilość pieniędzy, które policja może przeznaczyć na twoje bezpieczeństwo w nocy. Po drugie, to zachęta, żeby w przyszłości nie jeździć tak szybko i się nie zabić. Bo prędkość zabija. Wiem, byłem na kilku pogrzebach. Najgorszy pogrzeb, na jakim byłem, to pogrzeb dziewczyny z Chin. Nigdy tego nie zapomnę, dla mnie to też było trudne i bardzo przykre przeżycie, bo jestem współczujący. Dziewczyna studiowała tutaj, a po zakończeniu nauki zaprosiła rodziców. Była jedynaczką – zgodnie z polityką jednego dziecka. Zachęciła rodziców, żeby wyemigrowali do Perth. Dopiero co przyjechali, byli tu może z tydzień i mówili tylko po chińsku. Szła ulicą w Kelmscott na Albany Highway, kiedy pijany kierowca stracił panowanie nad kierownicą i ją zabił. Dla rodziców była największą nadzieją w życiu. Poświęcili dla niej dosłownie wszystko – żeby otrzymała dobrą edukację i mogła mieszkać w Australii. Płacili jej rachunki i wszystko szło dobrze, a potem, dwa tygodnie po ich przyjeździe tutaj, ich dziecko zginęło. Nie z własnej winy. Bo pijany kierowca stracił kontrolę. To było bardzo smutne, więc, proszę, nie jeździjcie za szybko, nie upijajcie się. A jeśli policja złapała was na szybkiej jeździe, to się fantastycznie składa. Prawdopodobnie uratowali komuś życie – dziękuję panie policjancie, że mnie pan złapał!
Co jeszcze może się wydarzyć? Może kogoś rzuciła dziewczyna? To super, teraz zaoszczędzisz trochę pieniędzy. Jest taki chłopak, którego matka przychodzi tu co tydzień, ostatnio znalazł sobie pierwszą dziewczynę i mówi, że przez rok, kiedy pracował w KFC czy w supermarketach, odłożył trochę pieniędzy, aż do czasu, gdy znalazł dziewczynę. Ale teraz go rzuciła, więc znowu będzie miał pieniądze. Jeśli spojrzymy w pozytywnym świetle na wydarzenia, które zazwyczaj uznajemy za tragedie, wtedy łatwiej się od nich uwolnić. Możemy tak podejść do wszystkiego, co nam się przytrafia: ktoś cię zdradził? Możesz wyciągnąć z tego naukę!
Jest jeszcze inny buddyjski sposób, który się sprawdza w zmienianiu złych doświadczeń w dobre. Nie wiemy tego na pewno, ale to może być prawda. Jeśli dostaniesz mandat albo ktoś cię oszuka w interesach, albo twój mąż cię zdradza – według buddystów to czasem po prostu odpłata. Musiałeś zrobić coś podobnego w poprzednim życiu i teraz to do ciebie wraca. Czasami robisz złe rzeczy w tym życiu i nie zostajesz złapany. Być może te wszystkie złe, niesprawiedliwe wydarzenia w tym życiu, wszystko, od czego nie możesz się uwolnić, to odpłata za poprzednie życie. Nauczyłem się tego, kiedy pierwszy raz odwiedzałem pewne więzienie. Po zajęciach podszedł do mnie stary więzień, jeden z tych, co wychodzą i ciągle wracają, i zapytał: „Czy mogę poprosić o prywatną rozmowę?”. Zgodziłem się. Powiedział: „Ajahn Brahm, nie popełniłem przestępstwa, za które odsiaduję wyrok. Byłem niewinny. Wiem, że wszyscy więźniowie tak mówią, ale panu nie skłamię. Nie popełniłem tego przestępstwa. Jestem w więzieniu za coś, czego nie zrobiłem”. Uwierzyłem mu. Czasem patrzymy na kogoś, odbieramy jego mowę ciała, rozumiemy, co mówi, i wierzymy, że jest niewinny. Wiedziałem, że w więzieniu jest bardzo trudno zdobyć pieniądze na adwokata, więc zacząłem się zastanawiać, do kogo mógłbym zadzwonić. Znam dużo prawników, może któryś z nich wziąłby tę sprawę. To był przypadek błędu sądownictwa. Mam silne poczucie sprawiedliwości i jeśli komuś dzieje się krzywda, chcę stanąć w jego obronie. Więc zastanawiałem się, do kogo mógłbym zadzwonić, żeby pomóc temu człowiekowi wyjść na wolność. Kiedy tak myślałem, on mi nagle przerwał: „To, co panu powiedziałem, jest prawdą. Siedzę w więzieniu za kradzież, której nie popełniłem. Ale było mnóstwo kradzieży, na których nie zostałem złapany, więc to jest fair”.
