KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

No dobrze. Skoro przechodzimy do medytacji, pierwszą rzeczą, o której powinniśmy porozmawiać, jest pozycja ciała. Nie będziemy jeszcze medytować, więc po prostu się zrelaksujcie.

Pierwszą sprawą jest pozycja ciała. Od ilu to już lat medytuję? Zacząłem, gdy miałem 18 lat. Więc już od około 52 lat, a nawet więcej… 51… nie, około 52 lat. Wypróbowałem wiele różnych pozycji w medytacji i zawsze odkrywam, że to, co myślę, że jest najlepszą pozycją, nigdy nie jest tak dobre, jak wtedy, kiedy zapytam moje ciało, jak chce siedzieć. Czasami mogę medytować w jakiejkolwiek pozycji, ale w tej chwili widzę, co tu się znajduje i gdzie powinienem siedzieć. Zazwyczaj nie mam wyboru siedzenia tu czy tam.

Czasami siedzę na krześle, zdarza się, że nie jest to zbyt wygodne. Czasami siedzę na ziemi. Jest wiele różnych miejsc, ale uczysz się, jak dostosowywać ciało do tego, czego wymaga dany czas i miejsce.

Dostosowywanie ciała… Co mam na myśli? Nie zmuszamy ciała do danej pozycji. Jeśli się zmuszasz, bo jakiś mnich lub mniszka, lub ekspert – uważajcie na ekspertów!… na mnichów i mniszki też… – mówią: „tak właśnie powinieneś siedzieć”… to może być dobre dla nich, ale czy jest też wygodne dla innych ludzi? Nie wszyscy urodziliśmy się w Azji, siedząc na podłodze. Niektórzy z nas mieli też różne wypadki; podczas gry w piłkę nożną albo mieli wypadek motocyklowy. Niektórzy mają urazy z przeszłości.

Dlatego to takie ważne, aby zwracać uwagę na swoje ciało i rozumieć, czego potrzebuje dla wygody. To, co ja robię, pomimo wieku i wszystkich tych lat medytacji, to zamykam oczy i dosłownie pytam swoje ciało: „Ciało, jak się masz? Czy jest ci wygodnie?”. Zróbcie coś podobnego, waszymi słowami. I gdy tylko pytam, ciało mi odpowiada.

Podobnie jest z chodzeniem do lekarza, do internisty. Internista pyta: „Jak się czujesz?”. I od razu czujesz swoje ciało; to, jak ono się czuje. Kiedy już wiesz, jak się czujesz, możesz coś z tym zrobić, żeby polepszyć swój dobrostan. Problem w tym, że czasami idzie się do lekarza, który pyta: „jak się czujesz?”, i ciężko jest nam znaleźć odpowiedź – po to są właśnie lekarze.

Pewnego razu jeden gość poszedł do lekarza.
„Co się dzieje?”
Odpowiedział, że boli!
„Gdzie?”
Odpowiedział, że „boli wszędzie”.
„Co ma pan na myśli?”
„Widzi pan, kiedy dotykam głowy, boli”.
[Ajahn dotyka czoła]
„Dotykam nosa, boli”.
[Ajahn dotyka nosa]
„Dotykam gardła, boli”.
„Dotykam ramion, bolą”.
„Dotykam klatki piersiowej, boli”.
„Dotykam kolan, bolą”.
„Boli mnie wszędzie!”
Lekarz był bardzo mądry, znał na to odpowiedź.
Powiedział: „Ma pan złamany palec!”.

[śmiech] To taki żart, jeśli go jeszcze nie słyszeliście. [śmiech niewielu osób] Pewnie już go słyszeliście, ale to pierwsza sesja po zakończeniu ulew i covidu, więc założę się, że o tym zapomnieliście. [śmiech]

Wracając do tematu, pytacie swoje ciało, jak się czuje. Kiedy pytam swoje ciało, jak się czuje, dostaję ciekawe informacje. Czasami myślę, że jest mi wygodnie, ale kiedy pytam moje ciało, ono mówi: „nie, przesuń swoje nogi” albo „popraw lub podrap coś”, albo „twoja szata czy pasek są zbyt ciasne”. I słucham swojego ciała. Zazwyczaj podążam za tym, co mówi.

Powodem, dla którego to robię, jest nie tylko praktykowanie uważności. Zresztą, czym właściwie jest uważność? To umiejętność rozumienia, jak coś doświadcza życia. To posiadanie jasności odczuwania, szczególnie w swoim ciele, kiedy zaczynasz medytować.

Skupiam się na uważności, na częściach mojego ciała, poprzez zadawanie pytań. Zawsze otrzymuję odpowiedź. I kiedy już dostanę odpowiedź, „tak, ciało jest trochę zmęczone”, dostosowuję je. Bo jeśli go nie dostosuję na początku medytacji, oznacza to, że później będzie bolesne i niewygodne albo zdrętwiałe. Dlatego starannie słucham mojego ciała i uczę się, jak je relaksować już na samym początku medytacji. Jest to także bardzo prosty, ale efektywny sposób na okazanie życzliwości.

Czym jest życzliwość? Jestem pod wrażeniem, jak wiele osób tu przychodzi, czasem od wielu lat. Zadają takie niesamowite pytania. Jednym z nich było: „Czym jest życzliwość?”. Zawsze zakładamy, że to jest coś, co powinniśmy wiedzieć. Co to właściwie jest?

Zakładamy, że wiemy, czym ona jest, ale tak naprawdę jeszcze nigdy jej nie praktykowaliśmy, nie czuliśmy, nie poznaliśmy. Dlatego uczymy się, jak praktykować życzliwość. I jeśli jest to życzliwość, odkrywamy, że nie walczymy z tymi uczuciami w ciele. Nie próbujemy się ich pozbyć. Relaksujemy się z nimi. Dla mnie życzliwość jest zawarta w tych słowach, które mój ojciec wciąż do mnie mówił. „Drzwi mojego serca są zawsze dla ciebie otwarte”.

