KLIKNIJ TUTAJ - POSŁUCHAJ NA SOUNDCLOUDZIE

Myślę, że możemy zacząć. Nie wiem, czy dostaliście powiadomienie, którą suttę dziś będę czytał, to czwarta mowa z Majjhima Nikāyi, nazywana jest Mową o bojaźni i trwodzeBhayabherava Sutta.

To jedna z mów autobiograficznych Buddhy, opisujących jego życie, w Majjhima Nikāyi jest ich całkiem sporo. Wydaje mi się, że około ośmiu, a to jedna z nich i bardzo mi się podoba, bo dużo mówi o samym Buddzie, o tym, jak praktykował. To bardzo inspirujące, dowiedzieć się, jak ćwiczył, i oczywiście zdać sobie sprawę z podobieństw – z tego, jak nasza praktyka powinna wyglądać i jak praktykował Buddha. To daje nam lepsze rozeznanie, powoduje, że to, co powinniśmy wypraktykować, staje się bardziej przystępne, łatwiej do nas trafia, staje się bardziej wiarygodne. W pewnym sensie ukazuje też człowieczeństwo Buddhy. Widzisz, jaki był, że był człowiekiem, ty też jesteś człowiekiem, więc to przykład do naśladowania, i jest to inspirujące pod wieloma względami.

W każdym razie to Bhayabherava Sutta, Mowa o bojaźni i trwodze, a idzie to tak:

Oto com usłyszał – pewnego razu Błogosławiony przebywał niedaleko miasta Sāvatthi w klasztorze Anāthapiṇḍiki, w gaju Jety. W tym czasie bramin Jāṇussoṇi przybył do Błogosławionego. Przybliżywszy się do Błogosławionego, przywitał się. Po przywitaniu i wyrażeniu szacunku, spytał o zdrowie, a następnie usiadł z boku. Siedząc obok, bramin Jāṇussoṇi rzekł do Błogosławionego: „Przyjacielu Gotamo, synowie szlachetnych rodów opuszczają swe domy, stając się tymi, którzy wywędrowali z domu w bezdomność, robią tak ze względu na wiarę w mistrza Gotamę, mistrz Gotama jest dla nich przewodnikiem, mistrz Gotama jest dla nich wielką pomocą, mistrz Gotama jest ich doradcą, ludzie ci robią to, co mistrz Gotama, podążają za tym, co w nim dostrzegli?”.
„Tak jest, braminie, tak jest, braminie! Synowie szlachetnych rodów opuszczają swe domy, stając się tymi, którzy wywędrowali z domu w bezdomność, robią tak ze względu na wiarę we mnie, jestem dla nich przewodnikiem, jestem dla nich wielką pomocą, jestem ich doradcą, ludzie ci robią to, co ja, podążają za tym, co we mnie dostrzegli”.

Tak więc to jest wstęp. Jedno słowo tutaj może wprowadzać w błąd, chodzi o określenie „przewodnik”. W pālijskim to „pubbaṅga”, co dosłownie znaczy: ktoś, kto idzie z przodu. Jak to można przetłumaczyć… To prekursor albo zapowiedź, znak, że coś się dopiero pojawi. To idea, że Buddha był pierwszy, a my możemy za nim podążać, czyli to „przewodnik” w tym zawężonym znaczeniu, a nie w wielu pozostałych znaczeniach tego słowa. Bramin Jāṇussoṇi bardzo często pojawia się w suttach, przypuszczalnie był jednym z wysoko postawionych braminów w tamtym czasie i jednocześnie oddanym wyznawcą buddyzmu. Bardzo często występuje w suttach jako ten, który przychodzi do Buddhy, żeby zadawać pytania. Mówi on:

„Niełatwo być zadowolonym, przyjacielu Gotamo, w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, nie jest łatwe przebywanie w odosobnieniu, nie jest przyjemne bycie samemu. Można by pomyśleć, że mnich, który nie ma odpowiedniej miary skupienia, w lasach może postradać rozum”. „Tak jest, braminie, tak jest, braminie! Niełatwo być zadowolonym, braminie, w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, nie jest łatwe przebywanie w odosobnieniu, nie jest przyjemne bycie samemu. Można by pomyśleć, że mnich, który nie ma odpowiedniej miary skupienia, w lasach może postradać rozum”.

I oczywiście słowem opisującym samādhi jest skupienie, ale inaczej – przypuszczalnie lepiej – można by to przetłumaczyć jako nieporuszenie. Nieporuszenie to dobre tłumaczenie, ponieważ słowo „skupienie” niesie ze sobą znaczenie wkładania wysiłku w koncentrowanie się na obiekcie, podczas gdy „nieporuszenie” to po prostu odczuwanie spokoju. Dlatego to dobry sposób tłumaczenia tego słowa. I naturalnie częstym tematem w suttach jest myśl, że życie w lesie jest dość niebezpieczne, jeśli wybierzesz się tam sam i będziesz przebywał w pojedynkę, bez faktycznego przygotowania do życia i praktykowania w takim miejscu, to może to doprowadzić do szaleństwa. Jest o tym wiele historii, ale słyszałem o ludziach, którzy wybierali się w ten sposób sami do lasu i stawali się nieco osobliwi, po prostu dlatego, że to bardzo trudne, jeśli nie masz bardzo solidnego przygotowania. W Aṅguttara Nikāyi jest fajna sutta, w której Czcigodny Upāli – będący głównym uczniem od spraw Vinayi, był znawcą reguł monastycznych – idzie do Buddhy i prosi o coś, o co w suttach regularnie prosi sporo mnichów i mniszek: „Czy mógłbyś dać mi krótkie pouczenie, które będzie przydatne w odosobnieniu, żebym mógł według tego praktykować?”. I Buddha mu odpowiada, pamiętajcie, że to jeden z głównych uczniów i ekspert w Vinayi: „Poczekaj, Upāli, zostań w Zgromadzeniu, to dla ciebie dobre. Tylko wtedy, gdy dostrzeżesz cztery jhāny, cztery stany Właściwego Skupienia (samma samādhi), powinieneś odejść w odosobnienie”. To jest podobne do koncepcji w naszym fragmencie mówiącym, że tylko, gdy masz naprawdę solidne przygotowanie, możesz iść do dżungli, żeby praktykować w samotności. To bardzo trudna sprawa i w zasadzie tylko, kiedy masz taką stabilność umysłu, która pochodzi z głębokich stanów samādhi, ze stałości wewnętrznej, wtedy możesz pójść. Trzeba do tego ostrożności, nie można tego traktować lekko. O tym jest tu mowa. Buddha kontynuuje:

„Ja także, braminie, przed Samoprzebudzeniem, gdy byłem nieprzebudzonym bodhisattą, tak uważałem: »Niełatwo być zadowolonym w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, nie jest łatwe przebywanie w odosobnieniu, nie jest przyjemne bycie samemu. Można by pomyśleć, że mnich, który nie ma odpowiedniej miary skupienia, w lasach może postradać rozum«.
Tak było i ze mną, braminie: »Ci pustelnicy i bramini, których działania cielesne są nieoczyszczone, gdy przebywają w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, z powodu ułomności, jaką są nieoczyszczone działania cielesne, tacy szacowni pustelnicy i bramini wywołują w sobie niezdrową bojaźń i trwogę. Nie jest jednak tak, że moje działania cielesne są nieoczyszczone, gdy przebywam w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, ponieważ moje działania cielesne są oczyszczone. Tak jak inni szlachetni przebywam w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, mając oczyszczone działania cielesne«. Tak, braminie, widząc, że moje działania cielesne są oczyszczone, znalazłem ogromne ukojenie w pozostawaniu w ostępach leśnych”.

Więc tu mamy bodhisattę, Buddhę przed Przebudzeniem, który zastanawia się nad życiem w lesie, i wygląda na obawiającego się, że to może go przerosnąć. Pyta sam siebie, jakie warunki trzeba spełniać, żeby z powodzeniem żyć samotnie w lesie. I pierwszym warunkiem, który wymienia, jest konieczność oczyszczenia działań cielesnych. Dlaczego to pomaga? Dlaczego tu jest powiedziane, że jeśli twoje działania cielesne są oczyszczone, to nie odczuwasz bojaźni i trwogi? Myślę, że większość z nas tak ma. Jeśli pójdziecie samotnie daleko w las, zwłaszcza w nocy, i usłyszycie dziwne odgłosy, to bardzo łatwo poddacie się rosnącemu strachowi. Z pewnością może się to przydarzyć większości z nas. Tak więc dlaczego oczyszczanie działań cielesnych faktycznie temu przeciwdziała? Jak będziecie mogli się przekonać w trakcie lektury, wszystkie następne czynniki, wymieniane przez Buddhę, będą wiązały się z czystością, moralnością – sīla, z dobrym charakterem. Dlaczego wykształcenie dobrego charakteru pomaga pokonać bojaźń i trwogę, gdy przebywasz samotnie w lesie? Myślę, że jedną z ważniejszych rzeczy jest to, że człowiek, którego działania cielesne są czyste, który ma czyste serce i jest życzliwy oraz moralny – chodzi naturalnie również o czystość umysłu, nie tylko czystość mowy lub uczynków cielesnych – im bardziej jest moralny, tym mniej ma poczucia własnego „ja”. A to poczucie bardzo często jest źródłem lęku, gdy sytuacja robi się przerażająca lub gdy coś się stanie, bo „ja” jest czymś, co zawsze musi się chronić, bo czuje się zagrożone, bo całe jego jestestwo jest zagrożone. Ta opresja jest na zewnątrz ciebie – gdy masz poczucie „ja”, to wtedy się trzymasz czegoś, co jest wewnątrz, przywiązujesz do tego. A gdy coś temu zagraża, wtedy oczywiście pojawia się niebezpieczeństwo, że stracisz coś najcenniejszego. Przykładowo postradanie rozumu jest dla ciebie tak przerażające, bo to popadnięcie w szaleństwo, zwariowanie, a to byłaby największa strata, gdyż oznaczałaby utratę poczucia „ja”. Rzecz jasna chodzi o poczucie „ja” nie tylko w znaczeniu psychologicznym, obejmuje ono także wszelki dobytek, dotyczy posiadania, związków z innymi ludźmi, wszystkiego, co masz i co może być zagrożone w tej niebezpiecznej sytuacji – wszystko to zawiera się w poczuciu „ja”. Tak więc bojaźń i trwoga mogą wzrosnąć, jeśli któraś z tych rzeczy będzie zagrożona.

