Mam takie pytanie dotyczące świadomości w naukach Buddy.
Wiadomo, że w tych naukach - zwłaszcza najwcześniejszych - najczęściej dzieli się doświadczenie na pięć zespołów czy pięć agregatów, zwanych też zespołami chwytania.
W tej piątce zespołów jest zespół formy cielesnej, zespół uczucia, zespół postrzeżenia, zespół formacji (dyspozycji) i zespół świadomości.
Wczoraj czytałem i próbowałem - na własny użytek - przetłumaczyć sobie kazanie Buddy czy dialog Buddy zawarty w Aggi-Vacchagotta Sutta. Pojawia się w nim ponownie ten motyw (uczucie, forma cielesna, postrzeżenie, formacje, świadomość), powstawanie i zanik tych zespołów.
Ten motyw pojawia się też w innych kazaniach Buddy.
Przedstawia się tam - przynajmniej tak to rozumiem - właściwą drogę jako zmierzającą do zaniku, do wygaśnięcia tej piątki zespołów. Używa się sformułowań takich, jak „zrzeczenie się”, „wyrzeczenie się”, „zaprzestanie”, „ustanie”.
Mnie frapuje kwestia „ustania” czy „zaprzestania”, „nie-chwytania” świadomości.
Rozumiem taki zabieg w sprawie uczuć, postrzeżeń, myśli, formacji, form, ale trudno mi to zrozumieć odnośnie świadomości. Słowo świadomość („consciousness”) występuje w tłumaczeniu na angielski dokonanym przez Thanissaro Bhikkhu, ale - o ile wiem - jest raczej niekwestionowane, że w tej piątce zespołów jednym z elementów jest właśnie „świadomość”. Tak samo występuje to w książce „Buddyzm. Zarys historii w Indiach” Marka Mejora. Ten ostatni autor pisze tam, że świadomość, umysł i myśli są zazwyczaj podawane łącznie i są trzema aspektami jednej rzeczy. Niemniej, Budda nie mówi tu o myślach, ale o świadomości. Gdyby było tu słowo umysł czy myśli, byłoby to dla mnie łatwiejsze do zrozumienia.
Tymczasem tak, jak jest, jest to dla mnie trudne. Dlaczego? Świadomość jest czymś, co trudno porzucić. Jeśli formacje czy uczucia czy postrzeżenia mogą być „puszczane”, czy można ich - jak mówi Budda - „nie brać w posiadanie, nie podejmować, nie uważać za 'moje ja'”, czy nie „dawać dostępu” pragnieniom odnośnie tych zespołów, to nie wiem, jak to miałoby wyglądać w stosunku do świadomości. Moim zdaniem nie można „puścić” świadomości, ona zawsze zostaje, jest naturalną cechą człowieka, stałą cechą człowieka (pomijając sen czy momenty nieprzytomności). Świadomość to inaczej zdawanie sobie sprawy z czegoś, wiedzenie czy wiedza o czymś, stałe zdawanie sobie sprawy z przechodzących wrażeń, impulsów, informacji, zdarzeń zachodzących w otoczeniu i w umyśle. Można świadomość utożsamić z uwagą, a jej chyba nie można utracić. A gdyby nawet można było - czy byłoby to pożądane?
Wiedza, o której mówi Budda (używa tu pojęć jak „bepośrednia wiedza”, „bepośrednie poznanie”) musi być właśnie jakąś świadomością, prawda?
Mimo to, odnośnie świadomości u Buddy pojawiają się jakby podobne sugestie jak co do pozostałej piątki zespołów.
Choćby ten fragment (przetłumaczony przez Thanissaro Bhikkhu) z Aggi-Vacchagotta Sutta:
"Any consciousness by which one describing the Tathagata would describe him: That the Tathagata has abandoned, its root destroyed, made like a palmyra stump, deprived of the conditions of development, not destined for future arising. Freed from the classification of consciousness, Vaccha, the Tathagata is deep, boundless, hard to fathom, like the sea. (…)"
Przetłumaczyłem to tak:
„Jakakolwiek świadomość, poprzez którą ktoś opisujący Tathagatę opisywałby go: Tathagata ją porzucił, wykorzenił, wyrwał z podłoża jak drzewo palmiry, pozbawił warunków rozwoju i przyszłego powstawania. Wolny od klasyfikacji świadomości, Vaccha, Tathagata jest głęboki, nieograniczony, trudny do pojęcia, jak morze (…).”
Czy ktoś mógłby przybliżyć mi tę kwestię?