Wieczorny wykład S.N. Goenki na kursie Vipassany z dnia ostatniego.

Plik z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako")

Przerabiając dzień za kolejnym dniem, dzień po dniu dotarliśmy do końcowego dnia 10-dniowego kursu Dhammy. Kiedy rozpoczęliście swoją pracę, oddaliście się – oddaliście się tej metodzie. To było bardzo istotne. W przeciwnym wypadku, nie moglibyście w pełni wypróbować tej metody. Bierzecie udział w takim kursie po to, aby wypróbować tę metodę, aby oddać jej pełną sprawiedliwość, a to jest możliwe jedynie wówczas, gdy pracuje się tak, jak zostało to nakazane – a to staje się możliwe dzięki poddaniu. W przeciwnym wypadku, przez całe 10 dni, pozostaje się w stanie niepewności, sceptycyzmu, i nie pracuje się we właściwy sposób. Nie pracując właściwie, nie można zrozumieć prawdziwych korzyści płynących z tej metody. Jeśli ktoś stara się łączyć ją z jakimiś innymi metodami, taka osoba nie wypróbowuje wówczas tej metody w pełni, ponieważ pozostaje niepewna, co do źródła odniesionych w ten sposób korzyści, sądząc na przykład, że dana korzyść wynika z łączenia jednej metody z drugą – nie można mieć wtedy pewności, czy taką korzyść zawdzięcza się tej konkretnej metodzie. Więc trzeba dać tej metodzie prawdziwą szansę, bez łączenia jej z czymkolwiek innym. Dlatego oddanie się jej było rzeczą tak kluczową. Oddaliście się. Pracowaliście sumiennie, starannie, uczciwie, i oddaliście tej metodzie pełną sprawiedliwość. To oddanie się trwało jedynie 10 dni, które właśnie upłynęły. Jesteście swoimi własnymi nauczycielami. Dhamma nie pragnie, abyście byli od kogokolwiek zależni. Dhamma zawsze sprawia, że polegacie wyłącznie na sobie, stajecie się niezależni. Wypróbowawszy tę metodę, po powrocie do domu, na spokojnie przemyślicie to, czego się tutaj nauczyliście w ciągu ostatnich 10 dni. Jakąkolwiek zdobyliście tu wiedzę, jeżeli uznacie, iż jest ona wiedzą logiczną, pragmatyczną, rozsądną – jedynie wtedy powinniście ją przyjąć.

Człowiek jest istotą racjonalną. Człowiek nie powinien akceptować rzeczy, które nie są akceptowalne nawet dla kogoś o przeciętnej inteligencji. Powinniście zgadzać się z czymś jedynie wówczas, kiedy uznacie, że jest to coś przydatnego. Jednak nie jest to jedyne kryterium, wedle którego można ocenić jakość tej metody. Istnieje inne kryterium. Na świecie istnieje tak wiele różnych rzeczy, które sprawiają wrażenie pragmatycznych, bardzo sensownych, ale które nie dają nam żadnych korzyści. Kolejne kryterium – jeśli będę dalej praktykował tę metodę, czy będę miał z tego jakąś korzyść? Rzeczywistą korzyść? Namacalną korzyść? Jeżeli tak, to można ją przyjąć, a jeśli nie, to należy ją odrzucić. Nie ma to służyć wyłącznie intelektualnej rozrywce – taka praktyka musi przynosić wymierne korzyści w życiu. Ale to nie jedyne dwa kryteria. Jest jeszcze jedno kryterium pozwalające ocenić jakość metody medytacji. Trzecie kryterium – wygląda to na coś logicznego, co dzięki praktyce przyniesie mi korzyści, i z czego odczułem już korzyści w ciągu ostatnich 10 dni – ale czy ta praktyka nie sprawi, iż jakakolwiek istota ucierpi w jej skutek? Czy nie będzie ona szkodzić innym? Jeśli będzie, nie jest wtedy do przyjęcia. Czy ta praktyka będzie przynosić również korzyści dla innych istot? Jeżeli tak, to jest dopuszczalna. Jeśli po zastosowaniu tych trzech kryteriów, coś okazuje się możliwe do przyjęcia, to wówczas osoba inteligentna, osoba rozsądna, powinna przyjąć to bez żadnego wahania. Zaś prawdziwie mądra osoba – kiedy on lub ona to przyjmuje – nie będzie to akceptacją jedynie na poziomie wiary, na poziomie emocjonalnym – nie powinna to być akceptacja wyłącznie na poziomie intelektualnym. Wówczas powinna to być akceptacja na poziomie faktycznym – na poziomie praktyki. Jedynie wtedy będzie to przynosiło w życiu korzyści. Jeżeli ktoś szczerze uznaje to za możliwe do przyjęcia na poziomie faktycznym, wówczas osoba ta się temu oddaje. 10 dni temu oddaliście się, ponieważ zostaliście o to poproszeni. Bez oddania się jej, nie moglibyście poddać tej metody uczciwej próbie. Po powrocie do domu, kiedy zgodzicie się na oddanie, to nie z powodu tego, że ktoś was o to poprosił, lecz dzięki waszej własnej nieprzymuszonej woli.

Teraz już to pojęliście – to jest droga dla mnie, jest to praktyka dla mnie – jest tak uniwersalna, tak naukowa, tak logiczna, i tak zorientowana na faktyczne rezultaty, iż tą życiową ścieżką muszę podążać, więc oddaję się Dhammie. Bez ograniczeń czasowych. Oddanie się będzie dobrowolne, i trwało będzie do końca życia – muszę żyć w Dhammie aż po kres życia. Dhamma musi stać się częścią mojego życia. Bez Dhammy życie będzie bezcelowe. Człowiecze życie, jest życiem prawdziwie ludzkim, wówczas, gdy wciela się w nie Dhammę, gdy się Dhammę praktykuje. A więc oddajemy się jej, i staramy się żyć zgodnie z Dhammą, żyć zgodnie z sīlą – z moralnością – żyć zgodnie z samādhi – dążąc do zapanowania nad umysłem – żyć zgodnie z paññą – dążąc do mądrości oczyszczającej umysł – żyć zgodnie z mettą, z karuṇą – okazując miłującą dobroć, współczucie, życzliwość w stosunku do wszystkich istot. Tak winno się wieść swoje życie. Dhamma jest Dhammą jedynie wówczas, gdy wciela się ją w życie. Dhamma świętych pism, nie jest Dhammą. Dhamma w przemowach nauczyciela, nie jest Dhammą. Dosłowne znaczenie słowa ‘Dhamma’ to dhārayati iti dhamma. Kiedy wcielasz ją w życie, właśnie ponieważ została wcielona w życie, jest wówczas Dhammą. Jeśli nie jest wcielana w życie, jeśli się Dhammy nie praktykuje, gdy nadal bawimy się w emocjonalne, religijne bądź intelektualne gry, nie osiągniemy za życia żadnych korzyści – będzie to ledwie stratą czasu, zmarnowaniem życia. Praktyczny aspekt Dhammy jest korzyścią samą w sobie, a wy wzięliście udział w tym 10-dniowym kursie, aby nauczyć się Dhammy od strony praktycznej – jak wcielać Dhammę w życie – tym właśnie zajmowaliście się przez ostatnie 10 dni – od rana, od 4, 4:30, do nocy, do 21, 21:30, pracowaliście, staraliście się, sumiennie żyjąc zgonie z sīla, pilnie praktykując samādhi, i z rozwagą rozwijając paññā i oczyszczając wasz umysł – same praktyczne czynności.

