Jest to nauka , która jak dotąd nigdy nie została obalona i w sposób logiczny, irracjonalny, nie sposób go obalić argumentami.
Oczywiście różnią się słowa, ale znaczenia zawsze jest takie samo,dlatego ta egzystencja zawsze wpływa będzie na przyszłą egzystencję warunkując ja na podstawie, wiedzy , karmy, czy czynów. Ponieważ jestm gorącym zwolennikiem świętej Dharmy zauważyłem że trudno jest obalić tą starą prawdę , choćby na zasadzie gdyby była fikcją można byłoby z całą swobodą czynić zło i się z tego cieszyć . Niestety chwilowa przyjemność jest możliwa ale konsekwencję pozostaną…
Reinkarnacja jest dosyć trafną , logiczną nauką ogólną ,co do widoków, uwarunkowań na przyszłą egzystencję. Ponieważ w przeciwieństwie do różnych pojęć zbliżonych np; sansara, samskara, karma,etc może skończyć się nirwaną,oczywiście należy rozumieć że prowadzi do nirwany lub jest stanem bezpośrednio ją poprzedzającym.
Ponieważ sama nirwana jest dość specyficznym określeniem i Nagarjuna
[ Mahajana] nieco "zakwestionował" to pojęcie a raczej wskazał na błędy lub niedopatrzenia, choć osobiście stwierdzam że jest to kwestia jeszcze ostatecznie nie rozpatrzona.
Jeżeli za nirwanę uznaję się konwencyjną formułę , więc mamy do czynienia z najkrócej rzecz biorąc "nie egzystencją" , zanikiem bytu , a skoro tak to triumf na zasadzie "ostatecznego urzeczywistnienia "
[że tak nazwę, bo tak się tłumaczy], czy pokonaniu niewiedzy , powinien wiązać się z silną świadomością lub wyższą świadomością , do której osoba praktykująca Dhammę, poświęciła się osiągając samowyzwolenie przez np; medytację. Tak to rozumiem, dalej zaczynają się schody…
Dlatego stwierdzam że o ile zasadnym i słusznym poglądem jest wyjaśnienie reinkarnacji o tyle , tajemniczym i odległym stwierdzeniem jest struktura koncepcja nirwany.Pojęcie trudne, a w zasadzie niemożliwe do udowodnienia.
Łaska i pokój.
Cześć Tenes
W najprostszych słowach ciało i umysł ulegają odrodzeniu dlatego, że istnieje niewiedza, czyli wiara w istnienie jaźni.
Ciało i umysł rzeczywiście istnieją, jednak istnieją w sposób zależny od warunków i ulegają ciągłej zmianie. Nie ma więc tu żadnej duszy, jaźni, która steruje ciałem i umysłem. Przeciwnie są to zupełnie bezosobowe zjawiska przyrodnicze. :-)
Zrozumienie procesu odrodzenia nie jest proste, wyjaśnia go dwanaście ogniw zależnego powstawania.
Kama
No ja właśnie zobaczyłem, że nie ma nic co można by nazwać mną.
Każdy człowiek swoimi akcjami może doprowadzić do wielu innych ciągów akcji, poczynając od czyichś narodzin - każde z tych narodzin to nasza inkarnacja jako symbol?
Czy może każdy zbiór wydarzeń, który doprowadza do narodzin osobowości identycznej do naszej to inkarnacja?
Ciężko mi to zrozumieć - rodzę się, nabywam świadomość jako Tenes, ginę - nie ma tej świadomości. Życie toczy się dalej, są świadomości innych ludzi, giną , rodzą się kolejne, gdzie i co miałoby się odrodzić znowu?
Proces odrodzenia wyjaśnia, w jaki sposób następuje cały proces życia, jaki znamy. Ponieważ żyjemy w taki właśnie sposób - doświadczamy cierpienia, bólu, radości itp. Te rzeczy jednak naprawdę się zdarzają. W zależności od jakości naszych działań (mądrości i motywacji) doświadczamy szczęścia i pomagamy innym ludziom lub zadajemy ból i sami z tego powodu cierpimy.
Składniki ciała i umysłu powstają i rozpadają się z chwili na chwilę. Istnieje niewiedza na ten temat i istnieją splamienia (asava). Dlatego też istnieją zamierzone działania (z naciskiem na zamiar). Z powodu tego zamiaru dochodzi do kolejnego odrodzania.
To co nazywamy osobą jest jedynie chwilowym nagromadzeniem zjawisk. Jednak te zjawiska naprawdę istnieją (czyli istnieją działania, których skutki będziemy musieli ponosić, tzn. cierpienie lub pomyślność w życiu). Z powodu niewiedzy, gniewu i pożądania sprawiamy kłopot sobie i innym. Gdy rozumiemy życie, kochamy i jesteśmy życzliwi dla innych - przynosimy pomyślność sobie i innym.