Dlatego zwracam uwagę na to, co się przejawia w moim ciele. Jeśli nie mogę poprawić nóg, żeby było im wygodnie, pozwalam im po prostu być. Drzwi mojego serca są zawsze dla ciebie otwarte, możesz zostać, jeśli chcesz. To jest ta piękna życzliwość.

Kiedy jesteście życzliwi dla zwierząt, one relaksują się w waszej obecności. Zazwyczaj nie uciekają. Szczególnie w lasach te wszystkie zwierzęta wokół… Jeśli jesteście dla nich życzliwi, one robią to, co muszą, i wy robicie to, co musicie, nie wchodzicie sobie w drogę, panuje tam poczucie bezpieczeństwa. Dlatego życzliwość jest ważna. Relaksuje zwierzęta wokół nas. Relaksuje ludzi wokół nas. Kiedy jesteś dla innych życzliwy, stają się mili, wrażliwi i łatwo sobie z nimi poradzić. Jeśli nie jesteś dla nich życzliwy, stają się spięci i straszni. To dotyczy nie tylko zwierząt, lecz także części mojego ciała.

Jeśli jestem dla niego życzliwy, relaksuje się, wszystko jest łatwe i przyjemne. Tak właśnie wprowadzam moje ciało w stan głębokiej relaksacji – poprzez uważność i życzliwość. Jest to również ważne podczas medytacji – jej najgłębszej części – medytacji nad umysłem. „Mój umyśle, jak się masz?” Traktuję umysł, jakby nie był mój… nie był w moim posiadaniu ani nie był częścią mnie. Traktuję go jak przyjaciela. „Jak się dzisiaj czujesz, umyśle? Miałeś dobry dzień?” Jestem dla niego życzliwy. Dzięki życzliwości mój umysł się mnie nie boi – relaksuje się. Jakiekolwiek napięcie czy ból zaczynają znikać. Tak to działa.

Całą tą życzliwością wobec siebie – najpierw wobec ciała – otaczam moje ciało już na początku medytacji, poświęcając mu minutę lub dwie. Właściwie to jest pięć lub dziesięć minut. Może jednak dziewięć, osiem minut. Kiedy uczysz się życzliwości wobec swojego ciała, ono się relaksuje i nie sprawia żadnych problemów. Uważam, że to niesamowite, w jak głębokiej medytacji lub raczej w jak głębokim relaksie można być dzięki odpuszczaniu, spokojowi i pozwalaniu ciału się bardzo, bardzo… zrelaksować. To nie tylko przygotowuje was do dalszych części medytacji, w których spędzacie wiele czasu, po prostu będąc z waszym umysłem. Nie tylko pomaga w przygotowaniach, ale jest to również pięć, dziesięć, piętnaście minut, które spędzacie na rozwijaniu dwóch umiejętności: skupiania uwagi oraz życzliwości.

I kiedy zrobicie to dla ciała – które jest bardziej namacalne niż umysł – wtedy zaczynacie robić to z częściami waszego umysłu. Kiedy ludzie pytają: „czym jest umysł?” – to jest jedno z tych bardzo dobrych pytań – niczego nie zakładamy. Dlatego stworzyłem „postrzeganie spokojomierza”. Jak spokojny jesteś? Lub jak zdenerwowany? Zadajesz sobie to pytanie, co znaczy, że skupiasz swoją uwagę i kierujesz uważność na jakość twojego spokoju umysłu lub jego przeciwieństwo – wzburzenie.

To wspaniała rzecz. Nie tylko podczas medytacji, ale również w innych porach dnia – kiedy jesteś świadomy stanu swojego spokojomierza, wiesz, jak spokojny lub zdenerwowany jesteś. Kiedy jesteście zdenerwowani, powinniście – jeśli to możliwe – unikać konfliktów i sytuacji, które pogorszą wasze zdenerwowanie. Nie jesteście w dobrym nastroju do rozmowy ze swoim partnerem lub ważną osobą w waszym życiu i dyskusji na bardzo trudne tematy. Najpierw się uspokójcie, zanim podążycie trudną ścieżką. Jeśli macie egzaminy albo trudną rozprawę w sądzie czy coś innego, uczycie się, jak podnieść spokój umysłu na wysoki poziom. Wiecie, czym jest spokój umysłu. Wiecie, co go tworzy, co go rozwija, co go wzmacnia. I co powoduje zdenerwowanie.

Dzięki temu znacie wiele dobrych sposobów w życiu na uspokojenie umysłu. Jesteście świadomi istnienia spokojomierza w najważniejszych częściach waszego umysłu. Wiecie, co sprawia, że się uspokaja. Kiedy pomiar na spokojomierzu idzie w dół i w dół, wy się uspokajacie. To jest kolejna rzecz, na której się skupiam. Kiedy medytujecie i zaczynacie się relaksować i osiągać spokój w umyśle, odkrywacie, że jest to wspaniałe i bardzo przyjemne uczucie.

Czasami ludzie mnie pytają: „Jaką radość masz z życia jako mnich?”. Albo mówią: „Nie możesz oglądać Harry’ego Pottera”, „Nie możesz po prostu obejrzeć Netflixa”, „Nie masz życia intymnego ani rodziny”, „To musi być straszne – bycie mnichem”. Odpowiadam im: Nie, ponieważ mam tę wspaniałą radość z wiedzy – kiedykolwiek chcę – jak zrelaksować ciało i przenieść umysł w stan głębokiego spokoju. To daje wiele radości i czujesz tę radość, to szczęście. Niedawno, kiedy nauczałem podczas odosobnienia, wspomniałem, że kiedy byłem młody, kochałem muzykę klasyczną – inną również, ale ostatnim gatunkiem muzycznym, który kochałem, zanim zostałem mnichem, była muzyka klasyczna. Później zapytałem siebie: dlaczego? Ponieważ była zachwycająca?