Tak więc strach… Myślę, że możecie zaobserwować to we własnym życiu, możecie zauważyć, jak lęk zawsze rośnie jako konsekwencja przewidywania jakichś przyszłych niebezpieczeństw, przewidywania, że wydarzy się coś, co odbierze wam waszą własność, kogoś z rodziny, związek, cokolwiek, co uważacie za wasze lub odnoszące się bezpośrednio do was. Możecie się obawiać, że wasze ciało zostanie zranione lub, co gorsza, umysł zostanie zaburzony. Tym jest właśnie strach. W jakiś sposób jest powiązany z poczuciem „ja” lub z posiadaniem czegoś, ponieważ im bardziej się oczyścisz, tym masz mniej skażeń. Pamiętajcie, że zanieczyszczenia umysłu zawsze są funkcją „ja”. Przyczyną tego, że mamy zanieczyszczenia, jest poczucie „ja”. Gdy się usunie „ja”, zanieczyszczenia stopniowo ustępują i znikają. Tak więc poprzez oczyszczanie siebie usuwasz ogromną część poczucia „ja” i z tego powodu zaczynasz się czuć bezpieczniej w lesie, w okolicznościach, o których tu mowa. Dlatego uważam, że ta długa lista skażeń umysłu pokazuje, że im mniej masz zanieczyszczeń, tym lepiej się czujesz w takiej sytuacji. Kolejnym aspektem, który pojawia się na liście poniżej… Najpierw mamy tu listę zanieczyszczeń, a następnie kwestii takich jak energia, uważność i skupienie. To wyliczenie jest trochę inne, bo nie dotyczy skażeń, tylko mocy umysłu. Prawdopodobnie rozpoznajecie te rzeczy: uważność, skupienie i mądrość. I jeszcze wysiłek. To cztery z pięciu indriya, czyli zdolności duchowych. Omówię je, gdy dojdziemy do tego później, to alternatywne spojrzenie na sposób rozwijania się bojaźni i trwogi, i na to, z jakiej przyczyny nie dochodzi do ich rozwoju. W każdym razie to pierwsze zanieczyszczenia i przejdę teraz do następnych:

„Tak było i ze mną, braminie: »Ci pustelnicy i bramini, których działania mowy są nieoczyszczone, (…) działania umysłowe są nieoczyszczone, (…) sposób życia jest nieoczyszczony, gdy przebywają w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, z powodu ułomności, jaką jest nieoczyszczony sposób życia, tacy szacowni pustelnicy i bramini wywołują w sobie niezdrową bojaźń i trwogę. Nie jest jednak tak, że mój sposób życia jest nieoczyszczony, gdy przebywam w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, ponieważ mój sposób życia jest oczyszczony. Tak jak inni szlachetni przebywam w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, mając oczyszczony sposób życia«. Tak, braminie, widząc, że mój sposób życia jest oczyszczony, znalazłem ogromne ukojenie w pozostawaniu w ostępach leśnych”.

Nie wspomniałem o jednej sprawie, która jest dość interesująca. Tutaj mamy bodhisattę przed Przebudzeniem, nazywa siebie „szlachetnym”. W języku pālijskim to słowo brzmi „Ariya”. Zazwyczaj w suttach ten wyraz jest używany do określenia Buddhy po tym, jak osiągnął Przebudzenie. W rzeczywistości oznacza kogoś, kto osiągnął któryś stopień Przebudzenia. Tak więc interesujące jest tutaj, że Buddha stosuje ten termin inaczej, niż zazwyczaj się go rozumie, czyli jako określenie kogoś „po Przebudzeniu”. Można to rozumieć na różne sposoby, jedno wyjaśnienie jest takie, że to dlatego, że mowa tu o doświadczeniach sprzed Przebudzenia. Te same słowa mają inne znaczenie, gdy dotyczą okresu przed Przebudzeniem i po nim. To naturalne, bo Buddha posługiwał się ówczesnym językiem Indii, a po Przebudzeniu powszechnie używanym słowom nadawał nowe znaczenia, na przykład słowo „Arahant” już istniało, a on nadał mu inne znaczenie. Sporo było takich słów – „jhāna”. Była cała gama słów, którym nadawał nowe znaczenia. Jedną z możliwości jest, że ten wyraz użyty jest tutaj w znaczeniu sprzed Przebudzenia. A po Przebudzeniu „Ariya” zaczęło oznaczać Wchodzącego w Strumień albo kogoś na jeszcze wyższym z czterech stopni Przebudzenia. Inną możliwością jest to, że czasami w suttach dość elastycznie używa się słów, więc „Ariya” może odznaczać się tą wszechstronnością, szerszym zakresem znaczeniowym. Ale są tu jeszcze pomniejsze kwestie, które są dość interesujące, gdy się spojrzy na sutty całościowo. Tak? [pytanie z sali, niezrozumiałe]

On nie mówi, że jest oczyszczony, mówi, że ma skupiony umysł. Myślę, że to trochę co innego. Wydaje mi się, że gdy mówisz o oczyszczeniu przez skupienie, masz na myśli, że osiągnął wszystkie jhāny i samādhi, ale sądzę, że tutaj chodzi o niższe stany umysłu i że nie miał na tym poziomie jeszcze pełnej wiedzy o jhānach. Tak można pomyśleć, chociaż bardzo trudno dokładnie określić, o co dokładnie chodzi i jaka była kolejność. Wrócę do tego później i zobaczymy. Potem kontynuuje wymienianie innych zanieczyszczeń umysłowych [kilesa]:

„Tak było i ze mną, braminie: »Ci pustelnicy i bramini, którzy przeszywani są pożądliwością” – i potem zastanawia się nad swoim stanem – „(…) nie jestem pożądliwy”;
„(…) którzy mają gniew w sercach i umysły przepełnione okrutnymi myślami” – „mam serce wypełnione miłującą dobrocią”;
„(…) którzy poddali się przewlekłemu odrętwieniu i ospałości” – „zanikły u mnie
odrętwienie i ospałość”;
„(…) którzy mają poruszone, niespokojne umysły” – „mam uspokojony umysł”;
„(…) którzy odczuwają niepewność i mają wątpliwości” – „przekroczyłem wątpliwości”.

Oczywiście te pięć składników wyliczenia, które możecie od razu rozpoznać, to pięć przeszkód [nīvaraṇa], i naturalnie mówimy tu znowu o zanieczyszczeniach umysłu, tak jak w wypadku pierwszych czterech czynników. Interesująca sprawa, bo sprawdziłem też chińską wersję tej sutty i nie ma w niej wymienionych pięciu przeszkód, więc możliwe, że pierwotnie nie było ich tu. Trochę nadmiarowe jest wymienianie tu pięciu przeszkód, ponieważ poprzedzający fragment mówił o nieoczyszczonym i oczyszczonym umysłowym działaniu, które naturalnie zawiera też pięć przeszkód, więc to może być późniejsza wersja. Nie będę się teraz zagłębiał w szczegóły, bo to nie ma większego znaczenia. Następnie wymieniane są kolejne zanieczyszczenia:

„Ci pustelnicy i bramini, którzy wywyższają siebie i pogardzają innymi” – „nie wywyższam się i nie pogardzam innymi”;
„(…) którzy są zlęknieni, struchlali – „nie jeżą mi się włosy ze strachu”;
„(…) którzy chcą osiągnąć zysk, poważanie i sławę – „niewiele mi potrzeba”.

Tak więc takie tu mamy zanieczyszczenia i można zauważyć, że zwłaszcza te końcowe, związane z wywyższaniem siebie i pogardzaniem innymi albo pragnieniem bycia poważanym i sławnym, mają wiele wspólnego z „ja”, bo określają, kim jesteś i jaki jesteś. Znowu tu widać, tak jak już wspominałem, że źródłem problemu z bojaźnią i trwogą zawsze jest „ja” i ten konkretny czynnik sprawia, że ujawnia się to bardzo wyraźnie. „Ja” czuje się prawdopodobnie zagrożone w niebezpiecznej sytuacji. Kiedy czujesz, że jesteś na łasce uwarunkowań zewnętrznych, to oczywiście jest przerażające. To konkretne odczucie, które tworzysz, jest mechanizmem wbudowanym niejako w twoje poczucie siebie jako osoby.