Pomyślałem, że to wspaniałe podejście do sytuacji. Zawsze możemy uwolnić się od negatywnych rzeczy, które nam się przytrafiły. Ile razy zdarzyło ci się pomyśleć: „To nie fair, dlaczego nie dostałem tego awansu?”. „To nie w porządku, dlaczego skradziono mój samochód?”. „To nie fair, dlaczego to mi się przytrafia?”. Może czas na spłatę długu? Ludzie zawsze marudzą, kiedy dostaną mandat za niebezpiecznie szybką jazdę, a ja pytam: „Czy narzekasz też, że to nie w porządku, że nie dostajesz mandatu za każdym razem, gdy przekraczasz prędkość?”. „To nie fair, przekroczyłem dzisiaj prędkość i nikt mnie nie złapał”. To też nie jest sprawiedliwe, prawda? Widzimy, jak kamma wyrównuje nasze rachunki. To nam pokazuje, że ludzie mogą uwolnić się od bólu przeszłości. Musimy się z tego uczyć i rozumieć, jak to jest stracić syna albo córkę. Musimy przez to przechodzić i uczyć się z tych doświadczeń, wykorzystać je, tak żeby się dzięki nim rozwinąć. Nawet takie doświadczenia jak gwałt. Dlaczego takie rzeczy się dzieją?
Dwa tygodnie temu, była tu pewna para. Nie wiem, czy dzisiaj też przyszli. Zostali po wykładzie, bo mieli kilka pytań. On opowiadał, że jest w grupie wsparcia dla osób, które doświadczyły traumy. Na jednym ze spotkań pewna kobieta mówiła, że została zgwałcona, wtedy ktoś się odwrócił i powiedział: „To straszne, tak mi przykro, że ci się to przytrafiło”. A ona odpowiedziała: „Nie. Nie byłabym osobą, którą jestem dziś, gdyby to się nie wydarzyło”. Przeszła to, przepracowała i odpuściła.
To doprowadza nas do kolejnego punktu: nie tylko możemy uwolnić się od przeszłości, ale powinniśmy to zrobić. Dobrze mieć świadomość, że wszystko, co nam się przytrafiło – nieważne jak nieprzyjemne i okropne – możemy za sobą zostawić. To nie znaczy, że te rzeczy znikną z naszej pamięci. To nie znaczy, że możemy to wymazać, jak gdyby nigdy nie istniało. To znaczy, że nadal to pamiętasz, ale inaczej postrzegasz. Pamiętasz to jako część siebie – ważną część tego, kim jesteś. Część, która kształtuje to, kim jesteś. Która czyni cię pięknym jak drzewo o pobrużdżonej korze. Drzewo jest piękne, bo ma sporo oberwanych gałęzi. Jest piękne, bo silne wiatry przygięły je do ziemi. Te wszystkie burze życia sprawiły, że teraz można wygodnie usiąść pod jego koroną i je podziwiać.
Możemy wziąć to, co zdarzyło się w przeszłości, i nadać temu inny kierunek. Możemy to przyjąć, a potem wznieść się ponad to i uwolnić. Odpuszczanie nie polega na tym, że coś znika. Chodzi o to, że znika negatywna relacja z przeszłością i nasze negatywne reakcje na to, co się stało. Nie możemy wymazać przeszłości. Nie możemy wymazać niczego z historii, jak to robiły komunistyczne władze w Rosji z ludźmi, których nie lubiły – wymazywały taką osobę z jej wszystkich fotografii, i przestawała istnieć. Nie możesz tego zrobić z przeszłością. Twoja przeszłość po prostu jest, jest częścią ciebie. Jedynym sposobem, żeby się wznieść ponad nią i uwolnić, jest zmiana podejścia. Gdy tylko zmienisz nastawienie do niej, znajdziesz się ponad nią – to jest właśnie odpuszczanie.
Ale jak to właściwie zrobić? Często mówimy ludziom, którzy do nas przychodzą, że to nie świat jest problemem. To nie ty jesteś problemem – problemem jest to, jak patrzysz na świat, jak reagujesz na wydarzenia. To jest właśnie pole do działania. Nie możemy zmienić świata, ale zdecydowanie możemy zmienić to, jak na niego reagujemy. Mamy taką moc. Nawet Obama nie ma mocy zmieniania świata ani bogaci ludzie. Tak, mogą trochę przechylić świat w tę lub tamtą stronę, ale – i to jest jeden z kluczowych elementów nauk Buddhy – tym, co możemy kontrolować, jest sposób, w jaki reagujemy na trudności i problemy, a także na radosne zdarzenia.