Jedną z przyczyn było to, że słuchając jej, trzeba było śledzić każdą nutę, nieważne, co grała orkiestra, trzeba było śledzić każdy dźwięk. Jeśli pominąłeś którąś z nut, straciłeś harmonijność muzyki. Dlatego nauczyła mnie ona skupienia oraz tego, jak być w tym momencie i zatrzymać to okropne myślenie, które przeszkadzało w docenianiu muzyki, której słuchałem. Pokazała mi radość z ciszy.

Oczywiście teraz nie mogę słuchać muzyki. Ale mogę słuchać śpiewu ptaków albo dźwięków drzew, kiedy poruszają się na wietrze, albo dźwięku deszczu – to mój ulubiony – uderzającego o metalowe dachy naszych chat. I kiedy słuchasz tych dźwięków natury, sprowadza cię to do chwili obecnej. Bycie w chwili obecnej, milczenie – to dwie wielkie podstawy spokoju umysłu. Odkryjesz, że poświęcasz i porzucasz spokój umysłu, zatracając się w fantazjach o przyszłości lub przeszłości. Wiele wspomnień to fantazje. To nie jest to, co naprawdę się wydarzyło – bardzo często jest to coś, co myślisz, że się wydarzyło. To wy sprawiacie, że wspomnienia stają się prawdziwe. Dlatego właśnie powstają kłótnie. Taki jest problem z przeszłością i przyszłością. Są niegodne zaufania. A do tego nas niepokoją. Nie musisz tego robić, kiedy medytujesz. Bądź tu i teraz, tyle wystarczy.

Nie ma również potrzeby rozmowy z samym sobą. Zamiast tego po prostu wsłuchujesz się w tę chwilę. I odkrywasz, że stajesz się bardzo, bardzo spokojny. A ten spokój staje się bardzo przyjemny. Cudowny spokój umysłu. Relaksacja ciała. Ta radość i szczęście oznaczają, że nie musisz się skupiać, nie zmuszasz umysłu. Kiedy odpuszczasz i jesteś spokojny, umysł ma wystarczającą ilość szczęścia i radości. To cię przyciąga; nie zmuszasz do tego umysłu. To cię zaprasza – „chodź tutaj, obserwuj mnie” – ponieważ umysł staje się bardzo radosny i piękny. A to oznacza, że możesz się jeszcze bardziej zrelaksować. Medytacja staje się naturalnym procesem.

Nie robisz tego – po prostu patrzysz, jak to się samo dzieje. I im bardziej możesz być w tej chwili, tym bardziej możesz pozostać w milczeniu, tym głębiej wchodzisz w rzeczy takie jak oddech – to się po prostu dzieje, ponieważ oddech jest jedynym poruszającym się zjawiskiem. Ty tylko obserwujesz spokojnie oddech, jak wchodzi i wychodzi. I to również staje się przyjemne.

Jest to coś dziwnego. Dlaczego zwyczajne obserwowanie oddechu jest jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie możesz zrobić? Dla tych, którzy byli na odosobnieniu medytacyjnym: na każdym odosobnieniu jest ktoś, kto wchodzi w piękny stan medytacyjny tuż przed obiadem. I ma wtedy wybór: przerwać ten stan i iść na obiad lub kontynuować cieszenie się tym, jak się czuje w trakcie medytacji. Wie, że jeśli nie wstanie, ominie obiad, a następny posiłek jest dopiero kolejnego dnia rano. Ale to nie ma znaczenia! Cieszenie się z medytacji jest o wiele silniejsze niż potrzeba jedzenia.Po prostu kontynuuje siedzenie i pomija obiad. I wcale tego nie żałuje. Ponieważ radość ze spokoju jest o wiele większa niż pełny brzuch.

To było właśnie kilka słów, zanim zaczniemy.

Zazwyczaj jest to 15 minut wstępu, a potem medytujemy przez około 45 minut.Po wszystkim mamy jeszcze różne pytania i odpowiedzi. Tak zazwyczaj robimy. Mam nadzieję, że jest to dla was przydatne. Jeśli nie, to niestety nie mogę cofnąć czasu i zacząć od nowa. To już koniec mowy wstępnej na dzisiaj. Teraz czas na medytację.

Ci z was, którzy siedzieli i są trochę zdrętwiali – jeśli potrzebujecie, wstańcie, możecie się rozciągnąć. Potem możemy zacząć medytację. Czuję, że mój pas jest trochę za ciasny, więc go poluzuję. Tak lepiej.

[Ajahn poprawia pozycję do medytacji]

Problem z szatami jest taki, że są tak obszerne, że czasami nie mogę znaleźć w nich moich nóg. Wiem, że gdzieś tam są. Udało się. „Tak jest dobrze”. „Tak powinno być”. Przygotowywanie się do medytacji. Jesteśmy gotowi, żeby zacząć. Proszę, zamknijcie oczy. I kiedy wszyscy mają już zamknięte oczy, wiesz, że możesz się wszędzie podrapać. Nikt nic nie widzi, więc nie ma problemu. Oprócz mnie, bo ja jestem na nagraniu. Tak więc zaczynamy ze świadomością ciała.

Nawet Buddha powiedział, że powinniśmy często praktykować kāyagatāsati, czyli uważność zwróconą na swoje ciało. Szczególnie na początku medytacji, ponieważ kiedy stajecie się świadomi swojego ciała, uczycie się, jak doprowadzić je do stanu głębokiego spokoju. Jest to również trudne uczucie na początek. Zacznij z czymś trudnym i udoskonalaj to w trakcie.