Ostatni czynnik, czyli chęć osiągnięcia poważania i sławy, to w palijskim „lābhasakkāra siloka”, bardzo ważny zestaw trzech elementów pojawiających się często w suttach. Buddha zawsze przed nimi ostrzegał, szczególnie mnichów, bo są one bardzo, bardzo szkodliwe dla prowadzenia dobrego życia duchowego. Rzecz jasna nie chodzi o poważanie i sławę same w sobie, tylko o to, jak się do nich odnosisz. To tutaj bardzo istotna kwestia. Naturalnie, jeśli masz z nimi często do czynienia, to czasem trudno o zdrowe podejście. Te zagadnienia się nakładają: to, jak dużym cieszysz się poważaniem, i jak się do tego odnosisz. To bardzo ważne kwestie. Buddha powiedział, że nawet gdy jesteś Wchodzącym w Strumień, nawet gdy jesteś Arahantem, te dwa czynniki mogą szkodzić, ponieważ odwiedza cię dużo ludzi – chodzi o to, że na przykład nie możesz medytować, nie możesz cieszyć się samotnością albo jhānami. I z tego powodu to jest naprawdę niekorzystne. W niektórych przypadkach sam Buddha mówił, że wolałby żyć w samotności, niż wciąż mieć wokół siebie tylu ludzi. Tak więc to bardzo ważne aspekty Ścieżki. W Saṃyutta Nikāyi jest cały rozdział, zatytułowany Lābhasakkāra Saṃyutta, mówiący o niebezpieczeństwie tych kwestii. Jeśli mielibyście ochotę to poczytać, zaskoczy was, jakiego mocnego języka używa Buddha, mówiąc o tych konkretnych zjawiskach. Oczywiście cała historia Devadatty – teraz, gdy tak o tym myślę – jest o kimś, kto był przez to rozpraszany, głównie przez poważanie i sławę. Zwłaszcza że był pewien król, który okazywał mu szacunek. OK, więc to były zanieczyszczenia, a teraz przejdę do innych aspektów umysłu i o nich przeczytam. Potem mówi tak:

„Tak było i ze mną, braminie: »Ci pustelnicy i bramini, którzy nie mają zapału, mają niewielką energię (…) wywołują w sobie niezdrową bojaźń i trwogę (…) – ja »mam inicjującą energię, znalazłem ogromne ukojenie w pozostawaniu w ostępach leśnych«.
» (…) którzy mają rozproszoną uważność i brak przejrzystego pojmowania (…) – ja „ustanowiłem
uważność«
»(…) którzy mają niespójny, zbłąkany umysł (…) – »(…) ja osiągnąłem skupienie«
Tak było i ze mną, braminie: »Ci pustelnicy i bramini, którzy są nierozumni i przyćmieni, gdy przebywają w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, z powodu ułomności, jaką jest nierozumność i przyćmienie, tacy szacowni pustelnicy i bramini wywołują w sobie niezdrową bojaźń i trwogę. Nie jest jednak tak, że jestem nierozumny i przyćmiony, gdy przebywam w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych, ponieważ osiągnąłem mądrość. Tak jak inni szlachetni przebywam w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych po osiągnięciu mądrości«. Tak, braminie, widząc, że osiągnąłem mądrość, znalazłem ogromne ukojenie w pozostawaniu w ostępach leśnych”.

Te czynniki tutaj nieznacznie się różnią od poprzednich, które koncentrowały się na zanieczyszczeniach, a te dotyczą właściwości umysłu. I tak jak wcześniej wspomniałem, są to cztery z pięciu zdolności duchowych, wymienianych w suttach. Ale dlaczego właściwie te zdolności pomagają w przezwyciężeniu bojaźni i trwogi? Odpowiedź wiąże się z tym, że są określane mianem zdolności. A co to oznacza? Są nazywane również mocami, to dokładnie ten sam zestaw co moce. Są mocami umysłu. W suttach znajdują się fragmenty, gdzie na przykład uważność jest porównywana z „panowaniem” nad innymi dhammami, innymi cechami. Mówiąc inaczej, kiedy masz sati, to tak jakbyś rządził, miał kontrolę, nie jesteś wtedy wodzony za nos przez zanieczyszczenia, przez bodźce zewnętrzne. Uważność daje ci koncentrację i czujesz, że panujesz nad życiem, nad umysłem, nie będziesz dłużej popychany w różne strony. Oczywiście jednym z powodów, dla których czujesz się bezpiecznie, gdy jesteś uważny i przebywasz samotnie w lesie, jest poczucie wewnętrznej niezależności i siły, bo nie dajesz się łatwo wodzić za nos zewnętrznym bodźcom, łącznie z bojaźnią i trwogą wywołanymi zagrożeniami czyhającymi w lesie. A to staje się jeszcze bardziej…

Właściwie to zapomniałem o energii. Energia należy do tego samego rodzaju czynników. Rozwija się – to widać w czterech rodzajach Właściwego Wysiłku na Ośmiorakiej Ścieżce – dzięki czystości umysłu. Więc znów, to ta energia daje ci poczucie niezależności. To jedna z mocy – naturalna energia umysłu wzrastająca jako konsekwencja jego oczyszczania.

Następnie mamy skupienie, czyli samādhi, które jest jeszcze potężniejsze. W tej samej sutcie, do której wcześniej się odwoływałem, nie wiem, czy teraz sobie przypomnę, ale myślę, że jest powiedziane, że samādhi stoi na czele wszystkich rzeczy. Ponownie ideą tutaj jest to, że jeśli masz tę zdolność albo moc samādhi, jesteś niesamowicie potężny wewnętrznie, masz wewnętrzną siłę, która sprawia, że czynnikom zewnętrznym bardzo trudno na ciebie wpłynąć. Gdy jesteś bardzo skupiony, gdy czujesz się jak w domu, to jesteś silny i wolny od tych wszystkich zewnętrznych wpływów. Tak więc samādhi kieruje wszystkimi dhammami i to daje poczucie niezależności, jesteś wolny od wszystkich innych rzeczy. Masz poczucie wolności w życiu, gdy podążasz w kierunku, w jakim chcesz, nie podlegając zewnętrznym problemom oraz zanieczyszczeniom.

I naturalnie na koniec mamy najwyższą z pięciu duchowych zdolności – mądrość. Wspomniałem wcześniej o pięknej sutcie w Indriya Saṃyutcie, która mówi o zdolnościach i o tym, że gdy już wzbudzisz mądrość, wtedy zjawią się też pozostałe cztery zdolności, ponieważ mądrość jest tym, co utrzymuje je razem. Rzecz jasna chodzi tu szczególnie o mądrość Aryiów, czyli o cztery poziomy Przebudzenia – kiedy już je osiągniesz, zyskujesz coś w rodzaju platformy, na której możesz stać w określonym miejscu, nie możesz spaść z tego poziomu. To podtrzymuje inne zdolności i nie można ich już tak naprawdę utracić.

Od kogoś, kto jest Szlachetnym, oczekuje się, że będzie miał bardzo stabilne samādhi, bardzo stabilną uważność. Po tym można poznać, czy ktoś rzeczywiście ma osiągnięcia na Ścieżce, a także, oczywiście, jednocześnie widać tę spójność w moralności i innych czynnikach. To sprawia, że czujesz się skupiony, że czujesz wewnętrzną siłę, i z tego powodu wiesz, że gdy pójdziesz do lasu, nie będziesz już bezbronny – bo masz siłę umysłu biorącą się z tych zdolności. Zatem widać tu dwie strony, pierwsza to zagrożenie zanieczyszczeniami – ma w nich źródło bojaźń i trwoga – pochodzącymi z „ja”. Dzięki oczyszczaniu siebie zmniejszasz poczucie „ja”, a wtedy jesteś mniej przerażony, gdy idziesz do lasu. A druga to rozwijanie siły umysłu, szczególnie dzięki uważności oraz samādhi, a następnie mądrości. Czujesz wtedy, że nie jesteś tak bezbronny wobec zewnętrznych czynników. OK, następnie Buddha kontynuuje:

„Tak było i ze mną, braminie: »Doprawdy bywają wyznaczone, wyjątkowe noce czternastego i piętnastego dnia [co dwa tygodnie] oraz ósmego w połowie [faz księżyca]. Co, gdybym w czasie takich nocy jak te przebywał w miejscach spoczynku budzących grozę i podnoszących włosy na głowie, takich jak uroczyska w parkach, uroczyska w lasach, uroczyska pod drzewami, tak by się przekonać, czym jest bojaźń i trwoga?«. Tak więc, braminie, w późniejszym czasie, w wyznaczone, wyjątkowe noce czternastego i piętnastego dnia [co dwa tygodnie] oraz ósmego w połowie [faz księżyca], w noce takie jak te przebywałem w miejscach spoczynku budzących grozę i podnoszących włosy na głowie, takich jak uroczyska w parkach, uroczyska w lasach, uroczyska pod drzewami. Gdy tam przebywałem, braminie, dzika zwierzyna podchodziła, paw zeskoczył z gałęzi, wiatr ruszał liśćmi. Tak było i ze mną, braminie: »Doprawdy zbliża się do mnie bojaźń i trwoga«. Tak było i ze mną braminie: »Co mnie przyciąga do przebywania w strachu? Tak jak to bywa, gdy podchodzi do mnie bojaźń i trwoga, co by było, gdybym tak jak jestem, mógł okiełznać bojaźń i trwogę?«”.

Tutaj znowu mamy opis, jak Buddha sprawdza granice swoich możliwości. W dużej mierze przezwyciężył już bojaźń i trwogę, ale chce sprawdzić swoje granice, więc znajduje coś, co przypuszczalnie w tamtych czasach było najbardziej dostępnym miejscem wzbudzającym strach, a były to świątynie. Pewnie były brane pod uwagę jako miejsca, które nawiedzane są przez duchy i zjawy. To pewnie też jeden z powodów, dla których były tak inspirujące. Ludzie chodzili tam, żeby składać ofiary duchom. I oczywiście przebywanie tam w nocy było wyjątkowo przerażające. Jeśli pojedziecie na przykład do Tajlandii… Ja nigdy tak naprawdę tam nie mieszkałem, ale Ajahn Brahm zawsze opowiada, że mnisi w Tajlandii bardzo, bardzo boją się iść w nocy do miejsc pochówku albo miejsc kremacji, ponieważ myślą, że tam właśnie przebywają duchy, więc jest tam bardzo niebezpiecznie. Nawet Ajahn Chah – wielki mistrz medytacji – bardzo się bał takich miejsc. Krąży historia o nim, że też tak zrobił, specjalnie, żeby poddać się próbie strachu, sprawdzić, czy pokona lęk, tak samo jak robi tutaj Buddha. Może zainspirowała go ta sutta, nie wiem, ale poszedł na cmentarz i ze sposobu, w jaki o tym później opowiadał, jasno wynikało, że był wtedy skrajnie przerażony. Podejrzewam, że tu chodzi o ten sam pogląd, że w świątyniach są różne widma i duchy, co czyniło te miejsca strasznymi w tamtych czasach.

