KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE
Dobrze, zacznijmy więc. Dzisiejsza mowa będzie dotyczyła szczodrości i jej znaczenia w buddyzmie.
Pozwólcie, że zacznę od wyjaśnienia, jak wybieram tematy mów. To dość proste, zaraz pokażę, w jaki sposób doszedłem do tego tematu i dlaczego ma on dla mnie znaczenie. Zwykle wybieram temat, czytając suttę. Sutta to mowa Buddhy. Czytam suttę i oddaję się kontemplacji albo czytam ją i coś przykuwa moją uwagę. W ten właśnie sposób wybieram tematy na mowy Dhammy.
Kwestia szczodrości przyciągnęła moją uwagę niedawno, kiedy przebywałem za granicą w Malezji podczas nauczania słów Buddhy. Zajmowałem się pierwszym czynnikiem Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki. Zaczyna się on od stwierdzenia, że istnieje to, co jest ofiarowane, co jest dane, co jest podarowane. W ten właśnie sposób określa się pierwszy stopień Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki. Istnieje to, co jest ofiarowane. Brzmi to dosyć zwyczajnie, nic szczególnego, ale oczywiście musi być bardzo istotne, ponieważ mówimy o pierwszym elemencie Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki.
Szlachetna Ośmioraka Ścieżka to sekwencja przyczynowo-skutkowa czynników, zaczynająca się od Właściwego Poglądu, a on połączony jest przyczynowo z pozostałymi siedmioma częściami Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki. Oznacza to, że jest wyjątkowo ważny, ponieważ to od niego zależy, czy cała ścieżka doprowadzi nas do prawdy. Jeśli nie uda ci się odpowiednio zrozumieć pierwszego stopnia, reszta ścieżki albo w ogóle nie zadziała, albo będzie utrudniona, albo wypaczona w pewien sposób. Dlatego pierwszy czynnik jest naprawdę bardzo ważny. Z tego powodu, kiedy Buddha mówi, że istnieje to, co jest ofiarowane, co jest dane, co jest podarowane, musi to mieć ogromne znaczenie.
To nie jest jakaś przypadkowa rzecz, choć brzmi trochę przypadkowo, kiedy czytamy: „istnieje to, co jest dane”. Tak, oczywiście, istnieje to, co jest dane, ale ma to szczególne znaczenie w kontekście nauk buddyjskich. Właśnie to stwierdzenie przykuło moją uwagę, kiedy na nie natrafiłem, ponieważ zazwyczaj się je pomija, rzadko wzbudza ono zainteresowanie, bo wydaje się takie zwyczajne, oczywiste.
Sedno sprawy i główna idea Właściwego Poglądu, który jest pierwszym elementem Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki, dotyczy odrodzenia i kammy, zwłaszcza tego aspektu kammy, który pokazuje, że nasze postępowanie w tym życiu ma wpływ na nasze szczęście lub cierpienie w przyszłości. To jest kontekst Właściwego Poglądu.
Zatem jeśli mamy taki kontekst, to kiedy Buddha mówi, że istnieje to, co jest ofiarowane, to znaczy, że to jest bardzo ważne w tym właśnie kontekście – kammy i odradzania się, w kontekście sprawienia, aby cała ścieżka doprowadziła nas do prawdy.
To interesujące, ponieważ oczywiście Buddha mógłby podnieść tyle różnych kwestii, mógłby wyróżnić Właściwą Mowę czy Właściwe Działanie, współczucie wobec istot żywych, ale to nie o nich wspomina. Wyróżnia właśnie szczodrość. Szczodrość ma zatem bardzo konkretną i ważną rolę na początku buddyjskiej ścieżki.
Jakiś czas temu opowiadałem o podobnej kwestii. W formule Właściwego Poglądu pojawia się stwierdzenie, że istnieje matka i ojciec. I znowu, kiedy pierwszy raz się na to natkniecie, zwykle to pomijacie, brzmi to jak coś oczywistego. Ale i tutaj pojawia się kontekst odradzania się i kammy.
Kiedy to pojmiecie, zrozumiecie, co to oznacza, bo właśnie o ten konkretny kontekst chodzi. Wasi rodzice mają ogromne znaczenie w kwestii zasług. Więc jeśli chcecie, aby Szlachetna Ośmioraka Ścieżka wam posłużyła, aby wasze życie duchowe było pożyteczne, wtedy kluczowe jest to, jaki macie stosunek do rodziców. To naprawdę zaskakujące, jak matka i ojciec zostali przez Buddhę wyróżnieni. Być może to nieoczywiste, ale w ten sposób odnosi się do nich Buddha.
Często zdarza się, że ludzie nie mają dobrej relacji z rodzicami z różnych powodów, ale bywa i tak, że nie mają żadnego dobrego powodu, czasem po prostu nie włożyli wystarczająco dużo wysiłku w tę relację, nie zadbali o nią i dlatego się rozpadła. Kiedy zrozumiecie, że to fundamentalny aspekt Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki, to dojdziecie do wniosku, że warto włożyć wysiłek w dbanie o relację z rodzicami. To będzie oznaczało oczywiście, że przyczynicie się do ich szczęścia, ale również, co ważniejsze, sprawicie, że brama do Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki stanie dla was otworem. Zatem to, jak odnosicie się do rodziców, jest fundamentalnym aspektem całej praktyki, którą nazywamy Dhammą, ale jest nim także szczodrość. Szczodrość ma dokładnie tę samą właściwość.
To interesujące, że ze wszystkich rzeczy, które Buddha mógł wyróżnić, wybrał właśnie relację z rodzicami i hojność. Z tego powodu szczodrość jest tak istotna – sprawia, że Szlachetna Ośmioraka Ścieżka działa i przynosi odpowiednie skutki. I to przykuło moją uwagę. Pomyślałem sobie, że skoro to przyciąga moją uwagę i mnie inspiruje, to z pewnością zainspiruje też was. W ten sposób rozumuję, kiedy przygotowuję mowy. Zresztą Buddha wspomina o szczodrości nie tylko w kontekście Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki. Czytając słowa Buddhy przez lata, natrafiłem na wiele jego inspirujących słów na temat szczodrości. Między innymi takie oto bardzo piękne słowa: „Gdybyś zrozumiał moc szczodrości, gdybyś pojął duchowy wymiar dawania, ani jednego posiłku nie zjadłbyś bez podzielenia się nim z kimś innym”. To bardzo głębokie stwierdzenie ma ogromną moc. Oznacza, że nigdy nie powinniśmy rezygnować z okazji, aby okazać komuś dobroć, aby wykazać się szczodrością.
W istocie oznacza, że powinniśmy skorzystać z każdej okazji, aby podzielić się tym, co mamy, w ten czy inny sposób. Ponadto podzielenie się posiłkiem nie jest wcale trudne, może to być po prostu jakaś mała rzecz, coś miłego lub słodkiego, co macie, lub coś wyjątkowego, czym dzielicie się z kimś innym. Wystarczy bardzo mała rzecz, nie jakaś wielka darowizna, nie chodzi o oddawanie czegoś bardzo cennego, wystarczy drobiazg. To pokazuje, że istotą szczodrości niekoniecznie jest dawanie ogromnych podarków czy wielkie poświęcenie, ale właśnie te małe rzeczy. Regularne drobne uczynki rozwijają ten stan umysłu, w którym szczodrość jest na pierwszym planie, zawsze obecna. To jest to, o czym Buddha tutaj mówi – to ważna sprawa.
Kolejne słowa Buddhy na temat szczodrości, które mnie bardzo inspirują i które trafiają moim zdaniem w sedno, dotyczą stopniowania szczodrości. Chodzi o obdarzanie nią różnych ludzi czy, powiedzmy, różnych stworzeń. Mówi On o tym, że po skończonym zmywaniu w brudnej wodzie znajduje się nieco ziaren ryżu czy innych resztek jedzenia i jeśli wylejecie tę wodę na ziemię z życzeniem nakarmienia małych stworzeń, które w tej ziemi żyją, takich jak mrówki, to nawet to już jest zasługa, nawet to już jest tworzenie dobrej kammy, nawet to jest aktem szczodrości. Czy to nie cudowne?