Gdyby to była jedynie intelektualna zabawa, nie trzeba by było się zamykać na 10 dni w takim „więzieniu” jak to. Nie byłoby to konieczne – moglibyście słuchać mów Dhammy na nagraniach audio lub oglądać je na wideo bez ruszania się z domu. Po co poświęcać na to 10 dni? Po to, aby nauczyć się jak ją praktykować. To właśnie praktyczny aspekt Dhammy jest najistotniejszy. Oczywiście każdego wieczoru odbywały się trwające około godzinę mowy, wykłady na temat Dhammy – nie miało to służyć intelektualnej rozrywce, nie chodziło o to, aby udowodnić wyższość takiej czy innej szkoły lub wiary nad pozostałymi. Celem wykładów Dhammy było wytłumaczenie metody – jak powinno się ją praktykować, i dlaczego powinno się ją praktykować w taki właśnie sposób – po to, aby to zrozumieć. Ale gdy odbywają się wykłady Dhammy, pomimo iż ich celem jest wyjaśnienie praktycznych aspektów Dhammy, celowo lub mimowolnie objawia się zarazem teoretyczny aspekt Dhammy. Czasem zdarza się też, że zaakceptowanie niektórych teoretycznych aspektów Dhammy może sprawiać komuś trudność. Dhamma jest uniwersalna, co sprawia, iż ludzie z różnych szkół, z różnych społeczności, z różnych tradycji religijnych, z różnych wyznań, z różnych tradycji o różnych dogmatach – wszyscy z nich są mile widziani, ponieważ Dhamma jest Dhammą – czymś uniwersalnym, z czego każdy czerpie jednakową korzyść.

Na przeciągu pierwszych 10 dni, ludzie o różnym pochodzeniu mogą niekiedy mieć pewne wątpliwości, co do dopuszczalności niektórych teoretycznych aspektów Dhammy. Ale jeśli chodzi o praktyczne aspekty Dhammy, nie spotkałem ani jednej osoby z którejkolwiek społeczności, z któregokolwiek kraju, z jakiejkolwiek tradycji, która by się nim sprzeciwiała. Żadna religia, która jest czegoś warta, nie może być sprzeczna z sīla – każda religia będzie od nas wymagała, aby żyć zgodnie z sīla – aby wieść moralne życie. Właśnie tego się tutaj uczy. Żadna religia godna tego określenia, nie może mieć nic przeciwko praktyce, która czyni nas panami naszego własnego umysłu. Pozostawianie niewolnikiem umysłu jest tak niebezpieczne, tak szkodliwe, iż zapanowanie nad nim, poprzez skupienie się na uniwersalnej czynności, jaką jest oddychanie – które nie ogranicza się do konkretnej szkoły, religii, wiary lub konkretnego wyznania - wdychanie i wydychanie jest prawdą wspólną dla wszystkich – nikt się temu nigdy nie sprzeciwia. Podobnie z praktyką paññā – kultywowanie własnej mądrość, i uświadomienie sobie, iż ty sam tworzysz własne negatywne myśli, które cię przygnębiają, a gdy przestajesz je tworzyć, opuszcza cię przygnębienie, a twój umysł staje się coraz czystszy i czystszy - nikt się temu nigdy nie sprzeciwia, ponieważ tu również chodzi o prawdę o twoim własnym umyśle i ciele – że z połączenia jednego z drugim wynikają takie lub inne doznania – naturalne, uniwersalne, nie ograniczone do twojej konkretnej szkoły, społeczności, czy religii. Tak więc, praktyczny aspekt Dhammy jest zawsze akceptowany przez wszystkich, choć jeśli chodzi o teorię, czasami pojawiają się pewne trudności. A więc cokolwiek usłyszeliście w ciągu tych 10 dni, jeżeli ktokolwiek z was uzna, że nie może się zgodzić z jakimś konkretnym elementem teorii – to nie ma znaczenia, odsuńcie tę kwestię na bok. Zaakceptujcie to, z czym się zgadzacie. Później, kiedy uświadomicie sobie, że te nieakceptowalne rzeczy, o których was uczyłem, również można zaakceptować, wtedy możecie się z nimi zgodzić. A nawet jeśli nie zaakceptujecie w pełni tego podejścia do życia, to nie ma znaczenia. Niczego nie stracicie - o wiele ważniejsza jest praktyka – jeżeli praktykujecie sīla, samādhi, paññā; to praktykujecie Dhammę, i daje wam to korzyść. To właśnie praktyczny aspekt Dhammy jest najważniejszy.

Jest taka opowieść – Profesor, młody profesor, niedojrzały życiowo, ale bardzo wykształcony, ze sznurem tytułów naukowych widniejących przy nazwisku - długim ciągiem skrótów - podróżował statkiem, którym płynął również pracujący na nim marynarz – wiekowy człowiek, analfabeta. Czasami odwiedzał profesora w jego kajucie, słuchając jego mądrych słów – osoby inteligentnej, uczonej, szlachetnej. Pewnego dnia po rozmowie, kiedy stary marynarz zbierał się już do wyjścia, profesor zapytał go:
- „Dobry człowieku, czy uczyłeś się geologii?”
- „Co to jest geologia? Ja nie wiem. Nie chodziłem nigdy do szkoły, nie studiowałem. Niech mi Pan powie, proszę, czym jest geologia.”
- „Geologia to nauka o Ziemi. Czy się jej uczyłeś?
- „Nie, proszę Pana, jak już powiedziałem, nie uczyłem się niczego.”
- „Och, starcze, jakie to niefortunne, że nie uczyłeś się geologii. Zmarnowałeś ćwierć swojego życia.”
Sędziwy człek wyraźnie posmutniał na twarzy – „Jeśli tak wykształcona osoba sądzi, że zmarnowałem ćwierć swojego życia, to faktycznie tak musi być.”
Następnego dnia, po kolejnej długiej rozmowie, kiedy starzec miał już odchodzić, profesor zapytał go tym razem: – „Dobry człowieku, czy uczyłeś się oceanologii?”
- „A co to takiego, proszę Pana?”
- „Nauka o oceanach, morzach…”
- „Nie, proszę Pana, ja niczego się nie uczyłem”
- „Ty nieszczęśliwcu. Zmarnowałeś połowę swojego życia”
Stary człowiek odparł - „Przykro mi. Połowa mego życia poszła na marne”.
Kolejnego dnia znów został zapytany: „Dobry człowieku, czy uczyłeś się meteorologii?”
- „Cóż to takiego? Nigdy nie słyszałem tego słowa.”
-„Nauka o wietrze, o deszczu, o pogodzie.”
- „Nie, proszę Pana. Jak już mówiłem, nie byłem w żadnej szkole ani uczelni. Niczego się nie uczyłem.”
- „Starcze, jesteś żałosny. Nie uczyłeś się geologii – nauki o Ziemi, na której żyjesz. Nie uczyłeś się oceanologii – nauki o morzu, po którym pływasz na co dzień. Nie uczyłeś się meteorologii – nauki o wietrze, o deszczu, o pogodzie, z którą codziennie się stykasz. To godne pożałowania. Zmarnowałeś trzy-czwarte swojego życia”
Staruszek rzekł: „Najmocniej przepraszam, że zniweczyłem tak wiele swojego życia”.
Następnego dnia tym razem to wiekowy marynarz przybiegł z pytaniem: - „Panie Profesorze. Panie Profesorze, czy uczył się Pan pływologii? Czy potrafi pan pływać?”
- „Nie, nie potrafię pływać.”
– „Jest mi niezmiernie przykro, Panie Profesorze. Zmarnował Pan całe swoje życie. Właśnie rozbił się nasz statek, i lada chwila zatonie. Ci, którzy umieją pływać dotrą do brzegu. Ci, którzy nie umieją – jest mi was tak bardzo szkoda.”
Możemy nauczyć się wszystkich „logii” świata, ale jeśli nie nauczymy się „pływologii” to, jaki mamy z tych wszystkich „logii” pożytek? Nawet sama „pływologia” – jeśli będziesz zgłębiał kolejne książki o „pływologii”, i debatował o „pływologii”, nie mając kontaktu z wodą, to jakie będziesz miał z „pływologii” korzyści? Trzeba nauczyć się pływać w praktyce, ponieważ trzeba przepłynąć przez ocean cierpienia i dotrzeć do brzegu, aby się od cierpienia uwolnić – i tym właśnie jest Dhamma. To jest ten praktyczny aspekt Dhammy, który jest korzystny sam w sobie. Samo intelektualizowanie tu nie pomaga. Samo „dewocjonalizowanie” też nie pomaga. Trzeba realnego doświadczenia – i to właśnie robiliście przez te 10 dni. Jak już mówiłem, praktyczny aspekt jest najważniejszy, ale jeśli napotkacie jakieś teoretyczne trudności, nie skupiajcie się na tym, to nic złego.