I jest tu też mowa o wyjątkowych nocach czternastego i piętnastego dnia miesiąca (co dwa tygodnie) oraz ósmego w połowie (faz księżyca), chodzi rzecz jasna o noce uposathy, czyli pełnię, nów oraz noc, gdy widać połowę księżyca ósmego dnia – te dni święci się do dziś w wielu krajach buddyjskich na całym świecie. Tak więc Buddha idzie w takie miejsce, i myśli: „Doprawdy zbliża się do mnie bojaźń i trwoga”, a potem mówi sobie, że zamiast wyczekiwać bojaźni i trwogi, powinien je poskromić, utrzymując tę samą pozycję, w której jest, gdy nadejdą. Zatem znowu, Buddha jest w takim miejscu, żeby się oczyścić z resztek zanieczyszczeń i właśnie o to w tym chodzi. A dalej jest tak:

„Tak też, braminie, gdy chodziłem w tę i z powrotem, podchodziła do mnie bojaźń i trwoga, ale nie stawałem, nie siadałem, nie kładłem się, dopóki, chodząc w tę i z powrotem, nie okiełznałem bojaźni i trwogi. Tak też, braminie, gdy stałem, podchodziła do mnie bojaźń i trwoga, ale nie chodziłem w tę i z powrotem, nie siadałem, nie kładłem się, dopóki, stojąc, nie okiełznałem bojaźni i trwogi. Tak też, braminie, gdy siedziałem, podchodziła do mnie bojaźń i trwoga, ale nie kładłem się, nie stawałem, nie chodziłem w tę i z powrotem, dopóki, siedząc, nie okiełznałem bojaźni i trwogi. Tak też, braminie, gdy leżałem, podchodziła do mnie bojaźń i trwoga, ale nie siadałem, nie stawałem, nie chodziłem w tę i z powrotem, dopóki, leżąc, nie okiełznałem bojaźni i trwogi”.

Właściwie, co to tutaj znaczy okiełznać bojaźń i trwogę? Myślę, że nie oznacza to odpychania ich albo tłumienia za pomocą siły woli. Sądzę, że wręcz przeciwnie – Buddha próbuje się dowiedzieć, jaki rodzaj subtelnych zanieczyszczeń może jeszcze pozostawać w sercu. Po tym, jak usunąłeś najpoważniejsze zanieczyszczenia, czy zostały jeszcze jakieś subtelniejsze? To interesujące, gdy się porówna ten fragment z Upakkilesa Suttą (MN.128 – Mową o skalaniach), bo tam Buddha również mówi o okresie bezpośrednio poprzedzającym Przebudzenie. Mówi o wszystkich lekkich skalaniach w umyśle, które musiał pokonać, żeby Przebudzenie stało się możliwe i żeby móc osiągnąć samādhi. I myślę, patrząc na ułożenie analogii w tej sutcie, że jest całkiem prawdopodobne, że mowa tu o bardzo łagodnych zanieczyszczeniach, przez które nadal istnieje poczucie „ja”, nadal jest coś narażonego na bojaźń i trwogę. Dzięki pokonaniu zanieczyszczeń i zobaczeniu z mądrością, że są przyczyną problemu, przezwycięża bojaźń i trwogę. Tak więc znowu – to mądrość i pokonanie zanieczyszczeń jest tu głównym problemem.

Następną kwestią, wpisującą się w ten wątek, jest to, że potem Buddha zdecydował się praktykować jhāny – a jak wiemy z innych autobiograficznych sutt, w których je praktykował – po tym osiąga Przebudzenie. Zatem może tu chodzi o to, że poskramia ten ostatni aspekt „ja” – czyli saṅkhārę, wykonawcę, działania wewnętrzne – próbujący zawsze mieć kontrolę, próbujący wszystko utrzymywać razem, upewniający się, że umysł zachowuje się w ten, a nie inny sposób. I oczywiście tak długo, jak masz to poczucie wewnętrznego wykonawcy… Ten wykonawca to bardzo ważna część „ja”, bo czujesz, że masz kontrolę i kierujesz życiem w określony sposób. Myślę, że rolą, jaką prawdopodobnie to tutaj odgrywa, jest uświadomienie sobie, że ten wykonawca, ta saṅkhāra, cetanā, intencja, jest jednym z niebezpieczeństw, ponieważ sprawia, że czujesz się podatny na atak. To poczucie sprawowania władzy, bycia wykonawcą, jest równoznaczne z podatnością na zagrożenia, bo poczucie „ja” jest chwytane przez wykonawcę. Kiedy myślisz, że masz kontrolę, zawsze może pojawić się coś innego, co rzuci ci wyzwanie i odbierze kontrolę, więc naturalnie poczucie „ja” jest wtedy podważane.

To jest moje rozumienie tej sutty, ale myślę, że to sensowne, biorąc pod uwagę kontekst. I zdecydowanie fragment o zanieczyszczeniach się tu broni, bo podobnie jest w innych suttach. Następnie Buddha kontynuuje:

„Są także, o braminie, pewni pustelnicy i bramini uznający noc za dzień, uznający dzień za noc. Powiadam, że ci pustelnicy i bramini tkwią w ułudzie. Ja, braminie, uznaję noc za noc, uznaję dzień za dzień. Właściwie by mówiono, powiadając o kimś tak: »Niepodlegająca ułudzie istota w świecie powstała, dla dobrodziejstwa wielu, dla szczęścia wielu, współczująca światu, aby korzyść, dobrodziejstwo i szczęście devom oraz ludziom dała« – właściwie by mówiono, powiadając tak o mnie”.

Tutaj pojawia się pytanie: co Buddha ma na myśli? To trochę dziwne, kiedy tak czytasz, że istnieją bramini i pustelnicy, którzy postrzegają dzień jako noc i noc jako dzień. Czy to ma znaczenie dosłowne czy metaforyczne? Myślę, że to prawdopodobnie metafora, która oznacza, że postrzegasz rzeczy jako odwrotność tego, czym naprawdę są. I rzecz jasna odnosi się to często do tego, co w języku pālijskim, w suttach, nazywane jest vipallasą, czyli wypaczeniem rozumienia. W szczególności odnosi się to do wiedzy, bo widzisz nietrwałe jako trwałe, widzisz to, co nie ma „ja”, jako mające „ja”, postrzegasz coś jako piękne, gdy tak naprawdę to nie jest piękne itp. Więc o to prawdopodobnie chodzi. Myślę zatem, że to tylko metafora. Buddha mówi: powodem, dla którego podążałem właściwą ścieżką i osiągnąłem Przebudzenie było to, że nie podlegałem zwykłej ludzkiej ułudzie. Najważniejszy element, który oczywiście tworzy ułudę – i sprawia, że utrzymuje się ona razem z tym, o czym mówi poprzednia część – to zanieczyszczenia umysłu. W szczególności przeszkody i wszelkie inne skalania, które mogą zaistnieć. To właśnie tworzy ułudę w umyśle. Istnieje fascynująca sutta – nie wydaje mi się, by wątek ten pojawiał się w innej sutcie – w której jest mowa, że avijjā, czyli niewiedza, jest powodowana czy wspierana albo warunkowana przez pięć przeszkód. Zatem one w zasadzie są przyczyną lub warunkiem niewiedzy. I jeśli usuniesz pięć przeszkód, naprawdę pozbędziesz się pożywki dla niewiedzy. Wtedy właśnie masz szansę na przełom. Dlatego Buddha mówi, że postrzega zjawiska prawidłowo: noc jako noc, a dzień jako dzień, czyli w zasadzie stwierdza, że nie ma odwróconej percepcji, widzi we właściwy sposób. Wierzę, że to metaforyczny sposób mówienia, co również zdaje się potwierdzać chiński odpowiednik tej sutty, w którym jest to wyraźniejsze niż w wersji pālijskiej. Zatem Buddha w zasadzie mówi, że doszedł do punktu, w którym nie ma już za dużo ułudy, że została osłabiona i naturalnie, że głównym jej aspektem jest poczucie „ja”. To również jest tutaj uwzględnione, bo przez cały czas jest mowa o „ja”, co też zawiera ten konkretny akapit. Tak więc Buddha tu mówi, że teraz jest gotowy na Przebudzenie, ponieważ usunął te czynniki, które zmniejszają na to szansę – usunął zanieczyszczenia i to, co wzmaga ułudę i niewiedzę, a moha i avijjā to problemy, jakie starał się pokonać. I dalej mówi tak:

„Inicjująca energia przylgnęła do mnie, braminie, powstała niezmącona uważność, moje ciało było uspokojone i bez poruszeń, mój umysł stabilny i ujednolicony”.

To jest standardowy tekst, który pojawia się w wielu suttach. Buddha mówi tu o sobie, że ponieważ zanieczyszczenia zostały przezwyciężone, to takie są konsekwencje – uważność staje się bardzo silna. To zanieczyszczenia przeszkadzają uważności, zgadza się? Jeśli odczuwasz pożądanie, gniew, to twój umysł podąża za nimi, a jeśli je całkowicie usuniesz, zostaje ustanowiona uważność, a umysł już nie wyrusza na ich poszukiwanie. Tak więc początkowe wyzbycie się zanieczyszczeń jest zawsze równoznaczne z posiadaniem uważności, zdolności do osiągnięcia samādhi, posiadaniem energii. Jest tu także wzmianka o uspokojeniu ciała, co jest standardową sekwencją w tym konkretnym wyliczeniu. Buddha stwierdza, że ma wszystkie te czynniki i dlatego następną rzeczą jest praktyka czterech jhān, więc potem mówi tak jak zwykle:

„Oddzielony, braminie, od przyjemności zmysłowych, oddzielony od szkodliwych stanów, wraz z [przywodzącym] rozpatrywaniem, jak też z [utrzymywanym] dochodzeniem oraz z radosnym uniesieniem i błogością, zrodzonymi z odosobnienia, osiągnąłem pierwszą jhānę i przebywałem w niej”.

Potem opisuje cztery jhāny – nie będę ich teraz omawiał, bo zagłębialiśmy się w to już wiele razy wcześniej – a następnie przechodzi do wspomnień o poprzednich wcieleniach. Przeczytam to szybko, bo to także już badaliśmy, ale chcę wam tylko przypomnieć jak to idzie:

„Kiedy mój umysł był tak skupiony, oczyszczony, rozjaśniony, niesplamiony, uwolniony od zanieczyszczeń, elastyczny, sprawczy, stabilny i niewzruszony (…)”.