Pomyślcie, co to znaczy, jeśli tym właśnie jest szczodrość. To znaczy, że na tym świecie istnieją nieskończone możliwości okazywania dobroci. Skoro wylewanie brudnej wody jest okazją do szczodrości, to oznacza, że mamy nieskończone możliwości jej okazywania. To niesamowite, że praktycznie wszystko może być sposobnością do okazywania szczodrobliwości, jeśli taka jest intencja. W takim razie intencja ma znaczenie – nieważne, jak mała jest rzecz, którą możecie się podzielić. Jeśli skierujecie uwagę w odpowiednią stronę i przypomnicie sobie, że to też może być okazja do szczodrości, możecie ją tym samym potraktować jak okazję do dobrego uczynku. To otwiera tak wiele furtek.
Pomyślcie na przykład o codziennym życiu. Powiedzmy, że idziecie do pracy… Możecie to zrobić z różnym nastawieniem. Niektórzy idą i myślą: „O nie, tylko nie to, kolejny dzień, nie cierpię tej roboty”, inni cieszą się na myśl o pracy, a jeszcze inni po prostu chcą dobrnąć do końca dnia, wypełniając swoje obowiązki. Cudownie, jeśli przyłożycie miarę szczodrości do swojej pracy. Możecie pomyśleć o osobie, która otrzyma to, co wytwarzacie. To ktoś, kogo pewnie nigdy nie poznacie, ale zawsze jest człowiek, który będzie się cieszył z końcowego rezultatu waszej pracy. Pomyślcie sobie, co wtedy czuje ta osoba. A kiedy w ten sposób myślicie, wszystko w pracy może stać się aktem dobroci, aktem szczodrości wobec kogoś. Cała różnica pomiędzy szczodrością a jej brakiem tkwi w intencji i w tym, jak postrzegacie to, co robicie.
Tak samo jest z życiem rodzinnym czy wszelkimi innymi sytuacjami. Czemu zajmujecie się tym, czym się zajmujecie? Czy robicie to z intencją szczodrości? Ja robię to, żeby zrobić dla kogoś coś dobrego, dać coś komuś. W tym momencie otwiera się świat ogromnych możliwości, aby czynić to, co jest właściwe, tym samym wypełniając pierwszy składnik Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki. Jeśli zaczynacie myśleć w ten sposób, zaczynacie zmieniać swoje podejście, nagle niemal wszystko staje się możliwością bycia życzliwym lub hojnym. Jest to więc rodzaj wprowadzenia. Uważam za bardzo wartościowe, kiedy Buddha mówi, że to jest pierwszy aspekt Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki.
Wynika z tego, że to jest niesamowicie ważne, wręcz nie do pominięcia, oraz że rzeczywiście musimy zmienić naszą perspektywę, nasze rozumienie tego, jak wchodzimy w interakcję z otoczeniem, abyśmy mogli maksymalnie z tego skorzystać. To jest niewiarygodnie istotne. W rezultacie to tak, jakbyście mieli wewnętrzny radar na każdą okazję do bycia hojnym. W jakiej sytuacji mogę być hojny? Rozglądacie się i sprawdzacie, gdzie możecie znaleźć taką okazję. Tak to rozumiem. Nie wiem, czy jesteście tego świadomi, ale Buddha często mówi, że w praktyce ścieżki duchowej powinno być pewne poczucie pilności. Rozumiem to tak, że idea pilności nie oznacza, że powinniśmy się spieszyć, ciągle obawiając się, że musimy zrobić to czy tamto. To poczucie to raczej umiejętność bycia czujnym i świadomym. Gdy pojawia się możliwość bycia hojnym czy hojną, natychmiast z niej korzystacie, nie czekacie, nie wstrzymujecie się; robicie z niej użytek, gdy tylko się pojawi.
Uważam, że nauka myślenia w ten sposób jest naprawdę istotna, ponieważ często w życiu łatwo jest zlekceważyć te okazje do bycia życzliwym i czynienia dobra. Znam to z autopsji. Czasami myślimy: „Nie warto, inni pomyślą, że jestem głupia albo głupi, jeśli okażę życzliwość w tej sytuacji. Będą myśleć, że to głupota albo będzie to dziwnie wyglądało, albo to nie jest odpowiedni moment”. Czasem jesteśmy sceptyczni, staramy się myśleć racjonalnie albo coś w tym stylu. Uważajcie na wszystkie tego typu wymówki. Tak łatwo jest się poddać racjonalizacji, przez tego typu myślenie tracimy okazję do czynienia dobra czy okazywania życzliwości. Nawet jeśli czasem wyglądacie trochę głupio w oczach innych, to kogo to obchodzi? Jesteście tutaj dla znacznie większego celu, którym jest realizacja Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki.
Jeśli ludzie myślą, że jesteście głupi, to ich problem, nie wasz. Bądźcie ostrożni z takimi racjonalizacjami, a gdy tylko zobaczycie, że pojawia się okazja do czynienia dobra, wykorzystajcie ją. To najważniejsze. Jednak nawet jeśli te sprawy z zasady wydają się bardzo proste, czasem pomaga kilka wytycznych co do tego, jak je przełożyć na praktykę.
Pierwszą rzeczą, którą chciałbym krótko omówić, jest to, w jakich sytuacjach powinniśmy być hojni. Oczywiście powinniśmy być hojni w każdej możliwej sytuacji, nie możemy dyskryminować nikogo i warto, byśmy byli życzliwi dla każdego, ale zawsze dobrze jest nieco przemyśleć kwestię szczodrości. O tę właśnie kwestię zapytał Buddhę król Kosali, Pasenadi. W tamtych czasach był on jednym z wielkich królów Indii, a dla tych, którzy mogą tego nie wiedzieć, dodam, że był też uczniem bliskim Buddzie. Poszedł do Buddhy i zapytał go, w jakich okolicznościach powinien okazywać szczodrość. Buddha odpowiedział królowi, aby nie koncentrował się na darowiznach dla zakonów ani czymś w tym rodzaju, raczej zachęcał do dawania w okolicznościach, w których odczuwa się radość, pewność co do uczynku, inspirację, gdzie umysł staje się spokojny i nastawiony pokojowo, wtedy, gdy człowiek czuje się dobrze, okazując szczodrość. To okoliczności, w których powinno się bezinteresownie dawać.
Czy to zostało dobrze ujęte? Dlaczego to takie ważne, aby okazywać szczodrość tam, gdzie darczyńca czuje się z dawaniem dobrze? Istnieje kilka powodów. Po pierwsze, jeśli okazujecie szczodrość tam, gdzie czujecie się dobrze, uczycie się, jaką moc ma dobroczynność. Kiedy czujecie się dobrze z darowizną, zdajecie sobie sprawę, że jest w tym coś niezwykle wartościowego zarówno dla was, ponieważ odczuwacie z tego powodu szczęście, jak i dla odbiorcy. Zatem to nauka o mocy hojności.
Jeśli czujecie radość z dawania, to chcecie je powtarzać w przyszłości, bo widzicie, jakie ono jest piękne, i uzyskujecie możliwość wypełnienia pierwszego elementu ścieżki duchowej. To jest zatem pierwszy powód – dawanie dodaje odwagi, pozostawia poczucie, że czynicie coś wartościowego, zamiast rozmyślania nad tym, czy to odpowiedni adresat. Po prostu musicie poczuć się dobrze ze swoim wyborem. Więc jeśli pojawia się zbyt dużo myśli o tym, gdzie okazać szczodrość, przyjrzyjcie się temu, co czujecie.
Na przykład widzicie jakieś miejsce, które potrzebuje darowizny, albo czytacie o kimś, kto zbiera pieniądze na jakiś szczytny cel, bądź widzicie biedną osobę i pojawia się w was potrzeba dawania – wtedy myślicie sobie: to jest ta osoba, to jest to miejsce, tu mogę coś zmienić. Albo ktoś z waszych znajomych potrzebuje pomocy w pracy i czujecie współczucie, rodzaj imperatywu, żeby dać coś od siebie. To jest właśnie ten moment. Więc nie odmawiajcie sobie, kiedy poczujecie taką potrzebę. To jest właściwy moment, żeby okazać szczodrość. To jest pierwszy powód.
Drugim powodem jest oczywiście to, że kiedy czujecie radość i szczęście z dawania, te uczucia mocno oddziałują na umysł. To równoznaczne z tworzeniem dobrej kammy, prawda? Tworzy się coś, co zostawia ślad w waszym umyśle. Można wymienić wiele wydarzeń w życiu, które zostawiają takie ślady, są to w szczególności te bardzo istotne zdarzenia. Jeśli przydarzyło wam się coś wyjątkowego albo traumatycznego – czy cokolwiek innego, co ma tendencję do pozostawiania bardzo silnego śladu w umyśle – pamiętacie to przez bardzo długi czas. Tak właśnie rozumiemy kammę.
Zatem poczucie satysfakcji zwiększa moc kammy, kiedy coś robicie, próbujecie zbudować. Wydarzenie, któremu towarzyszy poczucie satysfakcji, bardzo łatwo później sobie przypomnieć. Z tego powodu owa radość jest bardzo ważna, bo zwiększa waszą zdolność do przypomnienia sobie danego uczynku, pozwala przejść na kolejny poziom ścieżki duchowej. Mamy więc już dwa powody, dla których uczucia są takie ważne.
Jednym ze wspomnianych przeze mnie, ważnych w tym kontekście czynników jest to, że czujecie pewność, kiedy obdarzacie kogoś darowizną, czujecie, że to jest dobre. Robicie coś, co daje poczucie sprawczości, co przynosi rezultaty; obdarzacie hojnością miejsce, które faktycznie z waszej darowizny skorzysta, nie jest ono przypadkowe.
Wiem, że wielu z was jest buddystami i to od dłuższego czasu. Myślę, że większość z was, nawet jeśli nie uznajecie się za buddystów czy buddystki, patrzy na buddyzm przychylnie. Dlatego też jestem pewien, że macie jakieś zaufanie do buddyzmu, przekonanie, że nauki buddyjskie działają w określony sposób. Jeśli macie to przekonanie, to za tym przekonaniem powinna iść pewna hojność wobec instytucji buddyjskich, takich jak nasza społeczność czy buddyjskie klasztory, ponieważ to właśnie w nich pokładacie swoje zaufanie.
Jak więc można wspierać instytucję buddyjską? Jak można wspomagać klasztor Dhammasara, Bodhinyana czy inne buddyjskie stowarzyszenie gdziekolwiek w świecie, aby maksymalnie zwiększyć duchowe korzyści? Jednym ze sposobów, których Buddha zawsze nauczał, jest skupienie się nie na konkretnych osobach, ale na całej instytucji. Nie dajecie darowizny określonemu mnichowi czy określonej mniszce ani nawet konkretnemu zgromadzeniu. Darujecie coś w imię całej tej sprawy, którą nazywamy buddyzmem.
Zatem gdy przekazujecie darowiznę na rzecz Buddyjskiego Towarzystwa (Zachodniej Australii), koncentrujecie się na byciu częścią czegoś dużo większego. Bierzecie udział w rozpowszechnianiu nauk buddyjskich na całym świecie. To niesamowite, ile osób obejrzało niektóre z mów Ajahna Brahma na YouTubie. Wysłuchały ich dosłownie setki tysięcy ludzi. Dlatego odpowiednim sposobem patrzenia na szczodrość jest pamiętanie, że gdy wspieracie społeczność buddyjską, wspieracie tym samym rozprzestrzenianie tych nauk na całym świecie, we wszystkich zakątkach planety, wśród tysięcy ludzi. Macie w tym swój udział.
A czym w rzeczywistości zajmuje się nauka buddyjska? Polega ona przede wszystkim na pomaganiu ludziom w zmniejszaniu ich cierpienia w życiu i wspieraniu ich w osiąganiu satysfakcji i szczęścia. Macie zatem swój udział w zwiększaniu poczucia szczęścia i zmniejszaniu cierpienia tysięcy ludzi na całym świecie. Tak właśnie jest, do tego się przykładacie. Popatrzcie na to z takiej perspektywy, nie tylko teraz – w przyszłości też to dostrzeżecie, bo nauka Dhammy jest czymś bardzo potężnym. Buddha zawsze mówił, że kiedy zaczął jej nauczać, było to jak wprawienie w ruch Koła Dhammy.
To jak koło, które toczy się z pewnym impetem i nie zatrzyma się, dopóki nie straci tego impetu. Do tego momentu ciągle się toczy. Tak samo kiedy ustanawiane są kolejne instytucje buddyjskie, samonapędzające się Koło Dhammy toczy się z pokolenia na pokolenie. To bardzo potężna siła, ponieważ ludzie mają świadomość piękna tej nauki, każde kolejne pokolenie przebudza się i uświadamia sobie to piękno. Kiedy ofiarowujecie darowiznę, kiedy pomagacie, kiedy okazujecie dobro czy szczodrość, napędzacie ten proces.
W ten sposób powinno się myśleć o szczodrości – to poszerza intencję, rozszerza zakres waszej hojności. Nie należy myśleć o tym, że darujecie coś jednemu mnichowi czy klasztorowi, ale że nadajecie impet temu ogromnemu kołu toczącemu się po całym świecie, dającemu ludziom szansę na lepsze życie, pełne szczęścia i lekkości. Czyż to nie piękna myśl?
Jeśli jesteście w stanie tak pomyśleć, poczuć ten klimat, będziecie odczuwać więcej szczęścia i mocy w praktyce szczodrości. W ten sposób praktykuje się dawanie i zmienia myślenie, tak aby dar szczodrości przybierał na mocy.
Do tej pory mówiłem o tym, gdzie i komu okazywać szczodrość. Kolejną rzeczą, o której chcę powiedzieć, to jak i kiedy powinniśmy ją okazywać. Buddha mówi w suttach, że powinniśmy dawać we właściwym czasie, to znaczy dar powinien być udzielany w odpowiednim momencie – wtedy, kiedy jest potrzebny. Można to rozumieć zdroworozsądkowo – dawać to, co jest potrzebne, wtedy, kiedy jest potrzebne czy konieczne.
Nie chodzi więc o dawanie przypadkowych darów, ale o zastanowienie się, kiedy możemy dać coś użytecznego. Chodzi o wykorzystanie swojej wiedzy i dociekliwości, aby znaleźć ten odpowiedni moment. Czasami obserwuję w klasztorze, jak ludzie okazują hojność na różne sposoby. Zauważam to jako mnich, bo będąc częścią Saṅghi, jestem w pewnym sensie beneficjentem tej przeogromnej hojności wobec klasztoru.
Tak jak mówiłem wcześniej: kiedy myślisz o wszystkich członkach buddyjskiej społeczności, o ich dobroci, to myślenie zyskuje potężną moc. Jako mnich możesz to rzeczywiście zaobserwować, bo widzisz tych wszystkich ludzi okazujących dobroć ze wszech miar. To naprawdę cudowne zjawisko, ale obserwuję też, że ludzie okazują szczodrość w różny sposób, mają różne umiejętności w określaniu odpowiedniego czasu i sposobu dawania darów.
Niektórzy po prostu przychodzą do klasztoru, liczą mnichów – dobra, w tym klasztorze jest 16 mnichów – i przygotowują tyle samo identycznych pakietów, które zawierają ręcznik, szczoteczkę i pastę do zębów, mydło, czasem maszynkę do golenia, a potem dają je każdemu mnichowi. I tak naprawdę nie pytają, co jest im potrzebne. Zwykle mnisi mają już ręcznik czy inne podstawowe przybory, bo są one dość powszechnie używane. Więc taki ręcznik albo ląduje gdzieś w przechowalni, albo jest oddawany biednym, bo mnisi nie są w stanie skorzystać ze wszystkich tych podarków, których dostają dużo więcej, niż potrzebują. To jest przykład nieprzemyślanego obdarowywania, choć oczywiście sam w sobie jest już dobrym i pięknym uczynkiem o potężnej mocy, który bardzo doceniamy.
Są też i tacy, którzy dzwonią do klasztoru i pytają, czy potrzebujemy czegoś szczególnego. Na tym polega różnica w okazywaniu szczodrości – pomyśleniu, co jest potrzebne, zamiast przypadkowego obdarowywania. Przemyślenie darowizny dodaje jej mocy. To dlatego, że właśnie chodzi o to – jak zapewne pamiętacie – żeby poczuć się dobrze z tym, co się zrobiło. Bo kiedy przypominacie sobie, że odpowiednio zbadaliście potrzeby, i macie przekonanie, że daliście podarunek w odpowiednim czasie oraz że był potrzebny w tym konkretnym miejscu, to jak się z tym czujecie? Dużo lepiej, bo wiecie, że wasz podarunek był pożyteczny, że będzie używany przez tych konkretnych mnichów czy mniszki w tym czy innym klasztorze. Wiecie to, bo odpowiednio zbadaliście ich potrzeby, a to jeden ze składników okazywania hojności.
To dotyczy również przypadków głodu w jakimś odległym miejscu – wysyłacie niewielki nawet przelew pieniędzy na jedzenie i wiecie, że to odpowiedni czas, bo pojawiła się taka potrzeba w tym konkretnym miejscu i w tej chwili. Podarunek w odpowiednim momencie ma zawsze większą moc. Wywiera większy wpływ na umysł, pamiętacie o nim potem i czyni was bardziej szczęśliwymi.
A żeby dać wam przykład, przytoczę opowieść z dialogów Buddhy, z sutty zwanej Ghaṭīkāra ze zbioru Majjhima Nikāya. Dla tych z was, którzy lubią czytać sutty (polecam wszystkim czytanie sutt – są bardzo, bardzo piękne i mają ogromną moc), mam opowieść właśnie z nich pochodzącą. Jeśli ta historia was zainspiruje, to sięgnijcie po sutty i zacznijcie je czytać. To jest opowieść z Ghaṭīkāra Sutty w Majjhima Nikāyi numer 81 o poprzednim Buddzie znanym pod imieniem Kassapa. Ten Buddha miał ucznia Ghaṭīkārę, który był niesamowicie moralny i wspaniałomyślny, robił wszystko we właściwy sposób, osiągnął wysoki poziom duchowości. Oczywiście jednocześnie był bardzo biednym garncarzem, naprawdę nie miał zbyt wiele do zaoferowania Buddzie, ale cokolwiek miał, zawsze się tym dzielił.
Pewnego razu w czasie pory deszczowej (a w Indiach to czas, gdy deszcz jest bardzo intensywny, monsunowy, jakby z nieba ktoś polewał wiadrami wody; do tego chata, w której mieszkał wtedy Buddha, przeciekała) Buddha powiedział do mnichów: idźcie do garncarza Ghaṭīkāry i weźcie słomę z dachu jego domu, a potem zróbcie z niej użytek. I tak mnisi zrobili – poszli do Ghaṭīkāry, biednego garncarza, który mieszkał z obojgiem starych i do tego ślepych rodziców, i zabrali całą słomę z dachu. Ghaṭīkāra i jego rodzice nie mieli więc już dachu, a że nie mieli w domu sufitu, mogli patrzeć prosto w niebo. Mnisi, po tym, jak ściągnęli słomę z dachu garncarza, wypełnili nią dach chaty Buddhy Kassapy. A garncarz Ghaṭīkāra wrócił do domu i zobaczył, że cała słoma zniknęła z dachu jego domu, więc spytał swoich rodziców: co się stało z dachem? Rodzice odpowiedzieli, że mnisi zabrali słomę dla Buddhy Kassapy.
Gdyby coś takiego spotkało was – wracacie do domu i okazuje się, że wszystkie dachówki zostały zabrane z waszego dachu – jak byście się czuli? Większość ludzi zaczęłaby wrzeszczeć: nie możesz tego zrobić, to jest mój dom, nie możesz po prostu wziąć sobie, co tylko chcesz! To w końcu dach mojego domu, jeśli pada deszcz, będę cały mokry, poza tym łatwo dostaną się tutaj ptaki czy inne zwierzęta, to okropne! Większość ludzi byłaby niesamowicie wkurzona, gdyby im się to przytrafiło, i słusznie, trudno się dziwić. Oczywiście reakcja Ghaṭīkāry była bardziej interesująca. Jak zareagował?
„Cudownie! Jakie to wspaniałe, że Buddha Kassapa ma do mnie tyle zaufania, że wie, że może po prostu przyjść do mojego domu i wziąć całą słomę z dachu. Jakie to błogosławieństwo dla mnie, że tak się stało!” Tak zareagował.
Dalej w tej sutcie mowa jest o tym, że dzięki temu aktowi hojności Ghaṭīkāra czuł szczęście i radość przez całe dwa tygodnie, a jego rodzice czuli szczęście i radość przez tydzień. Czyż to nie piękna, cudowna rzecz? To jak prezent wręczony w idealnym momencie – właśnie wtedy, kiedy pojawiła się konieczność naprawienia dachu Buddhy Kassapy. Oczywiście to, co się wydarzyło, nie jest dokładnie tak ujęte w sutcie, ale oczywiste jest, że Ghaṭīkāra dał prezent Buddzie Kassapie, a to jest rodzaj aktu szczodrości, który znamy w dyscyplinie mnisiej. Obdarował Buddhę, mówiąc, że jeśli kiedykolwiek będzie czegoś potrzebował, może iść do jego domu i wziąć, cokolwiek chce. Tym go obdarował.
Tego rodzaju podarunki możemy sobie składać jako mnisi, jeśli jesteśmy z kimś w bardzo dobrej relacji. Jako mnich możesz powiedzieć, że jeśli istnieje jakaś rzecz, którą mam, a którą ty chciałbyś mieć dla siebie, idź i weź to, nie będę miał nic przeciwko. Nigdy nie widziałem tego w praktyce, czasami to trochę trudne, ale z pewnością zdarza się w przypadku pojedynczych przedmiotów. Co za piękna postawa, nieprawdaż? Pełna poczucia zaufania i mocy płynącej z obdarowywania kogoś, kto jest dla ciebie wartościowy.
Zatem to podarunek w idealnym czasie, gdy jest darowany w najlepszy możliwy sposób. To z pewnością bardzo wysoki standard obdarowywania, a jednocześnie bardzo inspirujący – przynajmniej ja tak czuję. To najważniejsze.
Drugi sposób obdarowywania, o którym mówi Buddha, to przekazywanie podarunków z szacunkiem, własnymi rękami. Czasami, gdy się coś komuś daruje, bardzo łatwo jest traktować taką osobę jako gorszą. Możecie pomyśleć: to ja mam pieniądze, a to są osoby, które je ode mnie dostają, są biedakami albo mieszkają w biednym kraju. To ja mam pieniądze, proszę, weź je, tylko trzymaj się z dala ode mnie, czy coś w tym stylu. To nie jest zbyt uprzejme, prawda? Nie ma w tym prawdziwego szacunku. Nie dostrzegacie w obdarowywanym prawdziwego człowieka. Widzicie tylko różnicę między wami, myślicie, że jesteście lepsi, a obdarowywani są na niskich szczeblach drabiny społecznej. Stąd pogarda – a to nie jest odpowiednie podejście do dawania. Szczodrość powinna wynikać z poczucia szacunku dla drugiej osoby, szacunku dla niej jako ludzkiego istnienia. Z tyłu głowy warto mieć to, że prawdopodobnie my również w przeszłości, być może w poprzednim życiu, byliśmy albo byłyśmy w podobnej sytuacji, prawda? W przyszłości również możemy się w niej znaleźć – możemy być biedni i polegać na hojności innych.
Kiedy pomyślicie o tym, że wszyscy jesteśmy praktycznie w tej samej sytuacji: wszyscy jesteśmy ludźmi, a życie jest niestabilne, raz jest się na górze, raz na dole i nigdy nie wiemy, co nas spotka za chwilę, jeśli pamiętacie, że można traktować z szacunkiem każdego, bez znaczenia, kim jest ta osoba, że nawet zwierzę można szanować, wtedy dajecie dar – ostrożnie, z szacunkiem, z uprzejmością i współczuciem w sercu. Nie dajecie go, patrząc na tę istotę lub tę osobę z góry czy z lekceważeniem. Dajecie go własnymi rękami, dokładnie tak. Podarowanie czegoś własnymi rękami to obdarowywanie pełne szacunku. Zamiast robić to za czyimś pośrednictwem, dajecie coś bezpośrednio od siebie. Kiedy dajecie bezpośrednio, ten akt szczodrości ma znacznie większą moc, ponieważ jesteście w miejscu, w którym on się wydarza.
Gdy jesteście na miejscu, odczuwacie hojność bardziej intensywnie, niż gdy to robicie za pośrednictwem jakiejś organizacji czy przez innego pośrednika. Dajecie coś dobrego, coś, co jest dobrej jakości, zamiast czegoś, czego chcecie się pozbyć, wyrzucić do śmieci. I znowu – zobaczcie, dlaczego to wszystko jest tak ważne. Jeśli ofiarowujecie coś, jednocześnie gardząc osobą obdarowywaną, to jak się potem czujecie? Wspomnienie tego aktu nie jest zbyt miłe, prawda? Ponieważ przypomina wam się uczucie pogardy. Albo jeśli oddacie coś, co miało być wyrzucone, to znowu to wspomnienie nie ma wielkiej mocy, nie jest czymś pięknym. Ale jeśli obdarowaliście kogoś z szacunkiem, właściwie, z dobroci i współczucia, jeśli podarowaliście coś, co było dobre, i daliście to własnymi rękami, wtedy to zyskuje na wartości. A gdy sobie to przypominacie po jakimś czasie, łapiecie wiatr w żagle, zyskujecie coś, co możecie wykorzystać w praktyce medytacyjnej lub gdzieś indziej. To jest cel tego wszystkiego. To ma mieć na was większy wpływ, ma dać więcej mocy waszemu umysłowi. Dzięki niej wasz umysł może wykonywać pracę duchową, którą ma za zadanie wykonać, i tym samym napędzać was do rozwoju na ścieżce duchowej.
Może dam wam jeszcze jeden przykład. Jedną z cudownych rzeczy w naszym klasztorze w Serpentine są troska i współczucie, jakie często sobie nawzajem okazujemy. To bardzo miłe. Możesz myśleć, że to dziwne, bo przecież żyjemy w społeczności męskiej. To faktycznie społeczność wyłącznie męska i wszyscy troszczą się o siebie nawzajem, co jest wspaniałe. Wiem, że to samo dzieje się w klasztorze mniszek, ale ludzie są zwykle mniej zaskoczeni tym, że kobiety okazują sobie troskę. To działa również w społeczności męskiej. Czasami, gdy schodzę, żeby wziąć wyprane ubrania z pralki, okazuje się, że jeden z mnichów już to zrobił i wywiesił moje pranie. Czy to nie piękne? A czasami ja wywieszam pranie innych mnichów przy okazji wywieszania swojego. To takie miłe uczucie, gdy okazuje się, że ktoś zadbał o was, o wasze ubrania i powiesił je za was, pięknie, dokładnie i równiutko.
Wystarczy je tylko zdjąć – są takie milutkie i suchutkie. To przepiękne uczucie czyni z nas wspólnotę pełną troski i dobroci. Nikt nie wyróżnia ubrań, nieważne, czy należą one do pomocników mnichów, czyli świeckich mieszkających w klasztorze, także i ich ubrania wyjąłbym bez patrzenia na kogoś z góry. Każdego traktujemy tak samo i to daje wspaniałe poczucie troski o każdego w klasztorze. Chodzi właśnie o to uniwersalne poczucie dbania o każdego z troską, szczodrością i współczuciem. O to właśnie chodzi w obdarowywaniu kogoś z szacunkiem i we właściwym czasie.
Teraz zajmijmy się częstością obdarowywania, o czym mówiłem na początku. Za każdym razem, gdy jecie posiłek, powinniście się nim dzielić. Nie chodzi o to, żeby dawać jeden wielki podarunek, żeby mieć załatwione: „Okej, wyślę jeden duży przelew, żeby przez następne pół roku nie musieć myśleć o darowiźnie”… czy coś w tym stylu. Nie na tym to polega. Chodzi o to, żeby zawsze mieć ten stan umysłu, w którym jesteście gotowi dawać i dzielić się. Więc chodzi o regularność, powinniście robić to tak często, jak to możliwe. Nie ma aż tak wielkiego znaczenia, czy to jest wielki podarunek – to też w porządku, ale nie najważniejsze. Najważniejsze, aby zrozumieć, że nawet najmniejsze akty hojności wykonywane często mają ogromną moc.
Częste darowizny to jeszcze inny aspekt tej ścieżki, ale teraz chcę powiedzieć więcej o naprawdę ważnych, jeszcze bardziej znaczących powodach dawania lub jego sposobach. Buddha mówi, że jednym z najpotężniejszych sposobów dawania jest obdarowywanie z intencją, aby przyniosło nam ono radość i szczęście w przyszłości. Nie chodzi o to, że to dobra kamma, nie robicie tego po to, by mieć duży samochód albo wielki dom w następnym życiu – to nie jest aż tak pożyteczne. Ale może przyczynić się do waszego poczucia szczęścia i radości w przyszłości. Buddha nazwał to najwyższym darem, najwyższym poziomem intencji. Chodzi o intencję, która brzmi: „Daję ten dar, niech jego rezultatem będzie warunkowanie mojego umysłu, niech będzie on ozdobą dla mojego umysłu”. To najwyższy poziom dawania. Co oznacza, że dar jest warunkowaniem waszego umysłu? Oznacza to, że rozumiecie moc hojności na ścieżce buddyjskiej, rozumiecie, że to jeden z wymogów, których spełnienie sprawi, że będziecie poruszać się po tej ścieżce płynnie. Staje się to warunkowaniem waszej praktyki medytacyjnej, ponieważ ten akt hojności umożliwia wam głębsze wejście w medytację. Bez tej radości płynącej z hojności i dobroci głęboka medytacja jest niemożliwa.
Więc to jest wymóg, aby faktycznie posunąć się do przodu na tej drodze. To jest najwyższy poziom hojności – niech to będzie warunek mojej praktyki medytacyjnej, mojego zrozumienia, wglądu. Aby uzyskać ten głęboki wgląd, również potrzebujecie tej radości oraz spokoju umysłu, które pochodzą z tego samego źródła. Dzięki nim wiecie, że robicie to, aby osiągnąć szczęście, które jest potrzebne, aby posuwać się naprzód na ścieżce buddyjskiej. To szczęście jest ozdobą, sprawia, że wasz umysł staje się piękny, po prostu czujecie wewnętrzną czystość.
To warunek, który pozwala wam faktycznie osiągnąć stan medytacji, wymagany na tej ścieżce. Kiedy siadacie do medytacji, na przykład tak jak to dziś robiliśmy, czasami trudno jest uspokoić umysł. Wiem, że wielu z was przychodzi tutaj prosto z pracy albo po obiedzie. Pewnie wielu z was jest zmęczonych. Jednak im więcej aktów hojności macie za sobą, tym więcej czystości macie w sercu, tym łatwiej będzie wam praktykować medytację, nawet przez te pół godziny w piątek wieczorem przed wykładem. Właśnie o to chodzi i tak to działa, kiedy zmierzacie we właściwym kierunku. Z tego właśnie powodu Buddha mówi, że należy obdarowywać w taki sposób, żeby czuć radość i szczęście już przed aktem darowizny. Samo myślenie o darowiźnie powoduje, że czujecie radość i szczęście. Czujecie je też podczas obdarowywania i po tym uczynku. To uczucie radości powinno towarzyszyć wam przez cały czas.
Powód, dla którego to ma taką moc, jest taki, że wpływa to na wasz umysł. Jeśli odczuwacie dużo radości i szczęścia podczas wykonywania aktu hojności, te emocje pozostawiają trwały ślad w waszym umyśle. Nie zapomnicie ich łatwo. Kiedy jesteście szczęśliwi i odczuwacie radość w danym momencie, zazwyczaj jesteście w pełni obecni. Jesteście obecni, ponieważ czujecie się dobrze. A uważność i radość wywierają potężny wpływ na wasz umysł, ponieważ jesteście tu i teraz, chłoniecie to doświadczenie całym sobą. I to będzie wpływało na was także później, gdy przypomnicie sobie o tym wydarzeniu.
Pięknym przykładem tego, o czym mówię, jest historia świeckiej kobiety o imieniu Visakha. Być może już o niej słyszeliście. Buddha często nazywał ją swoją główną świecką uczennicą. Pewnego dnia przyszła do Buddhy i powiedziała: „Czcigodny panie, chciałabym prosić o szczególny przywilej, szczególnego rodzaju zezwolenie. Chciałabym, aby wolno mi było ofiarować posiłki wszystkim chorym mnichom w klasztorze oraz wszystkim tym, którzy opiekują się chorymi mnichami. Chciałabym też zaoferować posiłki wszystkim mnichom i mniszkom, którzy odchodzą, a także tym, którzy właśnie przybyli do klasztoru. Czy mogę prosić o ten specjalny przywilej?”. Buddha odpowiedział tymi słowami: „Zwykle nie udzielam specjalnych przywilejów, każdy powinien mieć taką samą szansę obdarowywania mnichów”.
Wtedy kobieta wyjaśniła, że chodzi jej o właśnie taką darowiznę, bo mnichom jest trudno zdobyć pożywienie – albo podróżują, albo są chorzy. Zatem to byłby podarunek we właściwym czasie, o czym mówiłem wcześniej. Powiedziała, że jeśli dostanie to pozwolenie i będzie mogła złożyć taką darowiznę, to dzięki niej poczuje wewnętrzną radość. A kiedy poczuje tę radość, to wywoła w niej uczucie radosnego uniesienia, co jest wyższym stopniem radości. Gdy w jej umyśle pojawi się takie uniesienie, poczuje wewnętrzny spokój, a ten spokój wywoła w niej jeszcze głębsze poczucie szczęścia. To szczęście doprowadzi jej umysł do samādhi, do głębokich stanów medytacyjnych. Wtedy Buddha odpowiedział: „Wspaniale, doskonale zrozumiałaś Dhammę. Zrozumiałaś, co jest celem hojności. Masz moje zezwolenie”.
O to właśnie chodzi, prawda? Ona zrozumiała moc hojności, to, co faktycznie daje szczodrość. Dlatego wszyscy powinniśmy praktykować hojność w taki sposób. O to ostatecznie chodzi w akcie dawania. Gdy sobie przypomnicie te chwile, wasz umysł poczuje szczęście, a wtedy automatycznie znajdziecie się na ścieżce duchowej. Nie trzeba wcale dużo więcej się starać, o ile w swoim życiu czynicie wystarczająco dużo dobra i unikacie zła. Automatycznie otwiera się przed wami droga medytacji, nie wymaga to nawet intencji czy woli. To wynik jednej prostej rzeczy. Ta prosta rzecz to przypominanie sobie o swojej hojności, przypominanie sobie wszystkich dobrych uczynków. I tyle. Czy to nie jest niesamowite? To jest właśnie cel tej ścieżki, jej istota. Kryje się za tym coś pełnego mocy i piękna.
Aby wam to zobrazować, przytoczę kolejną metaforę, o której już wspominałem. Zawsze mnie inspiruje, gdy czytam sutty będące słowami Buddhy. Nie chodzi nawet o to, że przypominacie sobie swoje uczynki, to nie tak, że siadacie i rozmyślacie nad tym, że zrobiliście to czy tamto. Kiedy zaczynacie za bardzo kalkulować, próbujecie usilnie coś zapamiętać, to czasem nie działa tak, jak powinno. Metafora Buddhy lepiej oddaje, o co naprawdę chodzi.
Buddha mówi, że kiedy ktoś, kto jest naprawdę dobry, moralny, miły i hojny, wraca wieczorem do domu po długim dniu pracy, pełnym różnych zdarzeń, kiedy zmęczony kładzie się, aby odpocząć, to niemal tak, jakby te wszystkie dobre uczynki, których dokonał, zalewały go, jakby się w nich zanurzał, jakby go ogarniały. Wszyscy ci dobrzy ludzie wprost nie mogą uciec od tych dobrych uczynków, o których pamięć wraca w czasie spoczynku umysłu. Kiedy leżą, wszystkie ich dobre uczynki wracają tak, jakby się w nich zanurzali, okrywali nimi. Nie można uciec od tego zanurzenia w tych wszystkich dobrych uczynkach. Wracają do was, bo odpoczywacie, pozwalacie umysłowi się odprężyć.
To tak samo, gdy dom, który stoi u zbocza góry, wieczorem, kiedy słońce kryje się za wzgórzem, zostaje całkowicie okryty cieniem. Ów cień w całości otula dom, nie ma najmniejszego elementu budynku, którego by cień tej ogromnej góry nie dotykał. Dokładnie tak samo może stać się z nami. Jeśli chcemy, aby nasza hojność naprawdę nabrała mocy, powinniśmy stworzyć całą górę hojności, zbudować olbrzymie wzgórze, które wieczorem, tuż przed snem, kiedy znajdziesz chwilę na odpoczynek, rzuci ogromny cień życzliwości, dobroci, nieczynienia zła, przeniknie całe twoje ciało i umysł. I nie będzie nawet najmniejszej części ciebie, która by tym cieniem wspaniałych uczynków nie została objęta. Nic nie musisz robić. Wszystko, co robisz, to przepełnienie pokojem, a on do ciebie wraca.
Tym jest owa piękna metafora Buddhy – cień góry. Tak właśnie należy postępować. Często myślimy o medytacji jako o czymś, co musimy robić, w co musimy włożyć dużo wysiłku i woli. Ale nie o wysiłek w tym wszystkim chodzi. Wystarczy usiąść wygodnie i poczuć dobroć – wtedy zaczynacie czuć się szczęśliwi. Kiedy zaczynacie czuć się szczęśliwi, stajecie się bardzo spokojni, wasze ciało staje się spokojne, nie odczuwacie niepokoju ani zniecierpliwienia, czujecie ogromny spokój i piękno. Kiedy spokój was przepełnia, czujecie jeszcze większe szczęście, ponieważ wspaniale jest nie odczuwać niepokoju czy zniecierpliwienia.
Tego rodzaju poczucie szczęścia buduje się stopniowo. W pewnym momencie możecie chcieć skupić się na oddechu lub praktykować mettę. Owo poczucie szczęścia rozwija się małymi krokami, aż w końcu staje się bardzo potężne. A wtedy wasza świadomość zakorzenia się w teraźniejszym momencie. Dlaczego nie chcieć doświadczać teraźniejszości, skoro jest piękna? Nie macie już wtedy wyboru, teraźniejszość was wciąga, moc waszej uważności staje się potężna, a medytacja – przepiękna. Wtedy przyciąga was obiekt waszej kontemplacji i wszystko toczy się samoistnie. Praktykujemy szczodrość, by w efekcie wspierała naszą ścieżkę duchową.
Teraz rozumiecie, dlaczego na samym początku mówiłem, że Szlachetna Ośmioraka Ścieżka zaczyna się od Właściwego Poglądu, a jednym z podstawowych czynników jest to, jak istotna jest szczodrość. Teraz rozumiecie, jak hojność napędza i prowadzi przez wszystkie elementy Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki, aż do ostatniego, ósmego – samādhi. Medytacja, Właściwe Skupienie – to właśnie klucz do całego procesu. W ten sposób wszystko działa – opierając się na mocy hojności. Więc gorąco was zachęcam, abyście poddali to refleksji i korzystali z każdej okazji do okazywania życzliwości, szczodrości, do pomagania ludziom z waszego otoczenia.
Kiedy zaczniecie się rozglądać, zauważycie, że w codziennym życiu pojawia się mnóstwo takich możliwości. Nie szukajcie wymówek, nie myślcie o tym, że coś wygląda głupio albo że moment nie jest odpowiedni. Moment zawsze jest odpowiedni. Miejcie na uwadze to, co naprawdę jest ważne w życiu, a kiedy tak będzie, będziecie rozwijać się duchowo znacznie szybciej, ponieważ to stanowi fundament Szlachetnej Ośmiorakiej Ścieżki.
Dziękuję bardzo, tyle ode mnie tego wieczoru.
[Sādhu, Sādhu, Sādhu]
Czy są jakieś pytania, ktoś chciałby o coś zapytać? Peter? OK, mikrofon dla ciebie.
[Osoba z widowni zadaje pytanie:] Pewnego wieczoru przechadzałem się po mieście. Zajrzałem do centrum handlowego i nagle zobaczyłem, że jedna pani nie mogła zapłacić swoją kartą za zakupy. Przypomniałem sobie, czego nauczyłem się od Ajahna Brahma, a czego on z kolei nauczył się od Buddhy. Miałem trochę gotówki w kieszeni, więc podszedłem do tej kobiety i zapłaciłem za jej zakupy bez chwili zawahania. Potem po prostu wyszedłem. Usłyszałem, jak za mną biegnie. Poprosiła o mój numer telefonu, więc jej go podałem. Później do mnie zadzwoniła, nie odebrałem od razu, ale oddzwoniłem. Powiedziała, że wydałem jej się osobą, którą warto poznać, i dała mi numer telefonu do pewnej pięknej dziewczyny. Nadal się z nią kontaktuję. Tak więc… tak. To tyle.
[śmiech]
[Ajahn Brahmali:] To piękna historia. Chodzi w niej o to, że jeśli zależy wam na fajnej dziewczynie albo chłopaku, to to jest jeden ze sposobów na poznanie ich, prawda?
[śmiech]
Piękna, inspirująca historia. Czy ktoś jeszcze chciałby coś powiedzieć, o coś zapytać? Jakieś komentarze? O, tam z tyłu. Eddie? Dziękuję.
[Osoba z widowni zadaje pytanie:] Ajahnie Brahmali, czy myślisz, że możemy również połączyć moc hojności z Nibbāną? Buddha mówił, że Nibbāna to unicestwienie chciwości, nienawiści i złudzeń, tak? Wynikałoby z tego, że antidotum na chciwość to hojność, antidotum na nienawiść to miłująca dobroć, a antidotum na złudzenia to Właściwy Pogląd, tak? Więc jeśli praktykujesz szczodrość, miłującą dobroć i Właściwy Pogląd, to powinno prowadzić do szczęścia, pokoju i zakończenia cierpienia – Nibbāny. Więc Nibbāna dzięki temu jest możliwa?
[Ajahn Brahmali:] Tak, to prawda, postępujesz wtedy właściwie. Pracujesz nad chciwością, zmniejszasz pragnienia poprzez hojność – to rzeczywiście jest jeden z istotnych aspektów szczodrości. Mówiąc precyzyjnie, im bardziej widzisz, że twoje szczęście rzeczywiście pochodzi od dawania, a nie od trzymania się kurczowo czy przywiązania do swojego dobytku, tym łatwiej jest ci je odpuścić.
To jeden z cudownych aspektów szczodrości – jak w słowach Buddhy, że tym, czego skąpiec się boi, że mu się przytrafi, jest właśnie to, co go spotka. Jest skąpy, więc zawsze się boi, że nie będzie miał czegoś dość, że jeśli coś odda, to może mu tego później zabraknąć; obawia się, że mu czegoś nie wystarczy w przyszłości, dlatego powstrzymuje się od dzielenia tym, czując tego brak. I właśnie dlatego, że jest skąpy, dostaje to, czego się obawia. Dopiero czyniąc odwrotnie, dostrzeżesz moc hojności, zobaczysz, jaką moc ma dawanie.
Ale nie jest tak, że dawanie doprowadzi cię do Nibbāny. Szczodrość może ci pomóc dotrzeć do Nibbāny dlatego, że wprowadza cię na piękną ścieżkę, która poprzez głęboką medytację, odpowiednie samādhi i głębokie wglądy zaprowadzi cię finalnie do Nibbāny. Zatem potrzebujesz także tych wglądów, głębokiej medytacji. Ale tak, masz tutaj pewną rację. Dziękuję.
Dobrze, czy ktoś inny chciałby coś powiedzieć? Ktoś podnosi rękę? OK, wszyscy zadowoleni. Weźmy pytania z zagranicy. Mamy kilka pytań. A nawet jedno z nich nie jest z zagranicy, tylko stąd – z Australii.
Cassie z Australii pyta, czy szczodrość przeciwdziała myślom lękowym.
Sądzę, że odpowiedź na to pytanie jest zdecydowanie twierdząca. Myślę, że dokładnie w tym rzecz. Można przeciwdziałać lękowym myślom z racji tego, że lęk dotyczy przyszłości, tego, co się w niej wydarzy. A jednym z powodów, dla których czujemy ten lęk o przyszłość, jest to, że w chwili obecnej nasz umysł nie jest piękny. Jeśli umiesz stworzyć piękną teraźniejszość, czuć wielkie szczęście, wtedy zwykle pozytywnie patrzysz w przyszłość.
Być może z niepokojem patrzysz w przyszłość dlatego, że nie do końca dobrze czujesz się w chwili obecnej. Im lepiej czujesz się w chwili obecnej, tym łatwiej zwykle będzie ci patrzeć w przyszłość. Zatem pełna zgoda co do przeciwdziałania lękowym myślom. Tak naprawdę ta hojność, życzliwość, moralność, medytacja, które praktykujesz, wszystkie one razem wzięte będą przeciwdziałać lękowi, a na pewno lękowi przed brakiem, o którym mówiłem, odpowiadając Eddiemu. Kiedy obdarowujesz kogoś, zauważasz, że prawdziwe szczęście, które jest znacznie ważniejsze niż satysfakcja z posiadania rzeczy, pochodzi właśnie z obdarowywania.
To było pytanie pierwsze, od Cassie z Australii, drugie pytanie zadaje Dean z Tajlandii. „Czy mnisi muszą się starać przypodobać świeckim okazującym im szczodrość? Jak rozróżnić okazywanie wdzięczności od zadowalania tychże świeckich darczyńców?”
Nie wydaje mi się, aby mnisi mieli jakiekolwiek zobowiązania wobec osób świeckich. Myślę, że obowiązkiem mnicha jest odpowiednio kroczyć po ścieżce zakonnej. Jeśli osoby świeckie rozumieją buddyzm, to nie będą od mnicha wymagać niczego więcej ponad wypełnianie zakonnych obowiązków. Zatem podstawowym obowiązkiem mnicha jest przestrzeganie dyscypliny, kodeksu postępowania, który jest od niego wymagany – to po pierwsze.
Druga sprawa to praktykowanie ścieżki duchowej najlepiej, jak potrafi, a jeśli to robi, to naprawdę wypełnia, jakby to ująć, swoją część umowy. Uważam, że gdy tak się dzieje, ludzie czują się zainspirowani, zwłaszcza wtedy, gdy widzą mnicha, który wykazuje się życzliwością, mądrością, który ma wszystkie te cechy w sercu. Będą nim zainspirowani, a wtedy okażą mu szczodrość bez względu na inne okoliczności. Sądzę, że osoby świeckie naprawdę nie powinny dążyć do jakiegoś osobistego związku z mnichami, ponieważ ten rodzaj relacji często występuje w życiu rodzinnym, gdzie istnieje wzajemne poczucie więzi, pewien stopień przywiązania. Tego rodzaju przywiązanie nie powinno występować ani pomiędzy mnichami, ani między mnichami a osobami świeckimi. Tak naprawdę stoi ono w kontrze do ścieżki, którą próbujesz kroczyć, będąc mnichem. Jeśli mnich za bardzo stara się zadowolić inne osoby, a taki rodzaj przywiązania może się pewnie pojawić, wtedy powinien po prostu praktykować w odpowiedni sposób. Wiem, że w Tajlandii większość świeckich właśnie tego oczekuje od mnichów. Ludzie naprawdę nie szukają mnichów, którzy starają się ich zadowolić, ale takich, którzy odpowiednio praktykują.
Dlatego właśnie w Tajlandii tyle szczodrości okazywane jest mnichom praktykującym w lesie, wcale nie tym, którzy praktykują w mieście, nawet jeśli są przemili i superżyczliwi. Ludzie i tak mają poczucie, że to właśnie las jest tym miejscem, gdzie odbywa się prawdziwa praktyka medytacji. Wnioskuję, że ludzie to rozumieją, i dlatego nie uważam, że mnisi powinni starać się uszczęśliwiać świeckich.
Jeśli ktoś się w ten sposób zachowuje, to gubi sens ścieżki mnicha. Na tym właśnie polega odróżnianie okazywania wdzięczności od zadowalania. Wdzięczność okazuje się, będąc uprzejmym, troskliwym, postępując właściwie. Wygłaszanie mowy to kolejny sposób okazywania wdzięczności. I tak dalej. W ten sposób wytwarzasz obustronną relację opartą na Dhammie, w której wszyscy się rozwijają. Pytasz, jak bardzo mnisi są zobligowani, aby dbać o samopoczucie świeckich. No tak, to interesujące. Do jakiego stopnia możesz sobie pozwolić zepsuć komuś humor?
Czasami nauki Buddhy są niezwykle głębokie, a mówiąc ludziom, którzy nie przywykli do jego słów, do buddyjskich idei czy do myślenia w ten sposób: „No cóż, tego właśnie nauczał Buddha”, możesz naprawdę zburzyć ich poczucie spokoju, wywołać w nich złość. Jak to, Buddha nie mógł tak powiedzieć, to niemożliwe! Rzecz w tym, że czasami trzeba zburzyć czyjś spokój.
Znam to z autopsji – czasem się denerwuję, kiedy natrafiam na coś, czego naprawdę nie mogę zrozumieć. I zamiast pozwolić się ponieść temu zaniepokojeniu i poczuciu bycia niemądrym, mówię sobie: „Zaraz, zaraz, niech no o tym chwilę pomyślę”. Zwykle dochodzę do tego, że te głębokie i trudne do zrozumienia nauki Buddhy naprawdę mają sens, jeśli tylko dam sobie wystarczająco dużo czasu i pozwolę swojemu umysłowi je porządnie rozważyć. Okazują się naprawdę mieć sens, chociaż na początku mogą przysparzać frustracji.
Dlatego uważam, że mnich nie powinien się zbytnio obawiać, że kogoś zaniepokoi od czasu do czasu. Szczególnie jeśli robi to z głębi serca, z właściwym zamiarem poprowadzenia kogoś w odpowiednim kierunku. Z pewnością niektóre rzeczy, o których dziś mówiłem, mogły kogoś zdenerwować, prawda? Taka jest natura rzeczy. Nie da się uniknąć powiedzenia czegoś, co może u kogoś wywołać frustrację.
Taka jest natura rzeczy, więc zaniepokojenie kogoś nie powinno być twoją główną troską, kiedy wygłaszasz mowę. Twoim głównym celem powinno być przekazanie Dhammy, prawdziwej nauki buddyjskiej. To powinna być podstawowa motywacja.
OK, kolejne pytanie z Malty. „Cześć” – to od Christine z Malty – „Czyż to nie cudowne, że Dhamma dociera nawet na Maltę?” Tak, to wspaniałe! Cudownie, że jesteś tu z nami. I pytasz: „Czy zdarza się, że zbyt duża hojność jest aktem głupoty, a nie cnoty?”.
To zależy od twojego stanu umysłu, od intencji. Zatem musisz przyjrzeć się swojemu umysłowi. Dla przykładu, jeśli pozwalasz się zaszantażować albo zmanipulować lub przekazujesz darowiznę ze strachu czy z innych niewłaściwych powodów, to może właśnie być nieodpowiednie, wiesz, o czym mówię? Jeśli jakiś oszust, w rodzaju tych oszustów internetowych, naciągnie cię na 10 tysięcy dolarów, to oczywiście wydarza się coś złego. Więc musisz przyjrzeć się swoim intencjom – dlaczego coś robisz. Optymalnie byłoby, gdyby darowizna wynikała z czystego umysłu, nie ze strachu, złości czy z pożądania. Aby rozwijać swój umysł, aby kroczyć ścieżką duchową, ważna jest czystość intencji. Jeśli możesz ją z siebie wykrzesać, to robisz coś pięknego i wartościowego. Pamiętaj, że to zawsze intencja leży u podstaw. To intencja decyduje, czy coś jest dobre, czy złe. Mając dobre intencje, nie możesz uczynić zbyt wiele zła.
Wszystko jasne czy są jeszcze jakieś pytania? Wszyscy zadowoleni? OK, zatem oddajmy cześć Buddzie.
O autorze
Brahmali Ajahn
zobacz inne publikacje autora
Ajahn Brahmali urodził się w Norwegii w 1964 roku. Po raz pierwszy zainteresował się buddyzmem i medytacją po wizycie w Japonii, gdy miał dwadzieścia kilka lat. Po uzyskaniu dyplomów w dziedzinie inżynierii, a także finansów, rozpoczął mnisi trening jako anagārika (przestrzeganie ośmiu wskazań) w klasztorach buddyjskich Amaravati i Chithurst w Anglii.
Artykuły o podobnej tematyce:
- Thanissaro Bhikkhu Jedno narzędzie spośród wielu
- Ajahn Viradhammo Życie z uczuciem
- Bhikkhu Bodhi Przebywając pośród mądrych
Sprawdź też TERMINOLOGIĘ
Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi:
Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.
Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0
Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK
Źródło: BSWA
Tłumaczenie: Beata Wysocka
Redakcja polska: Katarzyna Chmielecka
Czyta: Aleksander Bromberek
Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/