Jest jeszcze jedna opowieść z naszego kraju: Matka, z pełną miłością, troską i życzliwością, przygotowała bardzo apetyczną potrawę dla swojego dziecka. Bardzo pyszną. Nazywamy tę potrawę Khir – mleczny budyń – z wysokiej jakości mleka i bardzo dobrej jakości ryżu, o słodkim smaku, ze suszonymi owocami, i tak dalej. Dziecku podano bardzo pyszną potrawę, a Ono na to: - „Nie, ja tego nie chcę.”
- „O co chodzi?”
- „Bo to nie jest mój talerz. Chcę dostać jedzenie na swoim talerzu.”
Matka przełożyła jedzenie na inny talerz: - „No dobrze, oto Twój talerz. Bądź zadowolony.”
A Ono znowu: - „Nie, nie chcę!”
- „Czemu nie? Przecież to Twój talerz!”
- „W tym budyniu jest mały czarny kamyk. Nie zjem tego.”
– „To nie jest czarny kamyk. To ma swój smak. To kardamon. Spróbuj. To jest pyszne!”
- „Nie zjem tego! W budyniu jest czarny kamyk! To czarny kamyk!”
Biedna matka, cóż ma powiedzieć? Więc mówi: „Dobrze, jeśli myślisz, że to czarny kamyk, wyjmij go i zjedz z apetytem resztę. Później, kiedy dowiesz się, że to też jest smaczne, będziesz mógł to zjeść, ale na razie to wyjmij i zjedz całą resztę.”
Na co rozzłoszczone dziecko wyrzuciło wszystko z talerza: - „W tym był czarny kamyk! W tym był czarny kamyk!”
Więc nie odrzucajcie całego teoretycznego aspektu Dhammy – jeśli natraficie na jakiś „czarny kamyk”, po prostu go wyjmijcie, i korzystajcie z całej reszty. Matka zaoferowała ją z pełnią życzliwości, z pełnią miłości, z pełnią współczucia. Właściwie nie ma czegoś takiego jak „czarny kamyk”, ale ze względu na tradycję, z której się wywodzimy, czujemy, że to nam nie pasuje – przede wszystkim to musi być podane na moim talerzu – to znaczy, terminologia, słowa muszą być takie same jak te używane w mojej tradycji – inaczej tego nie zaakceptuję. Dobrze – Twoja terminologia. Dhamma jest Dhammą, terminologia nie ma znaczenia, o ile zrozumiałeś sedno Dhammy. A jeśli natrafisz na jakieś trudności z teorią, odłóż je na bok, a zaakceptować je możesz później. Ale z praktycznego aspektu niczego nie trzeba ujmować - sīla, samādhi, paññā – niczego nie trzeba ujmować.

Praktykując tutaj przez 10 dni, zrobiliście ledwie mały krok, a ścieżka jest bardzo długa – trzeba to zaakceptować – to bardzo długa ścieżka, praca na całe życie, może nawet na kilka kolejnych żyć. To jest długa ścieżka, ale niezależnie jak długa to może być ścieżka, najdłuższa ścieżka zaczyna się od pierwszego kroku. Jeżeli ktoś nie zrobi pierwszego kroku na właściwej ścieżce, nie ma nadziei, że ta osoba osiągnie ostateczny cel. Jeśli już ktoś zrobił pierwszy krok na ścieżce, jest wszelka nadzieja, że ta osoba zrobi druki krok, i trzeci krok, i tak, krok po kroku, krok po kroku, przejdzie przez całą ścieżkę, i osiągnie cel. Szczęśliwie, wy zrobiliście pierwszy krok na ścieżce, i jestem pewien, że krok po kroku, krok po kroku będziecie dalej maszerować tą ścieżką, i osiągniecie ostateczny cel. Ten pierwszy krok jest krokiem malutkim, ale krokiem bardzo cennym. Nie umniejszam tego, co tu praktykowaliście, ale trzeba się pogodzić z faktem, że jest to bardzo mały krok na ścieżce, a ścieżka ta jest bardzo długa. To jest tak, jakbyście posadzili nasiono – nasiono zasadzone w bardzo żyznej glebie. Ta gleba jest żyzna, co do tego nie ma wątpliwości, gdyż w przeciwnym wypadku nie można by w niej zasiać nasion. Macie własne pāramī z przeszłości, które was tutaj przywiodły. Nasiono zostało zasiane.

Niezależnie, jak dobrej jakości to może być nasiono, jak żyzna może być to gleba, jeśli o to nasiono nie będzie się należycie dbało, nie będzie z niego owoców. Malutki kiełek wyrósł z tego nasiona w ciągu ostatnich 10 dni, i teraz musicie o nie dbać, z taką dbałością, z jaką doświadczony ogrodnik dba o szkółkę leśną. To jest teraz mała szkółka leśna – musicie ją ogrodzić, żeby nie zżarło jej bydło. Musicie ją należycie nawadniać o odpowiedniej porze, dbać o zacienianie, nasłonecznianie o odpowiedniej porze, żeby mogła rosnąć i rosnąć. Wyrośnie na potężne drzewo o grubym pniu, głębokich korzeniach, a wówczas nie będzie wymagało żadnej opieki. Żaden ogrodnik nie opiekuje się wielkim drzewem o silnych korzeniach, głębokich korzeniach i grubym pniu – to nie jest konieczne. Z drugiej strony, to samo drzewo, które wymagało tak wiele opieki, teraz zaczyna rozkwitać – czymkolwiek nie obrodzi, przynosi nam płody – wszystkie kwiaty, owoce, cień – wszystko jest dla nas! Podobnie jak z tą małą roślinką Dhammy, która zakiełkowała w ciągu tych 10 dni – na wstępnym etapie musicie o nią bardzo dbać – musicie ją ogrodzić, żeby nie zżarło jej bydło, musicie ją należycie nawadniać o odpowiedniej porze – opiekować się tak jak należy. A kiedy wyrośnie na potężne drzewo, opieka nie będzie konieczna – ono będzie służyć wam, we wszystkim i w każdy sposób. Czym je ogrodzić? Jakie bydło może je zeżreć?