Zatem tu chodzi o siłę umysłu pojawiającą się po czwartej jhānie. To wyrażenie jest używane tylko do opisania stanu umysłu po czwartej jhānie, jest on niezwykle potężny i zazwyczaj wtedy można mieć dostęp do czegoś, co w innych wypadkach jest bardzo trudno dostępne, chodzi na przykład o wspomnienia poprzednich wcieleń i pełne Przebudzenie.

„(…) nakierowałem go [umysł] na poznanie i przypomnienie sobie poprzednich pobytów. Przypomniałem sobie wiele poprzednich pobytów, mianowicie jedno życie, dwa życia, trzy życia, cztery życia, pięć żyć, dziesięć żyć, pięćdziesiąt żyć, sto żyć, sto tysięcy żyć, wiele cyklów rozszerzania się wszechświata, wiele cyklów kurczenia się wszechświata, wiele cyklów rozszerzania i kurczenia się wszechświata: »Tu tak miałem na imię, byłem z takiego klanu, takiego koloru miałem skórę, takie było moje pożywienie, takie było moje doświadczenie przyjemności i bólu, tyle trwała moja egzystencja, przeminąłem tam, umarłem, pojawiłem się gdzie indziej, tam też: tak miałem na imię, byłem z takiego klanu, takiego koloru miałem skórę, takie było moje pożywienie, takie było moje doświadczenie przyjemności i bólu, tyle trwała moja egzystencja, przeminąłem tam, pojawiłem się tutaj«. Tak różnego rodzaju cechy i szczegóły poprzednich pobytów sobie przypomniałem”.

Oczywiście Buddha tutaj sięga pamięcią daleko, daleko wstecz. Interesującym określeniem jest tu „wiele cyklów rozszerzania się wszechświata, wiele cyklów kurczenia się wszechświata”. To saṃvaṭṭakappa i vivaṭṭakappa. Myślę, że w zasadzie powiedzenie „świat się kurczy i rozszerza” brzmi jak opis Wielkiego Wybuchu. I być może mowa tu o Wielkim Wybuchu, nie wiem, mogło tak być, ale jeśli chodzi o te pālijskie słowa, to nie można powiedzieć, że znaczyły „Wielki Wybuch”. A co one właściwie znaczą? Ewolucję i jej przeciwieństwo, czyli regres albo zanik, coś w tym stylu. W nowym tłumaczeniu Anguttara Nikāyi, które niedługo się ukaże, Bhikkhu Bodhi tłumaczy te słowa jako „ewolucja” i „regres”, a nie „rozszerzanie” i „kurczenie”. To może się do tego odnosić, ale myślę, że bardzo niebezpiecznie jest doszukiwać się w tych starożytnych tekstach zjawisk, które dopiero zostały odkryte przez naszą współczesną naukę. Dlatego sądzę, że lepiej tu stosować bardziej neutralny język, i zgadzam się z czcigodnym Bhikkhu Bodhim, żeby zamiast tego użyć tu słów „ewolucja” i „regres”.

Interesujące jest, co mówi Buddha w ostatnim wersie: „przeminąłem tam, pojawiłem się tutaj”. Chodzi o to, że wspomnienia o przeszłych życiach są tu bardzo usystematyzowane. Widzisz, jak twoje życia łączą się ze sobą, jedna rzecz warunkuje drugą, widzisz, jak to prowadzi do tego konkretnego, obecnego życia, więc to nie jest tylko błysk taki jak nimitta albo coś, co nagle pojawia się w umyśle. To bardzo szczegółowa sekwencja przyczynowo-skutkowa prowadząca do teraźniejszej chwili. Wydaje się, że właśnie tym jest pamięć o poprzednich wcieleniach. Jest to więc, jak widzicie, bardzo celowa i przejrzysta sekwencja. A dalej jest ciekawy akapit podsumowujący to, o czym była teraz mowa. Buddha powiedział:

„To była, braminie, w pierwszej części nocy pierwsza wiedza, jaką osiągnąłem, gdy ze zniszczeniem niewiedzy, wiedza powstała, wraz z powstaniem światła, ciemność zniszczyłem, jak ten, kto niestrudzony, pilny i z usilnym staraniem, tak i ja przebywałem”.

Tego rodzaju fragmenty, znajdujące się w wielu miejscach w suttach, są bardzo ważne, ponieważ nawet w obecnych czasach niektórzy twierdzą, że koncepcja odradzania się została do sutt wprowadzona z zewnątrz, że była częścią systemu hinduistycznego i nie była tak naprawdę autentyczną częścią Przebudzenia Buddhy. Ale jeśli spojrzysz tutaj na sposób opisu, to poznanie odradzania się nie jest jedyną rzeczą, jaką zyskał Buddha, bo on nazywa to rozwianiem niewiedzy, a zaraz potem Przebudzeniem. Tutaj pamiętanie o poprzednich żywotach samo w sobie jest zlikwidowaniem niewiedzy – avijji. To bardzo potężne stwierdzenie: i prawdziwa wiedza powstała. To jeden z trzech rodzajów wiedzy dotyczących Przebudzenia, zrozumienia prawa kammy i pamięci o przeszłych życiach. Tak więc to bardzo ważny aspekt w naukach Buddhy. Następnie mówi: „wraz z powstaniem światła, ciemność zniszczyłem”. Innymi słowy, teraz widziałeś, że istnieje coś takiego jak odradzanie się, widziałeś zakres czegoś, co my nazywamy saṃsārą, czyli wędrowaniem w kołowrocie. To tak jakby nagle zapaliło się światło w pokoju, nagle widzisz, co tam jest, wiesz, jak sobie poradzić, z pewnością masz obraz całości. To zrozumienie oczywiście jest bardzo ważne dla podejmowania właściwych decyzji w życiu – wiesz, jak powinieneś żyć i czy koniec tego wszystkiego jest ważny czy nie. Dla mnie to bardzo jasne, że to nie jest coś, co zostało przejęte z innego systemu wierzeń. Buddha mówi o tym w najwznioślejszym znaczeniu, jako o czymś najbardziej istotnym w swoim nauczaniu. Zatem to jest przypomnienie poprzednich żywotów, a następnie przechodzimy do drugiej prawdziwej wiedzy.

„Kiedy mój umysł był tak skupiony, oczyszczony, rozjaśniony, niesplamiony, uwolniony od zanieczyszczeń, elastyczny, sprawczy, stabilny i niewzruszony, nakierowałem go na poznanie przemijania i pojawiania się istot. Niebiańskim okiem, oczyszczonym i przewyższającym ludzkie, pojąłem, jak istoty odchodzą i pojawiają się ponownie, liche i wzniosłe, piękne i brzydkie, spełnione i błądzące we własnym działaniu. »Te cenne istoty kierowały w nieodpowiedni sposób ciałem, […] mową, […] umysłem, te cenne istoty drwiły ze Szlachetnych, miały niewłaściwe poglądy, a gdy działały zgodnie z niewłaściwymi poglądami, po rozpadzie ciała, po śmierci, pojawiały się w stanie niedoli, w błędnym, upadłym, piekielnym świecie. Te cenne istoty kierowały w odpowiedni sposób ciałem, […] mową, […] umysłem, te cenne istoty nie drwiły ze Szlachetnych, miały właściwe poglądy, a gdy działały zgodnie z właściwymi poglądami, po rozpadzie ciała, po śmierci, pojawiały się w pomyślnym stanie, w świecie niebios«. Niebiańskim okiem, oczyszczonym i przewyższającym ludzkie, pojąłem istoty odchodzące i pojawiające się ponownie, liche i wzniosłe, piękne i brzydkie, spełnione i błądzące we własnym działaniu”.

Według kammy rzecz jasna. To jest rozumienie prawa kammy i dostrzeganie, jak ono działa. Nie będę zagłębiał się w szczegóły tego zagadnienia. A potem oczywiście znowu ten potężny fragment:

„To była, braminie, w środkowej części nocy druga wiedza, jaką osiągnąłem, gdy ze zniszczeniem niewiedzy, wiedza powstała, wraz z powstaniem światła, ciemność zniszczyłem, jak ten, kto niestrudzony, pilny i z usilnym staraniem, tak i ja przebywałem”.

I ponownie mamy tu jedną z fundamentalnych nauk buddyjskich – zrozumienie prawa kammy. Zrozumienie, że kręcisz się w kołowrocie, w górę i w dół, od jednego świata do drugiego. I ważne jest również, aby zdawać sobie sprawę, że czasami ludzie rozumują w taki sposób: skoro istnieje kamma, która jest decydującym czynnikiem dla tego, czy pójdę do złego czy dobrego miejsca, to jedyne, co muszę zrobić, to upewnić się, że tworzę dobrą kammę, a wszystko będzie w porządku. I to bardzo dobrze, że w tym życiu zrozumiecie, jakie to ważne, ale oczywiście dlatego, że nie ma „ja”, nie ma też kogoś, kto niezmiennie prowadzi, kto zapewni, że zawsze będziecie tworzyć dobrą kammę. Ponieważ nie ma prowadzącego, będziecie uwarunkowywani w taki albo inny sposób i ostatecznie wpadniecie w złe towarzystwo, będziecie obracać się w złych kręgach, poddacie się złym wpływom i zaczniecie robić głupie rzeczy prowadzące w niewłaściwym kierunku. To podstawowa i bardzo ważna kwestia koncepcji braku „ja”. Nie rządzisz, nie ma tu nikogo, kto zawsze będzie prowadził w dobrą stronę. Jesteś jak statek na oceanie pozbawiony steru i dryfujący z wiatrem w różnych kierunkach. Dlatego to w pewnym sensie tak przerażające, tak straszne. To część tego, co Buddha tutaj widzi. Widzi wielki kołowrót odradzania się, w którym nie ma nikogo przy sterze, nikt tak naprawdę nie rządzi, jest tylko dryfowanie, góra – dół, raz ten świat, raz tamten. I naturalnie czasami w konsekwencji doświadcza się ogromnego cierpienia. Teraz przechodzimy do wielkiego finału tej sutty, w którym Buddha osiąga trzecią i ostateczną wiedzę:

„Kiedy mój umysł był tak skupiony, oczyszczony, rozjaśniony, niesplamiony, uwolniony od zanieczyszczeń, elastyczny, sprawczy, stabilny i niewzruszony, nakierowałem go na poznanie usunięcia skażeń. »Oto krzywda« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością, »oto [przyczyna] powstania krzywdy« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością, »oto ustanie krzywdy« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością, »oto Ścieżka prowadząca do ustania krzywdy« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością. »Oto skażenia« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością, »oto [przyczyna] powstania skażeń« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością, »oto ustanie skażeń« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością, »oto Ścieżka prowadząca do ustania skażeń« – odkryłem zgodnie z rzeczywistością”.