Prosta rzecz: ktoś nazywa cię świnią. Jeśli ktoś nazwie cię świnią, jak na to reagujesz? Ja mówię: „Chrum, chrum”. Śmiej się z tego. To mi przypomina pewną starą historię, którą opowiadałem ostatnim razem w Malezji, o tym jak jechałem szosą w Perth. To był gorący, letni dzień, a nie mieliśmy klimatyzacji w samochodzie, więc otworzyliśmy okna. Siedziałem na miejscu pasażera w vanie. Zobaczyła nas grupa nastolatków, którzy pewnie byli właśnie na wakacjach i imprezowali. Możecie sobie wyobrazić, co zrobili na widok samochodu pełnego mnichów. Jedna rzecz wywarła na mnie szczególne wrażenie. Było to bardzo pomysłowe. Kiedy tylko zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle, stanęli tuż obok nas. Ich okno było otwarte, moje też. Zawołali: „Hej, patrz!”. Odwracam się, a tu otwarty „Playboy”. Nie zapomnę jednego z tych chłopców, który siedział z otwartą buzią i pokazywał palcem na „Playboya”, żebym na pewno zauważył. To były tylko imprezujące nastolatki. Ludzie często złoszczą się w takich sytuacjach albo są zażenowani. Ja nie. Po prostu się roześmiałem i powiedziałem: „Dobry żart, bawcie się dobrze”. Ale muszę podkreślić, że nie patrzyłem, jestem grzecznym mnichem. A jeśli zastanawiacie się, skąd wiem, że to był „Playboy”, to… inni w samochodzie mi powiedzieli. Taka jest moja wersja i nie będę jej zmieniać. Ci chłopcy po prostu drażnili się ze mną i chcieli mnie zdenerwować. Nie mogłem ich powstrzymać. Poza tym sam robiłem podobne rzeczy w ich wieku. Mogę jedynie zmienić swoje nastawienie i potraktować to jako żart. Śmiać się, zamiast obrażać.
Nauczyłem się tego również, pracując jako nauczyciel. Jeśli zrobisz jakiś błąd i cała klasa się śmieje, to ty też się śmiej. Dzięki temu świat nie śmieje się z ciebie, tylko z tobą. Jeśli zrobisz coś głupiego w biurze, to też się śmiej. Jeśli zrobię coś głupiego, a dosyć często robię, to wszystkim o tym opowiadam. Bo gdy opowiadam jako mnich o tym, co głupiego zrobiłem, to wy się śmiejecie, a więc jesteście szczęśliwi. Daję wam współczucie i miłującą dobroć. Jeśli zrobiliście coś głupiego, powiedzcie mi. Ja to opowiem i ludzie będą się śmiać, a to przecież zdrowe.
Nie chodzi o to, że robicie coś źle – chodzi o nastawienie, które macie do nieprzyjemnych zdarzeń z przeszłości, oraz do wad innych ludzi. Czasem ciężko sobie odpuścić, ale jakoś da się to zrobić. Trudniej jest z tym, co robią nam inni ludzie. Bardzo trudno uwolnić się od tego, że zostaliśmy skrzywdzeni i unieszczęśliwieni. Pomyśl: „To pewnie kamma. Teraz mi się dostaje, bo może w poprzednim życiu zrobiłem to samo. Nieuczciwy robotnik mnie oszukał – OK, pewnie w poprzednim życiu ja byłem robotnikiem i kogoś oszukałem, a teraz to wraca. To dla mnie lekcja”. Nie wiadomo, czy to prawda, ale na pewno pomaga. Ktoś cię okradł, no to pewnie ty też kogoś wcześniej okradłeś i teraz spłacasz dług. To działa. Nie wiem, czy to prawda, ale to piękna idea: „OK, no dobra, nie będę się przejmować”.
Kiedy ktoś cię krzywdzi, oszukuje, zdradza, a inni mówią: „Nie przejmuj się” – dlaczego nie możesz się nie przejmować? Dlaczego innym tak łatwo to powiedzieć, a ty nie możesz tego zrobić? Jest jeszcze jedna historyjka, którą opowiadałem w Malezji i którą teraz powtórzę: to taka sama różnica jak pomiędzy byciem gościem i właścicielem. I znowu wracamy do Ajahna Chah (zgubiłem gdzieś mój patyk) patyk jest ciężki tylko dlatego, że należy do ciebie. „To mój patyk! To mój patyk i nie mogę go wypuścić. Próbuję go wyrzucić, ale nie mogę się go pozbyć, bo to mój patyk”. Ale jeśli ten patyk nie należy do mnie tylko do Towarzystwa Buddyjskiego, to mogę go wyrzucić. Proszę go drugi raz nie podnosić.