Powracając do domów, spotkacie wasze rodziny, waszych znajomych, członków waszych społeczności – i niewątpliwie z ciekawości zapytają was gdzie byliście, co robiliście – a Dhamma jest otwartą księgą bez tajemnic – powiecie im, że robiliście to i to, praktykowaliście to i to – i ktoś, jakaś bardzo skonfundowana osoba, odpowie: - „Przecież to nie jest nasza religia! To nie nasza wiara! To bardzo niebezpieczne, praktykować obcą religię. Lepiej umrzeć we własnej wierze, niż praktykować wiarę cudzą!” – i was to wystraszy, i przestaniecie medytować – No i bydło zżarło roślinę. Nie ma jej! Ale możecie ją ogrodzić. Jak ją ogrodzić? Powiedzcie takiej osobie: - „Posłuchaj, cokolwiek praktykuję, robię to wewnątrz tego ogrodzenia – nie poza nim. A wewnątrz ogrodzenia jest sīla – moralność. Jeśli wiodę moralne życie, czemu się sprzeciwiasz? Czy wyrządzam tobie krzywdę, lub krzywdzę twoją tradycję? Nie, nie krzywdzę. Wewnątrz ogrodzenia jest samādhi – staram się być panem własnego umysłu, próbuję skupić swój umysł przy pomocy oddechu. Jakieś zastrzeżenia? Nie można mieć do tego zastrzeżeń. Wewnątrz tego płotu jest paññā – mądrość oczyszczająca nieczystości umysłu, uwalniająca od zawiłości myśli na najgłębszym poziomie umysłu. Są tu jakieś wątpliwości? Wewnątrz tego ogrodzenia kultywują się też takie cechy jak miłująca dobroć, współczucie, życzliwość, służba innym, służba bezinteresowna. Są tu jakieś obiekcje? Nie można mieć do tego obiekcji.” – Wasza roślina została ocalona. Nie zżarło jej żadne bydło, i dalej będzie rosła i rosła. Ale musicie ją codziennie nawadniać.

Każdego dnia, rano i wieczorem. Godzinę rano, i godzinę wieczorem – to minimum. Musicie ją podlewać. Nowy uczeń może czasami podchodzić do tego z wahaniem – „Dwie godziny dziennie? Jestem tak zajęty, że niby jak miałbym poświęcić na to dwie godziny każdego dnia? Nie, to za dużo czasu.” – Początkowo może się wydawać, że to za dużo, ale to nie jest za dużo. Przez pierwszy rok, powinniście się wykazać adhiṭṭhāna, silną determinacją: - „Nawet gdybym przez to stracił coś na poziomie przyziemnym, nie to ma znaczenia, bo i tak będę praktykował co dzień, godzinę rano i godzinę wieczorem.” – i nic na tym nie stracicie – chodzi o mocne postanowienie - adhiṭṭhāna. Na początku będzie to trudne – na przykład pierwszego dniu kursu jesteście proszeni o adhiṭṭhāna, aby przyjmować odpowiednią postawę ciała – a to takie trudne – ale dzięki ciągłej praktyce, po 10 dniach siedzicie tak bez trudu. A więc na początku będziecie mieli trudności, jak poświęcić na to godzinę rano, godzinę wieczorem, ale dzięki silnej woli, po roku będzie wam to przychodzić całkiem łatwo. A potem stanie się to takie łatwe na co dzień… Nie zajmie to nawet roku, żeby przekonać się, że to takie łatwe. Zaczniecie pojmować, że: - „Ja wcale nie marnuję dwóch godzin życia, dwóch godzin dziennie, każdego dnia.” Wasza zdolność do pracy się zwiększy. Mniej czasu spędzicie na spaniu - Ci, którzy są przyzwyczajeni spać 8 godzin dziennie, będą spali teraz 7 godzin, i to wystarczy. Tym którzy śpią 7 godzin, wystarczy 6 godzin; Tym którzy śpią 6 godzin, wystarczy nie więcej niż 5 godzin. A więc łatwo możecie skrócić sen o godzinę. Ale nawet, kiedy się obudzicie – to czy przebudziliście na dobre, wylegując się tu, polegując leniwie tam? – marnuje się tak tyle czasu! To nie Vipassanā. Dla osoby praktykującej Vipassanę, każdy moment jest tak cenny, że nie opłaca się marnować czasu. Będziecie aktywni - od chwili kiedy się zbudzicie, zajmując się swoimi codziennymi obowiązkami – a wasza produktywność na pewno się zwiększy. Każdy, w każdym zawodzie, w każdym rodzaju pracy, odkryje, że ich zdolność do działania znacznie wzrosła. Zanim ktoś zaczął praktykować Vipassanę, jeśli pracował 8 godzin dziennie, po upływie tych 8 godzin, czuł się tak wyczerpany, tak zmęczony. Praktykując Vipassanę rano i wieczorem, jeśli ktoś wykonywał jakąś pracę w 8 godzin, teraz zajmuje mu to 7 godzin, lub 6 godzin, a mimo to czuje się tak rześko, że nadal ma ochotę na pracę – efektywność wzrasta.

W przypadku mojego własnego nauczyciela Sayagyi U Ba Khina, wspaniałego człowieka, kiedy Birma odzyskała niepodległość, został mianowany pierwszym Ministrem Finansów. Urodził się w bardzo biednej rodzinie, która nie miała pieniędzy, żeby go wykształcić. Skończył tylko szkołę średnią, i zaczął zarabiać tu i tam. Dostał pracę młodszego urzędnika w biurze Ministerstwa Finansów, i dzięki swojej ciężkiej pracy, wytrwałości, osiągnął rangę Specjalnego Nadzorcy Ministerstwa, kiedy Birma stała się niepodległa. Naturalnie, rządowi niepodległej Birmy zależało na tym, żeby ich właśni obywatele stanęli na czele różnych ministerstw, którymi w większości kierowali dotąd Brytyjczycy, Hindusi, i tak dalej. W biurze Ministerstwa Finansów znaleźli akurat U Ba Khina, który choć był tylko młodszym urzędnikiem, był tam jedynym Birmańczykiem, więc mianowano go pierwszym Ministrem Finansów niepodległej Birmy. Zanim objął to stanowisko, zaczął praktykować Vipassanę. Kiedy był jeszcze młodszym urzędnikiem, usłyszał, że na drugim brzegu rzeki mieszkał nauczyciel, rolnik, który uczył Vipassany. Każdy, kto nosi w sobie nasiono Vipassany z przeszłości, nasiono Dhammy z przeszłości, nie może się temu oprzeć, kiedy po raz pierwszy usłyszy o Vipassanie – „To coś dla mnie! Powinienem tego spróbować! Muszę tego spróbować!” – i tak było z nim: - „Muszę tego spróbować! To jest wspaniałe!” – ale jego przełożeni nie chcieli mu dać 10-dniowego urlopu, tłumacząc, że to czas ustalania budżetu, i każdy urzędnik jest bardzo potrzebny, więc nie dostanie urlopu. On odparł, że musi, i mogą mu nawet potrącić płacę za całe 10-dni, ale mu odmówili, grożąc, że jeśli wyjedzie, zostanie zwolniony z pracy. On i tak nie mógł się oprzeć i pojechał.

