
Uwaga:
Artykuł nie jest pełnym opisem takiej czy innej metody. Jak każdy mój wpis, ma jedynie zainspirować do własnych przemyśleń. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, abyśmy w toku dyskusji wypracowali sobie coś bardziej precyzyjnego.
Choć praktykę wedle mojego przepisu może rozpocząć osoba, która jeszcze nigdy nie medytowała i nawet nie wie czym jest Dhamma, to wpis ten kieruję głównie do tych, którzy posiedli już jakąś wiedzę i praktykowali wystarczająco, by przekonać się jak jałowe były ich wysiłki.
Może się okazać, że już w ciągu tygodnia, może szybciej, niektórzy zaczną regularnie doświadczać odmiennych stanów świadomości. W takim przypadku, bardzo proszę o informację zwrotną pod tym wpisem. :)
Dlaczego tylu jest praktykujących uważność oddechu a mało kto, lub nikt nie wie czym jest jhana? O wglądzie na poziomie choćby sotapanna nawet nie wspomnę. Dla mnie wniosek jest prosty: nauczanie głównego nurtu, pozostawia wiele do życzenia.
Obecnie, nauka medytacji sprowadza się do tego wycinka Anapanasati sutty:
[1] Robiąc długi wdech, rozumie: Robię długi wdech. Robiąc długi wydech, rozumie: Robię długi wydech
[2] Robiąc krótki wdech, rozumie: Robię krótki wdech. Robiąc krótki wydech, rozumie: Robię krótki wydech.
Tymczasem główna jej część wygląda tak:
"Otóż, mnisi, mnich taki, udaje się w ustępy leśne, u stóp drzewa bądź w pustym pomieszczeniu siada ze skrzyżowanymi nogami, utrzymując wyprostowane ciało i umiejscawia swoją uważność przed sobą, w okolicach twarzy. W ten sposób świadomie wdycha, świadomie wydycha.
[1] Robiąc długi wdech, rozumie: Robię długi wdech. Robiąc długi wydech, rozumie: Robię długi wydech.
[2] Robiąc krótki wdech, rozumie: Robię krótki wdech. Robiąc krótki wydech, rozumie: Robię krótki wydech.
[3] Odczuwając całe ciało, robię wdech. Odczuwając całe ciało, robię wydech.
[4] Uspokajając wszystkie części ciała, robię wdech. Uspokajając wszystkie części ciała, robię wydech.
[5] Odczuwając radosne uniesienie, robię wdech. Odczuwając radosne uniesienie, robię wydech.
[6] Odczuwając błogość, robię wdech. Odczuwając błogość, robię wydech.
[7] Odczuwając złożoności umysłu, robię wdech. Odczuwając złożoności umysłu, robię wydech.
[8] Uspokajając wszystkie złożoności umysłu, robię wdech. Uspokajając wszystkie złożoności umysłu, robię wydech.
[9] Odczuwając umysł, robię wdech. Odczuwając umysł, robię wydech.
[10] Zadowalając umysł, robię wdech. Zadowalając umysł, robię wydech.
[11] Skupiając umysł, robię wdech. Skupiając umysł, robię wydech.
[12] Uwalniając umysł, robię wdech. Uwalniając umysł, robię wydech.
[13] Obserwując niestałość, robię wdech. Obserwując niestałość, robię wydech.
[14] Obserwując wyczerpanie żądzy, robię wdech. Obserwując wyczerpanie żądzy, robię wydech.
[15] Obserwując zanikanie, robię wdech. Obserwując zanikanie, robię wydech.
[16] Obserwując poniechanie, robię wdech. Obserwując poniechanie, robię wydech."
Jest jeszcze ciąg dalszy, który jasno opisuje związek tego ćwiczenia z siedmioma czynnikami oświecenia, ale dla ogromnej większości nauczycieli i adeptów, wydaje się być zupełną abstrakcją.