Rozmawiałem z pewną kobietą, która prowadzi ośrodek medytacyjny i centrum buddyjskie gdzieś w Malezji. Może nas słucha, więc nie będę mówić, gdzie dokładnie. Pracuje bardzo ciężko. Powiedziałem jej, że musi się nauczyć, jak być gościem, a nie właścicielem. To porównanie, które przyszło mi do głowy, kiedy pracowałem tutaj w weekendy. Potem jechałem do klasztoru Bodhinyana i tam pracowałem, a potem przychodziłem tutaj uczyć. Żadnego odpoczynku, ciągle praca. Kiedy ludzie przychodzą do klasztoru Bodhinyana, to są zrelaksowani, przyjemnie spędzają czas. Mówią, że to wszystko takie piękne, można medytować i robić, co się chce. A ja muszę siedzieć i odpowiadać na głupie pytania, odprawiać te wszystkie ceremonie i opiekować się mnichami – to dużo pracy, w dodatku siedem dni w tygodniu. I kiedy ludzie zachwycali się, jakie to piękne miejsce, ja im nie wierzyłem. Jak to piękne i spokojne miejsce? Wiecie, ile to wymaga pracy? I zdałem sobie sprawę, że chyba coś przegapiam. Nie zauważałem spokoju i piękna klasztoru, w którym mieszkam. Więc postanowiłem co jakiś czas udawać, że jestem gościem. W poniedziałek rano przespacerowałem się po klasztorze, ale nie jako opat. Ktoś podszedł i powiedział: – Ajahn Brahm, chciałem zapytać o medytację. – Przepraszam, ale ja tu tylko zwiedzam. – Trzeba zrobić to i tamto. – Przykro mi, tylko zwiedzam.
Bo jeśli idziesz do czyjegoś domu, to czy zmywasz za niego naczynia? Wchodzisz i mówisz: „Pozmywam naczynia” albo „Skoszę trawę”? Nie robisz tego. Nie po to tam jesteś. To ich dom. Zauważyliście, że kiedy odwiedzacie innych, możecie się wyluzować i odpocząć? Ale nie we własnym domu? Albo kiedy przychodzicie tutaj, a to miejsce też nie należy do was. Inaczej niż ci biedacy z komitetu – nie wiem, dokąd poszli, pewnie odpoczywają – bo dla nich to jest miejsce pracy, oni nie mogą po prostu przyjść posiedzieć. A wy tak. Możemy się zrelaksować tylko w miejscach, które do nas nie należą. Więc kiedy przeżywacie jakiś stres, to przez kilka godzin w tygodniu – chyba już wiele razy o tym mówiłem – udawajcie przez dwie godziny we własnym domu, że jesteście gośćmi. Patrzcie na swój dom oczami gościa. Cieszcie się nim, tak jakbyście tylko przyszli z wizytą. I dzięki temu będziecie mogli się rozluźnić, przestać być właścicielem i dobrze się bawić.
Do czego zmierzam? To samo można zrobić z przeszłością i z własnym umysłem. Spójrz na swój umysł, tak jakbyś był tylko gościem. Nie należy do ciebie. Ty tu tylko zwiedzasz. Tak jakbyś zajrzał na chwilę do cudzego umysłu. Łatwo jest powiedzieć innym, że mają sobie odpuścić. Jeśli jesteś gościem, to ty też możesz się uwolnić od całej tej przeszłości. Jednak jeśli czujesz się właścicielem, możesz mieć z tym trudności. To jest główny powód, dla którego nie możemy się uwolnić od bolesnej przeszłości. Bo uznajemy się za jej właścicieli. „To mój umysł! Oto kim jestem i nie pozwolę sobie tego odebrać”. To niesamowite, że tak się tego trzymamy.
Buddyzm zakłada, że cały czas jesteśmy gośćmi. Gościmy w naszych ciałach przez kilkadziesiąt lat, a potem je opuszczamy. Nasze ciała nie należą do nas. Jeśli myślisz, że twoje ciało należy do ciebie, jedź na cmentarz i popatrz, ilu ludzi myślało, że są właścicielami swoich ciał. Oni też odeszli. Jesteśmy tylko gośćmi w tych ciałach przez 60 – 70 lat, może mniej. Nie są nasze. Pamiętaj o tym, a wtedy poczujesz się w ciele o wiele lepiej: „To nie moje, ja tu tylko na chwilę”. Nie musisz myć zębów, nie musisz czesać włosów: „To nie moje ciało, jestem gościem i odpoczywam”. A umysł? To samo: „Nie jestem właścicielem tego umysłu, jestem gościem, mogę robić, co chcę”.