Zamierzone działania, przywiązanie oraz formacje mentalne powodują stawanie się. Stawanie się to trzy zjawiska:
1. odrodzenie, które następuje po chwili śmierci, czyli powstaje zupełnie nowe ciało i nowy umysł. Nową osobę z poprzednią łączy jedynie związek przyczynowo-skutkowy
2. mentale "odrodzenie" lub narodziny ego, które polega na odrodzeniu jaźni, osobowości lub po prostu poczucia "ja" (ja jestem, ja chcę, ja posiadam itp.)
3. na najbardziej subtelnym poziomie odradzają się podstawy "ayatana", które pełnią funkcję zmysłów. Np. gdy powstaje świadomość wzroku i widzimy jakiś przedmiot.
Dzięki dobrym działaniom budujemy sprzyjające warunki do życia dla siebie i innych. Taka jest rola praktyki duchowej i powiększania własnego zrozumienia na temat całego tego procesu odrodzenia. Mam nadzieję, że to wyjaśnia Twoje pytanie.
Kama
W większości tak, wielkie dzięki :)
Napisałaś:"1. odrodzenie, które następuje po chwili śmierci, czyli powstaje zupełnie nowe ciało i nowy umysł. Nową osobę z poprzednią łączy jedynie związek przyczynowo-skutkowy"
To jest to tradycyjne i medialne rozumienie reinkarnacji. Nasza śmierć może jednak doprowadzić do narodzin kilku osób, czy to wtedy oznacza że wszystkie są naszymi inkarnacjami?
Zazwyczaj spotykam się z niekwestionowanym pewnikiem ateistów , materialistów tudzież wszechwiedzących racjonalistów ; iż zgon = " the end " łącznie z zamieszczonym w tym portalu tekstem i wywodami Stephena Bathelora twierdzącego podobnie . Tymczasem NIE MA obecnie naukowych dowodów na to , co dzieje się z Nami bądź nie ; po śmierci . Więc ? …..
P.S .
Nurtuje mnie zatem pytanie ; jaki jest stosunek Dharmy Buddy do racjonalizmu i materializmu ; jako że racjonaliści wrzucają buddyzm do jednego wora wespół z religiami opierającymi się na wierze , dogmatach oraz nieweryfikowalnych i często irracjonalnych treściach "świętych " ksiąg .
Oto treść pewnej publikacji racjonalisty :
Cytuję :
"" ….Popyt na dobre nowiny w kwestii życia wiecznego jest bardzo rozbudzony przez religijną podaż .Czegóż w niej nie znajdziemy :
jest zmartwychwstanie , jest życie w postaci duszy nieśmiertelnej ,życie wieczne w niebie ,życie wieczne na ziemi , charyzmatyczne stany uniesień , REINKARNACJA AŻ DO SKUTKU , CZYLI SZCZĘŚLIWEGO UWOLNIENIA OD WCIELEŃ , ROZPŁYNIĘCIE SIE W NIRWANIE , wieczne dziewice z islamskiego raju .
Na religijnych straganach mnóstwo jest kolorowych towarów nęcących zmysły perspektywami , radościami , rozkoszami , kolorami z atrakcyjnych gazetek pisemek ewangelizacyjnych .
Racjonalistyczna trzeźwość i wstrzemięźliwość wydają się przy tym jarmarcznym bogactwie ; ofertą dla nędzarzy i nudziarzy , ludzi o niskim poziomie oczekiwań i pozbawionych wyobraźni .
Zatem co można odpowiedzieć na pytanie , które zadał mi na w pół wierzący znajomy ? Czy naprawdę w nic nie wierzę ? Żadnych fajnych perspektyw pozagrobowych ?
Myślę ,że można zacząć….od początku ,tzn.od tego ,że pytanie jest źle postawione .Problem nie polega mianowicie na tym , czy ja wierzę , czy nie w jakieś życie po śmierci .
Trzeba zacząć od pytania , dlaczego komuś przyszło w ogóle do głowy ,że może istnieć świadomość i życie wtedy , gdy wszelkie funkcje życiowe organizmu .w tym mózgu ; ustały .
Tylko dlatego , że tak byłoby miło ? A czy to nie jest trochę mało ? Czy są jakiekolwiek podstawy oczekiwania życia , gdy nie będzie się już żyło ?
Fakty są takie , że śmierć nie jest czymś nienaturalnym , ale jest normalną koleją rzeczy dla wszystkich istot rozwijających się drogą płciową .Jest częścią okrutnego kołowrotu ewolucji , który za nic ma nasze dążenia do indywidualnego szczęścia i trwania .
Owszem , są jej potrzebne do wyciskania z nas siódmych potów przy mnożeniu się , zdobywania środków do życia i wychowywania potomstwa . Ale do niczego więcej .