Mimo wszystkich braków, nasuwa się pytanie: Dlaczego jedni mają błyskawiczne osiągnięcia - choć to wielka rzadkość - natomiast ogromna większość, przez całe życie nie dochodzi do niczego? Jak to możliwe, skoro za Buddhą szły całe tłumy - bogaci i biedni? Jego uczniowie słynęli z szybkiego i sprawnego osiągania głębokich stanów medytacyjnych, więc dlaczego teraz nie można tego w żaden sposób o nich powiedzieć? Zamiast próbować na te pytania odpowiedzieć, zajmę się zmianą podejścia do medytacji.
W tekście zaznaczony jest punkt pierwszy, w którym ćwiczenie się zaczyna, choć widać wyraźnie, że akapit wcześniejszy też zawiera informacje i to bardzo ważne. Dotyczy on środowiska do medytacji, które odpowiednio nastraja i postawy ciała, którą trzeba ćwiczyć uważnie oddychając. No tak, ale co to znaczy "uważnie"? Tego już nikt nie tłumaczy i uczniowie w rzeczywistości uprawiają bezpodstawny rytuał, tracąc czas. Tylko ci "wybitnie uzdolnieni", coś tam osiągają. Ale jak? W czym są tak bardzo uzdolnieni, że sami o tym nie wiedzą? O tym za chwilkę.
Na razie spójrzmy na punkt 4, 5, 6. Czy nie widać, do czego mają prowadzić wcześniejsze ćwiczenia? Czy nie do uspokojenia ciała, jego rozluźnienia, do radości i błogości? Na pewno tego nie da się osiągnąć, przykuwając uwagę do jałowego oddychania. Zatem od pierwszego akapitu, chodzi o rozluźnienie, radosne uniesienie, błogość, ale… przy pełnej przytomności, świadomości… dla których ukuto specjalne słowo "uważność" (ang. mindfulness), chyba po to, żeby jeszcze bardziej namieszać w głowach.
W tym odprężeniu, rozluźnieniu, można się doszukać podobieństwa do snu. Niestety, sen nie jest zbyt świadomy i takie stany letargiczne są wielką przeszkodą w praktyce. Po przejrzeniu, dziesiątków artykułów, książek filmów, przeanalizowaniu własnych doświadczeń, nasuwa się wyraźne skojarzenie. Tym co opisują punkty 1 - 4 a nawet i 5, jest nie co innego jak trening autogenny, relaksacja jogi, autohipnoza… Co ciekawe, wszystkie mają swój początek (w większym, lub mniejszym stopniu) w braminizmie, buddyzmie, jodze. Dlaczego nie ma tego już w buddyzmie? Wiadomo przecież, że Buddha był wybitnym joginem i cokolwiek osiągnął, doszedł do tego na bazie ówczesnej duchowości, której ślady przecież są wyraźnie widoczne w Sutta pitace. Dla nas wybrał to, co istotne, odrzucając brednie i wierzenia narosłe wokół elementów wartościowych. To dlatego Jego uczniowie byli "lepsi" od pozostałych sekt. Zajmowali się przecież ćwiczeniem samej esencji, zamiast marnować czas na bzdurne gusła, przesądy i praktyki, których braminizm odziedziczył po wedyzmie i rdzennych wierzeniach drawidyjskich - całe mnóstwo.
Dlatego trzeba całą Anapanasati suttę potraktować jako jedno ćwiczenie a nie czepiać się dwóch zdań i tkwić przy nich całe życie. Wtedy widać, że jest to coś znacznie głębszego i doskonalszego od prymitywnej hipnozy, czy treningu autogennego, choć one tworzą fundament uważności ciała. Nie zrozum mnie źle. Nie chodzi o pędzenie z każdym oddechem od jednego punktu do drugiego. Zmierzam ku temu, by celem całej sesji medytacyjnej, może nawet całego dnia, lub dni, było przejście od pierwszego punktu do ostatniego, albo przynajmniej przez pierwszych pięć (według mojej numeracji - poniżej).
Zestawmy teraz punkt 4 z jego odpowiednikiem z vibhanga sutty i ustępem o właściwym skupieniu z tejże:
[4] Uspokajając wszystkie części ciała, robię wdech. Uspokajając wszystkie części ciała, robię wydech" (anapanasati).