Często mówię to ludziom, którzy medytują: „Zostaw swój umysł w spokoju, nie należy do ciebie. Niech robi co chce”. To niesamowite, jaki spokój i wolność wypełnia ludzi, kiedy zdają sobie sprawę, że ich umysł nie jest ich własnością. Nie mają już nic do zrobienia. Nie starają się ulepszyć swojego klasztoru: zrobić większych pokoi, większej sali, większego tego czy tamtego. Jeśli coś do ciebie nie należy, jesteś wolny. To jeden z powodów, dla których lubię wyjeżdżać za granicę. Lubię odwiedzać inne świątynie, bo mogę się zrelaksować. Naprawdę. Popatrz więc na swój umysł, udając, że zwiedzasz czyjś umysł. Udawaj. Będzie ci łatwiej uwolnić się od przeszłości. Tak jak zawsze doradzasz innym. „Nieważne, co ktoś zrobił. Zaakceptuj to. Nie wiadomo, dlaczego tak zrobił. Pewnie miał swoje powody, wszystko ma dwie strony”.
To mi przypomina o bardzo mądrym powiedzeniu (często zapominam takie rzeczy, ale od czasu do czasu coś mi wpadnie do głowy): „Nieważne jak cienko coś pokroisz, i tak to będzie miało dwie strony”. Taka zgrabna sentencja, niezależnie, jak cienko kroisz, wszystko ma dwie strony. Nieważne jak bardzo drążysz i próbujesz dociec prawdy – ona i tak ma dwie strony. I to jest piękne. Dobrze być tego świadomym. Ludziom się wydaje, że prawda jest jedna, ma tylko jedną stronę, ale tak naprawdę ma dwie. Ma jedną stronę i drugą stronę. Zawsze tak będzie. Dlatego nie możemy powiedzieć: „Ty się mylisz, ja mam rację”, albo „Ja się mylę, ty masz rację” – bo zawsze są dwie strony. Więc akceptujmy i bądźmy otwarci na to, co robią inni. Nawet jeśli tego nie rozumiemy, to pewnie mają swoje powody. Nie są złymi ludźmi, więc OK, akceptuję to. Łatwo mi teraz mówić, ale kiedy myślę o wszystkich ludziach, którzy mnie skrzywdzili, wszystkich tych okropnych osobach, które uprzykrzyły mi życie, wszystkich tych, którym dzwonią komórki podczas medytacji – oj… nie, na rany koguta, nie myślcie tak, trochę luzu. Jako gość, jestem w stanie to odpuścić, jako właściciel, mam z tym problem.
Czasem ludzie mówią, że jestem Dyktatorem Duchowym Buddyjskiego Towarzystwa Zachodniej Australii, to żart, mój tytuł to Dyrektor ds. Duchowych, ale tak naprawdę człowiek niczego nie posiada. A kiedy się niczego nie posiada, to niesamowicie łatwo jest pozwolić rzeczom się dziać i uwolnić się od wydarzeń. Czy macie w pracy jędzowatego szefa, który (albo która) chce zawsze wszystko kontrolować? Widzę, że kiwacie głowami, znacie takich ludzi. Czcigodny Chunda może potwierdzić, że jestem jednym z opatów, którzy niewiele kontrolują. To między innymi dlatego, że często jestem poza klasztorem, a wszystko działa sprawnie i gładko. Pozwalam mnichom załatwiać różne rzeczy, bo nie mam obsesji na punkcie kontroli. Mnisi nie są moją własnością, wy nie jesteście moją własnością. Nie mam zamiaru dyktować wam, co macie robić. Nie jestem jak papież, który mówi: „To jest złe, nie rób tego więcej”. Nie robię takich rzeczy, bo nie uważam się za właściciela. Jestem tutaj tylko gościem. Jestem tylko gościem na świecie, który nie należy do mnie, więc mogę się nim cieszyć.
Kiedy myślę o przeszłości, to jedynie składam w niej wizytę. Nie należy do mnie, więc mogę się od niej uwolnić. I przez to mogę się nią cieszyć, tak jak wizytą. Kiedy jedziecie do jakiegoś kraju, możecie wybrać część, którą odwiedzicie. Możecie jechać w góry albo nad rzekę, albo nad morze, albo możecie wybrać się na wysypisko odpadów atomowych. Gdy jedziecie do Japonii, macie wybór: Fukushima albo jakaś piękna, buddyjska świątynia. Co chcielibyście zobaczyć w Japonii? Miejsce katastrofy elektrowni czy piękną egzotyczną świątynię buddyjską? Które z tych miejsc wolicie? Kiedy wychodzicie na kolację, wolicie odwiedzić wspaniałą restaurację czy iść do śmietnika na tyłach supermarketu? Co wolicie? Możecie wybierać, co odwiedzicie. Możecie też wybierać, co odwiedzicie w swojej przeszłości. Możecie się nią cieszyć, zamiast ciągle tylko być właścicielami różnych rzeczy. Nauka uwalniania polega na tym, żeby nauczyć się nie posiadać własnej przeszłości, a zamiast tego być gościem, bo wtedy można przeżywać wszystko o wiele bardziej pozytywnie. Nie musisz ciągle czegoś naprawiać. To jest jeden z problemów z ludźmi. Ciągle coś naprawiają. Przeszłość? Naprawić, rozwiązać problemy. Przyszłość? Też trzeba naprawić. Zauważyliście, że im bardziej staracie się naprawić przyszłość, tym większy bałagan robicie? Zostawcie ją w spokoju, tak jest lepiej.