I kiedy już mamy ogólną wdzięczność dla naszej postawy, udoskonaleni idziemy dalej. Teraz pytam moje nogi: „Jak się czujecie?”, „Potrzebujecie być poprawione lub przesunięte?”. Jestem gotowy to zrobić. Moim nogom nadal nie jest wygodnie, więc spędzę nad nimi trochę więcej czasu.

[Ajahn poprawia szatę i swoje nogi]

Tak lepiej. Tak jest dużo lepiej. Jeśli nie możecie zrelaksować nóg poprzez poruszanie nimi, skupcie uwagę na jakimkolwiek ucisku czy bólu w nogach. Jesteście po prostu życzliwi. Kiedy będziecie świadomi ucisku lub bólu i dacie temu życzliwość, zauważycie, że to uczucie się zmienia. Jeśli to naprawdę jest życzliwość, otwarcie drzwi waszego serca na to doświadczenie i nie walczenie, ale zrelaksowanie się w tym, odkryjecie, że ból i ucisk maleją. Rozluźniają się. Aż dotrzecie do stanu, w którym wasze nogi są tak rozluźnione, jak to tylko możliwe. A potem skupiacie się na waszej pupie. Zawsze uważam na moją pupę, bo siedzenie przez dłuższy czas może powodować ucisk na te mięśnie. Albo możecie mieć tam zwinięty kawałek materiału, który wam się wbija w skórę. Możecie to wytrzymać, to nie jest żaden problem przez pierwsze pięć minut. Ale potem wasze nogi drętwieją lub bolą i staje się to coraz silniejsze i silniejsze. To przeszkadza w medytacji. Czujecie waszą pupę i poprawiacie ją, wiercąc się, poprawiając ubranie, poduszkę, aż będzie wam wygodnie i będziecie mogli to zostawić w spokoju na cały czas medytacji.

Potem przechodzę do moich pleców. Zazwyczaj je rozciągam. Górę i dół, aż jestem pewien, że już żadna część pleców czy klatki piersiowej mi nie przeszkadza. Jeśli któraś część mi przeszkadza i nie mogę tego zmniejszyć poprzez ruch, po prostu skupiam na tym swoją uwagę. Dokładnie tam. Daję temu podmuch życzliwości. Współczucie naprawdę rozluźnia, nawet mięśnie. Potem przechodzę do moich ramion. To prawda, moje ramiona dzisiaj są trochę sztywne. Czuję tam tę sztywność. To właśnie robi uważność. Kiedy jestem zajęty rozmową z ludźmi lub pracą, nie jestem tak uważny. Ale kiedy medytuję, mam całkowitą możliwość bycia świadomym mięśni w moich ramionach. Jeśli zauważę, że są trochę sztywne, uczę się, jak je rozluźniać. Wyobrażam sobie, że są rozkładane na części. Wyobrażam sobie niewidzialne istoty rozkładające je na części. Rozciągające je. I mówię im: „odpuśćcie!”.

Odpuśćcie próbowanie ciągnięcia czy zgniatania lub pchania. To zazwyczaj wystarczająca sugestia, aby moje mięśnie się rozluźniły, a ból i ucisk zniknęły. I dopiero gdy moje ramiona są naprawdę zrelaksowane, pozwalam sobie przenieść swoją uwagę na moje ręce. Przez łokcie. Przedramiona. Nadgarstki i dłonie. Kiedy przechodząc tak przez części swojego ciała, zauważysz jakiś ból, zatrzymaj się na tym i naucz się, jak rozluźnić to uczucie tylko dzięki świadomości i miłującej dobroci. Po jakimś czasie zauważycie, że to nie jest takie trudne, aby skupić się na danej części ciała i maksymalnie ją zrelaksować. Potem skupiacie się na szyi. Znam osoby, które miały migreny, ponieważ ich głowy były nieprawidłowo zbalansowane na szyi.

Upewnię się, że moja głowa jest dobrze zbalansowana. Ruszając nią i szukając optymalnej pozycji mojej głowy, aż szyja poczuje się dobrze. Nie przyspieszam na tej części ciała, świadomość ciała to życzliwość. Zwiększa ona siłę tych dwóch cech medytacji: uważności i miłującej dobroci. W końcu przechodzę do mojej twarzy. Czuję trochę ucisku wokół oczu i na policzkach. Upewnię się, że mięśnie wokół oczu są rozluźnione. Jestem ich świadomy, czuję je. „Jak się macie?” Poznaję je. I widzę, jak się zmieniają, relaksują i rozluźniają. To moja życzliwość to dla mnie robi.

Jestem dobry nawet dla mięśni, o których istnieniu większość ludzi nie ma pojęcia. Mam miłującą dobroć także dla moich mięśni wokół ust. Jestem ich świadomy. Relaksuję je. I kiedy te mięśnie są zrelaksowane, moja cała twarz czuje się inaczej niż dwie czy trzy minuty temu. Nic nie jest ściśnięte. Jest luźne, zrelaksowane – tak jak reszta ciała. Będąc świadomym ciała jako jedności; tego, że wszystko jest ze sobą połączone; po prostu siedząc tu przed wami – czuję się o wiele bardziej zrelaksowany, niż kiedy zacząłem. Jest zrelaksowane!

Jest w dobrej pozycji medytacyjnej. To jest proste, dopóki nie pospieszasz medytacji. To jest bardzo pomocne w osiągnięciu efektu dobrej medytacji, spokojnej medytacji. W dobrym ciele, które jest zrelaksowane. I kiedy wciąż jestem świadomy mojego zrelaksowanego ciała, dalej jestem uważny i życzliwy dla niego jako całości, jako jedności, jako jednej rzeczy – mojego ciała. Aż poczuję, jakie to wspaniałe. Relaksacja to przyjemność. Dlatego czasami, gdy budzicie się rano, nie musicie nigdzie iść, nie musicie jeszcze wstawać, możecie zostać w swoim przytulnym, wygodnym łóżku – to czujecie, jakie to przyjemne miejsce dla ciała. Zrelaksowanego w spokoju i wygodzie przyjemnego łóżka. Tutaj dostajecie to samo uczucie, siedząc. Medytując. Naprawdę zrelaksowani.