Po 10 dniach – w raptem 10 dni, dzięki swoim pāramī z przeszłości – doszedł bardzo daleko w praktyce Vipassany, uczynił tak wielkie postępy, lecz mimo tego, gdy powrócił, był niepewny czy nie straci pracy. Przyszedł do biura, i faktycznie, na jego biurku leżała koperta z formalną korespondencją, którą otworzył, ale wyczytał, że otrzymał awans – że został mianowany Specjalnym Nadzorcą Ministerstwa, i będzie zarabiał 50% więcej. Co nie oznacza, że po powrocie do domu każdy z was otrzyma wiadomość o awansie zawodowym. Choć kto wie? Są takie przypadki, o których ludzie mi piszą, że po powrocie z kursu otrzymali to i tamto – ale nie ma na to gwarancji, choć czasami się to przytrafia. Przytrafiło się to U Ba Khinowi, i awansował na coraz to wyższe stanowiska, aż został Ministrem Finansów Birmy. A w Ministerstwie Finansów, jak w wielu innych urzędach, było dużo korupcji, dużo przekupstwa – ludziom składającym podania, którym faktycznie należało się wsparcie państwa, potrącano jakiś procent zapomogi, zanim pieniądze z budżetu Ministerstwa Finansów trafiły do ręki petenta, bo mieli tam dobrych księgowych, którzy wiedzieli ile każdy może sobie uszczknąć. Nagle U Ba Khin został Ministrem Finansów - osoba bardzo Dhammiczna – jak to możliwe? A on był bardzo rygorystyczny - wydał nakaz, że każde podanie wpływające do Ministerstwa musi zostać rozpatrzone przez odpowiedniego urzędnika w ciągu 48 godzin. Jeśli będą problemy z wydaniem decyzji, mają je zgłosić bezpośrednio do niego, i on podejmie decyzję. Tych, którzy się temu nie podporządkują, posądzi się o nieczyste intencje, i zostaną zwolnieni. Ale ta strategia sama w sobie nie pomogła – to było zasługą Dhammy. Zaczął on uczyć Vipassany we własnym Ministerstwie – udał się do premiera i powiedział mu: - „Mianował mnie pan Ministrem Finansów, i dobrze, ale wszędzie wokół jest tyle korupcji, i jeżeli urzędnicy nie zaczną praktykować Vipassany, nie będą wiedli w pełni moralnego życia. Niech pozwoli mi pan wyznaczyć jeden pokój, w którym każdego miesiąca, po kilkoro urzędników z mojego Ministerstwa będzie mogło odbywać 10-dniowy kurs.” Pan premier również był bardzo Dhammiczną osobą, której zależało na tym, żeby podległe mu ministerstwa były wolne od nadużyć, więc się na to zgodził. Od tej pory, każdego miesiąca w Ministerstwie Finansów odbywał się 10-dniowy kurs Vipassany, i to zaczęło przynosić rezultaty. Po kilku latach wieść o tym się rozniosła, że w Ministerstwie Finansów nie ma już przekupstwa i korupcji, więc premier skontaktował się z U Ba Khinem z pytaniem jak mu to się to udaje:

- „U Ba Khin, idzie Ci to świetnie, ale chciałbym żeby tak samo było w innych Ministerstwach i departamentach – i w tym urzędzie, i w tamtym urzędzie.”
On odpowiedział: - „Jestem urzędnikiem, którego możesz przenieść do innego ministerstwa, i wtedy wprowadzę tam te same zmiany.”
- „Och, nie, nie! Jeśli przeniosę Cię gdzie indziej, to to Ministerstwo znowu popadnie w ruinę, więc musisz mu dowodzić, ale jednocześnie masz zająć się i tym i tamtym.” Przez pewien czas nadzorował, więc aż cztery ministerstwa – ogromna odpowiedzialność – ale mimo to pracował z uśmiechem na twarzy, osiągając wszędzie świetne rezultaty. Mówiło się o nim, że niezależnie od tego, jakiemu ministerstwu akurat szefował - przez godzinę, dwie godziny, pięć godzin – i niezależnie ile spraw miał tam do rozpatrzenia, kiedy kończył w tym ministerstwie pracę, ani jedna sprawa nie pozostawała nierozpatrzona – rozpatrywał je wszystkie, jakie by nie były złożone. Umysł staje się tak przejrzysty, że można dojść do sedna każdego problemu, i szybko znaleźć jego poprawne rozwiązanie – efektywność wielce wzrasta – wielokrotnie więcej. Pracuje się wówczas tak intensywnie – Vipassana nie prowadzi do bierności – robi się tak bardzo aktywnym, tak zdolnym do pracy! Ludzie wciąż mnie pytają: - „Skoro w tej praktyce chodzi o wyzwolenie się od pragnień, od przywiązania, to jak ma się chcieć pracować, jeśli nie jest się do tego przywiązanym i niczego się nie pragnie? Ludzie pracują dla zaspokojenia pragnień. Pracują, bo są do czegoś przywiązani.” Ale to dlatego, że nie nauczyli się jak pracować bez przywiązania. Kiedy jest się przywiązanym, czuje się w sobie takie napięcie, jest się tak egocentrycznym – „Pracuję dla siebie! Wyłącznie dla siebie!” – a kiedy uwalniasz się od przywiązania, całe to napięcie znika. Nadal pracujesz, i choć pracujesz na utrzymanie siebie i na potrzeby swoich bliskich, to widzisz to w szerszej perspektywie – „Po co pracuję? Pracuję dla dobra innych. To przynosi korzyść wielu innym ludziom”. Twój umysł nie jest już ograniczony, staje się otwarty. Zdolność do pracy wzrasta. Znikają wszelkie napięcia. Umysł jest tak przejrzysty, tak spokojny – podejmujesz dobre decyzje, słuszne decyzje, szybkie decyzje.

Gdyby przytrafiło się to wyłącznie U Ba Khinowi, to można by powiedzieć, że to jakiś cud – ale przydarza się to tak wielu innym. Moi studenci wciąż piszą mi – i mam z tym własne doświadczenie – „Od kiedy zacząłem praktykować Vipassanę na co dzień, każdego ranka i wieczoru, mam o wiele większe osiągnięcia zawodowe. Wiodę tak spokojne i harmonijne życie, a osiągam zarazem sukcesy w życiu codziennym.” Dhamma jest pomocna w sytuacjach codziennych, jak i niecodziennych. Wobec powyższego, poświęcając godzinę na praktykę rano i w wieczór, wcale nie marnujecie czasu. Ci, którzy przestają praktykować Vipassanę, zaniechują swojej praktyki w ciągu pierwszego roku od jej rozpoczęcia. Ci, którym udaje się utrzymać praktykę przez cały pierwszy rok, z łatwością kontynuują ją przez całe życie. Dlatego podkreślam, że musicie wykazać się adhiṭṭhāną – silną determinacją – „Przez pierwszy rok, cokolwiek innego by się nie działo, będę praktykował rano i wieczorem” - o odpowiednich dla was porach, które pasują do waszego codziennego harmonogramu – i trzymajcie się tego, a to wam pomoże; w odpowiednim dla was miejscu – i tego się trzymajcie. Wokół tego miejsca – w promieniu dwóch stóp (ok. 60 cm) od miejsca, w którym siadacie do medytacji - nie powinniście robić jakichkolwiek innych czynności za wyjątkiem Vipassany, a dzięki temu wytworzycie tam wibracje. Z czasem zaczniecie odczuwać pozytywne wibracje w miejscu, w którym codziennie medytujecie, podobnie jak odczuwacie pozytywne wibracje w ośrodku, takim jak nasze, gdzie za wyjątkiem praktyk medytacji Vipassany, nic innego nie ma miejsca. I tak samo, jeśli będziecie mieli w waszym domu miejsce przeznaczone wyłącznie do medytacji, i do niczego innego – czystej Vipassany, bez żadnych dodatków – to również tam wytworzycie pozytywne wibracje.

