KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Pora na praktykę. Czasem rozmowy o praktyce są pomocne, ale czasem mogą być utrudnieniem. Najlepszym rozwiązaniem jest po prostu praktykować. Jeżeli tylko o tym rozmawiasz, możesz zagubić się w abstrakcji. Zapominasz, że jedynym celem Dhammy jest wskazywać na nasze serca. Dopóki rozmowa o praktyce pozwala nabrać perspektywy do ważnych problemów, z którymi się mierzymy – lęków, cierpienia czy też pytań o sens życia – dopóty może być pomocna. Ale rozmowy muszą być częścią szerszego działania – czyli robienia czegoś z tymi problemami.

Czasami działanie może wydawać się dziwne. Siedzimy obserwując oddech. Co nam to daje? Otóż przybliża nas do serca, a przy tym do naszych umysłów. Ze wszystkich zjawisk, które możemy poznać, nie licząc umysłu, oddech jest najbliższy. Jeżeli pozostajemy w relacji „sam na sam” z oddechem, zmienia to naszą perspektywę w stosunku do innych spraw. Pozbywamy się zewnętrznych zakłóceń i kierujemy uwagę na inną część tej relacji „sam na sam”. Ową częścią jest umysł świadomy tego, co się tutaj dzieje.

Kiedy po raz pierwszy zostałem wyświęcony, Ajahn Fuang polecił mi zapamiętać Mantrę Niebiańskich Siedzib, która, muszę przyznać, wydawała mi się co najmniej dziwna, gdyż koncentrowała się na sześciu elementach, sposobach patrzenia na rzeczy, które wydawały mi się bardzo obce. Kazał mi to recytować każdego wieczora. Żyłem sam na wzgórzu w Rayong i co wieczór, tuż po zmierzchu, recytowałem Mantrę Niebiańskich Siedzib. Po pewnym czasie stało się to już nie dziwacznym aspektem buddyzmu tajskiego, a bardziej moim przyjacielem, kiedy siedziałem tam nocami, zupełnie sam.

W końcu, pewnego wieczora, coś naprawdę do mnie trafiło. Recytowałem sześć elementów i kiedy doszedłem do wersu o świadomości, zdałem sobie sprawę, że nie jest to obcy, abstrakcyjny koncept. Recytowałem mantrę na temat mojej własnej świadomości, własnego umysłu i serca, tu i teraz. Poczułem, jakby wielki kawał lodu we mnie właśnie się roztrzaskał. Byłem w stanie się otworzyć i zrozumieć, że medytacja nie była dziwną i obcą rzeczą, którą sobie robiłem. Na poziomie świadomym nie uznawałem jej za obcą, ale jednak gdzieś głęboko w podświadomości uważałem ją za coś obcego, coś z innej kultury. Tej nocy medytacja stała się moja. Moja świadomość mojego umysłu. Moja świadomość tego, co głęboko we mnie. Dhamma przestała być obcą formą, którą próbowałem narzucać umysłowi. Stała się przekazem wskazującym na moją najgłębszą świadomość. I stałem się świadomy prawdziwej delikatności głęboko w środku – ta delikatność nie polegała na byciu miłym lub miękkim, chodziło raczej o poczucie zranienia, potrzebę pomocy. Pojawiło się dążenie do uzdrowienia i medytacja okazała się tym, czego tu było trzeba. Nie powiedziałbym, że wcześniej praktyka nic mi nie dawała, ale tej nocy zmieniła się jakość tego doświadczenia.

To jest właśnie to, na czym skupiamy się podczas praktyki. Termin „patipat” w języku tajskim oznacza praktykować, tak jak praktykujemy Dhammę, ale oznacza również opiekować się kimś. Czasami tajscy ajahnowie mówią: „nie jesteśmy tutaj żeby patipat nauki Buddhy, jesteśmy tutaj aby patipat nasze własne umysły; zaopiekować się naszymi umysłami, naszymi sercami”.

Zatem, pomimo że słowa mogą wydawać się obce, a proces medytacji mechaniczny – skupiasz się na oddechu, zajmujesz się jego etapami, również tym, jak oddychanie wpływa na ból – w końcu te sprawy będą stawać się coraz bliższe twemu sercu. Kiedy uczysz się traktować swoje serce z większą wrażliwością, używając oddechu, korzystając ze zrozumienia osiągniętego dzięki Dhammie, to po jakimś czasie serce zaczyna się otwierać. Otwiera się i pozwala ci je uzdrowić. Bez tego otwarcia rzecz będzie szła opornie.