Tylko kiedy czuję, że ten relaks ciała jest wystarczająco głęboki, kieruję się do wewnątrz, do mojego umysłu. Po prostu pytając mój spokojomierz: „Ajahnie Brahmie? Jak spokojny jest teraz twój umysł? Od 1 do 10”. 1 – bardzo spokojny. 10 – bardzo zdenerwowany.

Kiedy jestem świadomy odczytu na moim spokojomierzu, wiem, jak przesunąć tę liczbę coraz bliżej jedynki. Nie ma przeszłości, nie ma przyszłości. To są zbyt duże ciężary. Nie chcę ich wpuścić do mojej medytacji. Bez myślenia. Tylko doświadczanie. Bycie świadomym tej chwili. I nie zapominajcie, aby dać temu miłującą dobroć. Życzliwość. Świadomość i dobrą wolę dla tej chwili. Zawsze zauważajcie, jak spokojni jesteście. Co przeszkadza w tym spokoju. I co przenosi umysł w głębszy spokój. Jakie są tego przyczyny.

To nie tylko bycie świadomym i życzliwym. Uczymy się – obserwacja. Bez myślenia. Po prostu doświadczanie. Większość ludzi odczuwa, że kiedy tylko umysł się uspokaja, zaczynają być świadomi swojego oddechu. To tak jak ze spacerem po plaży. Siadacie i jedyne, co słyszycie, to dźwięk fal rozlewających się po plaży. Delikatne fale powracające do morza. W spokojny, słoneczny dzień. Dla mnie to jest jak obserwowanie oddechu. Oddech wpływa do ciała jak rozchodzące się po plaży fale. Potem znowu odchodzą.

Obserwacja wdechu. Obserwacja wydechu. I bycie usatysfakcjonowanym. Bez pragnienia czegokolwiek na świecie. Po prostu bycie z oddechem. Już czas, żebym zamilkł.

Kiedy zacznę znowu mówić, będzie to niedługo przed końcem medytacji, za 25 minut.

[Medytacja]

Zbliżamy się do końca medytacji. Nie otwierajcie jeszcze oczu. Zauważcie, jak się czujecie. Jak spokojny jest wasz umysł. Jak jest zadowolony. Jak zrelaksowane jest wasze ciało.

To właśnie sprawia medytacja. Za kilka chwil. Zaraz zadzwonię w gong trzy razy. Proszę, słuchajcie każdego dźwięku gongu. Kiedy ucichnie, będzie to oznaczać koniec medytacji i będziecie mogli otworzyć oczy pod koniec trzeciego dzwonu.

Pierwszy gong.

Drugi gong.

Trzeci gong.

Bardzo dobrze. Okej. Ponieważ te spotkania są transmitowane za granicą i wielu ludzi – szczególnie teraz w czasie pandemii COVID-19 – nie może być na zewnątrz, mamy jeszcze kilka pytań.Jeśli ktokolwiek ma jakieś pytania, zadawajcie je śmiało.

Pierwsze ze Szwajcarii: „Buddha podał bardzo szczegółowy opis medytacji. Dlaczego nie wspomniał o zamykaniu oczu? Może powinny być otwarte?”.

Jeśli chcecie, możecie spróbować medytacji z otwartymi oczami, ale odkryjecie, że to bardzo przeszkadza. Jeśli jesteście w środku jaskini, to nie ma znaczenia, i tak jest tam ciemno. Ale jeśli próbujecie mieć otwarte oczy w miejscu takim jak to – które i tak jest całkiem spokojne jak na Zachodnią Australię – mimo wszystko wiele rzeczy dzieje się na zewnątrz, jesteście rozkojarzani przez zmianę światła. To prawda, że Buddha nigdy nie powiedział, aby zamykać oczy. Ale nigdy również nie powiedział, aby je mieć otwarte. W ogóle o tym nie wspomniał. Ale możecie sami tego spróbować. Dla każdego, kto wykonuje medytację na siedząco, to staje się oczywiste, że aby być spokojnym, trzeba zamknąć oczy.

Inaczej: wyobraźcie to sobie – nie jestem pewien, co robiliście przez ostatnie 45 minut. Jeśli miałbym otwarte oczy, prawdopodobnie byłbym bardzo rozproszony tym, co robiliście. Nie jestem pewien. Tak więc Buddha nigdy o tym nie wspomniał, ale to dla mnie oczywiste, że kiedy staramy się uspokoić zmysły, próbujemy je zamknąć, zatrzymać. Gdybym miał powieki na uszach do zamykania uszu i mógłbym zatrzymać dźwięki, to byłoby cudowne. Nie musiałbym niczego słyszeć.

Następne pytanie jest od Sathiry ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich: „Moja rodzina jest dość głośna [Ajahn się śmieje] i mamy wiele konfliktów. Jak mogę praktykować medytację bez usiłowania wyciszenia się, odcięcia od tego wszystkiego?”