Stały czas, stałe miejsce - to bardzo pomocne – ale nie jest to absolutnie niezbędne. Jeśli macie dom, to czasami z niego wyjeżdżacie, i nie możecie być w tym samym miejscu, o tym samym czasie – więc kiedykolwiek i gdziekolwiek, ale nie przegapcie codziennej medytacji, godziny rano, i godziny wieczorem. Oprócz tego - zajmuje to tylko 5 minut, ale przynosi świetne rezultaty – kiedy idziecie spać, leżąc z zamkniętymi oczyma, odczuwacie doznanie anicca, anicca, anicca – przez co najmniej 5 minut przed snem. A kiedy budzicie się rano – musicie się obudzić, i to stanie się nawykiem – przebudzacie się ze świadomością anicca. Zasypiacie ze świadomością anicca, anicca, i budzicie się ze świadomością anicca, anicca – przez 5 minut, i wystarczy! Przekonacie się, że ten szalony umysł, ta podświadomość która przez całą noc ogarnięta jest pragnieniem i awersją, pożądaniem i wstrętem, stanie się pożyteczna - anicca, anicca, anicca – przez całą noc będziecie odczuwali anicca na całym ciele. To daje świetne rezultaty. Nie przegapcie tego. Każdego dnia, godzinę rano i godzinę wieczorem, 5 minut przed snem, i 5 minut po przebudzeniu. Ponadto, tam gdzie to możliwe, czy to w wiosce, czy w sąsiedztwie, czy w miasteczku, czy w mieście – tam gdzie kilkoro osób praktykujących Vipassanę mieszka blisko siebie, i uda wam się znaleźć miejsce, w którym choć raz w tygodniu możecie się spotkać, usiąść razem i medytować – wspólna medytacja raz w tygodniu jest niezmiernie pomocna – tam gdzie jest to możliwe. Powiedzmy że przez cały tydzień działo się w waszym życiu coś dramatycznego, i nie mogliście skupić się nawet na ānāpānie, nie czujecie żadnych doznań, wasz umysł został wytrącony z równowagi, ale kiedy w weekend pomedytujecie z braćmi i siostrami w Dhammie, atmosfera wokół wypełnia się wibracjami Vipassany, a wam również dzięki temu przybywa energii, i dzięki temu możecie praktykować bez problemu przez cały następny tydzień – macie na to siłę.

A więc takie cotygodniowe spotkania w wielu przypadkach przynoszą bardzo dobre rezultaty, ale o ile jest to możliwe. Ci, którzy mieszkają w pobliżu, i ich na to stać, mogą odwiedzić taki ośrodek jak ten – ludzie, którzy mieszkają nieopodal tutejszego ośrodka, z niego korzystają. Oprócz tego, konieczne jest też coroczne, 10-dniowe odosobnienie - jeżeli szczerze pragniecie podążać tą drogą, jeżeli rzeczywiście chcecie, aby dawało to owoce to w życiu codziennym – wówczas 10-dniowe odosobnienie raz w roku jest absolutnie niezbędne. Możecie dołączyć do takiego kursu, jak ten, gdziekolwiek są takie ośrodki lub tam gdzie takie kursy są organizowane. Jeśli mieszkacie z dala od takiego miejsca, możecie zorganizować taki 10-dniowy kurs dla samych siebie – znacie już dobrze tę metodę: wystarczy wam pokój, w którym możecie przebywać w odosobnieniu od innych, i musi być też osoba, która poda wam rano śniadanie i lunch o godzinie 11 – stosujcie ten sam harmonogram, tę samą procedurę, tę samą metodę – i możecie zaczynać. Przyjmijcie Trzy Schronienia, przestrzegajcie Ośmiu Wskazań, poświęćcie od trzech do trzech i pół dnia na ānāpānę, a potem na Vipassanę. Jeśli możecie poinformować o tym swojego nauczyciela z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, to dobrze, ale jeśli nie, to nie ma to znaczenia. W końcu to co robi nauczyciel – nawet teraz, kiedy nauczyciel lub jego asystent, proszą was, abyście przed nimi usiedli, to nie ma w tym żadnego elementu hipnozy – to jest to, o czym uczyliście się wczoraj: mettā – najpierw poproszą was, abyście praktykowali w taki sposób jak oni sami, a następnie zaczną wytwarzać mettę: oby udało wam się wyzwolić z kręgu cierpienia, oby niesprzyjające wibracje nie zakłócały waszego spokoju – tej metty, tej miłującej dobroci, tego współczucia – a wibracje metty mogą dosięgnąć każdego miejsca, niezależnie jak daleko jesteście, więc nauczyciel przekaże wam mettę, i to wszystko.

Ale nawet, jeśli go o tym nie uprzedzicie, i tak otrzymacie mettę, ponieważ takie jest prawo natury – to jest istotą prawa natury! Za każdym razem, kiedy wytwarzacie wibracje pragnienia, awersji, ignorancji, wówczas zaczynacie odbierać wszelkie takie wibracje z całego świata, które następnie wzmacniają wasze własne wibracje, a wtedy wzrastają wasze pragnienia, intensyfikują się wasze awersje, nasila się wasza ignorancja – ponieważ nastrajacie się na takie wibracje. Ale gdy praktykujecie Vipassanę, następują chwile, gdy wytwarzacie wibracje anty-pragnieniowe, anty-awersyjne, anty-ignoranckie – i dostrajacie się wówczas do tych samych wibracji w całym wszechświecie – święci z przeszłości i teraźniejszości – ci, którzy praktykują Vipassanę – łączycie się z ich wibracjami, i te wibracje zaczynają was wspierać – Dhamma zaczyna wam pomagać, o ile sami ją stosujecie. Jeżeli nie praktykujecie właściwie, nie możecie oczekiwać, że przyniesie to rezultaty. Te rzeczy, które stanowią podstawowe minimum, i są najistotniejsze – godzina medytacji rano i wieczorem, pięć minut anicca przed snem i pięć minut po przebudzeniu, o ile możliwe, wspólna medytacja godzinę w tygodniu, oraz obowiązkowo 10-dniowe odosobnienie raz do roku. Ale ponadto, jeśli macie na to więcej czasu, to nie ma wtedy żadnych ograniczeń czasowych. Kiedy jesteście zajęci codziennymi obowiązkami związanymi z pracą, z waszym zawodem, musicie poświęcić temu pełnię uwagi – to jest wtedy wasza ānāpāna, wasza Vipassana – cała uwaga skupiona na pracy tak, aby wasza praca przynosiła dobre rezultaty w sferze przyziemnej. Ale kiedy tylko macie wolną chwilę – nawet w trakcie codziennej pracy, gdy macie akurat 5, 10 bezczynnych minut, zrelaksujcie się i z otwartymi oczyma, skupcie wewnętrznie umysł na świadomości anicca, anicca, anicca. Poczujecie się odświeżeni, i powrócicie do pracy.