…pozostaje uważny względem ciała wewnątrz i na zewnątrz, dbały, uważny i w pełni świadomy - porzucając pragnienia i stresy w odniesieniu do świata" (vibhanga).
…całkowicie wycofany ze zmysłowości, wycofany z niekorzystnych wartości mentalnych - wchodzi i pozostaje na pierwszym poziomie skupienia medytacyjnego. Odczuwa rozkosz i błogość zrodzone z wycofania…" (vibhanga).
Co w takim razie znaczy słowo "uspokajając"? Czy tylko "bezruch"? A czym jest głęboki bezruch, z którego wynika błogość i spokój, odpuszczenie… jeśli nie rozluźnieniem? Co znaczy "wycofany, dbały…" jeśli nie odprężenie wynikające z rozluźnienia i odsunięcia trosk na dalszy plan? Czy odprężające zagłębienie się w swoje ciało i umysł, nie jest właśnie słynnym "tu i teraz"? A czy "dbałość" nie należy zrozumieć jako starannego rozluźnienia ciała i postępującego za nimi uspokojenia umysłu?
Dla mnie nie ulega wątpliwości, że to właśnie tak ma wyglądać, ale trzeba dojść w tym do mistrzostwa i zejść w psychofizycznym odprężeniu bardzo głęboko. Daleko głębiej, niż we śnie czy nawet hipnozie i trzeba zachować znacznie lepszą przytomność niż w tych stanach, bez sterowania sugestią, bo będzie to pranie mózgu. Tym różni się medytacja od hipnozy i snu. Dlatego mamy akapit przed pierwszym punktem, który częściowo chroni nas od senności, letargów itp. każąc nam siedzieć.
Oczywiście można praktykować leżąc, ale nasze wglądy, częściej będą sennymi halucynacjami, hipnagogami itp. niż faktycznym rozwijaniem drugiego czynnika oświecenia (badanie stanu rzeczy), który w tym momencie powinien dotyczyć wglądu w istotę ciała. Na czym polega taki wgląd, informuje nas Satipatthana sutta.
Teraz możemy się też pokusić o odpowiedź na wcześniejsze pytanie: dlaczego niektórzy są "zdolniejsi" a inni wydają się być wybitnie tępi - jak ja? :)
Oto okazuje się, że około 10% ludzi jest bardzo podatnych na sugestię i hipnozę, 80% - średnio podatnych a 10% - wybitnie opornych. Sam przeprowadziłem sobie test i wygląda na to, że jestem w ostatniej grupie. :) Jakieś badania podobno dowiodły, że osoby podatne na sugestię, są również podatne na hipnozę. To by tłumaczyło, dlaczego niektórzy łatwo wchodzą w różne, odmienne stany świadomości, ale potem plotą bzdury. :) Po prostu łatwo się rozluźniają pod wpływem autosugestii i ta sama autosugestia każe im tworzyć wizje zgodne z ich uwarunkowaniami. Dlatego wybitna czujność, jaskrawa przytomność, czysty umysł itp. jest - w buddyjskiej medytacji - punktem kluczowym. Bez niej będziemy brodzić w morzu halucynacji, z których część może mieć coś wspólnego z rzeczywistością. Zupełnie jak sen.
Jak wobec tego powinna wyglądać anapanasati według Nagiljuma?
[1]Otóż, mnisi, mnich taki, udaje się w ustępy leśne, u stóp drzewa bądź w pustym pomieszczeniu siada ze skrzyżowanymi nogami, utrzymując wyprostowane ciało i umiejscawia swoją uważność przed sobą, w okolicach twarzy. W ten sposób świadomie wdycha, świadomie wydycha.