Byłem w ośrodku medytacyjnym w Malezji. Jego teren to 7 akrów. Zapytali mnie, jak duże jest moje centrum w Australii. Odpowiedziałem, że 140 akrów. – 140 akrów? Utrzymanie 7 akrów zabiera nam tyle czasu, jak pielęgnujecie 140? – Nie pielęgnujemy. Po prostu pozwoliliśmy, żeby zajęła się tym natura. I świetnie jej to wychodzi. Pozwoliliśmy jej działać i o wiele lepiej to wygląda. Parki wyglądają przyjemnie, są trawniki i w ogóle, ale wyobraźcie sobie prawdziwy las. Co byście woleli? Wymuskane trawniki pola golfowego, czy…? My właściwie w ogóle nie mamy trawników. Kiedyś mieliśmy, ale zarosły chwastami. Co wolicie? Przyrodę czy coś przyciętego pod linijkę? Z jaką dziewczyną wolelibyście się umówić? Z taką, która ma zrobiony manicure, czy z taką, która nie pielęgnuje paznokci? Chcę powiedzieć, że gdy tylko zaczynacie coś poprawiać, to zazwyczaj źle się to kończy, więc po prostu pozwólcie rzeczom płynąć swobodnie. Tak samo z przeszłością, nie starajcie się czegoś w niej zmieniać, niech po prostu jest.
W klasztorze Bodhinyana mam przy swoim stanowisku obrazek przedstawiający mojego guru zarządzania. Za każdym razem, kiedy mam problem z zarządzeniem klasztorem albo z mnichami, patrzę na tę kartkę. Ludzie mojego pokolenia mogą pamiętać tę postać z lat 60-tych – to był oficer w obozie jenieckim w Niemczech, sierżant Schultz z serialu „Hogan’s Heroes”. Jego zadaniem było pilnować więźniów, ale gdy tylko widział, że idą do pubu na piwo, zakrywał oczy i mówił: „Nic nie widzę, nic nie widzę, nic nie widzę”. To mój styl zarządzania. I mój styl patrzenia na przeszłość. Bolesne wspomnienie? „Nic nie widzę, nic nie pamiętam”. To nie jest życie w zaprzeczeniu, to po prostu niezbieranie brudów. Daj temu minąć, przestań wszystko kontrolować, nic do ciebie nie należy. Mnisi zrobią, co chcą, są odpowiedzialni za siebie, ty też jesteś odpowiedzialny za siebie. Jest tylko zła kamma i dobra kamma.
Wszystko zależy od ciebie. Ludzie cię skrzywdzili, zrobili coś złego, więc przychodzi zła kamma. Ty nie musisz się o to martwić. Możesz się uwolnić. Bo ludzie nie są twoją własnością. Twoja przeszłość nie jest twoją własnością. Jesteś tylko gościem. Jesteś gościem w głębokiej studni, w której im coś jest dalej od chwili obecnej, tym trudniej to dostrzec. Zaakceptuj ludzi i nie trzymaj się tego, co się wydarzyło. Nie rób z przeszłości swojego majątku. Odwiedzaj ją co jakiś czas, ale nie kontroluj. Uwolnij się, a poczujesz się lepiej ze swoimi wspomnieniami.
To moje refleksje związane z pytaniem, dlaczego ludzie uniemożliwiają sobie czerpanie radości z chwili obecnej, z życia, z tego dnia? Bo wciąż trzymają ból przeszłości. Proszę, opuśćcie to więzienie. Można i należy to zrobić. Wiele osób to robi. Wy też możecie. Dziękuję za uwagę.
Sadhu, sadhu, sadhu!
Jakieś pytania albo komentarze na temat uwalniania się od przeszłości? Jest tu młody człowiek, który może szybko podbiec z mikrofonem. Ale zaczniemy od trzech pytań.
Pierwsze jest z Holandii: „Jeśli doświadczasz czegoś bardzo złego i odczuwasz w związku z tym intensywne emocje, jak sprawić, żeby te emocje nie stanęły na drodze do uzdrowienia?”.
AB: Wiele z tych emocji jest nam narzucanych przez kulturę. Tak jak z żałobą. Kiedy ktoś mówi: „Dziś zmarł mój ojciec”, to inni mówią: „Ojej, tak mi przykro, moje kondolencje”. A co, jeśli czyjś ojciec był potworem? „Nie jest mi przykro. Hurra!”.