Tak samo, jeśli musicie na coś czekać, przez pół godziny, czy godzinę i nie macie nic do roboty, a nie potraficie umiejętnie medytować, to zaczynacie się pieklić i mieć pretensje: - „Czemu mam czekać?” Zamiast tego, cieszcie się, że musicie czekać, i macie przez to czas, żeby skupić się na świadomości anicca, anicca, anicca – poczujecie się wyciszeni, pełni spokoju, pełni równowagi. Wykorzystujcie dobrze czas - kiedy tylko macie wolną chwilę, praktykujcie Vipassanę, a kiedy jesteście zajęci, skupcie się na pracy żeby osiągnąć dobre rezultaty. Na przykład, jeśli już macie za sobą coroczny 10-dniowy kurs, ale macie jeszcze kolejne 5 dni urlopu – to zróbcie krótki, 5-dniowy kurs. Ludzie przychodzą do ośrodków takich, jak to, na 2-dniowe kursy w weekendy – przyjeżdżają w piątek wieczorem, i wracają do domu w poniedziałek rano – bo przynosi im to korzyści. A więc wykorzystujcie dobrze czas. Ludzkie życie jest tak cennym bytem. Dlaczego cennym? Ponieważ aby oczyścić umysł, aby uwolnić umysł od nieczystości, można dokonać tego jedynie będąc człowiekiem – natura obdarzyła tą zdolnością wyłącznie istoty ludzkie – coś, co wy zaczęliście robić: obserwować rzeczywistość wewnętrzną, dokonywać analitycznego studium umysłu i materii, pojmować jak rodzi się cierpienie, jak powstają splamienia, jak próbują was zdominować, i jak się z tego wyzwolić – czegoś takiego nie potrafi dokonać zwierzę – ptak tego nie potrafi, gad tego nie potrafi, owad tego nie potrafi – istota ludzka została obdarzona tą umiejętnością, tą zdolnością przez naturę – lub jak kto woli, przez Boga Wszechmogącego – i jeśli nie wykorzystacie tego talentu, który został wam dany, to wówczas nie będzie różnicy między życiem człowieczym a życiem zwierzęcym – nie będzie żadnej różnicy.

Macie zrobić użytek z tego ludzkiego istnienia poprzez wykorzystywanie tego wspaniałego daru samoobserwacji, obserwacji prawdy, i wyzwolenia z wszelkiego cierpienia. A więc wówczas, gdy jesteście zajęci obowiązkami rodzinnymi w życiu codziennym, skupcie całą waszą uwagę na tym, ale kiedy tylko macie na to czas, poświęćcie uwagę procesowi oczyszczenia, procesowi wyzwolenia. Medytacja codzienna – kiedy odbywacie krótki 5-dniowy lub 2-dniowy kurs, wtedy jedną trzecią czasu trzeba poświęcić ānāpānie, a dwie trzecie Vipassanie – ale w waszej codziennej godzinnej medytacji, godzinę rano i godzinę wieczorem, nie jest to konieczne, aby poświęcać jedną trzecią czasu na ānāpānę i dwie trzecie na Vipassanę – Vipassana pozostanie metodą główną, lecz z ānāpāny korzystać trzeba wtedy kiedy jest to konieczne, i tak często jak jest to konieczne – zawsze kiedy siadacie do medytacji, ale wasz umysł jest bardzo niespokojny, praktykujcie wówczas ānāpānę – przez 5 minut, 10 minut, 15 minut – gdy jest wyjątkowo niespokojny, to może i całą godzinę - nie ma znaczenia. Następnym razem będzie lepiej. Korzystajcie z ānāpāny, wtedy, kiedy jest to konieczne – jeśli rozpoczęliście Vipassanę, i szło wam dobrze, ale nim upłynęła godzina, coś się w was wzburzyło, i przydałaby się wam ānāpāna, popraktykujcie wtedy ānāpānę. Więc z ānāpāny powinniście korzystać wtedy, kiedy tylko jest to konieczne, ale jeśli nie jest, to praktykujcie Vipassanę. Kiedy ją praktykujecie – o czym wciąż przypominam – nie bawcie się w zmysłowe gierki – inaczej będziecie szli w zupełnie odwrotnym kierunku – jeśli doświadczycie przyjemnego uczucia swobody, wprawi was to w stan upojenia i zaczniecie łaknąć i uzależniać się od tego; podobnie, jeżeli doświadczycie niemiłych, nieprzyjemnych doznań, i będzie was to napawać odrazą, wówczas nie będzie to Vipassana – to będzie zaprzeczeniem Vipassany. Bądźcie świadomi wszelkich pojawiających się odczuć, i rozumiejcie, że ich cechą jest anicca, anicca, anicca.

Musicie wyzwolić się ze starego nawyku pragnienia, z dawnego przyzwyczajenia do awersji, nie tylko na wierzchnim poziomie umysłu, nie tylko na poziomie intelektualnym, musicie wyzwolić się najgłębszym poziomie umysłu, zwanym podświadomością, która ciągle odbiera bodźce, i ciągle reaguje na nie pragnieniem i awersją – nawyk trudny do przezwyciężenia – więc jeśli mnożymy taki nawyk, to nie czerpiemy korzyści z Vipassany – to Vipassaną nie jest. Jeżeli pozostaniecie tego świadomi, to będziecie praktykować prawidłowo, i osiągniecie właściwe rezultaty. Dopilnujcie też, aby wasza codzienna praktyka nie stała się rutynowa – przenosząc uwagę z głowy do stóp i z powrotem, tak jak bez namysłu odmawia się różaniec – to nie powinno stać się rutyną. Kiedy tylko złapiecie się na rutynie, kompletnie zapominając o anicca, o pragnieniach i awersjach, czy o opanowaniu, trochę to urozmaićcie – powróćcie do ānāpāny. Jeśli przyśpieszacie, zwolnijcie; jeśli spowalniacie, przyśpieszcie; a to w tą stronę, a to w inną – przełamcie monotonię, i nie róbcie z praktyki rutyny. Waszemu umysłowi zawsze powinien przyświecać główny cel wykonywania tej praktyki rano i wieczorem po to, aby zmienić wasze życiowe nawyki. Kiedy pozostajemy niewolnikami nawyków, i nadal generujemy przywiązanie i awersję, pożądanie i wstręt, wówczas bardzo cierpimy – potwornie cierpimy. Musimy wyzwolić się ze swojego cierpienia, bo kiedy sami cierpimy, powodujemy też cierpienie u innych, więc nie powinniśmy pozwolić abyśmy stali się źródłem cierpienia innych. Ta kwestia powinna być jasna – że nasza praktyka nie jest obrządkiem, rytuałem, czy religijną ceremonią – nic z tych rzeczy - jest to ćwiczeniem umysłu, podobnie jak ćwiczenia fizyczne które wykonujemy aby utrzymać ciało w formie, w dobrej kondycji, w zdrowiu, w sile – a więc jest to ćwiczenie mentalne, aby utrzymać umysł w zdrowiu, w sile, w dobrej formie. Mając tą świadomość, kontynuujcie praktykę i zbierajcie najlepsze owoce Dhammy – znacie już wspaniałą Dhammiczną metodę, więc z niej korzystajcie, i zadbajcie o to, aby ją nie tylko zachować, ale także pomnażać – rozwijać się w Dhammie, rosnąć w Dhammie.