Już samo utrzymanie wyprostowanej, sprężystej postawy z lekko wciągniętym brzuchem, wypiętą piersią, uniesionym (poziomo) podbródkiem, lekko odwiedzionymi do przodu łokciami (dające poczucie zadowolenia i pewności siebie) i zachowanie rozluźnienia, jest ćwiczeniem wymagającym kilkudniowej, jeśli nie kilkutygodniowej praktyki. Nie należy tu dawać wiary pospolitym opisom oddychania przeponowego i nie wolno wypinać brzucha podczas wdechu. Lepiej będzie, jeśli tendencja będzie odwrotna a podczas wdechu, żebra będą się rozchodzić na boki i tylko na boki. Powłoka brzuszna, pępek, mają zostać na swoim miejscu, czyli lekko wciągnięte. Takiemu oddychaniu powinno towarzyszyć uczucie lekkości ciała, braku wewnętrznych ucisków, wzbierającej energii i dobrego samopoczucia. Miejscem w ciele, z którym nasza uważność powinna być szczególnie związana, jest obszar związany z aktywnością mięśni oddechowych. Zatem powinna to być raczej klatka piersiowa, przepona i okolice, niż nos. Jednakże twarz, jest szczególnie trudną do rozluźnienia powierzchnią i jeśli ktoś uzna to za potrzebne, niech rozluźnia oddechem okolice oczu, nosa, czoła, ust, szczęki…
[2] Robiąc długi wdech, rozumie: Robię długi wdech. Robiąc długi wydech, rozumie: Robię długi wydech.
Na początku oddech będzie stosunkowo głęboki. Tu trzeba zauważyć, że "długi" wcale nie musi być głęboki, choć raczej taki właśnie będzie. Trzeba potrafić utrzymać postawę i nie napinać mięśni podczas wdechu a podczas wydechu - utrzymać doskonałą nieruchomą postawę i pogłębić odprężenie. I właśnie to pogłębiające się odprężenie, jest tu przedmiotem uważności i sednem ćwiczenia. Zaczynamy puszczać ciało a z nim i część utrapień.
Krótko mówiąc, ogólny schemat mógłby wyglądać tak: Robię długi wdech, prostuję ciało, ale pozostaję rozluźniony/a. Robię długi wydech, prostuję ciało i rozluźniam się bardziej. Z każdym wdechem i wydechem, rozluźniam się coraz bardziej
[3] Robiąc krótki wdech, rozumie: Robię krótki wdech. Robiąc krótki wydech, rozumie: Robię krótki wydech.
Rozhulany oddech może nie chcieć ustać sam, choć zrobi to, jeśli będziemy praktykować konsekwentnie pogłębiając rozluźnienie i uspokojenie umysłu. Jeśli mimo wszystko złapiemy się na tym, że oddychamy zbyt mocno, wystarczy sprawdzić, czy nie łatwiej byłoby oddech spłycić, skrócić, uspokoić… Dobrze jest wyciszać go tak, by stawał się coraz łagodniejszy, cichy, lekki, przyjemny… zamiast brutalnie skracać, na wzór metody dr. Buteyko.
http://butejko.pl/metoda-butejki/kim-byl-konstantyn-butejko/
[4] Odczuwając całe ciało, robię wdech. Odczuwając całe ciało, robię wydech.
Tu zaczyna się prawdziwa frajda. Możemy z każdym oddechem pogłębiać uczucie rozluźnienia, ale jeszcze nie wdajemy się w szczegóły. Tylko kontemplujemy uczucie ciężkości naszego ciała na poduszce i pogłębiamy ogólne rozluźnienie, odprężenie, błogość. Według badań, stanów podobnych hipnozie doświadczamy po kilka razy dziennie. Jak więc to jest, że w trakcie medytacji nie potrafimy nawet tego? Bo nie dbamy o mentalne odprężenie się. Wystarczy się zamyślić a już jesteśmy w odmiennym stanie świadomości. Jedyna różnica pomiędzy nim a medytacją jest taka, że w zamyśleniu, rozmarzeniu itp. tracimy świadomość ciała i jesteśmy w transie podobnym do snu. Obserwuj więc swoje odprężające się ciało, jak obiekty marzeń, a nagle i łatwo osiągniesz stan świadomego odprężenia. Leżąc, prawdopodobnie zaśniesz. :)
[5] Uspokajając wszystkie części ciała, robię wdech. Uspokajając wszystkie części ciała, robię wydech.