Oto historia z mojego życia. Półtora roku temu umarła mi matka. Ludzie mówili: „Bardzo mi przykro, że twoja matka umarła”. Jak to? Czy wiecie, jak żyła moja matka? Przez trzy lata miała demencję. Jej śmierć była dla niej wyzwoleniem, więc byłem szczęśliwy. Dlaczego odczuwamy emocje, które są nam narzucone kulturowo, bez zastanowienia? Ktoś umarł, więc to jest straszne. Naprawdę? Lubię podważać takie normy. Pamiętam, że kiedy umarł mój ojciec, matka radziła sobie z tym dobrze, aż do momentu, gdy przytuliła ją szwagierka i zaczęła się nad nią użalać. Wtedy matka się załamała. Znałem ją i wiedziałem, że po prostu robiła to, czego od niej oczekiwano. Nie była w żałobie, ale ludzie oczekiwali, że będzie płakać, więc to zrobiła.
Często tak jest z emocjami. „Idziesz do więzienia? To okropne!”. Dlaczego? Może to będzie dobre doświadczenie. Weźmy naprawdę straszne przeżycie, takie jak gwałt. Co ja wiem o gwałcie? Jestem facetem, nigdy nie zostałem zgwałcony. Ale nie musimy mówić, że to coś strasznego. To tak jak z tą kobietą, o której ktoś mi opowiadał i która powiedziała, że bez tego doświadczenia nie byłaby dziś tym, kim jest. To jest wyjście z emocjonalnego więzienia. Ucieczka od emocji, które według oczekiwań powinieneś odczuwać w odpowiedzi na sytuacje uważane za trudne. Odczuwaj własne emocje, nie te, które narzuca ci społeczeństwo. Kiedy możesz to zrobić, jesteś wolny. Ludzie mówią: „O, to musi być okropne”. Nie róbcie tego. „To musiało być okropne, co za koszmarne doświadczenie, fatalnie się z tym czuję”.
Kiedyś podczas spaceru w Tajlandii nadepnąłem na gwóźdź, wszedł mi na kilka cali w stopę. Nie bolało, aż do chwili, gdy mnich, który był ze mną, powiedział: „Ojej, to musi boleć”. I wtedy zaczęło boleć. Tak się często dzieje. Ktoś mówi: „Oj, to pewnie bardzo boli”, a ty wtedy zaczynasz płakać. Tak to działa, więc bądźmy ostrożni z narzucaniem własnych emocji ludziom. Oczekujemy jakichś emocji i mówimy innym, co mają czuć.
Nie wiem, co ci się przytrafiło, ale ja jestem odważny i gdy ktoś mówi, że został zgwałcony, odpowiadam: „Bardzo dobrze”. Ludzie są w szoku. „Jak to, nie masz za grosz współczucia?”. Mam współczucie. Dlatego podarowuję ci swobodę spojrzenia na to z innej perspektywy. Ludzie zawsze narzucają komuś takie same reakcje emocjonalne na wydarzenia w życiu. Załóżmy, że dostałeś mandat za przekroczenie prędkości. „Co za pech”. To nie pech, to szczęście. Dobrze się złożyło, że dzisiaj złapali cię za szybką jazdę. Być może uratowało ci to życie.
Widzicie, jak wszystko można odwrócić? Przyjrzyj się tym emocjom. Są naprawdę twoje, czy zostały ci narzucone przez społeczeństwo, przez oczekiwania innych ludzi? Gdy już będziesz to wiedzieć, możesz się od nich uwolnić. To dość duża zmiana w myśleniu, ale właśnie w ten sposób można się pozbyć emocji, które otaczają przeszłe wydarzenia – i które określasz jako „bardzo złe”. Myślenie o tym, jak o czymś złym, wzmacnia te negatywne emocje.
Jest taka historia o królu, który odciął sobie palec: to dobrze czy źle? Znacie tę historię? Król stracił palec, a lekarz raz mówił, że to dobrze, a raz, że źle. Jeśli tego nie znacie, to nie przychodziliście w tym roku, bo opowiadałem to już sześć albo siedem razy.
Pytanie: „Ajahn Brahm, chciałabym uwolnić się od dotkliwej przeszłości, ale mam nawroty bolesnych wspomnień, których nie mogę kontrolować, to mnie bardzo wytrąca z równowagi. Co możesz mi poradzić?”.