Jest opowieść z naszego kraju – przez ostatnie 10 dni usłyszeliście wiele historii, mnóstwo opowieści – być może was nauczyciel jest uzależniony od opowiadania historii, a wy także uzależniacie się od ich słuchania, więc zanim się rozstaniemy, oto jeszcze jedna historia: Starzec z naszego kraju, bardzo bogaty człowiek, został wdowcem – jego żona umarła – a w naszym kraju, a może też i tutaj, pani domu jest właścicielką wszystkiego – pieniędzy, biżuterii, posiadłości – wszystkiego – ma pęk kluczy do wszystkiego. Nagle jej zabrakło, a to była liczna rodzina – starzec miał czterech synów, a każdy z nich żonę – nie mógł przekazać pęku kluczy wszystkim, musiał wybrać jedną osobę – więc przywołał ich do siebie: - „Ten oto pęk kluczy dam tej z was, która najlepiej zda wyznaczony przeze mnie egzamin.” Jaki to egzamin? Dał każdej z nich po pięć ziaren kukurydzy: - „Wrócę do was po czterech latach. Zadbajcie o nie. Jeśli nie potrafi się zadbać o pięć ziaren, to jak ma się zadbać o pieniądze, biżuterię, i cały ten majątek? Oto wasz egzamin.” Starzec odjechał. Najstarsza synowa pomyślała, że teść zwariował: - „Martwić się bezwartościowymi ziarnami przez całe cztery lata? Lepiej je wyrzucić. Kiedy wróci, wezmę pięć takich samych ziaren z ogrodu, i mu je dam i tyle” – więc je wyrzuciła. Druga synowa pomyślała: - „Tak, nie ma sensu przez cztery lata troszczyć się tymi pięcioma ziarnami. Choć kto wie? Może te pięć ziaren ma cudowne moce, jakieś niesamowite magiczne moce, a po czterech latach teść wróci i każe mi je zjeść, i dzięki temu zyskam takie i takie nadprzyrodzone zdolności. Zamiast je wyrzucać, lepiej je teraz zjem! A jak wróci, dam mu pięć podobnych ziaren” – więc je zjadła. Trzeciej synowej bardzo zależało na zdobyciu pęku kluczy, więc zaniosła te pięć ziaren do pokoju, w którym były figurki różnych bożków i bogiń, które codziennie doglądała, przy okazji doglądając tych pięciu ziaren, co też robiła przez całe cztery lata. Czwarta synowa wzięła swoje pięć ziaren, przygotowała pole przy domu i je posadziła. Z czasem wyrosło z nich pięć łodyg kukurydzy, a każda miała po 100 ziaren. W następnym sezonie zasadziła wszystkie 500 ziaren, i w kolejnym znów tak samo. Po czterech latach ziaren było całe tony. Kiedy starzec powrócił, wszystkie synowe opowiedziały swoją historię. Kiedy dotarł do czwartej z nich, powiedziała: - „Ojcze, ziaren przybyło. Spiżarnie są pełne. Potrzeba robotników żeby je opróżnić.” Starzec był bardzo zadowolony. Ta synowa nie tylko zadbała o swoje pięć ziaren, ale jeszcze je pomnożyła – zwielokrotniła. Ten oto starzec również dał wam pięć ziaren Dhammy – nie tylko o nie dbajcie, ale je pomnóżcie. Zwielokrotnijcie. A ja tego pęku kluczy ze sobą nie zabieram – to wy je macie! Wraz z tym, jak będziecie mnożyć Dhammę, uda wam się otworzyć wrota niebios wewnątrz was samych i się tym radować. Będziecie mogli otworzyć wrota wymiaru Brahmy, i nim się cieszyć. Wrota błogości Nibbāny, i nią się delektować. Rozwijajcie się w Dhammie. Rośnijcie w Dhammie. Nie żeby przypodobać się innym, tylko dla własnego dobra, dla własnej korzyści, a zarazem dla dobra i korzyści tak wielu innych – rzeszy innych.

Jeszcze jedna rzecz, o której nie mogę zapomnieć przed zakończeniem tego seminarium. Chodzi tu o mój własny interes, a kiedy urodziło się w rodzinie przedsiębiorców, nieco samolubności zawsze gdzieś tam w głębi pozostaje. O jaki interes własny chodzi? W naszym kraju jest taka tradycja, taki pogląd – i chociaż mocno krytykowałem różne tradycje, ale tej tradycji akurat nie neguję, bo bardzo ją lubię. Ta tradycja jest taka, że jeśli nauczyłeś się jakiejkolwiek sztuki lub metody od jakiegokolwiek nauczyciela, i mu tego odpowiednio nie wynagrodzisz – nazywamy to dakṣiṇa, guru dakṣiṇa – jeśli nie dasz mu odpowiedniej rekompensaty, to czego się nauczyłeś nie będzie Ci służyło. Bardzo mi się to podoba. To wspaniała idea. Każdy kto przychodzi na kurs, żeby rozwijać swoje własne pāramī – każdy daje jakąś darowiznę, ale ma to służyć dobru przyszłych studentów – to jest na ten cel. A co ma z tego nauczyciel? Musi jakoś na tym skorzystać. Gruba sumka dla grubego nauczyciela? Jaka tłusta sumka dla tłustego nauczyciela? Każdego dnia, rano i wieczorem, kiedy będziecie praktykować Vipassanę, i pod koniec medytacji powiecie: - „Dzielę się swymi zasługami ze wszystkimi” - możecie pomyśleć wówczas o mnie, a jeśli nie, to nic nie szkodzi. Kiedy będziecie mówić: - „Niechaj moje zasługi służą wszystkim istotom. Niechaj wszystkie istoty będą szczęśliwe, a oto jedna spośród nich” – wówczas wasza mettā dotrze do mnie. To będzie wasza zapłata. Jeśli jej nie uiścicie każdego dnia, rano i wieczorem, to praktyka nie przyniesie wam korzyści. A więc wynagradzajcie. Rekompensujcie. Dhamma jest tak wspaniała! Jest jak bezcenny klejnot! To dzięki pomyślności, dzięki dobrej kammie z przeszłości, możemy otrzymać prawdziwą Dhammę. W przeciwnym wypadku, w imię Dhammy tworzy się różnorakie odłamy – z obrzędami, rytuałami – ludzie pozostają im wierni przez całe życie, i myślą o sobie: - „Jestem bardzo religijny. Jestem głęboko wierzący” - choć nie mają w sobie ani krzty Dhammy. Macie szczęście. Posiedliście już Dhammę. Dobrze ją wykorzystajcie. Rozwijajcie się w Dhammie. Rośnijcie w Dhammie - dla własnego dobra i korzyści, a także dla dobra i korzyści tak wielu innych – tak wielu innych. Zanim zakończymy ten kurs, powinniśmy przez kilka minut popraktykować mettā bhāvana.

Podzielcie się waszymi zasługami ze wszystkimi istotami. Wszelkie zasługi, jakie osiągnęliście w ciągu tych dziesięciu dni – a otrzymaliście wielkie zasługi w ciągu tych dziesięciu dni. Dzielcie się tymi zasługami ze wszystkimi istotami. Podzielcie się swym spokojem i harmonią ze wszystkimi istotami. Oby wszystkie istoty były szczęśliwe. Oby wszystkie istoty zaznały spokoju. Oby wszystkie istoty były wyzwolone.

O autorze

goenka.jpg

Goenka S N
zobacz inne publikacje autora

S.N. Goenka jest nauczycielem medytacji Vipassana w tradycji Sayagyi U Ba Khina z Birmy.
Jest z pochodzenia Hindusem, ale urodził się i wychował w Birmie. Żyjąc w tym kraju miał szczęście zetknąć się z U Ba Khinem i nauczyć techniki Vipassany bezpośrednio od niego. Po czternastu latach nauki Goenka osiedlił się w Indiach i w 1969 roku rozpoczął nauczanie Vipassany. W kraju, gdzie wciąż istnieją ostre podziały rasowe i religijne, kursy oferowane przez S.N. Goenkę przyciągnęły tysiące ludzi ze wszystkich środowisk społecznych. Ludzie z wielu krajów na całym świecie przyjeżdżali do Indii, aby wziąć udział w kursach medytacji Vipassana.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: pariyatti.org

Źródło: https://www.youtube.com/user/VipassanaOrg

Tłumaczenie: Roman Wojciechowski

Image0001%20%281%29.png


Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/