Medytowanie na zwyczajne

Kiedy zauważamy, że uwarunkowania ciała i umysłu są po prostu takie jakie są, jest to proste rozpoznanie. To nie jest analiza, i nie jest to niczym szczególnym. Jest to po prostu czysty akt rozpoznania, bezpośrednia wiedza o tym, że cokolwiek powstaje - odchodzi. Ten rodzaj wiedzy wymaga pewnej dozy cierpliwości; w przeciwnym razie, kiedy tylko powstanie jakiś lęk, gniew albo nieprzyjemność, uciekniemy przed tym. Zatem medytacja jest również zdolnością, by przetrwać, by znieść to, co nieprzyjemne. Nie szukamy tego na zewnątrz; nie jesteśmy ascetami szukającymi bolesnych rzeczy do zniesienia po to, by coś sobie udowodnić. Po prostu rozpoznajemy to, jak jest teraz.

Buddha ustanowił swą medytację w oparciu o to, co zwyczajne a nie nadzwyczajne. Na przykład, jedną z technik buddyjskiej medytacji jest uważność oddechu (ānāpānasati), która jest medytacją polegającą na zwracaniu uwagi na normalne oddychanie. Są medytacje nad siedzeniem, staniem, chodzeniem i leżeniem, które też są bardzo zwyczajne - nawet nudne. Przy medytacji nad tymi zwyczajnymi warunkami, wymagane jest podejście nieskończonej cierpliwości; cały czas świata wkładamy w to, by być z jednym wdechem i jednym wydechem. Nie ma nic innego do roboty za wyjątkiem bycia z tym, co jest - z siedzącym ciałem, stojącym ciałem, chodzącym ciałem, ciałem leżącym.

To jest stan umysłu bardzo odmienny od tego, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni, prawda? Kiedy siadamy, normalnie nie zauważamy siedzenia. Moglibyśmy siedzieć i padać ze zmęczenia, albo moglibyśmy siedzieć i czytać, siedzieć i palić, siedzieć i jeść, albo siedzieć i rozmawiać. Podczas siedzenia, zawsze coś robimy. Bardzo podobnie w trakcie innych postaw ciała. Kiedy się kładziemy, nieuważnie zapadamy w sen. Nieuważnie chodzimy, stoimy nieuważnie i siedzimy nieuważnie, zatem nigdy tak naprawdę nie widzimy tego co jest teraz i tego co jest bezpośrednio. Zawsze myślimy o tym, co musimy teraz zrobić, aby zdobyć w przyszłości to, co chcemy, i nie ma temu końca. Nawet jeżeli w przyszłości zdobędziesz to, czego chcesz, odkryjesz, że zadowala cię to tylko doraźnie, a potem zaczynasz myśleć o czymś innym, czymś, co musisz mieć.

Spoglądanie na ruch pragnienia

Pamiętam, że kiedy byłem małym chłopcem zobaczyłem zabawkę, i powiedziałem mojej mamie „Jeżeli kupisz mi tą zabawkę, obiecuję, że już nigdy więcej o nic nie poproszę”. Naprawdę wierzyłem, że zdobędę pełne zadowolenie z faktu posiadania tej zabawki! Zatem mama kupiła tę zabawkę i dała mi ją. Myślę, że pobawiłem się nią trochę i odłożyłem na bok, a potem znalazłem coś innego, czego pragnąłem. Ale pamiętam jak głęboko byłem przekonany, że jeśli mama dałaby mi tę jedną rzecz, moje pragnienia byłyby zaspokojone na zawsze - i pamiętam, że nie byłem usatysfakcjonowany. Nawet w tak młodym wieku, to uświadomienie sobie wywarło na mnie wrażenie, ponieważ wciąż pamiętam tę lekcję: nawet zdobycie tego, czego chciałem było rozczarowaniem, ponieważ potem musiałem zacząć szukać czegoś innego.

W medytacji, patrzymy na ruch pragnienia, ale nie osądzamy pragnienia. Niektórzy ludzie myślą, że buddyści są całkowicie przeciwni pragnieniu, ale nauka Buddhy nie jest nauką unicestwiania - to przebudzenie. Pragnienie nie jest czymś, co odrzucamy albo próbujemy zniszczyć. Zastanawiamy się nad nim i rozumiemy, że jest ono uwarunkowaniem w naturze.