Zatem znowu jest to podobny wgląd do poprzedniego, ale tutaj jest określany raczej w kategoriach zanieczyszczeń, niż w odniesieniu do Czterech Szlachetnych Prawd. To alternatywne spojrzenie na Cztery Szlachetne Prawdy. A potem mówi:

„Gdy to pojąłem, gdy to dostrzegłem, umysł wyzwolił się ze skażenia, jakim jest pożądanie, umysł wyzwolił się ze skażenia, jakim jest stawanie się, umysł wyzwolił się ze skażenia, jakim jest niewiedza. Z wyzwoleniem pojawiło się poznanie: »wyzwolenie«. Odkryłem że »odradzanie zostało zakończone, święte życie zostało dopełnione, to, co należało zrobić, zostało zrobione, nie będzie kolejnego stawania się«”.

Tak więc Buddha opisuje, jak osiągnął stan Arahanta, pełne Przebudzenie, i jest to wyjaśnione za pomocą identycznych terminów w kilku innych suttach, to Jego standardowy sposób mówienia o tym. I rzecz jasna jest tu, jak często podkreślam, jedna rzecz, o której dowiaduje się Buddha – każdy się o niej dowiaduje, gdy osiągnie ten punkt – że narodziny zostały zakończone, nie będzie już żadnego stawania się. To jest jedna rzecz, którą poznaje Arahant. Naturalnie powód, dla którego to wie i który jest bardzo ważny, to właśnie cel buddyjskiego życia – zakończenie odradzania się. Dlatego ta wiedza jest tu tak ważna. Masz wiedzę, że doszło do zakończenia, wiesz, że zrobiłeś to, co należało zrobić. I wiesz, że tak naprawdę nie ma tu nic więcej do powiedzenia, poza tym, że zrozumiałeś, że odradzenie się zostało zakończone. Święte życie zostało dopełnione, odradzanie zostało zakończone, zakończyłeś to, co powinieneś zrobić: „(…) to, co należało zrobić, zostało zrobione”, więc znowu zakończyłeś określoną pracę. A potem Buddha oczywiście mówi:

„To była, braminie, w ostatniej części nocy trzecia wiedza, jaką osiągnąłem, gdy ze zniszczeniem niewiedzy, wiedza powstała, wraz z powstaniem światła, ciemność zniszczyłem, jak ten, kto niestrudzony, pilny i z usilnym staraniem, tak i ja przebywałem”.

To jest ostatnia prawdziwa wiedza. I oczywiście to ta, która naprawdę ma znaczenie – jest wielka, bo dzięki niej nie ma już powrotu do cierpienia, zanieczyszczeń i problemów. Następnie Buddha mówi:

„Być może, braminie, pomyślisz tak: »Pustelnik Gotama do dziś nie jest wolny od pragnienia, niechęci i ułudy i dlatego przebywa w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych«. Nie postrzegaj tego, braminie, w ten sposób. Widzę dwa powody, braminie, by przebywać w odległych miejscach spoczynku, w odludnych ostępach leśnych: ze względu na własną przyjemność przebywania tam i współczucie dla przyszłych pokoleń”.

Po pierwsze, Buddha widzi, że przebywanie w tu i teraz jest przyjemne, więc nawet dla Niego, dla Arahanta, dla kogoś, kto osiągnął pełne Przebudzenie, przebywanie z dala od świata jest przyjemne. W takim miejscu można łatwo osiągnąć głębokie stany samādhi i wypocząć w spokoju i samotności. To interesujące, że nawet Buddha myśli w taki sposób, nawet On woli samotność i trzymanie się z dala od tłumów. I rzecz jasna to, że współczuje przyszłym pokoleniom, znaczy, że uznaje życie w samotności, w odosobnieniu, za drogę do Przebudzenia, więc chce być przykładem dla następnych generacji mnichów, mniszek i ludzi świeckich. Dlatego chciał dać taki przykład. To jest również coś, co pojawia się w wielu miejscach w suttach i nie tylko Buddha tak mówi, coś podobnego powiedział Mahākassapa: jeśli będę spędzał zbyt dużo czasu w miastach albo klasztorach, to nie będę dobrym przykładem dla przyszłych pokoleń pustelników mieszkających w lasach, więc mimo że jestem Arahantem i zniszczyłem wszystkie skazy, nadal żyję w samotności, żeby pokazać drogę do pokonania cierpienia i zanieczyszczeń umysłu. Zatem bramin Jāṇussoṇi jest pod wielkim wrażeniem i mówi:

„Rzeczywiście to dlatego, że mistrz Gotama jest Godnym i w pełni Samoprzebudzonym, ma on współczucie dla przyszłych pokoleń. Wspaniale, mistrzu Gotamo! Wspaniale, mistrzu Gotamo! To tak, jakby, Czcigodny Panie, człowiek postawił z powrotem coś, co było przewrócone, jakby odkrył ukryte, jakby wskazano drogę zagubionemu, jakby przyniesiono lampę w ciemności z taką myślą: »Ci, którzy mają oczy, będą widzieli wszystko wyraźnie«. W taki też sposób została mi ukazana Dhamma przez Błogosławionego. Chciałbym mieć schronienie w mistrzu Gotamie, w Dhammie i w mnisiej Saṅdze. Czcigodny mistrzu Gotamo, niech Błogosławiony traktuje mnie jako współwyznawcę, tego, który od dziś znalazł schronienie na resztę życia”.

To była Mowa o bojaźni i trwodze. Wszyscy zadowoleni? Tak?

Pytanie: Bhante, powszechne przekonanie, że wszystkie drogi prowadzą do Rzymu w odniesieniu do ścieżek duchowych…

AB: Przepraszam, mógłbyś powtórzyć?

Pytający: Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu – w odniesieniu do praktyki duchowej. Niezależnie, czy jesteś chrześcijaninem, buddystą czy hinduistą ostatecznie wszyscy dotrzemy na szczyt góry. Czy mówisz, że Buddha kategorycznie twierdzi w tej sutcie, że taki system wierzeń jest zasadniczo nieprawidłowy?

AB: Który to konkretnie fragment?

Pytający: Cóż, mówiłeś o tym wcześniej, że nie jest przesądzone, że wszyscy prędzej czy później osiągniemy Przebudzenie. Jedni szybciej, inni później, ale i tak wszyscy dotrzemy do mety – takie przekonanie jest obecnie powszechne, szczególnie w alternatywnych podejściach itp. Czy mówisz, że Buddha mówi w tej sutcie, że jest to zasadniczo błędne?

AB: Tak, myślę, że to zasadniczo błędne. Myślę, że niepoprawne jest stwierdzenie, że bez względu na to, w co wierzysz, lub niezależnie od tego, co praktykujesz, wszystko prowadzi w tym samym kierunku, nie widzę tego tak. Myślę, że może ważne jest rozdzielenie Ścieżki na różne aspekty. Jest pewien aspekt Ścieżki… Wiecie, mam na myśli to, że każdy może praktykować moralność, życzliwość, mettę albo współczucie, więc każdy może przebyć długą drogę, ale pytanie brzmi, czy możliwe jest Przebudzenie? A ono nie zależy jedynie od praktyki moralności, zależy również od poglądu, bo pogląd zostanie albo potwierdzony, albo stanie się wyzwaniem na jakimś etapie Ścieżki. Jeśli masz niewłaściwy pogląd to to wystarczy, żebyś zablokował sobie drogę do Przebudzenia. Sądzę zatem, że poważnym błędem jest myślenie, że wszystko prowadzi w tym samym kierunku. Gdzie w takim razie wyznaczyć granicę? A co z kimś, kto jest czcicielem diabła? Z kimś, kto na przykład myśli, że czynienie zła jest dobre? Gdzie wyznaczyć granicę? Czym są wszystkie religie? Mamy tu do czynienia z bardzo otwartym problemem.

Chodzi o to, że pogląd jest bardzo istotny. Dlatego właśnie Buddha jest tak wyjątkowy pod wieloma względami – był zdolny to przeniknąć i bardzo jasno zrozumieć. Myślę, że to fascynujące, bo w wielu religiach byli asceci, którzy mieli dobrą praktykę medytacyjną, doświadczali radości i czegoś, co uważali za zjednoczenie z Bogiem, niewątpliwie tak było również w Indiach w tamtych czasach, mieli bardzo ekstatyczne doświadczenia medytacyjne, a jednak pojawił się ktoś taki jak Buddha i powiedział: „Tak naprawdę jest coś więcej. To, co osiągnęliście jest w porządku, jest wspaniałe, to właściwa droga, ale nie prowadzi zbyt daleko i ostatecznie wrócicie tu i znowu będziecie doświadczać cierpienia i problemów w przyszłości”. Dlatego powiedziałbym, że tak, to jest zasadniczo błędne.

Pytający: Dziękuję. Moje drugie pytanie dotyczy prawa kammy. Chodzi o drugą wiedzę, jaką osiągnął Buddha, kiedy w pełni zrozumiał to prawo. Czy to był nagły przebłysk czy może stopniowe zrozumienie prawa kammy, polegające na tym, że skoro działania mają skutki, to jest to stopniowy proces, podczas którego umysł staje się bardziej jasny i bardziej uważny? Innymi słowy, czy to było coś w rodzaju impulsu czy stopniowe zbliżanie się do mety?