Jeśli mieszkasz w domu lub mieszkaniu i chcesz mieć trochę spokoju, mamy takie przedmioty jak zatyczki do uszu, zwyczajne rzeczy. Nie myśl, że potrzebujesz używać nadnaturalnych mocy albo wielkiej determinacji, aby znaleźć trochę ciszy. Historia, którą zapewne znacie: W przeszłości dużo podróżowałem, a samoloty są bardzo głośne. Jedno dziecko zaczyna krzyczeć – biedne dziecko, to nie jego wina, ale robi ogromny hałas. Bardzo trudno jest wtedy medytować, spać lub zrobić cokolwiek. Więc udało mi się zdobyć te zatyczki, które formuje się w uszach – rozmiar jest idealny, więc są bardzo wygodne. Świetnie działają. Pierwszy raz ich użyłem, kiedy leciałem stąd do Azji. Włożyłem je do uszu i zacząłem medytować. Szczerze mówiąc, kiedy tylko zacząłem medytować, od razu zasnąłem. To było niesamowite, że mogłem zasnąć w samolocie. Kiedy się obudziłem, poszedłem do łazienki i –pamiętam to doświadczenie – pomyślałem: „Wow, ten samolot jest taki cichy, taki spokojny”. I wtedy do mnie dotarło: „Aha! Wciąż mam zatyczki w uszach”. Nie było ich czuć. Dlatego są wspaniałym dodatkiem do tego, co możesz uzyskać.

Podróżuję, dając mowy, wszędzie odosobnienia – czasami nocuję w dziwnych miejscach. Jechaliśmy w pewne miejsce i jedynym pokojem, w którym mogłem przenocować, był ten na piętrze, a na dole był bar karaoke. To nie była dobra noc. Rozumiecie, czasami nie ma w tych miejscach ciszy. Później, w moim życiu klasztornym, nauczyłem się – jak to nazywam – „tworzyć wokół siebie bańki”. Pamiętam, że to robiłem, kiedy wygłaszałem mowę na konferencji w okolicach Bangkoku. Po przyjeździe do Suvarnabhumi mój gospodarz powiedział: „Och, musimy zaczekać około godziny, ponieważ następny gość przyjedzie właśnie za godzinę. Czy masz coś przeciwko?”. Odpowiedziałem: „Nie, zupełnie nie”. „Spróbujemy znaleźć ci jakieś ciche miejsce do odpoczynku”. Powiedziałem: „Nie trzeba”. Tak więc w holu, zaraz obok miejsca, gdzie przyjmuje się gości, znalazłem dobre siedzenie, usiadłem, zamknąłem oczy i stworzyłem wokół siebie bańkę. Na początku słyszysz hałas, rozmowy ludzi, jak witają innych, a nawet wszystkie komunikaty z głośników. Ale po chwili to wszystko jakby znajduje się sto mil dalej. Byłem w mojej małej bańce jak w jaskini i nie słyszałem tych dźwięków. To wspaniałe, jeśli potrafisz robić takie rzeczy.

Innym razem, pamiętam, w kościele Wesley, nieopodal centrum handlowego Hay Street, odbywała się – tak myślę – jakaś pokojowa demonstracja przeciwko sytuacji w Birmie. W każdym razie zapytali mnie: „Czy możesz przyjść i być z nami, po prostu medytując?”. Powiedziałem, że przyjdę. Dwugodzinna medytacja. Na chodniku, bez poduszek. A naprzeciwko – nawet nie wiedziałem, co znajduje się w mieście – naprzeciwko był salon Timezone. Pamiętacie te salony gier wideo? Ogromne ilości hałasu zaczęły się rozmywać. No więc byłem tam, medytując dwie godziny na zimnym chodniku, bez poduszek. A naprzeciwko salon gier Timezone. Już nie wspomnę o samochodach i przechodniach. Jedynym powodem, dla którego to zrobiłem – bo przyznam, że nie byłem zainteresowany protestowaniem przeciwko czemukolwiek – było sprawdzenie, czy potrafię to zrobić. Medytować w ciszy na zimnym twardym betonowym chodniku w bardzo głośnej okolicy. To nie był żaden problem. Po prostu odpuszczasz hałas. Nie próbujesz go powstrzymać, nie przerywasz go. To tylko hałas, nic więcej. Więc zostaw go w spokoju.

Da się to zrobić, nawet z rodziną. Jest taka niesamowita kobieta. Powiedziała, że zawsze chciała medytować w domu, ale miała dwójkę małych dzieci i za każdym razem, gdy siadała do medytacji, dzieci mówiły: „Mamo, mamo, mamo, potrzebuję szklanki wody”.
„Mamo, mamo, mamo, muszę do łazienki”.
„Mamo, mamo, mamo, potrzebuję czegoś”.
Oczywiście nigdy tego nie potrzebowały, po prostu domagały się uwagi. Po chwili mama powiedziała: „Nie obchodzi mnie to, będę medytować”. I usiadła.

„Mamo, mamo, mamo…” – nie miała zamiaru przerywać, żeby im odpowiedzieć.

Zaczęły się po niej wspinać. Miała długie włosy; zaczęły je ciągnąć. Nie powiedziała „zostawcie je”. Po prostu kompletnie to zignorowała. A potem powiedziała mi o innowacyjnych pomysłach tak małych dzieci. Musiały mieć może ze cztery czy pięć lat.

„Mamo, mamo, mamo! Jenny włączyła gaz”.
„Mamo, mamo, mamo! Paul wyjął nóż z szafki”.

Naprawdę chciała medytować [Ajahn się śmieje], więc powiedziała: „Nie obchodzi mnie to…”. Mogą wysadzić dom, pociąć siebie nawzajem nożami – ona kontynuowała medytację. Po kilku minutach nastała cisza. Kiedy zakończyła medytację, dom nadal tam stał, nie został wysadzony, a dzieci były całe i zdrowe, nie pokroiły się nawzajem. Po prostu bawiły się razem w kącie, w ciszy. Od tego momentu, kiedy tylko chciała pomedytować, po prostu siadała, a dzieci mówiły: „Mama medytuje, nie możemy jej teraz przeszkadzać”. Naprawdę ją pochwalam. Wygrała spokój w domu. To trudne, ale da się to zrobić. To niektóre z przykładów, jak tego dokonać.

Z Łotwy: „Jak działa medytacja duchowa?”.

Co masz na myśli?

„Czy twój umysł podróżuje albo wyobraża sobie rzeczy? Pytam, ponieważ moim celem jest czerpanie radości ze spokoju, chciałbym wiedzieć”.

Właściwie to już wam powiedziałem, jak czerpać przyjemność ze spokoju, ale kiedy wchodzicie w głęboką medytację – szczególnie podczas odosobnienia – możemy skupić się na jej głębszych aspektach. Tak więc zadajecie pytanie, a później dzieje się właśnie to. Zaczynacie dokładnie tak, jak to robiliśmy tutaj, i osiągacie ten piękny, przyjemny oddech, który – jak często mówię – jest sednem medytacji. Kiedy ten oddech jest bardzo przyjemny, kiedy robicie wdech i wydech – to jest tak satysfakcjonujące. Czujecie w środku szczęście, jedynie obserwując swój oddech. Stopniowo zaczynacie odczuwać, jakby ciało było oddalone od was. Nie czujecie swojego ciała.

Musiałem się tego nauczyć w Tajlandii z powodu komarów. To było na północnym wschodzie, w dżungli, 46 lat temu. Dosłownie nas zjadały, ale kiedy byłeś naprawdę zrelaksowany i spokojny i udałeś się w głąb siebie, nie czułeś swojego ciała, więc ja nie wiedziałem, czy komary gryzły moje ramię, czy co innego robiły. Gdziekolwiek idziesz z tym cudownym, przyjemnym oddechem – i kiedy się jeszcze bardziej relaksujesz – rozumiesz tę naturę i płynącą z tego naukę. Ponieważ nic nie robisz, nie martwisz się, nie myślisz ani nie wkładasz w to wysiłku. To taka łatwa praktyka. Nie potrzebujesz dużo tlenu, więc nie oddychasz tak bardzo – twój oddech staje się o wiele lżejszy, spokojniejszy, bardziej udoskonalony, staje się subtelniejszy. To jest nadal przyjemne. I im subtelniejszy jest twój oddech, tym bardziej zachwycony jest twój umysł. Aż do momentu, kiedy zachwycenie umysłu jest silniejsze niż oddech i nie czujecie już swojego oddechu. Odchodzi. Nie zasnęliście, ale nie jesteście całkowicie obudzeni. Im głębiej jesteście w medytacji, tym więcej jest w tym uważności. Teraz jesteście świadomi swojego wnętrza, to, co się tam dzieje, to zachwyt. Radosne uniesienie umysłu jest tak wielkie, że poznajecie to, co nazywamy nimittami.

Dla większości ludzi jest to jak światła w umyśle – piękne światła. Mogą być na początku skomplikowane, ale później je upraszczamy. Z początku mogą być ekscytujące albo przerażające, ale potem je uspokajamy, aż uzyskujemy piękne nimitty w umyśle, cudowne rzeczy. Jedna sprawa na temat nimitt – nie mam nic przeciwko opowiadaniu wam o tym, ponieważ nie sądzę, że możecie mnie zmylić. Czasami mówię ludziom, czego się mogą spodziewać. Przychodzą i mówią: „Tak, tak właśnie było”. – Nie, nie było. To wytwory umysłu. I nie są one nieświadome – umysł robi to podświadomie, ale to nadal problem. W każdym razie prawdziwe nimitty są bardziej niebieskie niż kolor niebieski; żółte są wspaniałe; wszystko w nich jest po prostu zachwycające. Są niesamowite. Jesteście pełni cudownej energii. Po chwili nimitty stają się bardzo silne, trwałe. Trochę przyspieszam, ale jeśli chcecie o tym poczytać, mówiłem o tym wiele razy, jest o tym w niektórych książkach. I kiedy idziecie głębiej i głębiej (w moich książkach szczegółowo to opisałem), nimitty stają się coraz bardziej silne, tak niesamowicie piękne. Bardzo trwałe. Bardzo jasne. I wtedy jesteście przez nie pochłonięci. Jesteście wciągnięci… lub was pokrywają. I wtedy osiągacie to, co nazywamy jhāną.

Stan jhāny to znów jeszcze więcej szczęścia. W tych stanach znowu nie czujecie swojego ciała. Jest całkiem bezpiecznie. Ale jesteście w umyśle. Szóstym zmyśle. I możecie łatwo pozostać w tych miejscach tak długo, jak tylko chcecie. Są bardzo, bardzo piękne, radosne, szczęśliwe. Są cztery jhāny i naprawdę was odmieniają. Odpuszczacie ciało. Pięć zmysłów – wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Wchodzicie w stany jhān i są one wspaniałe. A kiedy je opuszczacie, uzyskujecie duży wgląd w naturę ciała, ale i w naturę umysłu, świadomości i woli – i innych tego typu rzeczy. Oraz w wasze zdolności duchowe. Nie mówię o lataniu w powietrzu, ale o sile duchowej wglądu – życzliwości, współczuciu, które stają się bardzo silne.To tak w dużym skrócie.

Oczywiście jest w tym coś więcej. Kolejna rzecz, która się dzieje, kiedy osoba osiąga stan jhāny: Och! Po tym jakby chodzili w powietrzu! Mają tyle radości. Czasami – wiele razy już o tym mówiłem, wszyscy już to znacie… no, może większość – kiedy ktoś przychodzi i mówi: „O tak, osiągnąłem dziś stan jhāny, Ajahnie Brahmie”, patrzę i mówię: „Ty? Nie, ty jesteś kobietą; kobiety nie mogą wejść w stan jhāny”. [Ajahn się śmieje] Zrobię wszystko, żeby spróbować was zdenerwować. Wszystko, aby was podburzyć.