Są dobre i złe pragnienia. Pragnienie, by zabijać, krzywdzić innych i kraść uważane są za złe pragnienia; wszyscy z nas mają czasami złe pragnienia. Następnie są dobre pragnienia, które sprawiają że chcemy pomagać, być mili i rozwinąć się w dobre i mądre istoty. Kiedykolwiek rozpoznajemy pragnienie - obojętnie czy jest dobre czy złe - używamy mądrości. Tylko mądrość potrafi widzieć pragnienie; pragnienie nie potrafi widzieć mądrości. A zatem kiedy próbujecie odnaleźć mądrość, po prostu znajcie pragnienie. Obserwowanie poruszeń pragnienia pozwala nam widzieć jego naturę jako zmieniające się uwarunkowanie. I widzimy, że to nie jest mną [jest nie-ja].

Mądrość Buddhy

Mądrość Buddhy jest czymś, czego używamy w medytacji, a nie czymś co osiągamy. To jest pokorny rodzaj mądrości; nie jest fantastyczny. Jest to prosta mądrość wiedzy, że wszystko, co powstaje odchodzi i nie jest mną. To jest wiedza, że pragnienia przelatujące przez nasze umysły są właśnie takie - są pragnieniami, i nie są nami. Mądrość to życie jako mężczyźni, kobiety, mnisi, mniszki, buddyści, chrześcijanie czy ktokolwiek, używanie konwencjonalnych rzeczywistości płci, roli, klasy i tak dalej, ale rozumienie, że nie są one prawdą ostateczną tak, że nas nie zwodzą.

Mądrość Buddy jest tym, co zna uwarunkowane jako uwarunkowane, a nie-uwarunkowane jako nie-uwarunkowane. To jest właśnie takie proste. Musicie po prostu znać dwie rzeczy: uwarunkowane i nie-uwarunkowane. Kiedy medytujecie, nie próbujcie osiągać, ale po prostu otwórzcie się na waszą intencję, by medytować. Kiedy nagle uprzytomnicie sobie, że próbujecie coś z tego uzyskać, to jest moment oświecenia. Z otwartym umysłem, zaczynacie widzieć to, co się naprawdę dzieje. Ale jeśli siedzicie przez rok, próbując stać się i osiągnąć, na końcu będziecie się czuć straszliwie rozczarowani. Stracicie wszystko, ponieważ, jeżeli nie macie właściwego podejścia, nie będziecie mieli mądrości, by się uczyć na porażce.

W naszej medytacji uczymy się zarówno na sukcesach, jak i porażkach. Ludzie zawodzą cały czas. Uważność oddechu jest jedną z najbardziej frustrujących metod medytacji jakie kiedykolwiek wynaleziono, ponieważ, jeżeli próbujecie coś z tego uzyskać, to nie jest to bardzo owocna praktyka. Musicie być cierpliwi. Musicie się uczyć na waszych sukcesach i na waszych porażkach, aż już dłużej nie będziecie dbali o to, czy wasze doświadczenie jest przyjemne czy też nieprzyjemne. Wtedy oba te uwarunkowania mogą doprowadzić was do Oświecenia, do Nibbāny.

Pytanie: Czy pojawienie się światła w medytacji jest przeszkodą czy dobrym znakiem?

Ajahn Sumedho: Widzisz, to nie pojawienie się światła jest przeszkodą. Problemem jest chwytanie go z poziomu poglądu siebie [self-view]. Światło jest pozytywnym znakiem, naprawdę, ale trudność powstaje w jego interpretacji. W medytacji, kiedy dzieją się nadzwyczajne rzeczy, powinniśmy po prostu obserwować je jako nietrwałe. Rozważamy „To, co powstaje, ustaje” zamiast myśleć „Och, zobaczyłem światło, jestem czysty, coś osiągnąłem”.

W pierwszym roku, kiedy medytowałem w Nong Khai, byłem w szatach, ale nie miałem nauczyciela. Byłem w szatach, ale nie umiałem mówić po tajsku, a nikt nie mówił po angielsku. Miałem tylko jedną książkę po angielsku, której mogłem używać, i stosowałem się do tej książki bardzo ściśle. To były podstawowe nauki Theravady i okazały się bardzo pomocne, bo wchodziłem w fantastyczne stany. Kiedy medytowałem widziałem światła, czułem się pełen błogości. Interpretowałem te doświadczenia jako znak, że coś osiągnąłem. Pamiętam jak pewnego razu myślałem, że zostałem w pełni oświeconą istotą „No cóż, to nie zajęło wiele czasu. Myślałem, że zajmie mi to lata ciężkiej pracy, a tu proszę, tylko kilka miesięcy w klasztorze i oto jestem”. Czułem pewność, że jestem oświecony.