Znakomite miejsce na zastosowanie technik z treningu autogennego Schultza, Jacobosona, hipnozy, relaksacji jogi… Lub wymyślić na ich podstawie własne. Cały czas pamiętamy, by robić to, używając oddechu jako "środka" rozluźniającego. W Internecie aż roi się od materiałów na ten temat. Niektóre nawet godne uwagi.
[6] Odczuwając radosne uniesienie, robię wdech. Odczuwając radosne uniesienie, robię wydech.
Być może to uniesienie, wynika już z wglądu w anatta i wkroczenia w strumień (sotapanna) a być może - ze zwykłego, ale głębokiego odprężenia. Do niedawna uważałem pierwszą jhanę za niezwiązaną z oświeceniem. Obecnie skłaniam się ku stwierdzeniu, że jhana od hipnozy i innych odmiennych stanów świadomości, różni się głównie wglądem i być może głębokością odprężenia. Przy czym jhana jest stanem głębszej relaksacji i jak mówi sutta - wycofaniem się ze zmysłowości i niekorzystnych wartości mentalnych, co przecież samo w sobie jest zerwaniem przynajmniej pierwszych kajdan. Absolutnie nie zgadzam się z "obowiązującą" tezą, jakoby którykolwiek z wymienionych punktów, był uzależniony od osiągnięcia jhany. Tak czy inaczej, nie widzę powodów, dla których ten dogmat miałby ograniczać czyjąś praktykę.
[7] Odczuwając błogość, robię wdech. Odczuwając błogość, robię wydech.
To dobry moment na zastosowanie słów Buddhy:
…Czyni błogość i przyjemność zrodzone z wycofania przenikającymi, unoszącymi się, wypełniającymi i rozciągającymi się po całym ciele tak, że nie ma niczego w jego ciele gdzie nie dotarłaby błogość i przyjemność zrodzone z wycofania." (Kayagasati sutta)
To ułatwi pracę z umysłem, który już widzi, że świat ma niewiele do zaoferowania a wszystko obarczone groźbą cierpienia.
[8] Odczuwając złożoności umysłu, robię wdech. Odczuwając złożoności umysłu, robię wydech.
[9] Uspokajając wszystkie złożoności umysłu, robię wdech. Uspokajając wszystkie złożoności umysłu, robię wydech.
[10] Odczuwając umysł, robię wdech. Odczuwając umysł, robię wydech.
[11] Zadowalając umysł, robię wdech. Zadowalając umysł, robię wydech.
[12] Skupiając umysł, robię wdech. Skupiając umysł, robię wydech.
[13] Uwalniając umysł, robię wdech. Uwalniając umysł, robię wydech.
Umysłem można zajmować się i przed osiągnięciem błogostanu, ale im płytsze jest odprężenie, tym trudniejszy to proces. Dopiero zaspokojone ciało i umysł widzą, ile cierpienia niesie ciągłe jego miotanie się we wszystkie strony.
[14] Obserwując niestałość, robię wdech. Obserwując niestałość, robię wydech.
[15] Obserwując wyczerpanie żądzy, robię wdech. Obserwując wyczerpanie żądzy, robię wydech.
[16] Obserwując zanikanie, robię wdech. Obserwując zanikanie, robię wydech.
[17] Obserwując poniechanie, robię wdech. Obserwując poniechanie, robię wydech.
To już ostatni etap uważności, opisany szczegółowo w Satipatthana suttcie, w części poświęconej uważności zjawisk umysłu. Tak naprawdę, wszystkie siedemnaście kroków, to jedno ćwiczenia i to ono ma doprowadzić do właściwego skupienia - jhany i oświecenia. Sensownym jest ćwiczyć się w poszczególnych krokach, ale osiągnąć stan głębokiej medytacji można tylko ćwicząc się w coraz głębszym "schodzeniu". Ćwiczenie w nieskończoność jednego punktu, przypomina dreptanie na jednym stopniu schodów i oczekiwanie, że zejdzie się w ten sposób na sam dół.
Gdyby poszukiwacz prawdy nie znalazł lepszego, lub równego sobie towarzystwa, niech bez ociągania się podąża samotnym szlakiem. Nie ma dlań wspólnoty z głupcem.
Dhammapada