Otwarcie może pojawić się nagle albo stopniowo, ale istotną kwestią jest to, że gdy zaczynasz poznawać oddech, zbliżać się do niego, to zbliżasz się coraz bardziej i bardziej do własnego umysłu oraz do jego bardziej wrażliwych sfer. Gdy zaczynasz podchodzić do oddechu z większą precyzją, większą wrażliwością, zdajesz sobie sprawę, że umysł w końcu ma ochotę otworzyć się na samego siebie. Wcześniej, aż do tego punktu, był on zazwyczaj nadużywany i wykorzystywany, dlatego też zamknął się w sobie, zamknął się nawet przed tobą. Jedna część umysłu zamknęła się na inną i tym samym nie było szans na uzdrowienie. Twoja świadomość musi nauczyć się być świadomością uzdrawiającą, aby części umysłu, które potrzebują tego uzdrowienia mogły się na nią otworzyć.

Zatem bardzo istotną częścią praktyki jest wrażliwość. Rozpocznij będąc bardzo wrażliwym i wyczulonym na oddech. Zorientuj się, jak go odczuwasz w różnych częściach ciała, jak odczuwasz różne rytmy oddechu. Nie chodzi o to, abyś stał się inżynierem oddechu, choć może to być jedna z dodatkowych korzyści. Chodzi raczej o bycie wyczulonym na chwilę obecną, o bycie wrażliwym na najmniejszy stres, najmniejszą szorstkość, które niepotrzebnie dodajesz do tej chwili. Nabywasz wprawy, gdy w ten sposób wygładzasz, dajesz ujście i rozpuszczasz. Zaczynasz widzieć, że nawet prosty proces oddychania może być wykonany dobrze albo marnie. Jeśli zwracasz na niego uwagę, może być wykonany dobrze. Fakt oddychania staje się wtedy czymś więcej niż tylko procesem podtrzymania życia. Tak naprawdę może być wykorzystany do uzdrawiania ciała i radzenia sobie z bólem. W tym czasie postępuje też uzdrawianie umysłu.

Gdy stajesz się bardziej wyczulony na to, jak podchodzisz do chwili obecnej, jak się nią zajmujesz, to wszystkie części umysłu, które zamknęły się, gdyż nie chciały złego traktowania, zdają się instynktownie pojmować, że w bliskiej perspektywie będą traktowane lepiej. Twoja uważna świadomość staje się coraz bardziej uzdrawiająca. To pozwala reszcie twojej świadomości na rozpoczęcie procesu otwierania się.

Jeśli chodzi o te części ciała, do których często nie masz dostępu nawet z oddechem – przychodzi czas, że twoja wrażliwość osiąga punkt, w którym i one zaczynają się otwierać. Mogłeś zauważyć, wgłębiając się w poczucie swego ciała, że do niektórych części nie miałeś dostępu. Jest jakiś opór, napięcie, które blokuje ten dostęp. Jednak w miarę, jak twoja wrażliwość na oddech staje się coraz bardziej subtelna, te przeszkody zaczynają się rozpuszczać i zdajesz sobie sprawę, że to, co zdawało się być fizyczną blokadą miało korzenie również w umyśle. Następuje otwarcie, bo masz fizyczne i mentalne narzędzia, aby się tym zająć, jak i wrażliwość, która pozwala używać tych narzędzi.

Zatem twoje wyczulenie na chwilę obecną jest bardzo ważną częścią rozwijania skupienia, rozwijania wglądu oraz zajmowania się problemem cierpienia i obciążeń noszonych przez umysł. Daje ci to narzędzia, aby zająć się nieumiejętnymi stanami mentalnymi, które utkwiły i wyrządzają szkody zarówno w ciele jak i w umyśle. To są stany, z którymi często boimy się zmierzyć. Dlatego rozmowa o Dhammie może być czasem przydatna, aby zyskać jasne i precyzyjne zrozumienie swoich narzędzi, bo kiedy otrzymasz narzędzia do pracy nie tylko z oddechem, ale z innymi aspektami Dhammy wtedy będziesz już gotów, aby sobie z nimi poradzić.