Ewolucja wykorzystuje nasze indywidualne pragnienia do swoich własnych celów .Gdy jesteśmy tego świadomi , możemy czasem uniknąć niektórych pułapek i nie dać się do końca ograć naszym popędom.
Ale tylko tyle , więcej nie możemy zrobić .No tak ,możemy jeszcze nabywać wiedzę i rozwijać naukę aby łagodzić to co niemiłe w naszym życiu.Ale nie możemy na razie , przy obecnym stanie wiedzy , umknąć śmierci , ponieważ właśnie po to rodzimy się , aby rozmnożyć się a potem umrzeć .
Ponadto , a może przede wszystkim , nie istnieją żadne przesłanki , aby przypuszczać , że istnieje świadomość po śmierci naszego organizmu .
Świadomość i życie są tylko jednym z przejawów bytowania organizmu .GDY JEGO JUŻ NIE MA , GDY CIAŁO ROZPADA SIĘ w WYNIKU ŚMIERCI , NIE MA TEŻ ŚWIADOMOŚCI .
Wiem , że religie temu na ogół zaprzeczają , ale nie ma żadnego powodu aby im wierzyć .Podobnie jak świętym księgom .Księgi te zawierają wiele nieprawdziwych twierdzeń o tym jak powstał i funkcjonuje Świat , a skoro nie potrafią one wiele mądrego powiedzieć o tym o tym świecie , to na jakiej podstawie przypuszczamy , że mają coś ważnego i kompetentnego do powiedzenia o istnieniu pośmiertnym o życiu po życiu ? "
Cytat pochodzi z cyklu felietonów Marka Kraka pt. " Życie po religii " ; publicysty tygodnika " Fakty i Mity ". Niestety nie mogę podać bardziej precyzyjnych informacji -czyli konkretnego numeru i daty , gdyż po jego lekturze ; pismo to zajmuje poczesne miejsce w pobliskim śmietniku. Niemniej jednak od czasu do czasu owa gazeta informuje również m.in. o tak kuriozalnych i groteskowych okolicznościach jak ……… " buddyjskich egzorcystach " , aktach przemocy i zbrodni w postaci podpaleń włości muzułmańskich przez buddystów i vice versa tudzież wyzbywania się przez ubogą ludność azjatycką , ostatnich resztek dóbr materialnych w postaci płatków złota ; kosztujących ich wiele wyrzeczeń i gromadzonych w " pocie czoła " w celu przyozdabiania nim posągów bądź innych elementów południowo azjatyckich świątyń .
Oprócz tego , ateistów zdaje się szczególnie i niezmiernie bulwersować fakt oddawania się setek zdrowych mężczyzn , jałowej bezużytecznej introspekcji ( klasztory ) a nade wszystko , ów haniebny i na to wygląda - będący zupełną " faux pas " styl życia , obciąża ekonomicznie dane państwo i lokalne społeczności ; zatem przez apologetów pana Agnosiewicza rechoczącego również z buddystów ; jest postrzegany jako najzwyklejsze pasożytnictwo niegodne porządnego Obywatela . Nie znam azjatyckich jak i europejskich realiów ekonomicznego funkcjonowania klasztorów buddyjskich oraz źródeł utrzymania mnichów ; aczkolwiek uważam ; iż chyba zalatująca swądem stosu i krzykiem gwałtu nieciekawa historia Krk oraz antyklerykalne inklinacje publicystów tego pisma ; skłaniają do stawiania tak karkołomnych tez i najzwyklejszej niewiedzy wynikającej z reprezentowania jedynie słusznego racjonalistycznego paradygmatu .
Polemizuję regularnie z p.Krakiem bowiem p.Agnosiewicz najwyraźniej " wymiękł " i wymownie zamilkł , po mojej merytorycznej replice wysłanej w odpowiedzi na jego złote myśli zawarte w publikacji zamieszczonej w swym macierzystym portalu ; pt. " Pranie mózgu po tybetańsku " .
Wielokrotnie znajomi z Sanghi ; taktownie sugerowali mi , bym nie marnował swego cennego czasu na prowadzenie owych " krucjat " i polemik z osobami postrzegającymi Świat….. wyłącznie lewą półkulą mózgu ; lecz zajął się tym , co jest do zrobienia …..
Zaiste , trafne to spostrzeżenie ; niemniej jednak trudno mi " przechodzić " obojętnie w obliczu tendencyjnych , stereotypowych czy wręcz żenująco zniekształconych racjonalistycznych " prawd " i ferowanych " wyroków na buddyzm " ; ograniczających się wyłącznie do snucia niezliczonych , mniej lub bardziej bzdurnych teorii i tworzenia równie idiotycznych koncepcji i " wariacji na temat " ; osób nie mających nic wspólnego z praktycznym aspektem nauk Buddy …….