Oczywiście, że kobiety mogą osiągnąć jhānę. Mówię to w umiejętny sposób – jeśli zareagujecie i powiecie: „Że co? Nie możesz tak mówić”, to znaczy, że to nie była jhāna. Jeśli powiecie: „No dobrze, skoro tak twierdzisz”, to może była to jhāna. To taki sposób, żeby was przetestować, ponieważ po głębokiej medytacji jesteście tak spokojni, że nie możecie się zdenerwować. To jest niemożliwe. Nie potraficie się pogniewać. W każdym razie to są głębokie medytacje, duchowe medytacje. Tak niesamowicie głębokie.

Pytanie z Indonezji: „Jak nauczyć niebuddystę, aby nie myślał podczas medytacji?”.

I jak nauczyć buddystę, aby nie myślał podczas medytacji! [śmiech]

Jesteśmy ludźmi. Jesteśmy uzależnieni od myśli, przyzwyczajamy się do nich, przywiązujemy się do myślenia. Po pierwsze, nie zawsze ciągle myślimy. Każdy ma chwile, w których nie myśli. Chociaż ich nie zauważamy. Jednym ze sposobów jest – kiedy wchodzicie do tego pokoju, co zauważacie? Ludzi, świątynię, krzesła. A co z tym, co znajduje się pomiędzy? Tym wszystkim? Przestrzenią pomiędzy ludźmi i przestrzenią pomiędzy sufitem a podłogą.

Pustka w tym pokoju to coś więcej. Cisza w twoim umyśle to tak naprawdę coś więcej niż myśli. Ale nie zauważamy tego. Zauważamy tylko rzeczy. Tak więc po chwili, kiedy się odwracamy, prosimy ludzi, aby spojrzeli na to, co jest pomiędzy rzeczami. Pustka. Nawet w lesie, w mieście – patrz nie tylko na rzeczy, ale również na to, co otacza to wszystko. Odkryjecie, że to właśnie otacza myśli.
Kiedy jedna myśl się kończy…

[Ajahn milczy]

Zanim zacznie się kolejna – jest przestrzeń.

Kiedy obserwujesz te przestrzenie, wiesz, jak ich doświadczać i czuć je.

One rosną.

Rozrastają się.

Ponieważ są piękne.

Cisza jest złotem.

Po chwili, kiedy docenisz ciszę…

[Ajahn milczy]

Znów to się pojawia.

Przestrzeń pomiędzy…

[Ajahn milczy]

moimi słowami.

[Ajahn milczy]

To nie jest takie trudne – milczeć.

Kiedy raz o tym wspomnisz, ludzie to rozumieją i może ona urosnąć.

Ostatnie pytanie: „Jak możemy kultywować cnotę umysłu w życiu codziennym? Mam trudności np. z narzekaniem, kiedy jestem zestresowany”.

Och, dajcie spokój. Tak, narzekasz, kiedy jesteś zestresowany, ale nikt cię nie słucha, więc to jest strata czasu. Po prostu marnujesz swoją energię. Marnujesz swój czas. Tak więc po co narzekać? Oczywiście jest o wiele lepiej, kiedy nie jesteś zestresowany; wtedy nie ma potrzeby narzekać. Nie wiem dlaczego – może ponieważ nie było mnie przez jakiś czas – ludzie przychodzą i mówią: „Czy mogę prosić o wybaczenie? Powiedziałem coś lub zrobiłem coś”.

Pytam: „Co powiedziałeś lub zrobiłeś? Nie pamiętam”.

Chodzi o to, że o czymkolwiek myśleli… mieli negatywną reakcję na własne słowa. Nie reagujcie negatywnie na życie. Bądźcie zestresowani, ale później odpuśćcie! Jeśli chcecie wiedzieć, jak być odpornym i się nie stresować – to jest to, o czym mówiłem sześć miesięcy temu, zanim poszedłem na odosobnienie – struna gitary.
[Ajahn rozpościera ręce, jakby rozciągał strunę]

Rozciągacie strunę gitary, bardzo ją naciągacie. I coś na nią spada. „Brzdęk!”. Wydaje głośny, niepokojący dźwięk. Zmniejszacie naprężenie struny.
[Ajahn zbliża do siebie ręce]

Coś w nią uderza. „Bum”. Wydaje niski dźwięk, który nie jest aż tak drażniący. A kiedy nie ma tam żadnego napięcia… Coś uderza. Nie wydaje żadnego dźwięku. To właśnie się dzieje, kiedy nie jesteście rozciągnięci lub zestresowani. Cokolwiek się dzieje w życiu – mogłoby zdenerwować innych, ale nie ciebie! Nie masz żadnego napięcia w sobie. Więc życie nie wydaje dźwięków. Nie ma żadnej reakcji, kiedy cię uderza. Nie możesz zmienić rzeczy w życiu. Istoty ludzkie robią głupie rzeczy. Rozbijają swój samochód o twój. Biorą rzeczy, które do nich nie należą. Nie wiem, co ludzie robią, ale to ich życie. Nie musicie żyć tak samo. Przestańcie narzekać. Zre-laaa-ksuj się… Oood-puść! Nic cię nie denerwuje. Dokładnie tak.

To było pięć pytań z zagranicy.

Jakieś pytania stąd?

Cudownie! Brak pytań. Możemy się teraz ukłonić trzy razy i wszyscy iść do domu. Przecież wiem, że to się nigdy nie dzieje! Ludzie zaczynają się ustawiać w kolejkę. W porządku. Ukłońmy się… Da mi to trochę ruchu, ponieważ moje kolana zaczynają boleć. Potem możecie podejść i zadać pytania.

O autorze

brahm.jpg

Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: http://www.bswa.org

Tłumaczenie: Alicja Błońska
Redakcja polska: Aneta Miklas (www.liczesiezeslowami.pl)
Czyta: Aleksander Bromberek (http://lektor-online.pl/)

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/