AB: Nie możesz panować nad nawrotami, ale możesz zapanować nad wytrącaniem z równowagi. Pozwól, żeby te przebłyski przychodziły, popatrz na nie inaczej i zmień do nich podejście. Nie reaguj strachem i nie odrzucaj ich, bo to wzmacnia poczucie, że są czymś negatywnym. One przychodzą po to, żeby cię czegoś nauczyć, pomóc ci zrozumieć, co się wydarzyło, nie postrzegaj ich jako źródła stresu. Możesz spojrzeć na nie inaczej, na przykład jak na bóle wzrostowe. Ból czasami towarzyszy rozwojowi. Można to porównać również do zimy na półkuli północnej, kiedy wszystko wydaje się martwe, nic nie rośnie, wydaje się, że nie ma życia, nadziei, piękna, nie ma liści na drzewach, nie ma kwiatów, wszystko jest martwe, ale wszyscy wiedzą, że nasiona czekają pod ziemią, aż zrobi się cieplej i spadnie pierwszy deszcz, a wtedy życie wróci. To piękny widok. Czasami w śmierci jest obietnica piękna i życia.
Ból jest jak kwiat tuż przed rozkwitnięciem. To musi boleć, kiedy te wszystkie płatki rosną i rosną, a zewnętrzna otoczka, w której są zamknięte, jest coraz bardziej rozpierana – ile siły jest w tym kwiecie, jakie to musi być bolesne. Aż nagle wszystko pęka i powstaje kwiat. Albo ból, kiedy dziecko przychodzi na świat. Tyle bólu, a później pojawia się to niesamowite stworzenie. Czasem tak właśnie możemy patrzeć na ból. Jak na coś pięknego, jak na zimę przed wiosną. Bóle wzrostowe życia. Pozwól więc temu bólowi przyjść. Nie patrz na niego jak na coś złego. Zmień perspektywę, żeby patrzeć na te przebłyski. One cię zabierają w jakieś miejsce, które jest dla ciebie ważne. Kształtują to, kim jesteś. Są jak bruzdy na korze drzewa, które sprawiają, że jest piękne.
Pytanie: „Ajahn Brahm, moje życie było wcześniej bardzo udane, ale teraz jest mi trudno. Ciągle wspominam dobre czasy i wpadam w desperację. Co mam zrobić?”.
AB: OK. Życie jest trudne – to jest lekcja. To jest brud życia. To te odchody, które musisz przekopać, żeby stały się nawozem, na którym wyrosną drzewa. To to samo, co porównanie do ciężarówki gnoju. „Ciężarówka gnoju” to był tytuł „Otwórz drzwi swojego serca” w amerykańskiej wersji. Właśnie kończę kolejną książkę i zastanawialiśmy się w klasztorze Bodhinyana, jak ją nazwać, ktoś zasugerował, że „Kolejna ciężarówka gnoju” albo „Znowu gnój” – to też dobry tytuł.
Jeśli doświadczasz trudności w życiu, to możesz się z nich uczyć. Dobry okres, który miałeś wcześniej, był rezultatem wcześniejszych trudności, które przekopałeś. Zasadziłeś ogród, który teraz przekwita, bo nadszedł koniec sezonu. Nadchodzi zima, więc musisz znowu zacząć kopać w ogrodzie, a wszystko zacznie rosnąć. Kiedy życie jest trudne, to czas na pracę. To jest nasz nawóz. Gdyby życie zawsze było łatwe, to nigdy niczego byśmy się nie nauczyli. Przechodzisz trudny okres w życiu? Świetnie. Dobrze się składa. Uczysz się. Więc nie narzekaj na trudności – zacznij kopać. Ucz się i rośnij na tych trudnościach. To ta ciężarówka gnoju, którą musisz wyładować i przekopać w ogrodzie. Kop, kop, i jeszcze raz kop. Wiesz, że masz piękny ogród. A narzekanie na ciężki okres to ładowanie gnoju do kieszeni, do torby, za koszulę i do spodni. Jeśli wszędzie nosisz ze sobą gnój, to tracisz sporo znajomych. Bo narzekasz, jesteś negatywny, a ludzie nie lubią przebywać w takim towarzystwie. Zamiast tego, przekop ten gnój. Przekop trudności, a ogród znowu zakwitnie.
Mam nadzieję, że to pomocna odpowiedź. Chociaż to trudne, jeśli ma się tylko kilka linijek na tablecie i nie wiadomo, czy się dobrze zrozumiało pytanie. Więc jeśli ktoś nie uzyskał satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie, to przepraszam, ale staram się jak mogę.
Jakieś pytania tutaj, w Perth? Nie. Czyli pytanie brzmi: „Czy możemy już iść?”. Odpowiedź: „OK”.
Dziękuję za uwagę. Znowu byłem w podróży, dopiero wróciłem z Malezji i jestem zmęczony, ale mam nadzieję, że mowa była dobra. Możemy złożyć szacunek Buddzie, Dhammie i Sandze.
O autorze
Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora
Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Papañca i ścieżka ku kresowi cierpienia
- Ajaan Sumedho Niedwoistość
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
źródło: http://www.bswa.org
Tłumaczenie: KuHarmonii
Redakcja polska: Alicja Brylińska
Czyta: Robert Błaszczyk
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/