Hej,
podziel się proszę swoim doświadczeniami i sposobami.
:)
Bardzo ogólne pytanie ;-) . Może napisz coś od siebie na zachętę.
Nauczyciel to tylko wskazówka wskaźnik na coś dużo ważniejszego
Nie skupiaj się na ścianie która odbija swiatło, skup się na świetle.
Nauczyciel nie jest po to żeby Cię uczyć i wychowywać, on ma Ci tylko pokazać że od zawsze w Tobie były odpowiedzi.
Nauczyciel nie był Ci nigdy potrzebny.
Przez Youtube jest dostęp do świetnych nauczycieli. W innym wątku wkleiłem linki do wykładów o 4 Szlachetnych Prawdach i 8-Rrakiej Ścieżce. Dobrze jest to znać w szczegółach, bo bez tego nie znamy buddyzmu, znamy tylko "bu" ;) Wtedy też nie wiadomo czego dalej szukać.
Przez lata, w społeczeństwach, w których sporą część stanowią buddyści, wykształciła się rola nauczyciela/przewodnika. Mimo ryzyk, którymi obarczone jest korzystanie z pomocy nauczyciela/przewodnika taka rola się wciąż utrzymuje.
Jeśli do jednego garnka wrzucimy dostępne mikstury znanych nauczycieli (choćby tylko tych z YT), dołożymy szczyptę buddyjskiego protestantyzmu, a na deser dodamy problemy, które napotykamy w czasie praktyki… Bardzo łatwo wyobrazić sobie miejsca w których możemy utknąć. Wyobrażam sobie, że podpowiedź nauczyciela/przewodnika może okazać się bardzo pomocna.
Podejrzewam, że wielu z was przez większość problemów przechodzi sama. Czasem pomoże książka, film na YT, a czasem pewnie i to forum. Idealnie jeśli dojdziemy do tego sami. Tu wg mnie pojawia się problem, ponieważ to wszystko jest zupełnie inne od tego, co otacza nas w tej szerokości geograficznej. Chodzi mi o wartości, idee czy też zwykłe nawyki/odruchy.
Mi pomaga wałkowanie tych samych pozycji: 4 szlachetne prawdy, ośmioraka ścieżka i książki o medytacji. Za każdym razem trafię na coś nowego, czasem na to, czego akurat szukam. Innym razem przebrnięcie prze temat zajmuje mi sporo czasu. Tak sobie myślę, że w wielu takich sytuacjach pomogła by rozmowa z nauczycielem. Skoro jednak nauczycieli u nas nie ma, a to forum nie tętni życiem, zastanawiam się jak sobie radzicie. Podpowiedzcie proszę :)
Ja nie mam problemów z praktyką. Medytacja idzie czasem lepiej, czasem gorzej, ale nie miałem wrażenia że utknąłem w jakimś punkcie. Napisałeś, że
Bardzo łatwo wyobrazić sobie miejsca w których możemy utknąć.
ale ja nie bardzo wiem co miałeś na myśli.
Myślę, że w czasach starożytnych nauczyciel był niezbędny, bo mnisi nie potrafili czytać, ale teraz jest inaczej- masz internet, sutty przetłumaczone na język polski, sasana.pl, komentarze Thanissaro, Sumedho, Brahma i wielu innych- na razie niczego mi nie brakuje.
Byłem na kilkudniowym odosobnieniu z mnichem buddyjskim i tak- praktyki było mnóstwo, były mowy Dhammy i to był plus odosobnienia. Na odosobnieniu było kilkanaście osób i mnich nie mógł z każdym sie spotkać i omówić postępów w praktyce, ale można było zadawać pytania publicznie. Powiem Ci,że ja nie miałem do nauczyciela żadnych pytań.
W niedziele sasana.pl organizuje medytacje online. Wczoraj można było zadawać pytania, może dołączysz za tydzień?
PS. Dobra brakuje mi jednej rzeczy- chciałbym przeczytać jedną książkę po polsku
https://www.goodreads.com/book/show/25942786-the-mind-illuminated
Ja swojego czasu byłem poważnie zmieszany słuchając różnych nauczycieli wywodzących sie tradycji leśnej. Zacząłęm odnosić wrażenie, że ich nauczanie różni się miedzy sobą w kluczowych dla praktyki kwestiach. Nie będę tu podawał imion, ale jak to do mnie dotarło to bylem w głębokim szoku. Teraz oglądam i czytam tylko tych, którzy powodują u mnie mniejszy "dysonans poznawczy", ale nadal nie wiem czy na pewno są to ci głoszący "prawdziwą" dammę.
Wyśmiejecie mnie, ale swe myśli kieruję ku swemu "niewcielonemu" przewodnikowi duchowemu. Czasami też pozwalam, by Jego myśli przelać na papier. Wiem że nie jest to buddyjskie podejście, stosuję je od niedawna, ale mi służy. Do czasu, gdy wyrobię sobie znowu nawyk medytacji. W tym poniekąd pomaga mi książka "The Mind Illuminated". Dopiero "doczytałem" do 2 etapu, czyli właściwie do podstaw. Nauczyłem się mimo tego już bardzo dużo, zmieniło się moje podejście do momentów w których pojawia się świadomość że już nie medytuję. Wcześniej się karałem z tego powodu, zniechęcałem się tym, że pogrążony jestem w myślach. Teraz każdy moment "budzenia się" traktuję jako coś bardzo ważnego, jest to powód do radości. Można rzec że motywuje mnie to do medytowania. Motywuje również to, że opisany jest cykl oddechu jako ten, który zawiera pauzy, co "odkryłem" i opisałem w temacie "o oddychaniu" ładnych "parę" lat temu.
Wcześniej się karałem z tego powodu, zniechęcałem się tym, że pogrążony jestem w myślach. Teraz każdy moment "budzenia się" traktuję jako coś bardzo ważnego, jest to powód do radości.
Vimalaramsi Bhikkhu też zaleca uśmiechanie się w tym momencie
http://sasana.wikidot.com/wprowadzenie-do-metty
Co do TMI- czytasz w oryginale książkę, czy korzystasz z forum reddit?