Po tym okresie w odizolowanym klasztorze, musiałem udać się do Bangkoku. Podróżując pociągiem i dotarłszy do Bangkoku odkryłem, że oświecenie całkowicie legło w gruzach, i pozostał strasznie pomieszany Amerykanin wędrujący ulicami Bangkoku. To było wielkie rozczarowanie. Oczekiwałem, że będę emitował światło na cały Bangkok. Zamiast tego emitowałem coś, co nie było zbyt miłe!

W następnym roku, kiedy udałem się do klasztoru Ajahna Chah i powiedziałem mu o tych doświadczeniach, wciąż powtarzał „Dobrze wiesz, że to jest przywiązanie. Nie przywiązuj się”. I tak zacząłem zdawać sobie sprawę z tego, że byłem bardzo przywiązany do tych ekstatycznych doświadczeń. Widziałem, że zawsze próbowałem znów dostać się do tych stanów. Myślałem, że to doświadczenie błogości było tym, czego pragnąłem. Pamiętałem ten pierwszy rok i wszystkie te cudowne wizje i doświadczenia - a w drugim roku nie miałem nic. Był tylko ból i depresja i rozpacz. Zatem wykonywałem praktyki ascetyczne. Pracowałem bardzo ciężko i robiłem wszystkie te rzeczy, które, jak pamiętałem, robiłem w czasie pierwszego roku, ale to już nie działało. W rzeczy samej, wszystko co musiałem zrobić to po prostu puścić wspomnienia.

Nie chodziło o to, że wszystko, co robiłem w pierwszym roku było błędne. Po prostu moja tego interpretacja pochodziła z bardzo egoistycznej postawy, a wspomnienia były tak przyjemne, że znów chciałem mieć te same doświadczenia. Teraz zdaję sobie sprawę z tego, że miałem te wszystkie przyjemne doświadczenia w trakcie pierwszego roku, ponieważ nie były one wywoływane z pamięci; przychodziły same z siebie. Nigdy przedtem nie czułem się w ten sposób ani nie miałem tego rodzaju doświadczeń, więc były one zupełnie nowe. Były po prostu takimi jakimi były. Nie zostały wyprodukowane czy stworzone w moim umyśle. Ale później, kiedy o nich pamiętałem, wystąpiła tendencja, by spróbować na nowo wytworzyć je w moim umyśle, a to nie działało.

Na podstawie tego doświadczenia zdałem sobie sprawę, że światła i wizje nie są ważne w medytacji. Ważną rzeczą jest raczej rozwijanie uważności, akceptowanie większego ograniczenia i pozostawanie z nurtem życia codziennego, niż poszukiwanie ekstatycznych doświadczeń. Kiedy udałem się do Ajahna Chah zmieniłem swoje podejście. Zamiast poszukiwać ekstazy i wyżyn religijnego doświadczenia, rozwinąłem akceptację codziennego życia - upału i komarów.

Wraz z uważnością i akceptacją, zaczynasz widzieć, że prawdziwym światłem jest twoja zdolność do życia w zgodzie z mądrością. Zdajesz sobie sprawę, że widzenie jasno rzeczy w codziennym życiu jest oświeconym umysłem. To nie jest rodzaj błysku światła padającego na ciebie z zewnątrz. To jest bycie światłem samemu.

O autorze

250px-Ajahn_Sumedho.jpg

Sumedho Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Ajahn Sumedho - urodzony w Ameryce, jest uznaną postacią w tajskiej Leśnej Tradycji oraz buddyzmu therawada na Zachodzie. Tajski termin „ajahn" nie jest imieniem, lecz tytułem oznaczającym „nauczyciela". Jednak równie często jest on nazywany przez studentów czułym "หลวงพ่อ", czyli „czcigodny ojcze". Przez 40 lat swojej działalności, Ajahn Sumedho wyświęcił wielu swych uczniów na bhikkhu (w pełni wyświęconych mnichów), a obecnie jest najprawdopodobniej jednym z najstarszych mistrzów therawady żyjących na Zachodzie.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook