Wersja z lektorem:

Wersja z napisami:

Plik z napisami do ściągnięcia STĄD (kliknij prawym przyciskiem myszy i wybierz "zapisz jako")

KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Witam wszystkich. Byłem ostatnio zapracowany i wiele rzeczy poszło nie tak, jak zwykle zresztą. To, że jestem mnichem, nie znaczy, że wszystko mi zawsze wychodzi. Chodzi o zwykle błahostki, takie jak nieustannie psujący się samochód. To istna czarna dziura wsysająca wasze darowizny. Dziś wieczorem wybieram się do Tajlandii na obchody święta Vesak i z powodu braku organizacji muszę przebukować bilety tam na miejscu. Kilka dni temu naprawiałem kanalizację w ośrodku medytacyjnym, ubrudziłem się przy tym jak dzieciak. Gdy już wróciłem do klasztoru, odkryłem, że nie ma wody, a chciałem wziąć prysznic.

Tak w życiu bywa. Kilka dni temu napisałem palcem na zakurzonym oknie samochodu, który otrzymaliśmy od kogoś w darowiźnie: saṃsāra jest do bani. Saṃsāra to buddyjski termin oznaczający życie. Przyjechaliśmy dziś tym samochodem. Na autostradzie jechaliśmy za taksówką, na której była naklejka – rozbawiła wszystkich mnichów. Było tam napisane: „Jeżeli ktoś mówi, że życie jest do bani, poślij go do…”. A przecież to właśnie ja zwykłem mówić, że życie jest do bani. Nie mogliśmy odczytać, dokąd mamy go posłać, ale na pewno chodziło o Buddhist Society of Western Australia. Jeżeli ktoś powie, że życie jest do bani, przyślijcie go do nas, bo my to rozumiemy.

Tak czasem bywa, prawda? Wszystko układa się nie tak, jak powinno. Dzisiejszy temat to: „Co zrobić, gdy dzieje się źle?”. Nie wiem jak wy, ale kiedy byłem młody, próbowałem naprawiać życie. Ciężko pracowałem i nie tylko nic się nie zmieniało, ale nawet pogarszało. Warto czasem próbować coś naprawić, ale życie chadza własnymi ścieżkami, nie zważając na nas i czasem zastanawiamy się dlaczego.

Jak to w życiu – raz na wozie, raz pod wozem. Gdy się starzejesz, zaczynasz zauważać, że taka jest istota życia. Buddha uczy tego w Pierwszej Szlachetnej Prawdzie o Cierpieniu, ale ja ją nazywam: „życie jest do bani”. Gdyby Buddha mówił współczesnym językiem, powiedziałby to samo. Wszystko jest cierpieniem, ale nie musicie od razu wpadać w depresję, jest na to lek. Według jego nauk życie jest kłopotliwe, pełne rozczarowań, frustracji i problemów. Wiem po sobie. Czasem się zastanawiamy, dlaczego tak się stało? Dlaczego ludzie podczas montowania umywalki w ośrodku medytacyjnym wkręcają śruby w rury wodociągowe? To tylko wąska rurka, przecież mają miejsce na całej ścianie, ale tak bywa, prawda? Takie jest życie. Jeżeli kiedykolwiek budowaliście dom, pewnie mieliście nawet gorsze doświadczenia.

Czasem zadaję sobie pytanie: „Czego od siebie oczekujesz, Ajahn Brahm?”. Wielokrotnie przyczyną cierpienia są właśnie moje oczekiwania. Na pewno wiecie, że dopiero co otworzyliśmy nasz ośrodek medytacyjny, pracowaliśmy do 2 w nocy, żeby ze wszystkim zdążyć. Tak jak przy budowie domu – wszystko robiliśmy na ostatnią chwilę.

Czego oczekujecie? Powinienem był się tego spodziewać od samego początku. Mówiłem ludziom, że skończymy o północy i myliłem się, bo była 2 nad ranem. Często cierpimy, bo oczekujemy od życia czegoś innego. Kilka lat temu ktoś w Singapurze spytał mnie: „Spieszę się na spotkanie, czy możesz mi szybko powiedzieć, na czym polega życie?”.

Odpowiedziałem: „Życie to cierpienie”, a on spytał: „Dlaczego? Ale pospiesz się – o co chodzi z tym cierpieniem?”. Ludzie nie mają czasu na wielogodzinne rozmowy, luksusem jest móc tu przyjść i posłuchać o tym. Możecie tu przychodzić tylko dlatego, że zapewne straciliście pracę przez kryzys ekonomiczny albo pracujecie na pół etatu. Większość ludzi jest bardzo zajęta. Lubię wyzwania, bo mając mało czasu, muszę sięgnąć naprawdę głęboko, aby uzyskać dobrą odpowiedź. Odpowiedziałem tej osobie: „Cierpienie to wymaganie od życia tego, czego nigdy nie może nam dać” – zawsze podobała mi się ta definicja. To wymaganie od życia tego, czego nigdy nie będzie nam w stanie dać – tym jest cierpienie. Dlatego właśnie czasem życie jest do bani. Nie chodzi tu o samo życie, bo ono zawsze takie było, ale o nasze oczekiwania, prośby i pragnienia.

Chcę stworzyć najlepszy ośrodek medytacyjny na świecie. Chcę, aby wszystkie toalety działały! Chcę mieć samochód, który po naprawie już nigdy się nie popsuje, szczególnie dzień po wygaśnięciu gwarancji, ale to się nigdy nie zdarza, prawda? Miałem kiedyś motor, wyobrażacie sobie mnie na motorze? Miałem długie włosy i motor, na którym wszędzie jeździłem. Okres gwarancji trwał 1 rok i nie mogłem w to uwierzyć, ale dzień po jej wygaśnięciu nagle zaczęły się problemy. Nie wiem, jak oni to robią – cwani Japończycy od motorów. Chyba mierzą czas, że działa idealnie przez rok, a dzień później zaczyna się psuć i kosztuje cię to kupę kasy.

Albo ten pechowiec, którego spotkałem w sobotę rano. Powiedział mi, co mu się przytrafiło w dniu, gdy dostał 900 dolarów od rządu. Po południu popsuł mu się samochód, nowa skrzynia biegów kosztowała go 880 dolarów. Może nadal ma te 20 dolarów reszty, tak czy siak właśnie w ten sposób powinniście spożytkować 900 dolarów – wpompować je od razu z powrotem do gospodarki, jak ten wzorowy Australijczyk.

Jest wiele podobnych anegdot o życiu, sami też pewnie jakieś znacie. Zawsze oczekujemy od życia czegoś, co nigdy nie nadejdzie i dlatego życie jest taką szamotaniną. O to w życiu chodzi: gdyby było łatwo, to nie warto byłoby żyć. Szamotanina i rozczarowanie doświadczają nas i uczą. Nazywam je „rozwijającymi cierpieniami”. Nie można się rozwijać bez bólu i dlatego powinniśmy się na nim uczyć. Po jakimś czasie zaczynasz oczekiwać, że coś się popsuje, wyrzucą cię z pracy, partner cię zostawi albo zachorujesz, prawda? Najczęściej jedyne, co mogę zrobić, to powiedzieć: zejdź na ziemię, wiesz, że się starzejesz, to normalne, że zaczniesz chorować. Po jakimś czasie lekarz może już niewiele pomóc (lub wcale), a potem i tak wylądujesz na Karrakatta, Pinnaroo albo Fremantle [cmentarze/krematoria nieopodal Perth].

Takie jest życie, czego chcesz? Pytamy, dlaczego ludzie cierpią, gdy dzieje się źle. Powinniśmy zadać sobie pytanie, co to znaczy, że „dzieje się źle”? Umieranie to nic złego. Ludzie przewiercający rury wodociągowe to także nic strasznego. Spóźnić się to też nic wielkiego. Nie ma nic złego w tym, że popełniam błędy i mówię głupie kawały, taki już jestem. Ktoś mi powiedział w ostatnią sobotę ten okropny żart, nie mogę się powstrzymać, żeby wam nie powtórzyć. Wyjeżdżam wieczorem z kraju, więc zdążę uciec przed falą reperkusji.

Przypomniał mi się, bo mówiłem o samochodach i wypadkach. Myszka Miki i Mini miały wypadek, i Mini była poważnie ranna, ale Miki uratował jej życie. Jak to zrobił? Przez re-ANIMACJĘ. Jeżeli ktoś chce wyjść, to całkowicie to zrozumiem. Czego oczekujecie w piątkowy wieczór? Przychodzicie tu od lat, znacie moją reputację, lepiej już nie będzie. Wracając do tego, dlaczego źle się dzieje w życiu, czy naprawdę rozumiemy, jak działa życie? Gdy rozumiemy życie, świat, politykę, policję czy innych ludzi nasze oczekiwania stają się bardziej realne. Czy moglibyśmy się teraz przenieść w miejsce, gdzie nie ma psów? Czy jest w ogóle takie miejsce? Zawsze coś będzie szczekało. Nawet gdybyśmy się tam przenieśli, to zawsze znajdzie się ktoś koszący trawnik. Choćby ze względu na ustawę o przestawianiu godzin na zimowe. Gdybym mógł, to głosowałbym przeciwko niej, bo czasem, gdy rozpoczynamy spotkania wcześniej, niektórzy koszą trawę i robią tyle hałasu, że nic nie słychać. W zasadzie nie ma znaczenia, na kogo chcecie zagłosować.

W rzeczywistości tak po prostu bywa. Co robimy, gdy „dzieje się źle”? Smucimy się, złościmy, wypłakujemy emocje, całkiem bez potrzeby. Dlaczego cierpisz przez głupiego psa? Pies zachowuje się jak pies, czego od niego oczekujesz? Wszystkie psy szczekają. Gdziekolwiek pójdziesz, będzie jakiś hałas. Czy to nie dziwne – tylu ludzi siedzi tu cicho, ale zawsze ktoś przyjdzie za wcześnie, spóźni się albo puści wiatry tuż przed twoim nosem. Zawsze ktoś będzie ci przeszkadzał i tak w życiu jest. Co teraz się dzieje? Ludzie martwią się świńską grypą. Czego oczekujecie? Na świecie jest tyle robactwa, poza tym i tak mamy przeludnienie, więc trzeba coś z tym zrobić. Czego się boicie? I tak kiedyś umrzecie.

Lepiej umrzeć młodo i nie martwić się o domy starości, kiepską opiekę zdrowotną – to wszystko wiele kosztuje nasze państwo. Umierając młodo, robisz przysługę gospodarce. Dlaczego ludzie mają na tym punkcie taką obsesję? To nic złego. Zawsze była jakaś epidemia, czarna śmierć, grypa hiszpanka lub SARS. Jestem zaskoczony, że ludzie reagują tak nerwowo.

Chociażby dziś, ktoś zadzwonił z Singapuru, bo chce przyjechać do Perth, i zapytał, czy latanie jest bezpieczne, „bo tylu ludzi zachorowało na świńską grypę”. Podobna rzecz przytrafiła mi się, gdy byłem w Singapurze w czasie epidemii SARS. Już na tamtejszym lotnisku widziałem nagłówki gazet: „100 ofiar”. Przechodząc przez tamtejsze detektory temperatury, myślałem sobie: muszę ochłonąć, muszę ochłonąć. Pewnie jutro będzie tak samo. Moi uczniowie stali na zewnątrz, pytając: „Co mamy robić, co mamy robić?”. Wynajęli centrum konferencyjne tylko dla mnie, musiało ich to wiele kosztować, a teraz pytają: „Czy powinniśmy wszystko odwołać?”. Rząd Singapurski zabronił organizowania spotkań publicznych, zamknęli nawet szkoły.

A oni tyle wydali na tę czterodniową konferencję. Spytałem, ilu ludzi mieszka w Singapurze, powiedzieli: „Około 4 milionów”, a to znaczy że 3 999 900 osób nie umarło z powodu SARS. Dlaczego tak jest, że gdy widzimy, ile osób zachorowało, zapominamy, ile pozostało zdrowych? Prawdopodobieństwo zachorowania na SARS było wówczas małe w porównaniu z ilością wypadków przy przechodzeniu przez ulicę lub wykonywaniu codziennych czynności. Dlaczego ludzie tak panikują? Kiedy to powiedziałem, wszyscy się zaśmiali, uspokoiło ich to i kontynuowaliśmy program konferencji. Nikt nie zachorował na SARS. Nikt nie zachorował od momentu, kiedy wylądowaliśmy. Jak najlepiej zapobiec chorobie? Martwiąc się i siedząc w domu?

Każdy lekarz wie, że system odpornościowy staje się silniejszy, gdy jesteś szczęśliwy i gdy śmiejesz się z głupich kawałów, jak ten o myszce Miki. Właśnie ulepszyłem wasz system odpornościowy. Czy wiecie, że wiele chorób zaczyna się od problemów układu oddechowego? Śmiejąc się, ćwiczysz płuca i jesteś zdrowszy. Uodparniasz się. Przychodząc na moje spotkanie, poprawiasz swoje samopoczucie i pomagasz sobie. Zatem tego wieczora otrzymacie dawkę antidotum na truciznę świńskiej grypy. Nie, nie truciznę – wirusa, czy cokolwiek to jest. Zawsze gdy się śmiejesz i jesteś szczęśliwy, stajesz się zdrowszy.

Przychodząc tu, robisz sobie przysługę. Dlaczego martwić się o takie rzeczy? Jak masz zachorować, to i tak zachorujesz. Mówiłem właśnie moim mnichom, że gdybym miał pojechać do Singapuru, a nie do Tajlandii, to byłoby świetnie, gdybym zaraził się świńską grypą. Odpocząłbym. Leżałbym w szpitalu i nikt nie mógłby mnie odwiedzać, nikt nie mógłby pytać o swoje życie, męża, dzieci czy problemy finansowe. Nikt nie mógłby do mnie zadzwonić. Odrobina spokoju byłaby dla mnie niczym odosobnienie. Potrzebuję odpocząć, przecież pracuję tak ciężko. Byłoby świetnie, gdyby mi się to przytrafiło.

Jeżeli trafię kiedyś do więzienia, bo czasem można za nic albo za coś, czego się nie zrobiło – jak Andrew Marlotii, który został skazany na 13 czy 14 lat za przestępstwo, którego nie popełnił – wtedy byłoby świetnie być mnichem w więzieniu. Spałbym w łóżku, a nie na podłodze. Przynajmniej jedzenie podają osobno, a nie w jednej misce [w ten sposób mnisi dostają jedzenie jako jałmużnę].

Myślę, że w australijskich więzieniach mają nawet większy wybór. Jeżeli trafię kiedyś do więzienia, to na pewno będę się źle zachowywał, żeby za karę wysłali mnie do izolatki. Mnich w izolatce, to byłoby najlepsze odosobnienie. Widzicie, tak można rozwiązywać problemy w życiu. Nastawienie. Wszyscy chyba wiedzą – życie trudno jest zmienić. Ciężko zmienić innych ludzi czy nauczyć ich czegoś. Nie ma co kłócić się z upartą osobą. Czego oczekujecie? Każdy jest taki, nawet ja, możecie zapytać innych mnichów. Dlatego w klasztorze mamy dwie zasady. Są zasady dla mnichów na całym świecie i zasady obowiązujące w danym klasztorze. Pierwsza zasada: opat ma zawsze rację. Druga zasada: jeżeli opat się myli, patrz zasada numer 1. Ludzie są uparci z natury. Czego oczekujecie? To życie, a ja nauczyłem się je rozumieć. Zamiast walczyć z nim, nauczcie się żyć z nim w harmonii.

Akceptujcie ludzi takimi, jacy są. Pięknie jest nie oczekiwać zbyt wiele od ludzi wokół nas. Nie oczekujcie od nich zbyt wiele, nie oceniajcie ich. Jedynie bez oceniania możecie ich pokochać. Jeżeli oczekujesz czegoś od partnera, to będziesz miał problematyczny związek. Porównujesz męża do Brada Pitta, a żonę do Angeliny Jolie, bo to ona jest teraz ideałem, prawda? Nie, chwila, ona się już starzeje. Będę miał czas w samolocie, to poczytam, kto teraz jest ideałem. Oceniając swojego partnera, stajemy się krytyczni, porównujemy go do gwiazd i oczekujemy czegoś, czego nigdy nie będzie w stanie zrobić.

Życie to nie film. Gdy nie mamy oczekiwań, możemy kogoś naprawdę pokochać, akceptując go takim, jakim jest. Fajnie jest być mnichem. Kochasz wszystkich ludzi, nie oceniasz ich, a przychodzą do mnie czasem tacy głupcy i robią naprawdę durne rzeczy. Nie oceniając ludzi, można ich nawet zacząć lubić, stajesz się wtedy milszy.

Nie oczekuję wiele od mnichów, z którymi mam do czynienia i wtedy lepiej sobie radzą. Mamy taką tradycję wśród opatów, że przy każdym spotkaniu pytamy: „Jak się mają twoi mnisi? Czy dobrze się uczą?”. Kilka lat temu w Tajlandii spytałem Ajahna Liama: „Jak się mają twoi mnisi? Czy dobrze się uczą?”, a on odpowiedział: „Nie robią żadnych problemów” – i powiedział to z nonszalancją w głosie. Spytałem, jaki jest jego sekret, a on na to : „To proste. Pozwól im robić, co chcą, nie będą sprawiać problemów”. Na pewno to wypróbuję. On był wspaniałym mnichem, sekret polegał na tym, że nie kontrolował mnichów, a raczej ich zachęcał. I tym powinniśmy kierować się w życiu. Zachęcać, ale nie kontrolować.

Kiedyś zrobił na mnie wielkie wrażenie. Był najstarszym uczniem Ajahna Chaha i zajmował się nim, wykonywał różne prace i praktycznie już wtedy był opatem. Po śmierci Ajahna Chaha zaplanował jego pogrzeb, na którym był nawet ówczesny król Tajlandii. Poświęcił dużo czasu i pieniędzy na zbudowanie stupy, w której jego mistrz miał być pochowany. Byłem tam wtedy, był też Ajahn Jagaro, Ajahn Sumedho oraz król Tajlandii. Kiedy podłożyli ogień pod stosem, nagle nastąpił wybuch. Wszystko stanęło w płomieniach. Wszyscy biegali w popłochu, mnisi próbowali ugasić pożar, to była katastrofa. Wiecie, co zrobił Ajahn Liam, który był odpowiedzialny za to wszystko? Zamiast umartwiać się, popatrzył na to, co się dzieje i poszedł spać. Pomyślałem wtedy: „To dopiero prawdziwy mnich”. Chciałbym mieć takie podejście, gdy dzieje się źle. Powiedzieć: „Ach, nieważne, idę odpocząć”. Mógłbyś to zrobić? A skąd! Martwisz się i martwisz, biegając w kółko i pytając, co mogę zrobić, jak to naprawić, a on po prostu powiedział: „nieważne”, zrobił to, co mógł. Jeżeli nie skremują mistrza dziś, to zrobią to jutro. Tak powinieneś reagować, gdy dzieje się źle. Nie możesz czegoś naprawić – napij się herbaty, idź spać, cokolwiek by się działo.

Wielcy ludzie tak potrafią. Przypomniał mi się wiersz, który przeczytałem po raz pierwszy jakieś 40 lat temu. „Łatwo być szczęśliwym, gdy jesteś na fali, ale nieoceniony jest ten, który uśmiecha się, gdy wszystko się wali”. Czy potrafisz tak? Na pewno znacie K. Sri Dhammanandę, kilka jego książek jest tu w bibliotece. Czasem łatwo jest napisać książkę, ale czy jesteś w stanie żyć zgodnie z tym, co napisałeś? W jego dorobku znajduje się ciekawa opowieść o tym, jak zdiagnozowano u niego raka, a on zaczął się śmiać. Doktor nie widział nigdy wcześniej takiej reakcji. Ktoś dowiaduje się, że ma raka i zaczyna się śmiać. Potrafiłbyś tak? Słyszysz: „Rak, miesiąc życia, kilka miesięcy” – i zaczynasz się śmiać. Czemu nie? Umartwianie się nic nie pomoże.

Śmiejąc się, pewnie przedłużył sobie życie o kilka miesięcy. Ktoś taki nie umrze tak prędko. Nasz stosunek do życia może zmienić rzeczy, które zdają się nie podlegać zmianie. I tak kiedyś wszyscy umrzemy. Dlatego nie oczekujcie od życia rzeczy, których nie może wam dać. Nie oczekuj tego od żony, męża ani dzieci. Ile wymagacie od swoich dzieci? Ilu ludzi narzeka na swoje dzieci? Wszyscy rodzice mówią to samo, a dzieci takie już są. Czytałem niedawno o tym, jak ciężko jest obudzić dziecko do szkoły. Nastolatki są genetycznie zaprogramowane tak, żeby siedzieć do późna w nocy i wstawać przed południem. Mają to w genach, biedactwa. Problemem są lekcje, które powinny zaczynać się później. O której zaczynają się zwykle lekcje: 8:00-9:00? Biedne nastolatki wstają za wcześnie i nie są gotowe, by zacząć dzień tak wcześnie, bo nie spały do późna w nocy. Żal mi ich. Czy oczekujecie, że będą sobie dobrze radziły w szkole? Mówiłem ostatnio moim mnichom o tym, jakie mamy zawyżone oczekiwania. Pokażę wam sztuczkę, która udowodni, w jak urojonym świecie żyjemy.

Zadam pytanie, a wy odpowiedzcie na nie szczerze. Jeżeli ktoś z was uważa, że ma ponadprzeciętną inteligencję – niech podniesie rękę. Wow, ilu mamy tu cymbałów! Tak szczerze, to nie musieliście podnosić ręki, około 80-90% z was myśli, że ma ponadprzeciętną inteligencję, prawda? Tylko połowa z was ma ponadprzeciętną inteligencję, bo tylko połowa może ją mieć. Zawsze myślimy, że jesteśmy inteligentniejsi niż inni ludzie, to iluzja, w której żyjemy. Wielu z was było tu nie raz i wiecie, że jak mówię, żeby podnieść rękę, to pewnie was to wpakuje w kłopoty. Łudzimy się i oczekujemy więcej, niż możemy sami sobie zaoferować. Jeżeli twojemu dziecku nie idzie dobrze w szkole, to wspieraj je.

Mówiłem to nie raz, wielu z was to buddyści… Ewentualnie chrześcijańscy szpiedzy. Co jest najważniejszą nauką dla buddysty? Każdy, kto jest buddystą i ma dziecko, które jest jednym z najlepszych lub najgorszych uczniów w szkole, jest złym buddystą, ponieważ w buddyzmie wierzymy w drogę środka.

Lepiej, gdy dziecko jest przeciętnym uczniem, wówczas nie czuje presji związanej z byciem najlepszym. Gdy jesteś najgorszy też masz problemy. To nic, jeśli twoje dziecko jest słabym uczniem, miej w pamięci tę opowieść. Jest to historia o chłopcu, który jest moim bohaterem. Działo się to w Tajlandii, ten chłopak nie zdał w pierwszej klasie. Jak można nie zdać? Nie umiał ładnie rysować, wycinać z kartonu, czy co? Powtarzał rok, nauczyciel poświęcał mu więcej czasu, a on nadal nie mógł zdać. Powtarzał klasę po raz trzeci. Po 3 latach jego edukacja okazała się stratą czasu i został odprawiony ze szkoły. Wyobrażacie sobie, jak to jest nie zaliczyć pierwszej klasy? Powtarzanie roku na studiach, to co innego, ale pierwsza klasa? To się nie mieści w głowie. Co zrobić z takim dzieckiem? W Tajlandii wysyłają takich do klasztoru, żeby zrobić z nich mnichów.

Nie każdy mnich tak zaczyna. Opat klasztoru, do którego ten chłopiec został wysłany, był bardzo cierpliwy, uczył go recytacji i Czterech Szlachetnych Prawd. Chłopak ciągle je zapominał i na dodatek kiepsko recytował, w końcu, po trzech latach, ten mnich też się poddał. To była naprawdę miernota. Co robi się z takim dzieckiem w Tajlandii? Wysyła się go do leśnego klasztoru. To moja działka. Miał tak prosty umysł, że gdy powiedziano mu, by siedział w ciszy, był tu i teraz oraz zwracał uwagę tylko na oddech, mógł to robić bez problemu tyle czasu, ile chciał. Wchodził w głębokie stany medytacyjne i stał się znanym nauczycielem medytacji. Kiedy musiał recytować, a przecież nie potrafił, pogrążał się w tak głębokim stanie medytacyjnym, że przypominał sobie swoje poprzednie wcielenie, w którym znał na pamięć teksty do recytacji, choć w obecnym życiu nadal nie był w stanie się ich nauczyć.

To niewiarygodna historia, pamiętajcie o niej, jeżeli macie właśnie takie dziecko i odeślijcie je do mnie. Może się okazać, że będzie świetnym mnichem, zakonnicą lub nauczycielem. Nieważne, że twoje dziecko nie radzi sobie w szkole – kochaj je za to, jakie jest. Może jest przyszłym zakonnikiem, a ty sprawiasz mu przykrość. Ta historia pojawiła się w „Open the door of your heart”. Kiedyś pracowałem jako nauczyciel i czasem musiałem robić rzeczy wbrew sobie. Zadawałem sobie pytanie: „Dlaczego muszę oceniać te dzieci, uprzykrzać im życie, zachęcając do podchodzenia do egzaminów?”. Dylemat w pracy nauczyciela polega na tym, że masz swoje zdanie na temat tego, jak powinno się uczyć, a z drugiej strony są wymagania systemu. Posłusznie organizowałem egzaminy, a pod koniec roku rozdawałem świadectwa. Pamiętam tego biednego chłopca, który był najgorszy w 30-osobowej klasie. Wszyscy prymusi cieszyli się sukcesami, a Neil siedział skulony i smutny, naprawdę cierpiał. Wyobraź sobie, że wracasz do domu z takim świadectwem i mówisz tacie, że jesteś na szarym końcu.

Dla dwunasto- czy trzynastolatka to naprawdę jest ciężkie przeżycie. Już wtedy byłem bardzo życzliwy i współczujący. Nie można się nie przejmować, gdy ktoś tak cierpi. Podszedłem do niego i powiedziałem, że należy mu się medal za to, że jest najgorszym uczniem w klasie. Powiedziałem mu, że jest jak Bodhisatta, osoba poświęcająca się dla dobra innych. Bodhisatta czasem poświęca całe swoje życie dla dobra innych. „Jesteś najgorszy w klasie, aby uchronić kolegów od bycia w tak okropnej sytuacji. Postąpiłeś bardzo bezinteresownie, w przeciwieństwie do tych arogantów, którzy chcieli być najlepsi. Przyjąłeś cierpienie na siebie, aby inni nie musieli cierpieć. Jesteś wspaniałą osobą, w buddyzmie doceniamy właśnie takie osoby”, a on popatrzył na mnie jakbym zwariował. Przynajmniej przestał się smucić, przecież to nie koniec świata.

Co to za problem? Świetnie jest oblać egzamin, bo nie musisz podchodzić do kolejnego w następnym roku. Popatrzcie na mnie. Zdawałem egzaminy bez przerwy, bo zawsze będzie jakiś kolejny, za tydzień czy za rok. Gdy oblejesz, możesz odpocząć, nie musisz znowu zdawać. W życiu są ważniejsze rzeczy niż egzaminy. Tak czy siak, problemem jest stosunek do bycia najlepszym lub najgorszym, problemem jest stosunek do życia, a nie świat. Naprawdę nie można zmienić świata, jedynie trochę ulepszyć. Czy będziemy przekonywać polityków, żeby się nie kłócili? A może będziemy się starali, by inni nie byli tak zachłanni i zakłamani? Będziemy przynajmniej próbować. Oczyszczać ulice z przestępców? Dlaczego nie, warto się o to postarać. Ale nigdy nie osiągniemy celu, nieprawdaż? Zamiast tego, możemy nauczyć się godzić ze światem, nie brać go zbyt poważnie.

Akceptować życie, jakim jest. Kochać ją za to, jaka jest, a nie za to jaka mogłaby być. Można traktować życie w ten sam sposób, jak traktujesz swojego partnera. Wspaniale byłoby, gdybyśmy nigdy nie chorowali, gdyby samochody się nie psuły, loty nie były opóźnione, gdyby nie było SARS, wojen, raka. Czasem zadajemy sobie pytanie, czy nie byłoby wówczas wspaniale, gdyby tych rzeczy nie było? To trudne pytanie.

Kiedyś rozmawiałem z osobą, która miała raka mózgu. Powiedziała mi, że to wspaniale być w centrum zainteresowania. Rodzina i przyjaciele mówią ci, jak wiele dla nich znaczysz. Gdyby tylko mówili to wcześniej… Czasem potrzebny jest rak czy jakaś inna tragedia, która na nas wpłynie, abyśmy mogli wyrazić swoją miłość, troskę, współczucie, naszą czułość. Może istnieje powód wydarzania się tych rzeczy? Czasem cierpienie, tragedie i trudności budzą w nas coś, czego nie pokazujemy na co dzień. Być może jesteśmy zbyt leniwi, by ujawniać te cechy poza trudnymi momentami w życiu. Być może są powody, by wydarzały się tragedie, istnieją i widzisz je, wyzwalają w nas to, co najlepsze. To dodaje piękna naszemu światu i życie płynie wtedy w równowadze, budząc i wspierając najpiękniejszą część naszego człowieczeństwa.

Kiedy zmienia się klimat, kiedy nadchodzi kryzys ekonomiczny, jednym słowem, kiedy źle się dzieje, to jednocześnie dzieje się dobrze, zawsze znajdą się jakieś plusy. Nigdy nie jest wyłącznie źle, zawsze znajdą się dobrzy ludzie o pięknych sercach. Nigdy nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. To dziwne uczucie, kiedy tam jesteś i widzisz, jak to dzieje się na twoich oczach. Dawno temu czytałem książkę o osobie, która była w obozie w Oświęcimiu. Mogłem tylko próbować wyobrazić sobie to straszne miejsce, a autor napisał: „Nadal żartowaliśmy, śmialiśmy się, spędzaliśmy razem wiele wspaniałych dni”. Kiedy to przeczytałem, nie mogłem uwierzyć, jak to możliwe? Jak możesz tak myśleć, skoro znajomi i przyjaciele codziennie umierają. Ludzka natura jest zadziwiająca.

Mimo trudności potrafimy wzbić się ponad życie. Życie jest do bani, ale ludzie nie muszą tacy być, nasze nastawienie nie musi być do bani. Nie zmienimy świata, ale możemy zmienić siebie i nasze podejście do życia. Można być tą wartościową osobą, która uśmiechnie się, gdy wszystko się wali.

Można być mniej wymagającym wobec życia i nie myśleć, że tylko politycy popełniają błędy, a bankierzy są chciwi. Co ty byś zrobił na ich miejscu, gdyby nadarzyła się okazja? Czemu myślicie: „Mój mąż jest taki nieczuły”. A ty? Też jesteś nieczuła? „O, nie, ja nie!” Kiedy zobaczymy, jakie życie jest naprawdę, możemy zmienić nasze podejście do niego.

Duchowość to stawanie się mądrzejszym, bardziej wyrozumiałym, kochającym życie, ludzi oraz kochającym różnice między nimi. I co z tego, że nieco się różnimy. Każdy robi coś głupiego, ale to nie powód, żeby nienawidzić innych albo by wkurzać się na życie.

Nauczono mnie, że nikt nie może cię wyprowadzić z równowagi, poza tobą samym. Nikt nie może zmusić cię do nienawiści, sam pozwalasz na to, aby inni cię denerwowali, aby pies przeszkadzał w medytacji, mąż psuł małżeństwo [dzwoni telefon na sali], aby telefon przerywał to wspaniałe spotkanie.

Przecież to tylko telefon, zawsze komuś zdarzy się zapomnieć go wyciszyć. Co to za problem? Zastrzelimy cię dopiero po programie. Kiedy nie denerwujesz się różnymi sprawami, ludzie też cię nie wkurzają. Dlaczego inni mają kontrolować twoje szczęście, denerwować cię? Niech mówią i robią, co chcą, nie zdenerwuje mnie to, bo to on jest głupi, nie ja. Dlaczego inni mają cię kontrolować?

Posunę się nieco dalej: dlaczego życie ma wpływać na twoje szczęście? Rozpoznanie: rak, śmiertelny. Śmiej się, czemu nie? Potrafiłbyś? Przecież i tak umrzesz, przejdziesz reinkarnację, po prostu trochę wcześniej niż oczekiwałeś, to wszystko.

I co z tego, że przegapiłeś lot, zawsze będzie kolejny, a jak nie, to zostaniesz tutaj. Zawsze są jakieś pozytywy, doświadczyłeś już wystarczająco tragedii w życiu: rozwód, śmierć bliskich. Ślub to też tragedia, ale przebrnąłeś przez nią. Z czego się śmiejecie? To wasze tragedie, a jakoś przez nie przeszliście. Ciągle są jakieś nieszczęścia i problemy, a my czasem przesadzamy. Świńska grypa, rak, rozwód – wielkie mi co! Czy potrafiłbyś się tak zachować?

Pokażę wam coś. Popatrzcie, jak duża jest moja ręka, 10 na 5 cm? Ćwiczyłem ostatnio, czyszcząc dach i kopiąc rowy. Życie mnicha jest naprawdę interesujące, jednego dnia kopiesz rowy, a następnego spotykasz się z księciem Tajlandii na pogaduchach. Świetnie jest być mnichem, ale nie wiem, co wolę, chyba jednak rowy, bo są bardziej przyziemne.

O czym to ja mówiłem? O ręce, racja. Widzicie, też czasem popełniam błędy i gadam bzdury. Jeżeli to przytrafi się tobie i ludzie zaczną się śmiać – śmiej się z nimi, wówczas świat nie będzie śmiał się z ciebie, a z tobą. Każdy popełnia błędy i robi głupie rzeczy.

Moje wystąpienia też bywają głupie, co więcej, możecie potem obejrzeć nagrane wpadki Ajahna Brahma. Wracając, jak duża jest moja dłoń? To zależy, w istocie to punkt widzenia określa jej rozmiar. Gdy trzymam ją przed sobą, jest tak ogromna, że nie widzę nic poza nią. Czy zatem moja dłoń jest problemem? Nie, problemem jest punkt odniesienia. Jest zbyt blisko mnie lub za daleko. Gdy jest na swoim miejscu obok mnie, to widzę zarówno rękę, jak i każdego z was.

To perspektywa jest problemem. Śmierć. Umieram. Nie śmierć jest problemem tylko twoje nastawienie. Umierasz jak każdy z nas, co jeszcze? Zdystansuj się do tego, to nie najważniejsza rzecz. Świńska grypa, nie widzę nic poza nią, czy powinienem dziś w ogóle podróżować? Nie powinienem lecieć do Tajlandii, bo się zarażę. Zdystansuj się, szanse, że zachorujesz są niewielkie.

Rozwód, śmierć, utrata pracy, zmiany klimatyczne… Wyobraź sobie, jakie czekają cię nieszczęścia: jeżeli nie zachorujesz na świńską grypę, dopadnie cię kryzys ekonomiczny. Przeżyjesz to i pewnie zachorujesz na raka, a jeżeli nie, to imigranci i obcokrajowcy przyjadą i przejmą kontrolę nad Australią. Jeżeli to cię nie dopadnie, to co innego.

Żyjemy w tak niebezpiecznym świecie, prawda? Szanse na to, że będzie dobrze są niewielkie, dlatego spójrz na życie z właściwej perspektywy. Cierpienie to problem odpowiedniego stosunku do życia, dlatego niektórzy nie cierpią, mimo raka, rozwodu, bólu, rozczarowań, śmieją się podczas największych tragedii. Jak to robią? Przecież dopiero co stracili ukochaną osobę, a są spokojni! Dlaczego zapadają na tę straszną chorobę i cierpią, ale nie narzekają? Stracili pracę i się śmieją? Dlaczego? Na pewno znasz takich ludzi, oni rozumieją, że problemem jest punkt widzenia. To tylko śmiertelne życie, a nieszczęścia są jego nieodłączną częścią.

Oczekujemy, że bliscy nas opuszczą, bo to część życia, tak jak zmiany w gospodarce, wojny, ludzie robiący bardzo głupie i bardzo mądre rzeczy, życzliwe lub samolubne. Jesteś człowiekiem, nie bądź dumny, gdy robisz coś wspaniałego i nie czuj się winny, gdy robisz coś złego. Taki już jesteś. Tylko wtedy będziesz żył w harmonii z sobą samym.

Naucz się rozumieć i akceptować życie. Będzie ci się żyło łatwiej, jeżeli nie będziesz próbował nic na siłę zmienić. Właściwie to staramy się zmieniać coś, czego się nie da – powinni się zmieniać ludzie, a nie rzeczy. Powinniśmy być życzliwi dla innych, a wówczas ludzie będą bardziej wyrozumiali dla siebie. Skupmy się na rozwoju wewnętrznym, zamiast na rzeczach materialnych. Szukajmy równowagi, wewnętrznego szczęścia i umiejętności cieszenia się z prostych rzeczy.

Po co martwić się o kryzys ekonomiczny? Zwolnili cię – to świetnie, możesz się w końcu wyspać do późna w poniedziałek. Nie musisz iść do pracy, nie masz pieniędzy, to nie musisz martwić się o zakupy, bo i tak cię na to nie stać. A ile możesz zaoszczędzić czasu. Nieważne, co się dzieje – zawsze jest tyle plusów. Pamiętaj, że jeżeli cierpisz, to nie wina życia, nie obwiniaj też męża, żony, dzieci, rządu, kryzysu ekonomicznego, świńskiej grypy ani mnicha. Problemem jest twoje nastawienie. Czego oczekujesz?

Obniż poprzeczkę oczekiwań, dostosuj ją do tego, jakie jest życie, wtedy będziesz mógł je pokochać, bezwarunkowo. Pięknie to brzmi – bezwarunkowa miłość, kochanie życia takim, jakim jest. Kochaj bezwarunkowo partnera i siebie, chociaż czasem jesteś głupi, czasem mądry, bywa, że mówisz głupoty, czasem jesteś leniwy, czasem nie, kochaj siebie za to, jaki jesteś. Żyjąc w zgodzie ze sobą, żyjesz w zgodzie ze współmałżonkiem, z całym światem i możesz być wolny.

Jeżeli chcesz czegoś więcej, jak Ajahn Liam w trakcie kremacji swojego nauczyciela, i coś nie wyjdzie – wtedy cierpisz. Możesz próbować się z tym pogodzić, powiedzieć, że zrobiłeś wszystko, co mogłeś i iść odpocząć. Spać spokojnie, gdy wszystko się psuje, tak potrafią tylko wielcy ludzie. Zatem: „Jeżeli ktoś mówi, że życie jest do bani, wyślijcie go do…” – na pewno chodzi o piątkowy wieczór w Dhammaloka Buddhist Center. Dziękuję za przybycie. Czy ktoś ma jakieś pytania, sugestie lub uwagi?

[pytanie z sali, niewyraźnie]

Ajahn Brahm: Gdy opiekowaliśmy się dziećmi, miały być ryby na obiad, ale spadły na ziemię, wszyscy biegali dookoła: „Ach, ryba jest na podłodze”. Dla dzieci było problemem tylko to, że miały jeść rybę, a nie to, że jest na ziemi.

[pytanie z sali, niewyraźnie]

Ajahn Brahm: OK, powód, dla którego ludzie stwarzają więcej problemów, jest taki, że wszystko sobie komplikujemy, tracimy prostotę życia. Ludzie za dużo myślą. Wprawdzie jesteśmy uwarunkowani, by narzekać, szukać dziury w całym, nieustannie kogoś winić i doszukiwać się usterek. To jest coś, co nazywamy postawą szefa, bo kim jest szef? Ma za zadanie znaleźć niedociągnięcia i je naprawić. Zatem zwykle poszukujemy usterek. Szukamy wad w naszym partnerze, nie możemy znaleźć idealnego, ponieważ ideał nie istnieje, uwierzcie mi. Chcemy też znaleźć idealną grupę ludzi, na przykład grupę medytacyjną, aby móc uczęszczać na spotkania. Przychodzicie też tutaj, ale po jakimś czasie myślicie: „Nie, nie podoba mi się to już, nie jest idealne” i idziecie do kościoła obok, a potem do meczetu, do synagogi i tak dalej. Nie uważacie tego, co znaleźliście, za wystarczająco dobre. Nie jesteśmy wystarczająco idealni, wszyscy znajdujemy w sobie niedoskonałości. To jest najgorsze, bo w ten sposób nigdy nie będziemy w harmonii ze sobą. Zawsze będzie coś do naprawienia. Jesteśmy szefami naszego życia. Tak zostaliśmy ukształtowani. Oczywiście jest czas, aby być dla siebie szefem, ale jest też czas, aby być „doceniaczem”.

Kolejna z historyjek. Ogólnie pracuję bardzo ciężko, w weekendy przychodzę tu, aby nauczać, więc tyram 365 dni w roku, choć przyznaję, że biorę dwa tygodnie wolnego w porze deszczowej. Jakiś czas temu coś sobie postanowiłem. Ponieważ za każdym razem, kiedy wracałem do mojego klasztoru w pierwszych latach bycia opatem, patrzyłem na wszystkie rzeczy, które są wadliwe, które trzeba było zrobić albo naprawić, wszystkie rynny, które trzeba było oczyścić, wszystkie drogi, które trzeba było pozamiatać, wszystkie budynki, w których trzeba było coś naprawić i wszystkie rzeczy, które trzeba było ulepszyć. Zdałem sobie sprawę, że wciąż szukam dziury w całym. Inni przyjeżdżają do klasztoru Bodhinyana i czasem mówią, że jest to przepiękny klasztor, wspaniały, a ja ze zdziwieniem mówię: „Czy widzicie wszystkie liście, które leżą na ścieżkach, które muszą zostać pozamiatane, a wszystkie rynny, które są pełne, wszystkie rzeczy, które się sypią?”. Zdałem sobie sprawę, że widzą oni coś, czego ja sam nie byłem w stanie dostrzec. Żyłem w tym miejscu, byłem opatem tego klasztoru, więc nie dostrzegałem tego, co widzieli goście, nie doceniałem jego piękna, mogłem natomiast wskazać wszystko to, co trzeba było naprawić.

Więc w każdy poniedziałek rano, już od kilku lat realizuję postanowienie: w poniedziałek rano nie jestem opatem, jestem gościem. Przechadzam się po klasztorze i próbuję dostrzec to, co wy widzicie, czyli piękno i wszystkie wspaniałości, a nie to, co wymaga naprawy. Przestaję szukać dziury w całym i zaczynam doceniać. To jest takie niewielkie ćwiczenie, które praktykuję od kilku lat. Gdy patrzysz na swojego partnera lub matkę, swojego brata, swojego psa, nawet gdy patrzysz na swój dom, zawsze widzisz rzeczy, które trzeba naprawić. Zacznij doceniać, że masz wspaniały dom, miłe, małe, przytulne miejsce, do którego możesz wracać. Masz dobrego przyjaciela, partnera, tak, nie są najlepsi, ale wiesz, że są wystarczająco dobrzy, dają radę. I spoglądasz na siebie i mówisz: nie jestem najlepszy, jestem głupi i robię czasem szalone rzeczy, nagromadziłem wiele niezdrowej kammy w swoim życiu, ale jestem w porządku. Jest to ten rodzaj wspaniałego, bezwarunkowego doceniania siebie.

Kiedy zacząłem nauczać, chciałem wszystkich doprowadzić do oświecenia, dawno temu zrezygnowałem z tego pomysłu, teraz po prostu kocham ludzi takimi, jakimi są. Innymi słowy, dajesz sobie bezwarunkową akceptację, nie szukasz już w sobie wad. Są momenty, gdy warto szukać błędów, gdy jesteś opatem, ale przez większość czasu bądź po prostu gościem. Więc nie bądź szefem swojego życia, bądź przyjacielem swojego życia. Można tak zrobić dzięki bezwarunkowej akceptacji i miłości. Dzieci są w tym dobre. OK, dziękuję za to pytanie. Teraz możemy rozpocząć blok reklamowy. Dziękuję Dennisowi, naszemu przewodniczącemu, który teraz opowie nam o wszystkim, co dzieje się w biuletynie informacyjnym w BSWA.

O autorze

brahm.jpg

Brahmavamso Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Czcigodny Ajahn Brahmavamso Mahathera (znany jako Ajahn Brahm), właściwie Peter Betts, urodził się w Londynie 7 sierpnia 1951 roku. Obecnie Ajahn Brahm jest opatem klasztoru Bodhinyana w Serpentine w Australii Zachodniej, Dyrektorem ds. Duchowych Buddyjskiego Towarzystwa Stanu Australia Zachodnia, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Wiktoria, Doradcą ds. Duchowych przy Buddyjskim Towarzystwie Stanu Australii Południowej, Patronem Duchowym Bractwa Buddyjskiego w Singapurze oraz Patronem Duchowym ośrodka Bodhikusuma Centre w Sydney.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: https://www.youtube.com/watch?v=eSIEN0pZkxE

Źródło: http://www.bswa.org

Tłumaczenie: Aleksandra Domke
Redakcja polska: Alicja Brylińska
Czyta: Ula Feluś

Image0001%20%281%29.png


Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/