Kiedy przebywałem z Ajaanem Fuangiem, lekcje nie dotyczyły tylko techniki medytacji. Dotyczyły również samego bycia z nim i poznawania jego spojrzenia na sprawy. Nauczyłem się bardzo dużo tylko za sprawą życia z kimś z całkiem innego środowiska. Znalazłszy jakiś problem wspominałem mu o nim, a on patrzył na mnie, jakbym pochodził z innej strony świata – oczywiście tak też było. Mój sposób patrzenia na problem wydawał mi się całkiem naturalny, podczas gdy jemu wydawał się wyjątkowo dziwaczny. Nauczenie się patrzenia na tę dziwaczność niektórych moich problemów okazało się przydatnym ćwiczeniem w odkładaniu ich na jakiś czas – a czasem pozbycia się na zawsze. Zatem, jeżeli nasze rozważania pomagają w ten sposób, to są przydatnymi rozważaniami. Mogą pokazać nam świeże spojrzenie na problemy.

Jednak prawdziwą pracą jest to, co dzieje się wewnątrz i często nie jest nawet werbalizowane. Dlatego oddech jest tak dobrym sposobem radzenia sobie z wewnętrznymi blokadami. Zamiast mierzyć się z problemem na poziomie słów, podchodzisz do niego od strony niewerbalnej – od energii ciała – stając się wyczulonym na tę część umysłu, która zajmuje się automatycznymi, niewerbalnymi mechanizmami obronnymi. To w nich kryje się istota ignorancji. A chowanie się za niewiedzą stanowi wszelkie przyczyny cierpienia.

To akurat jedna z bardziej przerażających kwestii dotyczących zrodzenia się w jakimkolwiek wymiarze, szczególnie w ludzkim świecie i światach niższych. Gdy tylko się odradzasz, natychmiast spotykasz się z cierpieniem – od razu, bach! – i nie ma nikogo, kto by ci to wyjaśnił. To jak zderzenie czołowe. Inni mogą cię pocieszać, ale nie są w stanie pokazać, jak sobie z tym poradzić. Tym samym umysł wymyśla różnorakie kombinacje i improwizuje sposoby, aby trzymać to cierpienie na dystans. Nawet gdy już nauczymy się mówić, ciągle będziemy mieć to przedwerbalne nastawienie w stosunku do cierpienia w dorosłym życiu, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Często takie nastawienie uruchamia blokady, zaprzeczenia i nie są to tylko blokady mentalne, również fizyczne.

Zatem, pracując z oddechem i zajmując się niektórymi blokadami, nie bądź zaskoczony, gdy stare rany – te, które zdawały się być uśpione w umyśle – zaczną się otwierać. Dzieje się tak dlatego, że bariery, za którymi się ukrywały, nagle się rozpuściły. Kiedy tak się dzieje, możesz odwołać się do wrażliwości, którą rozwinąłeś w medytacji – wraz ze zrozumieniem Dhammy, które rozwinąłeś czytając, słuchając oraz zyskując perspektywę na problem cierpienia i ustania cierpienia – i użyć tego bezpośrednio do swoich obecnych cierpień. Buddha nie mówił o cierpieniu w formie czysto teoretycznej. Mówił o faktycznych cierpieniach obecnych w danej chwili w sercu każdej osoby – tutaj, w twoim sercu, właśnie w tym momencie. Narzędzia, które zaoferował mają na celu dotarcie do twojego serca, do jego cierpień, gdzie mogą dokonać zasadniczych zmian.

O autorze

Thanissaro06.jpg

Thanissaro Bhikkhu
zobacz inne publikacje autora

Thanissaro Bhikkhu (Geoffrey DeGraff) (1949 - ) jest amerykańskim buddyjskim mnichem tajskiej leśnej tradycji Kammatthana. Po ukończeniu historii europejskiej w Oberlin College w 1971 roku wyjechał do Tajlandii gdzie uczył się medytacji u Ajaana Fuang Jotiko, ucznia Ajaana Lee.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: rozdział książki "Meditations 2: Dhamma Talks"
Copyright © 2006 Thanissaro Bhikkhu.
Access to Insight edition © 2013

Tłumaczenie: Artur Darmofał
Redakcja polska: Bartosz Klimas
Czyta: Aleksander Bromberek

Image0001%20%281%29.png

Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/