AB: OK, myślę, że to doświadczenie jest zarówno impulsem, jak i czymś stopniowym. Mam na myśli to, że gdy na przykład kontemplujesz działanie prawa kammy w codziennym życiu, często zauważasz skutki swoich czynów, bo kamma ma wiele różnych poziomów. Z jednej strony, gdy po prostu zrobisz coś złego, odczuwasz wyrzuty sumienia, co jest rodzajem kammy, albo pójdziesz do więzienia i to będzie twoja kamma, ale z drugiej strony chodzi tu tak naprawdę o to, że jest ona dużym systemem powiązanym z odradzaniem się. I dlatego najpierw trzeba zobaczyć odradzanie się, ponieważ kamma codziennego życia jest niewielka w porównaniu z kammą, która podąża przez żywoty, i wtedy właśnie pojawia się moment przebłysku. Po pierwsze, przypomnisz sobie przeszłe życia i widzisz… Czym innym jest wierzyć w poprzednie życia, to po prostu wiara, to zaufanie, które masz, a czym innym jest zobaczenie przeszłych wcieleń – wtedy naprawdę do ciebie to dociera. Myślę, że zobaczenie tego jest bardzo odmienne od wiary. Wiara jest w porządku, ale dzięki zobaczeniu pojawia się prawdziwy przekaz, i to w tym tkwi poważny problem, którym trzeba się zająć. Kiedy już dotrzesz do momentu zrozumienia, otworzysz się na zrozumienie mechanizmu za tym stojącego.

Mówiąc inaczej, nie ma sposobu, żeby urodzić się w wyższym stanie i tam pozostać, bo istnieje mechanizm, który prowadzi cię w górę i w dół. Nie ma nad tym żadnej kontroli, raz jesteś na górze, raz na dole, czy tego chcesz czy nie, tak się po prostu dzieje. Zatem to jest stopniowe dochodzenie do zrozumienia i nagły moment przebłysku. Tak samo jest ze Ścieżką, praktykujesz, żeby osiągnąć Przebudzenie. To stopniowe wznoszenie umysłu. Staje się on coraz bardziej czysty, coraz bardziej zbliża się do chwili Przebudzenia, ale wtedy rzeczywisty moment Przebudzenia jest kolejnym błyskiem nagłego zrozumienia, w którym dokonuje się przełom. To jest zarówno stopniowe, jak i nagłe. W szkołach buddyjskich często odbywają się dyskusje, czy Przebudzenie jest stopniowe czy nagłe, sądzę, że odpowiedź brzmi: jednocześnie stopniowe i nagłe. To dwie strony Ścieżki.

Pytający: Dziękuję, Bhante.

Z sali: Ajahn, są jeszcze pytania z Internetu.

OK, dobrze, więc zobaczmy. Pytanie od Jay Jaymis z Kapsztadu w Południowej Afryce: Czy nauki zawarte w tej sutcie mogą mieć zastosowanie w przypadku uogólnionych zaburzeń lękowych związanych z atakami paniki, tak powszechnymi we współczesnych społeczeństwach?

Myślę, że nauki w tej sutcie dotyczą bardziej subtelnych aspektów bojaźni i trwogi. Oczywiście ataki paniki są czymś bardzo głębokim, więc z pewnością tak. Sądzę, że można je zastosować. Jeśli jesteś miłym, dobrym człowiekiem to to na pewno przyniesie pożytek, poczujesz się lepiej. Jednak sądzę, że czasami, gdy ludzie mają takie poważne, wyniszczające zaburzenia psychiczne, lepiej jest poszukać profesjonalnej pomocy odpowiedniego psychiatry, który pomoże odzyskać równowagę, i wtedy jednocześnie zastosować nauki Dhammy. Ale nie próbuj wprowadzać tylko zasad Dhammy, gdy masz jakiś poważny problem. To ważne, żeby poszukać fachowej pomocy. Rzecz jasna Dhamma znacznie wykracza poza pomoc, jaką może zaoferować profesjonalna psychologia, która może pomóc ci w zmniejszeniu objawów, usunięciu niektórych problemów, ale potem, jeśli chcesz pójść jeszcze dalej, przydatna jest Dhamma. Zatem korzystaj z Dhammy, ale nie zaniedbuj profesjonalnej pomocy w tego rodzaju kwestiach.

Następnie mamy pytanie od Dilla Rooka z Adelajdy: Po zdobyciu drugiego rodzaju wiedzy Buddha widział, jak istoty odchodzą i pojawiają się na różne sposoby zgodnie z ich kammą. Czy kamma jest jedynym decydującym czynnikiem w odradzaniu się?

Są dwa czynniki warunkujące ponowne narodziny. Pierwszy to skłonności umysłu, pragnienia, jakie masz, życzenia, żądze – jeśli wolisz. A drugi to kamma. I na przykład, jeżeli bardzo pragniesz cieszyć się przyjemnościami zmysłowymi i masz dobrą kammę, to pewnie pójdziesz do niebiańskiego świata, gdzie jest dużo przyjemności zmysłowych. Jeśli masz pragnienie czerpania przyjemności ze zmysłów, ale twoja kamma nie jest tak dobra, może odrodzisz się jako istota ludzka. Jeśli pragniesz przyjemności zmysłowych, ale masz złą kammę, możesz się odrodzić jako głodny duch. Wiecie, głodne duchy często przedstawiane są jako mające wielkie brzuchy i malutkie usta, nie mogą za dużo zjeść, nie mogą się dobrze bawić. Masz pragnienia, ale nie możesz ich nigdy zaspokoić. Tak jest w królestwie głodnych duchów. Są więc dwa czynniki: pragnienie odrodzenia się w określonym miejscu oraz kamma, i one decydują o twoich ponownych narodzinach. Jest fajna sutta, która to dobrze wyjaśnia, to Saṅkhārupapatti Sutta (MN.120 – Mowa o umyślnym pojawianiu się), Majjhima Nikāya 120, jeśli chcesz zobaczyć wyjaśnienie tej mowy, to znajdziesz je na stronie BSW. Dill Rook, spójrz na nią, bo mówi właśnie o kammie.

Mamy teraz pytanie od Kusali Hamuduru – przepraszam za to, że prawdopodobnie bardzo źle wymówiłem twoje nazwisko, ale starałem się, jak mogłem – to pytanie ze Sri Lanki: Ajahn, proszę, wyjaśnij część sutty, w której jest fragment: „(…) co by było, gdybym tak jak jestem, mógł okiełznać bojaźń i trwogę?”. Chciałbym się dowiedzieć, jak to zrobić, poznać metodę.

Nie jest łatwo dowiedzieć się, na czym dokładnie polega ta metoda, bo sutta o tym nie mówi. To jest coś, na co można się natknąć w suttach bardzo często. Buddha mówił, żeby praktykować mettę, żeby wysyłać mettę w czterech kierunkach, ale dawał bardzo ogólne wskazówki, jak praktykować, bez szczegółów. Wielokrotnie musimy odkryć te szczegóły sami, za pomocą własnej mądrości i zrozumienia. To często jest bardzo pomocne, bo to twoja mądrość i zrozumienie, samodzielne zrozumienie własnego umysłu jest o wiele potężniejszym sposobem radzenia sobie z zanieczyszczeniami, niż gdyby miało to pochodzić od kogoś innego. Jeżeli zrozumiesz to dla siebie, zobaczysz dla siebie, jeżeli to będzie twój własny wgląd, to naprawdę poczujesz, że to coś potężnego i że naprawdę możesz z tego skorzystać, i używać bardziej starannie. Inaczej niż w przypadku, gdy ktoś ci o tym powie. „No tak, może to prawda, a może nie, nie jestem pewien w 100%” – bo tak naprawdę nie zrozumiałeś tego samodzielnie, więc nie miało to na ciebie takiego wpływu. Czyli po pierwsze, trzeba samodzielnie to zbadać, a potem próbować zrozumieć to „okiełznanie”. Ale w zasadzie myślę, i próbowałem to powiedzieć podczas czytania, że duża część bojaźni i trwogi powstaje przez zanieczyszczenia umysłu. Musisz zgłębić umysł, sprawdzić, jakie nieczystości w nim są, czy jest tam pragnienie, zła wola, niepokój. Zawsze można to sobie ułatwić, używając pięciu przeszkód jako punktu odniesienia dla przyjrzenia się skażeniom. I wtedy będziesz mógł zobaczyć, że kiedy usuniesz daną skazę, strach również zniknie. Wejrzyj w umysł, zobacz, co cię przeraża, co jest przyczyną strachu. Jeśli nie czujesz bojaźni i trwogi, jaka jest przyczyna ich braku? To jak cittanupassana z Satipaṭṭhāna Sutty – kontemplacja umysłu, zrozumienie, jak działa, zrozumienie zanieczyszczeń.

Tak więc przyjrzyj się temu, a także koncepcji braku „ja” i swojemu poczuciu „ja”, i sprawdź, czy to ma jakiś wpływ na odczuwanie bojaźni i trwogi. Czasami możesz być bardzo spokojny, wtedy gdy umysł jest bardzo czysty i nie masz problemów, a bojaźni i trwodze bardzo trudno się ujawnić w takich momentach, bo dobrze czujesz się ze sobą i ze wszystkim dookoła. Innym razem możesz czuć, że ulegasz zanieczyszczeniom, masz silniejsze poczucie „ja”, masz więcej pragnień i kłopotów, wtedy może się pojawić bojaźń i trwoga. Ale ponieważ sutta nie mówi, jak to zrobić, to naprawdę zależy od ciebie, czy przyjrzysz się tym kwestiom i czy spróbujesz je znaleźć, bo prawdopodobnie jest tyle odpowiedzi na to pytanie, ilu jest ludzi. Podałem tylko kilka ogólnych wskazówek. Wejrzyj w siebie i sprawdź, czy znajdziesz coś użytecznego.

O, jest jeszcze jedno. OK, to od Yin: Zaniknięcie umysłu jest częścią całego doświadczenia prowadzącego do trzeciej prawdziwej wiedzy, innymi słowy, czy zanik umysłu jest częścią całego doświadczenia prowadzącego do osiągnięcia trzeciej prawdziwej wiedzy?

Rzecz w tym, że zaczynasz rozumieć, czym jest Nibbāna, gdy stajesz się Wchodzącym w Strumień, i oczywiście doskonale wiesz, czym jest, gdy jesteś w pełni Przebudzony. Słowo „Nibbāna” zasadniczo znaczy wygaszenie ognia. Tak więc Nibbāna wymaga wygaszenia, coś gasisz. Czasami to słowo tłumaczone jest jako „wymieranie”, ale sądzę, że „wymieranie” ma zbyt dużo negatywnych konotacji, a to jest jak wygaszanie. Przede wszystkim wygaszane są skażenia umysłu, kiedy stajesz się w pełni przebudzonym Arahantem, a następnie pięć khandh, które tworzą istotę ludzką, i gasną, gdy Arahant odchodzi. Kiedy staniesz się Szlachetnym, Aryią, Wchodzącym w Strumień, zrozumiesz, zobaczysz po raz pierwszy, że właśnie tym jest Nibbāna. Może być tylko wygaszeniem pięciu khandh. To jedyny możliwy rodzaj szczęścia, bo pięć khandh to cierpienie. Jeśli chcesz usunąć cierpienie, musisz usunąć pięć khandh.

Zatem tak, trzeba zrozumieć, że zaniknięcie… jest jedyną drogą do zakończenia cierpienia. Mam nadzieję, że odpowiedziałem na twoje pytanie.

Pytanie: Czy mógłbyś wyjaśnić pojęcie „pragnienia”, bo to, co natychmiast przychodzi mi do głowy, to sytuacja, gdy ludzie czegoś chcą, więc idą i zdobywają to. Posłużę się przykładem buddystów i tutejszym Jhana Grove, bo pragnęliście to zbudować – tak to widzę – pragnęliście stworzyć piękny ośrodek. Jaka jest różnica?

AB: W buddyzmie istnieje duża różnica między tym, co można nazwać zdrowym i niezdrowym pragnieniem. Pewien rodzaj zdrowych pragnień zawsze będziesz miała. Przykładowo pragnienie, żeby przestrzegać pięciu wskazań, pragnienie, żeby być miłą, współczującą, pragnienie pomagania innym. Wszystko to jest ważną częścią Ścieżki. Ale nawet takie pragnienia w końcu zanikają, ponieważ kiedy się w pełni przebudzisz, tak naprawdę nie musisz już zachowywać pięciu wskazań, stają się one nieodłączną częścią ciebie, stają się naturalne. Jest to naturalna część psychiki w pełni Przebudzonej istoty utrzymującej pięć wskazań. To, czego chcemy unikać, to niezdrowe pożądanie. Szczególnie ważne jest pragnienie, które powstrzymuje cię przed złamaniem pięciu wskazań. Jest też rodzaj pragnień, które prowadzą do gniewu, negatywności… Zasadniczo w buddyzmie jest tak, że jeśli naprawdę chcesz mieć czystą uważność i osiągnąć głębokie samādhi, to jedyną drogą jest pokonanie czegoś, co nazywamy zmysłowymi pragnieniami, pożądaniem obiektów pięciu zmysłów. I to właśnie o takich pragnieniach tu mówimy. Ale jeszcze głębsze jest pragnienie istnienia, bo to w gruncie rzeczy pragnienie, żeby nadal istniało pięć grup składowych, do których się lgnie. A skoro one są cierpieniem, to pragnienie, żeby istnieć, jest pragnieniem cierpienia, jeśli tak się na to spojrzy.

Tak więc to taki rodzaj pożądania próbujesz przezwyciężyć na początku, a tymczasem posługujesz się zdrowym pragnieniem, żeby utrzymywać właściwe praktykowanie i żeby zachowywać się w odpowiedni sposób. Wtedy, kiedy dotrzesz do sedna, kiedy porzucisz wszystkie te rzeczy, pragnienia również wygasną, znikną. Ale nawet gdy jesteś w pełni Przebudzona, nadal masz jakieś pragnienia, bo nadal masz motywację, na przykład, żeby jeść, musisz podnieść łyżkę do ust, to wymaga trochę woli. Żeby się rano ubrać, tak samo potrzebny jest jakiś rodzaj pragnienia. Więc tak naprawdę to pragnienie, to łaknienie, które jest niezdrowe, jest pożądaniem rozpraszającym umysł. Ten rodzaj pragnienia jest całkowicie pokonany przez Przebudzoną istotę. Czy to ma sens? Tak? Dobrze.

Coś jeszcze, zanim skończymy na dziś? Tak?

Pytanie: Chciałbym jeszcze doprecyzować dwie kwestie, pierwsza dotyczy wcześniejszego pytania, a druga związana jest z fragmentem tekstu. Zauważyłeś, że kiedy Buddha wspominał poprzednie życia, to było to usystematyzowane podejście, a potem w odpowiedzi na pytanie powiedziałeś, że zasadniczo, gdy przechodzimy przez saṃsārę, mamy wzloty i upadki. Czy chcesz przez to powiedzieć, że chociaż podążamy przez tak wiele żywotów i czeka nas wiele wzlotów i upadków, to nasza kamma jest pozytywna i prowadzi w jednym kierunku?

AB: Rzecz w tym, że kamma ciągle się zmienia, więc teraz możesz mieć dobrą kammę i zmierzać we właściwym kierunku, ale potem nagle zaczynasz tworzyć złą kammę przez robienie złych rzeczy, a więc tworzysz przyczyny odrodzenia się w nieprzyjemnych warunkach, przez które będziesz miał nieprzyjemne doświadczenia. Te kwestie nigdy nie są stałe. Teraz idziesz w górę, w dobrym kierunku, ale w pewnym momencie możesz to stracić i zacząć iść w dół, wtedy masz problem. Zatem to jest zależne od przyczyn i warunków, w jakich jesteś, oraz od tego, co się wokół ciebie dzieje. I to jest dokładnie problem z brakiem „ja” – jesteś jak statek bez steru albo balon bez sterowania, dryfujesz tam i z powrotem, w zależności od przyczyny i warunków wokół ciebie. Nie ty tu dowodzisz i w tym tkwi problem. Jesteś w 100% uwarunkowany przez to, co cię otacza. Gdy się o tym pomyśli, to dość przerażające. I bardzo ciężko to dostrzec, bo się tego tak nie czuje. Czujesz właśnie, że ty tu rządzisz. Ale chodzi o to, że to tylko ułuda, poddajesz się złudzeniu posiadania „ja”, to jest problem.

Pytający: Przepraszam, czy w takim razie Buddha odnosił się tylko do siebie, gdy mówił, że jest w tym systematyczność?

AB: Ta metodyczność w zasadzie się przejawia, kiedy dojdziesz do momentu przypominania sobie poprzednich żywotów. Robisz to w usystematyzowany sposób. To nie znaczy, że odradzanie odbywa się w planowy sposób. Przypominanie sobie jest usystematyzowane. Powodem, dla którego to mówię, jest to, że często się słyszy, że ludziom przytrafia się coś, co ich zdaniem jest doświadczeniem z poprzednich wcieleń. Często jest to coś w rodzaju błysku, wiesz, jakbyś zobaczył zdjęcie lub coś takiego, może to być nawet stabilne, i jakbyś wiedział, że to z któregoś etapu przeszłości. Ale jest wielka różnica między czymś, co się nazywa nimitta, co też jest jak błysk, a usystematyzowanym przypominaniem sobie poprzednich żyć. Widzisz wtedy sekwencję przyczyn i skutków i widzisz, jak ona prowadzi do tu i teraz, do tego, kim jesteś w obecnej chwili. Rzeczywiście widzisz swoją historię, cofasz się: „wtedy się urodziłem”; potem wracasz do poprzedniego życia: „wtedy umarłem, byłem stary”; widzisz siebie coraz młodszego. I jest to usystematyzowany proces. A może wracasz do poprzedniego życia i przypominasz je sobie od początku, nie mam pewności, w którą stronę to idzie. Dlatego wyjaśniono to tutaj. Wiesz, że to poprzednie życie.

OK, czy wszyscy zadowoleni? Dobrze, więc złóżmy wyrazy szacunku Buddzie, Dhammie i Saṅdze.

O autorze

ajahn_brahmali.png

Brahmali Ajahn
zobacz inne publikacje autora

Ajahn Brahmali urodził się w Norwegii w 1964 roku. Po raz pierwszy zainteresował się buddyzmem i medytacją po wizycie w Japonii, gdy miał dwadzieścia kilka lat. Po uzyskaniu dyplomów w dziedzinie inżynierii, a także finansów, rozpoczął mnisi trening jako anagārika (przestrzeganie ośmiu wskazań) w klasztorach buddyjskich Amaravati i Chithurst w Anglii.

Artykuły o podobnej tematyce:

Sprawdź też TERMINOLOGIĘ


Poleć nas i podziel się tym artykułem z innymi: Facebook

Chcąc wykorzystać część lub całość tego dzieła, należy używać licencji GFDL: Udziela się zgody na kopiowanie, dystrybucję lub/i modyfikację tego tekstu na warunkach licencji GNU Free Documentation License w wersji 1.2 lub nowszej, opublikowanej przez Free Software Foundation.

gnu.svg.png

Można także użyć następującej licencji Creative Commons: Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Na tych samych warunkach 3.0

cc.png

Oryginał można znaleźć na tej stronie: LINK

Źródło: BSWA

Tłumaczenie i redakcja językowa: Alicja Brylińska
Redakcja merytoryczna: Piotr Jagodziński
Czyta: Mieszko Mączyński

Image0001%20%281%29.png


Redakcja portalu tłumaczeń buddyjskich: http://SASANA.PL/